Wydarzenia


Ekipa forum
Taras
AutorWiadomość
Taras [odnośnik]13.09.15 18:58
First topic message reminder :

Taras

★★
Jest za gorąco, żeby siedzieć w środku i masz ochotę wyjść na zewnątrz? Oczywiście! Sprzedawca wyprowadza cię na taras zadaszony plątaniną zielonych, okwieconych bluszczy, wskazuje ci gustowne krzesło i prosi o chwilę cierpliwości. Zapach herbaty i słodkich deserów czuć nawet tutaj. Wycisz się i posłuchaj śpiewu ptaków. Możesz również zamówić mrożoną herbatę z kostkami lodu i plasterkiem cytryny. Lub tego, na co tylko masz ochotę.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:33, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Taras - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Taras [odnośnik]24.06.17 2:44
Choć jak wieszczka dostrzegała tylko tę przyszłość, która była czarna i koszmarna, to przeczuwała, że Samuel odpowie jej w podobnym tonie. Był mężczyzną, nie chłopcem, z pewnością nie tylko konsekwentnym, ale i, z pewnością, dojrzałym i przepełnionym poczuciem obowiązku. Nie musiała rozumieć, dlaczego otwierał serce akurat przed nią, oferując pomoc bezinteresownie - z reguły ludzie nie zachowywali się w stosunku do niej w podobny sposób. Właściwie, nigdy dotąd jej to nie spotkało - nigdy, póki nie spotkała Samuela. Jak na aurora cechował się nadzwyczajną empatią, zwykle tacy jak on - pozostawali jej wrodzy. Zrobił dla niej bardzo dużo. Sądziła, że nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wiele - ale nie musiał. Ważne, że wiedziała o tym ona sama - i że znała dług, który pewnego dnia powinna spłacić.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo - stwierdziła po chwili namysłu, ludzie się zmieniali. Czasy były niespokojne, postępowała radykalizacja, rosły mury, pogłębiały się przepaści i okowy. Dobrze było mieć go wciąż po tej samej stronie, swojej własnej. Skinęła głową, miał rację; najważniejsze, że siedzieli teraz przy tym samym stole - twarzą w twarz. - Na to liczyłam - stwierdziła bez ogródek, na konsekwencję, na dopięcie sprawy, którą otworzył, a która potrzebowała wciąż domknięcia. Samuel sam doprowadził do zamknięcia Vasyla - wiedziony jej podpowiedziami - a kiedy ten opuścił Tower, sprawa okazała się... konieczna do ponownego rozpatrzenia. Spięta, siedziała prosto - z wysoko zadartą brodą i bladymi dłońmi złożonymi na podołku. Herbata była zbędna, Cassandra była przekonana, że nie przełknęłaby ani łyku. Drogi kuzyn z pewnością wybaczy jej ten niekulturalny nietakt.
- Przypuszczam, że domyślasz się, dlaczego chciałam się spotkać - po tym, jak załatwił sprawę Vasyla, nie widzieli się wiele razy. Być może to był jej kolejny błąd, być może  - powinna postarać się trzymać go bliżej siebie. Był potężnym czarodziejem i wpływowym aurorem, a ona - potrzebowała ochrony. - Chodzi o Vasyla - mówiła cicho, szeptem, wpierw otuliwszy przestrzeń tarasu uważnym spojrzeniem. Goście wydawali się być zajęci sobą samymi, a od ich obecności dzieliło ich kilka pustych miejsc. Podmuchy wieczornego wiosennego wiatru utrudniały wyłapanie przypadkowych słów. Pokręciła głową, nabierając głębszego oddechu i dopiero po chwili uniosła wzrok, by spojrzeć mu prosto w oczy; w źrenicach Cassandry tańczył strach z wolna przechodzący w iskrzącą panikę. Opowiedziała mu przecież wszystko, wszystko o tym, kim był. Nie musiała kłamać, traktował ją okrutnie i nie szczędził przemocy, ale w tym wszystkim nie chodziło o samą Cassandrę, ale o jej córkę. - On... wyszedł z więzienia. Wypuścili go, tak po prostu - być może w jej słowa mimowolnie wdarła się nuta pretensji, goryczy, kiedy w grę wchodziła Lysa - nic innego nie mialo znaczenia. Nawet to, czy ktoś rzeczywiście zawinił, kiedy pomagał, choć nie musiał tego robić. - Z niekoniecznie wiarygodnych źródeł wiem, że jest w pobliżu. Gdzieś w Londynie, nie opuścił miasta. I ze źródeł, z którymi nie śmiem dyskutować, wiem, co zamierza. Chce skrzywdzić moje dziecko. - Słowo nasze nigdy nie było adekwatne, Lysa była tylko jej. - Ja... nie powinnam - zdecydowanie nie - nie powinna go w to mieszać - ale nie mam się do kogo zwrócić, potrzebuję pomocy. - Podobno tak powinien wyglądać pierwszy krok - uświadomić sobie to, co konieczne, choć tak naprawdę nie wiedziała wcale, czego od Samuela chciała wymagać.
Wsadź go tam z powrotem. Pozbądź się go. Pomóż nam się ochronić.




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Taras [odnośnik]20.07.17 23:17
Samuel nie musiał mieć daru (przekleństwa?) jasnowidzenia, by widzieć nadchodzącą przyszłość w smoliście czarnych barwach. Już to, co działo się aktualnie przypominało sen wariata, a miało być jeszcze gorzej. To co wyprawiał Gellert - jak coraz silniej wierzył - także rękami Ministerstwa, powoli przeobrażało się w groteskę. Wszystkie wartości wywracano i przekręcano, jakby mieli do czynienia z rzeczywistością...alternatywną? Skamander miał wrażenie (zapewne nie on jeden), że dobro coraz mocniej spychano w przepaść, duszono ciemną masą jadu, która rozlewała się nie tylko w czarodziejskiej krwi. A to nie był pełen obraz. Koniec świata dotykał co chwilę, kolejne osoby. Śmierć szarpała w swych ramionach  znikające z padołu jednostki. Niegodziwość ścieliła serca, jak trucizna i dotykała najczęściej tych, którym trudno było bronić się samemu. Jak mógłby odmówić pomocy kobiecie? Jak mógłby odmówić wieszczce?
Cassandra była niezwykłą kobietą, chociaż niezwykłość ta nie wynikała (wyłącznie) z naturalnych aspektów, na które zwracał uwagę. Miała w sobie niezależny pierwiastek siły, zapewne wynik świata, w jakim przyszło jej żyć. Nokturn potrafił paskudnie wypaczać, a mimo to Cassandra nie zatracił pełgającego w niej płomienia. Sposób w jaki troszczyła się o córkę nie dawał najmniejszych wątpliwości, że była zaryzykować wiele (wszystko?) dla jej ochrony. Nawet zwrócenie się o pomoc do aurora. Oboje ryzykowali, ale żadne się nie wycofywało. Z własnych, nieodkrytych dla drugiego powodów. A Skamander wiedział, że gnida, jaką był Vasyl nie miała prawa rosić sobie jakichkolwiek praw, by chodzić wolno.
Skinął głową, potwierdzając milczeniem własne słowa i te należące do czarnowłosej wieszczki. Ich poprzednie spotkanie ujęte były w ramy porozumienia i tajemnicy, którą kryła przeszłość. W ten dziwny sposób ich losy się krzyżowały i raz jeszcze zaplotły ich spotkanie. Powód znowu rysował się w ciemnym, złowieszczym spojrzeniu Vasyla, który we krwi musiał mieć wyłącznie zemstę - Po twojej wiadomości powęszyłem i niestety znam ten powód - cień przemknął przez twarz aurora, ale nie dostarczył złości powodów do rozognienia - Ktoś musiał go wspomóc - potwierdził, gdy imię padło już werbalnie, bez kreowanych domysłów. Zmarszczył brwi, przypominając sobie serię nieszczęsnych dokumentów, które przejrzał, nie odnajdując większych wskazówek. Nosił na sobie wystarczająco silne oskarżenia, by zatrzymać go na wiele lat dłużej i Samuel czuł, że to on popełnił gdzieś błąd. Coś umknęło mu, coś co pozwoliło Vasylowi na wymkniecie się ze złowieszczych ramion Azkabanu. I nie mógł dziwić się Cassandrze wplecionego w słowa zawodu. Była matką, a to jej córce groziło niebezpieczeństwo - Jeśli jest w Londynie, to kryje się gdzieś na Nokturnie - tam musiał czuć się pewniej, zapewne zdając sobie sprawę, że poza jego granicami mógłby szybko wpaść.
I ze źródeł, z którymi nie śmiem dyskutować - czyżby magia naznaczyła uzdrowicielkę okrutną wizją? Nie miał zamiaru pytać, ale w zieleni tęczówek nie kryła się nawet krztyna fałszu. Tliła się desperacja i lęk, któremu nie mógł zaprzeczyć - Będzie kierował się do ciebie - odezwał sie ciszej, celowo nie wplatając w to jej córki - Chyba, że uda mi się odwrócić jego uwagę - nie wierzył, żeby ta łachudra nie pragnęła zemsty także na nim. W końcu za jego przyczyną wylądował w końcu w zamknięciu. I zrobił to nie bez satysfakcji. Miał na swoim koncie wystarczająco wiele, by każdy auror chciał go schwytać. A śmiał twierdzić, że nagrabił sobie nie tylko wśród stróżów magicznego prawa.
Ale to Cassandra była celem. Ona i mała Lysa - Powinnaś - wszedł jej w słowo, mimowolnie zaciskając dłoń pod stolikiem. Nokturn uczył, że trzeba liczyć tylko na siebie. A jeśli ktokolwiek szukał pomocy, sytuacja musiała być wyjątkowo drastyczna - A ja powinienem się tym zająć wcześniej - wiedzieć wcześniej - Tym razem...zniknie na dobre - Samuel nawet nie wiedział, jak bliski był prawdy. Konsekwencje czynów zawsze dopadały, niezależnie od ilości ucieczek i sposobów uniknięcia. Vasyl miał otrzymać ostateczną odpowiedź. Czarny scenariusz ruszył ze swoim straceńczym biegiem.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Taras - Page 5 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Taras [odnośnik]03.08.17 12:54
Pustym spojrzeniem wpatrywała się w przestrzeń przed sobą - mogła się tego spodziewać, mogła się tego domyśleć, ktoś mu pomógł - kto? Czy Vasyl mógł mieć na zewnątrz jeszcze jakichkolwiek przyjaciół? Bracia mu nie pomogli, Graham był martwy, a Ramsey by tego nie zrobił - czy na pewno? Jego ojciec dystansował się od syna, ale czy zostawił go w celi, żeby zgnił? Nie mogła wykluczyć udziału Mulciberów - nie mogła, niezależnie do tego, jak bardzo chciała. Łączyła ich jedna krew, a dla nich to znaczyło wiele i nie potrafiła udawać, że było inaczej - zwłaszcza po tym, gdy jeden z nich wyartykułował to wystarczająco jasno. Na jej twarzy malowało się zmartwienie, żal, smutek, jakiś niepokój zmieszany z lękiem, strach. Vasyl stanowił zagrożenie. Póki znajdował się na wolności - mógł zrobić dosłownie wszystko, włączając w to jej najczarniejsze wizje.
- Jesteś w stanie to zrobić? - chwyciła się jego słów jak tonący brzytwy, wyłapując tylko te, które zakładały działanie; była jak dziecko błądzące we mgle, ślepy ptak obijający się o drzewa, logika odeszła na dalszy plan, zawładnęły nią emocje. Desperacja nasilała się w niej dzień za dniem, kiedy w grę wchodziła Lysa - nic innego już się nie liczyło. Samuel zaś dał się jej poznać jako silny, zdecydowany mężczyzna, który nie łamał danego słowa. Miał rycerskie serce i choć szlachetność wykraczała poza jej rozumienie świata - dobrych ludzi nie poznała w życiu wielu - wierzyła, że nie kłamał, że chciał pomóc naprawdę. - Nie ma go na Nokturnie - dodała szybko, zdawszy sobie sprawę z tego, że być może zbyt nagle zareagowała na jego słowa. Powoli nabrała w płuca powietrza. Nie było go na Nokturnie, auror musiał się mylić; rozmawiała z Mulciberem i nic o tym nie wiedział. Vasyl nie zdołałby ukryć się przed bratem, nawet jeśli ten lekceważył zagrożenie i jej ostrzeżenia. -  Ale na pewno został w Londynie. Nie odszedłby daleko - Nie mógłby; wizja tego nie uwzględniała. - Znam go dobrze - dodała, choć Samuel o tym wiedział - chciała mu przypomnieć, że przecież miała okazję zaznajomić się z jego zwyczajami i słabostkami, tymi samymi, które go zgubiły i tymi samymi, które mogły go zgubić teraz. - Jeśli nie zapija sobie nigdzie gęby, to włóczy się po miejscach, w których może przegrać ostatnie ubrania w karty. - Nie znała tych miejsc, ale ktoś taki jak Samuel - na pewno. - Ja... nawet nie wyobrażam sobie, co mogłoby się stać, gdyby nas znalazł. - Nas, mnie i Lysę. Uniosła ku niemu spojrzenie dopiero teraz, błądząc w nieprzeniknionych aurorskich źrenicach; bala się. Bała się jak nigdy, albo bała się tak samo, jak wtedy, kiedy Samuel pomagał jej jako pierwszy. Pokręciła lekko głową, z niedowierzaniem, z wyparciem, z niechęcią. Był dla niej zbyt dobry.
- Przepraszam - szepnęła, choć sama nie do końca wiedziała, co ma na myśli; że go tu sprowadza, że przedstawia problem, że go w to po raz kolejny wplątuje. - Nie wiem... jak ci się kiedykolwiek za to wszystko odwdzięczę - Czy w ogóle miała taką moc? - Wiedz, że mam u ciebie dług wdzięczności, Samuelu i nigdy go nie spłacę - Bo nie mogła zrobić nic, co byłoby równoznaczne ocaleniu jej córki. Jeśli mogła zrobić cokolwiek, to tylko - ostrzec go przed przyszłością. - Widziałam cię jakiś czas temu - Znów uniosła ku niemu wzrok, zamilkła, lekko rozchylone usta zadrżały, gdy zbierała myśli, usiłując ułożyć je w słowa. Mętne obrazy widziane trzecim okiem nie zawsze były łatwe do przełożenia. - Ktoś cię szukał. Chciał się z tobą pożegnać.   - Jej powieki opadły, smugi czarnego węgla, którym zdobiła oczy, zalśniły w świetle gwiazd. - Twoja przeszłość chce cię wypuścić, byś mógł stawić czoło jeszcze trudniejszej przyszłości. Postaraj się podołać, to ważne.




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Taras [odnośnik]12.08.17 0:34
Znał spojrzenie, które smutno jaśniało w oczach wieszczki. Odległe, odleglejsze niż miejsce, w którym się znajdowała. A niebezpieczeństwo, jak dziki zwierz czaiło się gdzieś w cieniu, czekając...no własnie, na co czekało? Czego chciało od matki i jej dziecka? Co ta parszywa menda mogła wymagać od kilkulatki? Ufał zdolnościom Cassandry już za pierwszym razem pozwalając jej wskazać mu to, czego oczy nie widziały. Moc jasnowidzenia potrafiła być szalenie kapryśna i niezrozumiała, ale czarnowłosa niosła na sobie brzemię starszej krwi. Sam nigdy nie przepadał za zajęciami z wróżbiarstwa, a ci, którzy zostali naznaczeni przez los - przerażali. Nie chodziło nawet o samych obdarzonych przekleństwem, a tym co widzieli i przekazywali. Nikt nie chciał wiedzieć o swojej śmierci. Przynajmniej większość - umykała. Któż nie bał się śmierci? A ona, wieszcza o włosach czarnych jak skrzydło kruka i zwierciadłem źrenic o barwie malachitu nosiła swój ciężar ukryta na Nokturnie. Czy krew wieszczy odezwała się i w jej córce?
- Jestem - zmarszczył brwi - tylko on musi złapać przynętę - nie kłamał, czarnowłosa wiedziała, że Vasyl będzie ostrożniejszy, niż poprzednim razem. Musiał go sprowokować, musiał mu się wystawić, ale był w stanie. Niech poczuje się pewny, niech straci na czujności, potknie się - Ale będzie - dodał ciszej. Nie chciał dawać jej fałszywej nadziei, ale teraz musiała mieć rację. Przez moment mierzył ją wzrokiem bardziej czujnym. Nie łudził się, że był jedyną pomocą. Była zdesperowana, a wtedy sięga się po najbardziej szalone pomysły. Możliwe, ze on był jednym z nich. Nokturn rządził się swoimi prawami, niezależnie od wartości, którymi kierowali się inni, nie znający życia w ciemnych ulicach marginesu. Nawet Samuel, chociaż w pracy wielokrotnie trafiał na nieprzyjemna część Londynu miał świadomość okrutnej odrębności, która ich dzieliła. Różnicy zamkniętej w lekcjach, kształtujących sposób patrzenia na świat. Kim byłby Samuel, gdyby musiał żyć pośród nokturnowych ulic? A przecież - każde nosiła w sobie magię. Czym więc się różnili? Sposobem radzenia z losem?
- Tak szybko chyba by się nie odsłonił. Chyba, że w Azkabanie odebrało mu resztki pomyślunku - był zbiegiem, miał wrogów, ale ..podobno najciemniej pod latarnią. Czy nie mógł chcieć odreagować zatrzymany dla niego czas? Musiał sprawdzić i takie drogi - albo, nie ma już nic do stracenia - ostatnie słowa wypowiedział w zamyśleniu i tym razem to jego spojrzenie ginęło gdzieś w odmętach przestrzeni. Samuel patrzył na wieszczkę, ale swą obecność kierował dalej, szukając właściwego sposobu.
Drgnął, budząc się z zamyślenia, gdy padły przeprosiny. Za co? Za lęk o ukochane dziecko? Musiałby być całkiem ślepy, by nie rozumieć. Zamiast odpowiadać, pokręcił głową - Cassandro - odnalazł kobiece spojrzenie, by nadać ustom drgnienie uśmiechu - nie musisz za wszystko płacić - co chciał przekazać? Zmienić rzeczywistość, która rządziła się w świecie, w którym żyła? Utrzymał wzrok jeszcze przez kilka sekund, by w końcu przenieść się  gdzieś w bok, gdy wychodzący mężczyzna odrobinę dłużej niż była potrzeba, otaksował sylwetkę towarzyszącej Samuelowi kobiety.
Widziałam cię jakiś czas temu. Niepokój zawitał, ale zmiażdżył go nim ujawnił się na twarzy. Jeśli Vablatsky rzeczywiście śniła o nim, to musiał wysłuchać jej słów. Nigdy się nie myliła - Ktoś, chciał się pożegnać - powtórzył machinalnie i struna niepokoju raz jeszcze zakwiliła, próbując zmusić Samuela by zwrócił jej uwagę. Patrzył na nią w skupieniu z szeroko otwartymi oczami, starając się zapamiętać wypowiadana treść. Zawsze miała znaczenie - Dziękuję - nie musiała przecież nic mówić, zachowując wizje dla siebie. Ich sens nigdy nie był jednoznaczny i nie zawsze pierwsze skojarzenia były tymi prawdziwymi. Ale prawda miała przyjść bez zapowiedzi.
- Jeśli cokolwiek więcej będziesz wiedziała, napisz. Nokturn jest dla nas bardziej nieprzyjazny, jak kiedyś - poruszył dłonią, dopiero teraz dostrzegać, że zaciska je miarowo - Uważaj na siebie - mówił szczerze, nawet jeśli słowa miały odbić się od spotkania absurdem. Była w piekielnym niebezpieczeństwie. A droga wciąż prowadziła na Nokturn.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Taras - Page 5 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Taras [odnośnik]12.08.17 18:46
Musi złapać przynętę  - tylko tyle. I aż tyle. Ufała Samuelowi, nie całkowicie, nie we wszystkim, zachowywała ostrożność należną sobie i komuś, kto ukrywał się z dala od oczu uczciwych ludzi na strasznym Nokturnie; ufała jednak w szczerość jego intencji, w to, że chciał pomóc i nie okłamywałby jej w zakresie swoich możliwości. Wiedział, jak wysoka była stawka tej gry i ta stawka - nie była mu obojętna. Skamander miał w sobie wrażliwość, z jakiej wyzuta zdawała się jej przedstawiać większość jego przyjaciół z pracy - z nich wszystkich, nie bała się podejść tylko do niego, choć czarna magia - wszystko to, z czym walczył - miała swoje najgęstsze siedlisko, przedwieczną kolebkę, właśnie na tej alei. Ale będzie, miał rację, będzie, przyjdzie. Po nią, po Lysę. Może już tam był - a dziewczynka była w jej mieszkaniu sama. Przeszedł ją nieprzyjemny, zimny deszcz, kiedy przenosiła wciąż puste spojrzenie na bok, o nic nigdy w życiu nie bała się równie mocno, co o swoją dziewczynkę. Była dla niej wszystkim - i tylko dla niej żyła, póki się nie usamodzielni, musiała przeżyć również Cassandra - wciąż była jej potrzebna.
- On... on będzie zdesperowany - podjęła, bo słowy aurora ponownie przeszły ją przerażającym dreszczem; znała Vasyla dość dobrze, by przytaknąć aurorowi, że on naprawdę nie będzie miał nic do sprawdzenia. Wszystko, co miał, zniszczone zostało, kiedy siedział za kratami. Będzie zły na nią, będzie szalony, będzie chciał skrzywdzić to dziecko, będzie chciał skrzywdzić ją samą, wiedziony żądzą zemsty i czystym obłędem. Jedyni ludzie, którym ufała, nie tylko jej nie wierzyli, ale i byli dla niego najbliższą rodziną. Rodziną, która srogo się zawiedzie, kiedy dowie się już, co stało się z Vasylem Mulciberem - ale na ten moment nie zdecydowali się stanąć po jej stronie. - Szalony - rzuciła drugą frazę, odnajdując w pamięci każdy fragment wizji. - Nieprzewidywalny - poczuła się dziwnie mała. Była niebezpieczną wiedźmą, która wyszarpała sama dla siebie, od życia, kawałek niezależności; a jednak, w obliczu zagrożenia nie była w stanie zrobić sama nic. Wiedziała, że nie zdoła go powstrzymać sama. Nie miała w sobie dość siły - ani fizycznej ani magicznej. Nie na tego szaleńca. - Ale ty będziesz mądrzejszy - dodała z przekonaniem, którego nie żywiła - zupełnie jakby wypowiadała dalszą część przepowiedni, której jednak nigdy nie ujrzała. Nie była pewna, czy to rozsądne, mogło wzbudzić u niego nadmierną pewność siebie, która odbierze mu ostrożność. A mogła dodać mu sił, dzięki którym pozbędzie się problemu.  - Silniejszy i szybszy - Pokręciła krótko głową, przecząco, lecz nie wypowiedziała już ani słowa więcej.
Dopiero po dłuższej chwili wróciła spojrzeniem ku jego twarzy, ustom wygiętym w uśmiechu, który być może miał dodać jej otuchy. - Muszę - odparła krótko, z przekonaniem, blado i z goryczą, Samuel być może nawet nie zdawał sobie z tego sprawy, że kiedyś, w przyszłości, mógłby potrzebować jej pomocy. Prędzej czy później każdy potrzebuję kogoś, kto jest w stanie zawrócić duszę z powrotem do ciała, kiedy to umiera. Prędzej czy później tacy jak on zawsze błądzili między cieniami tego, co straszne, cieniami, między którymi mogła go przeprowadzić nietkniętego. Prędzej czy później - jej trzecie oko widziało każdego.
- Dam ci znać, jeśli dowiem się czegokolwiek więcej - zapewniła go krótko, odsuwając się lekko na krześle, jej wzrok uniósł się ku czerniejącemu wieczornemu niebu upstrzonymi srebrnymi gwiazdami. Zaniepokojony. - Uważaj na siebie, niebezpieczeństwa lubią takich jak ty - dodała jeszcze, nim bez słowa pożegnania, w trakcie jednego mrugnięcia, przeobraziła się w czarną wronę o lśniącym piórze - i wzbiła się w powietrze, w ciszy umykając na zewnątrz przybytku.


/zt




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Taras [odnośnik]13.08.17 15:21
Był pewny siebie, znał swoje możliwości, ale byłby głupcem, gdyby ufał wyłącznie swemu doświadczeniu. Vasyl był parszywcem, ale nie mógł go lekceważyć. Był zdolny do największych szaleństw, byleby osiągnąć cel. A ogarnięty gniewem i chęcią zemsty, będzie zdecydowanie bardziej niebezpieczny. Samuel mógł zakładać, że zachłyśnie się wolnością i wściekłością na tyle dostatecznie, że jednak złapie przynętę.  Auror musiał znaleźć sposób, by wywabić gnoja z dziury w, w której - jak miała słuszną rację Cassandra - musiał teraz zapijać się do nieprzytomności. Może portowe doki? Pełno było tam parszywych spelun, w której taczali się pijani, jak beczki żeglarze i mniej lub bardziej niebezpieczne typy spod ciemnej gwiazdy. Wystarczająco często ścigał uciekinierów, czy kryjących sie jak szczury, przemytników. Wtopiłby sie idealnie. Musiał to sprawdzić. A liczne kanały, zamknięte przejścia i paskudne, stare magazyny, stanowiły idealną kryjówkę dla każdego zbiega. Ze też do tej pory nie zamknęli całości. Męty się tam kryjące, powoli robiły niemagiczną renomę, która ścigała hermetyczną rzeczywistość Nokturnu.
Padające słowa, wystarczająco mocno obrazowały stan, w jakim znajdować się musiał Vasyl. To i jeszcze więcej. Nie miał nic do stracenia. I dlatego był tak piekielnie niebezpieczny. I musiał to wykorzystać. Nieprzewidywalny - znaczyło, że łatwiej było o prowokację. Szalony, a wiec o taktyce można było zapomnieć. Zdesperowany, by dostać to, czego pragnęło jego parszywe serce. A tym czego chciał, była Cassandra i jej córka.
Powoli kiwną głową, ale nie odpowiedział na słowa. Miał doświadczenie, był skuteczny w swojej pracy, ale nieprzewidywalny los nie raz rzucał go w nieznane. Wprost pod nogi wrogów. Ale o to akurat teraz musiał się postarać. Rzucić kilka informacji wśród szczurów, wbić się do kilku lokali, powęszyć i pokazać się. Byle nie było za późno..
Wierzyła w niego, albo chciała wierzyć. Na tym musiał się oprzeć - Racja - przytaknął jej dziwnie łatwo - Los bywa przewrotny - jakie długi on sam zaciągnął? Zapłata przychodziła przecież nigdy nie przychodziła spodziewana, zawsze wtedy, gdy najmniej przewidywał ich najście. Cassandra potrafiła wiele, leczyła tych, którzy nie mieli śmiałości pojawić się w murach Mungu i ci, zdesperowani, którzy nie mieli innego wyboru. Kto wiedział, czy Samuel kiedyś nie trafi w jej ręce, skazany na łaskę i niełaskę decyzji? Czasem widać był hipokrytą.
- Napisz list - potwierdził, odsuwając się od stołu, gdy tylko dostrzegł gest kobiety. W zielonym spojrzeniu kryła się zagadka, zawieszone pytanie i niepokój jednocześnie. Mimowolnie powędrował wzrokiem w stronę, gdzie spoglądała czarnowłosa. Co widziała w ciemniejącym niebie? - Wiem, niestety - podniósł się z miejsca w naturalnym odruchu i chęci odprowadzenia jej do wyjścia. Nim jednak powiedział cokolwiek więcej, drżenie powietrza zafurkotało, otulając kobietę, by w kolejnym mrugnięciu patrzeć na czarnoskrzydłą wronę. Tę samą, która obserwowała go z balkonu? No tak - Zdolna wieszczka - mruknął już do siebie, spoglądając jak animagiczne stworzenie znika w ciemności nocy.
Niedługo potem sam wędrował uliczką, daleko od pachnącego herbatą lokalu. Doki śmierdziały szlamem, ale Samuel tego nie czuł. Nad jego ramieniem unosił się szary, papierosowy dym, a ciężkie kroki kierował do dudniącego niedaleko wejścia, portowej speluny.

| zt


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Taras - Page 5 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Taras [odnośnik]10.01.19 22:09
| 1 października

Była spięta i zestresowana… jak chyba nigdy w życiu. Nie spodziewała się, że Bertie ją zapamięta po tym krótkim spotkaniu w cukierni, i to na tyle, by prosić ją o spotkanie „w jakiejś sprawie”. Co, jeśli teraz okaże się, że to on się zakochał? Albo co gorsza, że zorientował się, jak bardzo śledziła go w Hogwarcie i to o tym chce pomówić? Brr, chyba spali się ze wstydu w takiej sytuacji!
Biorąc pod uwagę okoliczności, próbowała ubrać się jak najlepiej, ale nijak jej to wychodziło. Przed wyjściem z mieszkania wszystko wypadało dziewczynie z rąk, a jej kolana bezustannie się trzęsły, co wcale nie pomagało w zadbaniu o swój wygląd. Przeciwnie. Bardzo, bardzo w tym przeszkadzało.
Ostatecznie Gwen miała włosy spięte dużą spinką w kształcie motyla. Założyła na siebie prostą, błękitną sukienkę, na którą zarzuciła lekki płaszcz. Lekki, bo pogoda pierwszego października zdecydowanie dopisywała. Wzięła też z domu niewielką walizkę, w której poza różdżką trzymała szkicownik i ołówki: wracając, liczyła, że odstresuje się, robiąc gdzieś na boku Pokątnej szybkie szkice.
Mieli się spotkać w Czerwonym Imbryku. Jednak ponieważ wnętrze herbaciarni było pełne gości, Gwen usiadła na tarasie, grzecznie czekając, aż kelner przyjmie jej zamówienie. Gdy podszedł, poprosiła o imbirową herbatkę. Bo choć było całkiem ciepło to jednak chłodny wiatr sprawiał, że malarka miała na rękach dreszcze.
No i co teraz? Czeka na herbatkę, czeka na Bertie’go. Nerwowo poprawia włosy i nie wie, gdzie podziać oczy. Och, takie sytuacje były najgorsze! Och, Bertie, nie mogłeś w liście wyjaśnić, jak bardzo źle ci z tym, że Gwen śledziła cię w szkole? Cóż, najwyraźniej nie mógł. Musiał ją torturować, musiał ją zapraszać na miasto…
Próbowała być rozluźniona i uśmiechnięta, ale za każdym razem, gdy próbowała dojść do tego stanu, przypominała sobie, jak niezręczne (w oczach Gwen) było ich spotkanie po latach, co niweczyło jej wszelkie próby. Czy naprawdę podczas spotkania z Morie Bertie musiał pojawić się na horyzoncie? Nie mogło to się zdarzyć w jakiś bardziej... sprzyjających okolicznościach?


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight


Ostatnio zmieniony przez Gwendolyn Grey dnia 11.05.20 11:32, w całości zmieniany 2 razy
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Taras [odnośnik]11.01.19 13:53
Z rana był w Ministerstwie, czy właściwie w Mungu, praca go w sumie zajmowała ale trudno mu było w tej chwili skupić się na czymkolwiek konkretnym. Było już blisko. Już nie długo się uda, był niemal pewien że się uda, nie może być inaczej. Miał jednak tyle głowę pełną kolejnych pomysłów i ekscytujących planów, co ręce pełne roboty.
Pamiętał jednak o spotkaniu, o trzynastej w Imbryku. Nie pojawiał się w tym miejscu często, jednak chyba po prostu miał ochotę znaleźć się na chwilę w miejscu nie związanym z jego pracą i planami. Dotarł więc na miejsce i rozglądał się za dziewczyną, którą w sumie ledwie kojarzył. Na jej widok uśmiechnął się lekko.
- Cześć, dzięki że przyszłaś. - odezwał się zaraz. Zamówił sobie kawę czarną, bez cukru, przywykł do takiej bo przy ilościach słodyczy jakie go zawsze otaczały była po prostu najlepszą równowagą. - Mam nadzieję, że nie czekałaś długo?
Spytał jeszcze widząc, że Gwen ma już swoje zamówienie.
Zabawna sprawa, że on spotyka się z ludźmi chcąc ich w jakiś sposób zatrudnić. To nadal wydawało mu się nienaturalne.
- Odezwałem się, dlatego że Moire wspomniała mi, że zajmujesz się malarstwem. - przyznał zaraz, chcąc wyjaśnić naturę spotkania. - Otwieram sklep i cukiernię, zostało już niewiele czasu, mam dość dużo produktów które potrzebują opakował. Mam już jedną osobę która zajmuje się projektami ale to za dużo pracy dla jednej osoby, więc szukam kogoś jeszcze.
Wyjaśnił zaraz. Nie wiedział nawet czy rudowłosa ma na tyle czasu pomiędzy swoimi zajęciami, a innymi zleceniami by przyjąć cokolwiek więcej, a szczególnie coś tak angażującego, nie znał jednak wielu osób zainteresowanych sztukami plastycznymi. Sam grezmolił jak kura pazurem, więc szukał gdzie się dało, a zawsze lepiej szukać wśród osób względnie znajomych, niż całkowicie obcych.
- Więc, jeśli masz oczywiście czas i chęci, będę miał dla ciebie zlecenie, a jeśli wszystko się uda... no, a udać się musi. - tu uśmiechnął się szeroko, w ten bardzo charakterystyczny sposób - To być może cyklicznie będę potrzebował kolejnych projektów.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Taras - Page 5 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Taras [odnośnik]13.01.19 20:19
Gdy tylko Bertie pojawił się w zasięgu jej wzroku, Gwen zaczęła panikować. Może powinna uciekać? Może zostać, może od razu powinna przepraszać? Jej umysł próbował kreować ewentualny przebieg wydarzeń z chwili na chwilę tworząc coraz bardziej szalone historie, z czego rudowłosa nie do końca zdawała sobie sprawę.
W chwili, w której cukiernik znalazł się obok stolika dziewczyny, ta była właściwie cała czerwona (co przy rudych włosach rzucało się szczególnie w oczy), a jej serce biło jak szalone. Musiała się powstrzymać, by od razu nie krzyknąć i zacząć go przepraszać za swoje zachowanie przed laty, ale na swoje szczęście ugryzła się w język.
O dziwo, Bertie zaczął „rozmowę” zupełnie normalnie. Naturalnie i bez żadnych pretensji. To nieco zbiło z tropu Gwen, która do chwili, w której mężczyzna znalazł się obok jej stolika, była przekonana, że jego zamiary względem niej nie będą szczególnie przyjazne.
Cz…cześć – wydukała nerwowo. Jej położona na stole prawa ręka drgała nerwowo. – Nie… nie, prawie wcale – dodała, tak cicho, że cukiernik mógł mieć problem z dosłyszeniem jej słów. Jednak jednocześnie kręciła głową, więc ogólny przekaz powinien dotrzeć do Bertiego.
Dopiero przy kolejnych słowach mężczyzny, gdy Gwen zorientowała się, po co ten NAPRAWDĘ ją tu zaprosił, stres zaczął z niej uchodzić, a usta malarki niemal otworzyły się w zdziwieniu. On. Chce. Ją. Zatrudnić. A nie wyśmiać, pouczyć, czy… czy cokolwiek. Na brodę Merlina, jej wyobraźnia znów płatała jej cholerne figle.
T... tak – powiedziała, orientując się, że powinna zachowywać się naturalniej. – To znaczy, owszem, zajmuje się takimi rzeczami. Otwierasz sklep? To świetna wiadomość!
Na twarzy Gwen stopniowo zaczął pojawiać się uśmiech. Czy Bertie zwróci uwagę na jej zachowanie? Malarka miała nadzieję, że nawet jeśli tak, mężczyzna nie będzie tego komentował. Chyba spaliłaby się ze wstydu.
Wzięła głęboki oddech.
To dobrze, że wzięłam rzeczy do szkicowania. Poczekaj…
Zaczęła grzebać w swojej torbie, po chwili wyciągając ołówki i szkicownik.
Co dokładnie jest ci potrzebne? Na co mają to być opakowania? Raczej nie robiłam jeszcze czegoś takiego, ale z samą ilustracją na coś takiego nie powinnam mieć problemu – wyjaśniła.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Taras [odnośnik]13.01.19 21:48
- Dobrze się czujesz? - kobieta była czerwona na twarzy, a Bertie który dookoła nie dostrzegał niczego co mogłoby ją zawstydzić (choć oczywiście mogło już zniknąć), zaczął się zastanawiać, czy nie ma gorączki, albo czy nie dopadła jej jakaś dziwna anomalia. Szczególnie, kiedy zaczęła mamrotać pod nosem, a widział w końcu w kawiarni, że nie jest to jej typowe zachowanie.
Ta jednak zaczęła dochodzić do siebie, a przez umysł Bertiego przeszła przez chwilę myśl, czy on jej nie zawstydził, nie miał jednak pojęcia czym takim.
Zdziwił go też trochę entuzjazm dziewczyny - w końcu nie znali się za bardzo, choć z drugiej strony sam był bardzo entuzjastyczny, a to zawsze miłe, kiedy ktoś jeszcze mu kibicuje. Posłał jej więc szeroki uśmiech i pokiwał głową.
- Tak, od jakiegoś czasu już się do tego przymierzałem. - przyznał i tym bardziej ucieszył się widząc, że dziewczyna wyciąga szkicownik i ołówki. Zawsze lubił przyglądać się osobom, które coś rysują. Aż przysunął się trochę bokiem okrągłego stolika przy którym siedzieli, żeby móc patrzeć z nią na kartki.
- Wymyślam magiczne słodycze. Dość sporo tego jest. Na pewno będę potrzebował opakowania na... - zaciął się na chwilę, bo chyba doszło do niego, że nie opisze jej wszystkiego co będzie potrzebował. - Na przykład taki latający znicz. Nie dosłownie, ciasteczko w tym kształcie, lata wolniej niż prawdziwy znicz, otwiera skrzydła po otwarciu opakowania. - spróbował przybliżyć jedno z jego ostatnich dzieł, z tego na prawdę był dumny! Widać z resztą, że był zaangażowany w to, co robił, jednocześnie z tym jak sam mówił, jego dłonie w powietrzu tworzyły jakby osobną opowieść. - Są też ciasteczka, które się ruszają. Wiesz, kształty trolli i innych takich, które wykonują jakieś ruchy. Fajnie, żeby miały opakowania w których się wzajemnie nie połamią.
Stwierdził. - Dużo innych. Opakowania na torty, ciasta. W sumie powinienem ci to wszystko pokazać, kompletnie nie pomyślałem. - przyznał trochę skrępowany takim głupim błędem, dawno już powinien to zrobić. Josie projektowała opakowanie do Fasolek, ale wcześniej owe fasolki miała w rękach.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Taras - Page 5 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Taras [odnośnik]18.01.19 0:18
Entuzjazm Gwen po części wynikał z jej charakteru, po części z ulgi, jaką poczuła, gdy dowiedziała się, czego Bertie od niej chce. No i z tego, że wbrew pozorom, znała go lepiej, niż byłaby gotowa przyznać… a przynajmniej tak było w czasach szkolnych. Kto wie, jak przez te kilka lat się zmienił? Na kogo wyrósł?
Gdy jednak chłopak zaczął jej opowiadać co robi, zauważyła, że podczas ich poprzedniego spotkania… chyba źle go oceniła. Może i był cukiernikiem, ale za to jakim! Toż to przecież trzeba być artystą, by wymyślać takie rzeczy! To właściwie nawet ciekawszy sposób wyrażania siebie, niż malarstwo. W końcu rysunek tylko powiesi się na ścianie, a dzieła Bertiego można zjeść. Kto nie lubi pięknych tortów i zabawnych słodkości?
Dlatego entuzjazm Gwen rósł w chwili słuchania swojej dawnej, szkolnej miłości. Nie wiedziała, czy będzie w stanie, ale naprawdę chciała, aby ten znicz, te ciasteczka, te ciasta i torty miały tak cudowne opakowania, na jakie zasługują.
Pozwoliła Bertiemu wyjaśnić wszystko, co zamierzał powiedzieć, po czym przytaknęła:
Tak, to by się faktycznie przydało – powiedziała, śmiejąc się cicho. – Nie masz przy sobie może jakiejś z tych rzeczy? A może masz zdjęcia?
Po chwili wzięła głęboki oddech.
Ale może zacznijmy od znicza. Jest normalnej wielkości? Takiej? – pokazała palcami mniej-więcej wielkość złotego znicza razem ze skrzydełkami. Dokładne wymiary mogła sprawdzić potem, bardziej chodziło o kształt.
Czekając na odpowiedź, zaczęła szkicować coś na kartce. Nie przeszkadzała jej bliskość chłopaka. Większość artystów nie lubiło, gdy zaglądało się im przez ramię, jednak Gwen nie miała nigdy takich oporów. Przynajmniej dopóki była z drugą osobą w neutralnych, lub dobrych stosunkach i dopóki nie czuła, że ten ktoś jest dla niej autorytetem. Bestie, mimo wszystko, do tej drugiej grupy się jednak nie zaliczał.
Po chwili na kartce zaczęła pojawiać się szkatułka.
Co powiesz na coś takiego? – spytała. – Można byłoby zrobić kartonik… który imitowałby wyglądem złotą szkatułkę. Mógłby być czerwony od środka, może wyłożony skrawkami papieru? Wieczko mogłoby być tak skonstruowane, że blokowałoby znicz wewnątrz… ale składało się po otwarciu – zaczęła tłumaczyć swój koncept, nie przerywając tworzenia.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Taras [odnośnik]31.01.19 2:35
- Mam w sumie paczkę Fasolek, one mają opakowanie ale mogę ci je w sumie pokazać jako jakiś przykład. Josie je zrobiła i uważam, że jest super. - przyznał, po czym zaczął grzebać w swojej torbie, w której miał trochę dokumentów z drugiej pracy, zwykły mugolski portfel i właśnie opakowanie Fasolek Wszystkich Smaków. Opakowanie było czerwono białe z dość śmiesznym karykaturalnym wizerunkiem trochę przypominającym karcianego waleta. Opakowanie zajmowało w sumie sporo miejsca, tym jednak Bertie nie zamierzał się przejmować za bardzo.
- Hmm... - mruknął i po prostu w odległości między palcami pokazał wymiar znicza. - To będzie z pięć centymetrów. Skrzydełka mają po siedem, ale w szkatułce zanim się je uwolni będą raczej ułożone dookoła kulki więc nie trzeba ich brać pod uwagę, byle tylko nie psuły się kiedy będzie wylatywał. - stwierdził. trochę mówiąc przy tym do swojej dłoni w której nadal jakby trzymał znicz. Zaraz jednak uśmiechnął się do Gwen i zerknął na kartkę.
- Wygląda świetnie. - przyznał, szczerze zaciekawiony i zadowolony. Widać było, że budowany powoli biznes wzbudza w nim wiele emocji, całą masę ekscytacji. I choć gubił się i chwilami o dziwo tracił nawet wiarę w siebie to jednak dążył do celu z uporem. - W sumie idealnie będzie grało z charakterem Znicza. - przyznał. Złoto, Znicz sprawiał wrażenie przedmiotu szczególnego, nie tylko dlatego że na meczach zależało od niego absolutnie wszystko, ale też po prostu przez jego delikatny, a jednocześnie efektowny wygląd. Będzie wyglądał idealnie w czymś wyłożonym czerwienią i choć Bertie nie mógł mieć pojęcia dlaczego tak to działa i w sumie to wszystko co był w stanie powiedzieć ogranicza się w sumie do "ładne/brzydkie" to ten pomysł bardzo mu się spodobał.
- Nie trzeba szczególnie blokować nawet, w sensie dopóki on jest zamknięty w czymś niewielkim, nie porusza się. Rozwija skrzydła dopiero po otwarciu opakowania. - dodał zaraz, bo to w sumie na dzień dobry jeden problem z głowy. - Wyślę ci wszystko to bardziej też będziesz wiedziała o czym mowa i też będziesz miała pewność co do wymiarów.
Jak mógł nie pomyśleć o zabraniu czegoś do czego chce opakowania?
- Ale zanim rozwiniemy się na inne rzeczy, powiedz mi lepiej ile twoja pomoc będzie kosztować. - dodał jeszcze, bo w końcu chciał korzystać z jej pracy, rozmawiali o czymś czysto zawodowym i wolał mieć pewność że będzie go na tę pomoc stać.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Taras - Page 5 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Taras [odnośnik]04.02.19 1:38
Oczywiście, pokazuj! – powiedziała.
Chwilę później Bertie wyciągnął opakowanie. Gwen wyciągnęła po nie rękę, oglądając je ze wszystkich stron.
Jest naprawdę fajne – powiedziała, uśmiechając się. – Chyba że ktoś nie lubi klaunów. – Uniosła brew, spoglądając na chłopaka kątem oka.
Gdy Bertie podawał jej wymiary, Gwen natychmiast nanosiła je na szkicownik, aby te nigdzie jej nie umknęły. Mimo wszystko nie była przecież matematykiem i liczby stanowiły dla niej swoisty „obcy byt”.
W takim razie trzeba je jednak brać pod uwagę. Lepiej chyba zrobić większe i bezpieczniejsze pudełko… niż ryzykując, że ciasteczko się zepsuje.
Skinęła głową, zadowolona, że jej pomysł podoba się Bertiemu.
Na specjalne okazje mógłbyś wypuszczać edycje w metalowych pudełkach… No wiesz, można by je sprzedawać w trakcie meczów, albo świąt… Na pewno dzieciaki byłyby chętne. Co prawda wtedy pudełko pewnie byłoby droższe od ciasteczka, ale kto nie lubi limitowanych edycji? – zaproponowała.
Znów pomysł cukiernika wydał jej się nie do końca trafiony. Od razu pokręciła głową,  nie zgadzając się z jego tezą.
Ale jeśli ich nie zablokujemy, znicz może latać po kartoniku… i się zepsuć. Albo spaść na prawo, czy lewo… i nie otworzyć się tak, jak powinien. Dlatego wydaje mi się, że takie rozwiązanie i tak byłoby chyba najlepsze. Choć w takiej sytuacji… mogłabym nieco to zmodyfikować.
Sięgnęła po gumkę i poprawiła projekt pudełka tak, aby był mniej skomplikowany: to powinno sprawić, że produkcja pudełek będzie tańsza.
Będziesz musiał pomyśleć też nad samym kolorem… Najpiękniejsze byłyby złocenia, ale z tego co wiem, też sporo kosztują. Błyskotki niestety nie są tanie. Chociaż znicz zasługuje chyba na taką oprawę.
Odłożyła ołówek na stół.
Jasne! Jak by co to mieszkam  pod Aldermanbury 5/15. Ale jak podeślesz rzeczy do Muzeum Brytyjskiego to też do mnie dotrze, chociaż wtedy lepiej sprawdzi się posłaniec, albo zwykła poczta, jednak to w połowie mugolskie miejsce – powiedziała, nie myśląc kompletnie o tym, że „zwykła poczta” to dla jej kolegi ze szkoły może być jednak „ta niezwykle magiczna poczta”. Cóż, jednak wychowali się w dwóch różnych światach.
Grzecznie podała mu, ile mniej więcej będą kosztowały jej projekty. Nie była to wygórowana kwota, szczególnie, że głupio jej było myśleć o wynagrodzeniu od Bertiego, ale jednak przy takim zleceniu było trochę pracy… a Gwen musiała jakoś zarabiać na życie.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Taras [odnośnik]08.02.19 17:28
Może to i prawda. W sumie to Bertie jako mały dzieciak sam przez chwilę nie lubił tych sympatycznych cyrkowych atrakcji i doskonale pamiętał jak po kilku strasznych opowieściach zaczęły go przerażać. Tak czy inaczej uśmiechnął się teraz i wzruszył ramionami.
- Ostatecznie i tak nie będzie czegoś co spodoba się wszystkim. - stwierdził jednak, bo celował w rzeczy które spodobają się większości, ale nierealnych planów starał się w sumie unikać. No i sam był po prostu zadowolony.
- Też prawda. - gubił się w sumie w tym co trzeba i tak dalej. Był zwykłym cukiernikiem i chciał żeby wszystko było jak najlepsze, ale co chwila mu uświadamiano, że znów nie brał czegoś pod uwagę. No, ale na szczęście od tego byli ludzie dookoła którzy pomagali tak po prostu, lub których miał zatrudnić, więc miał chyba podstawy żeby wierzyć, że ostatecznie będzie po prostu dobrze.
- Noo, to też jest do przemyślenia, może nie na sam start ale faktycznie z czasem na jakieś szczególne okazje. - Gwen dobrze myślała, już zaczynało mu się to podobać. Uspokajało go rozmawianie z ludźmi którzy potrafili robić rzeczy, których on sam kompletnie nie pojmował i którzy gotowi byli w jakiś sposób z nim współpracować. Kiedy ona mówiła o możliwościach, to nagle wydawało się takie proste i oczywiste, że dlaczego on sam o tym nie pomyślał, a jednocześnie to chyba było całkiem naturalne, że sam miał głowę w innej dziedzinie i tę zostawił komuś innemu.
- A nie ma materiału tańszego, ale podobnego? - spytał po chwili. - Jakiegoś zamiennika, odpowiedniej farby czy czegoś. Bo chciałbym, żeby to było też w miarę dostępne, a ładowanie drogich materiałów w opakowanie trochę w takiej sytuacji mija się z celem. No, jeszcze zależy co masz na myśli mówiąc "sporo", bo możliwe że rozmawiamy o innych kwotach, a to co masz na myśli byłoby osiągalne.
Rozłożył lekko ręce. Nie znał się na materiałach, więc możliwe że zanim ostatecznie się porozumieją będzie potrzebował jeszcze sporo konkretów.
- W sumie oczywiście nie teraz, nie spodziewam się że masz poszczególne ceny w głowie ale z propozycją projektu dobry by był jakiś kosztorys, po prostu łatwiej byłoby się dogadać. - zaproponował jeszcze, bo w sumie to wiedział że opakowanie jego tworów będzie swoje kosztować, ale jednocześnie nie czuł się swobodnie będąc w tym temacie całkowicie niedoinformowany - a Gwen na pewno dużo lepiej niż on wie gdzie czego szukać.
Na wspomnienie mugolskiej poczty uśmiechnął się znacznie szerzej. Był w tym miejscu ze dwa razy w życiu, było dziwne ale całkiem zabawne.
- Okej, będę próbował. - stwierdził rozbawiony na wspomnienie bardzo dziwnej rozmowy przy małym, szklanym okienku z panią o dziwnym głosie mówiącą do mugolskiego mikrofoniku. - Myślę, że dam jakoś radę.
Na wymienioną kwotę, pokiwał lekko głową. Cóż, w sumie spodziewał się nawet trochę wyższej, jednak na ten moment liczenia wszystkiego było mu to na rękę - a jeśli ich współpraca będzie trwała dalej, pewnie będą mogli dalej na ten temat rozmawiać.
- Okej. W sumie to masz jakieś pytania? - spytał ostatecznie, bo miał wrażenie że na dany moment powiedział już wszystko, a dalsze rozmowy na ten temat będą miały sens dopiero jak wyśle Gwen to co właściwie miała opakowywać.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Taras - Page 5 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Taras [odnośnik]09.02.19 12:21
Gwen sama nie była w pełni pewna tego, o czym mówiła. W końcu była malarzem, drukiem nie zajmowała się zbyt często. Wiedziała co nieco głównie dzięki pracy w muzeum. W końcu kogo wysłać do drukarni z projektem ulotki jak nie najmłodszą z przewodniczek?
Ludzie pewnie zostawialiby je na dłużej, jako szkatułki na biżuterię i takie tam. To też mogłaby być dobra reklama – powiedziała, pamiętając, że jej własna matka potrafiła właśnie takie opakowania chować do swojej szafki. W końcu szkoda wyrzucać tak ładne rzeczy.
Zamyśliła się, gdy Bertie spytał się jej o tańszy zamiennik.
Musiałabym pochodzić… posprawdzać. No wiesz, głównie maluje, nie zajmuje się samą produkcją pudełek – przyznała. – Ale to jest do sprawdzenia. Może uda mi się znaleźć okazyjnego sprzedawcę? Pamiętaj też, że im więcej zamówisz… tym będzie taniej.
Faktycznie, byłoby jej łatwiej, gdyby wiedziała, ile tego dokładnie ma być i o jakie materiały ma się pytać. Nie było też sensu biegać po drukarniach i szukać materiałów na to konkretne pudełko, gdy miała w tym samym czasie pracować nad kolejnymi.
Właściwie to nie mam pytań. Zróbmy tak… doślesz mi resztę tych słodyczy, dodaj notki od siebie, czego oczekujesz. A potem może po prostu do mnie wpadniesz? – spytała. – Aldermanbury 5/15 w City of London, to w tej niemagicznej części. Łatwiej mi będzie, bo pewnie wezmę jakieś próbki materiałów, które w domu mogę bez problemu porozkładać. Tu pewnie wiatr rozwiałby je w ciągu chwili.
Nie było sensu teraz dłużej nad tym siedzieć. Miała tylko nadzieję, że Bertie nie miał nadmiernie dużych wyobrażeń i wymagań: w końcu naprawdę nie znała się aż tak bardzo na drukowaniu rzeczy. Poza tym będzie musiała chyba porównać ceny magicznych i mugolskich drukarni, bo jak na razie znała tylko te drugie. Być może czarodziejskie mają zupełnie inne ceny, bo poznali tańszy sposób na drukowanie błyszczącego papieru? W końcu magia pozwalała na wiele cudowności.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042

Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Taras
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach