Wydarzenia


Ekipa forum
maj 1958 | W wielkim czarnym lesie
AutorWiadomość
maj 1958 | W wielkim czarnym lesie [odnośnik]24.10.24 17:26
Mijały kolejne tygodnie życia na północy, które coraz mocniej dawały młodej lady Black swe znaki. Rozprzężenie, tak najlepiej można było określi stan ducha czarownicy. Z dala od rodzinnych murów czuła się coraz mniej potrzebna coraz mniej akceptowalna a przez to dziwnie wolna. Potężne wielkowiekowe pęta tradycji, którymi osaczono ją we wczesnym dzieciństwie, traciły na znaczeniu. Pierwszy raz pojawiła się myśl, że w ogóle istnieją i pytanie o ich istotność. Apogeum nastało wraz z wygaśnięciem ostatnich ognisk święta Beltane. Nie godziła się ze swoim losem z taką gracją i opanowaniem, jak sama twierdziła. Miotała się od ściany do ściany, próbując znaleźć własne miejsce. Najlepszym tego dowodem było porzucenie wieloletnich przyzwyczajeń i swobodne używanie swojego daru. Całe Appleby widziało jak z sekundy na sekundę burza dotychczas czarnych włosów, mieni się tuzinem kolorów, jak zabawia dzieci zmieniając poszczególne części swojego ciała, tylko po to by usłyszeć ich radosnych śmiech. Niepokoju nie budziły te niewinne zabawy ale zmiana, jaką wieszczyły. Bunt w świecie arystokracji był czymś niemile widzianym, zwłaszcza u dziewczynek. Bunt w wieku prawie 25 lat mógł być oznaką jedynie obłędu. Tylko że poza tym wszystkim Veronica wciąż pozostawała miła i grzeczną duszyczką, której głównym celem, jak się wydawało było zadowalanie innych. Nikt nie mówił, że proces szukania własnego miejsca w złym i zniszczonym świecie będzie rzeczą łatwą. Los i rodzinne historie coś jej obiecali i żadne z nich nie dotrzymywało słowa.
Pomiędzy drzewami pojawiła się niska i nieco krępa postać nosząca co prawda nieco zniszczone ale wciąż wyraźnie kosztowne ubranie do jazdy konnej. Kaptur za dużego płaszcza zasłaniał oblicze intruza, który ośmielił się zakłócić spokój panujący w lesie. Wyraźnie nie wpadła na to, by pożyczyć ubrania od jednej ze służących. Sądziła, że drobna zmiany w wyglądzie wystarczą, by pozostać niezauważoną. Czy wiedziała, że przekroczyła granicę ziem należących do rodu Rowle? Nie, oczywiście, że nie. Najpewniej nie założyła, że to ma jakikolwiek znaczenie. W końcu nosiła nazwisko Black, nikt nie miał prawa jej tknąć. Otóż jest i buta tych rodzących się w złotych kołyskach. Po co więc były te całe przebieranki? Trochę na wszelki wypadek a trochę dlatego, że po prostu mogła i sam fakt sprawił jej obecnie wyjątkową przyjemność. Zresztą to, czego szukała, nie miało, żadnej wartości dla tych, którzy ledwie potrafili wymienić rodzaje drzew, które przecież otaczają ich od dnia ich narodzin. Mijały kolejne godzin, a ona wciąż błądziła wśród traw i krzewów, zwracając zdecydowanie zbyt małą uwagę na drobne rozdarcia i plamy z ziemi. Jest! W końcu znalazła. Wyciągnęła z kieszeni nożyk i po kilku minutach intensywnej pracy wsadziła niewielki pakunek za pazuchę. Gdy miała się podnieść w końcu zrozumiała, że jest obserwowana. Dreszcz odwadniający ciało czarownicy mówił jedno, uciekaj. Lecz ona, zamiast dopaść do swojego konia i gnać tyle sił ile miał w kopytach, zaczęła się przemieniać. Mimo skulonej postawy uważne oko było w stanie dostrzec jak sylwetka postaci smukleje, a za duże ubrania wydaje się nagle idealnie dopasowane, dodatkowo spod kaptura, który wciąż zakrywał twarz młodej lady, wypłynęła fala ciemnych włosów i opadła na klatkę piersiową. Veronica podniosła się ostrożnie, przeklinając w duchu własną głupotę. Który ze swoich dzisiejszych pomysłów uważała, za ten najgorszy jeszcze pozostanie kwestią do wyjaśnienia. Chwyciła uzdę wierzchowca, pogładziła czule jego pysk. - Nie jesteśmy tu mile widziani. - Szepnęła cicho i pociągnęła zwierzę w stronę linii drzew. Starała się zachować spokój, obawiając się przy tym, że gwałtowne ruchy mógłby wywołać pościg. Jeszcze tylko kilka kroków i otoczona przez gęsto rosnące gałęzie zniknie.
Veronica Black
Veronica Black
Zawód : n/d
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
I'm not that nice
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 10
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 9 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Metamorfomag

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12517-veronica-black https://www.morsmordre.net/t12520-willow#385461 https://www.morsmordre.net/f184-city-of-london-grimmauld-place-12
Re: maj 1958 | W wielkim czarnym lesie [odnośnik]26.10.24 23:28
Leonhard zwykł odbywać regularne przejażdżki po lasach okalających posiadłość i regularnie zapuszczał w leśne ostępy terenów łowieckich Delamere. Teraz nie było inaczej, przemierzał knieję na osiodłanym końskim grzbiecie trzymając w dłoniach wodze. Za najwygodniejszy do przejażdżek i polowań i konnych przejażdżek uważał strój myśliwski i tym razem go przywdział - kaftan i spodnie z ciemnobrązowej, dobrej jakości skóry, skórzane buty do jazdy konnej. Na jego plecach spoczywała czarodziejska kusza wraz z kompletem bełtów.
Podczas przemierzania kniei po okolicy niósł tętent podkutych kopyt kłusującego konia. Wśród gęstwiny dostrzegł rozedrgane plamy ciepła - umożliwiał mu noszony na serdecznym palcu prawej dłoni pierścień. Usiadł głębiej w siodle, dociążając koński zad i dociskając kolana do boków wierzchowca, równocześnie zablokował sztywno wodze nad kłębem konia. Zatrzymawszy karego ogiera, chwycił w jedną dłoń wodze. W pierwszej kolejności wysunął lewą, a następnie prawą stopę ze strzemion. Przed przełożeniem prawej nogi nad zadem konia, pochylił się w przód. Ześlizgnął się na ziemię przez opuszczenie ciała na lewą stronę wierzchowca. Delikatnie poklepał ogiera po boku szyi.
Powoli zmierzając w stronę majaczącej w ciemności sylwetki prowadził za sobą konia i dobył swojej różdżki z zamiarem rozświetlenia mroku. Kobieta, na którą padł promień światła z trzymanej w lewej dłoni różdżki, przywdziała kosztowne, choć nieco podniszczone szaty - wydało mu się to nietypową praktyką pośród arystokratów, dlatego stał się czujniejszy.
Zdaje się, że zabłądziłaś... pani. Tu nie jest bezpiecznie. — Zwrócił się do kobiety, stojącej nadal w świetle różdżki. Jeśli była arystokratką albo czystokrwistą czarownicą to będzie w stanie odpowiednio się zachować. Nawiedzone lasy wokół zamku Beeston nie należały do bezpiecznych miejsc. Nie brakowało też dzikich zwierząt. Pozostawał jeszcze on. Jeśli kobieta okaże się mugolaczką to bardzo szybko przekona się o tym, że to nie duchy ani zwierzęta stanowią dla niej zagrożenie. Wówczas będzie zdana na jego łaskę i nie ujdzie z życiem. Hospes, hostis.[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Leonhard Rowle dnia 28.10.24 15:31, w całości zmieniany 2 razy
Leonhard Rowle
Leonhard Rowle
Zawód : Spirytysta, wróżbita
Wiek : 39
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
So what if you can see the darkest side of me?
No one will ever change this animal I have become
OPCM : 10 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12505-leonhard-rowle#385039 https://www.morsmordre.net/t12514-skade#385250 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f361-cheshire-beeston-castle https://www.morsmordre.net/t12516-skrytka-bankowa-nr-2672 https://www.morsmordre.net/t12515-leonhard-rowle#385254
Re: maj 1958 | W wielkim czarnym lesie [odnośnik]27.10.24 16:49
Adrenalina buzująca w jej żyłach nie pozwalała się skupić. Świtało buchające nagle z różdżki nieznajomego spotęgowało jedynie chaos panujący w głowie młodej czarownicy. -Myśl!- Krzyczała na samą siebie. -Uspokój się! - Nie przestawała, wiedząc, że jedynie spokój wyciągnie ją z opresji, w której się znalazła. Znała ten głos, ledwie przewijał się w jej pamięci, ale z całą pewnością go znalazła. Pospiesznie szukała odpowiedniego wspomnienia, by wydobyć z niego pasujące imię. Za nim jednak do tego doszło, dotarło do niej w końcu gdzie się znajduję. - Rowleowie…- Szepnął cichy głos. Jeden ten dźwięk wystarczył, aby niewidzialna obręcz zacisnęła się wokół serca młodej kobiety. Jeśli istniał wśród arystokratów ród, którym można było straszyć niegrzeczne dzieci byli to z pewnością oni. Już we wczesnym dzieciństwie Veronica starała się unikać potomków tej rodziny, dziękując oczywiście wszystkim znanym jej bóstwom za to, że nie było ich w jej najbliższym kręgu. W tym miejscu należy przypomnieć, że Blackowie to ród, który bez oporów można nazwać typowo miejskim. Nic więc dziwnego, że Rowlowie ze swoimi tajemnicami, duchami i niepodważalnym zamiłowaniem do przemocy mogli budzić niepokój w kimś takim jak Veronica. Mówi się o tym, że nie można bać się potworów, należy je zmusić by to one bały się ciebie. Nikt jednak kto pozostawał przy zdrowych zmysłach nie mógłby założyć, że lady Black byłaby w stanie wzbudzić lęk choćby w najmniejszym stworzeniu. Nie, tylko spokój mógł ją uratować. Jak zawsze zresztą.
Ostrożnie dotknęła nadgarstka mężczyzny i odsunęła od siebie jego różdżkę, wciąż nie mogąc się przyzwyczaić do jasnego światła. W końcu zsunęła kaptur z głowy. Wyglądała na dość opanowaną i spokojną. Tak, jej serce w końcu zwolniło, pozwalając na wstrzymanie gonitwy myśli.- Leonhard Rowle-. W końcu dostała tak potrzebną odpowiedź. Co o nim wiedziała? Niewiele, spora różnica wiekowa powodowała, że ich ścieżki rzadko się przecinały. Milczała przez dłuższą chwilę, bez zawstydzenia przyglądając się jego twarzy. Próbowała dojść do tego co też chciałby od niej usłyszeć. Przede wszystkim czy to, co powie miało jakieś znaczenie. Intuicja podpowiadała jej, że lord zapomni o tym spotkaniu jak tylko zniknie mu z oczy, bardzo możliwe przecież, że nawet nie pamiętał jak się nazywała. - Wybacz to wtargnięcie bez zapowiedzi i odrywanie cię lordzie Rowle od przejażdżki. - Odezwała się w końcu. Jak zwykle uprzejma i grzeczna. - Wszystko wskazuje na to, że moje umiejętności w zakresie geografii i topografii wymagają doszlifowania. - Spuściła pokornie wzrok. Tak, w takiej sytuacji najlepiej jest się postawić w roli mało rozgarniętej trzpiotki, chociaż jakaś część osobowości Veronici właśnie tupała nogą z oburzenia. Przecież dobrze wiedziała gdzie jest, nie wiedziała tylko, że to ziemia lordów Cheshire. - Są gorsze rzeczy na tym świecie niż duchy i dzikie zwierzęta. - Dodała nieco zbyt pewnie, za co od razu skarciła się w duchu. - Jednak będę wdzięczna za eskortę do granicy lasu. - Należało delikatnie się uśmiechnąć więc to zrobiła. Ostatnią rzeczą, jakiej w tej chwili pragnęła to wspólna przejażdżka, ale taki scenariusz narzucały im społeczne zasady, więc niech im się stanie zadość.
Veronica Black
Veronica Black
Zawód : n/d
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
I'm not that nice
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 10
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 9 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Metamorfomag

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12517-veronica-black https://www.morsmordre.net/t12520-willow#385461 https://www.morsmordre.net/f184-city-of-london-grimmauld-place-12
Re: maj 1958 | W wielkim czarnym lesie [odnośnik]28.10.24 15:31
Rowle'ów z Blackami łączyły wieloletnie i zażyłe stosunki. Rzecz jasna, pozytywne. Oba te rody przejawiały radykalny, wrogi stosunek do mugoli. Jedynie różniło ich podejście do przetaczającej się przez kraj wojny - po śmierci Alpharda Blacka, pozostali członkowie tego rodu pozostawali bezczynni wobec tego konfliktu. Oczywiście, tych różnic było więcej, jednak one pozostawały oczywiste i powszechnie znane. A że zazdrośnie strzegli swoich tajemnic? Któż tego nie robił - nawet ci, którzy pozornie nie mieli nic do ukrycia, byli po prostu kłamcami. Leonhard nie stronił od posługiwania się kłamstwem, jednocześnie brzydząc się tymi, którzy próbowali go okłamać. Nie brzydził się za to przemocą.
Pochylił nieznacznie głowę, tak by spojrzeć na kobiecą dłoń dotykającego jego nadgarstka i w ten sposób nieznacznie odsuwając trzymaną przez niego różdżkę. To mógł być przejaw odwagi albo głupoty ze strony kobiety - taka poufałość mogła stać się podstawą do zaatakowania jej, czego gorzko pożałowałaby. To mogłoby pogorszyć przyjazne stosunki między ich rodzinami, jednak ktokolwiek zapuszcza się w te lasy, czyni to na własną odpowiedzialność.
Po zsunięciu z głowy kaptura jego oczom ukazała się lady Black. Gdyby otrzymali zawczasu wiadomość, że lady Black zapragnęła przeprawić się przez lasy okalające ich posiadłość to zapewniliby jej eskortę do bram zamku, jeśli tam właśnie zmierzałaby. W słabym świetle skierowanej na leśną ściółkę różdżki wnikliwie przyglądał się czarownicy, która wciąż pozostawała piękną kobietą, z tego co wiedział - niezamężną. Było to niespotykane w socjecie.
Zarówno ty, jak i twój ród jesteście mile widziani w tych stronach, jednak docenilibyśmy uprzednią zapowiedź przybycia. Zapewnilibyśmy tobie eskortę. — Przyswoił sobie słowa wypowiedziane przez tę kobietę, zwracając się do niej ze spokojem i należnym jej z racji szlachetnego urodzenia szacunkiem.
Co cię tutaj sprowadza, pani? — Zadał Veronice istotne pytanie, doskonale zdając sobie sprawę, że znajduje bardzo daleko od rodowej posiadłości i ziem pozostających pod kontrolą rodu Black. Mógłby przyjąć za pewnik to, że zabłądziła i faktycznie to zrzucić na karb na ograniczoną znajomość geografii i topografii - z zasady to nie była wiedza niezbędna kobietom.
Spotkała cię, pani, jakaś nieprzyjemność ze strony mugoli? — Zapytał nieznacznie przechylając głowę w wyrazie zastanowienia. Poza niemagicznymi i magicznymi stworzeniami te lasy upodobały sobie wszelkie straszydła i zjawy. Z tymi istotami potrafił sobie poradzić, tak samo jak pozostali Rowle'owie. Tak samo było z mugolami i mugolakami, których traktował jak podludzi i nie stronił wobec stosowania brutalnej przemocy względem nich.
Jestem zobowiązany do tego, aby zapewnić ci bezpieczną przeprawę przez ten las, lady. — Zapewnił ją z delikatnym uśmiechem. Postanowił poczekać jeszcze parę chwil, gdyż mogło okazać się, że będzie potrzebować pomocy w dosiadaniu swojego wierzchowca. Odrywając go od przejażdżki zobowiązała się do dotrzymania mu towarzystwa.


When they turn down the lights
I hear my battle symphony
All the world in front of me
If my armor breaks
I'll fuse it back together
Leonhard Rowle
Leonhard Rowle
Zawód : Spirytysta, wróżbita
Wiek : 39
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
So what if you can see the darkest side of me?
No one will ever change this animal I have become
OPCM : 10 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12505-leonhard-rowle#385039 https://www.morsmordre.net/t12514-skade#385250 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f361-cheshire-beeston-castle https://www.morsmordre.net/t12516-skrytka-bankowa-nr-2672 https://www.morsmordre.net/t12515-leonhard-rowle#385254
Re: maj 1958 | W wielkim czarnym lesie [odnośnik]28.10.24 20:55
Czy był sens mówić o tym, że eskorta tylko by przeszkadzała? Mało tego, jeden źle postawiony krok i cel całej tej eskapady przepadłby bezpowrotnie. Jak zareagowałby na jej słowa o tym, że byłaby w stanie sama o siebie zadbać? Veronica była nauczona przyjmować największą nawet zniewagę z uprzejmym uśmiech, wszystko jednak miało swoje granice. Dostrzegła oczywistą przyganę w jego słowach. Tyle wystarczyło. - Lord Pollux zawsze cenił sobie przyjaźń Lorda Salazara- Dobrze znana i utarta formułka, która miała zadowolić każdą ze stron. Tyle że potem padło pytanie, którego się obawiała? Kłamać? Mogłaby, tyle że jej bronią od zawsze nie były słowa, znacznie lepiej radziła sobie z ciszą. Czy lord Rowle był wstanie zrozumieć jej pobudki? Czy to miało znaczenie? Niestety ogromne. Ruchem ręki wskazała sporę kępę trwa przy którym jeszcze przed porami chwilami klęczała. - Ktoś włożył bardzo dużo pracy w zamaskowanie wycinki. Jeśli mam rację to jeszcze nie tak dawano stało tu drzewo wiggenowe- Sięgnęła za pazuchę wyciągając z niej płachtę białego materiału. Delikatność i ostrożność widoczna w każdym ruchu, wskazywały na to jak wielką wagę ma dla niej pakunek. Odsłoniła jego zawartość, którą okazała się niewielka gałązka z kiścią malutkich kuleczek. - Ostatnio raz widziałam coś podobnego na ziemiach Ollivanderów.- W innym życiu. To zdanie niemal same cisnęło się na usta. – Wielu badaczy twierdzi, że tylko tam można je znaleźć - Zawinęła gałązkę i schowała ją na miejsce dając jasno do zrozumienia, że nie ma zamiaru się z nią rozstawać. - Gdyby udało mi się wyhodować własne byłoby to…- Sama myśl o tym sprawiała, że w ciemnych oczach pojawiły się ogniki świadczące o ekscytacji. Zniknęły jednak zbyt szybko. To nie był czas ani miejsce, by dać ponieść się fantazją. - Wybacz, nie oczekiwałeś wykładu. Ambicja lordzie Rowle. Powiedzmy, że sprowadziła mnie tu ambicja. Czasem każdy z nas ulega jej podszeptom.- W jej słowach, w jej uśmiechu było coś czego sama Veronica nie była w stanie zrozumieć. Mieszanka bezpretensjonalności i zadziorności. Ze wszystkich możliwych ścieżek postanowiła wybrać właśnie tą. Dlaczego? A dlaczego nie, skoro to wszystko nie miało żadnego znaczenia. Odwróciła się w stronę swojego wierzchowca mając zamiar na niego wsiąść. Jednak gdy padło pytanie o mugoli znieruchomiała na chwilę i odwróciła twarz w jego stronę. - Miałam na myśli ludzi lordzie Rowle - kącik jej ust uniósł się nieznacznie w geście, który ciężko było jednoznacznie zinterpretować. Tak jak wszyscy, tak i Veronica cierpiała przez wojnę. Tak jak wszyscy Blackowie była wychowana mając w pogardzie mugoli i tak naprawdę wszystkich mieszańców. Prawda jest jednak taka, że ci pierwsi nigdy tak właściwie nie pojawiali się w jej życiu. Oczywiście, że majaczyli gdzieś na horyzoncie jednak magia złotej klatki nie pozwalała na zbrukanie delikatnych płatków czarnej róży. Wsiadła na wierzchowca korzystając z jego wsparcia. Nie musiała tego robić, może nawet lepiej byłoby, gdyby zachowała tę odrobinę niezależności. Z drugiej strony w świat tego oczekiwał, nawet jeśli w tym akurat momencie patrzył w inną stronę. - Jestem wdzięczna - Odpowiedziała w końcu i odwzajemniła jego uśmiech.
Veronica Black
Veronica Black
Zawód : n/d
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
I'm not that nice
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 10
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 9 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Metamorfomag

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12517-veronica-black https://www.morsmordre.net/t12520-willow#385461 https://www.morsmordre.net/f184-city-of-london-grimmauld-place-12
Re: maj 1958 | W wielkim czarnym lesie [odnośnik]05.11.24 21:13
Gościnność Rowle'ów kończyła się tam, gdzie zaczynało się niepożądane wtargnięcie. Hospes, hostis. Dla jednych zapuszczenie się na ich ziemie oznaczało wyłącznie śmierć, dla innych jak chociażby szlachetnie urodzonych dam eskortę do granic przylegających do zamku Beeston terenów.
Nestor darzy poważaniem lorda Blacka. — Leonhard zdecydował się odpowiedzieć w podobnym tonie, zważywszy na zażyłe stosunki pomiędzy ich rodami. Spojrzał we wskazanym przez kobietę, oświetlając różdżką tamto miejsce, dostrzegając tę właśnie kępę trawy, która świadczyła o całkiem udanej próbie zamaskowania wycinki drzewa wiggenowego. Samo wycięcie jakiegokolwiek drzewa nie było dla niego istotne, w przeciwieństwie do naruszenia granic należących do jego rodu ziem. Jego spojrzenie o barwie mroźnego błękitu zyskało na twardości. Jakikolwiek czarodziej, który zapuścił się na te ziemie, już samą swoją decyzją popełnił poważny błąd. Wycinki drzew nie stawiał na równi z kłusownictwem, dokonywanym na rodowych włościach.
To świadczy o tym, że dokonał tego czarodziej lub czarodzieje. — Stwierdził jedynie, nie zamierzając wtajemniczać lady Black w swoje plany względem intruzów, jeśli tylko uda mi się ich złapać.
Pani, udałaś się na ziemię Oliivanderów? — Zadając kobiecie to pytanie, spojrzał na nią spod uniesionych brwi. Zapuszczenie się na ziemie wrogiego im rodu nie było rozsądne, zwłaszcza dla kobiety. Ollivanderowie byli rodem o pozytywnym stosunku do mugoli, szlam i zdrajców krwi po tym jak porzucili swoją neutralność. W jego oczach to nie było rozsądne zachowanie. Nie starał się udawać odczuwanej przez jego towarzyszkę ekscytacji w kwestii hodowania roślin, kiedy jego żywiołem było polowanie.
Dobrze rozumiem ambicję. — Jako człowiek ambitny, o niezmierzonych apetytach i żądny krwi, naprawdę rozumiał ambicję i wiedział doskonale, czego pragnął. Większości kobiet nie posądzał o ambicję, zważywszy na powinności szlachetnie urodzonych kobiet i to jak zostały wychowane. Wyróżniająca się na tle wszystkich lady kobieta mogła przykuć jego uwagę, wzbudzić w nim zainteresowanie, wykraczające poza jego dotychczasowy stosunek do kobiet. Tego elementem było wzbudzenie w nim pożądania i potrzeby posiadania.
W takim razie... doświadczyłaś krzywd ze strony ludzi? — Pytanie, na które tak naprawdę nie wymagał odpowiedzi. Nie wydawało mu się to istotne. Leonhard dzielił wszystkich mieszkańców tej planety na mugoli i czarodziejów, z których wyróżniał mugolaków, zdrajców krwi i tych czystokrwistych oraz ich, w których żyłach płynęła błękitna krew. Mugole, mugolaki i zdrajcy krwi byli dla niego wyłącznie podludźmi. Idąc tym tokiem rozumowania powinien wziąć pod uwagę czarodziejów.
Jedźmy już. — Powiedział jedynie po tym jak samemu dosiadł swojego wierzchowca, nakazując mu pociągnięciem wodzy ruszyć. Prowadził ich w stronę znajdującego się w tym lesie jeziora.


When they turn down the lights
I hear my battle symphony
All the world in front of me
If my armor breaks
I'll fuse it back together
Leonhard Rowle
Leonhard Rowle
Zawód : Spirytysta, wróżbita
Wiek : 39
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
So what if you can see the darkest side of me?
No one will ever change this animal I have become
OPCM : 10 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12505-leonhard-rowle#385039 https://www.morsmordre.net/t12514-skade#385250 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f361-cheshire-beeston-castle https://www.morsmordre.net/t12516-skrytka-bankowa-nr-2672 https://www.morsmordre.net/t12515-leonhard-rowle#385254
maj 1958 | W wielkim czarnym lesie
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach