Graham Ignotus Mulciber
Nazwisko matki: Rowle
Miejsce zamieszkania: City of London, Fleet Street 13
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Zawód: Auror
Wzrost: 189 cm
Waga: 83 kg
Kolor włosów: Brunet
Kolor oczu: Czarne
Znaki szczególne: Blizny na ramionach po oparzeniach podczas pracy w rezerwacie smoków. Blizna na prawym kolanie, nabyta podczas jednej z akcji aurorskich. Znamię na karku.
Dość sztywna, tarnina, łuska smoka
Ravenclaw
Renifer
Czuje niesmak wobec klownów
Szałwia, tytoń, wiatr północny, zapach Islandzkiej roślinności, powietrza przed burzą
Ród Mulciber u szczytu władzy
Czarna magia, starożytne runy, wykrywanie czarnej magii, trucizny, Nokturnowy klub pojedynków, genealogia rodów, historia magii, sztuki teatralne siostry
brak
Bieganie, walka wręcz, magiczne pojedynki
Muzyka rytualna, rock & roll, jazz
Christian Bale
Pierwszy syn Ignatusa Mulcibera, Graham, przyszedł na świat 19 listopada 1926 roku krótko po zawarciu małżeństwa z młodą i piękną przedstawicielką rodu Rowle, które prawdopodobnie zawdzięczał staremu Rosierowi. Graham od najmłodszych lat dorastał w towarzystwie wykwalifikowanych guwernantek a także mamek, bowiem pani Mulciber nie powinna była psuć sobie figury na rzecz tak marnego i chudego noworodka. A był on rzeczywiście niedużym dzieckiem, wyróżniającym się jedynie kępką przydługich, kruczoczarnych włosów, które według zapewnień akuszerki, miały się wkrótce wykruszyć. Wbrew ich słowom, tak się nie stało. Krótko po porodzie uzdrowicielka dokonała odkrycia na ciele chłopca. Pod przydługimi włosami, znajdowało się czarne znamię w kształcie łudząco przypominającym ludzką twarz, dokładnie na karku, tuż pod szyją. Z przyjściem na świat Grahama miała związek dosyć mało sympatyczna historia. Przez bardzo długie chwile tuż po przyjściu na świat niemowlę nie oddychało, przybierając bardzo siny kolor skóry. Akuszerki i położne, które znajdowały się wtedy w domu państwa Mulciber robiły co mogły, by przywrócić dziecku oddech. Zarówno za pomocą magii jak i zwykłego chwycenia dziecka za kostki, głową w dół, uderzając je w pośladki. Na próżno. Pępowinna drżała, wisząc na brzuchu na wzdętym brzuchu niemowlęcia, podrygując w takt kolejnych uderzeń. Dopiero po kolejnych kilku mrożących krew w żyłach minutach niemowlę zapłakało rozdzierająco. Akuszerki mogły odetchnąć z ulgą. Kiedy włożyły go w ramiona matki, niemowlę nie chciało przyjąć pokarmu matki, co samej zainteresowanej było absolutnie na rękę.
Mijały tygodnie, a za nimi miesiące i lata. Graham podrósł na tyle, by móc samodzielnie siedzieć. Zaczął rozpoznawać twarze, głosy i miejsca. Matka nie szczędziła mu swojej uwagi, ani miłości. Depresja poporodowa minęła, a Graham przestał być nieustająco płaczącym niemowlęciem, którego próbowałaby się pozbyć, oddając na pastwę sztabu guwernantek. Pomimo tego, jej zachowanie wciąż było wybrakowane. Jak gdyby nie potrafiła jawnie okazywać swoich uczuć. Minęło kilka długich miesięcy nim Graham zaczął rozpoznawać jej głos i widzieć w niej matkę. Czasem, kiedy kołysała syna w ramionach, nie różniła się zachowaniem od guwernantek, które od rana do wieczora czaiły się w kątach domu. Ignotus lepiej odnalazł się w roli ojca. Ta sytuacja zaskoczyła nie tylko jego żonę, ale chyba i jego samego. To w jego towarzystwie Graham postawił swój pierwszy krok, powiedział pierwsze słowo – „tato” – i zasypiał, wsłuchany w niski głos młodego ojca, czytającego mu bajki na dobranoc. Jedynie kiedy ojciec nie wracał na noc, a to zdarzało się nierzadko, zasypiał w towarzystwie matki, pogrążonej w absolutnym milczeniu. To właśnie w takich sytuacjach pojawiały się pierwsze wizje. Najpierw niewyraźne i mgliste. Następnie przybierające coraz konkretniejsze formy. Ludzi w grubych płaszczach z niedźwiedziej skóry. Ich czoła skrywały się pod ciężarem ciężkich futrzanych czap, nasuwających się po krzaczaste brwi. Porozumiewali się po rosyjsku z silnym dialektem, którego Graham nie mógł zrozumieć, poza imieniem, które występowało co jakiś czas w rozmowach. Wizje systematycznie nawracały, wpierw kończąc się niewinnie, na marszu gromady ludzi. Z biegiem czasu narastały do drastycznych obrazów ciągnącego się po ziemi martwego, wygrzebanego z ziemi ciała, z przewiązanym do genitaliów sznurem, poćwiartowanych kończyn i wysokiego ogniska na środku paleniska. Graham za każdym razem budził się z tej wizji z płaczem, nie zdając sobie sprawy ze swoich umiejętności. Nigdy też nie wspominał o nich żadnemu z rodziców.
Wkrótce po drugich urodzinach Grahama, Ignotus został zatrzymany i skazany na dwadzieścia siedem lat więzienia. Pani Mulciber, z domu Rowle, nie mogła powiedzieć prawdy o ojcu dwuletniemu synowi. Nie zrozumiałby. Prostszym wyjściem z sytuacji okazało się wytłumaczenie, że tato wyjechał na roczną delegację. Z biegiem czasu Graham przestał zadawać pytania, tracąc nadzieję, czy ojciec rzeczywiście kiedykolwiek wróci. Momentem kuluminacyjnym okazał się list, dostarczony do pani Mulciber pięć miesięcy po wyjeździe ojca, po którym kobieta wściekła się do tego stopnia, że cała porcelanowa zastawa wniesiona przez nią w posagu do małżeństwa zamieniła się w stertę pokruszonych odłamków. Graham trafił pod opiekę guwernantek, lecz nie dowiedział się, jaka informacja doprowadziła matkę do takiego stanu. Dopiero kilka tygodni później jedna z guwernantek z polecenia matki wyjaśniła mu, że jego ojciec zginął za granicą.
Czas leczy rany, jednak czteroletni Graham nigdy by się nie spodziewał, że jego matka tak prędko znajdzie sobie nowego mężczyznę. Z początku nie dawała tego po sobie poznać. Kiedy Graham wracał ze spaceru z guwernantką, po raz pierwszy ujrzał matkę na tarasie, wychodzącą mu naprzeciw. Chciała mu kogoś przedstawić. Nie mogła jednak wiedzieć, że podczas kiedy ona przeżywała drugie zaręczyny, Graham miał kolejną wizję. Tuż za plecami matki kroczyła kilkuletnią, blondwłosą dziewczynkę. ”To ją chciałaś mi przedstawić, matko?”, spytał ze zdziwieniem wskazując w miejsce, w którym jeszcze chwilę wcześniej stała postać. ”Nie żartuj sobie, Grahamie. Tu przecież nikogo nie ma. No chodźże wreszcie, nie możemy kazać czekać panu Dołohovowi, który chciałby Cię poznać.”, powiedziała, ciągnąc syna za rękę do domu. Pan Dołohov, jegomość o płowych włosach i nienagannym obyciu, sprawiał wrażenie, że wszystko co wydobywało się z jego gardła, było fikcją. Graham nigdy nie zapomniał wyrazu obrzydzenia w jego oczach, kiedy tylko przekroczył próg domu, ukrytego pod wesołym uśmiechem, którym zasłonił się jak wachlarzem. Wiedział, że po wkroczeniu tego mężczyzny do domu już nic nie będzie takie jak wcześniej. Widział już jego twarz, należała do sennych wizji, które niejednokrotnie powtórzyły się, gdy zasypiał.
Dwa lata później, matka i pan Dołohov wzięli ślub. Sześcioletni Graham był świadkiem tego, jak wkładali sobie obrączki na palec, a następnie przypieczętowali związek pocałunkiem, co napawało go niemałym obrzydzeniem. Matka była brzemienna. Spodziewała się dziecka, co Graham przyjął z obojętnością. Bardziej zainteresowany był tym, w jaki sposób dochodzi do tego, że w brzuchu matki rozwija się kolejny człowiek. Nie szczędziła przy tym uwag o braciszku. Graham jednak wiedział, że będzie inaczej. Miał już kilkakrotnie wizje dotyczące córki matki i jej nowego męża. Nigdy jednak nie wspomniał matce, że miewa wizje. Wbrew jawnej niechęci jaką Graham okazywał Dołohovowi, matka wciąż nalegała, by mąż adoptował jej syna. W swojej naiwności nie dostrzegała wymówek, jakimi się zasłaniał, by tego uniknąć. Na świat przyszła dziewczynka. Matka nie mogła wyjść ze zdziwienia, Dołohov z rozczarowania, a Graham z rozbawienia. Przyglądał się małej, jasnowłosej klusce zawiniętej w różowy becik z wyrazem obojętności na twarzy. Stał przy kołysce, niewiele wyższy od poręczy. Nie za często zaglądał do Franceski. Zazwyczaj tylko wtedy, kiedy matka dała mu takie polecenie. Wykonywał jej nakazy bez szemrania. Sprzeciwiał się Dołohovi, jednak po kilku awanturach wszczętych z tego L i razach otrzymanych na gołą pupę, robił co do niego należało. Dołohov jednak nie mógł przypuszczać, że wychował sobie wroga własnymi rękami. Dorastał pod czujnym okiem ojczyma, który ani na moment nie pozwolił mu zapomnieć o tym, że jest w domu niechcianym intruzem. Zazwyczaj działo się tak pod nieobecność matki. Chociaż ona również sprawiała wrażenie, jak gdyby żałowała, że nie pogrzebała Grahama razem z pierwszym mężem, ponieważ syn był namacalnym dowodem na to, że nie mogła zapomnieć o przeszłości.
Podróż do Hogwartu trwała stanowczo zbyt długo. Nie rozumiał co takiego ekscytującego jest w podróży zwyczajnym pociągiem, który nijak nie przypominał magicznych środków transportu. To był najgorszy element związany z Hogwartem, jaki zapadł mu w pamięci. Wbrew swoim wcześniejszym przypuszczeniom, został przydzielony do Ravenclawu. Nie bratał się z nikim ze swojego rocznika. Zazwyczaj pozostawał samotnikiem i spędzał czas na czytaniu książek z biblioteki. Z upływem lat, zdobył kilka znajomości, jednak nie można było powiedzieć, by z kimkolwiek związany był więzami przyjaźni. Rywalizacja to był jego konik. Chciał być najlepszy ze wszystkiego i pokonać każdego, zwłaszcza uczniów mugolskiego pochodzenia. Wychowany był w duchu poszanowania czystości krwi. Gardził mugolami, jednak nie afiszował się z tym, traktując tych gorszych jak powietrze. Nawet kiedy nie chciał, niektóre z przekonań Dołohova z czasem stały się jego własnymi. Wreszcie, kiedy zrozumiał, że nie może być dobry ze wszystkiego, ukierunkował się na Obronę przed czarną magią, która była jego ulubionym przedmiotem w szkole. Na trzecim roku wdał się w ostrą bójkę z pierwszorocznym, który od dłuższego czasu niesamowicie działał mu na nerwy. Został zatrzymany przez woźnego, kiedy topił głowę chłopca w muszli klozetowej. Mulciber i Mulciber, do dyrektora! Jeden list od matki z wyjaśnieniami dał mu do zrozumienia, że na swej drodze spotkał przyrodniego brata. - Miał na imię Vasilly, pomimo, że przedstawiał się tysiącem odmian tego imienia, między innymi Basyl, Vasyl, a nawet Bazylia. Jak się okazało, ojciec nie był aż tak święty, jak mogłoby się wydawać. Vasilly okazał się owocem romansu jego i pewnej prostytutki, której najprawdopodobnie nie znał nawet sam Vasyl, ponieważ od dawna wychowywał się w sierocińcu. - Tortury w lochach tuż obok klasy eliksirów na zawsze pozostawiły mu blizny na obu nadgarstkach i wokół kostek. Jednak nienawiść do smarkacza przerodziła się w chłodne zainteresowanie, które wkrótce później miało zaowocować najtrwalszą relacją w życiu Grahama. Wyniki Sumów, jakie otrzymał, zostały opatrzone gratulacjami, ponieważ znalazł się w trójce najlepszych uczniów na swoim roku. Rozpoczął rok szósty nauki, wybierając najważniejsze przedmioty w szkole, które umożliwiłyby mu podążenie różnymi ścieżkami kariery zawodowej. Nastał szósty rok nauki w Hogwarcie. Ani się obejrzał, nadciągnęła sroga zima, a wraz z nią namiastka wizji a raczej przeczucia, które spowodowało diametralną przemianę w jego dotychczasowym życiu. Mimo, że wcześniej wcale tego nie planował, wrócił do domu, by spędzić święta z rodziną. Spotkanie z Franceską, podobnie jak i jej ojcem nigdy nie należało do najprzyjemniejszych momentów w jego życiu, dlatego zazwyczaj wszystkie święta spędzał w Hogwarcie, w towarzystwie Vasyla. Mimo wszystko, zawsze traktował siostrę z minimalną dozą szacunku, pomijając okoliczności, w których awanturowali się na potęgę. Zazwyczaj miało to miejsce jedynie w domu, ponieważ w Hogwarcie dzieliła ich zbyt duża różnica wieku, by kiedykolwiek mieli ze sobą do czynienia. To właśnie podczas przerwy świątecznej, w ferworze świątecznych przygotowań, Graham zaszył się po raz pierwszy w życiu na strychu w poszukiwaniu tego, co ujrzał w wizji. Starych wydań Proroka Codziennego pochodzących sprzed półtorej dekady, na których z pierwszych stron gazet zerkała na niego poważna twarz ojca opatrzona podtytułem: Ignatus M. (23 l.) amnezjator, skazany na dwadzieścia siedem lat więzienia w Tower of London. Szczegóły na stronie nr 7. Razem z informacjami o tym, że ojciec żyje i odsiaduje wyrok w Tower, w starej skrzyni ukrytej na strychu odnalazł wszystkie dokumenty, historię rodu pochodzącego z Syberii, walki o stanowiska z rodem Dołohov jak i drzewo genealogiczne rodziny Mulciber. Rozmowa z matką przerodziła się w awanturę. Graham spakował swoje rzeczy i wyprowadził się z rodzinnego domu dwa miesiące po swoich szesnastych urodzinach. To właśnie wtedy przedsięwziął plan odnalezienia wszelkich śladów ojca i swoich przodków. To był jego jedyny plan na życie. Miał nawet w planach podróż do Rosji, jednak na to musiał najpierw zarobić. Po ucieczce z domu pozostał bez grosza przy duszy. Zatrzymał się na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, wynajmując pokój u starej alchemiczki, która w zamian za darowany dach nad głową wymagała od niego kontaktów seksualnych. Spędził tam jednak zbyt mało czasu, by do czegokolwiek doszło, ponieważ wrócił do Hogwartu, by ukończyć szósty rok nauki w Hogwarcie. Drugi semestr zleciał bardzo szybko. W czerwcu, krótko po ukończonych egzaminach, zaciągnął się do pracy przy barze w Białej Wywernie, zbierając nie tylko napiwki, ale również wiele interesujących znajomości. Dołączył do nielegalnego klubu pojedynków, szybko wyrastając na jednego z faworytów rozgrywek, pomimo bardzo młodego wieku. Całe wakacje przed OWuTeMami spędził na pojedynkach, często i polewaniu trunków do świeżo wytartych kufli. Zazwyczaj czarowanie poza zamkiem uchodziło mu na sucho. Jeden, jedyny raz, tuż przed osiągnięciem pełnoletności dostał list z Ministerstwa Magii, w którym wezwano go na rozprawę do Wizengamotu za użycie czarów, będąc niepełnoletnim. Sąd uniewinnił Grahama, za sprawą ojczyma Dołohova, który zjawił się osobiście, by towarzyszyć niepełnoletniemu podopiecznemu, udowadniając, że pasierb wykorzystywał je tylko w chwilach zagrożenia. Nie próbował ściągnąć go z powrotem do domu. Obu na rękę była nieobecność Grahama w życiu rodzinnym, zrobił to głównie po to, by pasierb miał wobec niego dług wdzięczności. Zwłaszcza, że zdawał sobie sprawę z niechęci Mulcibera, jaką do niego żywił. Graham niechętnie wracał na ostatni rok nauki w Hogwarcie. Jedynym celem jaki sobie założył, to odnalezienie śladów Mulciberów zarówno w Anglii, jak i w innych częściach Europy. Zaczął przykładać się do nauki, a egzaminy z Owutemów ponownie zdał na najwyższych notach.
Po ukończeniu szkoły, zerwał z wizerunkiem wakacyjnego barmana na Nokturnie. Dzięki informacjom, jakie zdobył w dokumentach znalezionych na strychu, wyruszył do rezerwatu smoków. Tego samego, w którym pracował Ignatus oraz pewien stary Rosier, który jak się okazało, chciał go kiedyś adoptować. Graham, znajdując te informacje w stosie dokumentów w starej skrzyni, był wdzięczny ojcu, że jednak zdołał do tego nie dopuścić. Jednak wraz ze śmiercią starego Rosiera, pamięć o Mulciberze, który kiedyś tam pracował uległa zapomnieniu. Graham nie zdobył zbyt wielu informacji na jego temat. Nabył jednak doświadczenia w zajmowaniu się smokami, ponieważ został rzucony od razu na głęboką wodę, otrzymawszy pod opiekę norweskiego smoka kolczastego. Praca w rezerwacie nie trwała jednak zbyt długo. Pożegnał się, zarobiwszy odpowiednią sumę pieniędzy i śladów po oparzeniach na ramionach i przegubach. Wrócił na Nokturn, zadowolony z faktu, że jego dawna stara adoratorka w tym czasie zdążyła już sprawdzić jak pachną kwiaty od spodu. Nielegalne pojedynki, które weszły mu w krew, tak jak zgłębianie tajników czarnej magii, która pasjonowała go już w Hogwarcie, chociaż nigdy nie dawał tego po sobie poznać, osiągając zazwyczaj najwyższe noty właśnie z Obrony przed czarną magią. Nigdy jednak nie uważał, by jakakolwiek obrona była wartościowa, bez poznania sedna sprawy. Hulaszcze życie i brak jakichkolwiek perspektyw na przyszłość, używki i alkohol były szczytem jego wszelkich zainteresowań. Wizje, które pojawiały się bardzo często w dzieciństwie, przestały już mu doskwierać przez okres nauki. Nasiliły się po osiągnięciu przez Grahama pełnoletności. Zmieniły również swój charakter. Zazwyczaj dotyczyły innych ludzi, którzy ulegali bardzo silnym emocjom. Od nienawiści po namiętności. Z czasem zaczęły mu doskwierać do tego stopnia, że nie zastanawiając się nad tym co czyni, zaciągnął się na statek zawijający w porcie, płynący do Islandii. Spędził tam pół roku, wędrując wśród wulkanów i wodospadów. Czerpał radość z faktu, że podczas samotnej wędrówki na jego drodze stanęło tak niewielu ludzi. W zamian za to zdobył wiedzę na temat starożytnych islandzkich run, które na wyspie oddalonej od współczesnej rzeczywistości wciąż nie traciły na aktualności.
Po powrocie, pierwszą osobą, którą spotkał był oczywiście Vasyl Mulciber, jedyna osoba, którą traktował jakkolwiek poważnie w swoim życiu. To właśnie podczas jednego z wieczorów, kiedy zapijali się do nieprzytomności miał miejsce zakład. Graham przystał na niego, pewien swego zwycięstwa. Goryczy rozczarowania nie można było porównać z niczym, co byłoby mu dotychczas znane. Graham, jako wielki przegrany, miał za zadanie udać się na kursy aurorskie i zdać je pomyślnie. Udał się do Ministerstwa, nie chcąc tracąc twarzy przed bratem, który zapewne wykorzystałby okazję do tego, by ogłosić całemu światu, że Graham stchórzył. Kurs trwał trzy lata. Bardzo trudne trzy lata, podczas których Graham musiał udowodnić, że jest w stanie zwalczać czarną magię, która tak bardzo go do dotychczas pociągała. Egzaminy wstępne, podczas których sprawdzana była jego sprawność fizyczna, kondycja psychiczna i umiejętności kradzieży oraz śledzenia, których nauczył się podczas lat spędzonych na Nokturnie, nie sprawiły mu większych problemów. Niewielu było kursantów w jego wieku. Najprawdopodobniej największym tego powodem był Tom Marvolo Riddle. Człowiek, z którym przebywał siedem lat nauki w Hogwarcie, uczęszczając do jednej klasy na praktycznie wszystkie lekcje. Jego charyzma i umiejętność zjednywania sobie popleczników była oszałamiająca. Nic też dziwnego, że połowa mężczyzn z jego rocznika postanowiła obrać trasę, wytyczoną im przez młodego czarnoksiężnika. Graham miał bardzo zbliżone poglądy na kwestię mugoli, co Tom. Jednak nigdy nie był ślepo zapatrzony ani w szlachtę, ani w samego Riddle’a. Być może nauki, wpajane mu przez ojca w najwcześniejszym dzieciństwie zakorzeniły się zbyt mocno, by uchylać karku przed szlachciami. Treningi z zaklęć ofensywnych i defensywnych były najbardziej interesującym elementem kursu aurorskiego. Graham niejednokrotnie wykorzystywał swoje umiejętności, których nabył podczas nielegalnych pojedynków na Nokturnie. Przyswoił sobie nie tylko metody postępowania karnego, ale również identyfikację czarnej magii, warzenie trucizn i antidotów, podstawy magicznego prawodawstwa oraz rozwinął umiejętności związane z kamuflowaniem się i bezszelestnym szpiegowaniem swego celu. Graham był nieustannie poddawany testom sprawnościowym i psychologicznym, wychodząc z każdego sprawdzianu obronną ręką. Po upływie trzech lat, Graham wyszedł z całego kursu zupełnie innym człowiekiem. Wraz z nim status aurora otrzymał tylko jeden inny mężczyzna, który wkrótce potem został przydzielony jako jego partner w wielu sprawach, które mieli wspólnie rozwiązać. Octavius Lupin, bo tak miał na imię. Nie był dobrym kompanem. Zazwyczaj wytykał mu zbytnie zainteresowanie tematem, który mieli przecież zwalczać. Graham czuł do niego niewyobrażalną niechęć, która wkrótce później przerodziła się w nienawiść. Do jego osoby, do jego idealnego życia. Octavius, irytujące uosobienie cnót wszelakich, który Grahama uważał za antypatycznego i nieokrzesanego dzikusa, który często otwarcie i bez skrępowania manifestował swoją zasadniczą postawę życiową: niewypowiedzianą nienawiść do wszystkiego co mieszczańskie, do wszelkiego ładu i porządku. Zachowywał się źle i niewłaściwie nie z niewiedzy, lecz z zasady. Takie pierwsze wrażenie dał Octaviusowi Graham i nigdy nie dał mu okazji, by je skorygował. Ponieważ Octavius zginął. Podczas jednej z akcji. Graham w raporcie dla szefa brygady uderzeniowej przedstawił taką wersję wydarzeń, w której nie zdążył pomóc partnerowi. Tylko on sam wiedział, jak było naprawdę. Wszelcy świadkowie zdarzenia poza nim, dokonali żywota na polu walki. Miało to miejsce w 1951 roku. Graham nie miał więcej partnerów podczas patroli, zazwyczaj pracował w zorganizowanych grupach aurorów. Kiedy to nie on był szefem oddziału, zazwyczaj nie potrafił się podporządkować bez zgrzytów starszemu doświadczeniem aurorowi. Sprzeciwiał się, argumentując błędne założenia niektórych współtowarzyszy, bardzo często stawiając na swoim.
Pomimo wspólnych zainteresowań, po ukończeniu Hogwartu, drogi Grahama i Toma Marvolo Riddle’a rozeszły się. Spotkał go jeden raz, podczas jednego z pierwszych zleceń jako świeżo upieczonego aurora. Miał za zadanie przeszukać największy zbiór czarnomagicznych artefaktów mający swą siedzibę w sklepie założonym przez Borgina i Burke’a. Wiedział, że nie zastanie żadnego z właścicieli, ani Herberta Burke’a, ani starego Borgina, który mało kiedy posługiwał się własnym imieniem. To właśnie tam po latach odżyła jego znajomość z Tomem Riddle’m. Graham nie musiał go okłamywać. Tom świetnie zdawał sobie sprawę z powodów, dla których młody auror znalazł się w sklepie, w którym ten przez jakiś czas pracował. Graham bardzo uważnie śledził upływające lata pod względem tego, kiedy jego ojciec, Ignotus Mulciber miał zakończyć swój wyrok. Według obliczeń ten moment miał nadejść już niebawem. Podejrzewał też, że pierwszym, co uczyni jego ojciec, skazany z resztą za traktowanie mugoli czarną magią, to wstąpienie do oddziałów Toma Marvolo Riddle’a, którego liczba popleczników wzrastała z roku na rok. Odbył z nim długą rozmowę, której nigdy później nie zawarł w żadnym ze swoich aurorskich sprawozdań dla władz departamentu. Wkrótce po tym spotkaniu stał się bywalcem podczas zebrań Rycerzy Walpurgii. Ze względu na swój zawód, w żadnym z rycerzy nie wzbudził szacunku ani zaufania. Na próżno było szukać w nim żalu z tego powodu. Graham nigdy nie ufał ludziom, a wstąpił do organizacji głównie ze względu na swoje własne plany niż na zachwyt charyzmą ich guru, której notabene nie można było mu odmówić. Pracę na stanowisku aurora połączył wraz z ze swoimi obowiązkami rycerza Walpurgii. Bynajmniej nie stał się ulubieńcem zwolenników Toma Riddle'a. Fakt, że jest aurorem w tym przypadku okazał się najwyższą przeszkodą. Bowiem podczas akcji aurorskich Graham nigdy nie wypadał z roli aurora, doskonale ukrywając zarówno przed partnerami z brygady jak i przed rycerzami swe prawdziwe powołanie. Umiejętności aktorskie okazały się rodzinnym atutem, a jego młodsza siostra Francesca, zaczęła je wykorzystywać zawodowo, na deskach czarodziejskich teatrów. Do tego też, nigdy nie zaniechał podróży, podczas których zgłębiał genealogię rodu Mulciber nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale również na wschodzie. Wziął sobie do serca dewizę swej pozbawionej szlachectwa rodziny. „Zawsze wstajemy” stało się jego integralnym mottem, które starał się zaszczepić również w niepokornym bracie. Zazwyczaj z różnorakim skutkiem.
Wizje przytrafiają mu się notorycznie, zmieniły również swój charakter. W dzieciństwie przybierały postać obrazów, niekoniecznie zgodnych z rzeczywistością aktualną, ale przepowiadających rychłą przeszłość. Od dawna nawiedzają go sny związane z przeszłością jego rodu, zazwyczaj z czasów, kiedy stracił swój szlachecki tytuł. Od dłuższego czasu, a dokładniej od okresu, kiedy ukończył kursy aurorskie, jego wizje związane są z otaczającymi go ludzkimi emocjami. Przybrały również na drastyczności i intensywności. Mają związek z targającymi ludźmi skrajnymi uczuciami towarzyszącymi zazwyczaj przestępstwom jak i stosunkom seksualnym. Niekiedy doprowadzają go do ostateczności. Nieraz wyładowuje się podczas pojedynków na Nokturnie, nieraz w pracy aurora, lub szuka wytchnienia w podróżach na Islandię, Biegun Północny i Syberię.
Wspomnienie, które przywołuje w pamięci, by wyczarować patronusa dotyczy podróży do Islandii, gdzie spędził pół roku na wędrówce. Przemierzył wiele kilometrów, a jego jedynymi towarzyszami były stada reniferów, na które się natykał podczas swojej podróży.
15 | |
0 | |
10 | |
0 | |
0 | |
3 | |
5 |
różdżka, 13 pkt statystyk
Witamy wśród Morsów
Graham na pewno nie jest szlachetnym Gryfonem - ma swoje zasady, którym podporządkował życie. Nie obca mu czarna magia, a także uliczki mrocznego i niebezpiecznego Nokturnu. Szanuje ideę czystej krwi, a jego rodzeństwo jest dla niego niezaprzeczalnie cenne. Jak będzie wyglądało jego spotkanie ze skazanym 27 lat temu ojcem? Nie mogę się już doczekać. Leć na fabułę i działaj!
alone in the wind and the rain you left me
it's getting dark darling, too dark to see