Morsmordre :: Nieaktywni :: Sowy
Fidelis
AutorWiadomość
Zakup sowy był ostatnią pozycją na liście, którą sporządziłem nie tyle z chęci świadomego budżetowania swoją niewielką pensją, co spisania długów nie cierpiących zwłoki spłacenia. Początkowo zakładałem, że podczas szkolenia, wyślę niewiele wiadomości. Nie minął tydzień, gdy po otrzymaniu pierwszego wynagrodzenia biegłem pędem w stronę Centrum Handlowego Eeylopa po swojego własnego puchacza. Okazało się, że korespondencja będzie jednym z moich głównych narzędzi w pracy, a ciągłe wypożyczanie posłańców z pobliskiej Sowiarni w dość szybkim tempie puściłoby mnie z torbami. Dodatkowym argumentem rozstrzygającym sprawę był fakt, że nie życzyłem sobie, by ktokolwiek przejął pisane przeze mnie listy.
Sprzedawca w sklepie nie był skory do pomocy, gdy szamotałem się od klatki do klatki, próbując wyciągnąć z niego czy sowa śnieżna sprawdzi się lepiej od płomykówki. Mruczał coś cicho pod nosem, za każdym razem kwitując, że to nie istotne. Nie mogłem zgodzić się z nim w pełni patrząc na ceny jakie poprzypinał do klatek. W ostateczności moją uwagę przykuł boks zasłonięty poszarpanym ciemnym materiałem. Ignorując wrzask młodego subiekta, który kilkanaście minut wcześniej odpowiadał pojedynczymi sylabami na moje dociekania odkryłem skrywanego puchacza. Nie interesowała mnie kwota jaką miałem wyłożyć ze swojej już i tak chudej sakiewki. Natychmiastowo zdecydowałem, że chcę przygarnąć sowę, która tak usilnie próbowała wydostać się na wolność.
Wedle etykiety zostałem posiadaczem sowy jarzębatej, która korzystała z każdej okazji, by zanurzyć swoje szpony czy ostry dziób w moich dłoniach przy próbach przeniesienia klatki z półki do kasy. Po kilku próbach zrezygnowany sprzedawca zawołał innych z obsługi, by w końcowym rachunku we trzech nieudolnie zaciągnąć szamoczącego się ptaka, głośno wrzeszczącego na cały sklep. Tak stałem się właścicielem kapryśnego Fidelisa, który nienawidził zamkniętych kojców. Po dwóch niełatwych miesiącach zaczął akceptować nasze relacje i widząc, że nie próbuję go pętać w żelazne konstrukcje, w trybie pilnym donosił przesyłki i ważne dla mnie pergaminy. Jedynym minusem była jego swawola w wędrówce po moim mieszkaniu. Był wszędzie, siejąc zniszczenia, gdy swoimi pazurami upiększał już i tak wysłużone meble rysami czy dziurami w tekstyliach.
Gość
Gość
Przeczytaj Szef Biura Aurorów
Perseus Avery,
W związku z otrzymanymi informacjami dotyczącymi podejrzanych zachowań odnotowanych w opuszczonym budynku, proszę o rozwiązanie problemów z nim związanych. Na miejscu spotkasz się z innymi osobami, wyznaczonymi do tego zadania. Spodziewam się natychmiastowych efektów.
Jordan Rogers
Szef Biura Aurorów
W związku z otrzymanymi informacjami dotyczącymi podejrzanych zachowań odnotowanych w opuszczonym budynku, proszę o rozwiązanie problemów z nim związanych. Na miejscu spotkasz się z innymi osobami, wyznaczonymi do tego zadania. Spodziewam się natychmiastowych efektów.
Jordan Rogers
Szef Biura Aurorów
Adres zamieszczony na osobnej kartce.
Przeczytaj nestor rodu Prewett
Ignatiusie,
nie będę pytał się, jak się miewasz – chciałbym wiedzieć jednak, kiedy postanowisz wywiązać się z obowiązku, który ciąży na Twoim nazwisku. Całkowicie zdaję sobie sprawę z tego, że jesteś oddany swojej pracy w pełni, lecz musisz zrozumieć także, że Twoje kawalerstwo i brak dziedzica stawia całą rodzinę w sytuacji, w której z pewnością nie chciałbyś jej postawić.
Liczę na szybki kontakt i decyzję odnośnie Twojego kawalerstwa.
lord Malcolm Prewett
nie będę pytał się, jak się miewasz – chciałbym wiedzieć jednak, kiedy postanowisz wywiązać się z obowiązku, który ciąży na Twoim nazwisku. Całkowicie zdaję sobie sprawę z tego, że jesteś oddany swojej pracy w pełni, lecz musisz zrozumieć także, że Twoje kawalerstwo i brak dziedzica stawia całą rodzinę w sytuacji, w której z pewnością nie chciałbyś jej postawić.
Liczę na szybki kontakt i decyzję odnośnie Twojego kawalerstwa.
lord Malcolm Prewett
Fidelis
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Nieaktywni :: Sowy