Fryburg 'Frytek' Brand
Nazwisko matki: Dunwall
Miejsce zamieszkania: Dolina Godryka/Hogwart
Czystość krwi: półkrwi
Wzrost: 168 cm
Waga: 59 kg
Kolor włosów: czarne
Kolor oczu: brązowe
Znaki szczególne: jestem najwyższy z całego rodzeństwa, zazwyczaj nie mam czasu dobrze zawiązać krawata i się uczesać, bo muszę pędzić na śniadanie, zazwyczaj można mnie spotkać na jakimś szlabanie
11,5 cala, dość sztywna, platan, włos wozaka
Gryffindor
Kiedyś jastrzębia
Olbrzymiego żuka
Świeżo skoszona trawa, powietrze po deszczu i placek cytrynowy
Ja i Rudolf w jednej drużnie jako najllepsi pałkarze na świecie
Quidditch i nie mówcie nimomu, ale lubię grać na gitarze
Sokołom z Heilderbergu oczywiście!
gram w Quidditcha jako pałkarz, dostaję szlabany i jak nikt nie widzi gram na gitarze
Casha, gra całkiem fajnie, ale Zmiatacze i tak najlepiej
Skandara Keynesa
Jak się urodziłem, to przez całe sześć minut byłem jednym z dwójki dzieci mojego taty! Ale potem na świat przyszła Freya i po niej Olgi. Pewnie wyszedł ostatni, bo się nie mógł między nami przecisnąć albo jadł. Tato mówił, że krzyczałem najgłośniej, a Rudolf, że najdłużej nie chciałem przestać się drzeć i rodzice nie mogli przeze mnie spać.
Kiedy się urodziliśmy, trwała wojna. Mama zawsze dużo o niej mówiła, bo to była mugolska wojna. Jak byłem mały, bo już jestem duży, to myślałem, że to fajna zabawa, strzelają do siebie, biegają i też tak chciałem. Teraz wiem, że to wcale nie było takie ciekawe jak mi się wydawało dziesięć lat temu. Nie mieszkaliśmy wtedy jeszcze w Anglii. Niewiele stamtąd pamiętam, za to dużo pamiętam z Doliny Godryka, w której mieszkamy teraz. Nie chcę się stąd wyprowadzać, w końcu to miejsce, w którym mieszkał Godryk Griffindor, założyciel Hogwartu, jestem obecnie w jego domu!
Podobało mi się nasze życie. Chodziliśmy do mugolskiej szkoły, gdzie uczyli nas pisać i czytać, a także liczyć. To było trochę nudne. A dzieci były głupie i nie wierzyły nam, że jesteśmy czarodziejami. Oczywiście my o tym wiedzieliśmy i trzymaliśmy się we trójkę razem. Zawsze mogłem liczyć na Fretką (jak lubię nazywać siostrzyczkę) i Olgiego. Dobrze, że mam dwójkę bliźniaków, bez nich byłoby strasznie nudno. Ale i tak ja jestem najstarszy, więc muszę o nich dbać, prawda? W każdym razie, kiedyś załapaliśmy tatę na tym jak oszukiwał przy zmywaniu naczyń. To było nieuczciwe, my musieliśmy wszystko sami robić, a nie machać sobie różdżką siedząc w fotelu! Ale wtedy pokazał nam jak się czaruje i zaczął mówić więcej o świecie magii. I wtedy postanowiłem, że chcę być czarodziejem. I mówiłem tak każdemu, kogo spotkałem. Chłopcy w przedszkolu i szkole mi oczywiście nie wierzyli. Ale ja poszedłem do Hogwartu i w przeciwieństwie do Olgiego wcale nie tęsknię za mugolską szkołą. Tam było nudno i nie można było latać na miotłach. Musicie wiedzieć, że kiedyś zostanę pałkarzem, tak dobrym jak Rudolf, a nawet lepszym i będziemy razem grać dla Sokołów.
W Hogwarcie, co oczywiste, trafiliśmy do jednego domu. Do Gryffindoru. Pierwsza poszła tam Freya. Ja założyłem tiarę przydziału na swoją głowę zaraz po niej. I powiedziałem jej wtedy, tej tiarze, że muszę być z siostrą i bratem w jednym domu, bo jestem najstarszy i muszę się nimi opiekować. I też zostałem Gryfonem, a po mnie też Olgierd. Niestety, okazało się, że w Hogwarcie poza zajęciami z miotlarstwa są inne i to potwornie nudne. Historia magii to najgorszy przedmiot, o jakim słyszałem. Ale to śmieszne, bo Jimmy Lee opowiadał mi, że to na jego lekcji profesor Binns umarł i kontynuował ją jako duch! Tego nie było w żadnej mugolskiej szkole.
W drugiej klasie zostałem pałkarzem Gryfonów. Ćwiczyłem z Rudolfem całe wakacje, żeby się dostać do drużyny. I jestem! Poza tym mam sporo znajomych, ale i tak najbardziej trzymam się z Frytką i Olgim, którego czasem muszę bronić przed innymi, zwłaszcza Ślizgonami, którzy się z niego śmieją. Ale mi już boją się podskoczyć. Zwłaszcza, że Rudolf jest naszym starszym bratem i zagroziłem, że jeśli będą krzywdzić moje rodzeństwo, to on przyleci na swojej miotle i ich stłucze pałką. Poza tym, ja też mam swoją pałkę, to znaczy, pożyczoną od szkoły, ale potrafię z niej robić dobry użytek nie tylko na boisku. Muszę pilnować, żeby Olgierdowi się nic nie stało, bo on zarabia dla nas punkty, które ja tracę podczas różnych wybryków, bójek i żartów, które czasem wywijamy. Często przez to dostaję szlabany. Nie mam przez nie czasu, żeby trenować. Na szczęście Olgi mi pomaga w pisaniu prac domowych. On jest bardzo mądry, najmądrzejszy na całym roku, nie kłamię ani trochę.
Fretka mówi, że jestem popularny i dziewczyny mnie lubią. Ale ja nie rozumiem, bo dziewczyny są głupie. Podobno się przez jakąś, która śmierdzi jak ser, który mama kiedyś za okno wystawiła, Freya dorobiła się szlabanu. Ale mnie nie interesują dziewczyny. Gadają między sobą, głupio się śmieją, zupełnie się z nimi nie da o niczym ciekawym porozmawiać. Wyjątkiem jest moja siostra, ale ona się nie liczy. Szkoda tylko, że nie jest ze mną w drużynie, jak zostanę kapitanem, to na pewno ją wezmę, bo jest najlepsza jako szukający.
Mam też kilka tajemnic. Po pierwsze, chociaż udaję, że nie, to tęsknię za domem. Staram się jednak nie wysyłać za często listów, bo boję się, że będą się ze mnie śmiali. I lubię grać na gitarze. Jak już skończę karierę gwiazdy Quidditcha, to chcę zostać muzykiem. Będę śpiewał piosenki latając na miotle i wszyscy będą mnie podziwiali. Ale najpierw muszę mieć swój instrument, a nie podkradać go z szafy mamy. A oprócz tego, to strasznie boję się żuków. Jakiś chłopak w szkole, jeszcze tej mugolskiej, przyniósł takie brzydkie do klasy i wrzucał dziewczynom za kołnierze. I mi też wrzucili i powiedzieli, że skoro jestem czarodziejem, to powinienem je zaczarować, żeby zniknęły. Popłakałem się wtedy, co mi się nigdy nie zdarza. Żuki są paskudne.
Różdżka