Sklep herbaciany
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Sklep herbaciany
Pierwsza i najważniejsza rzecz, która jest absolutnie charakterystyczną rzeczą dla tej herbaciarni, to magicznie podtrzymywany w powietrzu przed wejściem, samo napełniający się czerwony imbryk z dwiema, również czerwonymi, filiżankami. Jeśli przechodzi obok jakiś spragniony czarodziej, może odważnie poczęstować się ciepłą herbatą. To miejsce najbardziej oblegane jest zimą, ale jeśli ludzi częstujących się herbatą jest za dużo, imbryk znika sprzed drzwi.
No dobrze, poczęstowałeś się już gorącym napojem, a więc możesz wejść do środka. Niewielki dzwoneczek ostrzega sprzedawcę o twojej wizycie. Uderzają w ciebie wonie suszu z najdalszych krańców tego świata, brzozowe drewno regałów podtrzymuje ogromne ilości puszek z zielonymi, białymi, czarnymi i czerwonymi herbatami, a gdzieś w głębi lokalu widzisz "kącik prób" z wieloma stolikami i misami wypełnionymi suszonymi owocami, przyprawami i esencjami, gdzie możesz sam skomponować swoją ulubioną mieszankę.
Za ladą, tuż obok sprzedawcy, siedzi na żerdzi jego sowa jako wykwintny dodatek do tego charyzmatycznego miejsca.
No dobrze, poczęstowałeś się już gorącym napojem, a więc możesz wejść do środka. Niewielki dzwoneczek ostrzega sprzedawcę o twojej wizycie. Uderzają w ciebie wonie suszu z najdalszych krańców tego świata, brzozowe drewno regałów podtrzymuje ogromne ilości puszek z zielonymi, białymi, czarnymi i czerwonymi herbatami, a gdzieś w głębi lokalu widzisz "kącik prób" z wieloma stolikami i misami wypełnionymi suszonymi owocami, przyprawami i esencjami, gdzie możesz sam skomponować swoją ulubioną mieszankę.
Za ladą, tuż obok sprzedawcy, siedzi na żerdzi jego sowa jako wykwintny dodatek do tego charyzmatycznego miejsca.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:33, w całości zmieniany 1 raz
Chłopak wręcz ze stoickim spokojem wysłuchał tego co ta dziewczyna ma mu do powiedzenia. Czy poczuł się w jakimś stopniu urażony. Nic z tych rzeczy. Sęk tkwił w tym, że on doskonale wiedział ile był wart, ile warta była jego rodzina, czy jego pochodzenie. Nie potrzebował tak naprawdę potwierdzenia tego u innego człowieka. Możecie powiedzieć, że Reid był chwilami zbyt pewny siebie i to kiedyś go pewnie zgubi. I najpewniej macie racje, ale przecież wszyscy ludzie są pewni siebie. On sam nie spotkał jeszcze człowieka który brałby do siebie to, że ktoś mu ubliża, może dlatego, że swego czasu obracał się w lekka innym towarzystwie.
-Ohhhh... przyjaciele z rynsztoka nie są tacy źli... może nie są na poziomie Panienki, ale nie są źli- Odpowiedział spokojnie. Tak naprawdę tego typu traktowanie zaczęło go bardziej nudzić, niż denerwować. Już dawno przywykł do tego, że nikt tak naprawdę nie brał go na poważnie. Niektórzy czasami się zlitowali dając mu jakieś drobniaki, a inni opluli, skopali, i jeszcze okradli. Taki był świat, i to, że on będzie miał komuś to za złe to tak naprawdę nic nie zmieniło. Po za tym brat go nauczył tego aby nie żywić urazy do nikogo. Aby nigdy się na nikim nie mścić bo to tak naprawdę nic nie da. Jeżeli odpowie ogniem, to wywoła tylko pożar który będzie w przyszłości bardzo ciężko ugasić, a jemu o to nie chodziło. Niebieskooki był raczej pokojowo nastawiony do wszystkich. Nawet z tą dziewczyną w tej chwili nie miał tak naprawdę zamiaru się spierać, ani też próbować na siłę jej udowodnić, że się myli, że jest kimś lepszym. Jak już było wcześniej powiedziane on znał swoją wartość.
-Cóż szkoda...- Powiedział spokojnie, i miał już wstawać kiedy to ponownie spojrzał na swoją rozmówczynię, i jeszcze raz się uśmiechnął.
-Mimo wszytko nim odejdę, pozwoli Panienka, że pożyczę powodzenia. Jak na razie zapowiada się, że posiedzi Pani tutaj bardzo długo. Nikt z wyższych sfer raczej nie będzie chciał się zatrudnić jako chłopczyk na posyłki, albo jako kundelek, który umie aportować. Ci którzy są z niższych sfer, albo nawet biedakami... cóż im jedynie honor pozostał, więc również nie zechcą brać w czymś takim udziału- W końcu wstał z miejsca, i delikatnie zgiął kark przed dziewczyną. To nie było tak, że Evan był chamski od początku do końca, po prostu był nauczony tego aby nie wyciągać od razu wszystkich kart na stół. Mimo wszystko był dobrze wychowany, po prostu od dawna nie musiał taki być, na skutek czego z lekka wyszedł z wprawy.
-Tylko ci którzy nie mają dosłownie już nic na to się zapiszą. I na nikogo lepszego bym na miejscu Panienki nie oczekiwał- Kątem oka spojrzał na kelnera który właśnie w tej chwili go wyminął. Widział jak na niego patrzy, jak zastanawia się nad tym czy nie przeszkodzić w tej rozmowie, typowym pytaniem "Czy ten włóczęga naprzykrza się Pani?" ile razy już usłyszał to pytanie, najpewniej wystarczająco długo, aby wiedzieć, że szybko należy albo stąd się zmyć.
-Całuję rączki i miłego dnia życzę- Powiedział spokojnie, po czym po raz kolejny nisko się skłonił przed dziewczyną. Oczywiście, że to wszystko miało swój konkretny cel, pozostawało tak naprawdę pytanie, czy zadziała. Nie, nie chodziło mu o to aby wyłudzić od niej lepszą zapłatę, chodziło o to aby upewnić się, że dziewczyna mimo wszystko zmieni zdanie i na pewno ta fucha przypadnie mu, a nie komuś innemu. Tak, troszkę pokłamał, ale tylko troszeczkę. Przecież to nic złego... prawda?
Evan w końcu się odwrócił, i z rękami w kieszeniach swoich przetartych spodni, zaczął powolutku odchodzić. W rzeczywistości czekał... czekał na ruch dziewczyny. Nie chciał jej upokorzyć na tyle aby go prosiła o pomoc. Chociaż nie ukrywał, że była to zaiste interesująca wizja. Dziewczyna z wyższych sfer prosi go, żebraka o pomoc. Miał nadzieję, że dziewczyna w miarę szybko się namyśli co do jego argumentów, które wedle niego były całkiem mocne.
-Ohhhh... przyjaciele z rynsztoka nie są tacy źli... może nie są na poziomie Panienki, ale nie są źli- Odpowiedział spokojnie. Tak naprawdę tego typu traktowanie zaczęło go bardziej nudzić, niż denerwować. Już dawno przywykł do tego, że nikt tak naprawdę nie brał go na poważnie. Niektórzy czasami się zlitowali dając mu jakieś drobniaki, a inni opluli, skopali, i jeszcze okradli. Taki był świat, i to, że on będzie miał komuś to za złe to tak naprawdę nic nie zmieniło. Po za tym brat go nauczył tego aby nie żywić urazy do nikogo. Aby nigdy się na nikim nie mścić bo to tak naprawdę nic nie da. Jeżeli odpowie ogniem, to wywoła tylko pożar który będzie w przyszłości bardzo ciężko ugasić, a jemu o to nie chodziło. Niebieskooki był raczej pokojowo nastawiony do wszystkich. Nawet z tą dziewczyną w tej chwili nie miał tak naprawdę zamiaru się spierać, ani też próbować na siłę jej udowodnić, że się myli, że jest kimś lepszym. Jak już było wcześniej powiedziane on znał swoją wartość.
-Cóż szkoda...- Powiedział spokojnie, i miał już wstawać kiedy to ponownie spojrzał na swoją rozmówczynię, i jeszcze raz się uśmiechnął.
-Mimo wszytko nim odejdę, pozwoli Panienka, że pożyczę powodzenia. Jak na razie zapowiada się, że posiedzi Pani tutaj bardzo długo. Nikt z wyższych sfer raczej nie będzie chciał się zatrudnić jako chłopczyk na posyłki, albo jako kundelek, który umie aportować. Ci którzy są z niższych sfer, albo nawet biedakami... cóż im jedynie honor pozostał, więc również nie zechcą brać w czymś takim udziału- W końcu wstał z miejsca, i delikatnie zgiął kark przed dziewczyną. To nie było tak, że Evan był chamski od początku do końca, po prostu był nauczony tego aby nie wyciągać od razu wszystkich kart na stół. Mimo wszystko był dobrze wychowany, po prostu od dawna nie musiał taki być, na skutek czego z lekka wyszedł z wprawy.
-Tylko ci którzy nie mają dosłownie już nic na to się zapiszą. I na nikogo lepszego bym na miejscu Panienki nie oczekiwał- Kątem oka spojrzał na kelnera który właśnie w tej chwili go wyminął. Widział jak na niego patrzy, jak zastanawia się nad tym czy nie przeszkodzić w tej rozmowie, typowym pytaniem "Czy ten włóczęga naprzykrza się Pani?" ile razy już usłyszał to pytanie, najpewniej wystarczająco długo, aby wiedzieć, że szybko należy albo stąd się zmyć.
-Całuję rączki i miłego dnia życzę- Powiedział spokojnie, po czym po raz kolejny nisko się skłonił przed dziewczyną. Oczywiście, że to wszystko miało swój konkretny cel, pozostawało tak naprawdę pytanie, czy zadziała. Nie, nie chodziło mu o to aby wyłudzić od niej lepszą zapłatę, chodziło o to aby upewnić się, że dziewczyna mimo wszystko zmieni zdanie i na pewno ta fucha przypadnie mu, a nie komuś innemu. Tak, troszkę pokłamał, ale tylko troszeczkę. Przecież to nic złego... prawda?
Evan w końcu się odwrócił, i z rękami w kieszeniach swoich przetartych spodni, zaczął powolutku odchodzić. W rzeczywistości czekał... czekał na ruch dziewczyny. Nie chciał jej upokorzyć na tyle aby go prosiła o pomoc. Chociaż nie ukrywał, że była to zaiste interesująca wizja. Dziewczyna z wyższych sfer prosi go, żebraka o pomoc. Miał nadzieję, że dziewczyna w miarę szybko się namyśli co do jego argumentów, które wedle niego były całkiem mocne.
Gość
Gość
Nie potrzebowała nikogo z wyższych sfer. Gdyby tak było to nie umieszczałaby ogłoszenia w publicznej gazecie do której każdy czarodziej miał dostęp. Potrzebowała jednak człowieka z którym mogła się porozumieć. Ten przypadek okazał się jednak być przykładem człowieka z którym nie potrafiła nawiązać dialogu, a co dopiero współpracy. Dał jej ku temu aż nadto powodów by mogła go zważyć, mierzyć i wycenić negatywnie. Zakomunikowała mu więc w prostej, informacyjnej wiadomości powody i efekt spotkanie, które właściwie nie zdążyło jeszcze rozpocząć, a już dobiegło końca. Nie rozumiała jednak co człowiek miał na celu poprzez upublicznianie swojego wywodu, kiedy przecież klamka już zapadła. Była Mulciberem, nie zmieniała zdania. Każda podjęta przez nią decyzja stawała się faktem, a nie pustym słowem bowiem tylko słabi się wahali i byli zmienni.
Gdy mężczyzna odszedł czuła tylko frustrację związaną z powodu poczucia straconego czasu.
Gdy mężczyzna odszedł czuła tylko frustrację związaną z powodu poczucia straconego czasu.
Herbaciarnia nie miała dziś szczególnego ruchu. Dzwoneczek nad drzwiami dźwięczał od czasu do czasu informując o tym, że kolejne osoby przekraczały jej próg wchodząc, lub ją opuszczając, nie zwracały niczyjej uwagi, większość zatrzymywała się przy ladzie, by coś kupić, od czasu do czasu jednak ktoś szedł w kierunku stolików, by spróbować herbat zanim podejmie wybór.
Tym razem weszły trzy osoby. Dwie młode dziewczyny od razu zbliżyły się do wystawki herbat, zajmując się z zainteresowaniem tym, co tam było, odczytując kolejne nazwy i debatując nad tym, jaki smak będzie idealny, trzecia osoba, odrobinę starsza od nich, rozejrzała się po wnętrzu. Widocznie upatrzyła sobie rozmawiającą parę, zaledwie na chwilę zawiesiła na nich wzrok z zainteresowaniem, dalej jednak zachowywała się dość neutralnie.
Była dość przeciętna, idealnie mieszcząc się w każdej średniej, zarówno pod względem wzrostu, jak i ogólnej budowy ciała. Mała jasne włosy spięte z tyłu głowy, nie wyglądała ubogo, choć do szlachcianek zdecydowanie było jej daleko, przeszła się odrobinę za ladę, udając brak większego zainteresowania czymkolwiek. Dopiero kiedy mężczyzna odszedł, a jego rozmówczyni wydawała się niezadowolona, ale jednak także chyba powoli zamierzała zbierać się do wyjścia, dyskretnie przesunęła się za nią, sięgając przy tym do jej torebki, by szybkim ruchem wyjąć woreczek zapewne z galeonami i jak najdyskretniej się odsunąć.
Monety lekko zabrzęczały, teraz już jednak ukryte w jej torebce. Charakterystyczny zastrzyk adrenaliny dał o sobie znać, uścisk gdzieś w klatce piersiowej, na chwilę zaledwie wstrzymała oddech, odwróciła się tylko na sekundę, by zerknąć na swoją dzisiejszą ofiarę. Jak nic szlachcianka, w woreczku może być nawet i ze sto galeonów, może więcej - łup był idealny, więc już tylko opuścić bezpiecznie sklep.
Spokojnym krokiem przeszła jeszcze przed ladą, by skierować się w końcu do wyjścia najwidoczniej pewna, że nikt jej nie widział i nikt jej już nie zatrzyma, ciesząc się ze swojego łupu i chcąc jak najszybciej go przeliczyć.
Tym razem weszły trzy osoby. Dwie młode dziewczyny od razu zbliżyły się do wystawki herbat, zajmując się z zainteresowaniem tym, co tam było, odczytując kolejne nazwy i debatując nad tym, jaki smak będzie idealny, trzecia osoba, odrobinę starsza od nich, rozejrzała się po wnętrzu. Widocznie upatrzyła sobie rozmawiającą parę, zaledwie na chwilę zawiesiła na nich wzrok z zainteresowaniem, dalej jednak zachowywała się dość neutralnie.
Była dość przeciętna, idealnie mieszcząc się w każdej średniej, zarówno pod względem wzrostu, jak i ogólnej budowy ciała. Mała jasne włosy spięte z tyłu głowy, nie wyglądała ubogo, choć do szlachcianek zdecydowanie było jej daleko, przeszła się odrobinę za ladę, udając brak większego zainteresowania czymkolwiek. Dopiero kiedy mężczyzna odszedł, a jego rozmówczyni wydawała się niezadowolona, ale jednak także chyba powoli zamierzała zbierać się do wyjścia, dyskretnie przesunęła się za nią, sięgając przy tym do jej torebki, by szybkim ruchem wyjąć woreczek zapewne z galeonami i jak najdyskretniej się odsunąć.
Monety lekko zabrzęczały, teraz już jednak ukryte w jej torebce. Charakterystyczny zastrzyk adrenaliny dał o sobie znać, uścisk gdzieś w klatce piersiowej, na chwilę zaledwie wstrzymała oddech, odwróciła się tylko na sekundę, by zerknąć na swoją dzisiejszą ofiarę. Jak nic szlachcianka, w woreczku może być nawet i ze sto galeonów, może więcej - łup był idealny, więc już tylko opuścić bezpiecznie sklep.
Spokojnym krokiem przeszła jeszcze przed ladą, by skierować się w końcu do wyjścia najwidoczniej pewna, że nikt jej nie widział i nikt jej już nie zatrzyma, ciesząc się ze swojego łupu i chcąc jak najszybciej go przeliczyć.
I show not your face but your heart's desire
Strona 2 z 2 • 1, 2
Sklep herbaciany
Szybka odpowiedź