Wydarzenia


Ekipa forum
Klub Swing 'n' Roll
AutorWiadomość
Klub Swing 'n' Roll [odnośnik]27.09.15 0:36
First topic message reminder :

Klub Swing 'n' Roll

-
Typowo mugolski klub, jakich wiele w samym centrum City of London. Mugolski alkohol, mugolskie pary, mugolska muzyka - głównie swing i rock 'n' roll grane na żywo. Kłamstwem byłoby powiedzenie, że w powietrzu czuć magię - na pewno nie tą prawdziwą. Wielka sala podzielona jest na trzy części - barową, ze stolikami, gdzie można prowadzić swobodne dysputy przy żywej muzyce w tle oraz parkiet, gdzie w tańcu niejeden kawaler skradł serce wielu panien. Weekendami, podczas rock and rollowych wieczorów, można spotkać tu tłumy młodych osób, czasami i czarodziejów, zwykle mugolskiego pochodzenia lub półkrwi - może są ciekawi organizowanych tu dancingów, a może po prostu lubią to miejsce?


Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:14, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
swing - Klub Swing 'n' Roll - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Klub Swing 'n' Roll [odnośnik]23.03.16 20:49
poślizg, bo powiadomienia mnie nie lubią ;-;

Hałas dudnił w uszach; im bardziej się zbliżał, tym muzyka stawała się głośniejsza, a twarze tańczących postaci - na moment bardziej wyraźne. Cały tłum poruszał się zgodnie z rytmem, pełen energii, aż chwilowo sam miał ochotę do niego dołączyć. Wtopić się w masę sylwetek, pozwolić się rozluźnić w miejscu, gdzie nikt nie zwracał przesadnej uwagi na sztywność konwenansów. Mugole byli o wiele bardziej otwarci na innych, o wiele chętniej zawierali nowe kontakty. Szedł przed siebie, i - niestety - nagle potrącił go ramieniem jakiś facet, przez co syknął momentalnie z bólu. Nie usłyszał za sobą nawet nikłego przepraszam. Nie wiedząc czemu, akurat dzisiaj miał mieszane uczucia. Było świetnie, ale...
Może przez to, że był sam? Po raz kolejny? Niezbyt przepadał za tym, jak ktoś odrzucał jego propozycje. Zwłaszcza te, które sam zdołał sklasyfikować jako nie do odrzucenia, no nie dajmy się oszukiwać, czy może istnieć ciekawsza forma, by spędzić jakoś wieczór? Patrzył, jak czarnoskóry muzyk uderza w klawisze pianina, a perkusja energicznie nadaje bieg melodii. Samo swing stawało się już przestarzałe, roll za to budziło się do życia. Druga wojna światowa wywarła duży wpływ na mugoli, w tym również na ich preferencje. I nie było w tym ani krztyny czegoś, czym należałoby się dziwić. Ech, wielka szkoda tylko, że nie znalazł się tutaj jego idol. Nie widział go od dawna. Bardzo dawna. Być może wyjechał?
Tocząc rozmyślania na tematy wszelakie, niedługo potem zdecydował się zająć miejsce. Przy barze, potańczy potem, jak wróci mu cały nastrój. Tak sobie postanowił. Nawet, jeśli teraz leciał kolejny genialny utwór - nie mógł póki co, nie był w stanie, nie umiał.  Dostrzegł jak przez mgłę siedzącą obok dziewczynę?, kobietę?, jeśli już to młodą. Przynajmniej tak mu się wydawało, kiedy obarczył ją rozmytym, wodzącym dookoła wzrokiem.
- Och, rany. - Zorientował się nagle, czując słodki zapach. - Tutaj można zamówić czekoladę?
Rozejrzał się; wzrok zatrzymał na obszernym naczyniu, z którego ulatywały nikłe skłębienia. Nawet nie zastanawiał się, co mówi i kiedy mówi, dlaczego - w ogóle wypowiedział do nieznanej mu kompletnie osoby. Dlaczego dzieli się takimi uwagami na głos. Tak czy inaczej, było już za późno - zarówno w przypadku zdania, które zdołało rozbrzmieć w powietrzu, jak i w kwestii zamówienia; barman postawił przed nim colę. Wcześniej jeszcze wahał się, czy nie sięgnąć po alkohol. Stwierdził jednak, że w razie czego zrobi to później.
- Chyba cię kojarzę - odezwał się nagle, upiwszy wcześniej łyka. Ech, bo wstyd trochę tak rzucać uwagi, a w sumie tkwili tutaj... wstyd w ogóle zarzucać jakieś milczenie. Tak czy inaczej, rozpocząć rozmowę wypadało, zwłaszcza, że nadmieniona przezeń informacja była nade wszystko prawdziwa. - Z widzenia - dodał, bo była to pierwsza okazja, kiedy zdołał powiedzieć do niej choć słowo. - Często tu bywasz?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Klub Swing 'n' Roll [odnośnik]24.03.16 11:37
Zazwyczaj pierwszą rzeczą, jaką zauważają samotne panienki, spędzające piątkowe wieczory przy barze w zatłoczonym miejscu, są mężczyźni. Kręcący się wokół niczym polujące zwierzęta, później niby przypadkiem przysiadający na wolnym stołku, który był zawsze tym najbliższym, co tłumaczyło późniejsze działania. Krótką pogawędkę, uśmiechy znad szklanki alkoholu, samcze prężenie muskułów, dziewczęce chichoty i w końcu można było oddać się muzycznemu szaleństwu, gubiąc na parkiecie nie tylko buty na wysokim obcasie, ale i przyzwoitość.
Tak właśnie zachowywały się mugolki, lecz Peony obserwowała ten cały rozrywkowy spektakl ze swojej barowej twierdzy, nie włączając się ani razu w radosne szaleństwo. Nie z powodu pogardy do tak niemoralnych działań, nie z powodu chorobliwej nieśmiałości; po prostu ten wesoły, swobodny świat był oddzielony niewidzialną barierą. I choć tutaj, w tym mugolskim azylu współczesnej muzyki czuła się najbardziej na swoim miejscu, to i tak dryfowała na swojej prywatnej krze choroby psychicznej, mogąc tylko obserwować. Chłonąć. I odpoczywać. Nawet jeśli stołek był niezbyt wygodny, muzyka zbyt cicha na jej standardy, a gorąca czekolada parzyła język.
W chwili, w której do jej samotni wkraczał (a właściwie przysiadał się) ktoś obcy, właśnie krzywiła się lekko z bólu, odkładając na blat wysoką filiżankę. Początkowo była zbyt skupiona na sobie, by zauważyć, że mężczyzna się jej przygląda - w ostatniej chwili zorientowała się w posiadaniu towarzystwa, bo już miała pakować palce do buzi, by sprawdzić, czy przypadkiem nie straciła języka, śmiertelnie poparzonego przez czekoladę. Zatrzymała dłonie w pół drogi do ust, mierząc nieznajomego uważnym, przeszywającym spojrzeniem. Zero flirtu, zero kokieterii, zero udawanego dystansu panienki z dobrego domu, próbującej grać niedostępną - pomimo rysów zastygłych w wręcz hipnotycznej koncentracji na twarzy mężczyzny, nie wydawała się być niechętna. Przypominała raczej skupioną sowę, nieruchomymi, wielkimi oczami wpatrującą się w...nie, nie w ofiarę, raczej w coś wyłamującego się z nudnego schematu.
Albo w osobę lekko zwariowaną. Zwłaszcza, że na rozpoczęcie rozmowy przez blondyna zareagowała po dobrych dwóch minutach milczenia i absolutnego-braku-mrugania. Tyle czasu potrzebowała, by odpowiednio umiejscowić każdą głoskę, która padła spomiędzy jego wąskich warg. Pytanie o czekoladę - retoryczne. Zagajenie o znajomość z widzenia - sugestywne. W bonusie brak świńskiej głowy, upewniający ją w tym, że ma do czynienia z mugolem. Cóż, wykazałaby się skrajną naiwnością, gdyby uznawała, że w Swing'n'Roll spotka kogoś magicznego.
- Często. Co piątek. W tym samym miejscu. Na tym samym krześle - odpowiedziała bardzo konkretnie, w końcu poruszając się nieco, tak, że wrażenie zastygłej, czujnej zwierzęcości minęło bezpowrotnie, pozostawiając samą Peony, jedną z wielu dziewcząt, spędzających swój czas w pubach tego typu. - Dlaczego mnie kojarzysz? - spytała po sekundzie, marszcząc brwi w wyrazie głębokiego zastanowienia. Zerknęła na mężczyznę z ukosa, próbując wyłuskać z jego twarzy coś znajomego, ale nie znalazła żadnej wskazówki. Oprócz tego, że bez wątpienia był przystojny. I nie przypominał rozmytej mary z koszmaru, co od razu stawiało go na uprzywilejowanej pozycji - w innym wypadku już dawno zsunęłaby się z krzesła i zniknęła w tłumie, zdjęta niewytłumaczalnym przerażeniem.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Klub Swing 'n' Roll [odnośnik]25.03.16 16:44
Jejku.
Na początku w ogóle tego nie zauważył. Mówił swoje - jak to miał w zwyczaju, nawet nie rozważając dokładnie, co ślina przyniosła na język, mówił, mówił, mówił i przy tym niespecjalnie się swoim mówieniem przejmował. Dopiero potem zamarł na moment, kiedy ich spojrzenia zdołały się skrzyżować - taksowali się tak przez ułamek chwili, jakby usiłując poznać o wiele więcej szczegółów. I choć nigdy nie przywiązywał wielkiej wagi to takich przelotnych kontaktów, w tym przypadku jego zmysł jakby od razu się obudził. Wzrok zagościł nieco intensywniej niż przedtem, odnotowując poszczególne składowe aparycji; od opadających kaskad ciemnych włosów, po bladą cerę (może to wina oświetlenia?) i oczy, które wyglądały jak dwa załamujące światło zwierciadła. Zamyślił się na moment. Wyglądała nietypowo, cóż, nie dało się zaprzeczyć, choć nie umiał jeszcze powiedzieć konkretnie - dlaczego. Dopiero potem przyłapał się na tym, że patrzy się znacznie dłużej niż wyznaczała norma. Odwrócił na moment wzrok, skupiając go na szklance. Przejechał palcami po jej gładkiej, chłodnej powierzchni, jakby badał dokładnie fakturę i kształt naczynia. Uwaga nieznajomej była - niezaprzeczalna. Wyczuwał ją, wiedział wręcz doskonale, że jest obecna.
Uwaga również wyróżniała się, odczuwał ją na swojej osobie, czując przez to silniejsze zaangażowanie w konwersację. Nie żałował, że się odezwał. Nie żałował ani przez moment, nadal w rozluźnieniu racząc się musującym w ustach napojem.
- W takim razie właśnie dlatego. - Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Nigdy nie wydawało mu się, że musi uważać (nie licząc sformułowań związanych z wyłącznie czarodziejskim światem, na co mugole zapewne reagowaliby z niemałą konsternacją), nigdy nie zwracał uwagi na wypowiadane słowa - nie cedził ich i nie ważył, analizując dokładnie każdą mówioną wartość. Ot, zwyczajna pogawędka, nic wielkiego, a jednak cieszącego w znaczącym stopniu. Ciekawiło go, co z rozmowy wyniknie - i cieszył się, że nie musi dłużej siedzieć osnuty aurą milczenia. Przynajmniej nie musiał się zadręczać, jak to - o zgrozo - inni nie chcieli pojawić się tutaj w jego towarzystwie, dlatego został zmuszony wyruszyć tutaj samemu. A samotności wprost nienawidził. Nie dlatego, że bał się ciszy, że bał się tego głosu - sumienia? szepczącego wówczas wewnątrz głowy echem. Nie znosił samotności głównie z powodu jednego; bo była n u d n a. Wszystko, co nudne, należało odrzucić. Nie rozumiał, dlaczego jego nowa towarzyszka aż tak się dziwi, ale zdecydował się to jedynie wytłumaczyć. Nie, żeby ją śledził, bo... Och, no dobrze, czasami mu się zdarzało podążać za różnymi grupami osób. Niemniej jednak nie w tym przypadku.
- Bo wiesz - powiedział, mrużąc przy tym nieznacznie oczy. - Też dość często tu bywam.
Sukcesem był fakt, że jeszcze nie zdołała się ulotnić; rozproszyć się wśród innych postaci, zostawić go tutaj i zniknąć.
- Jestem Roger - oświadczył wtem, stwierdziwszy, że przecież głupio tak bez przedstawienia. To nie było żadną wielką tajemnicą. Bynajmniej nie było dla niego.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Klub Swing 'n' Roll [odnośnik]26.03.16 19:13
Przekręciła trzykrotnie biały kubek wokół własnej osi, lecz nie był to ruch nerwowy, raczej starannie zaplanowane działanie, zmieniające położenie uchwytu tak, by mogła podnieść filiżankę do góry lewą dłonią. Wyćwiczona oburęczność - podczas samotnego dorastania musiała czymś zająć myśli - ciągle wymagała praktyki, przeciskającej się niezauważalnie do codziennej rutyny. Co nie zmieniało jednak dominacji prawej ręki. Trzymany w lewej dłoni kubek drżał niebezpiecznie, gdy podnosiła go do ust, upijając ostrożnymi, drobnymi łykami czekoladę, zalewającą jej usta niedorzecznie gęstą słodyczą. Absolutne skupienie, którego ofiarą padł przed chwilą nieznajomy, przeniosło się teraz na nieco kawiarniany rytuał, odczarowywany z jazzowej ulotności przytulnej kafejki. Za ich plecami tłum wirował w rytm energetycznej muzyki a obsługiwał ich nieco gburowaty barman, któremu daleko było do wdzięcznych kelnerów. Peony zdawała się jednak nie zauważać tych dysproporcji, ponownie odkładając kubek na spodek a spodek na blat baru. Ostrożnie, bardzo dokładnie i precyzyjnie w tym samym miejscu. Upewniwszy się, że talerzyk spoczywa dokładnie na słabym odbiciu brudnego okręgu (ups, jednak coś ulało się z filiżanki), podniosła wzrok na Rogera, przekręcając się właściwie cała w jego stronę. Złączone nogi, dłonie na zasłoniętych materiałem spódnicy kolanach, wystające (za bardzo, by było to estetyczne) obojczyki: w tej pozie było coś jednocześnie naturalnego i bardzo sztucznego, co na szczęście pozostawało poza zasięgiem rozumienia Sprout. Skupiała się wyłącznie na rozmówcy, odwzajemniając jego lekki uśmiech z lekkim opóźnieniem. Miał bardzo ciekawy uśmiech. Nie ładny, białe ząbki nie błyszczały jak perełki a różowe wargi nie wzbudzały szybszego bicia serca - Peony poruszyła za to drobna zmarszczka w prawym kąciku ust i zmrużenie oczu. Drobiazgi, zapadające w pamięć bardziej niż prosty fakt, że mężczyzna był naprawdę przystojny. Może to jego urok, może to brak świńskiej głowy, umieszczonej na umięśnionych barkach?
- Penny - powiedziała, ciągle uśmiechając się z całym swoim nieco niepokojącym urokiem. Prawa dłoń zadrżała na kolanie, ale po sekundzie podniosła ją i podała w bardzo męskim geście, mimowolnie naśladując ojca, witającego w ich domu ważnych gości. - Mam nadzieję, że nie poprosisz mnie do tańca. Nie znoszę tańca. Nie rozumiem, jak można pozwolić, by ktoś poznany przed sekundą cię dotykał - kontynuowała właściwie bez przerwy, wpadając w jeden ze swoich typowych słowotoków. - Nie, żebym nie chciała, żebyś mnie dotknął...wydajesz się mieć dobre dłonie - dodała bez zawahania, bez rumieńca ani bez kokieteryjnego mrugnięcia, anonsującego dwuznaczność. Ciągle miała na twarzy ciepły uśmiech, ale jej oczy pozostawały chłodne i czujne. - Zawsze chciałam tego spróbować - wyszeptała po sekundzie, gwałtownie nachylając się w stronę Rogera, by zgrabnie złapać szklankę dziwnego napoju. Przysunęła ją do siebie po blacie, zerkając jednocześnie na wpół opróżnioną butelkę.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Klub Swing 'n' Roll [odnośnik]29.03.16 15:09
Światło igrało, bawiło się w przesączonej z kolorów scenerii, o barwie zmieszanych z szarością pigmentów, które przewijały się przed oczami w jednorodnej, lecz przy tym dynamicznej wizji. Przepływało przez nikłe warstwy dymu - jasnego, kłębiącego się w zawieszeniu między głowami ludzi a sklepieniem sufitu; płynącego w meandrujących odnogach, sennych i niemal bezkształtnych. Pomiędzy nim sylwetki wydawały się prezentować wyłącznie jako sczerniałe postaci bez twarzy; nie ludzie a cienie, które wędrowały w zamaszystym rytmie poprzez prąd wibrującej w uszach muzyki. Dłonie przepuszczały strużki dymu; powietrza przesiąkniętego kompozycją zapachów i dźwięków, płynęły, rozgarniały eter (czasem również widział głowy o rozmazanych twarzach, na których usta szczerzyły się w wesołym wyrazie). On również się uśmiechał, czując nieodpartą chęć, by odłączyć się na stałe od wcześniejszych obaw. Już nie był tutaj sam. Na to wyglądało.
- Miło cię poznać, Penny - odpowiedział, unosząc z lekka jedną brew i bez większych zawahań podając nie(?)znajomej rękę, którą zdołała doń wyciągnąć. Dłonie zetknęły się przez kilka ulotnych ułamków; mógł przez ten czas wyczuć fakturę delikatnej w porównaniu do własnej skóry, zapewne cienkiej, zapewne - przywołującej na myśl coś ulotnego. Nie zastanawiał się jednak specjalnie długo, nawet śmiejąc się w duchu, że rozważa jakieś dziwne aspekty.
Wywód, jako niedługo potem zapadł, zdołał go nieco zdziwić - nie dało się ukryć, możliwie nawet bardziej niż nieco. Jeszcze nie spotkał mugolki (jeśli nią była), zachowującej się w ten sposób; one z reguły, jeśli już, to starały się człowieka wyśmiać i udowodnić za wszelką cenę, że nie jest wart poświęcania przez nie uwagi.
- Och, to tylko zabawa - wyparował niemal od razu, zdając sobie momentalnie sprawę, że cóż, przecież nie każdy lubi tańczyć. - Znaczy się wiesz, nic na siłę. - Dodał zaraz. Jeszcze dołączając fakt, że właściwie chciał po prostu porozmawiać, bo nawet osobiście - na razie był nacechowany przez mieszane uczucia, z których na szczęście, obecnie, pozostały jedynie resztki. Zatrzymał spojrzenie chwilowo na swoich dłoniach, zastanawiając się, czemu takie powiedzenie miało służyć i w jakim sensie są one dobre.
- He-ej - nagle się ożywił. Szklanka została zabrana niemal bezdźwięcznie. - Nigdy nie piłaś coli?
Miał ochotę zadać jej tysiące pytań, lecz pod naporem skupionego wzroku, który - nie dało się ukryć - cały czas wydawał się skupiony i czujny, udało mu się zastanowić przez moment, by nie wyjść na nadto zachłannego. Zboczenie zawodowe; najchętniej dowiedziałby się rzeczy absolutnie każdej, a jego zmysł mówił jedno - nie pasowała tutaj, jednocześnie dobrze się wtapiając. Zatrzymał się jednak z wyciąganiem wniosków, układając kolejne z pytań, które mogło choć odrobinę naprowadzić go ku właściwemu odbiorowi. Musi się dowiedzieć, kim ona jest i koniec kropka.
- Mam więc rozumieć, że bywasz tu wyłącznie dla muzyki? - Bo z jakiego powodu bywasz tutaj i kim jesteś? Przecież nie powie mu bezpośrednio, a żadna poszlaka nie jest adekwatna w stu procentach. Jeszcze.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Klub Swing 'n' Roll [odnośnik]05.04.16 17:36
Dalej przyglądała mu się z uwagą, przenosząc ostrożne spojrzenie z jego twarzy na ściskaną dłoń i odwrotnie, jakby badała magiczne podobieństwo rysów i układu kostnego palców. Widocznie nie znalazła jednak wspólnego mianownika, bo jej ułożone w łagodnym uśmiechu usta wygięły się w porażająco smutną podkówkę zdezorientowanego dziecka. Na szczęście na krótką, wręcz niezauważalną chwilę - po sekundzie Roger znów mógł cieszyć się towarzystwem radosnej panienki, elegancko siedzącej na wysokim barowym stołku. Z gracją, o jaką nie można było podejrzewać źle prowadzącej się latawicy, przybywającej do tego przybytku rockandrollowej rozpusty tylko w celu znalezienia kawalera do tańca i innych wolnościowych aktywności.
A może nieznajomy należał do takowych, męskich odpowiedników? Peony szybko jednak odrzuciła tę niedorzeczną myśl. Szczyciła się swoimi umiejętnościami rozpoznawania ludzkich intencji – właściwie wyczytywania ich z najdrobniejszych gestów i najdelikatniejszej mimiki – i od pierwszego wejrzenia wiedziała już, że nieznajomy nie stanowi najmniejszego zagrożenia. Nie mrugał pokracznie oczami, nie puszył się i nie próbował na siłę częstować jej drinkiem. Którym właściwie bez pytania poczęstowała się ona, łamiąc konwenanse i zasady higieny.
Chwyciła szybko szklankę i upiła powoli łyk czarnego płynu, spodziewając się, że będzie smakował zgniłą ziemią lub przejrzałymi pomidorami. Nic z tych rzeczy; najpierw poczuła magiczne bąbelki – cóż za niedorzeczność! – a potem nieco dławiącą słodycz. Nigdy nie piła czegoś tak słodkiego…co w oczach (i na języku) uwielbiającej podobne pyszności Peony oznaczało niesamowity komplement. Nie od razu odstawiła więc szklankę, wypijając ją praktycznie do połowy. Dopiero wtedy odsunęła ją od ust, odstawiając ją na wypolerowany blat baru.
- Nigdy. Ale jest fenomenalna – odparła w cichym zachwycie, bliska zamruczenia z smakowej przyjemności. Przez chwilę wahała się jeszcze pomiędzy oddaniem Rogerowi szklanki z kilkoma łykami coli na dnie, po czym podjęła heroiczną (i dość niegrzeczną) decyzję o wypiciu jej do końca. Tak też zrobiła, uśmiechając się potem nieco zwycięsko i bez żadnych przepraszających naleciałości. Odłożyła szklankę dokładnie w tym samym miejscu, poprawiając ją jeszcze kilkakrotnie (dwa cale w prawo, dwa w lewo, jeszcze trochę na odległość małego palca do góry) i w końcu powróciła wzrokiem do Rogera.
Słysząc jego ostatnie pytanie zmarszczyła nieco brwi, jakby zadane przez mężczyznę pytanie stanowiło podstawowy życiowy problem każdej mugolskiej filozofki uwielbiającej coca colę i zatłoczone kluby. – Bywam tu wyłącznie dla odpoczynku – odparła zgodnie z prawdą, choć mało konkretnie, zsuwając się nagle z krzesła. – ...którego już zaznałam – dodała leciutko próbując wytłumaczyć swój nagły ruch…i nagłe zniknięcie. Zanim Roger zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, musnęła pieszczotliwie dłonią jego policzek, po czym posłała mu ostatni, szeroki uśmiech i dosłownie rozpłynęła się wśród tańczącego tłumu.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Klub Swing 'n' Roll [odnośnik]17.04.16 19:06
Nie wiedział. Nic nie wiedział.
Niewiedza od zawsze zwykła go przytłaczać, tożsama z czymś nieprzyjemnym, czymś pożerającym od środka - czego należało się pozbyć i możliwie najszybciej usunąć. Chciał wychodzić naprzeciw tajemnicom, chciał rozwiązywać zagadki i przełamywać szyfry - na wszystkich możliwych płaszczyznach poszerzać swe pole widzenia, ogarnięte półmrokiem niedomówień, głośnych, dudniących dźwięków i zwykłego międzyludzkiego dystansu. Chciałby ją wypytać możliwie o wszystko, żądając konkretnych odpowiedzi, rzeczowych, rozbudowanych, mówiących mu niekiedy znacznie więcej.
Nie wypowiedział nic.
Milczał, wciąż ją lustrując, czując, jak własny aparat mowy odmawia mu w tym momencie posłuszeństwa. Nie teraz, teraz nie mógł nic powiedzieć, mógł jedynie biernie obserwować i topić się w morzu ciekawości, która najwyraźniej nie mogła odnaleźć dla siebie ujścia. I wiedział podświadomie, że nie odnajdzie. Nie tutaj, nie teraz, absolutnie nie w tym momencie - jedno spotkanie, spotkanie przypadkowe nie pozwalało mu wyciągnąć absolutnie żadnych wniosków. Było ogarnięty przez ciemność, która spowijała go zewsząd, nie pozwalając przebić się spojrzeniem, niszcząc wyczucie niemal każdego zmysłu. Coś jednak mu podpowiadało - zwyczajna intuicja podczas śledzenia wzrokiem, jak zawartość szklanego, przezroczystego naczynia, uchodzi systematycznie łyk za łykiem. Oczekiwał już wyłącznie dźwięku, dźwięku odstawionego na blat szkła, które miałoby zachrobotać głucho, ginąc zaledwie ułamek sekundy później. I dopiero wówczas, kiedy separował ponownie wargi, kiedy chciał nadać myślom kolejny wydźwięk, odczuł ulotny dotyk na skórze twarzy, roznoszący się lekkim, mrowiącym drgnięciem. Zamrugał, lecz zanim otrząsnął się, było już za późno.
Zniknęła.
- Poczekaj - odpowiedział nieco niepewnie, zdając sobie sprawę z nietrwałości owego dźwięku. Zerwał się, rozglądał, lecz dookoła zalewały go wyłącznie nieokreślone sylwetki, nierozpoznane twarze, w których brakowało już tej właściwej. I choć postanowił sobie, że ją odnajdzie, choć próbował obecnie to wypełnić - nie zdołał tego uczynić teraz. Pozostało mu wyłącznie mieć nadzieję, że kiedyś, podchodząc w roztargnieniu do baru, samemu i z chęcią rozpogodzenia, ujrzy siedzącą obok, drobną sylwetkę; taksującą go uważnie i badawczo.

| zt x2
Gość
Anonymous
Gość
Re: Klub Swing 'n' Roll [odnośnik]15.05.16 22:49
10 listopada?

Świat wirował. Razem z jej błękitną sukienką, której materiał poruszał się przy każdym jej obrocie, niby motyle skrzydła. Tańczyła, zapominając kiedy właściwie przyszła, oddając się tej najprostszej z możliwych form wyrzucenia z siebie pokładów nieprzyjemnych myśli, topiących jej umysł w hektolitrach pytań dlaczego. Ciężko jej było poskładać wszystko w całość, ale kilka rozmów dało jej szansę na zebranie właściwych konkluzji. Przynajmniej - tak jej się zdawało, bo...wystarczająco mocno kręciło jej się w głowie, by nie musiała kolejny raz toczyć bitw ze swoim sumieniem.
O mugolskim lokalu dowiedziała się już dawno temu, podczas jednego z wypadów z Lizzy. Dzisiejszego jednak wieczoru przyszłą sama, z jakąś ulgą stwierdzając, że nie ma żadnych oczu, które pilnowały jej zachowania. Znała wystarczająco dobrze kilku barmanów, którzy - pilnowali z czystej życzliwości, by drobna sylwetka Inary nie zniknęła gdzieś z natarczywym tancerzem. Podobała jej się muzyka i aura, jaka wybijała się ponad zebranych gości. I - dla jasności - nie była pijana, chociaż alkohol wystarczająco raźno rozgrzewał jej żyły, wyzwalając kolejne pokłady rozlśnienia, objawiający się śmiechem rozciągające się na czerwieni ust.
Zdawała sobie sprawę, że przyciągała spojrzenia mężczyzn, ale dziś..wyjątkowo potrzebowała takiej atencji, o którą zwykle nie zabiegała. Potrzebowała odskoczni, która - pozwoli jej wybić z głowy  spojrzenie zielonych źrenic, które tak często towarzyszyło jej myślom. Musiałą odpocząć, odnaleźć stabilny punkt, który..oderwie ją od błędnego koła, w którym ostatnio błądziła. A to nie było proste, dlatego - postawiła na taniec i jego magiczną (chociaż nie czarodziejską) moc zapomnienia.
Nie zapamiętywała imion i głosów, nawet twarzy, które się wokół niej pojawiały, zwyczajnie szukając kolejnych dłoni, które poprowadziły ją na parkiet. Przynajmniej do czasu, gdy w niefortunnym piruecie, mężczyzna, który akurat ją prowadził pchnął jej sylwetkę wprost w ramiona kogoś innego. Zamrugała zdezorientowana, przytrzymując się dłoni, które uchroniły ją przed upadkiem i spojrzała w górę, wprost w piwne oczy i bardzo przystojną, męską twarz. Niemal natychmiastowo na ustach zapełgał uśmiech.
- Zdaje się, że wciąż mogę spotykać gentlemanów - zignorowała głos za sobą, nawołujący do powrotu. Nie podobał jej się ton w jakim próbował ją do siebie przywiązać - Dziękuję - dodała, nie będąc pewną, czy nieznajomy usłyszał jej głos przez gwar i wciąż grającą, żywą muzykę. W pewien niecodzienny sposób, wyróżniał się z tłumu zebranych i nie chodziło tylko o fakt przystojnej aparycji. Miał coś, czego wielu brakowało, a - przyciągnęło uwagę panny Carrow.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped



Ostatnio zmieniony przez Inara Carrow dnia 20.05.16 19:37, w całości zmieniany 2 razy
Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
swing - Klub Swing 'n' Roll - Page 4 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Klub Swing 'n' Roll [odnośnik]16.05.16 17:46
Możesz wyjść z miejsca, w którym się urodziłeś, ale to miejsce nigdy nie opuści ciebie.
Wiem to. Jestem tego świadom i jestem z tego dumny. Urodziłem się w świecie mugoli, chociaż w żyłach mojej matki płynęła najczystsza, arystokratyczna krew. Moim podwórkiem były brudne ulice Londynu, po których biegałem z innymi, ubranymi w obdarte szmaty chłopcami ucząc się przetrwania. Nie wykreślam tego okresu ze swojego życiorysu. To część mnie, której się nie wstydzę, chociaż większość wyglancowanych do przesady czarodziejów splunęłaby mi pod buty. Mam to gdzieś. Pamiętam, jak jako młody chłopak zakradałem się z innymi do barów, do których wstęp był nam surowy zabroniony przez wiek. Nie chcieliśmy pić, chcieliśmy patrzyć. Oglądaliśmy ten niezwykły pokaz jak oczarowani. Ścisk tańczących dziko ciał, feeria barw, głośna muzyka. To był inny świat, świat, do którego chcieliśmy należeć.
Teraz mogę. Moja dziecięca fascynacja nie minęła ani trochę. Chociaż otoczka zakazanego owocu zniknęła to smak zabawy nadal był przepyszny. Uwielbiałem wybierać te miejsca nieskażone szlacheckim zadufaniem, wolne od podziałów na lepszych i gorszych, wszystkich łączył taniec, alkohol i po prostu zabawa. W powietrzu unosiła się magia, zupełnie inna od tej, która drzemała w różdżkach, ale równie fantastyczna. Dlatego to tutaj postanowiłem uciec, gdy wszystko zaczęło się niebezpiecznie komplikować. Mój świat zaczynał się pochylać jak gdyby chciał stanąć na głowie i nie podobało mi się, nie podobało ani trochę. W klubie mogłem o tym zapomnieć. Chociaż byłem sam to była to zupełnie inna samotność niż w pustych czterech ścianach ze smutnym łbem psa na kolanach. Ile książek można przeczytać? O wiele lepiej było tutaj. Wśród pełnego energii tłumu, który wręcz zmuszał do cieszenia się z życia. Zresztą tu nie można było być do końca samemu. Mugolskie dziewczęta były nieco mniej skrępowane gorsetami obyczajów i jeśli ktoś im się spodobał to potrafiły chichocząc jak opętane zaprosić go do tańca. Ja zdecydowanie nie miałem nic przeciwko temu.
Wracałam właśnie z parkietu po którymś tańcu z kolei, żeby zamówić kolejne piwo. Oddech mi przyspieszył, a górny guzik niebieskiej koszuli w białe grochy był już poluzowany. Jednak ktoś zastąpił mi drogę. Niespodziewanie jakaś drobna postać weszła na kurs kolizyjny i w ostatniej chwili udało mi się uratować ją przed bliskim spotkaniem z podłogą, a może nawet i stratowaniem. Uśmiecham się szeroko spoglądając na jej naprawdę ładną twarz.
- Mnie jeszcze milej spotkać damę - odpowiadam błyskając zębami w uśmiechu. - Naprawdę nie ma za co. Może zechcesz usiąść i odpocząć? - pytam dosyć głośno próbując przekrzyczeć muzykę. Nie chcę być natrętny, ale mam wrażenie, że skądś ją kojarzę. A na pewno wyróżnia się z tego tłumu.


Thank you, I'll say goodbye now though its the end of the world, don't blame yourself and if its true, I will surround you and give life to a world thats our own


Ostatnio zmieniony przez Crispin Russell dnia 25.05.16 23:35, w całości zmieniany 1 raz
Crispin Russell
Crispin Russell
Zawód : Auror, opiekun testrali
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sometimes we deliberately step into those traps
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
lets go have fun, you and me in the old jeep
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1067-crispin-phillip-arthur-russell-iii https://www.morsmordre.net/t1442-kamelia https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemore-breeder-street-3 https://www.morsmordre.net/t1328-crispin-phillip-arthur-russell-iii#10195
Re: Klub Swing 'n' Roll [odnośnik]20.05.16 21:35
Wiedziała, jak była postrzegana przez większość. Nieliczne, bliższe grono dopatrywało się w jej zachowaniu zupełnie innych kwestii, niż przelotni obserwatorzy. Tak jak tutaj, na parkiecie pełnym wirujących par, kobiet i mężczyzn, którzy śmiechem - jak ona sam - zrzucali z siebie kolejne otoczki, za którymi kryli się za dnia. Noc była i od tego, by opuścić mury, które wokół siebie stawiali ludzie, a mugole..zdawali się ulegać tej aurze jakby mocniej, łatwiej. To fascynowało Inarę i dla niej samej udzielała się ta niesforna lekkość, pozwalająca bez skrępowania podążać za melodią, wybijającą rytm sercu.
Nie przeszkadzały jej kolejne ramiona porywające ją do tańca, nie krępowały ją spojrzenia sugerujące fascynację, odpowiadając śmiechem, i wymownym mrożeniem rzęs - zupełnie jak większość dziewcząt wirujących obok. A jednak - nie pozwalała postąpić nikomu dalej, przerywając moment, w którym zapraszano ją do stolika, czy próbowano wyciągnąć na spacer. Wszystkim jednakowo odmawiała, siadając przy barze z kolejną szklaneczką alkoholu. Na tyle jednak przytomnie, by dopełniać całość wodą. Nie chciała się upić, nie był to jej cel, ale - dzisiejszej nocy, chciała tylko znaleźć maleńka odskocznię. Na chwilę zrzucić cisnące ją więzy szlacheckich powinności. Bo tu mogła? Nikt jej nie będzie oceniał, ani przypominał, jak bardzo młodej damie nie przystoi przebywanie w takim miejscu..
Mężczyzna, który porwał ją do tańca, zdecydowanie należał do przystojnych, ale kolejne podsyłane próby uchwycenia jej na dłużej szybko uświadamiały, że musi odpocząć. Nieznajomy bohater, który uchronił ją od upadku - zdawał się tym bardziej interesującą i przyjemną dla oka ucieczką.
Nie miała w zwyczaju oceniać ludzi wyłącznie po wyglądzie, ale przytrzymujący ją mężczyzna przykuwał uwagę wystarczająco mocno, by miała o czym myśleć, albo..żeby nie musiała dłużej się zastanawiać. I jego zawadiacki uśmiech, który automatycznie utrzymywał kąciki czerwonych warg w górze.
- Chyba jednak mam - odezwała się postępując krok ku niemu, tylko na chwilę odwracając głowę ku byłemu tancerzowi, kręcąc głową na kierowaną ku niej prośbę. Nie miała ochoty na kolejny taniec. Przynajmniej teraz -  Zdaje się, że kolejny taniec nie byłby zbyt dobrym pomysłem. Prowadź więc Nieznajomy - sama błysnęła szerszym uśmiechem, pokazując wkradającą się w spojrzenie łobuzerską iskrę. Stała przez chwilę opierając obie dłonie o pierś nieznajomego, by w końcu opuścić je luźno, jedną opierając o męskie przedramię, dla pewności, że gdy ruszy, nie zniknie w tłumie, pozostawiając ją wśród przepychających się tancerzy - Inara - odezwała się, gdy muzyka nie zagłuszała słów zbyt mocno, a ona mogła swobodniej poruszać się miedzy gośćmi, wymijając kolejnych - Tak mam na imię, jeśli chciałabyś zapytać - dodała rozbawiona. Łatwość z jaką jej przychodziło pozbywanie się sztucznych, konwenansowych zasada, nawet jej nie dziwił. W jakiś sposób bawiło ją odsłanianie tej bardziej naturalnej strony jej charakteru, a towarzystwo - jeszcze - nieznajomego, wydawało się idealnym dopełnieniem tej całości i wieczoru.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
swing - Klub Swing 'n' Roll - Page 4 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Klub Swing 'n' Roll [odnośnik]26.05.16 22:42
To nie tak, że w miejscach takich jak to człowiek stawał się jakimś okropnym stworzeniem, które wołało o pomstę do nieba. Po prostu spuszczaliśmy ze smyczy wszelkie instynkty, nie zaciągaliśmy żadnego hamulca, jaki był nam niezbędny do życia w społeczeństwa z nienaganną metką przypiętą nam przez innych sztywniaków. Nikt nie stawał się tutaj jednak jakimś potworem, o ile nie był nim wcześniej, tylko zachłystywaliśmy się tą wolnością. Wolnością i anonimowością. Nie mieliśmy tutaj imion, nazwisk, twarzy czy stanowisk. Wszyscy byliśmy sobie równi wirując radośnie wśród świateł. Każde jedno ciało wirowało dla samej radości wirowania, dla wytańczenia z siebie wszelkich trosk dnia codziennego. Istne katharsis, oczyszczenie. Przez te kilka godzin można było cieszyć się bezkarną pustką w głowie i nikt nie wyciągał z tego faktu żadnych konsekwencji. Po prostu taniec i to właśnie było piękne.
Oczywiście każdy człowiek jest inny, można tu znaleźć takich znajdujących się z innych powodów, ale ja do nich nie należałem. Nie byłem dziś na żadnych łowach, aby zakończyć wieczór towarzystwem jakiejś pięknej damy o pełnych ustach czy zapić się tak bardzo, że nie będę w stanie teleportować się do domu. Byłem po prostu jednym z anonimowych tancerzy cieszącym się z każdej sposobności pochwycenia w ramiona kolejnej w miarę znającej kroki kobiety. Nie zastanawiałem się ani razu, czy trafiłem właśnie na czarownicę, czy może na mugolkę. Przecież nie było absolutnie żadnej różnicy, nie liczyło się to ani trochę w tym momencie. Każda uśmiechała się tak samo, a gdy stawała się nieco zbyt nachalna wymigiwałem się wizytą w toalecie czy po prostu obracałem się w kierunku innej kobiety. To było proste. Nie potrzebowałem żadnego stałego towarzystwa, bo w głowie wciąż świszczała mi świadomość, że ktoś podejrzanie stały już jest.
Dlatego sam do końca nie wiem, czemu zaproponowałem akurat jej zatrzymanie się. Co prawda zmierzałem w stronę baru, ale nie było moją intencją znalezienie sobie jakiegoś kompana. Być może na widok tamtego natrętnego typa w mojej głowie zabrzęczała jakaś ostrzegawcza lampka. Coś na kształt zboczenie zawodowego? Automatyczna chęć niesienia pomocy? No dobra, to głupie, nie powinienem myśleć o pracy, nie teraz. Skupiam się na tym zadziornym uśmiechu młodej kobiety, która budzi we mnie wrażenie, że skądś ją znam. Moja brew wędruje nieznacznie do góry, gdy przez ledwo dostrzegalną chwilę przytrzymuje swoje ręce, a potem łapie mnie za ramię. Kręcę głową rozbawiony, kiedy się przedstawia. Zanim się odzywam prowadzę nas slalomem pomiędzy niestrudzonymi tancerzami, którzy chyba nawet nas nie dostrzegają. Udaje mi się wyłapać wolny stolik i tam prowadzę Inarę. Skoro nazwała mnie dżentelmenem nie pozwalam zabrać sobie tego tytułu i odsuwam dla niej krzesło nim zajmę miejsce na przeciwko.
- A może wcale nie chciałem zapytać? - odpowiadam pytaniem uśmiechając się jednym kącikiem ust. Jest tu ciszej niż na parkiecie, więc nie muszę krzyczeć. - Może chciałem, żebyś pozostała anonimowa albo żebyś wybrała imię, które najbardziej ci się podoba? Nie wyglądasz na bywalczynię takich miejsc, a wierz mi, umiem to dostrzec. Może lepiej byłoby pozostać nieznajomymi? - Unoszę brew ciekaw jak na to zareaguje. Jednak po chwili wyciągam prawą rękę w jej stronę. - Skoro jednak przedstawiłaś się mi zgodnie z etykietą to nie wypada, abym pozostawił to bez odzewu. Crispin.


Thank you, I'll say goodbye now though its the end of the world, don't blame yourself and if its true, I will surround you and give life to a world thats our own
Crispin Russell
Crispin Russell
Zawód : Auror, opiekun testrali
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sometimes we deliberately step into those traps
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
lets go have fun, you and me in the old jeep
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1067-crispin-phillip-arthur-russell-iii https://www.morsmordre.net/t1442-kamelia https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemore-breeder-street-3 https://www.morsmordre.net/t1328-crispin-phillip-arthur-russell-iii#10195
Re: Klub Swing 'n' Roll [odnośnik]13.06.16 22:34
Przyjemny szum rozpraszał myśli, które co jakiś czas próbowały zdobyć uwagę Inary. Jednak alchemiczka, uparcie ignorowała napływające, zdroworozsądkowe zaczepki umysłu. ten jeden raz chciała odpuścić, odpocząć, wyrwać się poza ramy narzuconych konwenansów, bez sztucznych uśmiechów, których - i tak nie umiała serwować. Potrafiła trzymać język na wodzy, bo nie wypadało za dużo mówić młodej damie. Chciała i lubiła rozmawiać, nie ograniczając się wymogami, jakie nakładało na nią szlachectwo. Czy było w tym coś nieodpowiedniego? czy tęsknota za chwilą wolności, można nazwać tak okrutnie?
Nie liczyła czasu, nie próbowała zdobyć nikogo, nie zatrzymywała uwagi zbyt długo na kimkolwiek, poddając się ulotnej chwili, która - i tak miała minąć, zacierając wszelkie ślady wraz z niknącą muzyką w tle. Ale jeszcze chwilę, jeszcze moment utrwalony z odwzajemnionym uśmiechem, który - krył te samą tęsknotę - za drobną ucieczką przed..spojrzeniem, które za często nawiedzało myśli.
Nie umiała zatrzymać warg, które co chwilę mknęły do rozbawionego uśmiechu, nawet - gdy mężczyzna kręcił głową. To nic, nie przeszkadzało jej to. Nawet, gdyby zaraz miał zniknąć, porwany tańcem i ramionami dziewcząt, które uporczywie upatrywały jego dłoni - śmiałaby się nadal, zostawiając mu swoje imię w pamięci, nawet - jeśli miałoby być zmyślone.
- A może nie wypada mi przedstawiać się pierwszej i dlatego to zrobiłam? - usiadła na podsuniętym krześle, łapiąc brzeg sukienki, który ułożyła na kolanach - Już tu kiedyś byłam - podniosła dłoń, na której wsparła się policzkiem, łokieć oparła o blat stolika. Może bezczelnie, nie opuszczała wzroku z piwnych źrenic - jeszcze - nieznajomego - i podoba mi się moje imię, ale możesz mnie nazywać jak chcesz. I tak pewnie zaraz znikniemy na parkiecie i najwyżej zapamiętasz kolor sukienki, albo czerwień ust - poruszyła ramionami, próbując pozbyć się łaskoczącego ją w ucho, ciemnego pasma włosów, które wciąż umykało jej dłoniom. Przechyliła głowę mocniej, zatrzymując drobne palce, aż na skroni. Nie próbowała go przekonywać do niczego, pozwalając sobie na całkowitą szczerość, nie podszytą ukrytymi aluzjami - Właściwie, to nie było aż tak zgodne z etykietą - podniosła głowę, by swobodnie wyciągnąć dłoń. Nie podsunęła jej pod pocałunek, zwyczajowo traktowany jako przywitanie na salonach - przynajmniej, przy spotkaniach damsko-męskich - przyjemnie mi cię tu spotkać Crispinie - zacisnęła palce na męskiej dłoni, absolutnie nie przejmując się wbijanymi do głowy konwenansami, które próbowały dostać się do głosu, ale - przychodziło jej to naturalnie, dając delikatny wgląd w jej prawdziwą osobowość. A przynajmniej ona o tym wiedziała, od czasu do czasu, starając się sczytać słowa - wprost z oczu rozmówcy.
- I twierdzisz, że nie należę do bywalczyń podobnych miejsc - na jakiej podstawie tak twierdzisz? - pochyliła głowę, jakby szukała w sobie wyraźnych śladów, które rysowały w niej tożsamość wniosków - Czym się różnię o tych dziewcząt? - uniosła brwi wyżej, zerkając, na wciąż wirujące pary w oddali. Przez salę, wciąż niosło się echo nie tylko płynących tonów melodii, ale i śmiechu, mieszanego z przyciszonymi szeptami kilku par, obejmujących się w świetle błyskających świateł, mniej lub bardziej pozostając ukrytym przed wzrokiem obserwatorów. I na nich nie zwracała uwagi. Kolejny raz skupiła ciemne tęczówki na twarzy poznanego mężczyzny.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
swing - Klub Swing 'n' Roll - Page 4 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Klub Swing 'n' Roll [odnośnik]22.06.16 13:39
Było tu lepiej niż w domu. Przynajmniej na tę chwilę. Szum tłumu, w którego skład wchodziły zarówno rozmowy jak i muzyka, był naprawdę kojącą odmianą od ciszy wrzosowisk. Zaczynam zastanawiać się, co też mną kierowało, gdy postanowiłem zamienić Londyn na dziką Kornwalię. Może powinienem wybrać w zamian jakieś inne, spore miasto? Wtedy nie czułbym się taki głodny wrażeń i łatwiej byłoby mi regularnie uciekać od swoich myśli. Myśli, które jak na złość nie chciały mnie opuszczać nawet tutaj. Buczały gdzieś w tyle głowy, marudząc, że powinienem w tym momencie robić coś zupełnie innego. Dlatego cieszyłem się ze znalezienia kogoś do zamienienia chociaż tych paru słów. Niewdzięczny mózg chcąc nie chcąc musiał skupić się na rozmowie.
Zresztą chyba nie miał z tym specjalnych problemów, bo rozmówczyni, która mi się trafiła była wyjątkowo urodziwa, ale też nie sprawiała wrażenia głupiutkiej laleczki. Miło było trafić na kogoś takiego w tym naprawdę nieprzewidywalnym tłumie. Być może właśnie dlatego z nią postanowiłem odpocząć tę krótką chwilę, już po pierwszym wrażeniu wydawała się być kimś wyjątkowym. Drugie wrażenie i kolejne są zresztą takie same. Uśmiecham się z rozbawieniem słysząc jej deklarację.
- Jesteś więc buntowniczką? - pytam unosząc lekko brew ku górze. Czyżbym był uraczony towarzystwem kobiety o statusie społecznym na co dzień wyższym od mojego? Na co dzień, bo dzisiaj, tutaj w tym właśnie klubie jesteśmy wszyscy tacy sami, nic nas nie różni. Krew nie ma znaczenia, to nie ona wpływa na fakt jak ktoś tańczy, czy toleruje alkohol. Nieskromnie mówiąc szlachcice często odpadają, jako pierwsi. Ale podoba mi się ta dziewczyna, bez względu kim jest. I wcale nie chodzi mi w tej chwili o wygląd. Mówię tu o tej ikrze, której często kobietom brakuje. O tej odwadze, dzięki której odważnie patrzy mi prosto w oczy, a nie ślizga się spojrzeniem po wnętrzu. - Myślę, że najbardziej zapamiętam oczy. Takiego odcienia nie spotyka się na co dzień. Zwłaszcza w oprawie takich rzęs - mówię również nie odwracając wzroku. Poniekąd próbuję sprawdzić, czy jestem w stanie ją zawstydzić, ale z drugiej strony każde moje słowo to prawda. Usta to sprawa szminki, sukienkę można kupić, ale oczu człowiek sam sobie nie wybiera. Takie niezwykłe zwierciadła duszy należy odpowiednio doceniać.
- Niestety ten cały savoir-vivre nie jest moją mocną stroną. - Tak naprawdę nigdy się go nie uczyłem, poznałem tyle, co usłyszałem w szkole albo przy innych okazjach. - Przyjemność po mojej stronie, Inaro. - Przytrzymuję jej drobną dłoń troszeczkę dłużej niż by to wypadało, ot tak, z czystej przekory. Zaraz potem jestem grzeczny i kładę obie ręce na blacie przed sobą. To chyba też nie jest do końca zgodne z etykietą, ale jakoś nie bardzo mnie to obchodzi.
Uśmiecham się bezwiednie słysząc jej pytania. Tak coś czułem, że będzie chciała o to spytać. Kobiety lubią wiedzieć, co je wyróżnia, co sprawia, że są wyjątkowe w tłumie. Trochę zdołałem się dowiedzieć o przedstawicielkach płci pięknej, w końcu wychowałem się w przybytku rozkoszy. Niestety nie mogę powiedzieć, żebym je rozumiał czy rozpracował do końca. Prawda jest taka, że tego się po prostu nie da.
- Wyróżniasz się. Samą swoją osobą, wyprostowaną bezwiednie pozą. Poza tym jesteś ostrożna, szybko zmieniasz partnerów do tańca, przynajmniej tak mi się wydaje, bo mojego poprzednika pozbyłaś się dosyć szybko. To te najbardziej widoczne. - Mam nadzieję, że nie przestraszyłem jej tą przenikliwą analizą i nie ucieknie mi zaraz z krzykiem. Dodaję więc szybko. - Obserwowanie to zboczenie zawodowe, często ratuje mi skórę.


Thank you, I'll say goodbye now though its the end of the world, don't blame yourself and if its true, I will surround you and give life to a world thats our own
Crispin Russell
Crispin Russell
Zawód : Auror, opiekun testrali
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sometimes we deliberately step into those traps
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
lets go have fun, you and me in the old jeep
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1067-crispin-phillip-arthur-russell-iii https://www.morsmordre.net/t1442-kamelia https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemore-breeder-street-3 https://www.morsmordre.net/t1328-crispin-phillip-arthur-russell-iii#10195
Re: Klub Swing 'n' Roll [odnośnik]04.07.16 1:17
Cisza potrafiła być drażniąca, szczególnie ta z zewnątrz, nie mająca za wiele wspólnego z buzującymi myślami, obijającymi się o czaszkę. Dlatego łatwiej było zagłuszyć wszystko szumem, jaki roztaczali wokół siebie ludzie. I melodią dudniącą, która wprawiała ciało w pląs. Dokładnie tak jak dziś. Dokładnie tak, jak tego potrzebowała, dokładnie o kilka dłuższych chwil przeciągając świadomość, że długo uciekać nie będzie mogła. A jednak...czy nie mogła pozwolić sobie na zapomnienie? Czy nie zasługiwała na tęskne męskie spojrzenia, tak różne od tego co było wolno? Czy zabroniony był smak ust, których nie powinna sięgać?
Może miała potem wszystkiego żałować, może obudzi się z bólem głowy i pytaniami do samej siebie, ale - dziś znała odpowiedź, a poznany mężczyzna zdawał się odpowiadać i pytać o to samo. Zgubione wśród tańca istoty, nieznajomi zapominający, że na zewnątrz wciąż hulał wiatr, pchający ich w kłopoty. Ją - w bardzo przystojne kłopoty.
Chociaż przyciąganie, dotyczyło czegoś więcej.
- Mam wrażenie, że tu w Londynie, wszystko co wykracza poza narzucone ramy przyzwoitości będzie nazywane buntem - nie zawahała się w odpowiedzi, nie było nikogo, kto przypominałby jej o niewłaściwym dla damy zachowaniu - powiedziałabym więc, że ciężko mi się zgadzać z każdą narzucaną zasadą, ale zdaje mi się, że doskonale mnie rozumiesz - i kolejny uśmiech, tym razem zdawkowy, może nieco pytający, prowokujący?.
- Przystojny. Gentelman. Śmiały, a do tego obeznany ze sztuką komplementowania. Gdzie się ukrywałeś Crispinie? - mimo śmiałości słów, czuła jak ciepło wpełzło na jej policzki. Mogła zadziornie unosić podbródek patrząc w oczy, ale - nigdy nie pozbyła się naturalnej reakcji, odzwierciedlające w jej twarzy emocje. Zabrała z kolan obie dłonie, układając je na stoliku przed sobą. Z kolejnymi, wypowiadanymi wyrazami, nieświadomie poruszała palcami, jakby próbowała coś narysować na ciemnej powierzchni blatu - Ja zapamiętam usta - zmrużyła oczy, zatrzymując spojrzenie na wspomnianym elemencie - ..i sposób, w jaki unosisz ich kąciki do góry - dodała, przenosząc się wyżej w filuternym uśmiechu - proszę nie mieć mi tego za...nachalność, ale zwracam szczególną uwagę na podobne drobiazgi u spotykanych osób -tych fascynujących, nawet przypadkowych na ulicy, - ale tego nie powiedziała, może nieświadomie pozwalając Crispinowi na poznawanie tajemnic przemilczanych. Czy będzie potrafił je odkryć? czy sama zobaczy coś więcej, niż chciałby pokazać? A może...nie było potrzeby szukania czegokolwiek?
- To dobrze, przynajmniej dziś - zaśmiała się i chociaż jej głos zamilkł, kąciki ust wciąż unosiły się ku górze w niewidzialnej przyjemności sącząc przedłużający się dotyk dłoni. Nie przeszkadzało jej to. Podobało jej się, z jaką pewnością zatrzymywał palce i z równa śmiałością odejmował je, jak gdyby chciał jej powiedzieć, że musiała zaczekać, albo...sprawić, by chciał wrócić. I przez to jej ręce zdają się puste, dlatego nie zdejmuje ich ze stolika, zostawiając w miejscu, chociaż na powrót błądzące opuszkami po powierzchni.
- Nie wiem czy wiesz, ale opisałeś także siebie. Nie zauważyłam, żebyś zbyt długo poświęcał uwagę jakiejkolwiek kobiecie - przechyliła głowę wpatrzona w źrenice mężczyzny - Nie chcesz nikogo na noc - mówiła całkiem poważnie, bez jakiegokolwiek podtekstu, który przeciętnemu mężczyźnie byłby oczywisty. Krążący w żyłach alkohol, wystarczająco mocno popychał słowa, których aż tak szybko nie powinna mówić. Była jednak szczera, sczytując z piwnych tęczówek urywane treści - Chcesz oderwania, może zapomnienia. Na chwilę - dodała jeszcze w konkluzji, którą zaobserwowała także u siebie - Ratuje skórę? To znaczy, że musisz trudnić się czymś niebezpiecznym? - nic nie poradziła na to, że to co wzmagało krążenie w jej krwi, to co przyspieszało bicie serca - tak bardzo pociągało kobiety. Szczególnie, że tak fascynujące potrafiło być.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
swing - Klub Swing 'n' Roll - Page 4 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Klub Swing 'n' Roll [odnośnik]07.07.16 18:07
Londyn to w ogólnym odbiorze dosyć sztywne miasto. Pierwsze wrażenie to szarzy ludzie wędrujący doskonale sobie znanymi, wydeptanymi ścieżkami, którzy wybici z rytmu są niezmiernie oburzeni. Poza tym znany jest angielski humor, herbata i usilnie hołdowanie szlachetnym czarodziejom. Nie można temu zaprzeczyć. Kiwam więc twierdząco głową na słowa Inary. Jednak to tylko pierwsze wrażenie, a jak to z nimi bywa są niezwykle mylące. Żeby poznać miasto trzeba zejść dalej, głębiej. Nie można spoglądać na powierzchnię, trzeba zbadać wnętrze. Takie jak to, jak ten tętniący życiem klub, na radosnych uśmiechniętych ludzi, którzy na co dzień są tymi puszczającymi sobie nawzajem ukryte uśmieszki roztapiające wszędobylskie o tej porze roku zimno. Każde miasto ma taką drugą warstwę, to jej trzeba szukać, to w niej trzeba być, żeby żyć naprawdę.
- Masz rację, ale tylko w połowie - odpowiadam uśmiechając się znacząco. - Trzeba znać po prostu miejsca, w których takie zasady nie istnieją. Takie jak to. I wygląda na to, że się rozumiemy. - Obracam się na chwilę do mijanego kelnera i unoszę dwa palce, aby w ogólnie panującym hałasie dojrzał, że proszę go o dwie szklanki wody. Nie potrzebuję alkoholu, nie w tym momencie. Zwłaszcza, że moja towarzyszka wylicza moje zalety i nie mogę powstrzymać parsknięcia śmiechem. Gdzie się ukrywałem? No więc na samym początku mieszkałem w burdelu. Naprawdę bardzo pouczające doświadczenia. Jednak nie jest to raczej informacja, która radośnie dzielę się z każdym na powitanie. Różni ludzie różnie reagują. - Od jakiegoś czasu mieszkam w Puddlemore, w Kornwalii. Straszna dziura. - Zapewne moi pracodawcy udławiliby się z oburzenia, gdyby usłyszeli jak mówię o ich ukochanej mieści, ale na szczęście ich tutaj nie ma. Mogę w pełnej wolności formułować swoje myśli i nie przejmować się zdaniem innych na ten temat. Bo przecież nie chcę rzucać pustymi frazesami, chociaż podobno wykazałem się niezłą umiejętnością komplementowania. Czuję, że mam do czynienia z kobietą, której nie muszę dawać więcej lukru niż to koniecznie i jest to bardzo przyjemna odmiana.
Chociaż słowa Inary czule łechczą moje męskie ego to nie mogę się powstrzymać przed uniesieniem brwi oraz wydęciem warg w geście jawnego niezadowolenia. Doceniam to, że zwróciła na mnie w ten sposób uwagę, ale pewne słowo sprawia, że nie mogę jej tego nie wytknąć. - Sugerujesz więc, że mam małe usta? - pytam, przygryzając jeszcze wargę, żeby podkreślić, o czym mowa. Jednak moje oczy się śmieją i nie mogę tego ukryć. Zwłaszcza, gdy przyglądam się jej nagle zniecierpliwionym dłoniom, doprawdy ciekawa reakcja, nie spodziewałem się. Miałem wręcz wrażenie, że ostatnio wypadłem z wprawy w kwestii relacji damsko-męskich. Prawdopodobnie przez fakt, że w głowie uporczywie siedzi mi tylko jedna kobieta. Nie powstrzymuje mnie to jednak przed zabawą, chociażby tylko słowną. - Chce panna, żebym dzisiaj źle się zachowywał? - Przechylam lekko głowę przyglądając jej się z perfekcyjną powagą, po czym nagle usta wykrzywiają mi się w rubasznym uśmiechu. Coś czuję, że po tym spotkaniu będą bolały mnie policzki.
Z zaskoczeniem wsłuchuję się w jej słowa, niezwykle trafne słowa. Myślałem, że jestem dobrym obserwatorem i jednocześnie perfekcyjnie się maskuję. Tylko kobiety zawsze widzą więcej w kwestii emocji, uczuć. Muszę się już z tym pogodzić.
- Bingo. - Unoszę ręce ku górze pokazując, że tu mnie ma i nie bronię się przed tą prawdą. - Tylko nie od pracy oderwania szukam. Niedawno wróciłem do niej po dłuższej przerwie i może zabrzmię jak pracoholik, ale cholernie się za nią stęskniłem. Jestem aurorem. - Nachodzi mnie krótka chwila konsternacji. Czy ona wie, kto to jest? Czy aby na pewno mam do czynienia z czarownicą? Nie pomyliłem się? Przyglądam jej się w krótkim napięciu, obym nagle wszystkiego nie spaprał i nie musiał zostawiać jej w popłochu.


Thank you, I'll say goodbye now though its the end of the world, don't blame yourself and if its true, I will surround you and give life to a world thats our own
Crispin Russell
Crispin Russell
Zawód : Auror, opiekun testrali
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sometimes we deliberately step into those traps
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
lets go have fun, you and me in the old jeep
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1067-crispin-phillip-arthur-russell-iii https://www.morsmordre.net/t1442-kamelia https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemore-breeder-street-3 https://www.morsmordre.net/t1328-crispin-phillip-arthur-russell-iii#10195

Strona 4 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Klub Swing 'n' Roll
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach