Percival Blake
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Percival Blake
the chains are broken, but are you truly free?
Żywotność
Wartość żywotności postaci: 290
Ekwipunek na Noc Duchów
Przysięga wieczysta
[bylobrzydkobedzieladnie]
Wartość żywotności postaci: 290
żywotność | zabronione | kara | wartość |
81-90% | brak | -5 | 234 - 261 |
71-80% | brak | -10 | 205 - 233 |
61-70% | brak | -15 | 176 - 204 |
51-60% | potężne ciosy w walce wręcz | -20 | 147 - 175 |
41-50% | silne ciosy w walce wręcz | -30 | 118 - 146 |
31-40% | kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz | -40 | 89 - 117 |
21-30% | uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 | -50 | 60 - 88 |
≤ 20% | teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz | -60 | ≤ 59 |
10 PŻ | Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). | -70 | 1 - 10 |
0 | Utrata przytomności |
Złożona Zakonowi Feniksa 21 X 1956
I. Przysięgam, że świadomie nigdy nie zdradzę ani nie zadziałam na szkodę Zakonu Feniksa.
II. Przysięgam, że będę walczył z Rycerzami Walpurgii, ludźmi służącymi Voldemortowi, i jeśli tak się stanie, z nim samym - póki nie zginę lub póki nad nimi nie zwyciężymy.
III. Przysięgam dochowania wszystkich tajemnic związanych z Zakonem, naszą walką i personaliami członków.
IV. Przysięgam, że jeśli dożyję końca tej wojny, dobrowolnie oddam się w ręce wymiaru sprawiedliwości i szczerze wyznam przed Wizengamotem wszystkie swe przewinienia, a później poddam się sprawiedliwemu wyrokowi sądu.
V. Przysięgam, że to, co powiedziałem tego wieczoru, jest prawdą i tylko prawdą - i że nie spełniam już rozkazów Lorda Voldemorta.
II. Przysięgam, że będę walczył z Rycerzami Walpurgii, ludźmi służącymi Voldemortowi, i jeśli tak się stanie, z nim samym - póki nie zginę lub póki nad nimi nie zwyciężymy.
III. Przysięgam dochowania wszystkich tajemnic związanych z Zakonem, naszą walką i personaliami członków.
IV. Przysięgam, że jeśli dożyję końca tej wojny, dobrowolnie oddam się w ręce wymiaru sprawiedliwości i szczerze wyznam przed Wizengamotem wszystkie swe przewinienia, a później poddam się sprawiedliwemu wyrokowi sądu.
V. Przysięgam, że to, co powiedziałem tego wieczoru, jest prawdą i tylko prawdą - i że nie spełniam już rozkazów Lorda Voldemorta.
[bylobrzydkobedzieladnie]
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
Ostatnio zmieniony przez Percival Blake dnia 04.09.24 19:00, w całości zmieniany 35 razy
październik // listopad // grudzień 1957
elric | baza wypadowa | 10 X
Było już dobrze po południu, kiedy dotarł wreszcie do rezerwatu, z charakterystycznym dla teleportacji trzaskiem pojawiając się tuż przy głównej bramie; kiwnąwszy głową strażnikowi, wsunął się do środka, tym razem jednak nie ruszył prosto do Gniazda, zamiast tego rozglądając się uważnie i wybierając boczną ścieżkę, która okrężną drogą miała zaprowadzić go do bazy wypadowej.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
neala | wistmans wood | 5 XI
Zatrzymał się przy jednym z wykręconych nienaturalnie drzew, przyglądając się omszałej korze w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów, które mógłby zostawić uciekający smoczognik: zdrapanego mchu, osmalenia, drobinek sadzy, które czasami powstawały przy zetknięciu z iskrami z zakończonego grotem ogona; przesunął dłonią po pionowej powierzchni, zadzierając głowę i spoglądając też w górę, na wygięte gałęzie, nie dostrzegł jednak niczego nietypowego.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
charlene | wzgórza quantock | 9 XI
Spodziewał się, że wpadnie na ceremonię jedynie na moment – parę chwil potrzebnych, żeby złożyć życzenia młodej parze – ale gdy okazało się, że uroczystość się nie odbędzie, nie wahał się zbyt długo przed zgłoszeniem się do pomocy w rozwiezieniu jedzenia. Sam pomysł wydał mu się niezwykle trafiony, nie było tajemnicą, że wojna odcisnęła swoje piętno na tych terenach szczególnie mocno, poza tym – chciał się do czegoś przydać; czułby się dziwnie, gdyby zwyczajnie wrócił do pustego domu, ze świadomością, że cała reszta członków Zakonu Feniksa i ludzi, na których w jakimś stopniu mu zależało, była tutaj.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
zakon feniksa | ratusz | 15 XI
Lot do Irlandii zabrał mu więcej czasu niż początkowo zakładał, kiedy więc wylądował przed portalem na czerwonej polanie, był już prawie spóźniony; szczęśliwie otworzenie przejścia nie przysporzyło mu problemów i chwilę później znajdował się już na wyspie, prowadząc Cienia w stronę polany rozładunkowej. To tam zdecydował się go zostawić, nie chcąc, by szedł z nim aż do wioski; tutaj, w otoczeniu drzew, mógł w spokoju poczekać, aż spotkanie dobiegnie końca.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
anthony | borrowash | 17 XI
Poprawił jedną ręką kaptur wzmocnionej smoczymi włóknami peleryny, drugą przez cały czas przytrzymując wodze; pogoda była paskudna – zawieszone w powietrzu krople zatrzymywały się na jego twarzy i włosach, łącząc się ze sobą i grubszymi strugami spływając mu za kołnierz, a chłodne powietrze dodatkowo studziło odsłoniętą skórę – ale do tego był poniekąd przyzwyczajony; rozciągnięte ponad rezerwatem zaklęcia ochronne nie chroniły go nigdy przed deszczem czy chłodem, przemierzanie wzgórz w ulewie czy przy silnym wietrze na ogół nie robiło więc na nim wrażenia.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
zakonnicy | akacjowa ostoja | 21 XI
Odnalezienie właściwego miejsca zajęło mu dłuższą chwilę; nie znał tych terenów, w Irlandii bywając rzadko, a w okolicach Bray – nigdy, ale po kilku wykonanych w powietrzu pętlach zdołał dostrzec znajomą już sylwetkę aetonana. Widział go zaledwie kilka dni wcześniej, skojarzenie charakterystycznego wierzchowca z postacią Skamandera nie było więc trudne; pochylił się do przodu, kierując Cienia w dół, zniżając lot w akompaniamencie łopoczącej peleryny i świszczącego w uszach wiatru, a później: tętentu lądujących na ziemi kopyt.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
[bylobrzydkobedzieladnie]
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
Ostatnio zmieniony przez Percival Blake dnia 17.12.23 10:05, w całości zmieniany 1 raz
styczeń // luty // marzec 1958
zakonnicy | wioska flash | 15 I
Był środek nocy, kiedy – korzystając z zapewnianej przez ciemności osłony – w towarzystwie Wichroskrzydłego przekroczył granice Staffordshire, kierując się prosto w umówione wcześniej miejsce. Nie krążąc niepotrzebnie nad okolicą, ani nie błądząc wśród otoczonych lasami pól; chociaż widoczność była znikoma, przelatywał nad tymi terenami tyle razy, że nawet przykryte grubą warstwą śniegu i pogrążone w mroku nie stanowiły dla niego zagadki, zresztą – jeszcze przed swoim wyjazdem przez długie godziny wpatrywał się w mapę hrabstwa, wraz ze swoją grupą oraz ludźmi przysłanymi przez Skamandera planując patrole.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
zakonnicy | tropikalna katastrofa | 18-25 III
To nie była jego pierwsza podróż statkiem - miał za sobą już wyprawy dłuższe i bardziej wymagające, obfitujące w atrakcje w postaci sztormów; w przeszłości pływał zresztą stosunkowo często - ale po raz pierwszy miał wrażenie, że zwyczajnie nie dotrwa do końca. Być może lata spędzone za biurkiem i późniejsza praca w rezerwacie nieszczęśliwie odzwyczaiły go od morza, a może winą za podchodzący do samego gardła żołądek należało obarczyć intensywny zapach ryb, zbutwiałego drewna i wilgoci, w każdym razie: czuł się strasznie.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
[bylobrzydkobedzieladnie]
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
lipiec // sierpień 1958
thalia | blyth | 2 VII
Rozglądał się po porcie bez większej nadziei, zawieszając spojrzenie na cumujących statkach – starając się wypatrzeć ten, którego kapitan rzekomo mógł udzielić mu poszukiwanych desperacko informacji. Widok zwiniętych żagli i jaśniejących w słońcu burt wciąż przywoływał na myśl wspomnienia feralnej wyprawy, tym bardziej, że lejący się z nieba żar do złudzenia kojarzył mu się z wypełnioną niebezpieczeństwami, tropikalną wyspą.
W TRAKCIE
NIEROZLICZONE
rain | most w richmond | 5 VII
Nie było po nim śladu. Żaden z jego kontaktów – ani tych zdobytych w Peak District, ani dawnych, pochodzących jeszcze z czasów, w których z ramienia ministerstwa magii zajmował się organizowaniem zagranicznych wypraw – nie miał dla niego żadnych, choćby szczątkowych informacji, mogących nakierować go na miejsce przebywania Bena. Na pokładzie statków wypływających z angielskich portów nie podróżował nikt, kto pasowałby do jego (skądinąd charakterystycznego) rysopisu, nie natknęły się na niego patrole, nie zwrócił niczyjej uwagi – wszystko wskazywało na to, że zapadł się pod ziemię.
ZAKOŃCZONE
NIEROZLICZONE
rytuał oczyszczenia | plaża | 1 VIII
Przeszedł obok tego drzewa i tym razem, bez zaskoczenia (ale nie bez niewytłumaczalnego, gorzkiego rozczarowania rozlewającego się po wnętrznościach) stwierdzając, że Jaimiego nie było nigdzie w pobliżu. Zatrzymał się przy starym pniu jedynie na moment, chcąc wypalić jednego z ostatnich, zachowanych papierosów – ale coś w samotnym paleniu smakowało na tyle niewłaściwie, że zgasił niedopałek, żeby szybkim krokiem ruszyć dalej.
W TRAKCIE
NIEROZLICZONE
benjamin | leśna polana | 6 VIII
Próbował ją odnaleźć, tamtą zacienioną, niewyróżniającą się niczym polankę z konarem powalonego drzewa przerzuconym dokładnie w poprzek – ale chociaż błądził po okolicy przez dłuższą chwilę, nie natrafił na miejsce, które wyglądałoby w stu procentach znajomo. Z jakiegoś powodu wzbudziło to w nim irytację; ciche podejrzenie, że ktoś pozbył się butwiejącego pnia, prawdopodobnie rozpalając nim w kominku w trakcie długiej i mroźnej zimy, wywoływało dyskomfort, którego nie potrafił w żaden sposób uzasadnić ani opisać.
W TRAKCIE
NIEROZLICZONE
rain | wzniesienie | 13 VIII
Długo bił się z myślami, zastanawiając się, czy w ogóle powinien pojawić we wskazanym przez informatorkę miejscu. Czekał na wieści od niej od tygodni, i jeśli niosąca je płomykówka pojawiłaby się na jego parapecie kilka dni wcześniej, od razu popędziłby do Dorset. Przypadkowe spotkanie z Benjaminem zmieniło jednak wszystko, sprawiając, że wolałby, żeby ciemnowłosa kobieta całkowicie o nim zapomniała, nie odzywając się już nigdy.
ZAKOŃCZONE
NIEROZLICZONE
po końcu świata | wzgórze | 14 VIII
Nie zmrużył tej nocy oka, mimo nawarstwiającego się zmęczenia nawet przez chwilę nie myśląc o tym, by spróbować przyłożyć głowę do poduszki. Do Menażerii wrócił grubo po północy, a nim zdążyłby z ulgą stwierdzić, że fala jej nie sięgnęła, dobiegły go prośby o pomoc; śmiercionośna woda nie uszkodziła kamienicy, zrobił to jednak odłamek spadającej z nieba gwiazdy.
W TRAKCIE
NIEROZLICZONE
[bylobrzydkobedzieladnie]
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
sierpień // listopad 1958
maisie | menażeria woolmanów | 24 VIII
Cofnął się o krok, ale niewystarczająco szybko; na sekundę jego nos zanurzył się w miękkich tkaninach, zmysły zaatakowała ulotna woń zwietrzałych nieco perfum i papierosowego dymu, a chwilę później różnokolorowe materiały rozsypywały się wokół, ujawniając ukrytą za nimi postać drobnej, młodej dziewczyny. Molly? Mary? Kojarzył, że pojawiła się w kamienicy tuż po Nocy Tysiąca Gwiazd, wydawało mu się też, że mieszkała piętro niżej, ale nigdy jeszcze nie miał okazji zamienić z nią ani słowa, choć planował to zrobić, odkąd pani Bradley wspomniała, że w zamian za kilka sykli można ją poprosić o zacerowanie wysłużonej odzieży.
W TRAKCIE
NIEROZLICZONE
florence | wyke regis | 30 VIII
Czekał na Florence na rogu dwóch brukowanych uliczek, barkiem oparty o ścianę przechylonego nieco budynku. Minęły zaledwie dwa tygodnie od Nocy Tysiąca Gwiazd, i choć większość oczywistych zniszczeń została usunięta – gruzy posprzątano, zasypując nimi ziejący w ulicy krater – to trudno było nie dostrzec piętna, jakie na Wyke Regis odcisnął kataklizm.
W TRAKCIE
NIEROZLICZONE
riana | menażeria woolmanów | 3 IX
Odsunąwszy na bok drapiącego się po nosie Adalberta, sięgnął po Ignatię – dopiero wtedy dostrzegając, że padał na nią cień, który z całą pewnością nie należał do niego. Odwrócił się, po czym prawie podskoczył, kiedy w polu jego widzenia nagle znalazł się profil młodej kobiety, która bez większego skrępowania zaglądała mu przez ramię.
W TRAKCIE
NIEROZLICZONE
neala | trakt odrodzenia | 15 XI
– Przepraszam! – wyrzucił z siebie, trochę z nawyku, ale zupełnie szczerze; chowający się w jego kieszeni Ognik zaskrzeczał z oburzeniem, po czym wbił się pazurami w gruby materiał, próbując wydostać się zza kołnierza. Percival tymczasowo go zignorował i przykucnął, sprawnie zgarniając z ziemi dwa jabłka, nim zdołałyby uciec spoza ich zasięgu. Dopiero później uniósł spojrzenie, z opóźnieniem orientując się, z kim miał do czynienia – a jeszcze później zauważając smugę brązu i czerwieni, przemykającą przez szare powietrze.
W TRAKCIE
NIEROZLICZONE
[bylobrzydkobedzieladnie]
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
Strona 2 z 2 • 1, 2
Percival Blake
Szybka odpowiedź