Freya Brand
AutorWiadomość
Elizabeth Freya Fridjofdotter Brand
Data urodzenia: 08.08.1942
Nazwisko matki: Dunwall
Miejsce zamieszkania: Dolina Godryka
Czystość krwi: Półkrwi
Wzrost: 163 cm
Waga: 40kg
Kolor włosów: Blond, niestety
Kolor oczu: Brązowe, na całe szczęście
Znaki szczególne: Jako jedyna z rodzeństwa mam jasne włosy. Nie lubię tego, jak będę dorosła to je zafarbuję (tym razem porządnie). Mama mówi mi, że mam ręce wiolonczelistki, ale nie mam pojęcia co to znaczy.
Nazwisko matki: Dunwall
Miejsce zamieszkania: Dolina Godryka
Czystość krwi: Półkrwi
Wzrost: 163 cm
Waga: 40kg
Kolor włosów: Blond, niestety
Kolor oczu: Brązowe, na całe szczęście
Znaki szczególne: Jako jedyna z rodzeństwa mam jasne włosy. Nie lubię tego, jak będę dorosła to je zafarbuję (tym razem porządnie). Mama mówi mi, że mam ręce wiolonczelistki, ale nie mam pojęcia co to znaczy.
12 cali, giętka, czerwony dąb i pióro pegaza
Gryffindor
Wydra
Maise Williams całująca się z Frytkiem
Pasta do czyszczenia miotły, pasta do lakierowania wiolonczeli i świeżo skoszona trawa
Ja jako kapitan Harpii z Holyhead, w tle skandująca rodzina
Quidditch. No i wiolonczela, ale nie mówcie mamie
Sokoły z Heilderbergu na równi z Harpiami
Quidditch i gra na wiolonczeli
Każdej jaka wpadnie w ucho
Chloë Grace Moretz
Freya i Rudolf, korespondencja wybrana.
12 lipca 1955r.
Drogi Rudi,
Musze się poradzić w bardzo ważnej kwestii. Czy myślisz, że kiedy dorosnę mogę najpierw zostać kapitanem Harpii jak Gwen, a potem aurorem jak tatko? Papa mówi, że mogę absolutnie wszystko i świat stoi przede mną otworem, ale wole się upewnić. Ja myślisz? Ma rację?
To głupie - przecież papa zawsze ma rację! I nie może się mylić w tej kwestii, prawda?
Mama za to mówi, że będę wielką wiolonczelistką, ale nie jestem przekonana. Czy wiolonczelistki w ogóle są fajne? A mogę być i nią, i kapitanem Harpii i aurorem?
Na dobrą sprawę chyba nie chcę być jeszcze dorosła. Zastanowię się nad tym za rok. Czy tam trzy.
Nie zapomnij pozdrowić Gwendolyn!
Buziaczki,
Freya.
Ps. Proszę, nie wysyłam Olgiemu więcej czekoladowych żab, mogę cię zapewnić, że ma już wszystkie karty. I to nawet podwójnie!
7 czerwca 1955r.
Drogi Rudi,
Za chwilę zaczynają się wakacje - dzięki Odynowi, dziewczyny z dormitorium doprowadzają mnie do szału. Cały czas wypytują mnie czy mogę przekazać Frytkowi liściki bądź czekoladki. I nawet nie mają tyle godności by nie opsikiwać ich perfumami w mojej obecności! Oczywiście, że im odmawiam, bo na sowę to raczej nie wyglądam, a one dalej i dalej. Ciągle mnie wypytują czy spodoba mu się ta sukienka, to uczesanie i czy kiedykolwiek się całował. W końcu nie wytrzymałam i dogadałam głupiej Maisie Williams, że jej to nawet eliksir wielosokowy nie pomoże. Ona oczywiście wybuchnęła zaraz płaczem - mazgaj - przynajmniej miałam spokój, bo reszta dziewczyn nie rozmawiała ze mną do końca dnia. Szkoda, że tak krótko, przy śniadaniu już zdawały się nie pamiętać całej sytuacji. No i, to nie jest moja wina, że Maise śmierdzi jak ser. Żebyś miał pełne wyobrażenie - ten wybitnie śmierdzący, który mama przywiozła kiedyś z Francji i trzymała na parapecie za oknem, bo inaczej nie dało się wytrzymać w kuchni.
Oczywiście nikt inny jej tego nie powiedział - a podobno tyle ma przyjaciółek. Niezbyt rozumiem jak można przyjaźnić się z kimś, kto nie jest z tobą szczery? Dziewczyny są po prostu głupie!
Wszystkie oprócz Gwen oczywiście. Cieszę się, że do siebie wróciliście. Nie mów mi, że nie - widziałam wasze wspólne zdjęcie w Czarownicy Maisie. Oczywiście krzyczała na mnie kiedy je wycinałam, ale tak pięknie na nim wyszliście!
Ucałuj ode mnie Gwendolyn z całych sił! Dobrze wiem, że się do siebie kleicie, to było na drugim zdjęciu!
Kończę bo muszę sprawdzić czy Frytek skończył przepisywać referat który napisał za niego Olgi. Nauczyciele się wycwanili i po dwóch latach zaczęli zwracać uwagę na charakter pisma…
Buziaczki,
Freya.
Ps. Nie przysyłaj Olgiemu żadnych ciastek, mama codziennie śle mu wielkie paczki, nawet on nie nadąża ze zjadaniem tych wszystkich łakoci!
15 stycznia 1955r.
Drogi Rudi,
Znowu dostałam szlaban.
Pewnie wiesz to od mamy, mnie nie omieszkała się przysłać wyjca. Olgierd tak się przestraszył jej wrzasków, że aż wylał na siebie cały talerz owsianki. Jak zwykle było to samo - powinnam zachowywać się bardziej jak dama, rozrabiam gorzej niż bracia, co ze mnie wyrośnie i tak dalej, i tak dalej… Ale Rudi, nie miałam wyboru! Mama zarzuca mi, że mówię tak za każdym razem, ale to szczera prawda! Ten głupi ślizgon z roku wyżej znowu przyczepił się Olgiego. Teraz mu pokazałam, jak
Dobrze, że Suzie nie zna szwedzkiego, bo pewnie dostałabym podwójny szlaban za te wszystkie przekleństwa którymi ją wyzwałam.
Jak widzisz, wszystkie niepokoje mamy są zupełnie bezzasadne. Mam nadzieje, że papa się nie gniewa. Nie dostałam od niego listu więc domyślam się, że musi być wściekły… Pogadasz z nim? Przecież dobrze wiesz, że to nie to samo co wrzucenie durnej Maise Williams szczura do zupy. Ona po prostu na to zasłużyła. Cały czas łazi za Frytkiem, jestem przekonana, że raz chciała mu dodać amortencji do herbaty. Na dodatek śmierdzi jak ser. Wiesz, ten który mama kiedyś przywiozła z Francji, nie dało się go trzymać w kuchni.
Pozdrów Gwen! Dalej nie wiem czy wypada mi pisać do niej listy skoro oficjalnie się nie spotykacie?
Buziaczki,
Freya
Ps. Nie wysyłaj Olgiemu więcej słodyczy, naprawdę dobrze nas tutaj karmią! Nie chodzi głodny!
16 listopada 1954 r.
Drogi Rudi,
Bycie drugoklasistką jest takie trudne. Nagle wszystkie dziewczyny zaczęły prenumerować Czarownicę, przemycać do dormitorium szminki - wyobrażasz sobie, że Maisie Williams ostatnio obraziła się się na mnie bo pokolorowałam jej kredką jeden z obrazków w książce. Skąd miałam wiedzieć, że to jakaś specjalna kredka do oczu? Wyglądała całkiem normalnie?
Nie, żebym się przejmowała - i tak jej nie lubię, ale zrobiła scenę na cały korytarz. Powiedziała, że to specjalnie, bo jestem zazdrosna o Frytka. Nie wiem dlaczego miałabym być o niego zazdrosna, tym bardziej, że doskonale wiem jak bardzo jej nie znosi.
Myślałam, że kiedy pójdę do Hogwartu nie będę już musiała grać na wiolonczeli, ale mama napisała do dyrekcji i okazało się, że to żaden problem. Kiedy wróciłam po wakacjach od razu poznała, że nie ćwiczyłam prawie w ogóle, teraz codziennie wysyła mi sowy z przypomnieniem. Mówi, że mam wielki talent i nie powinnam go marnować. Nie chcę jej sprawiać przykrości więc gram godzinę dziennie. I tak nie chcieli mnie na razie w drużynie. Ale to prawda, Frytek jest ode mnie znacznie szybszy. Zastanawiam się trochę. Wiem, że Gwendolyn jest ścigającą, ale byłoby w porządku gdybym ja została szukającą? Sam mówisz, że mam najlepszy refleks z naszej całej trójki. Szukający też mogą być kapitanami drużyn! Prawda?
Wciąż nie mogę ci wybaczyć, że już nie spotykasz się z Gwen. Głupio mi teraz słać do niej listy.
Buziaczki,
Freya.
Ps. Nie wysyłaj Olgiemu paczek z jedzeniem. Wbrew temu co mówi karmią nas tutaj naprawdę bardzo dobrze.
2 września 1953r.
Drogi Rudi,
Hogwart jest naprawdę świetnym miejscem, chociaż mam kilka zastrzeżeń. Nie rozumiem dlaczego nie mogę być w dormitorium z chłopakami! Przyjęli nas wszystkich do tego samego domu, na całe szczęście. Wyznam ci w sekrecie, że bardzo się martwiłam czy tak będzie. Oczywiście nie chciałam pokazać chłopakom, że tak jest. Wiesz jacy są - kiedy ja się denerwuję, oni denerwują się jeszcze bardziej. Przez całą drogę do szkoły opowiadałam im żarciki. Wiesz, że każdy chciał z nami siedzieć? To dzięki tobie! Kiedy inni zobaczyli cię na peronie oszaleli, mieliśmy z tysiąc wizyt podczas drogi. W pewnym momencie nawet Olgi zapomniał o łakociach, opowiadając o jednej z twoich akcji! Udało mi się ukraść mu jedną z czekoladowych żab, nie zauważył. Miałam nadzieję, że znajdę w niej kartę z Gwen, ale pewnie jeszcze takich nie dodali. A szkoda. Ty też powinieneś mieć jedną!
W każdym razie. Przyjęli nas do Gryffindoru. Całą trójkę! To było bardzo zabawne, wiesz. Najpierw wywołali mnie - oczywiście tym głupim imieniem Elizabeth. Tylko mama tak do mnie mówi, jakby nie wiedziała, że to imię jak dla guwernantki. Freya za to była potężną boginią! Nogi trzęsły mi się jak galareta. Wszystko do tej pory było imponujące. Po wyjściu z pociągu wzięto nas na łodzie i przepłynęliśmy nimi całe jezioro. Potem wprowadzono nas przez wielkie drzwi do ogromnej sali. Myśleliśmy, że to to - ale nie, to był jedynie korytarz! Wyobrażasz to sobie! Korytarz! Wielka Sala okazała się być najpiękniejszym miejscem jakie kiedykolwiek zobaczyłam. Pod sufitem wisiało tysiące świec, a sklepienie przypominało najpiękniejsze nocne niebo. Frytek od razu zwrócił uwagę na jakieś dziewczyny siedzące przy stole krukonów, a Olgi zachwycał się jedzeniem. Byliśmy jednak razem - trzymałam ich za ręce, żartując, że dużo tu miejsca do latania na miotle. Znacznie więcej niż w naszej jadalni!
Jednak kiedy trzeba było wyjść do tiary po raz pierwszy byłam sama… I naprawdę ledwo doszłam do stołka. Włożyli mi na głowę tę wielką czapkę, nawet nie zdążyłam odetchnąć kiedy krzyknęła GRYFFINDOR pozbawiając mnie oddechu na dłuższą chwilę. Oszołomiona doszłam do stołka i wtedy dopiero się zaczęło. Nigdy się tak nie denerwowałam, w całym swoim życiu, jak wtedy. Czekając na werdykt Frytka i Olliego. Na całe szczęście jesteśmy razem.
Wyobraź sobie zatem moje rozczarowanie kiedy okazało się, że nie dzielimy dormitorium! Muszę spać z jakimiś głupimi dziewuchami! Jedna z nich chyba trzyma w kufrze śmierdzący ser! Doskonale wiesz jaki, ten, który mama kiedyś przywiozła z Francji i śmierdział tak okropnie, że trzymaliśmy go na dworze.
Zabierz mnie stąd!!!!!!!
Freya
Ps. Co u Gwen? Mam nadzieję, że wszystko dobrze. Och, czy możecie wziąć ślub na gwiazdkę? Proszę, proszę!!! I czy mogę być jej druhną? Napisałam z tym pytaniem do Gwendolyn, ale jeszcze nie odpisała. Domyślam się, że jest bardzo zajęta, bycie kapitanem to nie przelewki!
Ps 2. Nie przysyłaj Olgiemu jedzenia. Widziałam jak pisał list do mamy w tej sprawie, a zaufaj mi, jest go tutaj mnóstwo. Poza tym, przytyło mu się przez to tygodniowe wcinanie hot-dogów i ciastek na trybunach. Mama mówi, że wyrośnie, bo to tylko dziecięcy tłuszczyk - ale jak dalej będzie go tak karmić to żadna miotła go nie uniesie!
Połowa czerwca 1953 r.
Drogi Rudi,
Nie mam zbyt bardzo czasu pisać, bo Olgi zaraz się obudzi i przestanie być tak dobrą podkładką pod pergamin. To jest najlepszy mecz na świecie! Już piąty dzień, nie ruszam się stąd ani na krok! Jestem najsilniejsza z naszej całej trójki, wiesz? Frytka i Olga wynieśli do namiotów już dwa razy, mnie nigdy! Bo widzisz, opracowałam system i drzemię tylko kiedy sędziowie zmieniają zawodników, kiedy ktokolwiek próbuje mnie przenieść od razu się budzę. Nie mogę przegapić w końcu żadnej akcji.
Grasz najlepiej na świecie!!! Frytek wciąż powtarza, że on kiedyś zagra w podobnym meczu, który będzie trwał miesiąc, nie prawie tydzień, ale to tylko przechwałki. Nigdy nie będzie lepszego gracza od ciebie! Ja i Frytek będziemy równie dobrzy.
A Gwendolyn Morgan wygląda tak pięknie!!! Gdybym była tobą to od razu zaprosiłabym ją na lody. Myślisz, że się z kimś spotyka?
Buziaczki,
Freya.
Ps. Nie przysyłaj nam tu więcej hot-dogów, Olgi zjadł już ich z tonę! Jeszcze kilka dni i nie będzie go można podnieść z tego krzesła!
30 maja 1953r.
Drogi Rudi,
Wpadłam w tarapaty. Znowu. Tak wiesz co mi powiesz. Obiecałam ci być grzeczną bo inaczej nie pozwolisz mi pójść na swój mecz z Harpiami (to jest bardzo niesprawiedliwe, dobrze wiesz jak uwielbiam Harpie!), ale to naprawdę nie jest kwestia bycia nieposłuszną. Po prostu denerwuje mnie to, że tylko ja mam jasne włosy. Wiem, że mama też takie ma, ale sam rozumiesz, przez moje nikt nie wierzy mi, że jesteśmy trojaczkami. I wszyscy wmawiają mi, że jestem najmłodsza! A przecież Olgi jest młodszy o całe sześć minut.
Udało mi się kupić farbę w drogerii, powiedziałam, że to dla cioci która musi pilnie zafarbować odrosty, bo dzisiaj ma się jej oświadczyć jej chłopak. Na całe szczęście nie było właścicielki tylko ta durna Nancy. Wiesz, tak, która się do ciebie ślini kiedy się kiedy tylko pojawiasz się w Dolinie i za każdym razem pyta co tam u ciebie. Trochę ją okantowałam, ale to dlatego, że znowu o tobie paplała jak najęta. Dałam jej gwineę zamiast dwóch, nie zauważyła.
Potem zamknęłam się w łazience i przefarbowałam włosy. Chciałam, żeby wyszły czarne, ale wiesz jak z tymi mugolskimi wynalazkami bywa. Wyszły mi zielone. Mama wpadła w szał. Tata spojrzał na mnie wymownie i zabrał Frytka z Olgiem (Olgi aż zakrztusił się cukierkiem na ten widok a Frytek upuścił swoją cenną miotełkę!) na spacer, żeby przypadkiem im się nie oberwało. Próba zmycia farby na niewiele się zdała, nawet magiczny specyfik reklamowany w Czarownicy nie pomógł. Mama ścięła mi włosy.
Mnie się podoba! Kiedy stoimy tyłem nikt nie powie, że jestem dziewczyną, ale mama rozpacza nad moimi włosami. Były takie piękne, takie długie, takie zdrowe, wyglądałaś tak ślicznie, blablabla. Jak pójdziesz w tym stanie do Hogwartu?! Papa mówi, że nie ma czym się przejmować, bo przecież to nie ręka. Odrosną. Ale wiesz jak jest. Staram się być teraz grzeczna, ładnie ćwiczę na wiolonczeli i zmywam naczynia po obiedzie. Za kilka mama powinna wzdychać za każdym razem kiedy mnie zobaczy, jestem pewna, że za jakiś czas zacznie się zachwycać, że mam taką piękną fryzurkę. Tata już mi powiedział, że mi do twarzy.
Mogę się założyć, że mnie nie poznasz podczas meczu!
I nie mogę się doczekać, wreszcie zobaczę Gwendolyn Morgan! Wiesz, że została kapitanem Harpii?! Och Rudi, myślisz, że uda ci się z nią porozmawiać? Może zdobyłbyś dla mnie autograf?
Buziaczki,
Freya
Ps. Nie przysyłaj Olgiemu więcej fasolek wszystkich smaków. Wyjada tylko te najlepsze, a paskudne podrzuca mi do jedzenia kiedy się na mnie denerwuje!
Patronus: To kiedyś będzie wydra!
Różdżka
Gość
Gość
Witamy wśród Morsów
Twoja karta została zaakceptowana
Jedyna dziewczynka pośród trojaczków Brandów! Przyszła słynna wiolonczelistka - talent w tych dłoniach zmarnować się nie może, bo mamie byłoby przykro, przyszła kapitan Harpii, i kochająca, dbająca o tuszę brata siostra! Mury Hogwartu na długo zapamiętają takich rozrabiaków, tymczasem witamy na forum i życzymy samych niesamowitych przygód - z fasolkami i bez!
bo ty jesteś
prządką
prządką
Freya Brand
Szybka odpowiedź