Wydarzenia


Ekipa forum
Thomas Fawley
AutorWiadomość
Thomas Fawley [odnośnik]21.09.15 21:41
.

Thomas Fawley

Data urodzenia: 12.11.1925r.
Nazwisko matki: Selwyn
Miejsce zamieszkania: Londyn, Anglia
Czystość krwi: czysta, szlachetna
Status majątkowy: bogaty
Zawód: wiedźmia straż
Wzrost: 185 cm
Waga: 82 kg
Kolor włosów: blond
Kolor oczu: niebieskie
Znaki szczególne: długa blizna na ramieniu


Rodzinny dom Fawley'ów położony jest w centralnej części Wielkiej Brytanii. Posiadłość ta została wybudowana w połowie XIX wieku i od tamtej pory była niszczona i odnawiana, lecz nadal - przez te wszystkie lata stała na swoim miejscu dając schronienie mieszkańcom. Czas, w którym rodzina ta była najbardziej znana i popularna to okres sprawowania władzy na stanowisku Ministra Magii przez Hectora Fawley'a. W tym czasie jej prób przekraczały ważne i ważniejsze osobistości, a sama posiadłość była najpiękniejsza właśnie w tym okresie. Najtrudniejszy okres przechodziła chyba podczas młodości owego Hectora. Był on dzieckiem rozpieszczonym i hałaśliwym - w nastoletnim okresie, buntowniczym. Budynek co jakiś czas trząsł się od kłótni młodego Fawley'a, ale na szczęście przeszło mu z wiekiem.  

Dom doskonale pamięta nawet wesele chłopaka i jego ukochanej żony - Suzanne, z domu Selwyn. Była to młodzieńcza miłość, która połączyła oba te rody. Po tym Hector zaczął swoją przygodę w pracy - w Ministerstwie Magii. Zaczął wspinać się po szczeblach kariery, a jego wierna małżonka miała zająć się urodzeniem i wychowaniem dzieci, co było zresztą obserwowane i oceniane przez niemalże wszystkich członków ich rodzin. Przed nimi bowiem stawiano wysokie wymagania. Zajście w ciążę jednak potrwało dość długo, gdyż Suzanne była zajęta tłumaczeniem starych, opasłych tomisk na język powszechny - angielski. Natomiast jej małżonek poświęcał się w pełni polityce.


Po jakimś czasie wszystko się zmieniło, bo Hector Fawley zaczął myśleć o wystartowaniu w wyborach na Ministra Magii. Jako rodzina medialna, miał większe szansę na ten urząd, gdyż ludzie widzieli kandydata jako człowieka, a nie tylko polityka. Postarał się o to, by jego rodzina powiększyła się o małych Fawley'ów.
Ich pierwsze dziecko - syn - urodził się w 1925 roku i odziedziczył imię Thomas po swoim dziadku ze strony matki. Zresztą nie tylko to po nim odziedziczył, ale o tym później. W tymże też roku Hector osiągnął szczyt kariery w Ministerstwie, zostając Ministrem Magii. Można więc powiedzieć, że jego pomysł okazał się trafiony. Między innymi dlatego też cztery lata później na świat przyszło ich drugie dziecko, a pierwsza córka - Astra. Niestety, ale okres ten był dla rodziny ciężki, gdyż ich miłość wygasała wraz z wszelkim pożądaniem. Hector zaczął więc zadowalać się licznymi kochankami.


Suzanne nie była głupia i domyślała się - ba, wręcz była pewna, że Pan Domu przestał być wierny i notorycznie zabawia się z młodszymi panienkami. Starała się to zignorować głównie przez wzgląd na dobro dzieci. Dopóki robił to po cichu i nikt nie miał pojęcia o ich wewnętrznych problemach, postanowiła udawać dobre małżeństwo. Po jakimś czasie zapukała do niej samotność, a może trochę i nuda. Pod wpływem impulsu i zbyt dużej dawki alkoholu, spędziła namiętną noc z mężem po raz pierwszy od dawna i zaszła w ciążę, czego owocem było ich trzecie dziecko - Elizabeth. W głębi duszy wiedziała, że nie zrobiła tego tylko z samotności. W pewnym sensie chciała ratować dawną miłość i małżeństwo, którego jednak nie spisała na straty. Życie jest jednak okrutne i Suzie nie nacieszyła się zbyt długo nowo narodzoną córką, gdyż dwa lata później zmarła na smoczą ospę.  



Suzanne zmarła w 1932 roku, co było dla Thomasa ciosem, z którym długi czas nie mógł sobie poradzić. Ojciec był surowy, ale matka? Zawsze ciepła, miła, współczująca. Zawsze dawała dobrą radę i zawsze potrafiła przekonać ojca, żeby odpuścił swojemu pierworodnemu. Bo niestety, ale kiedy matka zmarła miał 7 lat, więc całe wychowanie spadło na ojca, który jednak był zbyt zajęty pracą i kochankami, by zająć się porządnie synem. Jego opoką stali się dziadkowie i rodzeństwo, którym starał się opiekować za wszelką cenę.



Ale wracając do tematu odziedziczenia czegoś od dziadka ze strony matki... Chłopiec urodził się z pewnym darem. Darem metamorfomagii, który właśnie przekazał mu jego dziadek (choć nieumyślnie, bo nie miał wpływu na geny). Została odkryta bardzo wcześnie, bo gdy tylko urosły mu króciutkie włoski. Matka mu opowiadała, że kiedy był zły, że nie podają mu butelki albo nie zmieniają pieluszki zawsze razem z płaczem, jego włosy mieniły się kolorem ognia. Kiedy był spokojny wracały do swojego normalnego stanu (blond).
Jako jedyny z rodzeństwa mógł poszczycić się tą umiejętnością, więc nie dziwił się, kiedy u sióstr widział iskierki zazdrości. Czasem się z niej cieszył, na przykład kiedy mógł rozbawić swoje młodsze rodzeństwo. Albo kiedy mógł uniknąć kary, poprzez zmianę wyglądu w pewien sposób (tak, by na przykład wyglądał jak zupełnie obca osoba).  

Dar jednak niełatwo jest opanować. W młodym wieku to on przejmuje kontrolę i przy każdej silniejszej emocji zmienia się również w jakimś stopniu wygląd. Z tego względu ciężko było udać się gdziekolwiek bez robienia z siebie widowiska. Nie mówiąc o wyjściu na ulicę wśród mugoli. Dar bywał również brzemieniem, kiedy nie mógł go opanować. Wtedy był wściekły na swoje pochodzenie. Chciał być normalny, ale nie mógł w żaden sposób się zmienić. Wtedy jeszcze nie wiedział, że tylko silny wstrząs i depresja są w stanie ograniczyć lub nawet pozbawić go daru.

Kiedy stracił matkę, znalazł się właśnie w takiej ciężkiej sytuacji. Rodzina myślała już, że jego umiejętności przepadły, bo włosy zmieniły barwę na czarną i nie mógł tego w żaden sposób zmienić ani kontrolować. Nie mógł też w inny sposób modyfikować swojego ciała. Na szczęście po jakichś sześciu miesiącach zaczynało mu się trochę polepszać, więc i jego dar powrócił do pierwotnego stanu.
W każdym razie dopiero później zdał sobie sprawę, że jest wyjątkowy i ta "wada genetyczna" może mu pomóc w przyszłości, więc ostatecznie jest za nią niesamowicie wdzięczny.



Ojciec mimo zdrad, których się dopuszczał, również odczuł stratę Suzanne. Co jak co, ale była jego podporą, zajmowała się domem, kiedy on chędożył z niewiastami. Zaczął zaglądać do kieliszka. Nie było to picie nałogowe, ale jak już zaczął to kończył źle. Nie umiał pocieszyć swoich dzieci. Dziadkowie jednak dobrze się spisali. Wpoili mu wartości, które od tamtej pory są dla niego najważniejsze: odpowiedzialność, krew, rodzina, etykieta arystokratyczna, honor i oczywiście miłość do sztuki, jak u każdego Fawley'a. Uczyli go malarstwa od najmłodszych lat. Jeszcze pamiętał, jak mama uczyła go podstaw rysowania, mieszania kolorów itd. Tyle jej zawdzięczał...
Dziadek, który wiedział z czym zmaga się wnuczek, pomagał mu opanować dar metamorfomagii. Gdyby nie ich pomoc, na pewno radziłby sobie z tym o wiele dłużej.

Nadszedł dzień, w którym chłopak skończył 11 lat. Tego dnia urządzono przyjęcie na jego cześć. Odczytał swój list z Hogwartu, pełen dumy. Martwił się tylko tym, że zostawi same swoje młodsze siostrzyczki. Bardzo tego nie chciał, ale przecież nie mógł zabrać ich ze sobą.

Czas w Hogwarcie Thomas uważa za najlepszy w całym swoim życiu. Przeżył tam tyle przygód i tyle się nauczył! Zdobył tam przyjaźnie na całe życie. Oczywiście pilnował swoje siostry, gdy tylko były na tyle duże, by również wyruszyć do Hogwartu.
Dlaczego dostał się do Slytherinu? Zapewne przez wzgląd na jego wysokie pochodzenie, spryt oraz ambicję. W domu tym poznał wiele wartościowych ludzi, z którymi utrzymywanie kontaktów przydaje mu się do dzisiaj. Co prawda poznał też wielu nieciekawych osobników, z którymi otwarcie się nienawidził.

Jeśli chodzi o oceny, to najlepiej szło mu z Transmutacji i Zaklęć, które tak bardzo lubił. Transmutacja przychodziła mu z łatwością i nawet nie musiał spędzać tak wiele czasu na jej nauce. Zaklęcia natomiast zawsze uważał za niesamowicie przydatne i często uczył się ich nawet w wolnym czasie. Nie był co prawda najlepszy w szkole, ale dużo czasu poświęcał nauce i były tego efekty. Szczerze mówiąc starał się tak bardzo, żeby zaimponować ojcu. Jego opinia była dla chłopca najważniejsza - w końcu rodziciel był jego autorytetem. Chciał mu się przypodobać, zdobywał dobre oceny i od razu pisał o tym w liście do ojca... który nawet mu nie odpisywał. Każdy akt ignorancji ze strony Hectora, był ciosem prosto w serce dla młodzieńca. Na szczęście zawsze byli dziadkowie, którzy mu kibicowali i gratulowali każdej pozytywnej oceny. Wielokrotnie Thomas wracał myślami do matki. Zastanawiał się, jakby to było, gdyby wciąż była żywa. Czy byłaby z niego dumna? W końcu dawał z siebie wszystko zarówno w szkole, jak i poza nią.

A jeśli mowa o zajęciach poza szkołą - głównie w czasie ferii świątecznych i na wakacjach, to przebywał oczywiście w rodzinnej posiadłości. Bez matki było bardzo ciężko wytrzymać w domu. Tom jednak robił wszystko, co mógł, żeby jego siostry były zadowolone. Kiedy skończył jedenaście lat, jego ojciec od czasu do czasu miewał kryzysowe sytuacje w pracy, kiedy to zagrożona była jego funkcja. Wtedy zawsze zabierał swojego jedynego syna (dziedzica itd.) na spotkania, konferencje z prasą i inne nudne wykłady, na których chłopiec nie mógł okazać zniecierpliwienia. Miał określony standard zachowań, a ojciec bacznie go pilnował. Oczywiście chcąc mu się przypodobać i wypaść jak najlepiej, dziecko robiło wszystko, czego rodzic zapragnął. W pewnym sensie była to korzyść dla niego, bo poznał wielu ludzi. Można powiedzieć, ze w tamtym czasie był sławny.
Jednak kiedy tylko wracali z ojcem do domu, Hector zamykał się w gabinecie i zajmował się "papierami" - czytaj alkoholem albo kobietami. Thomas zawsze bał się ojca, bo był nad wyraz surowy dla swojego pierworodnego. Dziewczynki tak tego nie odczuły, ale chłopiec nie miał lekko.
Jego strach spotęgował się, kiedy ojciec zaczął używać wobec niego przemocy. Mając problemy w pracy, pan Fawley nie miał na kim się wyżyć. Syn, który przychodził często sprawdzić, co się z ojcem dzieje i czy nie potrzebuje pomocy, był doskonałym obiektem wyładowania emocji. Kiedy Thomas przestał odwiedzać ojca w gabinecie... Minister Magii zaczął po niego posyłać pod pretekstem pomocy przy dokumentach. Jednak każde potknięcie dziecka było karane. Ani Astrid ani Elizabeth o tym nie wiedziały. Chłopak za bardzo wstydził się tej sytuacji, by komukolwiek się przyznać.

Gdy Tom miał czternaście lat, jego ojciec stracił pracę. Na początku chłopak nie wiedział, dlaczego. Wszyscy jakoś dziwnie milczeli, gdy tylko ten temat się pojawił. Później dopiero zrozumiał, że to przez sytuację z Grindelwaldem. Jego ojciec lekceważył zagrożenie ze strony czarnoksiężnika, a później Ministerstwo przegrało, więc wielu oskarża o porażkę Hectora. Nawet Thomas skłaniał się do tej opinii. Uważał, że gdyby ojciec więcej czasu poświęcał na politykę, a mniej na panienki i alkohol, to może Grindelwald nie miałby takiej przewagi. Tak czy inaczej, po tym zdarzeniu Hector już wcale nie wychodził z gabinetu. Przeżył prawdziwe załamanie nerwowe, z którego NIKT nie mógł go wyciągnąć. Na początku jeszcze próbował podnosić rękę na swojego syna, lecz kiedy ten skończył piętnaście lat, zaczął doganiać wzrostem swojego staruszka, więc były Minister nie miał odwagi na takie posunięcia. Jak sami widzicie, sytuacja w domu Fawley'ów nie była łatwa, wręcz przeciwnie - trudna i pokręcona. Thomas musiał mieć bardzo silną psychikę, żeby to wszystko wytrzymać, gdyż jako najstarszy syn był tym najbardziej obarczony. Cała odpowiedzialność spadła na niego.

Dalsze lata w Hogwarcie zleciały bardzo szybko. Zaczęły się egzaminy, które poszły mu dosyć pomyślnie. Pewnie dlatego, że spędzał naprawdę dużo czasu przy książkach. Oczywiście w czasie edukacji, jak już zostało wspomniane, poznał wielu ludzi. Dwójkę z nich warto przedstawić.
Po pierwsze jego pierwsza (i jak na razie jedyna) miłość - Gloria Bulstrode, młodsza o trzy lata uczennica, w której zakochał się niemalże od pierwszego wejrzenia. Od razu mu się spodobała. Piękna, inteligentna, oczytana, z dobrego domu... czego chcieć więcej? Rozmowy z nią przynosiły mu wiele przyjemności i z czasem jego miłość rosła. Niestety dziewczyna nie odwzajemniła jego uczucia. Była zapatrzona w kogoś innego. To złamało mu serce i nigdy nie mógł patrzeć na nią w taki sam sposób. Cała jego wiara w miłość umarła. Nie wierzył, że mógłby kogoś pokochać i lata w samotności tylko utwierdziły go w tym przekonaniu. Dość dramatycznie, jak na jedną młodzieńczą miłość, prawda? Kto wie, może to była ta jedyna?


Drugą osobą, wartą wspomnienia jest niejaki Tom Riddle. Byli na tym samym roku, w tym samym domu w Hogwarcie, więc oczywiste było, że się znali. Zresztą, kto go nie znał? Miał/ma zdolność przyciągania do siebie ludzi. Pod koniec edukacji miał już wokół siebie całą rzeszę młodych czarodziejów, którzy popierali jego poglądy. Thomas również zainteresował się jego teoriami, bo naprawdę gadał do rzeczy. Potrafił przekonać do swojego zdania największych sceptyków. To był dar.
Przez jakiś czas Thomas (zresztą razem z Glorią) chodził na spotkania ich grupy. Później usłyszał, że wołają na siebie Rycerze Walpurgii. Wszystko szło w kierunku, w którym dołączyłby do tego stowarzyszenia... Gdyby nie to, że zobaczył, w jaki sposób Gloria na niego patrzy, jak go słucha. Kiedy Fawley coś mówił, ona potakiwała, odpowiadała lakonicznie. Riddlem była wyraźnie zainteresowana i zazdrość o niego całkowicie oddaliła go od tej tajnej grupy. Thomas nigdy się nie dowiedział, że Gloria nie kochała Riddle'a, była po prostu zafascynowana jego słowami i aurą, którą roztaczał.


Po wszystkich egzaminach (zaliczonych pozytywnie i z całkiem dobrym wynikiem), Tom opuścił szkołę z żalem. Od teraz był dorosłym czarodziejem, który musiał radzić sobie sam. Najgorszą rzeczą był chyba powrót do domu, do ojca.
Tak czy siak, przyszedł czas zdecydować o swojej przyszłości. Długo się nad tym zastanawiał, gdyż nie chciał się pomylić i iść w kierunku, który jest zupełnie nie dla niego. W końcu postanowił, że zostanie pracownikiem Ministerstwa Magii.


Krótko po ukończeniu Hogwartu, Thomas rozpoczął staż w Ministerstwie Magii w Londynie. Wynajął kawalerkę, w której mieszkał (głównie dlatego, że nie chciał być w pobliżu ojca). Chociaż był mu wdzięczny, bo dzięki niemu dostał tę 'posadę'. Jako ambitny chłopak, robił wszystko, o co go proszono. Niektórzy szydzili z niego, że jest synem nieudacznika, ale on nie pozwalał sobie na emocje i nie przejmował się głupim gadaniem. Większość osób go lubiła, bo był po prostu pracowity.
Co więc wybrał? Otóż była to wiedźmińska straż. Dlaczego? Informacja = władza. Poza tym, dzięki tej pracy czułby się ważny. Mógłby pomagać w łapaniu przestępców bez bezpośredniego udziału w ściganiu ich. Zapobiegałby zbrodniom, które mogłyby się wydarzyć, gdyby nie jego praca. Jego zdolność metamorfomagii była dodatkowym atutem w tej pracy - mógłby wykorzystywać ją w pożyteczny sposób.
Staż początkowy trwał trzy lata. A właściwie było to szkolenie wstępne. Czyli w wieku dwudziestu lat był pracownikiem niższego szczebla w wiedźmiej straży. Był bardzo zadowolony ze swojego obecnego życia... dopóki nie odwiedził go ojciec.


Jego kochany staruszek przybył do kawalerki, kiedy chłopak wrócił z pracy i oświadczył mu, że jako pierworodny syn i dziedzic ma wziąć ślub. Nie zrobiło to na nim wrażenia, gdyż od młodych lat wiedział, że będzie musiał wyjść za kobietę, której prawdopodobnie nigdy nie pokocha. Pogodził się z tym. Jego żoną okazała się być o pięć lat starsza, daleka kuzynka, Priscilla Selwyn. Oczywiście było to małżeństwo z obowiązku, kompletnie bez miłości. Na szczęście nie byli sobie wrogami. Znaleźli wspólny język i byli w pewnym sensie partnerami.
I tak żyli sobie z dnia na dzień, coraz lepiej się dogadując. W pewnym momencie nawet zaczął się o nią troszczyć. Z pozoru wyglądali na szczęśliwe małżeństwo. Rzadko się kłócili, bo i nie mieli o co. Nie zależało im na sobie, więc nie było w nich zazdrości. Bardzo starali się o dziecko, gdyż ojciec naciskał, by dano mu kolejnego dziedzica. Wszyscy oczywiście oczekiwali syna. I w końcu stało się - Prissy zaszła w ciążę. Thomas był szczęśliwy. Już we wczesnym stadium kochał tę małą istotkę, która 'mieszkała' w macicy jego żony. Nieszczęsny los jednak nie pozwolił jej donosić ciąży - poroniła. W rodzinie zarówno ze strony mężczyzny, jak i kobiety zapanowała żałoba. Krótka, bo zaraz oczekiwano kolejnej próby. Małżeństwo jednak nie potrafiło się na to zdobyć. Zaczęli się od siebie oddalać, choć nigdy bardzo blisko nie byli. Po jakimś czasie przestali nawet ze sobą rozmawiać.


Po trzech latach od jego ślubu, doszło do kolejnego wydarzenia. Otóż jego nieodwzajemniona miłość - Gloria, wyszła za mąż za... jego ojca, Hectora. Był to cios poniżej pasa, wszystkie uczucia powróciły ze zdwojoną siłą. Był na ślubie, zebrał się nawet, żeby jej pogratulować, ale nie mógł na nią patrzeć. To było zbyt wiele. Dlatego od tamtej chwili (w której stała się jego macochą), rzadko odwiedzał rodzinną posiadłość. Wszystko przypominało mu o niej i tego co odczuwał.  


W międzyczasie, pomiędzy rodzinnymi dramatami, Thomas codziennie ciężko pracował, by go zauważono, awansowano. Nie było to jednak takie proste. Po trzyletnim kursie przyszedł czas na kurs czteroletni, który zrobi z niego pełnoprawnego strażnika. Żona bardzo go wspierała, przynajmniej dopóki nie miała większych problemów. Codziennie mężczyzna dawał z siebie wszystko, ale nie można zapomnieć, że metamorfomagia bardzo mu w tym pomagała. Doskonale się maskował i był w stanie podsłuchać rozmowy, którym innym nigdy by się nie udało.
Po czterech latach, stał się strażnikiem Wiedźmiej Straży. Nauczono go wszystkiego, co przydałoby mu się w tej pracy. Maskował się doskonale, potrafił udawać dosłownie każdego, bez mrugnięcia oraz zachowywał zimną krew nawet w najbardziej gorących sytuacjach. Dodatkowe zainteresowanie językami obcymi również pomagało mu w pracy. Mógł przekazać istotne informacje, nawet jeśli informatorzy nie mówili po angielsku. Oprócz współpracowników i paru innych osobistości z Ministerstwa (i oczywiście najbliższej rodziny), nikt nie wie o jego pracy. Wszyscy myślą, że jest koneserem sztuki i wyjątkowym leniem, który nie pracuje - bo nie musi. Od czasu do czasu, jeśli jest taka potrzeba i ktoś niezrzeszony zobaczy go, jak wchodzi do Ministerstwa - kłamie w różny sposób. Że ma sprawę do znajomego, że ma problemy z majątkiem i musi się poradzić i tak wiele innych pomysłów. Dla wyjątkowo niekumatych znajomych, sprzedaje historie, że jest pisarzem erotyków.


Kolejnym etapem w jego życiu była śmierć jego żony. Kiedy Thomas miał dwadzieścia pięć lat, Prissy zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Jako porządny małżonek, mężczyzna robił wszystko, żeby ją odszukać. Naprawdę się o nią martwił, w końcu spędził z nią pięć lat - były lepsze i gorsze momenty, ale spędzili je razem.
W końcu jednak zmuszony był zgłosić jej śmierć, a sam otrzymał status wdowca. Dlaczego to zrobił? Otóż podczas jednych z poszukiwań, natrafił na jej ślad. Było to stare siedlisko wilkołaków, które jeszcze niedawno tam przebywały. W środku znalazł jej ubranie, w strzępach. Prissy dorwały wilkołaki. Przeżył to bardzo i starał się dowiedzieć, który wilkołak jest za to odpowiedzialny, jednak bez skutku. W końcu odpuścił. Nosił po niej żałobę przez dobre kilka lat.
W międzyczasie, jakby tego było mało, był epizod z Elizabeth - młodszą siostrą. Nie wiedzieć czemu, ale mając dwadzieścia lat, związała się z inną kobietą. Thomas nie rozumiał jej postępowania, ale próbował odwieźć ją od tego. Nic dobrego jej nie czekało przez to. Mogła trafić do świętego Munga na dział psychiatrii, a przecież nie była wariatką. Pogubiła się w życiu i on to rozumiał, dlatego robił wszystko, żeby jej pomóc. No i udało mu się, bo po jakimś czasie przestały się spotykać.


Jako dwudziestosiedmioletni wdowiec, mężczyzna postanowił skupić się na pracy, by być jednym z lepszych w swoim zawodzie. Bywało, że pracował od rana do wieczora. Jeździł na misje, czasami na szkolenia związane z nowymi technikami przesłuchiwania. A co robił w czasie wolnym? Cóż, spędzał czas realizując swoje zainteresowania. Oprócz tego... imprezował. O tak. Po pewnym okresie, stwierdził, że musi mieć coś od życia i zaczął mocno imprezować (wstyd się przyznać, ale razem z najmłodszą siostrą). Razem rozkręcali każdą imprezę. Przy okazji Thomas mógł poznać interesujące panie, które często odwiedzały jego kawalerkę. Ale co mu z życia pozostało? Robił co do niego należało, a przy okazji bawił się ile wlezie.

Patronus: Patronus to bardzo ciężkie zaklęcie, dlatego Thomas nauczył się go dopiero po ukończeniu Hogwartu, mniej więcej w wieku 20 lat. Bardzo chciał się go nauczyć, dlatego poprosił o to znajomego z Ministerstwa. Na początku miał pewne problemy z zaklęciem, ale ćwiczenia się opłaciły, bo w końcu z końca jego różdżki zaczął wylatywać jasny promień, który formował się w jastrzębia.
Dlaczego właśnie to zwierzę? Kiedyś w dzieciństwie fascynował się właśnie tym okazem, kiedy matka powiedziała mu nieco więcej o jastrzębiach. Między innymi to, że jest samotnikiem, doskonale lata i manewruje między drzewami, przeważnie milczący. Thomasa zafascynowało to, że jest taki samotny, ale wielki i majestatyczny. Poza tym cenił to, że zawsze może odlecieć w dal, nie patrząc wstecz. Zazdrościł mu tego w pewnym sensie. Ten ptak miał wolność, o jakiej Thomas mógł tylko pomarzyć, a mimo to lubił się z nim utożsamiać.










 
11
4
9
0
0
1
5


Wyposażenie

sowa, różdżka, teleportacja, zaklęcie muffliato, 10 punktów statystyk




[bylobrzydkobedzieladnie]
Gość
Anonymous
Gość
Re: Thomas Fawley [odnośnik]26.09.15 0:56

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Nie jest łatwo być synem Ministra Magii, zwłaszcza w czasach, gdy jego kariera nie układa się najlepiej. Dzieci miały dodatkowo nieszczęście stracić matkę, zajęli się nimi dziadkowie, którzy jednak mimo najszczerszych chęci nigdy nie zastąpią rodziców. Thomas jednak świetnie sobie w życiu poradził, choć może nie każdy o tym wie. Sprawia wrażenie roztrzepanego, zajętego swoimi imprezami, nieprzejmującego się poważnym życiem. Ale to tylko pozory, przynajmniej częściowo, w końcu zawsze troszczył się o swoje rodzeństwo. Niech robi to dalej, biegnij na fabułę szpiegować i imprezować z siostrą.

OSIĄGNIĘCIA
Wybitny szpieg, bo wygląda jak leń
 STAN ZDROWIA
Fizyczne
Pełnia zdrowia.
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Statystyki
Zaklęcia i uroki:11
Transmutacja:4
Obrona przed czarną magią:9
Eliksiry:0
Magia lecznicza:0
Czarna magia:1
Sprawność fizyczna:5
Inne
teleportacja
WYPOSAŻENIE
różdżka, sowa, zaklęcie muffilato
HISTORIA DOŚWIADCZENIA
[24.09.2015r.] 900 - 600 - 100 - 100 - 50 - 50 = 0


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Thomas Fawley
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach