Salonik na piętrze
AutorWiadomość
***
Z pewną zadumą przekroczył progi domostwa rodu Malfoyów by zaraz potem dać się prowadzić służce przez liczne korytarze. Nie znał powodu dla którego tu się znajdował. Dostawszy skąpą wiadomość ruszył na wezwanie. W nic nie wnikał, nie zadawał pytań tylko najzwyklej w świecie ruszył. Z doświadczenia wiedział, że na pytania czas znajdzie się zawsze później. W pierwszej kolejności liczyła się ingerencja, pojawienie. Nie żeby z góry zakładał, że został wezwany przez wzgląd na swe medyczne umiejętności, choć nie było co ukrywać faktu, iż był to przeważnie główny powód jego domokrąstwa. Przezornie więc wziął ze sobą różdżkę, a w myślach odświeżał swą medyczną wiedzę. Nie wykluczał równiez tego, że spotkanie mogło mieć związek z samym Deimosem, a kto wie może chodziło o ćwiczenia ze szpadą? Im bardziej Adrian zaczynał dumać nad sprawą tym więcej pomysłów mu się rodziło w głowie. Nijak tego jednak po sobie poznać nie pozwolił. Szedł bowiem kokiem lekkim za prowadzącą go kobieciną, nucąc pod nosem i mając splecione z tyłu ręce. Rozglądał się co jakiś czas, zawieszając spojrzenie na licznych obrazach zdobiących ściany aż w końcu doszedł do salonu, gdzie też jego podróż się skończyła. Skinieniem głowy odprowadził dziękczynnie służkę i zaczął wypatrywać w pomieszczeniu drobnej osoby Megary.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Tuż po wysłaniu listu do Adriana Megara starała się pozbyć ziemi zmieszanej z krwią, która oblepiała jej ciało. Krzycząc, jęcząc i przeklinając udało jej się nawet przeprać a nowe ubrania. Nie pozwoliłaby, kto kol wiek ze służących widział ją w takim stanie. Nie da się poniżyć! Nie da Carrowowi wygrać tej rundy! Owinęła szyję jednym z szali nie mogąc patrzeć na to jak zmienia kolory z czerwonego na sinofioletowy. Chwilę później zaczęła zmierzać w stronę saloniku sąsiadującego z jej sypialnią. Do właśnie do niego kazała zaprowadzić pana Carrowa gdy tylko się pojawi. Mogła to załatwić w inny sposób. Na pewno, któreś ze służących znało podstawowe zaklęcia lecznicze i mogłoby jej pomóc. Nie, jej potrzebny był właśnie Carrow.
Megara weszła do saloniku wyglądając delikatnie mówiąc źle. Była wyjątkowo blada nawet jak na Malfoyów i wyraźnie było widać, że najmniejszy ruch sprawia jej ogromny ból. W pewnym momencie przystanęła w miejscu opierając się na jednym z mebli. Skrzywiła się czując, że dalej nie będzie wstanie się ruszyć. Przeniosła wzrok na swojego gościa posyłając mu coś co na pewno w pierwotnym zamyśle miało być uśmiechem niestety wyszedł z tego ponury grymas.
- Przepraszam, że tak nagle cię tutaj ściągnęłam ale nie mam się do kogo zwrócić. - to było małe kłamstwo ale tak potrzebne w tej sytuacji. – Sama zawsze trzymała się z daleka od magii leczniczej i oto są konsekwencje. - zaśmiała się cicho robiąc kilka kroków w stronę najbliższej sofy. Gdy w końcu siadła odetchnęła z ulgą. - Mam nadzieję, że jest jakiś sposób by się tego pozbyć. - Megara ściągnęła szal ukazując ogromną siną plamę przypominającą ludzką rękę. Po cichu liczyła na to, że nie będzie musiała nic mówić i Adrian sam się domyśli skąd się to wzięło.- Mam nadzieje, że wszystko zostanie między nami. - spuściła wzrok wyglądając na wyraźnie upokorzoną całą sytuacją. - Bardzo przepraszam, że cię w to wciągam –dodała wciąż nie podnosząc wzroku. Chciała jeszcze dodać, że przecież wszystko zostaje w rodzinie, ale powstrzymała się w ostatniej chwili.[/b][/b]
Megara weszła do saloniku wyglądając delikatnie mówiąc źle. Była wyjątkowo blada nawet jak na Malfoyów i wyraźnie było widać, że najmniejszy ruch sprawia jej ogromny ból. W pewnym momencie przystanęła w miejscu opierając się na jednym z mebli. Skrzywiła się czując, że dalej nie będzie wstanie się ruszyć. Przeniosła wzrok na swojego gościa posyłając mu coś co na pewno w pierwotnym zamyśle miało być uśmiechem niestety wyszedł z tego ponury grymas.
- Przepraszam, że tak nagle cię tutaj ściągnęłam ale nie mam się do kogo zwrócić. - to było małe kłamstwo ale tak potrzebne w tej sytuacji. – Sama zawsze trzymała się z daleka od magii leczniczej i oto są konsekwencje. - zaśmiała się cicho robiąc kilka kroków w stronę najbliższej sofy. Gdy w końcu siadła odetchnęła z ulgą. - Mam nadzieję, że jest jakiś sposób by się tego pozbyć. - Megara ściągnęła szal ukazując ogromną siną plamę przypominającą ludzką rękę. Po cichu liczyła na to, że nie będzie musiała nic mówić i Adrian sam się domyśli skąd się to wzięło.- Mam nadzieje, że wszystko zostanie między nami. - spuściła wzrok wyglądając na wyraźnie upokorzoną całą sytuacją. - Bardzo przepraszam, że cię w to wciągam –dodała wciąż nie podnosząc wzroku. Chciała jeszcze dodać, że przecież wszystko zostaje w rodzinie, ale powstrzymała się w ostatniej chwili.[/b][/b]
Dostrzegł ją opierającą się o szafkę. Była niepokojąco blada przez co w mimowolnym geście ściągnął brwi, łącząc je w troskliwą poziomą linię.
- Nie przejmuj się. - Uspokoił. Zaczął również żwawszymi krokami podchodzić ku niej, gdy zaczęła się przemieszczać ku sofie. Nie miał zielonego pojęcia co było na rzeczy, lecz obawiał się, że osłabnie w połowie drogi i spotka się z podłogą. Odetchnął z ulgą, gdy jego ciemna wizja si nie sprawdziła. Przycupnął jednak przy kanapie, uważnie spoglądając na to, jaka to tajemnica kryła się za szalem owiniętym wokół szyi Megary.
Kolejne słowa niewiasty dochodziły do niego niczym z odległej mroźnej krany. Przezywały chłodem jego podświadomość, mroziły krew w żyłach i skuwały lodem jego ciepłe serce. Dłonią machinalnie, lecz delikatnie ogarnął niesforne blond kosmyki przysłaniające mu sine pręgi. Nie skrzywił się. Jego wzrok nie wyrażał współczucia. Właściwie jego twarz nie wyrażała niczego. Zdawał si chłodno analizować sytuację.
- Deimos? - Spojrzał w oczy Megary, świdrując ją swymi chłodno stalowymi tęczówkami w których kryło się coś niebezpiecznego. Groźba? Złość?
- Nie przejmuj się. - Uspokoił. Zaczął również żwawszymi krokami podchodzić ku niej, gdy zaczęła się przemieszczać ku sofie. Nie miał zielonego pojęcia co było na rzeczy, lecz obawiał się, że osłabnie w połowie drogi i spotka się z podłogą. Odetchnął z ulgą, gdy jego ciemna wizja si nie sprawdziła. Przycupnął jednak przy kanapie, uważnie spoglądając na to, jaka to tajemnica kryła się za szalem owiniętym wokół szyi Megary.
Kolejne słowa niewiasty dochodziły do niego niczym z odległej mroźnej krany. Przezywały chłodem jego podświadomość, mroziły krew w żyłach i skuwały lodem jego ciepłe serce. Dłonią machinalnie, lecz delikatnie ogarnął niesforne blond kosmyki przysłaniające mu sine pręgi. Nie skrzywił się. Jego wzrok nie wyrażał współczucia. Właściwie jego twarz nie wyrażała niczego. Zdawał si chłodno analizować sytuację.
- Deimos? - Spojrzał w oczy Megary, świdrując ją swymi chłodno stalowymi tęczówkami w których kryło się coś niebezpiecznego. Groźba? Złość?
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie tego się spodziewała. Nie tej ilości chłodu...nie gniewu. Wygląda na to, że wciąż była dzieckiem i w dodatku wyjątkowo naiwnym. Według jej rozumowania, gdy dobry człowiek widzi pobitą dziewczynę automatycznie włącza się w nim coś, co ludzie nazywają współczuciem. Megara próbowała przeanalizować to, co się działo na kilka różnych sposób. Według najlepszego scenariusze wszystko pójdzie według jej myśli. Najgorszy zakładał to, że w ciągu kilku najbliższych minut zostanie upomniana, że niektórych rzeczy nie pokazuje się nawet (przyszłej) rodzinie.
Próbowała uciec od spojrzenia Adriana nie mogąc sobie z nim poradzić. To ich łączyło...pokrewieństwo przejawiało się w tych zimnych spojrzeniach. Megara drgnęła nerwowo słysząc imię swojego narzeczonego. Po raz pierwszy zdała sobie sprawę, że się go boi. Nie małżeństwa, nie stania się niczym prócz bibelotem przestawianym z kąta w kąt...bała się Deimosa.
- Nie wiem...co w niego wstąpiło- długo zastanawiała się nad tym co powinna powiedzieć. Tak przynajmniej nie musiała kłamać. Miała wrażenie, że zaraz się rozpłacze, ale na szczęście skończyło się na przeszklonych oczach. Opuszkami palców przejechała po czole starając się skupić na tym, co się dzieję. Westchnęła ciężko.- Na plecach jest to samo-- mruknęła cicho poświęcając całą swoją uwagę podłodze.
Próbowała uciec od spojrzenia Adriana nie mogąc sobie z nim poradzić. To ich łączyło...pokrewieństwo przejawiało się w tych zimnych spojrzeniach. Megara drgnęła nerwowo słysząc imię swojego narzeczonego. Po raz pierwszy zdała sobie sprawę, że się go boi. Nie małżeństwa, nie stania się niczym prócz bibelotem przestawianym z kąta w kąt...bała się Deimosa.
- Nie wiem...co w niego wstąpiło- długo zastanawiała się nad tym co powinna powiedzieć. Tak przynajmniej nie musiała kłamać. Miała wrażenie, że zaraz się rozpłacze, ale na szczęście skończyło się na przeszklonych oczach. Opuszkami palców przejechała po czole starając się skupić na tym, co się dzieję. Westchnęła ciężko.- Na plecach jest to samo-- mruknęła cicho poświęcając całą swoją uwagę podłodze.
Adrien zawsze się śmiał emanując swą beztroską, a w mniemaniu większości nawet głupotą. Czarodziej zaś nigdy nie udowadniał na siłę, że jest inaczej, pozwalając gawędzi tkwić w błędnym wyobrażeniu na temat jego osoby. Czasem nawet podsycał ten wyimaginowany ogień przez wzgląd na wygodę lub nudę. Wielu zapominało wówczas, że Adrien przeżył magiczną wojnę, własnymi rękami zbierając jej żniwo z ziemi. Ponadto przetrwał najdotkliwszą z możliwych zdrad bo ze strony osoby, którą szczerze i wciąż kocha. Codziennie również, jako praktykujący uzdrowiciel nosi brzemię odpowiedzialności za życie, jak i śmierć swoich pacjentów. Wszystkie te trudności uczyniły go wytrwałym i cierpliwym, jednak jak każdy człowiek potrafił okazać złość, zniesmaczanie, czy też pogardę. Sęk w tym, że mało co potrafiło wzburzyć anielską cierpliwość Carrowa. Deimosowi jednak wyjątkowo się to udało. Jak bowiem można było zdobyć się na tak zwierzęcy odruchy brutalności w stosunku do kobiety? Kuzyn, którego miłował niczym własnego brata wbił mu w plecy sztylet, trzymany przez niegodziwy czyn, którego się podjął. Człowiek szlachetny, wywodzący się z prostej linii od rycerzy będących kolbką honoru i dumy, jak również mających chronić pod swymi skrzydłami słabszych - w tym głównie niewiasty i dzieci, śmiał podnieść rękę na swą przyszłą żonę. Sprawiał ból. Zapędzał w strach. Adrien nie mógł się powstrzymać by ostatecznie skrzywić się z obrzydzenia dowiadując się, że Deimos nie ograniczył się do oszpecenia szyi Megary.
Wstał wówczas nerwowo, wydobywając przy tym z siebie coś na wzór warkotu. Zaczął chodzić po sali, nie zapominając o istnieniu Megary i tego w jakim celu tu się znalazł, lecz potrzebował opanować emocje. Jeszcze z tego wszystkiego zaklęcie które miało pomóc Panience Malfoy mogłoby ją skrzywdzić.
- Wybacz, straciłem nad sobą panowanie. - Przyznał niechętnie, jednocześnie zatrzymując się i spoglądając w sufit. Ładny sufit. Taki prosty, jednolity, niebijący kobiet sufit. Niech cię szlag, Deimosie! - Dobrze zrobiłaś ni marnując czasu i wzywając mnie. Dzięki temu zdąż jeszcze zorganizować sekundanta i wysłać Deimosowi oficjalne pismo. I tak miałem się z nim widzieć jutro na festiwalu więc i tam dam mu jasno do zrozumienia co o tym sądzę. - Tak, po tych słowach nie było wątpliwości, że Adrien planuje wyzwać kuzyna na oficjalny pojedynek, zapominając w gniewie o jakichkolwiek prośbach o dyskrecję.
Wstał wówczas nerwowo, wydobywając przy tym z siebie coś na wzór warkotu. Zaczął chodzić po sali, nie zapominając o istnieniu Megary i tego w jakim celu tu się znalazł, lecz potrzebował opanować emocje. Jeszcze z tego wszystkiego zaklęcie które miało pomóc Panience Malfoy mogłoby ją skrzywdzić.
- Wybacz, straciłem nad sobą panowanie. - Przyznał niechętnie, jednocześnie zatrzymując się i spoglądając w sufit. Ładny sufit. Taki prosty, jednolity, niebijący kobiet sufit. Niech cię szlag, Deimosie! - Dobrze zrobiłaś ni marnując czasu i wzywając mnie. Dzięki temu zdąż jeszcze zorganizować sekundanta i wysłać Deimosowi oficjalne pismo. I tak miałem się z nim widzieć jutro na festiwalu więc i tam dam mu jasno do zrozumienia co o tym sądzę. - Tak, po tych słowach nie było wątpliwości, że Adrien planuje wyzwać kuzyna na oficjalny pojedynek, zapominając w gniewie o jakichkolwiek prośbach o dyskrecję.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Słysząc ten dziwny dźwięk podniosła na niego oczy. Kilka chwil zajęło jej zrozumienie, że to coś wydobyło się gardła jej rozmówcy. Gdy podniósł się z miejsca szybko przetarła oczy chcąc się pozbyć oznak płaczu. Miała swój a dumę, która nie pozwalała jej przekroczyć pewnych granic. To właśnie dla tego nie przyznała się do znaku wypalonego na udzie. A może był to zwyczajny wstyd? Chyba niestety to drugie. Zacisnęła mocniej pięści próbując walczyć z ogarniającym ją uczuciem bezradności.
- Nic się nie stało. - mruknęła cicho obserwując go kątem oka. Tego przecież chciała. Reakcji na to, co się stało…groźba najgorszego scenariusza odeszła w niepamięć. Słuchając go dalej jej oczy robiły się coraz większe i większe. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewała. Nie do końca panując nad własnym ciałem zerwała się na równe nogi. Przypłaciła to oczywiście zawrotem głowy, który zmusił ją do zajęcia wcześniejszej pozycji.- Nie-- mruknęła cicho. - Nie-- dodała głośniej, gdy poczuła się lepiej.- Proszę cię…to musi zostać między nami.- głos zaczął się jej powoli łamać, przez co musiała na chwilę przerwać. - On wszystko zżuci na mnie. Nie chce tego znowu przeżyć. - odruchowo dotknęła miejsca, w którym doszło do wypalenia. Teraz zasłaniała je sukienka, ale Meg wciąż czuła jak piekło. Następnym razem to przecież może być ramie, brzuch czy twarz. -Proszę cię Adrian…jeśli się dowie, że prosiłam cię o pomoc zabroni mi jakiekolwiek kontaktu….nikt inny mi nie pomoże.- ufała mu, potrzebowała go. Deimos była dla niej teraz zwykłym potworem. Nie interesowało ją co nim kierowało. Skrzywdził ją i któregoś dnia za to zapłaci.
- Nic się nie stało. - mruknęła cicho obserwując go kątem oka. Tego przecież chciała. Reakcji na to, co się stało…groźba najgorszego scenariusza odeszła w niepamięć. Słuchając go dalej jej oczy robiły się coraz większe i większe. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewała. Nie do końca panując nad własnym ciałem zerwała się na równe nogi. Przypłaciła to oczywiście zawrotem głowy, który zmusił ją do zajęcia wcześniejszej pozycji.- Nie-- mruknęła cicho. - Nie-- dodała głośniej, gdy poczuła się lepiej.- Proszę cię…to musi zostać między nami.- głos zaczął się jej powoli łamać, przez co musiała na chwilę przerwać. - On wszystko zżuci na mnie. Nie chce tego znowu przeżyć. - odruchowo dotknęła miejsca, w którym doszło do wypalenia. Teraz zasłaniała je sukienka, ale Meg wciąż czuła jak piekło. Następnym razem to przecież może być ramie, brzuch czy twarz. -Proszę cię Adrian…jeśli się dowie, że prosiłam cię o pomoc zabroni mi jakiekolwiek kontaktu….nikt inny mi nie pomoże.- ufała mu, potrzebowała go. Deimos była dla niej teraz zwykłym potworem. Nie interesowało ją co nim kierowało. Skrzywdził ją i któregoś dnia za to zapłaci.
- Nie. Stało się i to aż za wile. - Podsumował szorstko. Jak w ogóle mogła twierdzić inaczej? Skrzywdził ją, oszpecił, skalał strachem, zduszając te jej niepokorną iskrę w ślepiach, która sprawiała, że błyszczała niczym diament. Teraz zaś bliżej było jej do zaśniedziałej błyskotki, którą każdy mógł chować w szufladzie. Był w stanie to ocenić. wszak nie tak dawno miał przyjemność krzyżować z nią szpady, lecz w tych przeszklonych oczach nie rozpoznawał swej uczennicy.
- Ostrożnie. - Podtrzymał ją za ramiona gdy wstała. Poczuł bowiem obawę, że w innym wypadku przechyli się ku podłodze. Z jego pomocą stała, jednak w miejscu i kontynuowała swe prośby, zdradzając jednocześnie nękające ją obawy. Głos jej się przy tym łamał. Uzdrowiciel wiedział, że miał w tym swój własny wkład. Świadomość tego, jak i ciężar jej słów sprawiły, że gniew w nim wzbierający diametralnie osłabnął.
- Shh...- przyłożył dłoń do jej potylicy i naparł na nią delikatnie, zachęcając ją do przygarniając całą jej osobę tym gestem do tego by oparła twarz na jego ramieniu. Gładził ja po włosach uspokajająco. Próżno było doszukiwać si w tym geście czegoś ponad współczucia oraz dowodu wsparcia. Adrien już w tym momencie był pewien, że o sprawie nie zapomni.
- Dobrze. Nie będę się z nim jutro pojedynkować. Ani pojutrze. - Obiecał wyraźnie będąc niezadowolonym z tej decyzji. - O sprawie jednak zapomnieć nie mogę, gdy słyszę twoj słowa. Brzmisz bowiem, jakbyś wierzyła, że nic złego się nie stało albo jakbyś próbowała to czynić. A stało - skrzywdził cię Megaro. Cierpienie nigdy nie jest czymś naturalnym, w szczególności gdy nadciąga z strony drugiego człowieka. Twierdząc inaczej dajesz mu tylko ciche przyzwolenie, a swą bezczynnością utwierdzasz go w jego bezkarności, wręcz zachęcając do...- Tego by znów podniósł na ciebie rękę. - Nie tędy droga, wierz mi. - Mówił, spokojnie by ostatecznie zmilknąć na dłużej. Odchylił się od jej osoby, tak by móc na nią spojrzeć. - Pomówię z nim. Nie będzie mógł zignorować mych słów. - Deimos doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak uparty potrafił być Adrien oraz, że nigdy nie rzucał słów na wiatr. Tych zaś szczędzić nie zamierzał. Spawa nie dotyczyła wyłącznie osoby Megary, nie tylko poruszała kwestie czysto moralne, lecz również godziła bezpośrednio w honor rycerskiego nazwiska.
- Ostrożnie. - Podtrzymał ją za ramiona gdy wstała. Poczuł bowiem obawę, że w innym wypadku przechyli się ku podłodze. Z jego pomocą stała, jednak w miejscu i kontynuowała swe prośby, zdradzając jednocześnie nękające ją obawy. Głos jej się przy tym łamał. Uzdrowiciel wiedział, że miał w tym swój własny wkład. Świadomość tego, jak i ciężar jej słów sprawiły, że gniew w nim wzbierający diametralnie osłabnął.
- Shh...- przyłożył dłoń do jej potylicy i naparł na nią delikatnie, zachęcając ją do przygarniając całą jej osobę tym gestem do tego by oparła twarz na jego ramieniu. Gładził ja po włosach uspokajająco. Próżno było doszukiwać si w tym geście czegoś ponad współczucia oraz dowodu wsparcia. Adrien już w tym momencie był pewien, że o sprawie nie zapomni.
- Dobrze. Nie będę się z nim jutro pojedynkować. Ani pojutrze. - Obiecał wyraźnie będąc niezadowolonym z tej decyzji. - O sprawie jednak zapomnieć nie mogę, gdy słyszę twoj słowa. Brzmisz bowiem, jakbyś wierzyła, że nic złego się nie stało albo jakbyś próbowała to czynić. A stało - skrzywdził cię Megaro. Cierpienie nigdy nie jest czymś naturalnym, w szczególności gdy nadciąga z strony drugiego człowieka. Twierdząc inaczej dajesz mu tylko ciche przyzwolenie, a swą bezczynnością utwierdzasz go w jego bezkarności, wręcz zachęcając do...- Tego by znów podniósł na ciebie rękę. - Nie tędy droga, wierz mi. - Mówił, spokojnie by ostatecznie zmilknąć na dłużej. Odchylił się od jej osoby, tak by móc na nią spojrzeć. - Pomówię z nim. Nie będzie mógł zignorować mych słów. - Deimos doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak uparty potrafił być Adrien oraz, że nigdy nie rzucał słów na wiatr. Tych zaś szczędzić nie zamierzał. Spawa nie dotyczyła wyłącznie osoby Megary, nie tylko poruszała kwestie czysto moralne, lecz również godziła bezpośrednio w honor rycerskiego nazwiska.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
W pierwszej chwili, gdy poczuła jego dotyk miała ochotę się wyrwać. Powstrzymanie się od tego zawdzięczyła powtarzaniu po tysiąckroć, że przecież to Adrian i nie zrobi jej nic złego. Oparła głowę o jego ramię oddychając już dużo spokojniej. Może ta oznaka współczucia miała być dla niej lekiem na całe zło albo bodźcem, który zmusi ją do powstania z kolana wyraźnym przeświadczenie, że drugi raz to się już nie powtórzy. Tego jeszcze nie wiedziała. A może w końcu zamknie oczy i więcej ich nie otworzy…to byłby duo prostsze. Bez tych wszystkich krzyków, łez i gróźb. Gdy usłyszała, że rezygnuje z pojedynku odetchnęła z ulgą. Chciała mu za to podziękować, ale on mówił daje. Uważnie słuchała każdego słowa. Po głowie chodziły jej najróżniejsze myśli, których nie mogła teraz wypowiedzieć i prawdopodobnie już nigdy nie będzie mogła. Główna z nich była dość oczywista On nie jest człowiekiem. Nigdy nie był i nigdy nie będzie. Teraz to stało się oczywistością. Teraz wiedziała, czego próbował nauczyć ją brat. Musiała znaleźć drogę do pokonania Deimosa a ona nie prowadziła przez bunt. Przecież wystarczyło mu tak niewiele by powalić ją na ziemie. Trzeba będzie odnaleźć inną drogę i w brew pozorom dużo bardziej niebezpieczną. Szabla już nie wystarczyła trzeba było sięgnąć po inną broń i nauczyć się nią obsługiwać. Nawet gdyby miała to być choćby czarna magia. Odsunęła się w końcu od niego. - Wiem, wiem nie jestem…głupia - drgnęła lekko duchu uśmiechając się ironicznie. Przecież gdyby nie przeświadczenie o własnej inteligencji wszystko mogłoby wyglądać zupełnie inaczej. Byłoby dużo prościej. - Dam sobie jakoś radę. - zapewniła go, choć dobrze wiedziała, że nie brzmi to zbyt przekonywająco. Na wieść, że zamierza rozmawiać, z Deimos drgnęła niespokojnie. - Adrian- zaczęła, ale skończyło się na tylko zrezygnowanym westchnięciu. Nie miała pojęcia jak go od tego odwieść. - Proszę, nie - zostało jej przecież tylko to. Mogła jedynie prosić a on i tak zrobi to, co uważa za słuszne.
- Megaro. - Zaczął, niepokornie ją przedrzeźniając. - Ale owszem, tak. - powtórzył stanowczo, po czym pomógł jej na nowo zasiąść na kanapie. - Nie mogę udawać, że nic się nie stało i żyć ze świadomością, że w każdej chwili może raz jeszcze cię skrzywdzić. - Spoglądał jej w ślepia, a potem ujął jej podbródek i uniósł go nieznacznie coby jeszcze raz spojrzeć na siniaki. Ściągnął brwi sugerując, że wcale, a wcale ten rękoczyn mu się nie podoba. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni kamizelki celem dobycia różdżki. - Nawet nie zdajesz sobie spray, jak mi w tym momencie za niego wstyd. Nie wyzwę go jedna na pojedynek. Omówię z nim to w cztery oczy, tak, że nie wyjdzie ta informacja poza naszą trójkę - tak, jak sobie życzyłaś. - Westchnął bezradnie, po czym nachylił się nad jej szyją szepcząc pod nosem dwa zaklęcia - episkey oraz renervate. Ślady zaczęły powoli blednąć, a po pewnym czasie nieprzyjemne uczucie uścisku i słabości zniknie. Wiedząc to Adrien, który w tym momencie pochylał się nad narzeczoną kuzyna, pozwolił sobie siąść na kanapie.
- Mogłabyś...? - Zasugerował odwrócenie się do niego plecami, tak by mógł przyjrzeć się rękodziełu kuzyna. I choć obecnie wszystkie emocje miał pod kontrola, to czuł, jak krew w żyłach mu się niemal gotowała żądając sprawiedliwości - na którą jeszcze przyjdzie czas. Teraz zaś musiał się zmagać z licznymi sznurkami i potencjalnym, tak modnym wśród arystokracji gorsetem. Nie było mu to straszne. Ile to już pacjentek z niego wyswobadzał mniej lub bardziej przytomnych?! Zapewne jako jeden z nielicznych dżentelmenów mógł się pochwalić tą umiejętnością. Dlatego też nawet jeśli Megara nie wspomogła go w tej sztuce to zapewne dał sobie radę. O ile mu na to zezwoliła.
- Mogłabyś...? - Zasugerował odwrócenie się do niego plecami, tak by mógł przyjrzeć się rękodziełu kuzyna. I choć obecnie wszystkie emocje miał pod kontrola, to czuł, jak krew w żyłach mu się niemal gotowała żądając sprawiedliwości - na którą jeszcze przyjdzie czas. Teraz zaś musiał się zmagać z licznymi sznurkami i potencjalnym, tak modnym wśród arystokracji gorsetem. Nie było mu to straszne. Ile to już pacjentek z niego wyswobadzał mniej lub bardziej przytomnych?! Zapewne jako jeden z nielicznych dżentelmenów mógł się pochwalić tą umiejętnością. Dlatego też nawet jeśli Megara nie wspomogła go w tej sztuce to zapewne dał sobie radę. O ile mu na to zezwoliła.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie wiedziała, co może mu odpowiedzieć by, choć trochę go uspokoić. Zaczęło ogarniać dziwne wrażenie, że uzdrowiciel jest tą sprawą przejęty bardziej niż ona. Megara już się powściekała, co prawda jeszcze nie pękła jak powinna to zrobić, ale przecież poprzysięgła zemstę. Co mogła innego zrobić? Dużo bardziej zaniepokoiła ją ta wzmianka o możliwości ataku w każdej chwili. Adrian chyba miał w tym sporo racji. W końcu Meg nie zachowała się wtedy gorzej niż zazwyczaj. Wszystko wydawało się skutkiem dziwnego kaprysu losu. Nie dobrze… wolałaby wiedzieć, za, którą stronę pociągnąć, jeśli chce zostać potraktowana jak worek bokserski. Ale może jeszcze się tego nauczy. Jest przecież nadzieja. Dla takich głupców jak Megara to właśnie ona umiera ostatnia. Słuchała go dalej pozwalając by uniósł jej brodę. Nie mogła się powstrzymać od smutnego uśmiechu. - Nie powinieneś tak się czuć. Wstyd za czyny rodziny może doprowadzić do szaleństwa. Trudno będzie znaleźć człowieka, który daje sobie z tego sprawę mocniej ode mnie - nawet w takich chwilach potrafił wyjść z niej wrodzony egoizm. Cóż…nawet srebrnowłosa panna Malfoy miała jakieś wady. - Dziękuje, dziękuje ci za wszystko. - dodała po chwili. - Mam wobec ciebie ogromny dług do spłacenia. - w innej sytuacji pewnie żałowałaby swoich słów, ale jej zdaniem okazanie wdzięczności Adrianowi było bardzo ważne. Czuła lekkie ukucia i dość przyjemny chłód. Gdy zdała sobie sprawę, że może poruszać szyją bez bólu odetchnęła z ulgą. - Oczywiście. - przytaknęła odwracając się do niego plecami. Kilka zwinnymi ruchami pomogła w odsłonięciu pleców. Tera nie było miejsca na fałszywą skromność. To przecież tylko kawałek skóry. Odsuwając ostatnią część na plecach Megary ukazały się dość sporej wielkości siniaki w towarzystwie licznych zadrapań. Obijanie o drzewo zrobiło swoje. Pozostała jeszcze jedna sprawa. Najbardziej newralgiczna, do, której Megara nie do końca chciała się przyznać. Ale z drugiej strony, jeśli Deimos zobaczy, że się tego pozbyła... Adrian- zaczęła powoli na szczęście wciąż będąc do niego odwrócona plecami. - Znasz zaklęcie…które usunie wypalenie?- jeśli cokolwiek miało ją krępować to chyba właśnie poruszenie tego tematu. - Na pewno jest jakiś sposób by usunąć znak właściciela ze zwierzęcia - Zdając sobie sprawę, że właśnie porównała się do krowy czy konia nie mogła powstrzymać się o ironicznego uśmiechu. Czyżby tak nisko upadła.
Zawsze przejmował się losem innych bardziej niż swoim własnym. Tym bardziej, gdy krzywda dotyczyła kogoś mu bliskiego, znajomego. Do grona tych osób zaliczała się zaś wątła Megara. Co prawda znajomość ich zrodziła się na wskutek kaprysu, lecz temperament blond włosej niewiasty szybko zaskarbił sobie sympatię Adriena, który dostrzegał w dziewczynie już nie uczennicy, a rodzinę. Plany jej ożenku z Deimosem naturalnie miały na to spory wpływ.
- Jeden szaleniec mniej lub więcej nie zrobi temu światu różnicy. - Rzucił już bardziej entuzjastycznie, a nawet z pewnym przekąsem. - W zamian byłbym rad gdybyś nie obawiała się mi zgłosić jakichkolwiek innych nadużyć mojego kuzyna. - porozmawia z Deimosem, postara mu się wbić do głowy nieco rozsądku, lecz nie był pewien czy słowa do niego przemówią dostatecznie prędko, czy też uzdrowicielowi przyjdzie sięgnąć po mniej szlachetne metody. Nie wykluczał przy tym niestety możliwości, że Megara po raz kolejny zostanie w tym czasie skrzywdzona, lecz również nie wykluczał, że wówczas i Deimosowi może przytrafić się krzywda. Spoglądając na poranione plecy Megary tylko si w tym upewniał. Naturalnie szepcząc pod nosem te same zaklęcia manipulował różdżką nad siniakami i zadrapaniami. Gdy padło niepewne pytanie podniósł wzrok nie mogąc jednak ze swej perspektywy dostrzec niczego więcej prócz blond czupryny i lica. Słowa jej zdradzały jednak dostatecznie wiele. Zacisnął palce na różdżce, by zaraz je rozluźnić. Tym razem bowiem podtrzymał na krótkiej smyczy gniew, który jednak był również tłumiony przez zawód i smutek. Aż tak jednak słabo znał Deimosa? W życiu by nie pomyślał, że ten byłby zdolny do czegoś takiego...
- Gdzie? - Spytał krótko, łagodnie nie do końca wiedząc, co mógłby powiedzieć więcej. Czekał na odpowiedź, nie wiedzą, czy wiązać na nowo tył sukni czarownicy.
- Jeden szaleniec mniej lub więcej nie zrobi temu światu różnicy. - Rzucił już bardziej entuzjastycznie, a nawet z pewnym przekąsem. - W zamian byłbym rad gdybyś nie obawiała się mi zgłosić jakichkolwiek innych nadużyć mojego kuzyna. - porozmawia z Deimosem, postara mu się wbić do głowy nieco rozsądku, lecz nie był pewien czy słowa do niego przemówią dostatecznie prędko, czy też uzdrowicielowi przyjdzie sięgnąć po mniej szlachetne metody. Nie wykluczał przy tym niestety możliwości, że Megara po raz kolejny zostanie w tym czasie skrzywdzona, lecz również nie wykluczał, że wówczas i Deimosowi może przytrafić się krzywda. Spoglądając na poranione plecy Megary tylko si w tym upewniał. Naturalnie szepcząc pod nosem te same zaklęcia manipulował różdżką nad siniakami i zadrapaniami. Gdy padło niepewne pytanie podniósł wzrok nie mogąc jednak ze swej perspektywy dostrzec niczego więcej prócz blond czupryny i lica. Słowa jej zdradzały jednak dostatecznie wiele. Zacisnął palce na różdżce, by zaraz je rozluźnić. Tym razem bowiem podtrzymał na krótkiej smyczy gniew, który jednak był również tłumiony przez zawód i smutek. Aż tak jednak słabo znał Deimosa? W życiu by nie pomyślał, że ten byłby zdolny do czegoś takiego...
- Gdzie? - Spytał krótko, łagodnie nie do końca wiedząc, co mógłby powiedzieć więcej. Czekał na odpowiedź, nie wiedzą, czy wiązać na nowo tył sukni czarownicy.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Megara mogłaby się zacząć dyskutować na ten temat . Ale to nie było miejsce ani czas na prowadzenie filozoficznych dysput. Zostawiła, więc dla siebie myśl, że może świat potrzebuje szaleńców i obarcza los procesem stworzenia ich. Przecież kropla drąży skałę . Jeśli nie to przynajmniej zajmuje łóżko na trzecim piętrze w świętym Mungu. Jeśli chodzi o dalsze słowa uzdrowiciela mogła jedynie kiwnąć głową dodając. - Na pewno będę o tym pamiętać - zastanawiając się przy tym niemal od razu czy dużo zamieszanie spowodowałoby jej pojawienie się w szpitalu. Lub czy rzeczywiście będzie miałam możliwość prośby o pomoc, gdy Deimos już o wszystkim się dowie. Chyba, że będzie wolał żeby ukrywała objawy jego uczuć pod kolejnymi warstwami ubrań. To z pewnością nie spowoduje nowej fali plotek na ich temat. Tego przecież było im teraz najbardziej trzeba!
Poczuła ogromny wstyd jak tylko wspomniała o wypaleniu. No, ale już trudno przecież sama zaczęła ten temat. Starała się na razie odsunąć myśl, co zrobi Deimos, gdy zobaczy, że jego autorska wersja pasa cnoty przepadła. Ciekawe czy wtedy zacznie wyzywać ją od dziwek czy jeszcze trochę poczeka. Sięgnęła do tyłu próbując, choć prowizorycznie zapiąć sukienkę. Wykorzystała przy tym trochę Adriana a gdy była pewna, że tkanina jakoś się trzyma odwróciła się do mężczyzny bokiem. Po co mówić skoro wystarczy pokazać. Podwinęła sukienkę do połowy uda, na której widniał dość prowizoryczny opatrunek. Megara lekko drżącymi dłońmi odsłoniła w końcu wypalenie oplatające całej jej udo. Układało się w napis, który z powodu świeżości był ciężki do oczytania ale delikatnie mówiąc kwalifikował Megarę do stadniny - panna carrowa- i zabraniał dotykać ją komukolwiek. – Chyba jest o mnie zazdrosny - mruknęła ironicznie nawet nie chcąc patrzeć w tamtą stronę.
Poczuła ogromny wstyd jak tylko wspomniała o wypaleniu. No, ale już trudno przecież sama zaczęła ten temat. Starała się na razie odsunąć myśl, co zrobi Deimos, gdy zobaczy, że jego autorska wersja pasa cnoty przepadła. Ciekawe czy wtedy zacznie wyzywać ją od dziwek czy jeszcze trochę poczeka. Sięgnęła do tyłu próbując, choć prowizorycznie zapiąć sukienkę. Wykorzystała przy tym trochę Adriana a gdy była pewna, że tkanina jakoś się trzyma odwróciła się do mężczyzny bokiem. Po co mówić skoro wystarczy pokazać. Podwinęła sukienkę do połowy uda, na której widniał dość prowizoryczny opatrunek. Megara lekko drżącymi dłońmi odsłoniła w końcu wypalenie oplatające całej jej udo. Układało się w napis, który z powodu świeżości był ciężki do oczytania ale delikatnie mówiąc kwalifikował Megarę do stadniny - panna carrowa- i zabraniał dotykać ją komukolwiek. – Chyba jest o mnie zazdrosny - mruknęła ironicznie nawet nie chcąc patrzeć w tamtą stronę.
Nie podobało mu się to wszystko. Chciał w tym momencie wiele zrobić, a praktycznie niewidzialne więzy oplatały jego ręce uniemożliwiając czyny. Frustrowało to go i wywoływało złość, którą chował w głębi siebie ukazując Megarze tylko to zatroskaną stronę siebie. Nie chciał jej wystarczyć bądź zaniepokoić, tak jak to zrobił na początku gdy opuścił gardę, pozwalając emocjom nim zawładnąć. To było nieodpowiednie. Wiedział, jako uzdrowiciel, że osobiste, gwałtowne emocje to coś co powinien zachować wyłącznie dla siebie. Nie potrafił jednak w tamtej chwili zareagować inaczej. Całe jego wyobrażenie o Deimosie uległo pewnemu wypaczeniu w które nie chciał wierzyć, a jednak nie mógł jemu zaprzeczyć. Zwłaszcza, gdy czyścił ciało Megary z jego...porywczości? Na Boga, czuł się z tym koszmarnie. Trochę jakby sam przykładał ręce do krzywdy Megary mimo, iż w tym momencie jej pomagał. Czy na pewno? Czy tak sobie tylko wmawiał? Jedno było pewne - Tej nocy będzie miał o czym myśleć.
Gdy skalane ręką krzywdy ciało Megary uzyskało już wszelaką pomoc ze strony uzdrowiciela, ten schował różdżkę. Poinstruował jeszcze o tym, że dziś będzie jej doskwierał dyskomfort, lecz jutro powinna być już w pełni sił. Pożegnał ją dobrym słowem i odszedł.
[z/t]
Gdy skalane ręką krzywdy ciało Megary uzyskało już wszelaką pomoc ze strony uzdrowiciela, ten schował różdżkę. Poinstruował jeszcze o tym, że dziś będzie jej doskwierał dyskomfort, lecz jutro powinna być już w pełni sił. Pożegnał ją dobrym słowem i odszedł.
[z/t]
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Salonik na piętrze
Szybka odpowiedź