Wydarzenia


Ekipa forum
Kamienice mieszkalne
AutorWiadomość
Kamienice mieszkalne [odnośnik]07.09.15 23:16
First topic message reminder :

Kamienice mieszkalne

Kamienice mieszkalne piętrzące się wzdłuż odłogi ulicy Pokątnej, niezwykle malownicze, posiadające swój magiczny urok. Dzięki doskonałej lokalizacji mieszkania do wynajęcia są niewielkie, ale przy tym stosunkowo drogie - każdy chce rezydować jak najbliżej najruchliwszej magicznej ulicy. O poranku i w godzinach powrotu z pracy widać tutaj większą ilość czarodziejów i czarownic powracających do domów; w pozostałe godziny jest tutaj spokojniej, tylko czasami można natknąć się na dzieci bawiące się różdżkami z patyków.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
kamienice mieszkalne - Kamienice mieszkalne - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]15.12.15 15:14
Vincent nie zwracał uwagi na przypadkowych ludzi. Nie analizował ich twarzy i ubioru. Gdyby zauważył kogoś znajomego, od razu skupiłby na nim wszystkie swoje myśli. Zastanowiłby się również nad kimś charakterystycznym, szczególnie, jeśli byłaby to piękna kobieta. Tajemniczy nieznajomy zdecydowanie nie należał do żadnego z typów ludzi, którymi Vincent zaprzątałby sobie głowę. Był po prostu zwykłym przechodniem, elementem miejskiego krajobrazu, nikim. Kto by pomyślał, że właśnie ten nikt zechce nagle zaczepić zupełnie obcego mężczyznę? Na pewno nie Vincent. On zwyczajnie się tego nie spodziewał i był wielce zdziwiony całą sytuacją. Nie mógł tak po prostu przejść obojętnie. Może nie chciał się przyznać do tego nawet przed samym sobą, ale w głębi serca czuł zainteresowanie. W końcu nikt ot tak nie zaczepia obcych ludzi. Ten śmiały człowieczek musiał mieć jakiś powód. Kruegera zastanawiało, czy ma on dobre czy złe intencje. Wolał ostrożnie zbadać sytuację niż od razu popaść w skrajność jak to często zwykł robić.
Nieznajomy był najwyraźniej w doskonałym humorze. Tak jakby spotkanie Vincenta było dla niego nie lada gratką. To jeszcze bardziej wytrąciło go z równowagi. Czyżby był to jednak ktoś znajomy? Dlaczego nie mógł odnaleźć go w pamięci? Miał nadzieję, że nie jest to nikt, kogo powinien pamiętać. Byłoby głupio znaleźć się w podobnej sytuacji. Właśnie w tej chwili nieznajomy oznajmił, że jest fanem Vincenta. Czyżby mnie z kimś pomylił?
- Moim fanem? - Ta informacja naprawdę go rozbawiła. Wyobraził sobie, że ktoś naprawdę może go za coś podziwiać, uważać za idola, autorytet. Powstrzymał się od ataku śmiechu i tylko zaśmiał się pod nosem. - Ciekawe... Nie miałem pojęcia, że mam fana. - Nadal uważam, że coś kręcisz, gościu. Ja i mój fan - tego jeszcze nie było!
Nie mógł się doczekać rozwiązania zagadki. Kim był ten facet i czego chciał? To było dość niepokojące, ale z drugiej strony rzekomy fan był wyraźnie podekscytowany tym przypadkowym spotkaniem. Może w innych okolicznościach Vincent by go wyśmiał, ale sam miał dobry humor i nabrał ochoty na obserwowanie, jak ta sytuacja się rozwinie. Do czego go to zaprowadzi? Postanowił cierpliwie poczekać na wyjaśnienie i nie dać się ponieść emocjom. Póki co nie miał zamiaru przyjmować żadnego stanowiska. Chciał się najpierw dowiedzieć o co chodzi.
Vincent Krueger
Vincent Krueger
Zawód : bezrobotny
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Oh, wie schade, oh, wie schade
Nur noch Trockenbrot und keine Schokolade
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 MEOW
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1611-vincent-krueger http://morsmordre.forumpolish.com/t1664-roxanne#17012 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f174-long-acre-14-8 http://morsmordre.forumpolish.com/t1676-wspominki-vincenta#17422
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]16.12.15 20:01
Kto powinien być bardziej zdziwiony? Ja czy on? Prawdę mówiąc, nie mam już pojęcia. Bawi mnie groteskowość własnej roli, którą przybieram bez większych ogródek - bo w końcu nie mam na co narzekać. Wchodzę w skórę zwyczajnego, prostego chłopaka, który ze szczerego serca pragnie mu coś powiedzieć. Ludzie z natury są próżni i lubią być podziwiani, dlatego niespecjalnie obawiam się z jego strony odrzucenia. A nawet, jeśli ono nastąpi - prędzej czy później znajdę sobie kogoś innego. Tutaj jednak sprawa może być interesująca, dlatego postanowiłem się w nią odrobinę bardziej zaangażować. Najpierw zaufanie, rzecz jasna. Zaufanie zawsze jest podstawą, nawet jeśli jest szyte fałszywymi nićmi. Nie mam ochoty się z nim przecież zaprzyjaźniać, gdybym kiedyś mówił podobne rzeczy, bez słowa wyślijcie mnie na terapię w Mungu. Mam jednak plan... A raczej jego zarodek. Może uda mi się stać jego wiernym towarzyszem, kto wie? Na sam początek, wróży to całkiem interesującą przyszłość. Przynajmniej z mojej strony, bo nie obchodzą mnie zbytnio jego uczucia. Nie obchodzi mnie również, że prawdopodobnie teraz kpi wewnętrznie z mojej osoby. Ale się napatoczył!, prawda? W normalnych warunkach odpowiedziałbym mu gromkim śmiechem, ale tutaj muszę się stosować do wyznaczonych standardów. Z tego powodu utkwiłem w nim swoje spojrzenie, ani na moment nie spuszczając wzroku - z dziwną śmiałością, lecz zachowaną w odpowiednim dystansie. Śmiech, choć urwany, zostaje przeze mnie wychwycony i odczytany jako możliwą aprobatę. No dalej, będzie coś z tego czy nie? Moje serce bije szybciej, ale nie jest to spowodowane strachem. Gdzieżby znowu, przecież akurat ja jestem u siebie. Po prostu emocjonuje mnie, czy połknie haczyk i zostawi mi na przyszłość pole do działania. Oby. Byłbym bardzo zadowolony, gdyby mi się udało.
- Teraz pan wie - pokiwałem głową, jakby chcąc potwierdzić, że moje słowa nie zostały wypowiedziane ot tak, dla samego powiedzenia. To w końcu najprawdziwsza prawda! Przynajmniej... niech on tak uważa. - Pracuję dorywczo, ale na Merlina, nie chciałem pana śledzić! - odrobina wyjaśnienia jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Chcę brzmieć bardziej autentycznie i poruszam otwartymi dłońmi, w końcu chcę wyglądać naturalnie. - Po prostu uważam, że odznacza się pan niesamowitym talentem. I ja... - urwałem. Należy pamiętać, że niedopowiedzenia są również dobrym posunięciem.
No, jak myślisz, drobi panie, jaki masz talent? Bo według mnie, to raczej niezbyt się nim odznaczasz, ale może się mylę? Będę jednak kłamał jak z nut, tylko w celu jeszcze większego zagmatwania. Jeśli odwrócisz się i pójdziesz, przed zaśnięciem i tak o mnie zapomnisz. Ale jeśli postanowisz zagrać na moich warunkach, może wyjść z tego całkiem ciekawa znajomość.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]17.12.15 19:17
Dzień był zwyczajny i nagle napatoczył się ten człowiek. Czy to w ogóle możliwe, żeby ktokolwiek podziwiał Vincenta? Jeszcze niedawno odpowiedź była prosta - nie. Teraz jednak zaczął się nad tym głęboko zastanawiać. Oczywiste było to, że w całej tej sprawie MUSI być jakiś haczyk. Nieznajomy zdawał się jednak naprawdę szczerze cieszyć z tego spotkania. Pewne było jedno - istniało coś, o czym wiedział, choć Vincent nie zdawał sobie sprawy, że ktoś taki może to wiedzieć. To czyli co? Tego właśnie Krueger miał zamiar się dowiedzieć.
Młodszy mężczyzna był podekscytowany sytuacją, w której się znalazł, starszy zaś podchodził do tego z dużym dystansem. W końcu jednak zadał sobie pytanie: Czy on ze mnie kpi?. Czy był on tylko niepozornie wyglądającym dorosłym człowiekiem o usposobieniu dzieciaka? Vincentowi nie spodobało się to, że nieznajomy próbuje bawić się jego osobą. O ile właśnie tak było, a tego nie mógł być pewien. Niczego nie mógł być pewien. Za dużo było możliwych wariantów, a także zdecydowanie zbyt wiele niewiadomych. Postanowił zbadać sytuację i przechytrzyć tego człowieczka.
- Pracuje pan dorywczo gdzie? W wywiadzie? - znowu się zaśmiał. - O co panu chodzi?
To było trochę nie w porządku, że Vincent zwracał się do niego tak lekceważąco. Był to jednak sposób na to, żeby zachować dystans i ewentualnie wycofać się z tej dziwnej rozmowy. Gdyby dał sobą sterować, gdyby był milszy, mogłoby się nagle okazać, że to tylko głupi żart i to on wyszedłby na idiotę.
- Talentem? - było to pytanie twierdzące, a raczej twierdzenie pytające, bo z jednej strony Vincent talentu jako takiego nie miał, przynajmniej tak twierdził, więc się zdziwił, lecz z drugiej strony świadomość, że ten jego talent jest niesamowity i ktoś to zauważył, była naprawdę kusząca. Podobno każdy ma jakiś dar, jakąś zdolność. Może Vincent nie potrafił ładnie śpiewać, nie był wybitnym alchemikiem, ale na pewno było coś, co szło mu bardzo dobrze. Jakby się tak nad tym zastanowić, można by znaleźć trochę takich rzeczy. Nawet jeśli nie był w czymś najlepszy, to przynajmniej świetny. Tylko o co dokładnie chodziło temu człowiekowi? O którym ze wszystkich talentów Vincenta mówił? - To znaczy, chyba nie dziwi pana moje zmieszanie. Po prostu nie za bardzo rozumiem w czym rzecz. Tak nagle mnie pan zaczepił na ulicy...
Krueger był gotowy na różne zwroty akcji. Cierpliwie czekał na ruch swojego rozmówcy. Jakie masz zamiary? Bawiła go cała ta sytuacja i nawet jeśli ten człowiek miał go zaraz wyśmiać, nie obchodziło go to, bo on nie dał się wciągnąć w jego gierki i nadal podchodził do sprawy sceptycznie.
Vincent Krueger
Vincent Krueger
Zawód : bezrobotny
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Oh, wie schade, oh, wie schade
Nur noch Trockenbrot und keine Schokolade
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 MEOW
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1611-vincent-krueger http://morsmordre.forumpolish.com/t1664-roxanne#17012 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f174-long-acre-14-8 http://morsmordre.forumpolish.com/t1676-wspominki-vincenta#17422
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]19.12.15 22:50
Jeszcze nie to. Jeszcze jestem zbyt daleko, nie mogę osiągnąć celu, który zdaje się powoli wymykać. Czy ucieknie mi sprzed oczu, zanim zdołam podjąć się konkretnych działań? Nie chciałbym, aby tak się wydarzyło. Mam ochotę zastygnąć w bezruchu, zatrzymać czas, by poświęcić chwilę dłużej na ułożenie planu. Wszystko rozegrałem spontanicznie, wprawiając nieznajomego w zdziwienie (co było zjawiskiem zupełnie przeze mnie rozumianym) i może... Podejrzliwość? Szczerze mówiąc, zaskoczył mnie on. Kiedy po raz pierwszy zmierzyłem go wzrokiem, uznałem, że jest głupi, pusty i próżny jak większość społeczeństwa. W moich planach nawet nie zastanawiał się nad znaczeniem komplementu, dając się ponieść pysze i z uśmiechem na ustach słuchać osoby, która gra przed nim rolę sługi uniżonego. W końcu byłem jego fanem. Ten jednak kręcił, zastanawiał się, nie chciał połknąć haczyka tak łatwo, jak zdołałem zakładać. Cóż. Wygląda na to, że muszę się postarać bardziej, by wzbudzić jego zaufanie. Z drugiej strony nie odrzucił (jeszcze) mojej propozycji i tak długo, jak stoimy naprzeciw siebie, szanse na odniesione zwycięstwo nie zostają niweczone. Nie, jeśli myślicie, że zamierzam się poddawać, jesteście w jednym z możliwie najgorszych błędów. Moi drodzy, ja dopiero się rozkręcam. Mam cały arsenał podręcznych słówek i zachowań, których nie zawaham się przeciw (?) niemu wykorzystać.
- Chciałbym, proszę pana, bo tam podobno nieźle płacą. - Zacząłem kiwać głową, jakbym za niedługo miał również dołączyć do tego resztę ciała, chybocząc w tak zwanej chorobie sierocej. Jakbym chciał sam siebie potwierdzić; przyznałem cały fakt gorzko, w końcu teraz nie grzeszę zbyt dużą ilością pieniędzy. - Ale pomagam w lokalach. Przynieś, podaj, pozamiataj - wyliczyłem. Mógł odebrać to jako narzekanie, choć padło raczej w charakterze zwykłego oznajmienia. - Kręcę się i czasem przypatruję ludziom.
W tym nie kłamałem. Dobry ze mnie obserwator. Jak wielokrotnie wspominałem, mam nosa do interesów. Mój szósty zmysł teraz aż świruje, bo uważam, że naprawdę warto by było przeciągnąć tego człowieka na swoją stronę. Reszty planów nie ujawnię, poza tym, nie lubię zbyt bardzo wybiegać do przodu. Wtedy łatwo zapomnieć, na jakim się stoi gruncie.
- Tak, talentem. - Znowu przytakuję na jego słowa. - Eeech, proszę wybaczyć mi spontaniczność, po prostu  chciałem pana poznać. Ja nie miałem złych intencji... - Zmieszałem się odrobinę, drapiąc się przez chwilę po głowie. Wycofałem się, nieco przestraszony; jakby właśnie teraz dotarł do mnie sens wykonanego czynu. A czyn ten został podjęty pod wpływem zupełnego impulsu, niech nawet nie próbuje inaczej myśleć. Dopiero po chwili ośmieliłem się i zdecydowałem się kontynuować: - Nie ma pan tego za złe? Bo ja tak naprawdę przychodzę również z pewną prośbą. - Krok w tył, przecież nikt nikogo nie trzyma. Ale chyba mi nie odmówisz? Cóż, nie chciałbym, aby tak było.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]20.12.15 14:41
Człowiek, który jeszcze chwilę temu zdawał się być jedną wielką mroczną zagadką, z każdym słowem odsłaniał się coraz bardziej, przekonując Vincenta swoim zachowaniem do uznania go za zwykłego, prostolinijnego młodzieńca. Jak to mówią - pozory mylą. Krueger nie raz na własnej skórze doświadczył prawdziwości tego powiedzenia. Czy tym razem także się pomylił, posądzając mężczyznę o złośliwość? W końcu komu by się chciało ciągnąć rozmowę tak długo jedynie w celu późniejszego wyśmiania swojej ofiary? Vincent starał się wyglądać na zupełnie niezainteresowanego ofertą rozmówcy. W rzeczywistości głęboko się zastanawiał, czego ten człowiek od niego chce i dlaczego twierdzi, że jest jego fanem. Tylko tyle. Chciał się po prostu dowiedzieć. Tak z czystej ciekawości.
- Pewnie tak, ale też równie dużo wymagają - odparł leniwym głosem znawcy - zdecydowanie za dużo. - Młodzieniec kiwał głową jak najęty, użalając się nad swoim marnym losem, a Vincent obserwował. Obserwował z dystansem.
- Kręci się pan i przypatruje ludziom? Ha! To zupełnie tak jak ja! - Nie do końca wiedział, dlaczego to go aż tak rozbawiło. Może mężczyźni mieli ze sobą więcej wspólnego niż by się mogło wydawać?
Coraz mniej nieznajomy człowiek coraz bardziej odsłaniał się przed Vincentem. Sprawa powoli się wyjaśniała. Może niedługo wszystko stanie się oczywiste? Najwyraźniej takie cedzenie słów leżało w naturze jego rozmówcy. On tylko sprawiał wrażenie tajemniczego, pewnie zupełnie nieświadomie. Tak samo jak Daniel, który chyba nie miał na celu nękania wuja swoim wzrokiem. Mężczyzna zaczął się tłumaczyć przed Vincentem, który może odstraszyłby go swoim zachowaniem, gdyby nie determinacja będąca skutkiem zebrania się na odwagę i podejście do swojego idola. Można by rzec, że Kruegerowi zrobiło się trochę żal młodzieńca, który po porostu chciał go poznać i pewnie głupio mu się zrobiło, gdy uświadomił sobie śmieszność sytuacji, którą sam wywołał. Vincent nie miał zamiaru sprawiać, żeby ktoś czuł się przez niego źle. Przez niego... może nie bezpośrednio, ale na pewno reakcja starszego mężczyzny wprawiła młodszego w zakłopotanie.
- Jak to mówią - kto pyta nie błądzi - odparł tonem mniej zniechęcającym - Słucham. Może w końcu dowiem się o co panu chodzi.
Vincent Krueger
Vincent Krueger
Zawód : bezrobotny
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Oh, wie schade, oh, wie schade
Nur noch Trockenbrot und keine Schokolade
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 MEOW
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1611-vincent-krueger http://morsmordre.forumpolish.com/t1664-roxanne#17012 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f174-long-acre-14-8 http://morsmordre.forumpolish.com/t1676-wspominki-vincenta#17422
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]20.12.15 20:37
Waham się. Nie potrafię ocenić swojej sytuacji. Przez moment w moim umyśle panuje całkowita ciemność i nie jestem w  stanie odróżnić kształtów chodzących po głowie myśli. Są nieznane, nieodgadnione, podobnie jak ciążąca nad nami przyszłość. Czas nieustannie upływa i sam już nie wiem, czy jestem bliżej zwycięstwa czy może jednak zwracam się ku porażce. Wolałbym pierwszą opcję, ale... Nie umiem jej zagwarantować. Mężczyzna jest zdystansowany. Cały czas prezentuje się jak zagadka, nie mogę z niego czytać jak z otwartej księgi. Choć z góry uważam go za głupszego od siebie, tym razem sam zawiodłem. Pewność siebie zachwiała moją równowagę na płaszczyźnie pozornie zwyczajnej pogawędki, ale, jak podkreślałem, nie mam zamiaru się poddawać. Teraz już na nowo odżyłem, nabierając nowych doświadczeń. Niech mu będzie. Stanę się bardziej ostrożny, choć jednocześnie nie będę rezygnować z roztaczanej wokół wizji prostego człowieka. Taki jestem. Niech mnie takim zapamięta, niech myśli, że nie ma do czynienia z nikim szczególnym. Nieszkodliwym, młodym mężczyzną, któremu niekoniecznie udało się w życiu. W końcu pracuję dorywczo, tak przynajmniej mu powiedziałem. Moje życie nie wydaje się przejawiać jakiś zaszczytnych celów. No dalej, połknij haczyk. Jestem pewny, że dasz radę. Im krócej zajmą mi zwyczajne procedery, tym lepiej. Prawdziwa zabawa dopiero nas... a nie, jednak m n i e czeka. Niech nieświadomość uśpi wszystkie podejrzenia. To w końcu nic złego, nie ma sensu się opierać.
- Naprawdę? - zapytałem, wyraźnie podekscytowany. Oczy aż mi błysnęły, albo takie odczuwałem wrażenie, kiedy natrafiłem prosto na padające na nas snopy światła. - Próbuje mi pan powiedzieć, że jednak mamy ze sobą coś wspólnego? - W końcu jestem fanem. Nic bardziej nie ucieszy fana, niż pokrewne zainteresowania z osobą wielbioną, a dobry kontakt to już w ogóle. Cała radość. Z tego powodu i ja wydaję się być radosny, poszerzając swój uśmiech, który cały czas gdzieś się przewijał w rozmowie. Muszę w końcu sprawiać dobre wrażenie.
- A więc tak... - Wiem, że nie powinienem zaczynać wypowiedzi w ów sposób, ale to akurat mniejszy szczegół. Przechodzę do sedna. Moje serce mimowolnie przyspiesza, już wiem, że będę z niezwykłym zaintrygowaniem czekać na reakcję. - Czy nauczyłby mnie pan grać w karty? Proszę nie odmawiać. - Utkwiłem w nim swoje spojrzenie, jakby błagalne w swoim fanowskim wyrazie. Ucz mnie, mistrzu. Ucz, a naprawdę zafundujemy sobie ciekawy początek.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]21.12.15 18:13
To wyglądało tak: zwykły młody człowiek, zupełnie zielony, który najwyraźniej nie potrafił znaleźć sobie miejsca, żyjący nadziejami; i Vincent, który został doświadczony przez los, zachowujący dystans, znający działanie różnych życiowych schematów. Na pozór zupełnie różni, a jednak tacy podobni. Krueger zaczynał dostrzegać w rozmówcy siebie sprzed lat, kiedy to był o wiele bardziej naiwny i gotowy wyznać komuś, że całym sercem go podziwia i chce się od niego uczyć. To go urzekło.
Młodszy mężczyzna był taki radosny. Pełnym nadziei głosem doszukiwał się aprobaty Vincenta.
- To nic szczególnego, jeśli dwoje ludzi łączy jakaś wspólna cecha - wyjaśnił spokojnym tonem. W przeciwieństwie do rozmówcy, potrafił zachować spokój i nie dać się ponieść sytuacji.
Niespodziewane spotkanie coraz bardziej go bawiło. Otwartość obcego mężczyzny, jego wyraz twarzy, gesty, słowa. To wszystko razem było naprawdę komiczne.
Rozmowa docierała w końcu do punktu kulminacyjnego. Wszystko miało się wyjaśnić. Vincent nawet nie próbował zgadnąć, o co nieznajomy ma zamiar zapytać. Nie był w stanie się domyślić, czego może dotyczyć jego prośba. Młodzieniec był chyba nieco speszony. Tak jakby zabrakło mu nagle odwagi. Zapewne walczył teraz z myślami, targany emocjami takimi jak chęć ucieczki (albo raczej zapadnięcia się pod ziemię) i ogromna pokusa wypowiedzenia starannie układanych słów, które może od dawna przygotowywał do wypowiedzenia. W końcu jednak zebrał się w sobie i zadał pytanie.
Pierwsza reakcja Vincenta - śmiech. Śmiał się, choć nie do końca wiedział z czego. Pewnie ogólnie z całej sytuacji, a może właśnie z pytania i miny rozmówcy. Po chwili się opanował. Nie chciał, żeby wyszło na to, że go wyśmiewa. Naprawdę nie miał tego na myśli. Zwyczajnie dopadła go głupawka.
- W karty? - zdziwił się. - Jak to? Nie umie pan grać w karty? Czego konkretnie chciałby się pan nauczyć?
Po co w ogóle o to pytał? Przecież nie zamierzał czegokolwiek uczyć tego mężczyzny. To było głupie. Dlaczego on, zupełnie obcy facet, miałby udzielać lekcji przypadkowo napotkanemu entuzjaście? Bo ten uważał się za jego fana? Szaleństwo! A jednak jakaś część duszy Vincenta chciała się zgodzić.
Karty były częścią życia Kruegera. Zarówno szczęściem jak i zgubą. Uwielbiał grać, uwielbiał wygrywać, ale nie mógł zapomnieć o tym, że właśnie przez karty stracił wszystko co miał, a nawet jeszcze więcej. Jednak perspektywa udzielenia nieznajomemu kilku lekcji nie wydawała się ani trochę groźna. Co się mogło wydarzyć? To tylko zwykły, młody człowiek, który bardzo chce się nauczyć grać. Gdyby był psychopatą, pewnie już by zabił Vinca, a jeśli będzie go chciał gdzieś zaciągnąć... po prostu Krueger nie da się nigdzie zaciągnąć, tak na wszelki wypadek.
- Hm... W porządku, zgadzam się. - No bo co lepszego mam do roboty? Uśmiechnął się delikatnie. Czuł, że musi się zlitować nad tym człowiekiem, tak jak nieraz ktoś litował się nad nim, szczególnie gdy był jeszcze młody i taki podobny do swojego nowego ucznia...
Vincent Krueger
Vincent Krueger
Zawód : bezrobotny
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Oh, wie schade, oh, wie schade
Nur noch Trockenbrot und keine Schokolade
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 MEOW
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1611-vincent-krueger http://morsmordre.forumpolish.com/t1664-roxanne#17012 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f174-long-acre-14-8 http://morsmordre.forumpolish.com/t1676-wspominki-vincenta#17422
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]22.12.15 20:40
Jego śmiech ponownie dociera do moich uszu, wydaje się brzmieć jednak o wiele dosadniej niż poprzedni, wydłużając chwilę oczekiwania do maksimum. A przecież goszcząca w moim wnętrzu niecierpliwość z każdą chwilą wyłącznie się pogłębia, bo rozmowa osiągnęła właśnie swój punkt kulminacyjny. Wóz albo przewóz. Spotkamy się jeszcze lub nie natkniemy się na siebie nigdy. Ja zapomnę o nim, on wyrzuci mnie z głowy, jak zupełnie nieprzydatną dla siebie informację. Muszę się dowiedzieć, czy przygotowywać dalej plan. Moja twarz jednak pozostaje niewzruszona, by ani na moment nie pokazać luki w kreowanej przez siebie wizji. Jestem zbyt daleko, by móc odpuścić w tak idiotyczny sposób. Mogłem albo trafić w odpowiedni punkt, albo ostatecznie się pogrążyć. Wypowiedź jednak zawiera w sobie zainteresowanie. Karty. Czyli moja intuicja zadziałała poprawnie? Jestem z tego powodu niewyobrażalnie dumny. A może jednak... nie? Niech go. Kompletnie nie potrafię rozgryźć swojego rozmówcy, który w ogólnym, sprawiającym wrażenie autentycznego zdziwieniu, zawiera kolejne kierowane do mnie pytanie. Cóż. Muszę dalej improwizować i patrzeć, co z tego wyniknie.
- No nie umiem, kompletnie mi nie wychodzi - przyznaję z wyczuwalną goryczą, spuszczając na moment wzrok, by utkwić go w czubkach swoich butów. Taka skromna ze mnie osoba i nieszczęśliwa, bo brak mi konkretnych umiejętności. A jego przecież za nie podziwiam. - Najbardziej chyba pokera. Poker jest świetny. To wychwytywanie blefów. - Mówię, patrząc już na niego konspiracyjnie. Pewnie wie, o co mi chodzi. Musi wiedzieć. Kłamię wyłącznie połowicznie, bo rzeczywiście lubię grać w karty, niemniej jednak nie klasyfikuję swoich umiejętności jako beznadziejnych. Wręcz przeciwnie, albo zgarniam wszystko, albo po prostu w partii nie uczestniczę. Z czasem nauczyłem się uwielbiać wrażenie, gdy inni mają mnie za zwyczajnego, prostodusznego idiotę. Nawet nie zdają sobie sprawy, jak wiele przynosi to korzyści.
- O rety, nie wie pan nawet, jak się cieszę! - wykrzyknąłem nagle, a mój głos niemal odbił się echem po pobliskich kamienicach. - W jaki sposób będę mógł się skontaktować? - zapytałem, przyglądając się mu uważnie. Przecież nie można tej sprawy tak zostawić. Nie mogę cały czas liczyć, że po raz kolejny przypadkowo go spotkam. Mojego idola, rety, nie spodziewałem się, że będzie mnie to do tego stopnia bawiło.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]26.12.15 23:36
Przyczepił się jak rzep psiego ogona! Vincent po prostu sobie szedł, a tu nagle został napadnięty przez jakiegoś zielonego entuzjastę. Komedia!
A więc umiał grać w karty, tylko pewnie nie potrafił robić tego dobrze. Trafił pod dobry adres, bo Vincent był dobry w te klocki. Tylko skąd on to wiedział? Czyżby w jakiś środowiskach Krueger słynął ze swych umiejętności? Był aż do tego stopnia świetny? Z jednej strony sprawa była niepokojąca, ale z drugiej niezwykle interesująca i zabawna. Postanowił się w to zagłębić, żeby poznać szczegóły.
- Zobaczymy co da się zrobić - odparł wyjątkowo flegmatycznie. - Rozumie pan chyba, że to nie tylko kwestia nauczenia się kilku sztuczek? - Było to typowe pytanie retoryczne. Chyba ten dzieciak nie sądził, że parę lekcji wystarczy, żeby opanować sztukę gry w pokera. To wymagało licznych treningów i przede wszystkim TALENTU. A i tak najważniejsze było szczęście oraz poziom przeciwników. Intuicja podpowiadała Vincentowi, że ten człowiek jest zupełnie zielony, naiwnie podekscytowany i nie zdaje sobie sprawy, że rzeczywistość w cale nie jest taka, jak mu się wydaje.
Dobrze wiem jak się cieszysz, bo aż nie potrafisz tego ukryć - pomyślał, ale nie dał po sobie poznać, jaki tak naprawdę ma do tego wszystkiego stosunek. Nie popatrzył na niego z politowaniem, tylko z neutralną miną, miną pokerzysty, umówił się grzecznie ze swym przyszłym uczniem na następne spotkanie i rozstali się w pogodnych nastrojach. Odeszli w swoich kierunkach. Młodszy mężczyzna niemalże w podskokach, a starszy śmiejąc się głośno, ale tylko w myślach.

zt
Vincent Krueger
Vincent Krueger
Zawód : bezrobotny
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Oh, wie schade, oh, wie schade
Nur noch Trockenbrot und keine Schokolade
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 MEOW
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1611-vincent-krueger http://morsmordre.forumpolish.com/t1664-roxanne#17012 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f174-long-acre-14-8 http://morsmordre.forumpolish.com/t1676-wspominki-vincenta#17422
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]08.05.16 18:59
Para nr 6

Czasami człowiek miał wrażenie, że wszechświat się na nim uparł, bo nic danego dnia nie idzie po jego myśli. I od momentu, gdy Charlus się obudził, mógł poczuć lekkie szarpnięcie w żołądku, jakieś wewnętrzne poczucie niepokoju - jego instynkt działał jak najbardziej prawidłowo. Może nie pamiętał, ale od momentu, jak wczorajszego dnia przeszedł pod pewną drabiną na Pokątnej, nieszczęścia zaczęły się wokół niego kumulować. Zaczęło się niewinnie - najpierw zahaczył płaszcz o wystający gwóźdź przy schodach i kompletnie go rozdarł. Sprawne zaklęcie jest w stanie wszystko naprawić, ale nici, które w szale zaczęły zszywać dziurę, przeszły również przez materiał jego koszuli, wiążąc obie tkaniny ze sobą. Po drodze do pracy prawie potrącił go mugolski samochód, a na wypolerowanych kafelkach w Ministerstwie Magii poślizgnął się chyba z dziesięć razy, by w końcu wywinąć przepięknego orła przed szefem wydziału. Kompletnie odmienny dzień wiodła za to Inara, która czuła się, jakby zażyła Felix Felicis. Tego poranka czuła, że wszystko jest dla niej możliwe - z typowym dla siebie entuzjazmem zajmowała się swoimi obowiązkami, nie doświadczając nic poza sukcesami. Pewnie gdyby chciała, mogłaby dzisiaj przenieść górę. Oboje, po zakończeniu swych powinności, dreptali przez londyńskie uliczki, zupełnie nieświadomie zmieniając swoje zwyczajowe trasy na inne, zbliżając się do siebie. Dwie tak przeciwne siły działały na siebie, by w końcu, jak magnes, zetknąć się ze swoim kontrastem. Tak właśnie stało się w momencie, gdy zwieńczeniem pecha Pottera był fakt, że na kogoś wpadł, obracając się tylko na sekundę za siebie! Zanim zdążył cokolwiek z siebie wydusić, usłyszał plusk wody... który przerwał falę farta panny Carrow, na którą właśnie ktoś wylał z okna mydliny po praniu...! Czyżby los się odwrócił?


Datę spotkania możecie założyć sami. O skończonym wątku z rozwiązaną sytuacją możecie poinformować w doświadczeniu. Czara Ognia nie kontynuuje z Wami rozgrywki. Wszystko jest w Waszych rękach.
Miłej zabawy! :love:




[bylobrzydkobedzieladnie]
Czara Ognia
Czara Ognia
Zawód : n/d
Wiek : 0
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne
Konta specjalne
https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153 https://www.morsmordre.net/u731contact https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153 https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]17.05.16 19:05
Pech? To mało powiedziane. To co spotkało dzisiejszego dnia pana Charlusa Pottera było katastrofą. Cały ten dzień był tragedią. Nawet nie pomyślałby, że to przez przejście pod drabiną, na którą nawet nie zwrócił uwagi, gdy wczorajszego dnia przemierzał ulicę Pokątną. Myślał, że nie może być gorzej. Jak pewnie nie trudno się domyślić, za chwilę było jeszcze gorzej. Chociaż często na ustach mężczyzny gościł uśmiech, dzisiaj nie miał na to ochoty. Okulary zsunęły mu się na czubek nosa, kiedy szedł ulicą Pokątną. Wyjątkowo zmienił trasę, jakby jego nogi same szukały czegoś, co odwróciłoby jego pecha. Nigdy nie miał tylu wpadek jednego dnia. Rozdarty płaszcz, przyszyta koszula, zderzenie z mugolskim autem i wywrotka przed szefem wydziału. Na dodatek oblał się gorącą kawą, a kiedy w domu próbował ubrać skarpetki prawie się wywrócił, uderzył głową o szafkę, a na koniec okazało się, że ubierał je na lewą stronę. Wyśmienity dzień. Nie mniej jednak naprawdę nie chciał nikomu tego pecha sprzedać. Może liczył, że jak przejdzie się Pokątną, spadnie na niego jeszcze kilka katastrof, a później odpuści i wszystko będzie w porządku.
Oczywiście coś musiało się stać. Zagapił się na czubek własnych butów i nie zauważył osoby nadchodzącej z naprzeciwka. Dlatego po chwili poczuł jak drobnej ciało odbija się od niego. Ledwo zdążył przytrzymać okulary, aby nie spadły na ziemię i nie roztrzaskały się w drobny mak, a już usłyszał plusk wody. Przez chwilę czekał, aż zimna woda z ubrań dotknie jego skóry, ale nic się takiego nie stało. Odwrócił się i zobaczył drobną kobietę, przemoczoną do suchej nitki. Podszedł do niej.
-Nic się pani nie stało?-spytał, wyraźnie przejęty. Spojrzał w górę, w okno z którego wylano wodę.-Na Merlina, niechże pani uważa, gdzie wylewa brudną wodę.-krzyknął wzburzony. Ściągnął brwi, przez co okulary znowu zjechały mu na końcówkę nosa. Mimowolnie złapał kobietę za łokieć i odciągnął na bok, żeby przypadkiem z okna nie wyleciała kolejna porcja brudnej wody. -Naprawdę bardzo panią przepraszam, ja... Może jakoś pomóc?-zagadnął, chociaż to było ryzykowne, zważywszy na jego dzisiejszego pecha. Chociaż kto wie, może los się odwrócił? W końcu to nie on stał tutaj mokry.
Charlus Potter
Charlus Potter
Zawód : auror
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Baby you're all that i want, when you lyin' here in my arms.
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t798-charlus-potter https://www.morsmordre.net/t879-sowa-o-dumnym-imieniu-sowa#4044 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-west-country-dolina-godryka-74 https://www.morsmordre.net/t2779-skrytka-bankowa-nr-230#44919
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]20.05.16 0:35
Spojrzała w górę. Mimo, że pogoda nie zachęcała do wychylenia nosa zza ciepłej poduszki i kubka gorącej herbaty - Inara tryskała humorem, swoim uśmiechem przekrzykując nawet smagania wiatru za oknem. Wystarczyło jednak, że zdecydowała się wyjść, pogoda w zadziwiającym tempie poprawiła się, racząc jej twarz ciepłymi promieniami słońca. Wszystko zdawało się toczyć według jej myśli niby samospełniająca się przepowiednia. Czy gdzieś tkwił haczyk? - nie była pewna, ale - chwytała się podsyłanych darów niby kwiat chwytający ostatnie promienie słońca przed nocą, która - nagłym i w dodatku mokrym zwrotem i dla niej nadeszła.
Ulica nie zdawał się zbyt zapełniona przechodniami, nie musiała nikogo koniecznie wymijać, ale - wąskie kamienice po obu stronach miały w sobie coś ze starych historii opowiadanych jej przez ojca - tajemnicę. I może to jej refleksja i utkwiony w ciemnych, obłupanych w niektórych miejscach kamieniach - wzrok, sprawił, że nie zauważyła dwóch ważnych rzeczy. Po pierwsze, jej spojrzenie zgubiło się gdzieś nieprzytomnie, pozwalając by nogi poniosły wprost w mężczyznę, od którego się niemal odbiła, wytrącona z równowagi. Zachwiała się, ale utrzymała się w pionie, by w następnej sekundzie czuć opadającą na nią taflę wodnych..mydlin. Zdążyła zamknąć oczy i usta, ale nie uchroniło zbyt mocno przed płynąca po jej ciele wilgocią, niemal nie pozostawiając suchej powierzchni. Poruszyła się niepewnie, słysząc męski głos przy sobie. Podniosła dłonie, by przetrzeć twarz - i tak mokrym rękawem, by w końcu spojrzeń na mężczyznę.
- Nie? - odpowiedziała niepewnie, samej nie będąc pewną co właściwie się stało. Podniosła głowę wyżej, kierując spojrzenie w okno, z którego wylało się na nią wodne nieszczęście. Winowajczyni zamknęła na głucho okno, absolutnie nic sobie nie zrobiła ze słów nieznajomego, który - stanął jej z pomocą - Chyba...nie powinnam była dziś myć włosów, jak się dostaje taką darmową kąpiel - powinna być przynajmniej poirytowana, ale zamiast tego - odrobina szoku mieszała się z rozbawieniem. Z gracją, na jaką było ją stać przetarła twarz, spoglądając na nieznajomego - Nie ma pan za co przepraszać, nie pan zawinił, ale...byłabym wdzięczna choćby za chusteczkę, albo - spojrzała w dół na swoje przemoczone ubranie, które kleiło się niemiłosiernie do ciała. A chłód listopadowej pogody bardzo szybko wdzierał się w drobną sylwetkę wywołując drżenie -...kurtkę - wróciła do twarzy mężczyzny z niema prośbą wymalowaną w oczach i - niezależnie od intencji - pełgającym na ustach uśmiechem. Nie umiała inaczej.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
kamienice mieszkalne - Kamienice mieszkalne - Page 3 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]21.05.16 11:35
Potter jedynie pokręcił z dezaprobatą głową na zachowanie kobiety, do której należała brudna woda. Naprawdę zero szacunku do człowieka. Pewnie Charls mógłby odstawić jakąś szopkę i pójść do tej czarownicy, ale już sobie darował, bo przecież wypadałoby jakoś pomóc poszkodowanej. Swoją drogą, pewnie martwił się, że trafił na jakąś zadufaną i sztywną kobietę, która zaraz zacznie wymachiwać rękami i mieć pretensje zarówno do niego jak i do pani, która z trzaśnięciem zamknęła okno. I cały gniew spłynąłby na tego niepozornego mężczyznę w za dużych okularach na nosie. Jego obawy zniknęły, gdy usłyszał jej komentarz. Zaśmiał się serdecznie. Dobrze, że nic jej się nie stało. Potarł dłonią czoło, jednocześnie odrzucając do tyłu burzę poskręcanych, kruczoczarnych włosów, co przypominało mu o tym, że powinien udać się do fryzjera.
-No faktycznie, niepotrzebne marnowanie wody jak można się ustać pod oknem i czekać aż ktoś wyleje na ciebie wodę po praniu.-rzucił z rozbawieniem wymalowanym na twarzy, ponieważ teraz, kiedy już widział jak młoda kobieta na to reagowała to mógł sobie na to pozwolić. Oczywiście jak na Pottera przystało nie od razu pomyślał o tym, żeby dać jej płaszcz. Znaczy pewnie pomyślał, ale skąd mógł wiedzieć z kim ma do czynienia? Może ze szlachcianką, która zrzuciłaby to ze swoich ramion i nie dość, że ona byłaby mokra to suchy płaszcz Charlusa nie byłby już taki czysty i suchy, ponieważ wchłonąłby pozostałości po kąpieli czarownicy. Kiedy poprosiła o płaszcz w momencie jakby oprzytomniał, zupełnie jakby mu się coś przypomniało.-A, tak, tak proszę.-powiedział, a następnie zrzucił z siebie szybko nakrycie i zarzucił na niewątpliwie drobniejsze ramiona. Pewnie chciał ją nawet okryć, ale w porę przypomniał sobie, że to jednak obca dla niego osoba i chyba nie powinien jej za długo dotykać, dlatego nieporadnie zabrał ręce i skrzyżował je na klatce piersiowej. Na szczęście zmienił okrycie i nie było przyszyte do jego bluzki, a teraz miał na sobie gruby sweter, za pewne zrobiony przez panią Potter, oczywiście panią mamę Potter. No, ale skoro oddał jej płaszcz, to zapewne wypadałoby się przedstawić. Dlatego wyprostował się, poprawił okulary, a jego ręce zwisały wzdłuż ciała.
-Gdzie ja mam głowę, Charlus Potter, miło mi.-przedstawił się. Pewnie gdyby wiedział, że ma do czynienia ze szlachcianką ukłoniłby się nisko, wyczekując momentu w którym łaskawie wyciągnie swoją dłoń w jego stronę. Potter nie przejmował się statusem krwi, ale ojciec jako tako nauczył go jak zachowywać się wobec szlachciców. Podobno Potterowie byli kiedyś rodem szlacheckim, ale przez lekkie podejście do statusu krwi ich czysta krew zmieszała się z brudną i nie mogli pochwalić się tytułem rodziny szlacheckiej. I gdy Charls patrzył na rodzinę swej małżonki cieszył się, że jego rodzina była normalna.
Charlus Potter
Charlus Potter
Zawód : auror
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Baby you're all that i want, when you lyin' here in my arms.
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t798-charlus-potter https://www.morsmordre.net/t879-sowa-o-dumnym-imieniu-sowa#4044 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-west-country-dolina-godryka-74 https://www.morsmordre.net/t2779-skrytka-bankowa-nr-230#44919
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]26.05.16 17:14
Na jej twarzy zatańczył niekontrolowany grymas - przełamujący - na zmianę - to absurdalny uśmiech, to wywołane chłodem drżenie warg. Próbowała nie poruszać się za wiele, unikając przylegania mokrego materiału do ciała. Oczywiście nie za wiele się to zdało, bo mydlana woda w wystarczającej ilości przesiąkła sukienkę. Wydęła wargi, układając dłonie pod boki, by odwrócić twarz do mężczyzny. jak to było, że do większości spotykanych mężczyzn, musiała zadzierać głowę? Sięgała nieznajomemu zaledwie do ramienia przez co znacząco unosiła brodę do góry, niby w wyzwaniu.  Usta rozciągnęły się w uśmiechu na komentarz, obserwując jak w zielonych oczach nieznajomego - zapalając się rozbawione błyski.
- Tamta kobieta - zerknęła na zamknięte już okno - Może własnie zaserwowała nam darmową reklamę jej usług - dodała jeszcze - ale chyba więcej nie skorzystam - pokręciła głową, ostatecznie kończąc temat nieszczęsnej winowajczyni. Teraz powinna była poradzić sobie ze skutkami jej zabiegów. Z cichym westchnieniem i ulgą przyjęła płaszcz, unosząc wyżej brew, gdy nieznajomy tak szybko schował dłonie. Nieśmiały, czy gentleman?
Drżąc jeszcze bardziej, zdjęła swoja pelerynę, a oferowany przez mężczyznę płaszcz, podciągnęła aż po szyję, czując jak długie brzegi zahaczają o brukowana uliczkę, na której stali. Złapała za palcami za materię, podciągając wyżej, czując jak ciało z ulgą przyjmuje suchą powierzchnię. W pierwszej chwili miała ochotę użyć zaklęcia osuszającego, ale...bardzo szybko przypomniała sobie o idiotycznym zakazie. Jej różdżka pozostała więc bezczynna, ukryta w mokrej kieszeni jej kurtki - Dziękuję pięknie - uśmiechnęła się, mrugając zza postawionego kołnierza. Mokrą pelerynę wyciągnęła przed siebie, pozwalając by pozostała woda spłynęła z materiału, a po chwili przerzuciła go przez ramię, uważając, by nie zgubić różdżki.
- Zdaje się, że głowę ma pan na miejscu panie Potter - poruszyła ramionami, wciąż wyginając wargi w rozbawieniu, tym razem - z zachowania - już znajomego - ..tylko zajmował się pan nieszczęsną damą w kąpieli - splotła dłonie przed sobą - miło mi poznać, Inara ..Carrow - zawahała się przy podawaniu nazwiska. Mężczyzna zdawał się uroczy w swoim zachowaniu, może lekkim zagubieniu i nie była pewna, czy nadal będzie tak otwarty, gdy pozna jej tożsamość. Nie sądziła, żeby należał do szlachty. Raczej zapamiętałaby uroczą burzę czarnych loków i okulary, które wciąż zsuwały mu się z nosa - I jeśli już zdążyłam okraść pana z pomocy i płaszcza, czy mogłabym prosić o towarzystwo do miejsca, gdzie będę mogła skorzystać z dobrodziejstw zaklęć? - tym razem uśmiechnęła się dosyć przepraszająco. I tak zwracała na siebie uwagę niektórych przechodniów, a towarzystwo Charlusa - niwelowało wścibskie spojrzenia.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
kamienice mieszkalne - Kamienice mieszkalne - Page 3 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]03.06.16 22:22
Usta Pottera rozciągnęły się w jeszcze szerszym uśmiechu o ile w ogóle było to możliwe. Cieszyło go, że owa młoda kobieta, którą spotkał na ulicy i na którą spadła woda z mydlinami nie zrobiła z tego tragedii. Obróciła to w żart. Chociaż Charlus nie urodził się w wysoko postawionej rodzinie szlacheckiej znał podstawowe zasady dobrego wychowania. Czasami świadomie lub mniej świadomie je łamał. Na pewno nie miał zamiaru obłapiania nieznajomej damy na chodniku, w miejscu najczęściej odwiedzanym przez czarodziejów. Nie chciał znaleźć się na pierwszych stronach gazet. Naprawdę, wolał zostawić sławę innym osobom, które się do tego nadają. Gdyby chciał oglądać swoją twarz na stronicach magicznych brukowców z pewnością zostałby gwiazdą Quidditcha, a nie aurorem.
Kiedy kobieta okryła się szczelnie jego płaszczem, pozwolił sobie na zabranie jej mokrego odzienia. W czasie, gdy jego towarzyszka zakrywała się wierzchnim okryciem, Charlie zaczął wykręcać materiał w różne strony, chcąc pozbawić tkaninę wody. Sam pewnie by na to nie wpadł, bo nie był zbyt dobrą gospodynią, ale wiele razy widział jak robiła to jego mama. Szczególnie, że temperatury na dworze nie były za wysokie. Chwilę później zaprzestał swoich czynności. Przewiesił sobie przemoczoną rzecz na przedramieniu. Jeżeli miałby być szczery to po sposobie zachowania nigdy nie powiedziałby, że ma do czynienia z szlachetnie urodzoną panną. Nie brakowało jej niczego, ale nie zachowywała się jakby połknęła kij. A właśnie taki obraz miał przed oczyma Potter, gdy pomyślał o tych, którzy przez czystość krwi czuli się lepsi.
Na jej słowa teatralnie dotknął swojej głowy, jakby chciał sprawdzić czy burza kruczoczarnych loków jest na swoim miejscu. Potem w jeszcze bardziej teatralnym geście starł niewidoczny pot ze swojego czoła.
-Na szczęście, wydawało mi się, że znowu zostawiłem ją na szafce nocnej.-powiedział, zupełnie jakby to było normalne. Nic dziwnego, że gdy podała swoje nazwisko odebrało mu mowę. Zupełnie jakby ktoś przykleił mu język do podniebienia. Nie miał pojęcia jak się zachować. Może powinien wykonać dworski uśmiech, ucałować jej dłoń, a może paść na kolana? Ewentualnie mógłby na rękach zanieść ją do wskazanego przez nią miejsca. Jego mózg działał szybko. Praca często zmuszała go do szybkiej analizy sytuacji. W tym przypadku było podobnie. Po chwilowym zawieszeniu na jego twarz znowu wkradł się szeroki uśmiech. Skłonił delikatnie głową.
-Lady Carrow, to dla mnie zaszczyt. Cóż można powiedzieć, że ratowanie dam z opresji to moja specjalność.-odezwał się jakże poważnie, poprawiając przy tym niewidoczny kołnierzyk. Charlus nie przejmował się zbytnio tym jak oceni go Inara, czy będzie wspominała Pottera jako uśmiechniętego przechodnia, czy niewychowanego prostaka. Machinalnie poprawił okulary, które już przy skinięciu głową zsunęły się na dół, lecz dopiero teraz postanowił je poprawić.
-Służę pomocą, lady Carrow.-odparł, oferując swoje ramię.
Charlus Potter
Charlus Potter
Zawód : auror
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Baby you're all that i want, when you lyin' here in my arms.
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t798-charlus-potter https://www.morsmordre.net/t879-sowa-o-dumnym-imieniu-sowa#4044 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-west-country-dolina-godryka-74 https://www.morsmordre.net/t2779-skrytka-bankowa-nr-230#44919

Strona 3 z 15 Previous  1, 2, 3, 4 ... 9 ... 15  Next

Kamienice mieszkalne
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach