Wydarzenia


Ekipa forum
07/1957 |you can't tell me I ain't fly
AutorWiadomość
07/1957 |you can't tell me I ain't fly [odnośnik]20.08.24 18:10

07/1957, Londyn


Nad Londynem rozpościerało się nocne niebo roziskrzone tysiącem gwiazd. Wreszcie dostrzegalnych gołym okiem, gdy nad miastem nie jawiła się już pomarańczowa łuna sztucznego światła, mającego źródło w mugolskich ulicznych latarniach. Stolica Anglii, nawet jeśli w części zniszczona, z ulicami spływającymi krwią, w takiej postaci podobała się Rookwood po stokroć bardziej. Czarodzieje wreszcie nie musieli się ukrywać, poruszać w wyłącznie wyznaczonych dzielnicach, gdzie mogli swobodnie używać magii; nieskrępowani międzynarodowa ustawą o tajności czarodziejów czuli się wreszcie jak u siebie. Pogrążone w mroku miasto nie spało jednak, wydawało się wciąż nie mrużyć oka; patrole magicznej policji patrolowały ulice, strzegąc ich przed rebeliantami, gdzieniegdzie zapewne wciąż ukrywało się zdradzieckie robactwo, lecz ci, którzy stali po właściwej stronie, mogli świętować. Każda mała wygrana bitwa zbliżała ich do wielkiego zwycięstwa.
Nikt, nawet najbardziej zaprawiony w boju czarodziej, nie mógł pozostać w stałej gotowości i czujności przez okrągłą dobę, siedem dni w tygodniu. Każdy potrzebował chwili wytchnienia, Sigrun Rookwood nie była od tej reguły wyjątkiem; większość dnia spędziła w miękkiej pościeli, odsypiając nieprzespane noce, spędzone na tropieniu wilkołaków i zdrajców krwi, leczyła zadane przez nich rany i zbierała siły. Odpoczęło ciało, odpocząć musiała także głowa.
Ona potrzebowała zabawy. Choćby przez jeden wieczór.
Pub pod Roztańczonym Czartem, mimo późnej godziny, był pełen życia, muzyki i hałasu. Niewielki podest w kącie zajmowało kilku muzykantów, wygrywających skoczne melodie, a nogi same rwały się do tańca. Parkiet był pełen, mimo że miasto wydawało się opustoszałe. Ci, którzy pozostali, wiedzieli jak należy do uczcić. Kilka kolejek ognistej whisky, a Rookwood także nie odmówiła łowcy, którzy tak jak i ona działał w służbie lorda Avery'ego.
Nie wiedziała nawet ile upłynęło czasu, czy minęła już północ, czy zbliżał się ranek. To wydawało się nieistotne. Jasne włosy miała w nieładzie, blade czoło zrosiło kilka kropel potu, pierś wyeksponowana głębszym dekoltem falowała pod wpływem szybkiego, płytkiego oddechu. Potrzebowała napić się czegoś zimnego, natychmiast. Złapała za szklankę, w której pojawiła się na nowo ognista z kilkoma kostkami lodu, opadając jednocześnie na krzesło, z którego poderwała się zaraz, gdy spojrzeniem wyłowiła z tłumu znajomą twarz.
- Antonia! - krzyknęła, wyciągając rękę ponad głowę, chcąc zwrócić na siebie uwagę brunetki. Zaprosiła ją gestem do swojego stolika. Źle znosiła odmowę. - Kogo moje oczy widzą? Zbyt wiele wody w Tamizie upłynęło - wyrzekła, gdy panna Borgin znalazła się obok. Sigrun znów usiadła, zakładając nogę na nogę; sięgnęła do niewielkiej skórzanej torby, którą zwykła nosić przy sobie, dobywając z niej papierośnicę. Tyle, że to co z niej wyciągnęła pachniało inaczej. Miało słodkawy zapach, gdy potarła koniec, by się rozjarzył. - Gdzie się podziewałaś? - zagadnęła, zawieszając na Borgin pytające spojrzenie; nie oceniała jej, jeszcze.
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: 07/1957 |you can't tell me I ain't fly [odnośnik]10.09.24 22:35
Z trudem rozpoznawała smak zwycięstwa. Ten zwykle okraszony był niepewnością, cierpkim i gorzkim wyczekiwaniem na to co następne, na kolejne wyzwanie. Ktoś kto zawsze musiał mieć cel nie pozwalał sobie na zbyt długie pławienie się w sukcesie. Perfekcjonizm niczym wewnętrzny krytyk podpowiadał, że zawsze da się zrobić coś więcej i lepiej. Nieustannie za czymś biegła, nieprzerwanie o coś walczyła. Nie wiedzieć czemu moment przed sukcesem smakował lepiej niż samo jego osiągnięcie. Może jest tak z każdym spełnieniem? Może moment przed euforią, dziką ekstazą jest bardziej wyczekiwany niżeli koniec? Zwycięstwo, zamiast przynosić ulgę, stawało się jakby progiem do kolejnego starcia. Zamiast satysfakcji, pojawiała się pustka, dziwna cisza po bitwie, kiedy zmysły wciąż były wyczulone na nadchodzący hałas. Przez chwilę miała wrażenie, że cel, który tak długo ją prowadził, nagle przestał istnieć. Bo co dalej? Co, gdy wszystko, do czego dążyła, okazało się jedynie przystankiem, a nie końcem drogi? Liczyła, że to w końcu przeminie. Wciąż tak wiele zdawało się być do zrobienia. Przekroczyli próg prowadzący do chwały, potęgi i władzy, a to wymagało ciągłej czujności i gotowości do obrony. Znała ten stan bardzo dokładnie, bowiem gotowość towarzyszyła jej w każdym aspekcie życia od samego jego początku. Mankament tkwił w jej naturze. Spalała się równie szybko co dotknięta suszą trawa. Nic nie trwało zbyt długo, bo nic nie mogło jej zadowolić. Nawet kiedy osiągała to, o czym inni marzyli, ona już była gdzieś dalej – myślami przy kolejnych przeszkodach, gotowa, by rzucić się w nurt następnych zmagań.
Wpadała w wir głośnych śmiechów, dźwięków rozbijanego o podłogę szkła, odbierających świadomość alkoholi. Uciekała od swej ukochanej ciszy jak od ognia zapominając na chwilę o niegodności spojrzeń. Wdawała się w dyskusje o niczym, bawiła się słowem jakby faktycznie widziała w nim przyjaciela, a nie wroga. Może nie bawiła się dziś tak dobrze jak jeszcze kilka miesięcy wcześniej, gdy nie istniały granice, a szaleństwo zaczynało pochłaniać ją bez reszty. Obiecała sobie, że nigdy nie znajdzie się już w takim punkcie swojego życia, nigdy nie straci kontroli w tak wielkim stopniu, ale takie chwile jak ta sprawiały, że zapominała o wszelkich przyrzeczeniach i obietnicach rzuconych zarówno sobie jak i bratu. Pieprzyć to.
Poruszała się w stronę baru po drodze dogaszając papierosa. Powietrze było tu duszne, otumaniające. Usłyszała swoje imię i od razu jej wzrok odnalazł wołającą. Uniosła kącik ust w lekko figlarnym uśmiechu. Co za przypadek. Ruszyła w stronę kobiety mocniej zaciskając szkło w dłoni. – Sigrun – przywitała kuzynkę uderzając swoim szkłem delikatnie w jej. – W końcu robisz sobie wolne czy pracujesz pod przykrywką? – zapytała posyłając kobiecie znaczący uśmiech i usiadła na wolnym krześle naprzeciwko niej. Na jej pytanie wzruszyła nieznacznie ramionami. – Można powiedzieć, że szukałam siebie – zaczęła skręcając włosy w luźny kok. Było tu tak cholernie parno. – Ale dziś znów się gubię. – dodała bez nuty smutku czy wyrzutów sumienia. – Jak u ciebie, Sig?



   
Udziel mi więc tych cierpień
 płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
Antonia Borgin
Antonia Borgin
Zawód : pracownik urzędu niewłaściwego użycia czarów & znawca run
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
ognistych nocy głodne przebudzenia
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
OPCM : 7 +2
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4668-antonia-borgin https://www.morsmordre.net/t4725-vermeer#101224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f467-city-of-london-smiertelny-nokturn-20-13 https://www.morsmordre.net/t4733-skrytka-bankowa-nr-1201#101427 https://www.morsmordre.net/t4726-antonia-borgin#101398
Re: 07/1957 |you can't tell me I ain't fly [odnośnik]02.10.24 13:44
Szkło stuknęło o szkło, gdy panna Borgin stanęła obok. Dymny smak ognistej whisky rozpalił na chwilę gardło, zanim na nowo zajęła miejsce przy stoliku i wyciągnęła papierośnicę.
- Chciałabym móc powiedzieć, że Londyn jest już czysty od szlamu i brudu mieszańców, ale nie jestem tak naiwna - wyrzekła Rookwood z przekąsem, krzywiąc się przy tym lekko, bo choć miasto szumnie nazywali już zdobytym i czystym, to po kątach wciąż ukrywali się rebelianci i inne robactwo. - Jeszcze wiele pracy przed nami - obiecała zaraz po tym, a do tonu głosu wkradła się nuta groźby. Nie skierowanej do krewniaczki, rzecz jasna, lecz do tych, którym zamierzała się dobrać do skóry. Już wkrótce. Tego wieczoru dawała sobie dyspensę na odrobinę zabawy. - Powiedzmy jednak, że dziś jestem tu całkiem prywatnie - zaśmiała się, choć nie było to do końca prawdą. Mroczny Znak sprawiał, że nigdy nie schodziła ze służby Czarnemu Panu, któremu winna była całe swe życie. Przynajmniej wilkołakami nie zamierzała sobie zaprzątać dziś głowy. - Szukałaś siebie? - powtórzyła za nią, wkładając wiele wysiłku w to, aby pytanie nie zabrzmiało jak kpina, bo podobny frazes częściej słyszała w górnolotnych wywodach młodych filozofów, szczególnie tych wyżej urodzonych, nie mających co robić z pieniędzmi tatusia i wolnym czasem po Hogwarcie. - I kogo znalazłaś, że pozwalasz jej wymykać się z rąk? - pytała Sigrun, ogniskując na twarzy Antonii pytające spojrzenie, mimo wszystko ciekawa refleksji, które niosły za sobą podobne poszukiwania. Sama nosiła w sobie rzeczy jakich wolała nie oglądać ponownie.
- Cóż, wiele się dzieje, zapewne słyszałaś...
Nie o wszystkim mogła przeczytać w Walczącym Magu, lecz wieści niosły się szybko, przekazywane z ust do ust. Zwłaszcza wśród Rycerzy Walpurgii, którzy mieli znacznie lepsze i bardziej pewne źródła. Antonii mogła się więc śmiało przyznać do kilku rzeczy.
- Miałam w ostatnim czasie kilkukrotnie... nieprzyjemność spotkania naszych nieprzyjaciół z Zakonu Feniksa osobiście. Słyszałaś może o pożarze szatańskiej pożogi w ogrodzie magizoologicznym? - pochyliła się ku kuzynce, ściszając głos tak, aby jej słowa dotarły wyłącznie do niej, choć wokół wrzawa i muzyka były tak głośne, że nie zostałyby zrozumiane przez kogoś z sąsiedniego stolika. - Mały wypadek przy pracy - zaśmiała się, wzruszając ramieniem, jednako przyznając się do tego występku. Nie powinna była przywoływać tak niszczycielskiej siły w magicznej stolicy, lecz Zakon Feniksa nie pozostawił jej wyboru. Stanęła naprzeciw kilkorgu z nich sama, Mulciber zaginął, musiała sobie radzić. Po części była zachwycona własną mocą - przywołała pożogę sama.
- A ostatnio... udałoby mi się obłaskawić garboroga, gdyby się nie wtrącili - wycedziła ze złością, zaciągnąwszy się przy tym mocno papierosem, który zaraz opatulił twarz Borgin. Rookwood nie zdawała sobie sprawy, że zapach mógłby komuś przeszkadzać, tak bardzo do niego przywykła. - Pieprzony Alexander Już-nie-Selwyn. Kiedyś wyrwę mu flaki i nakarmię nimi psy - obiecała, bardziej sobie niż komukolwiek innemu, na chwilę spoglądając na tłum tańczących, jakby spodziewała się ujrzeć tego małego zdrajcę krwi na parkiecie.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: 07/1957 |you can't tell me I ain't fly [odnośnik]08.10.24 14:56
Sama nie była na tyle naiwna by wierzyć, że ziemie należące od pokoleń do czarodziejów są czyste od plugastwa. Zdobyli przewagę, przejęli najważniejsze instytucje w kraju i ściągnęli do podziemia tych, którzy dawniej otwarcie szerzyli najgorszą propagandę. Był to sukces, którym należało się szczycić i tak też robiła, ale tylko głupiec lub naiwny optymista uwierzyłby, że ich rola na tym zwyczajnie się kończy. Do końca będą musieli toczyć bitwy z tymi, którym wizja wypełnionego szlamem świata przypadnie do gustu. Zdawało się być to już jednak łatwiejsze z pozycji jaką przyszło im dzierżyć. Władza gruntowała, nadawała perspektyw. Idea stawała się fundamentem zdrowego narodu, a przynajmniej w to pragnęła wierzyć i temu ufać. Skinęła głową na słowa kobiety całkowicie się z nimi zgadzając. Mieli jeszcze wiele pracy. – Każdemu czasami przyda się chwila…zabawy – dodała przeciągając to ostatnie słowo w ustach. Spojrzała na pijanych ludzi odbijających się od siebie w tańcu, zachwyciła się na moment dźwiękiem uderzającego o stół szkła. – Jesteś tu sama? – zapytała unosząc przy tym brew w pytającym geście. Może to jednak domena Rookwoodów? Antonia nie potrzebowała towarzystwa, właściwie nawet lepiej się czuła z samą sobą. Nie było w niej skrępowania, nie martwiła się tym, że dla obcych spojrzeń może wydawać się to dziwne, bo w jej myślach ci nie zasługiwali chociażby na podniesienie wzroku.
Poszukiwanie siebie musiało zabrzmieć prześmiewczo i w jej myślach również odbijało się podobnym dźwiękiem. Prawda była taka, że gdzieś na wydawać by się mogło znajomej jej ścieżce faktycznie się zagubiła i potrzebowała tego czasu na bycie sama ze sobą. To jednak nie przyniosło takich rezultatów jakby oczekiwała, bowiem powrót do starego życia nie ułatwiał jej bycia inną, nową, zdrowszą. Westchnęła przeciągle marszcząc lekko brwi i upiła łyk ze szklanki. – Znalazłam nudną wersję siebie. Mniej porywczą, stonowaną, wyciszoną… - parsknęła śmiechem wiedząc dokładnie jak absurdalnie to musi brzmieć. – Nie lubimy się więc ją gubię. Coś tam z niej zostawię, ale resztę pożegnam z przytupem. – dodała jasno zdradzając cel dzisiejszej wizyty w pubie. Wiedziała kto z tego powodu będzie raczej niezadowolony, ale opinią brata przestała się przejmować, jak skończyli sześć lat. A przynajmniej tak sobie mówiła.
Antonia lubiła wiedzieć. Nie była to jedynie ciekawskość, ale przede wszystkim chęć uzyskania przewagi. Wierzyła, że wiedza daje potęgę, przygotowuje na najgorsze scenariusze, nie pozwalając, by cokolwiek ją zaskoczyło. Wiedza była dla niej tarczą i bronią zarazem. Im więcej informacji zbierała, tym pewniej czuła się w świecie pełnym intryg i ukrytych niebezpieczeństw. Być może właśnie dlatego nie ufała tym, którzy woleli pozostawać w ignorancji. Dużo wiedziała, ale też o wielu rzeczach po prostu nie mówiła głośno. Czasem plotki były jedynie plotkami. Skinęła głową potwierdzając, że doszły ją słuchy o szalejącej szatańskiej pożodze w ogrodzie magizoologicznym. Kącik ust mimowolnie uniósł się jej w uśmiechu. – Dlaczego nie jestem tym zaskoczona? – zapytała retorycznie. – Mam nadzieję, że z przerażenia dosłownie narobili pod siebie. – tego typu starcia rzadko bywały przyjemne. Antonia nie bagatelizowała umiejętności wroga mając świadomość, że te również często potrafią zaskoczyć. Czarna magia jednak była zupełnie innym kalibrem starcia i jeśli nie bali się takiego zaklęcia jakim była pożoga to byli po prostu głupcami. – Zabierz mnie kiedyś ze sobą kuzynko. Wiele jak widać mogę się nauczyć. – nie miała oporów by sięgnąć po tak wielką magię. Wciąż wiedziała niewystraczająco, a bycie jedynie elementem w prowadzonej grze niespecjalnie jej pasowało. Narcystyczne dusze miały to do siebie.
Szatynka wzruszyła ramionami na wzmiankę o zakonniku. – Może to teraz ty musisz poprzeszkadzać mu – odparła z lekkim uśmiechem. – Polowanie idzie w parze z adrenaliną, a i to, i to nie jest ci obce. – dodała sięgając do kieszeni płaszcza i wyciągnęła z niego małą paczuszkę z drobnym pyłem w środku. – Skusisz się? – zapytała sprawnie formując kreskę z pyłu zasłaniając się rękawem. Już doszła do wniosku, że ludzie nie widzą tego co mają przed oczami, widzą jedynie to co pragną zobaczyć.



   
Udziel mi więc tych cierpień
 płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
Antonia Borgin
Antonia Borgin
Zawód : pracownik urzędu niewłaściwego użycia czarów & znawca run
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
ognistych nocy głodne przebudzenia
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
OPCM : 7 +2
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4668-antonia-borgin https://www.morsmordre.net/t4725-vermeer#101224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f467-city-of-london-smiertelny-nokturn-20-13 https://www.morsmordre.net/t4733-skrytka-bankowa-nr-1201#101427 https://www.morsmordre.net/t4726-antonia-borgin#101398
07/1957 |you can't tell me I ain't fly
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach