Szczypta szaleństwa, cztery lata temu
Strona 1 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
W rytmie walca raz, dwa, trzy - to się na pewno śni.
Nie mam pojęcia, jak długo wiruję w Twoich ramionach, śmiejąc się prawie nieprzyzwoicie głośno i uważając, by nie rozlać szampana. W głowie szumi mi już bardziej, niż znacznie, a jednak stopy z gracją pozwalają prowadzić Ci się po całym parkiecie. Lubię dotrzymywać Ci towarzystwa na tych wszystkich bankietach, gdzie zaproszeniem jest Twoje nazwisko. Chełpisz się wtedy jak paw, mając mnie u boku, obejmujesz moją talię tak mocno, jak gdybyś bał się, że ktoś z zebranych nie zauważy, że jesteśmy razem. Wcale Ci się nie dziwię, Perseusie. Wiem, że w czarnej koronkowej sukni prezentuję się widowiskowo, a wszystkie męskie spojrzenia bezwarunkowo zatrzymują się na moich odsłoniętych mlecznobiałych ramionach. Pochlebia Ci, że mogłeś przyprowadzić tu najświeższy nabytek pierwszego Harpii z Holyhead? Och, Persie, a co ja będę z tego miała? Zbyt dużo szampana mi przyniosłeś, bym mogła pożegnać Cię czułym pocałunkiem w policzek i zacząć polować na kolejną ofiarę, wśród śmietanki towarzyskiej Wielkiej Brytanii. Dobrze wiesz, że nic nie robię bezinteresownie.
Może poza tańcem.
Nawet nie wiem kiedy chwytasz moją drobną dłoń i w połowie tańca, wyprowadzasz mnie z sali bankietowej, ciągnąc za sobą w miejsce ustronne. Bardzo dobrze, mój drogi, potrzebuję zaczerpnąć powietrza, pozbyć się z policzków tych nieznośnych rumieńców. Gdzie mnie przyprowadziłeś? Okręcam się z gracją wokół własnej osi, nawet kilkukrotnie. A wszystko po to, by podziwiać. Chłonąć. Nacieszyć oczy. Aż wreszcie znowu wpadam w Twoje ramiona. Poprawiam Ci białą koszulę, a potem w usta całuję, bo taki mam kaprys. I kropka.
- Już nigdy nie pozwolę Ci zajmować się alkoholem, Avery - śmieję się rozkosznie, wargami błądząc po Twej szyi i czerwoną szminką burząc biel Twej koszuli.
Nie mam pojęcia, jak długo wiruję w Twoich ramionach, śmiejąc się prawie nieprzyzwoicie głośno i uważając, by nie rozlać szampana. W głowie szumi mi już bardziej, niż znacznie, a jednak stopy z gracją pozwalają prowadzić Ci się po całym parkiecie. Lubię dotrzymywać Ci towarzystwa na tych wszystkich bankietach, gdzie zaproszeniem jest Twoje nazwisko. Chełpisz się wtedy jak paw, mając mnie u boku, obejmujesz moją talię tak mocno, jak gdybyś bał się, że ktoś z zebranych nie zauważy, że jesteśmy razem. Wcale Ci się nie dziwię, Perseusie. Wiem, że w czarnej koronkowej sukni prezentuję się widowiskowo, a wszystkie męskie spojrzenia bezwarunkowo zatrzymują się na moich odsłoniętych mlecznobiałych ramionach. Pochlebia Ci, że mogłeś przyprowadzić tu najświeższy nabytek pierwszego Harpii z Holyhead? Och, Persie, a co ja będę z tego miała? Zbyt dużo szampana mi przyniosłeś, bym mogła pożegnać Cię czułym pocałunkiem w policzek i zacząć polować na kolejną ofiarę, wśród śmietanki towarzyskiej Wielkiej Brytanii. Dobrze wiesz, że nic nie robię bezinteresownie.
Może poza tańcem.
Nawet nie wiem kiedy chwytasz moją drobną dłoń i w połowie tańca, wyprowadzasz mnie z sali bankietowej, ciągnąc za sobą w miejsce ustronne. Bardzo dobrze, mój drogi, potrzebuję zaczerpnąć powietrza, pozbyć się z policzków tych nieznośnych rumieńców. Gdzie mnie przyprowadziłeś? Okręcam się z gracją wokół własnej osi, nawet kilkukrotnie. A wszystko po to, by podziwiać. Chłonąć. Nacieszyć oczy. Aż wreszcie znowu wpadam w Twoje ramiona. Poprawiam Ci białą koszulę, a potem w usta całuję, bo taki mam kaprys. I kropka.
- Już nigdy nie pozwolę Ci zajmować się alkoholem, Avery - śmieję się rozkosznie, wargami błądząc po Twej szyi i czerwoną szminką burząc biel Twej koszuli.
Helena McKinnon
Zawód : Obrońca harpii i felietonistka
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
But you'll come back each time you leave
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Wirujemy pośrodku sali balowej i podobno toniemy w tłumie wystrojonych par, ale ja nawet ich nie widzę. Płyniemy zgranym krokiem w rytm walca, a moje oczy są skupione tylko na Tobie, nie chcę przeoczyć żadnego szczegółu, żadnego Twojego spojrzenia, żadnego Twojego uśmiechu. Jakże ktokolwiek inny tutaj mógłby Ci dorównać? Moje palce podświadomie zaciskają się na Twojej talii coraz bardziej z każdym kieliszkiem wypełnionego bąbelkami szampana, może jeśli zacisną się jeszcze odrobinę bardziej, tym razem już mi się nie wymkniesz? Niech inni patrzą zazdrośnie i tylko marzą, by być na moim miejscu, gdy dłonią niby od niechcenia przeciągam po miękkiej, alabastrowej skórze Twojego odkrytego ramienia. Może jeśli wszyscy uwierzą, że jesteś moja, uwierzysz w to również i Ty? Powodów do świętowania nigdy nam nie brakuje, chociaż od kolejnej butelki trunku droższego niż miotły całej Twojej drużyny razem wzięte wolałbym kosztować Twoich karminowych ust. Mogłabyś mieć wszystko. Mógłbym dać Ci wszystko. Dlaczego więc się opierasz i nie widzisz, że jesteśmy idealnie dobranymi elementami układanki?
Wirujemy w rytm walca, ale nagle mam już dość. Szampan szumi mi w głowie, gdy chwytam Twoją dłoń tak dobrze leżącą w mojej i wyprowadzam Cię na przestronny taras, z którego widać rozświetlony ogród, o który za dnia dba pewnie cala armia ogrodników. Nie wiem dlaczego to robię, po prostu czuję impuls, tak jak czuję impuls do tego, by objąć Cię, byś nie zmarzła, gdy opuszczamy wnętrze budynku. Nie widzę ogrodu, ledwo zerkam na rozgwieżdżone wieczorne niebo, wdycham chłodne powietrze w płuca i śmiejąc się gardłowo, unoszę Twoją rękę, być obróciła się swobodnie we wdzięcznym piruecie, zakończonym w moich ramionach.
- Oj kochana, nigdy wcześniej nie narzekałaś na mój alkohol. I ja dzisiaj zdecydowanie też nie narzekam. - oznajmiam nieco ściszonym głosem, gdy całujesz mnie tak, jak mogłabyś całować mnie już zawsze. Unoszę więc nieco Twój podbródek ku górze i łączę nasze usta ponownie w kolejnym pocałunku, byś spożytkowała swoją szminkę lepiej niż na mojej koszuli.
Wirujemy w rytm walca, ale nagle mam już dość. Szampan szumi mi w głowie, gdy chwytam Twoją dłoń tak dobrze leżącą w mojej i wyprowadzam Cię na przestronny taras, z którego widać rozświetlony ogród, o który za dnia dba pewnie cala armia ogrodników. Nie wiem dlaczego to robię, po prostu czuję impuls, tak jak czuję impuls do tego, by objąć Cię, byś nie zmarzła, gdy opuszczamy wnętrze budynku. Nie widzę ogrodu, ledwo zerkam na rozgwieżdżone wieczorne niebo, wdycham chłodne powietrze w płuca i śmiejąc się gardłowo, unoszę Twoją rękę, być obróciła się swobodnie we wdzięcznym piruecie, zakończonym w moich ramionach.
- Oj kochana, nigdy wcześniej nie narzekałaś na mój alkohol. I ja dzisiaj zdecydowanie też nie narzekam. - oznajmiam nieco ściszonym głosem, gdy całujesz mnie tak, jak mogłabyś całować mnie już zawsze. Unoszę więc nieco Twój podbródek ku górze i łączę nasze usta ponownie w kolejnym pocałunku, byś spożytkowała swoją szminkę lepiej niż na mojej koszuli.
stars, hide your fires:
let not light see my black and deep desires.
let not light see my black and deep desires.
Nie należę do nikogo, Perseusie. Nie pozwolę zamknąć się w klatce, nigdy nie będę czyjaś. Poślubię tylko tego, kto będzie potrafił to zrozumieć. Kto nigdy nie spróbuje podciąć mi skrzydeł. Nawet nie wiesz, ilu już obiecywało mi, że rzucą mi do stóp cały świat. A ja tylko się śmieję, ich brawurowe słowa nagradzam chwilą swojej uwagi. Nie potrafię jednak brać tego na poważnie, uwierzyć w ich gorące zapewnienia. Powtarzają, że kochają, a jednak wiem, że wielbią jedynie moją powierzchowność. Że to geny mojej matki podporządkowują sobie ich myśli. Mówisz, że dasz mi wszystko, ale czy jesteś tego pewien? Ty jeden wiesz, czego pragnę naprawdę. Nie mam przed Tobą tajemnic. Jeśli więc sądzisz, że możesz mi to zapewnić, dlaczego nie ożenisz się ze mną tu i teraz? Helena Avery, powiedz sam czy nie brzmi do dumnie. Co powiesz, mój drogi? Przyciągasz mnie do siebie coraz mocniej, jak gdybyś obawiał się, że zaraz wymknę Ci się między palcami, ale czy byłbyś gotów postawić wszystko na jedną kartę?
Świat wiruje mi przed oczami, nie przestaje nawet w Twoich ramionach. To chyba niezbyt dobry znak, ale nie traktuję tego zbyt poważnie. Przecież silne ręce arystokraty chronią mnie przed chłodem, zamykając w ciasnym uścisku.
- Bo nigdy wcześniej nie próbowałeś mnie upić, mości panie! Albo ja nigdy wcześniej Ci na to nie pozwoliłam - mruczę pomiędzy kolejnymi pocałunkami. Mówiłam Ci już, powtarzałam razy tyle, że możesz mieć to już zawsze. Że wystarczą trzy słowa i pierścionek, a potem dwa kolejne. Albo jedno nawet, czasami bywasz lakoniczny, Perseusie. Odwzajemniam Twój pocałunek, zawsze przychodziło mi to tak naturalnie, zupełnie inaczej, niż z niektórymi chłopcami, których w ten właśnie sposób zwodziłam. - Lubię Cię całować - wyznaję nie do końca świadomie, to chyba znak, że alkohol zbyt mocno zaszumiał mi w głowie. - Ale w tym kolorze zdecydowanie Ci nie do Twarzy - śmieję się perliście i wdzięcznym gestem ścieram szminkę z Twoich ust.
Świat wiruje mi przed oczami, nie przestaje nawet w Twoich ramionach. To chyba niezbyt dobry znak, ale nie traktuję tego zbyt poważnie. Przecież silne ręce arystokraty chronią mnie przed chłodem, zamykając w ciasnym uścisku.
- Bo nigdy wcześniej nie próbowałeś mnie upić, mości panie! Albo ja nigdy wcześniej Ci na to nie pozwoliłam - mruczę pomiędzy kolejnymi pocałunkami. Mówiłam Ci już, powtarzałam razy tyle, że możesz mieć to już zawsze. Że wystarczą trzy słowa i pierścionek, a potem dwa kolejne. Albo jedno nawet, czasami bywasz lakoniczny, Perseusie. Odwzajemniam Twój pocałunek, zawsze przychodziło mi to tak naturalnie, zupełnie inaczej, niż z niektórymi chłopcami, których w ten właśnie sposób zwodziłam. - Lubię Cię całować - wyznaję nie do końca świadomie, to chyba znak, że alkohol zbyt mocno zaszumiał mi w głowie. - Ale w tym kolorze zdecydowanie Ci nie do Twarzy - śmieję się perliście i wdzięcznym gestem ścieram szminkę z Twoich ust.
Helena McKinnon
Zawód : Obrońca harpii i felietonistka
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
But you'll come back each time you leave
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Najwspanialszych okazów nie zamyka się w klatkach, nawet tych złotych, bo w narzuconych ograniczeniach marnieją w mgnieniu oka, a przecież nie o to chodzi. Nie chcę Cię mieć na uwięzi, nie chcę Cię łapać na puste obietnice, nie chcę być Twoim panem i władcą, czyniącym z Ciebie poddańczą, pozbawioną swojego jestestwa jednostkę. Bądź moja i tylko moja, a ja będę Twój. Bez cyrografu, bez drobnych druczków, bez przepaści między nami. Bądź moją partnerką, a nie trofeum, którym będę się chwalił, dopóki chwalenie mi się nie znudzi i nie będę musiał szukać kolejnej zdobyczy wartej pokazania innym. Wkrocz w mój świat na równi ze mną, nie pozostawaj nawet pół kroku w tyle, właśnie tego dla Ciebie chcę.
Znam takie jak Ty. Uwodzicielki. Wile. Bezczelnie odbieracie mi filary mojej nieugiętości i ze śmiechem wciągacie w swoją grę, w którą lubię grać, ale tylko do pewnego momentu. Z takich znajomości nie wynika nic dobrego, oprócz tego, że z czasem poznaję wasze sztuczki i nabieram odporności na diable geny, które odmóżdżają podgatunek męski już od wieków. Z Tobą jednak sprawa wygląda inaczej, bo nie dajesz mi tylko złudnego poczucia bliskości. Dzielimy swoje sekrety na dwoje. Wiemy o sobie wszystko. Ile osób oprócz nas może powiedzieć podobną rzecz?
- Polemizowałbym na temat tego, kto kogo i czy w ogóle próbował upić, piękna Heleno. Mamy powody do świętowania, nie chciałabyś przecież marnować tak dobrego szampana, prawda? - przyciągam Cię jeszcze bliżej siebie, lokując swoją dłoń w zagłębieniu Twoich zgrabnych pleców, a przez głowę po raz kolejny przemyka mi myśl, że jesteś starożytną rzeźbą o idealnych proporcjach. Palcami drugiej dłoni wodzę po Twojej szyi i policzku w niemalże czułym geście, nie mogąc się nasycić Twoimi pocałunkami i zastanawiam się, po którym wyrwiesz się, by zostawić mnie samego, chcącego więcej i więcej. Wiem przecież, że do małżeństwa Ci się nie spieszy, a podawany przez Ciebie przepis na to, by mieć Cię już na zawsze jest tylko przekomarzaniem się.
- Mogłabyś to robić częściej. Na przykład kilka razy dziennie. - oznajmiam w doskonałym humorze, bo bąbelki już nam obojgu rozwiązały chyba języki i wymazały zahamowania. - Coś będziemy musieli na to zaradzić. - śmieję się, bo pewnie wyglądam już jak klaun dzięki operacjom szminkowym i palcem przesuwam po Twoich ustach, by i z nich zetrzeć kosmetyk, bym już po chwili mógł ponownie pokazać Ci dobitnie, jak idealnie pasują do siebie nasze wargi, już bez rozmazywania czerwonych smug.
Znam takie jak Ty. Uwodzicielki. Wile. Bezczelnie odbieracie mi filary mojej nieugiętości i ze śmiechem wciągacie w swoją grę, w którą lubię grać, ale tylko do pewnego momentu. Z takich znajomości nie wynika nic dobrego, oprócz tego, że z czasem poznaję wasze sztuczki i nabieram odporności na diable geny, które odmóżdżają podgatunek męski już od wieków. Z Tobą jednak sprawa wygląda inaczej, bo nie dajesz mi tylko złudnego poczucia bliskości. Dzielimy swoje sekrety na dwoje. Wiemy o sobie wszystko. Ile osób oprócz nas może powiedzieć podobną rzecz?
- Polemizowałbym na temat tego, kto kogo i czy w ogóle próbował upić, piękna Heleno. Mamy powody do świętowania, nie chciałabyś przecież marnować tak dobrego szampana, prawda? - przyciągam Cię jeszcze bliżej siebie, lokując swoją dłoń w zagłębieniu Twoich zgrabnych pleców, a przez głowę po raz kolejny przemyka mi myśl, że jesteś starożytną rzeźbą o idealnych proporcjach. Palcami drugiej dłoni wodzę po Twojej szyi i policzku w niemalże czułym geście, nie mogąc się nasycić Twoimi pocałunkami i zastanawiam się, po którym wyrwiesz się, by zostawić mnie samego, chcącego więcej i więcej. Wiem przecież, że do małżeństwa Ci się nie spieszy, a podawany przez Ciebie przepis na to, by mieć Cię już na zawsze jest tylko przekomarzaniem się.
- Mogłabyś to robić częściej. Na przykład kilka razy dziennie. - oznajmiam w doskonałym humorze, bo bąbelki już nam obojgu rozwiązały chyba języki i wymazały zahamowania. - Coś będziemy musieli na to zaradzić. - śmieję się, bo pewnie wyglądam już jak klaun dzięki operacjom szminkowym i palcem przesuwam po Twoich ustach, by i z nich zetrzeć kosmetyk, bym już po chwili mógł ponownie pokazać Ci dobitnie, jak idealnie pasują do siebie nasze wargi, już bez rozmazywania czerwonych smug.
stars, hide your fires:
let not light see my black and deep desires.
let not light see my black and deep desires.
Zacznij więc traktować mnie jak partnerkę, a nie trofeum. Pamiętaj, że nie znoszę dzielić się uwagą. Przedstaw ofertę, jak równy równemu, skoro takie są Twoje pragnienia, nie musisz się obawiać, że dojrzę w niej jakieś kruczki Nie oczekuj jednak , że się domyślę, że czytać będę w Twych myślach, że inaczej zinterpretuję Twoje starania o mnie. Uwielbiam Cię, Perseusie, ale przez lata udowadniałeś mnie, że niewiele różnisz się od innych. Kobiety to dla Ciebie zabawki, może dlatego tak ciężko Ci znieść świadomość, że w moich rękach czasami to Ty bywasz marionetką. Ile to już lat mój drogi? Prawie dekada?
Chętnie podpiszę z Tobą cyrograf, mój diable. Stanę się Twoja w świetle prawa, ale tylko wtedy, gdy i Ty będziesz mój. W tej kwestii nie ma dla nas żadnych kompromisów.
- Zaiste jest wyśmienity - kiwam entuzjastycznie głową i powoli opróżniam zawartość kieliszka, wbijając kolejne gwoździe do własnej trumny. - Ale i tak wiem swoje, Avery! - dopiero po chwili przypominam sobie, że miałam być chłodna i stanowcza, próbuję więc nadrobić straty. Ale jak mam myśleć logicznie, gdy Twoje dłonie muskają me odsłonięte plecy, a moje wargi upijając się jeszcze mocniej smakiem Twojej skóry. Podświadomość daje mi do zrozumienia, że to właśnie ten moment, w którym powinnam zostawić Cię samego w tej niedoli, a jednak nie potrafię zmusić się do tego, by przestać. Pozwolisz więc, że zabawię się jeszcze przez moment? Że trwać będę w tym upojnym zagubieniu.
- Mogłabym. I dobrze wiesz, jaki jest na to przepis. - To całkiem zaskakujące, że choć znasz mnie tak dobrze, nie wiesz o mnie podstawowych rzeczy. To było przekomarzaniem, gdy mieliśmy lat naście, a Ty pragnąłeś mieć mnie jak wszystkie inne. Obchodziłam już jednak dwudzieste urodziny, to najwyższa pora by wyjść za mąż i zapewnić sobie godne życie. - Coś proponujesz? - pytam i uśmiecham się uroczo, gdy z moich warg ścierasz czerwoną szminkę. Gratulację, Persie. Teraz już nie będę mogła wrócić na salę bankietową. Tym razem jednak przyznam Ci rację, nasze usta zbyt dobrze do siebie pasują. - Przestań, Avery! Co ludzie o mnie pomyślą, gdy zobaczą nas razem? - udaję oburzenie, ale nie wytrzymuję w tej pozie zbyt długo. Po raz kolejny przyciągam Cię do siebie, by na chwilę odebrać Ci oddech.
Chętnie podpiszę z Tobą cyrograf, mój diable. Stanę się Twoja w świetle prawa, ale tylko wtedy, gdy i Ty będziesz mój. W tej kwestii nie ma dla nas żadnych kompromisów.
- Zaiste jest wyśmienity - kiwam entuzjastycznie głową i powoli opróżniam zawartość kieliszka, wbijając kolejne gwoździe do własnej trumny. - Ale i tak wiem swoje, Avery! - dopiero po chwili przypominam sobie, że miałam być chłodna i stanowcza, próbuję więc nadrobić straty. Ale jak mam myśleć logicznie, gdy Twoje dłonie muskają me odsłonięte plecy, a moje wargi upijając się jeszcze mocniej smakiem Twojej skóry. Podświadomość daje mi do zrozumienia, że to właśnie ten moment, w którym powinnam zostawić Cię samego w tej niedoli, a jednak nie potrafię zmusić się do tego, by przestać. Pozwolisz więc, że zabawię się jeszcze przez moment? Że trwać będę w tym upojnym zagubieniu.
- Mogłabym. I dobrze wiesz, jaki jest na to przepis. - To całkiem zaskakujące, że choć znasz mnie tak dobrze, nie wiesz o mnie podstawowych rzeczy. To było przekomarzaniem, gdy mieliśmy lat naście, a Ty pragnąłeś mieć mnie jak wszystkie inne. Obchodziłam już jednak dwudzieste urodziny, to najwyższa pora by wyjść za mąż i zapewnić sobie godne życie. - Coś proponujesz? - pytam i uśmiecham się uroczo, gdy z moich warg ścierasz czerwoną szminkę. Gratulację, Persie. Teraz już nie będę mogła wrócić na salę bankietową. Tym razem jednak przyznam Ci rację, nasze usta zbyt dobrze do siebie pasują. - Przestań, Avery! Co ludzie o mnie pomyślą, gdy zobaczą nas razem? - udaję oburzenie, ale nie wytrzymuję w tej pozie zbyt długo. Po raz kolejny przyciągam Cię do siebie, by na chwilę odebrać Ci oddech.
Helena McKinnon
Zawód : Obrońca harpii i felietonistka
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
But you'll come back each time you leave
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Wiesz doskonale, że mógłbym Ci dać tyle uwagi, że nie szukałabyś jej już u nikogo innego. Ale nic nie działa tylko i wyłącznie w jedną stronę i Ty również musiałabyś dać mi tyle uwagi. Od dawna już nie byłem monogamistą, ale dla kogoś, kto okaże się być tego warty, mógłbym to zmienić. Ty wydajesz się być warta, a jednak zamiast pokazać mi, że dla mnie jesteś skłonna do poświęceń, bawisz się w Kopciuszka i uciekasz ode mnie, gdy tylko zaczyna się robić ciekawiej. Masz rację, kobiety, a raczej wszystkich ludzi, traktuję jak zabawki, źródło mojej rozrywki, którego się pozbywam, gdy tracę zainteresowanie. A tracę często, bo lubię życie na wysokich obrotach, trzymaj mnie więc na odpowiednim poziomie ekscytacji, a nie znudzę się Tobą nigdy. Jesteś wyjątkiem. Nie jedynym, ale jednym z nielicznych, bo przy Twoim boku trwam niezmiennie od tylu lat, chociaż na różnych zasadach. Do zasad, na które liczę najbardziej coś nie możemy dotrzeć, a ja i tak nie odpuszczam, chociaż gdyby na Twoim miejscu stała inna kobieta, zapewne pożegnałbym się z nią i z jej gierkami wieki temu, bo nie lubię być wodzony za nos i wystawiany do wiatru. Nie przekrocz tej subtelnej granicy, na krawędzi której balansujesz, bo dawanie drugich szans nie leży w mojej naturze, a przecież nam obojgu byłoby niezmiernie przykro, gdyby nasze relacje doszły do punktu kulminacyjnego i rozeszły się po kościach, zostawiając po sobie smak goryczy.
- Tak tak, Ty zawsze wiesz swoje, McKinnon. - mówię bardziej do kieliszka, którego zawartość wychylam do końca, niż do Ciebie. Chciałbym Ci powiedzieć wprost, byś nie uciekała ode mnie jeszcze, ale jestem pewny, że w momencie, w którym wypowiem te słowa, włożę Ci do głowy dokładnie odwrotny plan działania, uśmiecham się więc tylko, opuszkami palców malując na Twojej skórze niewidzialne wzory.
- Przepis? Nigdy nie byłem dobry w gotowaniu, do domena skrzatów domowych. - marszczę nos w niezadowoleniu, bo szampan pokręcił mi już szyki i nie podążam tym samym tropem, wierzę więc, że chcesz mnie zainstalować w kuchni i od wyniku moich wyczynów kucharskich uzależnić to, czy będziesz mnie całować już zawsze. - Więcej szampana? - bo kolacji Ci nie ugotuję, niestety, muszą więc Ci wystarczyć łaskoczące podniebienie bąbelki w moim towarzystwie. Tak, teraz już nie będziesz mogła wrócić na salę bankietową. Ale czy nie o to właśnie chodziło? Wytańczyliśmy się jak na jeden wieczór, wystarczy tego dobrego. W którą stronę pójdziemy teraz? - Pomyślą, że jesteśmy młodzi, piękni i zakochani. - i czy będą bardzo mijali się z prawdą? Przecież lubię przy Tobie tracić oddech. I lubię go zabierać i Tobie.
- Tak tak, Ty zawsze wiesz swoje, McKinnon. - mówię bardziej do kieliszka, którego zawartość wychylam do końca, niż do Ciebie. Chciałbym Ci powiedzieć wprost, byś nie uciekała ode mnie jeszcze, ale jestem pewny, że w momencie, w którym wypowiem te słowa, włożę Ci do głowy dokładnie odwrotny plan działania, uśmiecham się więc tylko, opuszkami palców malując na Twojej skórze niewidzialne wzory.
- Przepis? Nigdy nie byłem dobry w gotowaniu, do domena skrzatów domowych. - marszczę nos w niezadowoleniu, bo szampan pokręcił mi już szyki i nie podążam tym samym tropem, wierzę więc, że chcesz mnie zainstalować w kuchni i od wyniku moich wyczynów kucharskich uzależnić to, czy będziesz mnie całować już zawsze. - Więcej szampana? - bo kolacji Ci nie ugotuję, niestety, muszą więc Ci wystarczyć łaskoczące podniebienie bąbelki w moim towarzystwie. Tak, teraz już nie będziesz mogła wrócić na salę bankietową. Ale czy nie o to właśnie chodziło? Wytańczyliśmy się jak na jeden wieczór, wystarczy tego dobrego. W którą stronę pójdziemy teraz? - Pomyślą, że jesteśmy młodzi, piękni i zakochani. - i czy będą bardzo mijali się z prawdą? Przecież lubię przy Tobie tracić oddech. I lubię go zabierać i Tobie.
stars, hide your fires:
let not light see my black and deep desires.
let not light see my black and deep desires.
Mój drogi, Kopciuszek również uciekł od księcia, gdy tylko zegar wybił dwunastą. I choć bajki przecież tego nie mówią, to mam również wrażenie, że nie oddała mu się, dopóki nie pojął jej za żonę. Tego samego pragnę, Perseusie. Jestem kobietą wyzwoloną, w tych konserwatywnych czasach nie obawiam się nosić spodni i wyrażać własnego zdania, ale nie jestem głupia. Nie stracę ludzkiego szacunku dla chwili przyjemności, a dobrze wiesz, że reputacja kobiety jest równie krucha, co piękna. Naprawdę mogłabym być Twoją żoną, Persie. Poświęcić dla Ciebie wszystkie gierki, które prowadzę dla zabawy. Zasypiać i budzić się w Twoich ramionach. Dbać o Ciebie tak, jak żona powinna dbać o męża. Może nigdy nie stanę się perfekcyjną panią domu, ale jeśli to mnie pragniesz, wiem, że wcale tego nie oczekujesz.
Wiesz to wszystko, Perseusie, a jednak oczekujesz, że zrobię coś, co sprawi, że oboje stracimy do mnie szacunek. Pozwalam Ci naprawdę na wiele, uciekam wtedy gdy zbliżamy się do przepaści. Ożeń się ze mną, a z radością zostanę. Przestanę bawić się z Tobą w kotka i myszkę, dam Ci się złapać. Oboje wiemy, że to nie kwestia szans, a naszej przyjaźni.
A ją, mój drogi, cenię sobie naprawdę wysoko.
- Nie taki przepis, gamoniu - przewracam oczami i zabieram Ci kieliszek, bo w Twoim (w przeciwieństwie do mojego) wciąż znajduje się odrobina alkoholu. - Ożeń się ze mną, a będziesz mógł całować mnie kiedy tylko zechcesz. I nie tylko całować - to ostatnie mówię parskając śmiechem. Niby jestem taka dorosła, a gdy chodzi o te sprawy, wciąż zachowuję się jak nastolatka. Nie śmiej się, zwykle nie reaguję w ten sposób, ale etanol szumiący w mojej głowie podpowiada mi, że to całkiem zabawne. - Poproszę, mości panie - podsuwam Ci swój kieliszek. Nie wiem, mój drogi. Spędziłam w Twoich ramionach cały wieczór, a dobrze wiesz, że liczyłam na coś zupełnie innego, przywdziewając tą oszałamiającą czarną suknię. Jestem łowcą, Persie. A tej nocy nie udało mi się upolować niczego, poza Tobą. - A jesteśmy? - pytam o to ostatnie, jednocześnie zatapiając się w Twoich wargach. Może rzeczywiście wcale nie tak bardzo mijasz się z prawdą.
Wiesz to wszystko, Perseusie, a jednak oczekujesz, że zrobię coś, co sprawi, że oboje stracimy do mnie szacunek. Pozwalam Ci naprawdę na wiele, uciekam wtedy gdy zbliżamy się do przepaści. Ożeń się ze mną, a z radością zostanę. Przestanę bawić się z Tobą w kotka i myszkę, dam Ci się złapać. Oboje wiemy, że to nie kwestia szans, a naszej przyjaźni.
A ją, mój drogi, cenię sobie naprawdę wysoko.
- Nie taki przepis, gamoniu - przewracam oczami i zabieram Ci kieliszek, bo w Twoim (w przeciwieństwie do mojego) wciąż znajduje się odrobina alkoholu. - Ożeń się ze mną, a będziesz mógł całować mnie kiedy tylko zechcesz. I nie tylko całować - to ostatnie mówię parskając śmiechem. Niby jestem taka dorosła, a gdy chodzi o te sprawy, wciąż zachowuję się jak nastolatka. Nie śmiej się, zwykle nie reaguję w ten sposób, ale etanol szumiący w mojej głowie podpowiada mi, że to całkiem zabawne. - Poproszę, mości panie - podsuwam Ci swój kieliszek. Nie wiem, mój drogi. Spędziłam w Twoich ramionach cały wieczór, a dobrze wiesz, że liczyłam na coś zupełnie innego, przywdziewając tą oszałamiającą czarną suknię. Jestem łowcą, Persie. A tej nocy nie udało mi się upolować niczego, poza Tobą. - A jesteśmy? - pytam o to ostatnie, jednocześnie zatapiając się w Twoich wargach. Może rzeczywiście wcale nie tak bardzo mijasz się z prawdą.
Helena McKinnon
Zawód : Obrońca harpii i felietonistka
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
But you'll come back each time you leave
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Zapominasz o tym, że nie jestem księciem o romantycznych zrywach serca, a Kopciuszek w żadnym stopniu do mnie nie przemawia. Chcesz być kobietą wyzwoloną, odziana w spodnie śmiejesz się w twarz typowo kobiecym stereotypom, a zapominasz o tym, że Twoja bajkowa idolka wybrała się na bal raz w życiu, a jej codzienność wypełniona była obowiązkami domowymi, traktowaniem jak najgorsza służba i rozmowami z myszami i wróblami. Nie zapominaj również o tym, że żyjemy w czasach, w których nie ma rzeczy niezastąpionych. W naszej wersji bajki książę bardzo szybko znalazłby panienkę, na stopie której pozostawiony w tyle pantofelek pasowałby idealnie. Czy dalej więc przedkładasz bycie Kopciuszkiem nad bycie Heleną Trojańską?
Niby wiem wszystko, ale w głowie dalej mam zakodowane, że to tylko żarty. Ile to razy przecież zanosiłaś się śmiechem, mówiąc, że ulegniesz mi po ślubie, by kilka chwil później znowu buntowniczo oświadczać, że do zamążpójścia zupełnie Ci nieśpieszno? Nie lubię być na niepewnym gruncie, a w naszych relacjach tak często dbasz o to, bym znalazł się w takim właśnie otoczeniu daleko poza moją strefą komfortu, że nie wiem już, co jest prawdą, a co kolejnym żartem.
- Ach taki przepis! - uśmiecham się nieco nieprzytomnie, wypowiadając te słowa takim tonem, jakbym właśnie dokonał wiekopomnego odkrycia i spoglądam z zadowoleniem, jak jednak akceptujesz moją poważną ofertę handlową, jaką była większa ilość szampana. Wyciągam z Twojej dłoni pusty kieliszek, a ponieważ zdaje się tylko zawadzać, odrzucam go na bok, nie dbając o to, że się rozbije w drobny mak. Chwilę później raczę się łykiem trunku, gdy podsuwasz mi kieliszek, którego zawartością się dzielimy, jak rozbitkowie na wyspie bez wody pitnej. Myśli moje galopują w szalonym tempie, ale nie potrafię ich zebrać w sensowną całość, gdy bezustannie owiewa mnie Twój słodki zapach, a w miejscach, gdzie moja skóra styka się z Twoją, czuję niemalże elektryczne impulsy. - A nie jesteśmy? - pytam, zniżając głos do gardłowego szeptu, ale przecież kiedy jesteś tak blisko, że wypowiadając coraz to kolejne słowa muskam przy tym Twoje wargi, nie ma potrzeby mówić ani odrobinę głośniej.
Niby wiem wszystko, ale w głowie dalej mam zakodowane, że to tylko żarty. Ile to razy przecież zanosiłaś się śmiechem, mówiąc, że ulegniesz mi po ślubie, by kilka chwil później znowu buntowniczo oświadczać, że do zamążpójścia zupełnie Ci nieśpieszno? Nie lubię być na niepewnym gruncie, a w naszych relacjach tak często dbasz o to, bym znalazł się w takim właśnie otoczeniu daleko poza moją strefą komfortu, że nie wiem już, co jest prawdą, a co kolejnym żartem.
- Ach taki przepis! - uśmiecham się nieco nieprzytomnie, wypowiadając te słowa takim tonem, jakbym właśnie dokonał wiekopomnego odkrycia i spoglądam z zadowoleniem, jak jednak akceptujesz moją poważną ofertę handlową, jaką była większa ilość szampana. Wyciągam z Twojej dłoni pusty kieliszek, a ponieważ zdaje się tylko zawadzać, odrzucam go na bok, nie dbając o to, że się rozbije w drobny mak. Chwilę później raczę się łykiem trunku, gdy podsuwasz mi kieliszek, którego zawartością się dzielimy, jak rozbitkowie na wyspie bez wody pitnej. Myśli moje galopują w szalonym tempie, ale nie potrafię ich zebrać w sensowną całość, gdy bezustannie owiewa mnie Twój słodki zapach, a w miejscach, gdzie moja skóra styka się z Twoją, czuję niemalże elektryczne impulsy. - A nie jesteśmy? - pytam, zniżając głos do gardłowego szeptu, ale przecież kiedy jesteś tak blisko, że wypowiadając coraz to kolejne słowa muskam przy tym Twoje wargi, nie ma potrzeby mówić ani odrobinę głośniej.
stars, hide your fires:
let not light see my black and deep desires.
let not light see my black and deep desires.
W nosie mam Kopciuszka. Nigdy nie utożsamiałam się ani z nią, ani z Heleną Trojańską, obie były jedynie pionkami w męskich rękach. A dobrze wiesz, że na to nie zgodzę się nigdy. Mówisz o naszych czasach, jak gdyby były niebywale światłe i postępowe, ale zapominasz, że takie są tylko dla Ciebie. Miejsce kobiety nadal jest przy mężu, moja postawa jest wystarczająco szokująca. Zrozum wreszcie, że między prowokowaniem, a bulwersowaniem jest naprawdę cienka granica. Mogę tańczyć w każdych ramionach i zabawiać wartką rozmową wszystkich, którzy na to zasługują, ale dobrze wiesz, jak patrzy się na kobietę, którą posiada zbyt duża ilość mężczyzn. A ja, mój drogi, pragnę zachwycać, a nie budzić zgorszenie wśród socjety. Jestem damą, Perseusie. I nie uważam, by szacunek do samej siebie w jakimkolwiek stopniu ujmował mojemu wyzwoleniu.
Może to moja wina, może zbyt długo kazałam Ci się gonić, byś teraz mógł uwierzyć, że jestem na wyciągnięcie ręki. Pamiętaj jednak, że wtedy miałam lat naście. Byłam zaledwie podlotkiem, musiałam wkładać wiele wysiłku w to, by rzeczy, które szeptałeś mi wtedy do ucha nie powodowały rumieńców na moich policzkach. Teraz jestem już kobietą, wyniosłą i świadomą. Cały świat mam u stóp, a Ty możesz dać mi jeszcze więcej.
- Całkiem prosta umowa, niezmienna od lat. Bez żadnych kruczków! - przytakuję Ci z entuzjazmem, rozbawiona Twą wielce zamyśloną miną. Gdy wyrzucasz mój kieliszek, karcąco wypowiadam Twoje imię. Złość mija jednak szybko, wcale nie trudno pogodzić mi się z dzieleniem z Tobą trunkiem. Wtulam się w Ciebie, dłonie wsuwam pod poły wyjściowej szaty, by skrzyżować je za Twoimi plecami i złączyć nasze ciała razem. Mój ciepły oddech muska rozgrzaną skórę na Twej szyi, podczas gdy zastanawiam się jak długo wytrzymam jeszcze bez pocałunków. - Młodzi i piękni z pewnością, tego ostatniego nigdy mi nie wyznałeś - i ja szepczę, nie mogąc nacieszyć się Twoimi ustami.
Może to moja wina, może zbyt długo kazałam Ci się gonić, byś teraz mógł uwierzyć, że jestem na wyciągnięcie ręki. Pamiętaj jednak, że wtedy miałam lat naście. Byłam zaledwie podlotkiem, musiałam wkładać wiele wysiłku w to, by rzeczy, które szeptałeś mi wtedy do ucha nie powodowały rumieńców na moich policzkach. Teraz jestem już kobietą, wyniosłą i świadomą. Cały świat mam u stóp, a Ty możesz dać mi jeszcze więcej.
- Całkiem prosta umowa, niezmienna od lat. Bez żadnych kruczków! - przytakuję Ci z entuzjazmem, rozbawiona Twą wielce zamyśloną miną. Gdy wyrzucasz mój kieliszek, karcąco wypowiadam Twoje imię. Złość mija jednak szybko, wcale nie trudno pogodzić mi się z dzieleniem z Tobą trunkiem. Wtulam się w Ciebie, dłonie wsuwam pod poły wyjściowej szaty, by skrzyżować je za Twoimi plecami i złączyć nasze ciała razem. Mój ciepły oddech muska rozgrzaną skórę na Twej szyi, podczas gdy zastanawiam się jak długo wytrzymam jeszcze bez pocałunków. - Młodzi i piękni z pewnością, tego ostatniego nigdy mi nie wyznałeś - i ja szepczę, nie mogąc nacieszyć się Twoimi ustami.
Helena McKinnon
Zawód : Obrońca harpii i felietonistka
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
But you'll come back each time you leave
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Czy pionki są w stanie wywoływać ciągnące się przez kilkanaście lat wojny, pochłaniające tysiące istnień, tak jak zrobiła to Helena Trojańska? Mieć taką moc sprawczą, taką władzę, to zaprzeczenie bycia pionkiem w cudzych rękach. Jesteś trochę Heleną Trojańską, a ja jestem trochę Parysem, a przynajmniej dzisiaj, bo gdy znajdujemy się razem pod rozgwieżdżonym niebem, byłbym skłonny z pełną świadomością konsekwencji rozpętać wojnę z Twojego powodu. Bo przecież to, czego ode mnie oczekujesz, w żartach czy nie, w realnym świecie równałoby się poważnym konfliktem z moją rodziną. Twoje miejsce mogłoby być przy moim boku, a wtedy zadbałbym o to, byś nigdy nie czuła się pokrzywdzona przez los czy gorsza, tylko i wyłącznie z powodu płci i braku równouprawnienia. To właśnie ja mogę sprawić, by zaproszenia na wydarzenia organizowane przez śmietankę towarzyską płynęły do Ciebie wartkim strumieniem i byś błyszczała jak jeszcze nigdy dotąd, a swoim zachowaniem sprawiasz, że wierzę, że w naszych relacjach jest coś brudnego i niemoralnego, czego powinniśmy się wyrzekać i wstydzić, zanim będzie za późno i wszyscy postawią na nas krzyżyk i skażą na potępienie.
Tak, to jest Twoja wina. W końcu gramy w Twoją grę, a nie dość, że jej zasad nigdy mi nawet nie przedstawiłaś i kazałaś grać po omacku, to jeszcze wydaje Ci się, że z upływem czasu możesz niezauważenie część zasad zmienić. Możesz, oczywiście, ale niech nie szokuje Cię to, że nie reaguję tak, jakbyś sobie tego życzyła, skoro lata doświadczeń w obcowaniu z Tobą i postępowania według Twojego podręcznika nauczyły mnie wiecznej podejrzliwości i nie ufania pozorom.
- Brzmi jak kontrakt biznesowy. Ograbiasz chwilę z całego jej uroku. - stwierdzam smutnym tonem, chociaż nie do końca właśnie to mam na myśli, po prostu paplam pierwsze rzeczy, które mi przychodzą do głowy, gdy słyszę, co mówisz. Ton, jakim wypowiadasz moje imię wywołuje u mnie krótki śmiech i charakterystyczny błysk w oczach, które dziś wyjątkowo nie wydają się być takie chłodne, jak zazwyczaj. Twój oddech łaskocze mnie, ale ani myślę odsuwać się od Ciebie, gdy wiem, że chwile, które spędzasz w moich objęciach są precyzyjnie wyliczone. - Och, Heleno, czy Tobie naprawdę wszystko trzeba mówić? Przecież wiesz. - wiesz również, że szczere wyznania nie przechodzą mi przez gardło, więc może lepiej dla mnie, że upojony szampanem nie ważę słów, tylko wypowiadam je automatycznie.
Tak, to jest Twoja wina. W końcu gramy w Twoją grę, a nie dość, że jej zasad nigdy mi nawet nie przedstawiłaś i kazałaś grać po omacku, to jeszcze wydaje Ci się, że z upływem czasu możesz niezauważenie część zasad zmienić. Możesz, oczywiście, ale niech nie szokuje Cię to, że nie reaguję tak, jakbyś sobie tego życzyła, skoro lata doświadczeń w obcowaniu z Tobą i postępowania według Twojego podręcznika nauczyły mnie wiecznej podejrzliwości i nie ufania pozorom.
- Brzmi jak kontrakt biznesowy. Ograbiasz chwilę z całego jej uroku. - stwierdzam smutnym tonem, chociaż nie do końca właśnie to mam na myśli, po prostu paplam pierwsze rzeczy, które mi przychodzą do głowy, gdy słyszę, co mówisz. Ton, jakim wypowiadasz moje imię wywołuje u mnie krótki śmiech i charakterystyczny błysk w oczach, które dziś wyjątkowo nie wydają się być takie chłodne, jak zazwyczaj. Twój oddech łaskocze mnie, ale ani myślę odsuwać się od Ciebie, gdy wiem, że chwile, które spędzasz w moich objęciach są precyzyjnie wyliczone. - Och, Heleno, czy Tobie naprawdę wszystko trzeba mówić? Przecież wiesz. - wiesz również, że szczere wyznania nie przechodzą mi przez gardło, więc może lepiej dla mnie, że upojony szampanem nie ważę słów, tylko wypowiadam je automatycznie.
stars, hide your fires:
let not light see my black and deep desires.
let not light see my black and deep desires.
Nie, kochany. To nie Helena rozpętała wojnę. To Eris, która rzuciła na stół jabłko z napisem "dla najpiękniejszej". To Afrodyta, która obiecała w zamian za ten tytuł jej miłość. To wreszcie Parys, który wbrew rozsądkowi porwał swoją ukochaną i uprowadził ją ze sobą do Troi. Ale nie Helena. Ona tylko pokochała niewłaściwego mężczyznę, pozwoliła mu się porwać, a potem z podkulonym ogonem wróciła do swojego męża. Żadna z niej heroina.
Czy mogę jednak prosić, byś dla mnie rozpętał wojnę? Czy mogę oczekiwać, że postawisz wszystko na jedną kartę, że zaryzykujesz sprzeciwienie się woli rodziny tylko po to, by móc być ze mną? Czy jestem dla Ciebie wystarczająco wiele warta? Nigdy nie ośmieliłam się zapytać o to na poważnie, doskonale wiesz, że nie radzę sobie z odrzuceniem. Dla mnie nie ma w tym nic niewłaściwego, ale Ty musiałbyś oddać naprawdę wiele, by do końca życia móc całować tylko moje usta.
Widzisz, złapałam się we własne sidła.
- A to dla Ciebie nie kontrakt biznesowy, Persie? Twoja rodzina spisze umowę i sprzeda Cię za posag jakiejś dzierlatki z dobrego domu, Twojego zdania nie biorąc nawet pod uwagę - pytam, opuszkami palców muskając delikatną skórę na Twym karku. Wpatruję się w ciebie stalowymi tęczówkami i w tej chwili jestem całkowicie poważna. - Ożeniłbyś się ze mną? Tak naprawdę? - pytam cichutko, nie spuszczając z Ciebie wzroku. Daleko mi do zwyczajowej kokieterii, nie próbuję wodzić Cię za nos i wmanewrować w coś, co pragnę osiągnąć. Chcę po prostu wiedzieć, Perseuszu. Ślubowałbyś mi, że będziesz przy mnie w zdrowiu i chorobie i że nie opuścisz mnie aż do śmierci? - Może wcale nie wiem... i w tym cały problem. A Ty wiesz? - to całkiem szczere co pada z moich ust, ale nie przejmuję się tym nawet przez chwilę. Wiesz dlaczego? Bo te same wargi już zajmują się Twoimi, już przywłaszczają je sobie w kolejnym namiętnym pocałunku.
Czy mogę jednak prosić, byś dla mnie rozpętał wojnę? Czy mogę oczekiwać, że postawisz wszystko na jedną kartę, że zaryzykujesz sprzeciwienie się woli rodziny tylko po to, by móc być ze mną? Czy jestem dla Ciebie wystarczająco wiele warta? Nigdy nie ośmieliłam się zapytać o to na poważnie, doskonale wiesz, że nie radzę sobie z odrzuceniem. Dla mnie nie ma w tym nic niewłaściwego, ale Ty musiałbyś oddać naprawdę wiele, by do końca życia móc całować tylko moje usta.
Widzisz, złapałam się we własne sidła.
- A to dla Ciebie nie kontrakt biznesowy, Persie? Twoja rodzina spisze umowę i sprzeda Cię za posag jakiejś dzierlatki z dobrego domu, Twojego zdania nie biorąc nawet pod uwagę - pytam, opuszkami palców muskając delikatną skórę na Twym karku. Wpatruję się w ciebie stalowymi tęczówkami i w tej chwili jestem całkowicie poważna. - Ożeniłbyś się ze mną? Tak naprawdę? - pytam cichutko, nie spuszczając z Ciebie wzroku. Daleko mi do zwyczajowej kokieterii, nie próbuję wodzić Cię za nos i wmanewrować w coś, co pragnę osiągnąć. Chcę po prostu wiedzieć, Perseuszu. Ślubowałbyś mi, że będziesz przy mnie w zdrowiu i chorobie i że nie opuścisz mnie aż do śmierci? - Może wcale nie wiem... i w tym cały problem. A Ty wiesz? - to całkiem szczere co pada z moich ust, ale nie przejmuję się tym nawet przez chwilę. Wiesz dlaczego? Bo te same wargi już zajmują się Twoimi, już przywłaszczają je sobie w kolejnym namiętnym pocałunku.
Helena McKinnon
Zawód : Obrońca harpii i felietonistka
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
But you'll come back each time you leave
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Nie lubię wierzyć w istnienie jakiś metafizycznych bytów sterujących losami każdej istoty na świecie, bo kazałoby mi to podważyć wszystko, co uznaję za oczywiste i sądzić, że my również jesteśmy pionkami w czyichś rękach i daleko nam od wolnej woli. Dlatego też wierzę w to, że Afrodyta zaledwie wskazała Parysowi kobietę, która miała go w sobie ze wzajemnością rozkochać, a Helena Trojańska dała się porwać Parysowi i przez dziesięć lat trwania oblężenia Troi ani razu nie opuściła murów miasta, by kajać się przed mężem. Skapitulowała, gdy nie miała już innej możliwości, ale wszystko, co doprowadziło do wojny, było jej wyborem i jej działaniem, a Grey i Trojanie ginęli przez nią jak muchy. Może heroizmu jej zabrakło, ale mocy sprawczej już na pewno nie.
Możesz mnie prosić, o co tylko chcesz. Tak było zawsze i nigdy się to nie zmieni. Czy spełnię Twoje życzenie? Wiesz przecież, że nie lubię składać obietnic dalece wybiegających w przyszłość, a ta taka właśnie by była, nie mógłbym więc zagwarantować, że nie będzie bez pokrycia. Ale wiesz też doskonale, że cenię sobie Ciebie tak wysoko, jak to tylko możliwe. Więc dalej, poproś mnie o gwiazdkę z nieba, a ja zejdę do siódmego kręgu piekielnego, jeśli będzie trzeba. Lepiej jednak, żeby po drodze w żadnym z tych kręgów nie trafił na moją rodzinę, bo niestety jest to jedyny czynnik na świecie, który potrafi wpłynąć na moją raz podjętą decyzję.
- To nie mnie sprzedają, ja jestem kupcem. Dostanę szlachciankę i posag, urodzi mi dzieci z dobrymi genami i dobrym rodowodem. W święta odwiedzimy rodzinę, podyskutujemy o poważnych tematach i będziemy udawać, że kochamy siebie miłością nieskończoną. Taka jest tradycja. Inną tradycją jest też szukanie szczęścia na boku. - kolejne słowa opuszczają moje usta, nie ma w nich ani krzty żalu czy goryczy. Tak przecież jest od wieków i będzie przez parę kolejnych, wiem o tym od dziecka i akceptuję to całkowicie. Nie jestem przecież naiwny do tego stopnia, by wierzyć w to, że będzie mi dane małżeństwo z miłości. W grupie ludzi bogatych jak ja, jest to jedyna rzecz, na którą nas nie stać.
Gdy pytasz czy ożeniłbym się z Tobą, uśmiecham się krótko, jakbym kolejny raz mówił przecież wiesz, chociaż najwyraźniej nie wiesz wcale, ale gdy ujmując Twoją twarz w dłonie, całuję Twoje usta czule jak jeszcze nigdy dotąd, powinnaś już wiedzieć. - Skąd niby mam wiedzieć? Przecież wszystko jest zawsze według Twojego scenariusza, powiedz mi więc, powinienem wiedzieć? - czyny podobno przemawiają głośniej niż słowa, a jednak w całym tym morzu pocałunków, najbardziej zależy Ci właśnie na paru zdaniach. Czy nie lepiej wykorzystać swoje usta w lepszy, bardziej satysfakcjonujący sposób?
Możesz mnie prosić, o co tylko chcesz. Tak było zawsze i nigdy się to nie zmieni. Czy spełnię Twoje życzenie? Wiesz przecież, że nie lubię składać obietnic dalece wybiegających w przyszłość, a ta taka właśnie by była, nie mógłbym więc zagwarantować, że nie będzie bez pokrycia. Ale wiesz też doskonale, że cenię sobie Ciebie tak wysoko, jak to tylko możliwe. Więc dalej, poproś mnie o gwiazdkę z nieba, a ja zejdę do siódmego kręgu piekielnego, jeśli będzie trzeba. Lepiej jednak, żeby po drodze w żadnym z tych kręgów nie trafił na moją rodzinę, bo niestety jest to jedyny czynnik na świecie, który potrafi wpłynąć na moją raz podjętą decyzję.
- To nie mnie sprzedają, ja jestem kupcem. Dostanę szlachciankę i posag, urodzi mi dzieci z dobrymi genami i dobrym rodowodem. W święta odwiedzimy rodzinę, podyskutujemy o poważnych tematach i będziemy udawać, że kochamy siebie miłością nieskończoną. Taka jest tradycja. Inną tradycją jest też szukanie szczęścia na boku. - kolejne słowa opuszczają moje usta, nie ma w nich ani krzty żalu czy goryczy. Tak przecież jest od wieków i będzie przez parę kolejnych, wiem o tym od dziecka i akceptuję to całkowicie. Nie jestem przecież naiwny do tego stopnia, by wierzyć w to, że będzie mi dane małżeństwo z miłości. W grupie ludzi bogatych jak ja, jest to jedyna rzecz, na którą nas nie stać.
Gdy pytasz czy ożeniłbym się z Tobą, uśmiecham się krótko, jakbym kolejny raz mówił przecież wiesz, chociaż najwyraźniej nie wiesz wcale, ale gdy ujmując Twoją twarz w dłonie, całuję Twoje usta czule jak jeszcze nigdy dotąd, powinnaś już wiedzieć. - Skąd niby mam wiedzieć? Przecież wszystko jest zawsze według Twojego scenariusza, powiedz mi więc, powinienem wiedzieć? - czyny podobno przemawiają głośniej niż słowa, a jednak w całym tym morzu pocałunków, najbardziej zależy Ci właśnie na paru zdaniach. Czy nie lepiej wykorzystać swoje usta w lepszy, bardziej satysfakcjonujący sposób?
stars, hide your fires:
let not light see my black and deep desires.
let not light see my black and deep desires.
Wierz w co chcesz, mój drogi. To nawet lepiej, że nie uznajesz istnienia żadnych zaczarowanych sznurków, które decydują o Twym losie, bo nie dostrzegasz tych, za które czasami udaje mi się pociągać. Bądź panem własnego losu, a ja z radością stanę za Twoimi plecami i będę szeptać Ci do ucha. Nie chcę być Heleną Trojańską, ale jeśli Ty pragniesz zostać Parysem, możemy napisać historię na nowo. Tak, by bardziej przypominała tę widzianą Twoimi oczami. Chętnie zostanę mocą sprawczą nowej wojny.
Nie lubię ryzyka, Perseusie. Nie stawiam wszystkiego na jedną kartę. Jestem racjonalistką, szczegółowo odmierzam prawdopodobieństwo sukcesu i nigdy nie wchodzę w rozwiązania, które mogą skończyć się fiaskiem. Mogę być rozrzutna jeśli w grę wchodzą moje uśmiechy i pochlebstwa, w sprawach o wiele poważniejszych, potrzebuję jednak pewności.
Przyniesiesz mi gwiazdkę z nieba? Proszę.
- Zawsze wydawało mi się, że kupiec sam może wybrać towar, który nabywa - lekceważąco przewracam oczami. Wy, szlachcice, uważacie się za tak ważnych, a jednak łapiecie się we własne sidła. - Tego właśnie pragniesz, Perseusie? - nie muszę dodawać, że spodziewałam się po Tobie czegoś innego. Że Twoje nastawienie względem małżeństwa jest dla mnie rozczarowaniem. Słyszysz to w moim głosie, a ja nawet nie staram się tego ukryć.
Owszem, teraz już wiem. Wiem, że nigdy byś tego nie zrobił. Nie sprzeciwiłbyś się woli rodziców, nie wybrał małżeństwa ze mną nad małżeństwo z rozsądku, nie pojąłbyś mnie za żonę. I choć Twoje pocałunki twierdzą coś innego, to Twoje serce nie pokona rozumu. W takich chwilach, Perseusie, choć chcę oddać Ci się całą sobą, uświadamiam sobie, że trzymanie Cię na dystans jest jedyną słuszną decyzją.
- Mogłabym być tylko Twoja - wiem, że to nie odpowiedź na Twoje pytanie, ale w tej chwili nie potrafię odsłonić przed Tobą więcej mych uczuć. Te cztery słowa wypowiadam tak cicho, jak gdybym się ich wstydziła i zaraz odwracam od nich Twoją uwagę, bawiąc Cię kolejnymi pocałunkami.
Masz rację, Persie. Nie stać Cię na małżeństwo z miłości.
I dlatego jak zawsze będziesz musiał obejść się smakiem.
Nie lubię ryzyka, Perseusie. Nie stawiam wszystkiego na jedną kartę. Jestem racjonalistką, szczegółowo odmierzam prawdopodobieństwo sukcesu i nigdy nie wchodzę w rozwiązania, które mogą skończyć się fiaskiem. Mogę być rozrzutna jeśli w grę wchodzą moje uśmiechy i pochlebstwa, w sprawach o wiele poważniejszych, potrzebuję jednak pewności.
Przyniesiesz mi gwiazdkę z nieba? Proszę.
- Zawsze wydawało mi się, że kupiec sam może wybrać towar, który nabywa - lekceważąco przewracam oczami. Wy, szlachcice, uważacie się za tak ważnych, a jednak łapiecie się we własne sidła. - Tego właśnie pragniesz, Perseusie? - nie muszę dodawać, że spodziewałam się po Tobie czegoś innego. Że Twoje nastawienie względem małżeństwa jest dla mnie rozczarowaniem. Słyszysz to w moim głosie, a ja nawet nie staram się tego ukryć.
Owszem, teraz już wiem. Wiem, że nigdy byś tego nie zrobił. Nie sprzeciwiłbyś się woli rodziców, nie wybrał małżeństwa ze mną nad małżeństwo z rozsądku, nie pojąłbyś mnie za żonę. I choć Twoje pocałunki twierdzą coś innego, to Twoje serce nie pokona rozumu. W takich chwilach, Perseusie, choć chcę oddać Ci się całą sobą, uświadamiam sobie, że trzymanie Cię na dystans jest jedyną słuszną decyzją.
- Mogłabym być tylko Twoja - wiem, że to nie odpowiedź na Twoje pytanie, ale w tej chwili nie potrafię odsłonić przed Tobą więcej mych uczuć. Te cztery słowa wypowiadam tak cicho, jak gdybym się ich wstydziła i zaraz odwracam od nich Twoją uwagę, bawiąc Cię kolejnymi pocałunkami.
Masz rację, Persie. Nie stać Cię na małżeństwo z miłości.
I dlatego jak zawsze będziesz musiał obejść się smakiem.
Helena McKinnon
Zawód : Obrońca harpii i felietonistka
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
But you'll come back each time you leave
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Och, kochana, nie bądź naiwna, sznurki, za które pociągasz dostrzegam aż nazbyt wyraźnie (chociaż po odpowiedniej ilości szampana beztrosko je ignoruję), neguję tylko istnienie tych sznurków, które przyczepione są do każdej istoty na świecie i które kontrolowane są przez pierwiastek metafizyczny. Jak długo już trwa nasza gra? Mów mi dobrze, a ja odpowiem jeszcze lepiej. Spraw, by krew zaszumiała mi w uszach, a ja zadbam o to, byś straciła dech w piersiach. Bawisz się mną, a ja na to pozwalam aż do momentu, w którym staje się to już nie na moje nerwy, kiedy uświadamiam sobie, że wygrać nie mogę. Pociągasz za niewidzialne sznurki, ale czyż nie są one przytwierdzone dwustronnie i nie są przeciągane pomiędzy nami bezustannie? Przecież wciąż jesteś tu przy mnie, coś Cię tu trzyma.
Nie lubisz ryzyka, ale chcesz wojny, którą toczyć mam ja w Twoim imieniu lecz bez Twojego udziału. Czyżbyś była aż tak pewna wygranej bez strat? Znasz mnie na wylot, moje metody i motywy może znasz aż za dobrze, wiesz więc sama, droga Heleno, że jesteś wyjątkiem potwierdzającym regułę. Uśmiechy i pochlebstwa kierowane pod Twoim adresem nie są kolejnym moim sposobem na osiągnięcie raz zamierzonego celu, tylko efektem specyficznego przywiązania, jakie wytworzyło się między nami. Nie mówię rzeczy, które chcesz usłyszeć, mówię rzeczy, które chcę powiedzieć. Doceń to w końcu i przestań domagać się większych gwarancji, bo pomyślę sobie, że może jednak nie znasz mnie ani trochę.
- W czasach kryzysu nie można sobie pozwolić na wybredność. - żartuję sobie brzydko z deficytu szlachcianek idealnych do roli żon, nie chcąc przyznać sam przed sobą, że w aranżowanym ożenku, jaki niewątpliwie mnie czeka, mój wybór jest niewielki lub właściwie żaden. - Jak widać, nie zawsze otrzymuję to, czego pragnę. - oznajmiam, krzywiąc się lekko, a w mój ton wkrada się nuta goryczy, której nie potrafię się wyzbyć. Nie jestem przecież przyzwyczajony do smaku rozczarowania i do tego, że moje życzenie nie zostaje spełnione.
Wiesz, że bym tego nie zrobił, ale nie bierzesz pod uwagę wszystkich okoliczności. Nie zrobiłbym tego, świadomy nacisków ze strony rodziny na inny wybór ani otrzymując ostateczny rozrachunek chłodnej kalkulacji, którą mam w genach. Nie zrobiłbym tego, nie mając Cię w swoich ramionach i nie czując czarującej woni Twoich perfum i dotyku gładkiej skóry tuż przy mojej. Ale teraz, gdy wszystkie czynniki na "nie" pozostają ukryte za zamkniętymi drzwiami, a wszystkie czynniki na "tak" osaczają mnie coraz ściślej, moje bijące szybciej serce jest w stanie pokonać omamiony szampanem i Tobą rozum, w którym malują się zgoła odmienne wizje od ustawionego mariażu z arystokratką sztywną, jakby połknęła kij od miotły. Może więc dobrze zrobiłaś, nie ulegając mi tak długo i odbierając jeden z głównych argumentów na "nie", który twierdził, że możesz być źródłem mojego pozamałżeńskiego szczęścia.
Śmieję się krótko, słysząc Twoją pokrętną odpowiedź. Jak kiedykolwiek mamy przejść do meritum, jeśli tak skutecznie wymijamy mówienia wprost i bezpośrednich odpowiedzi?
- Więc bądź tylko moja. - szepczę prosto w skórę Twojej łabędziej szyi, na której wyznaczam ścieżkę drobnych pocałunków. Nie pytam wcale czy chcesz, bo chcesz na pewno. Po prostu bądź.
Nie lubisz ryzyka, ale chcesz wojny, którą toczyć mam ja w Twoim imieniu lecz bez Twojego udziału. Czyżbyś była aż tak pewna wygranej bez strat? Znasz mnie na wylot, moje metody i motywy może znasz aż za dobrze, wiesz więc sama, droga Heleno, że jesteś wyjątkiem potwierdzającym regułę. Uśmiechy i pochlebstwa kierowane pod Twoim adresem nie są kolejnym moim sposobem na osiągnięcie raz zamierzonego celu, tylko efektem specyficznego przywiązania, jakie wytworzyło się między nami. Nie mówię rzeczy, które chcesz usłyszeć, mówię rzeczy, które chcę powiedzieć. Doceń to w końcu i przestań domagać się większych gwarancji, bo pomyślę sobie, że może jednak nie znasz mnie ani trochę.
- W czasach kryzysu nie można sobie pozwolić na wybredność. - żartuję sobie brzydko z deficytu szlachcianek idealnych do roli żon, nie chcąc przyznać sam przed sobą, że w aranżowanym ożenku, jaki niewątpliwie mnie czeka, mój wybór jest niewielki lub właściwie żaden. - Jak widać, nie zawsze otrzymuję to, czego pragnę. - oznajmiam, krzywiąc się lekko, a w mój ton wkrada się nuta goryczy, której nie potrafię się wyzbyć. Nie jestem przecież przyzwyczajony do smaku rozczarowania i do tego, że moje życzenie nie zostaje spełnione.
Wiesz, że bym tego nie zrobił, ale nie bierzesz pod uwagę wszystkich okoliczności. Nie zrobiłbym tego, świadomy nacisków ze strony rodziny na inny wybór ani otrzymując ostateczny rozrachunek chłodnej kalkulacji, którą mam w genach. Nie zrobiłbym tego, nie mając Cię w swoich ramionach i nie czując czarującej woni Twoich perfum i dotyku gładkiej skóry tuż przy mojej. Ale teraz, gdy wszystkie czynniki na "nie" pozostają ukryte za zamkniętymi drzwiami, a wszystkie czynniki na "tak" osaczają mnie coraz ściślej, moje bijące szybciej serce jest w stanie pokonać omamiony szampanem i Tobą rozum, w którym malują się zgoła odmienne wizje od ustawionego mariażu z arystokratką sztywną, jakby połknęła kij od miotły. Może więc dobrze zrobiłaś, nie ulegając mi tak długo i odbierając jeden z głównych argumentów na "nie", który twierdził, że możesz być źródłem mojego pozamałżeńskiego szczęścia.
Śmieję się krótko, słysząc Twoją pokrętną odpowiedź. Jak kiedykolwiek mamy przejść do meritum, jeśli tak skutecznie wymijamy mówienia wprost i bezpośrednich odpowiedzi?
- Więc bądź tylko moja. - szepczę prosto w skórę Twojej łabędziej szyi, na której wyznaczam ścieżkę drobnych pocałunków. Nie pytam wcale czy chcesz, bo chcesz na pewno. Po prostu bądź.
stars, hide your fires:
let not light see my black and deep desires.
let not light see my black and deep desires.
Och, kochany, mogłabym Cię mieć w każdej chwili. Wystarczyłoby jedno moje słowo, byś zabrał mnie ze sobą do Nibylandii, ale dobrze wiesz, że go nie wypowiem. Nie, nie to trzyma mnie przy Tobie. Nie kuszenie, nie pożądanie, nie mącenie w głowie. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, Perseusie. Jedyną osobą, której ufam bezgranicznie, której potrafię powierzyć swe sekrety. Jestem tylko człowiekiem, potrzebuję bliskości. I to ona przytwierdza mnie do Ciebie.
Nigdy nie prosiłam, byś toczył wojnę bez mojego udziału. Jeśli zdecydujesz się ją wypowiedzieć, będę trwać u Twojego boku niczym Helena przy Parysie, nie zważając na to, ilu ludzi straci życie. Jeśli pójdziesz na wojnę, będę przy Tobie, wsunę swoją dłoń w Twoją i pomogę Ci znieść każdą przeciwność. Ale tylko jako Twoja żona, tylko jako równa Tobie. Nie możesz prosić mnie, bym na szali postawiła swą reputację, bym ryzykowała dobrym imieniem dla upojnej nocy spędzonej z Tobą. Dobrze wiesz, jak traktuje się kobiety rozwiązłe. I choć jestem wyzwolona, mam szacunek do siebie. O to samo proszę Ciebie.
- To chyba kryzys permanentny - odpowiadam z przekąsem, wciąż mówisz o swoim wyborze, ale czy to nie Twoja rodzina ma wskazać szlachciankę, którą pojmiesz za żonę? Nie wiem, jak definiuje "wybór" Twój słownik, ale w moim Twa sytuacja jest od tego daleka. - Chyba właśnie zrozumiałeś, że wcale Ci się to nie podoba, prawda Persie? Oboje dobrze wiemy, że wręcz uwielbiasz stawiać na swoim, dlaczego w kwestii tak ważnej, miałbyś zadowalać się kompromisem? - gładzę delikatnie Twoje plecy, powoli uświadamiając Ci, co mogłoby być Twoje, a po co sięgnąć nie ośmielisz się. Wyobrażasz sobie, jak wyglądałoby nasze małżeństwo, Perseusie? Po pracy przychodziłbyś do domu, kłóciłbyś się ze mną ze wszystkich sił, potem kochał aż do ich utraty i wreszcie spędził całą noc na nie mających końca rozmowach, by nad ranem usnąć w moich ramionach. I byłbyś tak bardzo szczęśliwy, że aż nie mógłbyś w to uwierzyć. Nie bez powodu mówi się, że kobieta jest w związku najszczęśliwsza, jeśli wychodzi za swojego najlepszego przyjaciela.
Wydaje mi się, mój drogi, że żadne z nas nie potrafi przejść do meritum. Zbyt długo goniliśmy się nawzajem, zbyt długo wodziliśmy się za nos, by teraz wyciągnąć białą flagę i ogłosić kapitulację. Alkohol szumi w Twojej głowie, powoli zaczynasz zdawać sobie sprawę z tego, co pragniesz. Odsuwasz od siebie rozsądek, zagłuszasz wszystkie "przeciw" pocałunkami. A ja wcale nie ułatwię Ci powrotu na ziemię. Wciągnę za to w swój szaleńczy taniec, sprawię, by moje usta były jedyną rzeczą, o jakiej możesz myśleć. Aż za dobrze wiesz, że już dawno osiągnęłam w tym mistrzostwo.
- Ożeń się ze mną, a będę. Choćby tej nocy, ale dopiero po ślubie - i ja szepczę, podczas gdy palce moje błądzą pomiędzy Twymi włosami, przyciągając Cię bliżej siebie. Nie przestawaj, Perseusie. Nie dostrzegasz, jak odchylam głowę do tyłu, pozwalając Ci całować coraz więcej i więcej?
Nigdy nie prosiłam, byś toczył wojnę bez mojego udziału. Jeśli zdecydujesz się ją wypowiedzieć, będę trwać u Twojego boku niczym Helena przy Parysie, nie zważając na to, ilu ludzi straci życie. Jeśli pójdziesz na wojnę, będę przy Tobie, wsunę swoją dłoń w Twoją i pomogę Ci znieść każdą przeciwność. Ale tylko jako Twoja żona, tylko jako równa Tobie. Nie możesz prosić mnie, bym na szali postawiła swą reputację, bym ryzykowała dobrym imieniem dla upojnej nocy spędzonej z Tobą. Dobrze wiesz, jak traktuje się kobiety rozwiązłe. I choć jestem wyzwolona, mam szacunek do siebie. O to samo proszę Ciebie.
- To chyba kryzys permanentny - odpowiadam z przekąsem, wciąż mówisz o swoim wyborze, ale czy to nie Twoja rodzina ma wskazać szlachciankę, którą pojmiesz za żonę? Nie wiem, jak definiuje "wybór" Twój słownik, ale w moim Twa sytuacja jest od tego daleka. - Chyba właśnie zrozumiałeś, że wcale Ci się to nie podoba, prawda Persie? Oboje dobrze wiemy, że wręcz uwielbiasz stawiać na swoim, dlaczego w kwestii tak ważnej, miałbyś zadowalać się kompromisem? - gładzę delikatnie Twoje plecy, powoli uświadamiając Ci, co mogłoby być Twoje, a po co sięgnąć nie ośmielisz się. Wyobrażasz sobie, jak wyglądałoby nasze małżeństwo, Perseusie? Po pracy przychodziłbyś do domu, kłóciłbyś się ze mną ze wszystkich sił, potem kochał aż do ich utraty i wreszcie spędził całą noc na nie mających końca rozmowach, by nad ranem usnąć w moich ramionach. I byłbyś tak bardzo szczęśliwy, że aż nie mógłbyś w to uwierzyć. Nie bez powodu mówi się, że kobieta jest w związku najszczęśliwsza, jeśli wychodzi za swojego najlepszego przyjaciela.
Wydaje mi się, mój drogi, że żadne z nas nie potrafi przejść do meritum. Zbyt długo goniliśmy się nawzajem, zbyt długo wodziliśmy się za nos, by teraz wyciągnąć białą flagę i ogłosić kapitulację. Alkohol szumi w Twojej głowie, powoli zaczynasz zdawać sobie sprawę z tego, co pragniesz. Odsuwasz od siebie rozsądek, zagłuszasz wszystkie "przeciw" pocałunkami. A ja wcale nie ułatwię Ci powrotu na ziemię. Wciągnę za to w swój szaleńczy taniec, sprawię, by moje usta były jedyną rzeczą, o jakiej możesz myśleć. Aż za dobrze wiesz, że już dawno osiągnęłam w tym mistrzostwo.
- Ożeń się ze mną, a będę. Choćby tej nocy, ale dopiero po ślubie - i ja szepczę, podczas gdy palce moje błądzą pomiędzy Twymi włosami, przyciągając Cię bliżej siebie. Nie przestawaj, Perseusie. Nie dostrzegasz, jak odchylam głowę do tyłu, pozwalając Ci całować coraz więcej i więcej?
Helena McKinnon
Zawód : Obrońca harpii i felietonistka
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
But you'll come back each time you leave
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Strona 1 z 2 • 1, 2
Szczypta szaleństwa, cztery lata temu
Szybka odpowiedź