Wydarzenia


Ekipa forum
Zaniedbany dziedziniec
AutorWiadomość
Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]28.09.15 13:57
First topic message reminder :

Zaniedbany dziedziniec

Nokturn to nie tylko sklepy oraz sieć uliczek, w których można natknąć się na podejrzanych, często wrogo nastawionych czarodziejów. Znajdują się tutaj także kamienice mieszkalne, podziemne bary oraz karczmy połączone z pozostałą częścią alei za pomocą niedużego dziedzińca. To właśnie tutaj trafia się po wyjściu z Białej Wyrweny, a także mniejszych sklepików nie cieszących się zbyt wielką popularnością. Skwer nie jest zbyt dobrym miejscem na rozmowy, połowicznie oświetlony lichymi lampami, sprawia ponure wrażenie, szczególnie, gdy przez zaciemnioną część przemierzają przyśpieszonym krokiem nieznani czarodzieje. Budynki są odrapane, zaniedbane, na ich ścianach wiszą stare plakaty z podobiznami aurorów. Znajduje się tutaj kilka ławek, które ustawiono w pobliżu wysuszonej, niedziałającej, chyba już od lat, fontanny z posągiem czarodzieja w kapturze - mówi się, że to podobizna założyciela Śmiertelnego Nokturnu. 
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaniedbany dziedziniec - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]24.12.16 11:54
Już prawie czas.
Oszacowała, spoglądając w gwieździste, prawie bezchmurne niebo. Mdła poświata nocy, jednak jakby z obawy o swą kruchość zdawała się gdzieś umykać i nie dochodziła do nokturnowego bruku. Stała więc w cieniu Nokturnu, pozwalając by ten ją otulał niczym wytworny płaszcz i wyczekiwała jego sylwetki - Edgara Burke'a. Prześledziła jego plan dnia, zarzuciła sieci...była pewna, że go dziś spotka, tak samo jak czarny Pan był pewien, że ona spełni jego prośbę. Zrobiło jej się ciepło na myśl o zaufaniu jakim ją darzył. Było tak bardzo podobne do tego rodzinnego.
Swoje ciemne, brązowe ślepia przeniosła w kierunku kroków, które zdławionym dźwiękiem niosły się do jej uszu.
To on.
Uśmiechnęła się pod nosem i wyrwała się z cienia budynku - niby kameleon, który postanowił wyjawić swą obecność. Poły jej ciemnej peleryny zafalowały pod wpływem ruchu. Na jej twarzy układał się zaś cień rzucany przez naciągnięty na głowę kaptur. Kończył się on na linii jej noska, jakby się o niego zapierając, znacząco przy tym kontrastując z jasnością jej cery.
- Lordzie Burke... - przykładając dłoń o pajęczych palcach do piersi wykonała płytki ukłon. Jej usta rozchyliły się po raz kolejny - Nie masz powodów do obaw, lordzie - jestem bowiem posłańcem niosącym jedynie powody do dumy i radości od...- jej usta wygięły się w drapieżnym uśmiechu - ...Sam Wiesz Kogo - przymilkła na chwilę, a potem nie mogąc się powstrzymać podniosła nieco swój podbródek, ukazując swe brązowe oczy. Świdrowały one Burke'a z zafascynowaniem, jakby chcąc by i ten nim zapałał - Zechcesz mnie wysłuchać w bardziej ku temu sprzyjających warunkach?
Alisa Mulciber
Alisa Mulciber
Zawód : n/d
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4076-alisa-mulciber-budowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4338-alisa-mulciber#92588
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]27.12.16 1:28
|29 marca
Nadeszła noc. Edgar siedział w Białej Wywernie, jednak nie miał zamiaru siedzieć tam aż do rana. Załatwił, co miał załatwić, i wyszedł na ciemny dziedziniec. Niby gdzieniegdzie dało się zauważyć poświatę starych lamp, ale i tak to miejsce nie należało do najprzyjemniejszych. Zresztą które miejsce na tej ulicy mogło szczycić się takim opisem? Nałożył czarne rękawiczki, poprawił ciemny szal i ruszył w stronę swojego sklepu. Szedł szybkim krokiem aczkolwiek wciąż dumnym, uważając, że akurat on nie ma się czego tutaj obawiać. Może się mylił, może to tylko jego pewność siebie kazała mu tak sądzić. Tak czy inaczej szedł, nie zwracając uwagi na żadnego z ludzi w łachmanach, leżących gdzieś pod kamiennymi ścianami. Nie było ich aż tak dużo - wbrew pozorom w nocy Nokturn wcale nie ożywał, wręcz przeciwnie. Stawał się opustoszały i jeszcze bardziej niebezpieczny. Nigdy nie było wiadomo, kto wyskoczy zza rogu budynku. Dlatego też, kiedy tajemnicza kobieta pojawiła się nagle przed Edgarem, ten momentalnie wymierzył w nią różdżką. Wpatrywał się w nią przez chwilę, analizując usłyszane słowa. Coś tam o nim słyszał, ale nie na tyle dużo, by bez żadnych podejrzeń zgodzić się na jej propozycję. A jednak w końcu opuścił różdżkę i kiwnął nieznacznie głową. Ciekawość pierwszym stopniem do piekła. - W sklepie - powiedział i od razu zaczął iść w jego kierunku. Stanie na środku dziedzińca o tej porze nie byłoby zbyt rozważne - mnóstwo osób mogłyby ich podsłuchać, najprawdopodobniej właśnie ci łachmaniarze spod ścian, którzy później sprzedawaliby swoje cenne informacje za kolejną dawkę Pięści Hagrida.
|zt
Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]27.12.16 19:38
Nie speszyła jej kierowana ku niej różdżka w celu zapewne nie pokojowym. Stała po prostu gdzie stała przekonana (naiwność, odwaga, czy pewność siebie?), że nic jej nie grozi. Zupełnie, jakby sam fakt tego, że przysłał ją Czarny Pan sprawiał, że była nietykalna (och, a więc jednak próżność).
Przez krótką chwilę przebiegła na swe myśli patrząc w oddalające się plecy Burke'a. Nie lubiła, gdy stawiano jej warunki niemniej była gotowa wznieść się na ten gest dobrej woli dla Niego. Ruszyła więc za Edgarem. Zupełnie jakby stała się jego cieniem.

|zt ->tu
Alisa Mulciber
Alisa Mulciber
Zawód : n/d
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4076-alisa-mulciber-budowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4338-alisa-mulciber#92588
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]04.04.17 22:44
|5 kwietnia


Wiatr hulał pustymi alejkami niosąc za sobą gwar rozmów czarodziejów spędzających wieczór w pobliskiej, obskurnej karczmie, gdzie nie można było liczyć na żaden lepszy trunek, a mimo to był wypełniony po brzegi. Odór taniego alkoholu i spoconych ciał rozciągał się na całej ulicy przyprawiając o mdłości, więc znalezienie miejsca odpowiedniego na samotne rozmyślanie było naprawdę trudne. Nie odnajdował się wśród licznych grup, choć nie był zamknięty w sobie tudzież wstydliwy, jednak preferował cichsze i znacznie prywatniejsze kwatery. Rzadko opuszczał mieszkanie bez żadnego celu – właściwie nie robił tego w ogóle, ale mus złapania oddechu, oderwania się od bezowocnej pracy i wewnętrznego uspokojenia przewyższył rutynę. Widział własne niepowodzenia, do których nie pozwalała przyznać mu się własna duma i ambicja idące obok siebie niczym najlepsza para druhów. Spędził wiele dni nad poszukiwaniami odpowiedniego tropu w księgach, wlał w siebie sporo litrów ognistej podczas gdy jego oczy wertowały kolejne strony wypełnione runami, a nawet zmusił się do niewypowiedzianej głośno prośby zerknięcia na notatki przez inną osobę. Nie potrafił współpracować, więc nie przedstawiając swoich motywów po prostu zalecił zapoznanie się z materiałem i odpowiedzeniu o swoich przemyśleniach odnośnie niego. Był egoistą, który nie ufając nikomu, ani niczemu dążył do własnych aspiracji i jeśli jego droga miałaby pochłonąć wiele ofiar nie zawahałby się ani przez moment. Żył w przekonaniu, że to czyny są zapamiętywane, a nie ludzie i ich poglądy.
Zajął ławkę na niewielkim dziedzińcu naprzeciw swojego mieszkania i oparłszy się wygodnie o zardzewiałe oparcie wysunął dłonią paczkę Stibbonsów, by w palce złapać jednego z nich. Odpalił go jednym ruchem i wsunął między wargi z pewną niewyjaśnioną ulgą. Papierosy go relaksowały, sprawiały, że nerwy uchodziły gdzieś w niepamięć, a buzujące we wnętrzu emocje (do których oczywiście, by się nie przyznał) ponownie zapadały w zimowy sen. Rozsiadł się nieco wygodniej wzrokiem plądrując pusty plac, co nieszczególnie go dziwiło, albowiem Nokturn nie należał do najbezpieczniejszych zakątków Londynu. Oczywiście wszystko było kwestią przekonań, zachowania, a przede wszystkim – krwi.
Błogi stan przerwały mu coraz to głośniejsze krzyki dochodzące z poprzecznej alejki. Nie widział ów miejsca i właściwie wcale mu to nie przeszkadzało, bo nie należał do ciekawskich osób, kiedy ogół sprawy był poza kręgiem jego priorytetów. Przewrócił jedynie oczami wychylając głowę bardziej do tyłu, gdyż liczył na spokój, a nie niekontrolowane wrzaski jakoby obdzieranej ze skóry osoby. Irytował go brak dyscypliny oraz poczucia, że na ów terenie mogą znajdować się ludzie niekoniecznie chcący być częścią zamieszania. Nie mogli torturować się w domu? Wraz z ustąpieniem jazgotu powrócił do poprzedniej pozycji momentalnie mrużąc oczy, gdyż spostrzegł zarys sylwetki idącej wzdłuż dziedzińca. Panował mrok, a wszechobecna mgła jeszcze bardziej ograniczała pole widzenia toteż mógł zdać się jedynie na własną intuicję, która swoją drogą nierzadko go myliła. Zaciągnąwszy się papierosem skupił spojrzenie na drobnej osobie, choć zważywszy na okoliczności zapewne nie powinien zwracać na siebie uwagi. Choć kto wie, może ów kobieta również starała się schować w cień?




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]05.04.17 22:56
Przebywanie wieczorem na Nokturnie nie było najlepszym pomysłem. Miała się czego obawiać. Złoczyńcy, pijaczkowie, Merlin wie kto jeszcze i ona jedna, młoda, niezbyt doświadczona. Czuła strach, owszem, byłaby głupia, gdyby go nie czuła. To strach pozwalał czasami zachować ostatnie resztki rozsądku. Dzisiaj była tu jednak całkowicie przypadkiem, po pracy załatwiała jedynie swoje sprawy i absolutnie nie miała zamiaru krążyć po Nokturnie bez powodu i kusić zły los, aby coś jej się stało. Właściwie, to była w drodze powrotnej na Pokątną, czyli tam gdzie mieszkała, gdy nagle usłyszała krzyki. Przystanęła, chciała zlokalizować miejsce, z którego one dochodziły. Westchnęła cicho, była magomedyczką, zazwyczaj do tego zawodu ciągnęło powołanie, chęć pomocy innym, jakkolwiek kuriozalnie nie brzmiałoby to w jej przypadku, tak właśnie było, a Marianna nie była wyjątkiem. Gdy tylko jęki ustały, wiedziała, że to ten moment, w którym ewentualnej ofierze mogłaby pomóc, to był impuls i prawie się nad nim nie zastanawiała. Wyciągnęła różdżkę, ruszyła w tamtym kierunku idąc przez środek dziedzińca. Czuła na sobie czyiś wzrok, zdziwiła się, bo była przekonana, że jest tu sama. Kto mądry o tej godzinie wychyla nos z własnego mieszkania? Cóż, Marianna i ten owy mężczyzna który siedział na ławeczce wpatrując się w jej postać, oraz ci, którzy urządzili sobie zabawę w uliczce, która zapewne nie skończyła się najlepiej. Marianna przystanęła więc ponownie, ściskając różdżkę w swojej kieszeni przez chwilę patrzyła na niego uważnie nic nie mówiąc, następnie machnęła głową wskazując mu kierunek, dokładnie do tamtej uliczki, jakby zachęcała go, aby za nią poszedł. Może mężczyzna był niebezpieczny, może to nieme proszenie go o pomoc było największą głupotą dzisiejszego wieczora? Ale chyba prędzej dałaby sobie radę tylko z nim, niż z tą grupą, która nadal mogła ukrywać się w ciemnym zaułku.
Spóźniła się. Gdy dotarła do uliczki, ta była już opustoszała i jedynie ślady krwi na chodniku i ścianach mogły świadczyć o tym, że coś tu się przed chwilą wydarzyło. Musieli zabrać swoją ofiarę i uciec, być może nie chcąc zostać złapanym. Zresztą, kto by im tu zagroził, tylko Marianna tutaj wykazała jakąkolwiek chęć pomocy, a i tak byłaby dla nich zapewne żadnym zagrożeniem.
Nie lubiła gdy ból był zadawany niepotrzebnie, marnowanie czasu i energii. Nie lubiła gdy ktoś cierpiał, gdy tego cierpienia można było uniknąć. Kolejne kuriozalne stwierdzenie dotyczące jej osoby. Ale taka była, pełna sprzeczności, ludzkich odruchów, które już niedługo będzie musiała w sobie zabić, jeżeli będzie chciała sprostać wymaganiom swojego nauczyciela. Oparła się kamienną ścianę, przodem do miejsca zbrodni. Cały czas jednak ściskała mocno różdżkę, nie ufała mężczyźnie, którego kroki słyszała. Jednak zdecydował się jej pomóc. Odwróciła lekko głowę w jego kierunku, aby móc dojrzeć go kątem oka.
- Za późno, zabrali go gdzieś - stwierdziła, lekko wzruszając ramionami. - Przy dobrych wiatrach trafi do kostnicy do Munga.
Zacisnęła usta i uniosła lekko głowę, aby spojrzeć na mężczyznę. Powinna szykować się do obrony?


A ty? Czy ty? Już rozumiesz też
Czy chcemy czy nie, czeka na nas śmierć
Po tym co się tu stało każdy chyba wie
Pod drzewem dziś to wszystko zacznie się

Marianna Goshawk
Marianna Goshawk
Zawód : Uzdrowicielka rodziny Burke, pomocnica Cassandry
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3736-marianna-goshawk https://www.morsmordre.net/t3750-odynka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f283-pokatna-27-4 https://www.morsmordre.net/t4637-skrytka-bankowa-nr-940#99756 https://www.morsmordre.net/t3753-mari-goshawk
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]08.04.17 1:55
Obserwował bacznie kobietę, która przez moment przypominała opętaną, albowiem miał wrażenie, iż toczyła wewnętrzną walkę będącą istną skrajnością odnośnie tego, jak w ów chwili winna postąpić. Prawa ręka niosła pomoc, lewa dbała o własne bezpieczeństwo, a scentralizowana głowa szybko kalkulowała wszystkie zyski oraz starty. Dla Drew dany rachunek był bardziej jak banalny i jedyne nad czym by się zastanowił to kwestia zmiany miejsca, gdyż opera to było ostatnie na co miał ochotę trafić. Ofiara zdawała się zdzierać gardło do granic możliwości i wcale nie zdziwiłby go widok pękających szkieł w trakcie ulicznej serenady. Był znudzony, wręcz zirytowany całą tą sytuacją, bo nie pojmował, dlaczego zawsze akurat na tej przecznicy musiano dokonywać swoistego wymiaru sprawiedliwości.
Zauważywszy znajomy ruch, a następnie śmignięcie różdżki w powietrzu ściągnął brwi nie wierząc, że na poważnie kobieta wzięła do siebie te alarmujące dźwięki. Opryszczki grające z kąskiem w gargulki nie byli zwykłymi czarodziejami, którzy na swym wykazie ocen mieli wybitny z mugoloznawstwa, także tylko szaleniec wchodziłby im w drogę bez własnych korzyści. Zaśmiał się pod nosem, a jego ramiona skrzyżowały się na piersi, gdy skinęła w jego kierunku dając jasny przekaz odnośnie swoich intencji. Naprawdę liczyła na jego pomoc? Toż to brzmiało jeszcze bardziej kuriozalnie jak dramaturgiczny poemat wygłaszany z każdym momentem w coraz cichszej tonacji. Przewróciwszy oczami zsunął się z ławki kierowany ciekawością i ruszył wolnym korkiem we wskazane miejsce nawet nie kłopocząc się z wyciągnięciem różdżki. Czuł ją pod pazuchą, ale była mu zbędna, gdyż nie zamierzał wchodzić nikomu w drogę – wszem i wobec jasna była podstawowa zasada życia na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, iż ściany ani uszu, ani oczu nie mają.
Zaciągnął się Stibbonsem czując jak rozkoszny dym drażni jego płuca i po chwili wypuścił go przez usta momentalnie zapominając o przyjemności jaką mu sprawił. Podobnie miał z ludźmi, których przepuszczał przez palce wraz z zakończeniem terminu przydatności, jakoby nigdy nic dla niego nie znaczyli. Nie czuł przywiązania, nie respektował uczuć i więzi, dlaczego zatem miałby brać na poważnie krzywdę obcej osoby, która mogła okazać się brudną szlamą? Co było zapaskudzone należało wyczyścić i może właśnie ów czarodzieje urządzili sobie wieczorek ze szmatą i miotłą? Nie negował, bo nie znał sytuacji toteż widząc oburzony wyraz twarzy dziewczyny jedynie kpiąco się uśmiechnął. -Tik tok, koniec czasu.- rzucił szyderczo nawet nie zwracając uwagi na wszechobecną krew, która już na zawsze miała wkomponować się w krajobraz Nokturnu. -Prawdopodobnie przegrałaś czyjeś życie, zawsze mogło być gorzej i mogłaś przehandlować swoje, czyż nie? Odwagi jak widać ponad miarę.- uniósł brew w chwili, gdy jego bark oparł się o zimną ścianę niewielkiego budynku. Nieustannie patrzył na kobietę starając sobie przypomnieć skąd ów rysy twarzy są mu znajome, lecz na próżno. Przewertował już wszelkie możliwości i nic stosownego nie przychodziło mu do głowy. -Albo na czyiś stół.- wzruszył ramionami jakoby mówił o czymś zupełnie normalnym, choć nie dało się ukryć, iż jedynie ironizował. Pojedynki nie były mu teraz w głowie, więc zapewne jakby go zaatakowała zyskałaby element zaskoczenia, bo przecież stali nad rozlewiskiem czerwonego płynu życia, który jeszcze chwilę wcześniej napędzał serce do pracy. Powinien powiedzieć, że mu przykro? Cóż wcale mu nie było. Dzień, jak każdy inny. Ofiara jedna z wielu.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]09.04.17 12:46
Nigdy nie przehandlowała by swojego życia za życie innej osoby, nie o to jej chodziło, gdy tu podchodziła. Spoglądała na mężczyznę z lekko uniesioną brwią, nie dowierzając, że mogą być oni czasami tak niedomyślni. Zacisnęła usta w prostą linię, w końcu zaczynając zaprzeczać głową.
- Liczyłam raczej na to, że go zostawią jak już skończą, no ale cóż - stwierdziła, ponownie wzruszając ramionami.
Mężczyzna był niezbyt przyjemny, Marianna nawet miała wrażenie, że gdyby trzeba było, to sam stanąłby na miejscu tych, co przed chwilą znęcali się nad swoim przeciwnikiem i nie zrobiłoby to na nim większego wrażenia. Gdzieś z tyłu głowy czuła przed nim lęk i żałowała, że zdecydowała się go poprosić, aby poszedł. Starała się jednak myśleć racjonalnie i zachować spokój, przecież póki co tylko rozmawiali.
- Albo na stół - przytaknęła. - Na pewno jednak nie mój, nie ten oddział. Chociaż ostatnio w Mungu różne rzeczy się dzieją.
Westchnęła cicho. Coraz częściej w Mungu pojawiały się dziwne przypadki, które trudno było przyporządkować do jakiejkolwiek kategorii, a sama Marianna musiała pojawiać się na innych oddziałach, bo najzwyczajniej w świecie brakowało uzdrowicieli. Kobieta nie miała pojęcia co się z nimi stało i dlaczego tak właśnie jest, ale nie uśmiechało się jej zostawiać swoich własnych pacjentów, by musieć się zajmować innymi.
Prawdę mówiąc, w tym momencie ich spotkanie powinno dobiec końca, oboje powinni się oddalić i zapomnieć o całym wydarzeniu i taki też był plan, ale panna Goshawk spojrzała na twarz mężczyzny, zamrugała kilkakrotnie po czym delikatnie przechyliła głowę, jakby się nad czymś zastanawiając.
- Czy my się skądś nie znamy? - zapytała.
Miała dziwne wrażenie, że już kiedyś gdzieś spotkała podobnego do niego mężczyznę, ale nie była w stanie stwierdzić czy to był on czy nie, a jeśli tak, to gdzie to było, ani kiedy. Czasami się miało takie wrażenie, że osoba jest znajoma, a tak naprawdę nigdy się jej nie spotkało. Dlatego zapytała, aby upewnić się, czy tylko ona ma takie wrażenie, czy może mężczyzna, który teraz stał obok niej, również miał takie odczucia.
Na krótką chwilę przeniosła swoje spojrzenie na uliczkę, która zalana była krwią. Sprawny śledczy byłby w stanie określić co się tu stało po ułożonych śladach. Chociaż, Marianna miała wrażenie, że tej krwi jest na tyle dużo, że właściwie nikt by nic nie odczytał. Ale Mari mogła stwierdzić, że na pewno stracił jej dużo, niebezpiecznie dużo. Pokręciła lekko głową z dezaprobatą, ktokolwiek to był, musiał bardzo cierpieć. Na Nokturnie nikt nie reagował na takie poczynania, wszyscy o tym wiedzieli i cicho pozwalali, dlatego Nokturn był tak niebezpieczny.


A ty? Czy ty? Już rozumiesz też
Czy chcemy czy nie, czeka na nas śmierć
Po tym co się tu stało każdy chyba wie
Pod drzewem dziś to wszystko zacznie się

Marianna Goshawk
Marianna Goshawk
Zawód : Uzdrowicielka rodziny Burke, pomocnica Cassandry
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3736-marianna-goshawk https://www.morsmordre.net/t3750-odynka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f283-pokatna-27-4 https://www.morsmordre.net/t4637-skrytka-bankowa-nr-940#99756 https://www.morsmordre.net/t3753-mari-goshawk
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]11.04.17 23:16
Wyłapał pełne nierozumienia spojrzenie, choć nie wynikało to ze spostrzegawczości, a faktu, iż nawet na moment nie odwracał wzroku od jej twarzy. Był czujny starając się za wszelką cenę uniknąć kłopotów, które z pewnością pojawiałyby się w chwili wypowiedzenia pierwszego zaklęcia. Musiał mieć czas na wyciągnięcie własnej różdżki, dlatego nawet moment rozproszenia mógł zaważyć o jego uszczerbku na zdrowiu, a może i czymś gorszym? Nie znał ów kobiety, więc istniało podejrzenie, iż to ona mogła stać za przerażającymi krzykami zapewne martwego już czarodzieja, później tylko udając bohatera. Różne już przypadki widział na Nokturnie, zatem taka kolej rzeczy nie wzbudziłaby w nim krzty zdziwienia. -Zawsze zostawiasz swoich denatów ryzykując, iż ich ostatnim słowem będzie twoje imię?- uniósł brew pytająco, a jego twarz przybrała dość ignorancki wyraz. Dla niego logicznym było, że jeśli ktoś chciał uniknąć wizyty w Azkabanie to prawda o zbrodni musiała umrzeć wraz z jej ofiarą – przynajmniej on posiadał takową taktykę. Preferował wyręczać się czyimiś rękoma, by nie musieć brudzić swoich, jednak miewał sytuacje, w których należało działać spontanicznie oraz intuicyjnie i wtem nie było czasu na obieranie odpowiednich strategii. Wszystko zatem zależało od sytuacji, ale finalnie musiało się to skończyć tezą działającą tylko i wyłącznie na jego korzyść.
-Bardziej chodziło mi o to, że go wypatroszą i zrobią sobie szaszłyki.- posłał jej kpiący uśmiech wieńczący  ów wypowiedź, która z pewnością mogła zaliczyć się do małego kanonu czarnego humoru. Jego uszom jednak nie umknęło, iż wspomniała o Mungu, co obudziło w nim pokłady ciekawości. Nie znał dobrze żadnego uzdrowiciela, a jedyny który kiedykolwiek mu pomagał na ten moment prawdopodobnie pragnął tylko jego głowy. -Opowiedz mi o tych dziwnych rzeczach.- rzucił w jej kierunku lekkim tonem, jakoby co najmniej pytał o pogodę, choć na szali leżało ludzkie życie.
Przesunął dłonią wzdłuż linii żuchwy w zastanowieniu, bo skoro dziewczyna też go rozpoznała to musieli mieć kiedyś sposobność obcowania w swoim towarzystwie. Największym prawdopodobieństwem była Szkoła Magii i Czarodziejstwa, lecz nie wyglądała na jego rocznik toteż nie do końca mu to pasowało. Oczywiście znał osoby z niższych klas, ale były to tylko wyjątki. -Zapewne kiedyś zostałem twoim osobistym bohaterem, gdy przeholowałaś z kremowym piwem.- uniósł kącik ust wykrzywiając twarz w szyderczym wyrazie, bo miał świadomość, że każda jego wypowiedź ociekała paskudną ironią.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]13.04.17 21:12
Jego pytanie lekko wybiło ją z rytmu, absolutnie nie chciała, aby czyjekolwiek ostatnie słowa brzmiały jej imieniem, ale jako uzdrowicielka miała swoje, jakby to powiedzieć, instynkty i nie zawsze potrafiła, czy też może chciała, się pohamować. Tak było też i tym razem, może faktycznie wykazała się ogromną głupotą, a może szlachectwem i odwagą? Kto wie, nie dane jej było tego sprawdzić. Gdy Drew uważał, że lepiej będzie, jeśli będzie wyręczał się czyimiś rękoma, to Marianna była tą osobą, która z własnej i nieprzymuszonej woli chciała służyć Czarnemu Panu i zaszczytem było dla niej, gdy zechciał wykorzystać właśnie ją do swoich celów. Chociaż mieli swój punkt wspólny, wszystko musiało się kończyć z korzyścią dla nich, a jeśli tak nie było, to robili wszystko, aby tak właśnie się stało. Kto wie więc jakie korzyści przyniesie im dzisiejsze spotkanie i jak skończy się ta rozmowa?
- Jedzenie ludzkiego mięsa nie jest oznaką bycia osobą zdrową psychicznie, chociaż czego można się spodziewać na nokturnie, prawda? To chyba dobrze o mnie znaczy, że na to nie wpadłam - stwierdziła.
Widać było, że zniesmaczył ją ten pomysł i jak nie było problemów, aby oglądała zwłoki, także te zdeformowane, to gdy w swoich myślach zobaczyła taki widok, to poczuła aż skurcze w swoim żołądku. Szybko potrząsła nią lekko, aby wyrzucić z siebie te myśli i ponownie skupiła się na mężczyźnie.
- Nic co by cię zainteresowało, to raczej dziwne rzeczy dla mnie- urwała temat.
Nie było potrzeby, aby opowiadała mu o tym jak to mało uzdrowicieli jest w mungu, że co chwile musi pojawiać się na innych oddziałach, nie wiedziała wtedy nawet, że już niedługo będzie miała przed sobą ludzi spetryfikowanych przez bazyliszka. Ale o tym nie mogła mówić, jeszcze nie wiedziała. Za to dowiedziała się przynajmniej, że to nie tylko ona miała takie wrażenie, że go zna. Lekko uśmiechnęła się słysząc jego wyjaśnienie ich ewentualnej znajomości i lekko pokręciła głową.
- Nie jestem pewna, czy mogło mieć to miejsce, raczej nie przypominam sobie, aby kremowe piwo mi kiedyś zaszkodziło aż tak, no ale… kolejny pomysł? - zapytała, lekko się uśmiechając. - Chodźmy stąd, nie ma co stać nad tą kałużą krwi. Tam była chyba ławeczka?
Skoro już rozmawiali, to dlaczego mieliby ją już skończyć. Zapowiadało się, że może być całkiem przyjemnie, czy też ciekawie, kiedy oboje będą zastanawiać się nad tym gdzie się poznali i czy to, aby na pewno jest możliwe. Może oboje mieli na tyle uniwersalne rysy twarzy, że po prostu się kojarzyli, mimo że wcale się nigdy nie poznali?


A ty? Czy ty? Już rozumiesz też
Czy chcemy czy nie, czeka na nas śmierć
Po tym co się tu stało każdy chyba wie
Pod drzewem dziś to wszystko zacznie się

Marianna Goshawk
Marianna Goshawk
Zawód : Uzdrowicielka rodziny Burke, pomocnica Cassandry
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3736-marianna-goshawk https://www.morsmordre.net/t3750-odynka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f283-pokatna-27-4 https://www.morsmordre.net/t4637-skrytka-bankowa-nr-940#99756 https://www.morsmordre.net/t3753-mari-goshawk
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]14.04.17 18:36
Nigdy nie wiedział, co oznacza bycie lojalnym pewnej grupie tudzież osobie mogącej nazywać się dowódcą i wydawać rozkazy reszcie zgromadzenia. Praca dla kogoś wiązała się z obopólnymi korzyściami, a w opisywanej sytuacji profity mieli osiągać rzekomo wszyscy z głównym wskazaniem na protagonistę, który zdawał się własną dumą karmić innych. Podejmowane ryzyko często wiązało się z utratą zdrowia, a nawet życia, choć nie dawało galeonów i tym samym stawało się po prostu nieopłacalne. Indywidualiście patrzyli w pierwszej kolejności na własny interes, dlatego też scalanie się w pewne kooperacje nie przynosiło owoców, a wręcz przeciwnie – dawało burzę.  
Nie miał pojęcia o istnieniu swego rodzaju sekty, której Marianna była członkiem, lecz gdyby miał możliwość wniknięcia w pewne sprawy to z pewnością poparłby wyznawane przez nich poglądy. Był skrajnie ‘nacjonalistyczny’, co wiązało się z pragnieniem przejęcia władzy nad światem przez czarodziejów czystej krwi. Ukrywanie się, chowanie pod płaszczem niewyjaśnionych logicznie sytuacji  było utrapieniem, achillesową piętą całego magicznego półświatka, który zamiast wytyczać drogę ślepo podążał tą już przez kogoś wydeptaną. Gardził mugolami podobnie jak szlamami i miał ochotę cisnąć niewybaczalnym zaklęciem w każdego, kto spoufalał się z tymi wybrykami natury będących niczym innym jak nieudanym eksperymentem przodków.
-Nigdy nie próbowałaś ludzkiego mięsa?- uniósł brew wykrzywiając twarz w fałszywym zdziwieniu jakoby naprawdę ominęła coś niebywale powszechnego. -To tak jakbyś nigdy nie maczała warg w ognistej.- wzruszył ramionami kręcąc przy tym nieco głową z cichymi pomrukami niezadowolenia mieszanego z dezaprobatą. Oczywiście jedynie kpił, co zapewne można było dostrzec po błądzącym uśmiechu, ale nie mógł sobie odpuścić nadal ciągnąc ów szopkę.
-Wszystko, co związane z Mungiem mnie interesuje. Magia lecznicza to trudna i zdecydowanie ciekawa sztuka.- rzucił nie mijając się z prawdą, bo zawsze stanowiła ona dla niego zagadkę. Nie przykładał wagi do ów dziedziny nauki, ponieważ nie widział sensu w pomaganiu innym ludziom, a jemu samemu poważna krzywda działa się na tyle rzadko, iż preferował ten czas poświęcić na własne zainteresowania i pasje. Bycie dobrym we wszystkim nie posiadało świadectwa opanowania czegoś w znacznym stopniu i powodowało brak konkretnego fachu dającego coś więcej jak rzekomą wszechstronność. Szkolił się w jednym, ściśle określonym kierunku chcąc tym samym uciec rywalom budując silny i niezwykle szanowany wizerunek. Nie było bowiem nic bardziej satysfakcjonującego, jak kolejka zainteresowanych współpracą kontrahentów.
Posławszy dziewczynie szelmowski uśmiech odbił się barkiem od ściany i rozejrzał za jakimś kameralnym miejscem, gdzie mogliby odbyć zapoznawczą pogawędkę. Wydawała mu się przydatna z uwagi na profesję toteż nie chcąc burzyć mostów starał się być uprzejmy, choć każde miłe słowo paliło go w gardle. Wiedział jednak, że jeśli faktycznie pracowała w Mungu to była mu niezbędna, gdyż sztuka opanowywania paskudnych ran była dla niego totalną zagadką. -Może wzdychałaś do mnie przebywając za murami Hogwartu, a teraz znajdując okazję w dorwaniu tego biednego mężczyzny chciałaś jedynie zwrócić moją uwagę?- zaśmiał się pod nosem ręką wskazując nieopodal znajdującą się ławkę, która w mroku była praktycznie niedostrzegalna. -Panie przodem.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]15.04.17 21:49
Zaśmiała się z jego kpiących pytań, które z jakiegoś powodu niezbyt ją drażniły. Miła odmiana od oficjalnego tonu i mroku na każdym kroku, chociaż Marianna nie była pewna, czy śmianie się z takiego powodu było odpowiednie. Pozwoliła sobie jednak na to, starając się jednak nie stracić czujności, nie mogła przecież wiedzieć, czy mężczyzna nie próbuje ją zmylić czy zdekoncentrować, aby to potem wykorzystać. Nie ufała mu, tak jak nie ufała wielu innym osobom, ale nie przekreślało to możliwości na zawarcie nowej znajomości, która być może przyniesie im obojgu jakąś korzyść. Wystarczyło zachować trochę ostrożności, dystansu i wszystko było na wyciągnięcie ręki.
- Nie, nie jadłam - odpowiedziała, kończąc wątek. - A ognistą próbowałam, o to się nie martw.
Dosyć śmieszków na temat ludzi, którzy musieli stracić życie, aby zaspokoić głód innych. Byli w cywilizowanym świecie, takie zachowania nie były zbyt miło widziane. Czy też bardziej nie było normalne, ale czy oni byli normalni? Nad tym trzeba było się zastanowić. Natomiast zdziwił ją fakt, że interesował go Mung. Niewielu ludzi to interesowało, nie tych, którzy nie byli związani z tym faktem. Zerknęła na niego z zaciekawieniem, lekko przechylając głowę.
- Trudna i ciekawa, ale bardzo niedoceniania - stwierdziła.
Nie musiała kłamać i udawać, że wcale ją to nie bolało. Pacjenci albo ignorowali polecenia albo nie przyjmowali eliksirów albo w ogóle się nie pojawiali. Często też spotykała się z brakiem szacunku, złośliwościami i nie uprzejmościami, tylko dlatego, że nie miała dla nich pozytywnych wieści. Chciała móc wykorzystywać swoje umiejętności, ale jeśli czarodzieje jej nie dawali takiej okazji, to jak miała to robić?
Lekko się do niego uśmiechnęła, odgarniając włosy za ucho i spoglądając na niego, może lekko z nim kokietując? Skoro sam wyciągał takie karty, to dlaczego by tego nie wykorzystać? Miała już swoje lata, żadnego partnera, a jedynego którego miała, wyjechał i nie wiadomo co się z nim stało. Miała też swojego przyjaciela, z którym powoli zawiązywała jakąś więź. Czuła wolność, którą mogła wykorzystać. Czy teraz? Na pewno nie.
- Oczywiście, przepraszam, ale nie mogłam już dłużej wytrzymać, tyle czasu cię obserwowałam - zagrała tak jak tego chciał, jak sam zaproponował, a potem odwróciła się w stronę ławeczki. - Panie przodem?
Niechętnie ruszyła do przodu, zostawiając go za sobą. To nigdy nie było zbyt mądre, dlatego mocniej zacisnęła dłoń na swojej różdżce, obawiając się ataku od tyłu. Co jakiś czas odwracała się lekko i zerkała na jego osobę, chcąc się upewnić, że właśnie nie celuje w nią i nie próbuje skrzywdzić.


A ty? Czy ty? Już rozumiesz też
Czy chcemy czy nie, czeka na nas śmierć
Po tym co się tu stało każdy chyba wie
Pod drzewem dziś to wszystko zacznie się

Marianna Goshawk
Marianna Goshawk
Zawód : Uzdrowicielka rodziny Burke, pomocnica Cassandry
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3736-marianna-goshawk https://www.morsmordre.net/t3750-odynka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f283-pokatna-27-4 https://www.morsmordre.net/t4637-skrytka-bankowa-nr-940#99756 https://www.morsmordre.net/t3753-mari-goshawk
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]19.04.17 2:39
Prowadzona dysputa była niczym innym jak niedbałą dygresją mającą na celu odwrócenie uwagi od całego zajścia, które z pewnością przysporzyło sporo strachu kręcącym się w okolicy amatorom Noktrunu. Przeraźliwy, przepełniony cierpieniem krzyk niósł się mrocznymi alejkami prowadząc do ich opustoszenia i nawet uchylone wcześniej okiennice cicho zatrzasnęły się ukrywając pary  ciekawskich oczu. W chwilach grozy ów miejsce stawało się zamkniętą księgą, niemożliwym do przejścia labiryntem, który w swych najbardziej odległych zaułkach skrywał wszystkie tajemnice.
Przy ewidentnym sprzeciwie westchnął z fałszywym żalem i pokręciwszy głową pragnął dać do zrozumienia, iż nie wiedziała, co traci. Oczywiście był to jedynie element kpiny, pewnego niewysublimowanego żartu opiewającego o czarny humor – towarzyszącego mu w każdej sytuacji. Najczęściej zakrywał się ironią, bądź wprowadzał do wypowiedzi jej elementy, albowiem w ten sposób ciężko było wyczuć rozmówcy jego prawdziwe intencje pozostawiając nadzieję w buzujących na twarzy emocjach, które w jego przypadku w ogóle się nie ujawniały. Był naprawdę dobrym pokerzystą. -Szczególnie apetyczne są niewinne serca młodych, naiwnych kobiet.- skwitował z obojętnością, jakoby co najmniej wspominał o pogodzie.
Wachlarz umiejętności Macnair’a w magii leczniczej przypominał swym poziomem inteligencję Olbrzyma, zatem Mung oraz pracująca w nim załoga uzdrowicieli była zagadką, jakiej choć strzępek pragnął poznać.  Nie znał teorii, nie miał praktyki, dlatego zawsze pielęgnował znajomość ze specem i darząc go powierzchownym, koniecznym zaufaniem liczył na pomoc. Z reguły był grzecznym pacjentem wykonującym sumiennie wszystkie polecenia, choć zdarzały się przypadki, iż podważał wartości zdrowotne ingrediencji składających się na eliksir i wtem pozbywał się zbędnego już czarodzieja. Nigdy nie dawał drugich szans, nie wierzył w to, że ludzie mogą się zmienić.
Szelmowski uśmiech wygiął wargi mężczyzny zaraz po tym jak potwierdziła jego słowa odnośnie autentycznej historii związanej z owym spotkaniem. Oczywiście wiedział, że jedynie podtrzymała zadowalającą go fikcję, choć mijała się ona z faktami na każdej płaszczyźnie. Po co jednak było marnować czas na szukanie odpowiedniego momentu z przeszłości skoro ten najbardziej zadowalający został potwierdzony? -Lata, w których wspólnie gościliśmy szkolne korytarze, zapewne musiałaś nadrabiać po tym jak opuściłem mury i w końcu mogłaś się skupić?- uniósł brew spoglądając w tęczówki brunetki, gdyż  starał się wywrzeć jak najbardziej poważne wrażenie. -Strach spytać, ile razy nazywano cię trollem.- przygryzł wargę, aby tylko się nie roześmiać na wspomnienie tych niezadowolonych min idiotów, których stać było jedynie na ośmieszenie się.
Wyłapał subtelny uśmiech, wolny ruch dłonią i pewien błysk w oku wzniecający chęć poddania mu się choć na krótką chwilę. Tak też uczynił nie odrywając spojrzenia do momentu, w którym to dziewczyna obróciwszy się przez ramię ruszyła w stronę ławki. Podążając za nią był skupiony już tylko na osiągnięciu postawionego sobie celu wszak utwierdzając się w przekonaniu, iż nigdy nie marnował czasu.
Znajdując się przy ławce usiadł na wolnej części i wsuwając rękę w kieszeń marynarki wyciągnął magiczne papierosy licząc, że nie będzie mu dane rozkoszować się nimi w samotności. Skierowawszy paczkę w kierunku dziewczyny wykonał prosty gest proponujący poczęstowanie się z miną nieznoszącą odmowy.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]26.04.17 18:17
Poznany przez nią mężczyzna był ciekawy. Ciekawiło ją to jak podchodził do świata, poziom i jakość jego żartów. Oboje drążyli temat, udawali, żartowali, ciągnęli tę scenkę udając, że oboje wiedzą o czym mówią, oraz, że jest to naprawdę tak bardzo interesujący temat, który warty był poświęcenia takiej ilości czasu. Ale wszystko było lepsze niż widok krwi i krzyki mężczyzny, który darł się tak, jakby obdzierali go żywcem ze skóry. Może to właśnie robili? Jeśli tak, to niezwykle mu współczuła. Kim kolwiek był. Ale miała tu teraz innego towarzysza, którzy przynajmniej żył i mógł z nią porozmawiać. Trudno było jej go wyczuć, nie znała go w ogóle, nawet nie wiedziała czemu przyszło jej do głowy to, aby go do siebie przywołać. W dodatku jego ostatnie słowa nie były zbyt zachęcające, ale uznała je za żart, bo cóż mogła zrobić. Nie była naiwna, ewentualnie może była głupia. Ale to chyba nie temat na dzisiejszą rozmowę.
Nie wiedziała, że jej magomedyczne umiejętności tak go zainteresowały oraz tego, że zrzuciła go sobie na głowę i będzie go widywała częściej, niż by się tego spodziewała. Ale o ile będzie jej płacił za jej usługę, jakkolwiek źle to nie brzmiało, to nie miała nic przeciwko. Dodatkowe pieniądze zawsze się przydają, a przyznajmy sobie szczerze, Marianna nie była instytucją charytatywną, chociaż czasami na taką wyglądała.
Zmrużyła oczy, spoglądając na niego uważnie i słuchając kolejnych jego słów i uniosła wyżej prawą brew, gdy usłyszała, że miała być nazywana trollem. Prychnęła teatralnie pod nosem, zarzuciła włosami i na krótką chwilę odwróciła od niego głowę.
- Ja ci dam trollem - oburzyła się, chociaż bardziej przebijał przez nią śmiech.
Na to by nie wpadła, by uderzyć takim tekstem. Oczywiście się nie obraziła, to były tylko żarty, tak samo nikt nigdy nie nazwał jej trollem i zbytnio ani ona, ani nikt nią, nie interesował się w Hogwarcie, więc właściwie sprawy nie było. Wtedy liczyła się dla niej nauka, książki, pochłanianie wiedzy, a nie chłopcy.
Pokręciła głową, gdy zaproponował jej to coś. Bardzo nie lubiła papierosów, ani tych mugolskich, gdy przechodziła ulicami Londynu, ani też tymi czarodziejskimi. Jakoś nie wierzyła w te informacje, że ten śmierdzący dym wcale nie szkodzi, a wręcz pomaga. Ale nie walczyła z tym, po prostu ignorowała, mając nadzieję, że mężczyzna zrozumie, że ma prawo do tego, aby nie chcieć. Widziała jego wzrok, wiedziała, że niemal wymagał od niej tego, aby to wzięła i zapaliła, ale nawet gdyby chciała, to nie umiała. Po prostu. Patrzyła za to na niego przez chwilę jak zapalał i jak zaciągał się dymem. Widziała na jego twarzy przyjemność, pewnego rodzaju ulgę, gdy ten szarawy obłok dostawał się do jego płuc, a jego właściwości zaczęły wpływać na jego organizm. Gdyby się do niego zbliżyła, na pewno czułaby od niego dokładny zapach tego środka, ubrania na pewno były nim przesiąknięte. Nie odezwała się, nie bardzo wiedząc o co zahaczyć, dlatego uniosła w końcu spojrzenie i przerzuciła je na rozgwieżdżone niebo. Nokturn momentami potrafił być niezwykle spokojny i cichy.


A ty? Czy ty? Już rozumiesz też
Czy chcemy czy nie, czeka na nas śmierć
Po tym co się tu stało każdy chyba wie
Pod drzewem dziś to wszystko zacznie się

Marianna Goshawk
Marianna Goshawk
Zawód : Uzdrowicielka rodziny Burke, pomocnica Cassandry
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3736-marianna-goshawk https://www.morsmordre.net/t3750-odynka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f283-pokatna-27-4 https://www.morsmordre.net/t4637-skrytka-bankowa-nr-940#99756 https://www.morsmordre.net/t3753-mari-goshawk
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]03.05.17 18:54
Macnair nigdy nie należał do osób wyjątkowo skrytych tudzież owianych tajemnicą i choć rzadko nawiązywał do własnej osoby, poglądów oraz przekonań to podjęcie owego tematu nie było dla niego problemem. Bezpośredniość powodowała, że zawsze mówił, co myślał i choć zdarzały się sytuacje, w których blefował to były one skutkiem przemyślanych działań, nie strachu związanego z odkrywaniem pewnych kart. Dokładna analiza rozmówcy tudzież kontrahenta pozwalała na świadome manewrowanie między fałszem a prawdą, co miało przynieść tylko lepsze efekty i związane z nimi korzyści. Nie obchodziła go obca ocena jego działań albowiem żył w przekonaniu, iż każdy ruch był zbliżeniem się do upragnionego celu, a droga do niego nie mogła być usłana jedynie różami.
Medycy zawsze stanowili dla niego grupę osób owianych priorytetem w hierarchii albowiem rzadko wracał z misji w pełni zdrów. Czyhające niebezpieczeństwa, liczne pułapki, a przede wszystkim magiczni strażnicy byli urozmaiceniem każdej wyprawy mającej przynieść coś więcej jak kilka knutów. Historia strzegła swoich skarbów podobnie jak rody majątku, więc zawsze był przygotowany na pewne komplikacje, które obracały ściśle opracowany plan w zupełną spontaniczność.
Zaśmiał się pod nosem na rzekome oburzenie, bo od razu domyślił się że dziewczyna jedynie żartuje zrozumiawszy jego niewielki przytyk. Ironia była nieodłączonym elementem jego osobowości, która będąc w ciągłej powadze mocno się dusiła. Nie potrafił wypowiadać się w iście przyzwoity, szlachecki sposób, choć często doskonale wiedział, iż to bardziej pasowało do charakteru sytuacji. -Trafiłem w czuły punkt?- spojrzał na nią w chwili, gdy jego brew powędrowała nieco wyżej, a wargi wygięły się w szelmowskim wyrazie. Był wzrokowcem, więc kojarzył ją ze szkoły jednak nie mając okazji porozmawiać nie mógł mieć pewności, co do jej umiejętności oraz książkowego oczytania. Sam był fanem literatury i gdy tylko pozwalał mu na to czas studiował coraz to starsze i bardziej zaawansowane tytuły. Nie wyobrażał sobie codzienność bez dawki nowej wiedzy, więc osoby, które szerokim łukiem omijały ów piękną sztukę były dla niego zupełnie puste – pozbawione wszelkich ideałów.
Papierosy towarzyszyły mu od kiedy tylko osiągnął pełnoletność. Zapewne gdyby nie brak możliwości samodzielnego odpalenia zacząłby o wiele wcześniej, albowiem nic poza ognistą tak bardzo go nie odprężało. Mógł oczyścić umysł, skupić się i poddać analizie wszystko to czego nowego się dowiedział.
Kiedy odmówiła wzruszył jedynie ramionami z nieskrytą obojętnością. Było mu wszystko jedno czy stroniła od mocniejszych środków wspomagających organizm, bądź tych odpowiedzialnych za jego wyniszczanie. Odpowiedzialność za samego siebie leżała tylko i wyłącznie po jego stronie, zatem rad był, iż odpuściła sobie komentarze, bądź jakiekolwiek oceny postawy. -Pani uzdrowicielka dba o swoje zdrowie i pragnie dawać dobry przykład?- rzucił z dozą sarkazmu, bo był zdania, iż każdy unikający szkodliwych substancji nie wiedział, co tracił. Los był wątpliwy, a ówczesne czasy wcale nie rozpieszczały, więc unikanie drobnych szaleństw nie miało najmniejszego sensu. Wędrując za spojrzeniem dziewczyny skupił swój wzrok na gwieździstym niebie, będącym dla niego niczym innym jak odległą, mało interesującą krainą. -Wypatrujesz spadającej gwiazdy? Liczysz, że spełni twe życzenie związane z moją atencją twojej osoby?- prychnął pod nosem kręcąc głową w niedowierzaniu, a następnie zaciągnął się dymem, który wolno wypełnił jego płuca. -Potrafisz naprawić zepsutego czarodzieja?- wypalił po chwilowej ciszy zupełnie nie zwracając uwagi, iż mógł zabrzmieć dość dwuznacznie. Pytał w kontekście jej zawodu, który był fundamentem ów rozmowy i stanowił dla niego bezzwłoczny priorytet. Niedługo miał wybrać się do Rosji, która rządziła się swoimi prawami zwykle żądając wysokiej ceny za odkrycie skrywanych przez siebie skarbów.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Zaniedbany dziedziniec [odnośnik]06.05.17 22:37
Prychnęła jedynie delikatnie pod nosem zarzucając ponownie włosami i w teatralny sposób unosząc brodę do góry, jakby udając, że jego pytanie o trafienie w czuły punkt absolutnie nie miało miejsca. Skoro on się bawił, to ona też mogła, tylko chyba oboje mieli zupełnie inny punkt widzenia i inny rodzaj gry ze sobą prowadzili. Póki co jednak, zdawało się, że rozumieli się nawzajem. Jakby już wcześniej naprawdę mieli ze sobą jakiś kontakt. I chociaż Marianna naprawdę miała wrażenie, że już gdzieś kiedyś widziała jego twarz, tak naprawdę nie była sobie w stanie przypomnieć ani gdzie, ani kiedy. Na szczęście, nie tylko ona miała to wrażenie i była niemal pewna, że jeśli nie jej, to jemu uda się przypomnieć skąd się znają. I że ją o tym poinformuje, oczywiście. Chyba, że jest typem, który będzie chciał ten fakt wykorzystać, ale to już inna kwestia.
Zwróciła się lekko ku niemu, gdy zakpił z jej decyzji, na co Marianna odpowiedziała uniesieniem jednej brwi ku górze. Wyczuła sarkazm w jego głosie, ale cóż mogła na to poradzić, że była osobą, której papierosy absolutnie nie podchodziły? Prawdę mówiąc nigdy nawet nie próbowała i nie wiedziała jak to jest, ale miała wrażenie, że zapach jej przeszkadzał. To chyba wystarczyło, aby nie chcieć czegoś spróbować, prawda?
- Nie, to twoja sprawa czy palisz czy nie, a mi nic do tego. Nawet nie próbowałam, ale to po prostu śmierdzi - odpowiedziała całkiem szczerze, lekko wzruszając ramionami.
Ponownie odwróciła się w stronę nieba przyglądając gwiazdom nad ich głowami. Słyszała, jak mężczyzna odpala papierosa, czekała na odgłos zaciągania się dymem, a potem lekkiego odetchnięcia. Czekała na drażniący zapach, który miał dotrzeć do jej nozdrzy wzmocniony przez skoncentrowaną dawkę przez wypuszczenie dymu, ale zamiast tego, najpierw padło kolejne pytanie, na które Marianna odpowiedziała uśmiechem i ponownym zwróceniem się w stronę mężczyzny.
- Nie muszę prosić gwiazd o twoją atencję, już ją posiadam i tak szybko jej nie oddam - odpowiedziała spokojnie, uśmiechając się zalotnie. - I czyżby ktoś przedstawiał tu dość niski poziom samooceny, skoro próbuje się dowartościować takimi pytaniami?
Puściła mu oczko, poważniejąc, gdy dotarł do niej sens kolejnego pytania. Odwróciła się do niego, położyła jedną nogę pod drugą, a ramieniem oparła się o oparcie ławki, tak, że siedziała centralnie bokiem. Przez chwilę zastanawiała się jak odpowiedzieć, na co w końcu jedynie przytaknęła głową. Na początku nie miała zamiaru nic więcej w tej kwestii dodawać, ale w końcu zmieniła zdanie, otwierając usta.
- Specjalizuje się w chorobach genetycznych, ale jeśli trzeba to potrafię coś poskładać, zeszyć, oczyścić ranę - odpowiedziała, nie zauważają, czy też może nie chcąc zauważyć drugiego dna pytania. - Dlaczego cię to interesuje?
Przyglądała mu się uważnie analizując jego wyraz twarzy. Dokładnie przyglądała się ruchom jego mięśni, każdej zmarszczce, jaka pojawiała się na jego skórze, kącikom ust, które zadrżały pod wpływem odpowiedzi Marianny. Przypatrywała mu się tak i zastanawiała się co skrywa się za jego twarzą, jaki człowiek siedzi w środku i z kim ma do czynienia. Czy jest to ktoś warty uwagi, wart tego, aby poświęciła mu swój czas i w razie potrzeby uleczyła go z ran?


A ty? Czy ty? Już rozumiesz też
Czy chcemy czy nie, czeka na nas śmierć
Po tym co się tu stało każdy chyba wie
Pod drzewem dziś to wszystko zacznie się

Marianna Goshawk
Marianna Goshawk
Zawód : Uzdrowicielka rodziny Burke, pomocnica Cassandry
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3736-marianna-goshawk https://www.morsmordre.net/t3750-odynka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f283-pokatna-27-4 https://www.morsmordre.net/t4637-skrytka-bankowa-nr-940#99756 https://www.morsmordre.net/t3753-mari-goshawk

Strona 3 z 11 Previous  1, 2, 3, 4 ... 9, 10, 11  Next

Zaniedbany dziedziniec
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach