Wydarzenia


Ekipa forum
Irene Greengrass
AutorWiadomość
Irene Greengrass [odnośnik]16.10.24 16:26
Family, duty, honor
DZIECIŃSTWO

Urodziłam się w Blyth.

Moi rodzice...
to lord i lady Northumberland. Mój ojciec, Bernard Longbottom, to auror, który sprzeciwia się reżimowi Lorda Voldemorta. Moja matka to Euphemia Longbottom, wywodząca się z rodziny Abbott, fascynatka historii magii.
Lubiłam się bawić...
z innymi dziećmi, ale sama również. Najbardziej lubiłam zabawy w wielkich bohaterów z opowieści dorosłych, o których później czytałam w książkach. Chętnie spędzałam też czas na świeżym powietrzu, choć moja matka była temu przeciwna ze względu na moją chorobę.
Wychowałam się wśród...
czarodziejów, którym bliskie były ideały głoszone przez moją rodzinę oraz ich przyjaciół, wśród których nie brakowało osób różnego pochodzenia i czystości krwi, także niemagicznych. Mogę opisać swoje środowisko zatem jako różnorodne i tolerancyjne.
Uchodziłam za...
dziecko bardzo grzeczne i nieśmiałe. Długo trzymałam się matczynej spódnicy, ukrywając za nią, choć marzyłam o przygodach i szaleństwach. Powstrzymywał mnie strach i brak pewności siebie. Wtedy uchodziłam za małomówną i bardzo spokojną, a niektórzy złośliwi mówili, że mam starą duszę.
Podczas przygotowywania mojej szkolnej wyprawki na Pokątnej w roku 1938 szczególnie pamiętam...
wizytę w sklepie Ollivandera. Nigdy szczególnie nie przepadałam za zwierzętami, nie potrafiłam wtedy latać na miotle, a biblioteka w Blyth była bardzo bogata. Czekałam na dzień, w którym otrzymam własną różdżkę i rzucę pierwszy czar. Chwila, gdy chwyciłam za drewno oliwne i poczułam ciepło zapisała się w mojej pamięci.
W mojej pierwszej podróży do magicznej szkoły...
usiadłam w przedziale z dziećmi z mugolskich rodzin i opowiadałam im co ich czeka w Hogwarcie (sama nie byłam do końca pewna, lecz wierzyłam, że moi starsi kuzyni mnie nie okłamywali), aby dodać im otuchy i uspokoić nieco. Ujrzałam też wtedy chłopca, za którym tęskniłam następne dwadzieścia lat.
Kiedy byłam mała, marzyłam o...
przygodach. Bardzo zazdrościłam moim braciom możliwości i przywilejów jakie dawało samo bycie mężczyzną. Nie podobały mi się ograniczenia mojej płci, bo marzyłam o zapisaniu się w historii jak Galahad - założyciel naszego rodu. Śniłam o dalekich przygodach, magicznych pojedynkach i ratowaniu świata.

DORASTANIE

Uczęszczałam do Hogwartu, Ravenclawu w latach 1938-1945

W szkole byłam uczennicą
pilną, obowiązkową i sumienną. Przestrzegającą regulaminów i zasad. Szanującą grono pedagogiczne, starszych, duchy i postacie z portretów. Uczyłam się pilnie, zdobywałam dobre oceny i punkty dla swojego domu, z mojego powodu zaś nigdy ich Ravenclawowi nie odjęto. Bardzo lubiłam się uczyć.
W szkole najbardziej interesowało mnie
zdobywanie wiedzy, zajęcia chóru szkolnego i życie towarzyskie. To co powinno interesować dziewczynę, a później młodą kobietę. Lubiłam się uczyć i uczęszczać na lekcje. Nigdy nie były one dla mnie mordęgą i przykrym obowiązkiem (z drobnymi wyjątkami). Uwielbiałam śpiewać, więc chętnie porzucałam chwilowo naukę na rzecz lekcji śpiewu i wspólnego muzykowania. Nie byłam jednak dziwnym odludkiem, więc spędzanie czasu z rówieśnikami ceniłam równie mocno.
Mój ulubiony przedmiot w szkole to...
transmutacja. Od początku fascynowała mnie ta najtrudniejsza z dziedzin magicznych. Jakież to wspaniałe móc stworzyć coś z niczego, przemienić rzecz w coś kompletnie innego, działającego inaczej. To niesamowite, że możemy zmieniać świat wedle własnej fantazji za pomocą czarów. Zmieniać na lepsze, piękniejsze, bezpieczniejsze. Zawsze właśnie dlatego pasjonowałam się transmutacją.
Najmniej lubiany przeze mnie przedmiot w szkole to...
zielarstwo i eliksiry. Bardzo nie lubiłam brudzić sobie rąk w dosłownym tego słowa znaczeniu, a te dwa przedmioty tego wymagały. Nie miałam ręki do roślin, nie lubiłam babrać się w ziemi, chwastach i czuć zapachu kompostownika. Niektóre z ingrediencji alchemicznych budziły we mnie obrzydzenie i było mi wtedy niedobrze. Uczyłam się na te lekcje, bo musiałam.
W szkole trzymałam się z...
przyjaciółmi z dzieciństwa, rodziną i głównie Krukonami, lecz miałam też przyjaciół w innych domach Hogwartu. Nie mogę określić ich kilkoma przymiotnikami, bo była to grupa bardzo różnorodna. Nie dbałam o ich tytuły, urodzenie i czystość krwi. Ważne, aby łączyła nas szczera przyjaźń, wspólne zainteresowania i cele. Byli to uczniowie uczęszczający na zajęcia chóru, lubiący transmutację i historię magii. Bardzo różni.
W szkole byłam odbierana jako...
dziewczyna trochę zbyt sztywna. Niektórych męczyło moje umiłowanie regulaminów, inni śmiali się z mojej obowiązkowości i pilności, co czasami mnie zawstydzało. Mam nadzieję jednak, że odbierano mnie także jako kogoś godnego zaufania i pomocnego, bo tak chciałam być postrzegana. Myślę też, że widzieli mnie jako uczennicę bardzo spokojną i rozsądną.
W szkole nie lubił mnie ktoś, kto...
nie szanował szkolnego regulaminu, nie respektował zasad i autorytetów, kto pogardzał uczniami krwi innej niż czysta. Otwarcie sprzeciwiałam się nietolerancji i agresji (zwłaszcza Ślizgonów), lecz uczniowie o zbyt luźnym podejściu do nauki i zasad także nie pałali do mnie sympatią.
Wykorzystywałam w szkole swoje mocne strony, żeby...
szlifować swoje umiejętności i poszerzać wiedzę, a także pomagać innym. Nauka zawsze łatwo wchodziła mi do głowy, korzystałam więc z możliwości jakie oferował Hogwart. Pracowałam nad czarami z dziedziny transmutacji i chętnie pomagałam młodszym uczniom w opanowaniu zaklęć z jej zakresu.
Kiedy pomyślę, czy kiedyś odrabiałam szlaban...
to natychmiast się czerwienię. Miało to miejsce raz, na szóstym roku, właściwie nie z mojej winy, a mojej przyjaciółki Cathy, lecz to żadne usprawiedliwienie. Dałam się namówić, więc byłam po części winna. Po dziś dzień jest mi za to wstyd!
Kiedy pomyślę, czy kiedyś wysłano mi wyjca...
to nie przypominam sobie takiej sytuacji. Nigdy nie otrzymałam wyjca, ponieważ nie zaistniała potrzeba, aby mi go wysłać. Byłam posłusznym dzieckiem, grzeczną i pilną uczennicą, przestrzegałam wszelkich regulaminów i zasad. Nauczyciele mnie chwalili, rodzice zaś mogli być dumni. Ani w szkole, ani w dorosłym życiu nie otrzymałam nigdy wyjca.
Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować nocą po szkolnej kuchni...
to odpowiedź brzmi nie. Nie wymykałam się nocą poza Wieżę Ravenclawu, ponieważ tego zabrania szkolny regulamin. Opuszczałam ją jedynie wtedy, gdy odbywały się lekcje astronomii, a więc pod opieką nauczyciela. Właściwie nie miałam w zwyczaju odwiedzać też szkolnej kuchni za dnia. Przestrzegałam pór posiłków, a w moim kufrze często trzymałam przekąski z Miodowego Królestwa.
Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować po zamkniętych skrzydłach szkolnej biblioteki...
to dochodzę do wniosku, że to nigdy się nie zdarzyło. Czego miałabym tam szukać? Wszystko, co było mi potrzebne było łatwo dostępne w ciągu dnia. Zakazane dziedziny magii nigdy mnie nie interesowały, zakazany owoc mnie nie kusił.
Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wymykać poza szkolny teren...
to nie przypominam sobie takiej sytuacji. Nigdy nie opuściłam terenu Hogwartu i błoni bez wyraźnego zezwolenia nauczycieli. Zazwyczaj miało to miejsce podczas wycieczek do Hogsmeade.
Współlokatorzy z dormitorium pamiętają...
pilną uczennicą, elegancką młodą kobietę i cichą, małomówną koleżankę. Nigdy nie przyprowadziłam chłopca do naszego dormitorium, nigdy nie urządzałam imprez, nie byłam głośna, raczej schodziłam innym z drogi. Wokół mnie zawsze panował ład i porządek. Pamiętają mnie też jako rannego ptaszka: wcześnie kładłam się spać i równie wcześnie wstawałam.

DOJRZAŁOŚĆ

Zająłam sięobowiązkami żony, matki i damy. Marzyłam o karierze śpiewaczki, lecz plany te nigdy nie zyskały aprobaty mojej rodziny. Miałam siedemnaście lat, gdy zaaranżowano zaręczyny z lordem Greengrass. Krótko po szkole, gdy zadebiutowałam w towarzystwie, pozwolono mi cieszyć się młodością nie więcej niż dwa lata. Później zostałam żoną, a w końcu i matką. Obowiązki lady pochłaniały mnie całkowicie. Robiłam to, czego ode mnie oczekiwano. Dopiero, kiedy nadeszła wojna, a rąk do pracy zaczęło brakować, właściwie wypuszczono mnie z domu, pozwolono na prowadzenie sierocińca i pomoc przy rannych.

Podczas moich codziennych obowiązków spotykam...
wiele trudności, które wiążą się z funkcjonowaniem sierocińca. Brakuje nam funduszy, opiekunów i nauczycieli. Muszę starać się o pozyskanie środków finansowych, zapasów żywności i ubrań. Brakuje nam opiekunów i często dyżury pełnię ja, przez co brakuje mi czasu dla moich własnych dzieci. Spotykam też rannych, gdy pomagam w lecznicy, a ich stan nierzadko lamie mi serce.
Odpoczywam...
przy muzyce, literaturze, sztuce. W melodii pianina i śpiewie odnajduję ukojenie. Uwielbiam grać, nie męczy mnie to, w połączeniu ze śpiewem sprawiają mi ogromną radość i odprężają. Podobnie jak i dobra powieść, w której zatonę tak, że zapominam o całym świecie. Odpoczywam też, gdy po prostu trzymam w ramionach swoją śpiącą córkę i słucham jej spokojnego oddechu.
Obracam się w towarzystwie...
teraz bardzo różnorodnym. Przed rozpoczęciem wojny tkwiłam w hermetycznym świecie magicznej arystokracji, a moje kontakty z czarodziejami i czarownicami innego urodzenia były nieco ograniczone, lecz dziś jest to środowisko bardzo różnorodne. Zakon Feniksa tworzą szlachetni ludzie, choć bez tytułów. W progi sierocińca przyjmujemy wszystkie dzieci. Nie pytam już nikogo o urodzenie, nazwisko i status krwi. To nie ma znaczenia.
Jeśli chodzi o moje poglądy...
to są one typowe dla każdego Longbottoma. Od maleńkości wpajano mi do głowy ideały o równości wszystkich czarodziejów i mugoli, o prawie i sprawiedliwości, o pomocy potrzebującym i konieczności obrony słabszych. W pełni zatem popieram działania Zakonu Feniksa oraz mojego wuja, Harolda Longbottoma, którego uznaję za jedynego właściwego Ministra Magii. Marzę o świecie, w którym czarodzieje i mugole są równi sobie, koegzystują w przyjaźni.
Mieszkam...
w posiadłości rodu Greengrass w Derby, przy Grove Street 12. Przeprowadziłam się tu z Blyth ponad dziesięć lat temu, w dniu mojego ślubu z Theodore Greengrassem; tu przyszły na świat nasze dzieci, więc po śmierci męża pozostałam przy nich i mam nadzieję, że się tu zestarzeję patrząc jak dorastają.
Podziwiam...
mojego wuja, Harolda Longbottoma, mojego ojca, Bernarda Longbottoma, naszych przodków, wielkich bohaterów, wielkiego Albusa Dumbledore'a oraz niesamowitą Bathildę Bagshot, lecz na równi z nimi wszystkich bohaterów Zakonu Feniksa, którzy bezinteresownie pomagają potrzebującym i nie pozwalają, aby świat pogrążył się w mroku. Podziwiam wszystkich członków organizacji, a w szczególności tych, którzy kładą na szali własne życie i zdrowie, stając naprzeciwko morderców i zbrodniarzy.
Budzę niechęć wśród...
konserwatywnej części magicznej socjety. Zawsze otwarcie sprzeciwiałam się ich nietolerancji i wrogości. Reagowałam, gdy w mojej obecności wyrażano pogardę dla niemagicznych i niżej urodzonych. Otwarcie i głośno głosiłam ideały Longbottomów, przekonując ich do większej otwartości, tolerancji i zrozumienia. To zawsze budziło niechęć do mojej osoby. Może też niektórzy uważają, że jestem zbyt sztywna i nie potrafię się bawić.
Sprawiam wrażenie...
zamkniętej w sobie. Potrafię (i niekiedy lubię) mówić dużo, gdy trzeba lub porwie mnie prywatna rozmowa, lecz nieczęsto wyjawiam swoje prawdziwe uczucia. Trzymam je raczej głęboko w sobie. Nie zdradzam swoich tajemnic, a ich mam kilka. Smutek duszę często w sobie, a światu prezentuję uprzejmy uśmiech.
Prowadzę się...
wzorowo. Zawsze unikałam skandali i dbałam o swoją reputację. Nigdy nie pozwoliłam sobie na większą wpadkę, bo nie czułam też takiej potrzeby. Byłam posłuszną córką, pilną uczennicą, a później posłuszna i dobrą żoną. Staram się być też dobrą matką. Po śmierci męża przez rok nosiłam żałobę, od tamtej pory poświęcam się prowadzeniu sierocińca.
Zwiedziłam...
kilka europejskich stolic i Nowy Jork. Dzięki bogactwom mojego rodu miałam możliwości, aby podczas szkolnych ferii i wakacji odwiedzić inne kraje podczas rodzinnych wycieczek. Największe wrażenie zrobił na mnie magiczny Rzym, Paryż i Nowy Jork. Niezwykle romantyczne miasta. Moje podróże ograniczały się jednak do muzeów, galerii sztuki, najbardziej znanych uliczek i teatrów oraz oper.

POGŁOSKI

W ciągu mojego życia mówiono o mnie różnie, nie zawsze prawdziwie, nie zawsze tak, jakbym chciał, niekiedy z podziwem, innym razem z powątpiewaniem.

Środowisko, w którym się obracam, uważa, że jestem...
opanowana i taktowna. Tli się we mnie wiele emocji, potrafię je jednak powściągnąć na tyle, by mnie nie kontrolowały (zazwyczaj). Myślę, że wiem co powiedzieć w danej sytuacji i nie wypowiadam nieprzemyślanych słów, dzięki czemu ludzie mają mnie za uprzejmą. Niektórzy mogą myśleć, że zbyt sztywno trzymam się zasad i dawnych obyczajów, są dla mnie jednak bardzo ważne.
Ludzie, którzy o mnie słyszeli, a z którymi nie rozmawiałem...
wiedzą, że zainicjowałam stworzenie Sierocińca im. Bathildy Bagshot i leży mi na sercu dobro dzieci porzuconych, osieroconych i zagubionych. Mogli też słyszeć, że pasjonuję się historią magii, a przed wojną często organizowałam wieczorki muzyczne, podczas których grałam na pianinie i śpiewałam.
W moim życiu pomawiano mnie o...
rozpacz z powodu zawartego małżeństwa. W dniu ślubu nie potrafiłam ukryć smutku, w pewnym momencie wybuchłam nawet płaczem, co wzbudziło plotki. Nazywano mnie najsmutniejszą panną młodą tego stulecia, lecz plotki w końcu się skończyły. Ja i mój mąż żyliśmy w przyjaźni.

DO WIADOMOŚCI MISTRZA GRY

Tę sekcję widzisz tylko Ty i Mistrz gry

Mistrzowi gry chciałbym przekazać, że...



patrząc w płomień kochanie
myślę - co też się stanie
z moim sercem miłości głodnym

a ty nie pozwól przecież
żebym umarła w świecie
który ciemny jest i chłodny

Irene Greengrass
Irene Greengrass
Zawód : dama, prowadzi sierociniec
Wiek : 31 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa

I aim to be lionhearted, but my hands still shake and my voice isn't quite loud enough.

OPCM : 5 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 8 +1
TRANSMUTACJA : 13 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t12485-irene-greengrass#384489 https://www.morsmordre.net/t12487-brigid#384530 https://www.morsmordre.net/t12512-irene-greengrass#385162 https://www.morsmordre.net/f105-derbyshire-derby-grove-street-12-siedziba-greengrassow https://www.morsmordre.net/t12488-skytka-bankowa-nr-2671#384531 https://www.morsmordre.net/t12489-irene-greengrass#384538
Irene Greengrass
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach