Wydarzenia


Ekipa forum
Edmund McKinnon
AutorWiadomość
Edmund McKinnon [odnośnik]05.10.24 23:16
do not stand at my grave and cry;
I am not there. I did not die.


DZIECIŃSTWO

Urodziłem się w małym miasteczku Portree, położonym na Wyspie Skye w Szkocji.

Moi rodzice...
to czarodzieje czystej krwi, aktualnie przekonani, że nie żyję. Ojciec prowadzi hodowlę czarowiec i czarokrólików, matka (z domu Potter) jest krawcową; pomaga też ojcu w gospodarstwie.

Lubiłem się bawić...
na Wyspie Skye, wśród szkockich jezior i wzgórz, głównie z rodzeństwem i licznym kuzynostwem.

Wychowałem się wśród...
czarodziejów, choć moje rodzinne miasteczko rzecz jasna zamieszkiwali też mugole. Nigdy nie wpajano mi uprzedzeń do niemagicznych, ale rodzice raczej nie zachęcali mnie do zabaw z nimi, obawiając się, że przypadkowe wybuchy magii naruszą Kodeks Tajności. W dzieciństwie prawie nie wystawiałem nosa poza Wyspę Skye.

Uchodziłem za...
chłopca posłusznego, ale ciekawskiego, którego wszędzie było pełno. Uwielbiałem przygody, przyczepiałem się do starszych kuzynów i ganiałem za magicznymi stworzeniami. Lubiłem pomagać ojcu przy hodowli czarowiec.

Podczas przygotowywania mojej szkolnej wyprawki na Pokątnej w roku 1950, szczególnie pamiętam...
że trzeba było mnie siłą wyciągać z Magicznej Menażerii, bo oczy (i wyobraźnia) dosłownie rozbłysły mi na widok tamtejszych magicznych stworzeń. Zrobiłem sporą awanturę próbując namówić matkę, żeby pozwoliła mi zabrać do szkoły niuchacza; ostatecznie zgodziła się na sowę, którą nazwałem Nessie - na cześć potwora z Loch Ness.

W mojej pierwszej podróży do magicznej szkoły...
czułem się podekscytowany i nie mogłem się doczekać, aż zobaczę zamek na własne oczy. Starszy brat i siostra przez dwa lata karmili mnie opowieściami o Hogwarcie, więc czułem się już prawie ekspertem w tym temacie i chwaliłem się wiedzą każdemu, kto chciał mnie słuchać.

Kiedy byłem mały, marzyłem o...
tym, że zostanę sławnym badaczem i magizoologiem, który odkryje tajemnicę potwora z Loch Ness (nie wierzę, że jest nim zwykła kelpia).


DORASTANIE

Uczęszczałem do Hogwartu w latach 1950 - 1955, dumnie reprezentując wychowanków Ravenclawu. Nie wróciłem do szkoły po SUM-ach.

W szkole byłem uczniem...
początkowo - sumiennym i zaangażowanym. Od dziecka uwielbiałem chłonąć wiedzę, więc chętnie pojawiałem się na zajęciach i zamęczałem profesorów pytaniami. Od trzeciego roku mój zapał jednak opadł; Hogwart pod panowaniem Grindelwalda stracił dla mnie cały swój urok, a obowiązkowe lekcje czarnej magii stały się moim osobistym koszmarem, który sprawił, że przestałem przykładać się do nauki.

W szkole najbardziej interesowała mnie...
nauka, zwłaszcza o magicznych stworzeniach. Z zapałem kibicowałem też krukońskiej drużynie Quidditcha.

Mój ulubiony przedmiot w szkole to...
opieka nad magicznymi stworzeniami. Podobno mam do nich rękę, a te niezwykłe, legendarne, fascynowały mnie od zawsze.

Najmniej lubiany przeze mnie przedmiot w szkole to...
w pierwszych latach - latanie. Z uwagi na paraliżujący lęk wysokości, nie jestem w stanie utrzymać się na miotle, robiłem więc wszystko, żeby dostać zwolnienie z zajęć. Później moim znienawidzonym przedmiotem stała się czarna magia.

W szkole trzymałem się z...
innymi Krukonami, choć miałem też przyjaciół w szeregach Puchonów i Gryfonów. Co do zasady - nie wykluczałem ze swojego kręgu znajomych nikogo, dobrze dogadywałem się z każdym, z kim łączyły mnie wspólne zainteresowania albo szlabany, które od trzeciego roku dostawałem regularnie za spektakularne porażki na zajęciach z czarnej magii.

W szkole byłem odbierany jako...
osoba życzliwa, pomocna, otwarta. Ktoś, kto nie wie, kiedy powinien przestać mówić. Niektórzy pewnie uznawali mnie też za przemądrzałego, bo jak przeczytałem o czymś ciekawym, to lubiłem informować o tym wszystkich zainteresowanych i niezainteresowanych.

W szkole nie lubił mnie ktoś, kto...
hołdował czystości krwi i regularnie dokuczał uczniom mugolskiego pochodzenia. Chociaż moja rodzina to czarodzieje z dziada pradziada, miałem sporo przyjaciół wśród mugolaków - i nie siedziałem cicho, gdy ktoś ich obrażał.

Wykorzystywałem w szkole swoje mocne strony, żeby...
zdobywać dobre oceny i punkty dla Ravenclawu. A później - przetrwać jakoś kolejne szlabany.

Kiedy pomyślę, czy kiedyś odrabiałem szlaban...
to trudno mi je zliczyć. Nigdy celowo nie pakowałem się w kłopoty, ale było sporo rzeczy, których odmawiałem: ćwiczenia czarnej magii, czy posłuszeństwa, gdy szykanowani byli moi przyjaciele o mugolskim pochodzeniu.

Kiedy pomyślę, czy kiedyś wysłano mi wyjca...
to jeżą mi się włosy na głowie. Mój ojciec to temperamentny Szkot - jego donośny głos na pewno nie raz i nie dwa poniósł się po Wielkiej Sali, sprawiając, że miałem ochotę wczołgać się pod stół i nigdy stamtąd nie wychodzić.

Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować nocą po szkolnej kuchni...
to jestem w stanie przypomnieć sobie jedną czy dwie takie sytuacje. Bardziej niż łakomstwo, prowadziła mnie jednak ciekawość - co do tego, jak ta kuchnia wygląda, w jaki sposób potrawy są transportowane do Wielkiej Sali, i czy naprawdę mieszka tam tyle skrzatów domowych.

Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować po zamkniętych skrzydłach szkolnej biblioteki...
to bez trudu przypominam sobie dokładny ich układ. Biblioteka była dla mnie magicznym światem samym w sobie; do tej pory wierzę, że jakbym porządnie poszukał, to znalazłbym tam odpowiedź na to, jak schwytać potwora z Loch Ness.

Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wymykać poza szkolny teren...
no dobra - kilka razy przemyciłem z Hogsmeade parę butelek kremowego piwa. Kiedyś próbowałem też wymknąć się do Zakazanego Lasu, żeby sprawdzić, czy naprawdę mieszkają tam centaury, ale schwytano mnie, zanim zdążyłbym odejść zbyt daleko.

Współlokatorzy z dormitorium pamiętają...
że uwielbiałem czytać do późnych godzin, i że nie byłem przy tym cicho - a natychmiastowo dzieliłem się każdym interesującym, odkrytym faktem. Z pewnością pamiętają też, że często budziłem się z koszmarów, ale nigdy nie chciałem o nich mówić.


DOJRZAŁOŚĆ

Zająłem się dalszą nauką (w domu, z dala od Hogwartu) i pomocą w gospodarstwie ojca, nie trwało to jednak długo. W 1956, na krótko przed wybuchem anomalii, opuściłem Szkocję i trafiłem do Londynu, gdzie zajmowałem się wszystkim, za mogłem otrzymać wynagrodzenie: sprzątałem w pubach, rysowałem portrety na ulicach magicznego portu, zabawiałem przechodniów sztuczkami i opiekowałem się magicznymi stworzeniami pod nieobecność właścicieli. Po wprowadzeniu obowiązkowej rejestracji różdżek, zacząłem też trudnić się fałszerstwem.

Podczas moich codziennych obowiązków spotykam...
czarodziejów i czarownice maści przeróżnej: stałych i tymczasowych bywalców portu, przemytników, handlarzy, a także członków magicznego podziemia - choć ci ostatni raczej nie przyznają mi się, kim są. Moje ścieżki krzyżują się z każdym, kto mógłby potrzebować sfałszowanych dokumentów czy listów. Zdarza mi się też dorabiać w Parszywym Pasażerze, stykam się więc z tamtejszymi gośćmi i pracownikami.

Odpoczywam...
plącząc się z przyjaciółmi po ulicach Londynu. Często odwiedzam też mieszkającą w Plymouth przyjaciółkę. Lubię spędzać czas nad Jeziorem Magicznej Sasanki.

Obracam się w towarzystwie...
innych dzieciaków w moim wieku, głównie portowej biedoty, chociaż utrzymuję kontakt z częścią szkolnych znajomych. Póki co staram się nie angażować po żadnej ze stron politycznego konfliktu, ale gdy ktoś prosi mnie o sfałszowanie dokumentów potwierdzających rejestrację różdżki, nie zadaję pytań.

Jeśli chodzi o moje poglądy...
to nie mówię o nich głośno (chyba że w gronie bliskich znajomych), ale określone są jasno: nienawidzę Rycerzy Walpurgii i obecnej, hołdującej czystości krwi władzy. Uważam Harolda Longbottoma za jedynego prawowitego ministra magii, a Zakon Feniksa za bohaterów. Z jednej strony chciałbym pójść w ślady starszego brata i zaangażować się w ruch oporu, z drugiej - nie wiem, od której strony miałbym zacząć. No i wątpię, żebym się nadawał.

Mieszkam...
na kanapie u przyjaciela, w niewielkim mieszkaniu w londyńskim porcie.

Podziwiam...
wszystkich znanych magizoologów: Newtona Skamandera, Quonga Po, Harveya Ridgebita, Stoddarda Withersa. W domu miałem całą kolekcję kart z czekoladowych żab z ich wizerunkami, ale przepadła. To znaczy: dalej tam jest, ale nie mogę po nią wrócić.

Budzę niechęć wśród...
wszystkich, którzy mogliby patrzeć na mnie z góry z uwagi na niezbyt schludny ubiór. Poza tym jednak raczej nie rzucam się w oczy, nie zdążyłem też narobić sobie wrogów.

Sprawiam wrażenie...
cichego, zakłopotanego, trochę niezręcznego w kontaktach towarzyskich. Otwieram się dopiero wśród ludzi, którym ufam - wtedy usta mi się nie zamykają, a towarzystwo przyjaciół dodaje mi pewności siebie. Gdy otaczają mnie nieznajomi, próbuję jednak przede wszystkim nie zwracać na siebie uwagi.

Prowadzę się...
raczej obyczajnie. Żaden ze mnie casanova, czuję się zbyt pewnie w towarzystwie dziewcząt, chyba że bardzo dobrze się znamy. Zdarza mi się za to pić i raczyć się używkami w gronie przyjaciół.

Zwiedziłem...
Szkocję i niewielką część Anglii. Wyspę Skye znam od podszewki, coraz lepiej poznaję też Londyn. Poza tym żaden ze mnie jednak podróżnik, nigdy w życiu nie wystawiłem nosa poza Wyspy Brytyjskie.


POGŁOSKI

W ciągu mojego życia mówiono o mnie różnie, nie zawsze prawdziwie, nie zawsze tak, jakbym chciał, niekiedy z podziwem, innym razem z powątpiewaniem.

Środowisko, w którym się obracam, uważa, że jestem...
trochę oderwany od rzeczywistości. Z jednej strony zdarza mi się prowadzić długie wywody na temat magicznych stworzeń (o które nikt nie prosił), z drugiej potykam się o zupełnie normalne tematy rozmowy. Bywam skryty, zwłaszcza gdy chodzi o mój dar. Osoby, które miały okazję być moimi współlokatorami, wiedzą, że często miewam koszmary, o których nigdy nie chcę rozmawiać. Nie mam problemu ze sfałszowaniem dokumentów w niewiadomym celu, ale kradzież bułki budzi już we mnie wyrzuty sumienia.

Ludzie, którzy o mnie słyszeli, a z którymi nie rozmawiałem...
raczej mało kto o mnie słyszał, bo na ogół nie rzucam się w oczy. Stali bywalcy portu mogą znać mnie jako chłopaka, który czasami wyciera stoliki w Parszywym Pasażerze. Ci bardziej obeznani w londyńskim półświatku wiedzą, że można u mnie kupić sfałszowany podpis za pieniądze lub przysługę.

W moim życiu pomawiano mnie o...
to, że nie żyję; niedługo po SUM-ach rozpłynąłem się w powietrzu. Nie daję znaku życia już na tyle długo, że większość mojej rodziny i szkolnych przyjaciół mogła uznać, że zagubiłem się w wojennej zawierusze. Niemal wszyscy, którzy kojarzą mnie z Hogwartu wiedzą, że mam paniczny lęk wysokości i boję się mioteł.

DO WIADOMOŚCI MISTRZA GRY

Tę sekcję widzisz tylko Ty i Mistrz gry

Mistrzowi gry chciałbym przekazać, że...
Edmund McKinnon
Edmund McKinnon
Zawód : fałszerz
Wiek : 19
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler

a man that flies from his fear may find that he has only taken a short cut to meet it

OPCM : 2
UROKI : 3 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 12
Genetyka : Jasnowidz

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12469-edmund-mckinnon-budowa#383667 https://www.morsmordre.net/t12492-nessie#384630 https://www.morsmordre.net/t12502-edmund-mckinnon-dlubie-sobie#384955 https://www.morsmordre.net/f478-port-of-london-isle-of-dogs-marsh-wall-5-13 https://www.morsmordre.net/t12493-szuflada-eda#384631 https://www.morsmordre.net/t12496-edmund-mckinnon
Edmund McKinnon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach