Wydarzenia


Ekipa forum
Salon
AutorWiadomość
Salon [odnośnik]12.11.15 19:10

Salon z sypialnią

Największe pomieszczenie w niewielkim mieszkaniu. Obdarzone specyficzną aurą, mistyką, nieodkrytą tajemnicą. Ilość nieuporządkowanych przedmiotów przytłacza potencjalnego przybysza. Porozrzucane, nagromadzone bibeloty mające swą własną, odrębną historię. Znajdziesz tutaj szereg pamiątek z licznych podróży, zakurzone, opasłe tomiszcza niezidentyfikowanych ksiąg, zapachowe, majestatyczne świece, puzderka z ziołami. Dziwnie naczynia,
pojedyncze obrazy, wisiory, amulety, łapacze snów, przedmioty wróżbiarskie, astronomiczne, świeże kwiaty. Porozrzucane ubrania, butelki dobrego, zagranicznego alkoholu, magiczne artefakty pochowane w najmroczniejszych zakamarkach. Obszerne łóżko, ulokowane przy samym oknie. Zakryte stertą różnobarwnych poduszek. Pomieszczenie opowie niesamowitą historię, związaną z intensywnym życiem Łowczyni.


[bylobrzydkobedzieladnie]


Wszystko czego się obawiamy kiedyś nas spotka.


Ostatnio zmieniony przez Milburga Dolohov dnia 26.04.17 17:32, w całości zmieniany 7 razy
Milburga Dolohov
Milburga Dolohov
Zawód : łowczyni wilkołaków, muzyk, towarzyszka eskapad poszukiwawczych
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Podobno zło triumfuje, podczas gdy dobrzy ludzie nic nie robią.
Ale to nie prawda. Zło zawsze triumfuje!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
możesz pozostawić puste
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t883-milburga-dolohov https://www.morsmordre.net/t1133-edgar#7523 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-pokatna-13-13 https://www.morsmordre.net/t1132-milburga-dolohov#7519
Re: Salon [odnośnik]12.11.15 20:32
Podział nastąpił. Wylądowały w zupełnie innych wymiarach, które na pozór przenikały się wzajemnie. Zrządzenia losu, postanowiły przyczynić się do bolesnego rozłamu. Zmiany strategii, porzucenia górnolotnych planów - zawładnięcia nad nudnym, parszywym światem. Były wyjątkową mieszanką, pełną niewątpliwych skrajności. Dwa silne, dominujące charaktery, pragnące władać wszystkim dookoła. Wykazujące się niebanalnym spojrzeniem na otaczającą rzeczywistość. Przebiegłe, pewne siebie, dążące do celu. Pozbawione niepotrzebnych sentymentów. Zadręczających czarną duszę wyrzutów sumienia. Czyż, nie stanowiły idealny, śmiercionośny duet? W szkole, niemalże nierozłączne. Uzupełniały się wzajemnie. Wiecznie pełna energii brunetka, próbowała zaabsorbować koleżankę. Poznać z nowo poznanym środowiskiem, w które wkręciła się niepostrzeżenie. Zaproponować wspólną, nielegalną eskapadę. Zaciągnąć do Klubu Ślimaka, który w tamtym czasie, wydawał się ów personie tak prestiżowy. Zwrócić uwagę na pewną, rodzącą dominację, wspólnego rówieśnika. Zatracić się w przedziwnych na tamte czasy przekonaniach!

Rita, on jest niesamowity! - dormitorium wrzało, od nieskompresowanej energii, młodej czarodziejki. Krążyła po ciemnym pokoju, nie mogąc usiedzieć w miejscu. Wymachiwała energicznie rękoma. Co jakiś czas, zaszczycała towarzyszkę zgrabnym piruetem. Ewentualnie, wymruczaną pod nosem, dźwięczną serenadą – odzwierciedleniem rozanielonego stanu. - Nie wyobrażasz sobie, jakie posiada umiejętności! - kontynuowała. - Jego wiedza, dorównuje najlepszym profesorom. - w tym momencie, przybliżyła się, do siedzącej na łóżku Ślizgonki. Kładąc dłonie, bo obu stronach jej ciała, wyszeptała: - Perfekcyjnie włada czarną magią. Musisz do nas dołączyć...

Nie odczuwa, żadnego dyskomfortu. Ma wrażenie, że nie widziały się jedynie od tygodnia. Odwzajemnia to samo badawcze, lecz wyrozumiałe spojrzenie. Dziękuje losowi, który ulokował ją w tak nietypowym miejscu. Obraca szklankę między palcami, jeszcze przez dłuższą chwilę. Po chwili, przystawia do spierzchniętych, lekko różowych ust, opróżniając do samego dna. Połyka z beznamiętnym wyrazem twarzy. W tym samym momencie, nieznajomy młodzieniec, zbliża się do pięknych kobiet. Z grzecznością, nakazuje opuszczenie lokalu, z powodu istotnego, służbowego spotkania. Łowczyni, marszczy brwi w niezadowoleniu, darując kąśliwy komentarz. Dopija resztki, rozgrzewających, wypalających gardło kropel. Schodząc z podwyższonego krzesła, szepcze w stronę powierniczki: - Chodźmy do mnie. Będzie łatwiej, uwarzyć śmiercionośną truciznę. - odchodząc kilka kroków do przodu, dodała: - Mam odpowiednie zaopatrzenie.

Mieszkanie nie było pokaźnych rozmiarów. Bałagan, który zastały wokół siebie, spowodował chwilowy brak oddechu. Sterta brudnych, porozrzucanych naczyń, na zmianę z lśniącymi butelkami taniego wina. Wysypisko różnokolorowych, zbezczeszczonych kreacji, które utraciły swoje miejsce w obszernej szafie. Pojedyncze przedmioty. Niefunkcjonalne bibeloty. Przenikiwa ciemność, po której poruszała się z wyuczonym przyzwyczajeniem. Przemykając, nieco chwiejnym krokiem, pomiędzy przedmiotami, jednym machnięciem różdżki odpaliła ogrom woskowych świec. Ruszyła w stronę niewielkiej, staromodnej, drewnianej szafeczki, wyciągając dwie, litrowe butelki wina. Gestem, nakazała towarzyszce zająć miejsce na ogromnym łożu. Włosy kleiły się do skorni. Powiwijane wewszystkie strony, tworzyły mizerny widok. Ulokowała się obok. Odkorkowując wino, przystawiła je do ust, aby kolejny raz, zapić wykręcające wnętrzności niepowodzenia. Westchnęła ciężko, zaczynając: - Pamiętasz Deimosa Carrowa? - spojrzała w ciemne tęczówki, szukając jakiegokolwiek usprawiedliwienia. -Wiesz, że... - przerwała na chwilę, zwracając głowę ku oknu. Szukając odpowiednich słów. - Zawsze myślałam, że łączy nas coś, wyjątkowego. Tak cholernie nie znam się na uczuciach... - głos zadrżał po raz pierwszy. Kolejny łyk wina. Słona woda, zaszkliła się w metalicznych źrenicach? - On się żeni. Rozumiesz? - wyszeptała, aby następnie znów nasilić głos. - Iii, tak po prostu stwierdził, że już się nie liczę. Nie istnieje. Po tym wszystkim, co razem przeszliśmy. - słowotok. - Dlatego, że nie mam pieniędzy? Pochodzenia? Odpowiedniego statusu? - łzy ciekną, po bladych policzkach. Ciało drży w zdenerwowaniu. - Jak można okazać się tak zdradliwą i nieempatyczną szumowiną?!


Wszystko czego się obawiamy kiedyś nas spotka.
Milburga Dolohov
Milburga Dolohov
Zawód : łowczyni wilkołaków, muzyk, towarzyszka eskapad poszukiwawczych
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Podobno zło triumfuje, podczas gdy dobrzy ludzie nic nie robią.
Ale to nie prawda. Zło zawsze triumfuje!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
możesz pozostawić puste
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t883-milburga-dolohov https://www.morsmordre.net/t1133-edgar#7523 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-pokatna-13-13 https://www.morsmordre.net/t1132-milburga-dolohov#7519
Re: Salon [odnośnik]12.11.15 21:28
Im bardziej Milburga ekscytowała się Riddlem, tym bardziej Rita go nienawidziła. Czuła, że przyjaciółka wymyka się z jej palców, pogrążając w niezdrowej fascynacji tym chłopakiem. Był sprytny, tego nie mogła mu odmówić. Cwany jak lis i naprawdę bystry. Z roku na rok coraz bardziej biegły w czarnej magii. Trzeba było się z nim liczyć i Sheridan uważała, by nie wejść mu w drogę, bo ceniła sobie swoją skórę. Zupełnie jednak nie mogła zrozumieć dlaczego wszyscy tak chętnie uginają przed nim karki. Jednak najbardziej trapiło ją pytanie: dlaczego jej najmilsza towarzyszka i jedyna powierniczka, nagle chciała wszystkie sekrety szeptać na jego ucho? Wtedy wydawało jej się, że świat spadł jej na głowę. Przysięgała sobie, że nigdy już nie zaufa żadnej przyjaciółce.
Ale życie nauczyło ją dystansu i tolerancji. Pokazało, że często wybory jakich dokonujemy są znacznie bardziej skomplikowane niż to wydaje się na pierwszy rzut oka. Porzuciła więc zwyczaj oceniania ludzi, ograniczając swoją reakcję na wszystko do niedbałego wzruszenia ramionami. Znieczulica? Może trochę. Gdy głównym źródłem utrzymania jest krzywda innych, inaczej się nie da. Jednak w kolejnych latach wpadła na kilku ludzi, którzy pomogli jej odzyskać wiarę w przyjaźń. Cieszyła się więc w duchu z szansy na pojednanie z Milburgą. Szkoda tylko, że działo się to w tak przykrych dla niej okolicznościach.
Chłopaka, który je wyprosił zbyła chłodnym prychnięciem, rzucając mu kilka monet zapłaty na bar i obiecując półgłosem, że długo jej nie zobaczy w progach swojej speluny. Podążyła za Milburgą przez mroczne uliczki Nokturnu na nieco bardziej przyjazną Pokątną. Zaśmiała się cicho pod nosem, gdy odgadła jej adres. Jak widać pewne rzeczy się nie zmieniają i oto wciąż los wiąże je ze sobą.
- Mieszkam na Nokturnu 13/3. - wyjaśniła swoje rozbawienie, gdy zatrzymały się pod drzwiami. Ostrożnie wkroczyła w obcą sobie ciemność lokum Milburgi. Powietrze pachniało zwietrzałym winem, dymem papierosowym, kobiecymi perfumami i woskiem. Dobre i znajome zapachy, które kojarzyły jej się z jej własnym lokum. Gdy zapłonęły świece rozejrzała się dyskretnie wokół, jednocześnie rozpinając płaszcz, który zaraz rzuciła na najbliższy mebel (nie będący oczywiście wieszakiem). Zrzuciła czarne trzewiki i bez najmniejszych oporów usadowiła się na łóżku. Znów miała silne deja vu. Przecież tyle wieczorów spędziły w przeszłości dokładnie w ten sposób! Dzieląc sekrety, przestrzeń i butelkę (choć wtedy to był jeszcze sok dyniowy albo kremowe piwo).
- Oczywiście, że pamiętam. - odparła krótko, gratulując sobie w myślach celnego strzału. Czyli to jak zawsze wina tego pajaca. Rita westchnęła ciężko, usiłując policzyć w myślach jak wiele raz chciała zamordować starszego ślizgona, gdy ten namieszał Dolohov w głowie. Nieskończenie wiele. - podsumowała kwaśno, kradnąc jej butelkę na czas tego płaczliwego monologu. Pociągnęła dwa długie łyki, krzywiąc się minimalnie, bo odwykła od picia wina. Szczególnie prosto z butelki. Zdawało się jednak idealnie pasować do obrazka, który sobą przedstawiały.
- Och, Mila... - Rita wzdycha ciężko po raz kolejny i naciąga na dłoń rękaw czarnej szaty, by otrzeć załzawione policzki brunetki. Jest miło zaskoczona łatwością z jaką znów wróciły do dawnych ról. Potrzeba obrony Milburgi przed całym światem (a zwłaszcza przed Deimosem Carrowem) zalewa jej czarne serce falą gorącego wzburzenia. Z dziką chęcią sprzedałaby mu teraz porządnego kopniaka prosto w tą idiotycznie uśmiechniętą mordę.
- Żałuję teraz, że nie posłuchałam Cassiopei i nie pomogłam jej zrzucić tego błazna z Wieży Astronomicznej. - mruknęła, gładząc ją uspokajająco po plecach i wciskając na powrót butelkę w dłonie. - Mężczyźni to szuje, Mila. A kochać ich to najprostszy sposób by dać się zniszczyć. Zresztą on nigdy nie był nawet bliski zasługiwania na Ciebie.- potrząsnęła głową ze złością i wykrzywiła się paskudnie, na wspomnienie Deimosa. - Zarozumiały paniczyk, który jest cwany tylko tak długo jak ma złoto w sakiewce. Morgana mi świadkiem, że jeśli zobaczę go na Nokturnie... - urwała swoją groźbę, czując, że być może posuwa się trochę za daleko. Zacisnęła więc usta w pełnym irytacji grymasie i znów pociągnęła z butelki.




She wears strength and darkness equally well
The girl has always been half goddess, half hell.

Rita Sheridan
Rita Sheridan
Zawód : Trucicielka, lichwiarka, hazardzistka
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
The black heart angels calling
With kisses on my mouth
There's poison in the water
The words are falling out
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon Tumblr_nedt1rBwd81rawb5do1_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t600-margerita-sheridan https://www.morsmordre.net/t714-poczta-rity#2428 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-smiertelny-nokturn-13-3 https://www.morsmordre.net/t989-panna-rita
Re: Salon [odnośnik]16.11.15 23:34
Fascynacja, ekscytacja, ogrom zainteresowań. Pragnienie zgłębiania szerokiej, niepoznanej wiedzy. Intryga, ukryta, gdzieś pomiędzy wierszami. Wdrążenie w inną, odrębną ideologię, burzącą  doczesną rzeczywistość. Desperackie poszukiwanie przynależności. Akceptacji w większym, wpływowym gronie. Zamiana światopoglądu, spowodowana ogromem, niefortunnych, niespodziewanych wydarzeń. Chęć zaprezentowania własnych, nietuzinkowych umiejętności. Podążanie za silną, wyróżnioną jednostką. Wiara w rozwój możliwości. Odległe wyobrażenie, przejęcia kontroli nad światem. Wprowadzenie własnych, surowych reguł. Czy mogło być coś bardziej, pociągającego? Była zahipnotyzowana. Wpadła w nieodwracalny trans, nakazujący, coraz większe zaangażowanie. Nie była pojedynczą jednostką. Zachwyt, młodym liderem, rozprzestrzenił się pośród krętych, szkolnych korytarzy. Próbowano wszelkich sposobów przypodobania. Zdobycia absorbującej uwagi. Usłyszenia kilku, pochlebiających słów uznania:

- Pochwalił moje osiągnięcia z Zaklęć i Uroków. Powiedział, że mam potencjał!

Nie sądziła, że ów transakcja przyniesie zgubne konsekwencje. Dodatkowe, rodzinne machlojki, przyczyniły się do bolesnej, nieodwracalnej rozłąki. Po skończeniu szkoły, nie miały ze sobą kontaktu. Nie potrafiły, zebrać w sobie wystarczających pokładów odwagi, aby kontynuować owocną, zażyłą, jedyną i niepowtarzalną znajomość. Brunetka, wielokrotnie, przemierzała niebezpieczne ulice Nokturnu. Królestwa napotkanej towarzyszki. Dziwny zbieg okoliczności, nie pozwolił na ponowne spotkanie. Nagła tragedia, wywróciła świat o sto osiemdziesiąt stopni. Szybkie postanowienie wyprowadzki. Wyjazd za granicę, ciągnący się przez długie, mozolne trzy lata. Odcięcie wszelkich kontaktów. Wyciszenie. Oddanie chwili obecnej, polegającej na odkrywaniu nieznanych horyzontów. Poszerzaniu wiedzy, poznawaniu nowych kultur, obiektów, języków. Samokształcenia w zupełnie innym wymiarze. Dlaczego zaprzepaściła tak silną i trwałą znajomość?

Adres nie był przypadkowy. Nieszczęśliwa dla większości szarej populacji liczba, była czymś więcej. Symbolem niosącym odpowiednie przesłanie. Zrozumiałe jedynie dla nielicznych. Dzięki spostrzegawczej uwadze towarzyszki, brunetka zdołała wykrzywić blade usta w delikatnym, lecz niezgrabnym uśmiechu. Przejechała wzrokiem po kamiennej, obdrapanej kamienicy, której górną część, zasłaniała gęsta, szarawa mgła. Idealne odzwierciedlenie obecnego, podłego i pochmurnego nastroju. Los sobie z ciebie żartował Milburgo. Spoglądała ukradkiem, na zgrabne poczynania przyjaciółki. Śledziła uważnie, każdy kolejny krok. Ułożenie odzienia wierzchniego na cienkiej poręczy, drewnianego krzesła. Rozsznurowanie skórzanych trzewików, które z impetem upadły na naznaczoną czasem podłogę. Ciche kroki, zbliżające się do miękkiej tafli. Ułożenie atrakcyjnego ciała, obok mizernej prezencji. Miała wyrzuty sumienia? Ogarniał ją wstyd? Pokazywała swoje najskrytsze słabości. Otwierała szczelnie zamknięte wnętrze. Dzieliła przemyśleniami, obawami, wydarzeniami rozdzierającymi lodowate serce. Zachowanie nie godne silnej, indywidualnej jednostki, pracującej na własną, charakterystyczną prezencję. Była przecież zabójcą, wojownikiem, kreatorem, potężną osobowością. Czyżby jedno popołudnie, rujnowało cały, doczesny dorobek? Po raz kolejny przejęła chłodną butelkę z rąk współtowarzyszki niedoli. Upiła kilka pokaźnych łyków, czując rozprzestrzeniający się alkohol. Skronie, pulsowały od nadmiaru wrażeń. Głowa ciążyła z każdym, kolejnym, długim pociągnięciem. Brakowało jedynie odurzającego, ziołowego dymu, który zawładnie sfrustrowanym umysłem. Sięgając do leżącej nieopodal łóżka torebki, wyciągnęła małą, srebrną papierośnicę. Częstując alchemiczkę, ulokowała szarawego dusiciela między spierzchniętymi wargami. Odpala płomień, podpala końcówkę, zaciąga duszącym, drapiącym w gardło dymem, aby po chwili rzec beznamiętnie: - Jestem idiotką. - nakazuje, aby nie przerywano. - Dałam się zmanipulować. - stanowcze westchnięcie i wypuszczenie dymu. - Pozwoliłam sobą zabawić. Czekać na moment, w którym bezwzględnie, wyrzuci mnie ze swojego życia. Nie mam pojęcia... - przerywa. - CO ja w nim widziałam. - potrząsa głową z niedowierzaniem. Dym, teatralnie powędrował w górę. Utworzył gęstą zawiesinę tuż pod sufitem. - Czemu nie widziałam, tej niezliczonej gamy wad. - mina wyrażające niedowierzanie. - Dziwnych zachowań, przestarzałych poglądów. Patrzenia na wszystko przez pryzmat złotych monet... - podniosła wzrok, próbując dostrzec w hebanowych tęczówkach, jakiekolwiek zrozumienie. Ciepłe, słonawe łzy, mimowolnie spływały po lekko spuchniętych policzkach. Przyjacielski gest, okazał się niezwykle kojący, wspierający, dodający otuchy. - Byłam święcie przekonana, że perfekcyjnie unikam każdego z nich. Aż do tej pory kiedy... - zaczynało się wzburzenie. Temperatura krwi wzrosła. Szorstki głos, podniósł się o jeden ton. Czyżby alkohol dawało o sobie znać? Faza,bezwzględnego smutku, zamieniała się w chęć bezwzględnego mordu? - jeden z nich, wpakował się do mojego życia brudnymi, końskimi kopytami. - cały czas spoglądała w oczy rozmówczyni. Szukała w nich odpowiedzi na ogrom nurtujących pytań, zapijanych hektolitrami czerwonego wina. A cóż to, czyżby zawartość butelki powoli dobiegała końca? Podczas gdy, próbowała sięgnąć po kolejną, stojącą przy łóżku butelkę - opadła bezwładnie na miękką powłokę szerokiego łóżka, ukrywając zmęczoną twarz w warstwach białej pościeli. - Wiesz co jest najgorsze? - łkała, lekko piskliwym głosem, pociągając przy tym nosem. - że będę musiała oglądać jego parszywą, zakłamaną twarz niejednokrotnie. - podniosła głowę, zrobiła groźną minę, aby dodać: - Będę piorunować go najostrzejszym i najgroźniejszym wzrokiem. Wyzwę na pojedynek. Poczęstuje najboleśniejszym czarnomagicznym zaklęciem. Rozpłatam wnętrze... - zapomniała o pozostawionym na maleńkim stoliku, tlącym papierosie. Była tak samo ulotna. Co robić panno Sheridan?


Wszystko czego się obawiamy kiedyś nas spotka.
Milburga Dolohov
Milburga Dolohov
Zawód : łowczyni wilkołaków, muzyk, towarzyszka eskapad poszukiwawczych
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Podobno zło triumfuje, podczas gdy dobrzy ludzie nic nie robią.
Ale to nie prawda. Zło zawsze triumfuje!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
możesz pozostawić puste
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t883-milburga-dolohov https://www.morsmordre.net/t1133-edgar#7523 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-pokatna-13-13 https://www.morsmordre.net/t1132-milburga-dolohov#7519
Re: Salon [odnośnik]02.12.15 23:46
Rita nie wierzyła w podniosłe słowa i wielkie plany o zmianie świata. Była pragmatyczna do bólu. Klasyczna materialistka. Idealistyczne bajania o świecie rządzonym przez czarodziejów nie stanowiły dla niej żadnej pokusy. Pieniądze? Władza? Potęga? To były znacznie rozsądniejsze argumenty. Ale tkwiąc pod butem Riddla jak pluskwa nie zdobędzie żadnej z tych rzeczy. Nie dałaby się tak upokorzyć, nie ukorzyłaby się przed nim większego dobra. Zresztą nigdy nie działała zbyt dobrze w grupie.
Potrafiła jednak wyobrazić sobie w tym wszystkim Milburgę. Ona wierzyła w niego i jego ideały od samego początku. Oczy zawsze błyszczały jej z taką ekscytacją, gdy mówiła o Tomie. Zachwycała się nim, jakby był jakimś objawieniem, a nie chłopcem, który co rano siedział z nimi w Wielkiej Sali i niemrawo zabierał się za owsiankę. Jej oddanie Riddlowi, jej zdrada - to sprawiło, że Rita nie chciała później szukać z nią kontaktu. Zaraz po skończeniu Hogwartu rzuciła się w czułe ramiona Nokturnu i od tego czasu nie opuszczała go nawet na moment. Piła, ćpała, grała w karty. Kradła, truła i bogaciła się. Powoli i sukcesywnie budowała swoje małe królestwo - pracownię, grono klientów, siatkę kontaktów. I była szczęśliwa jak nigdy w życiu. Choć nigdy nie wyzbyła się goryczy; ta czaiła się gdzieś w kącikach jej ust, gdy uśmiechała się do wszystkich wokół. I niemal zapomniała o swoim dzieciństwie i towarzyszce z dawnych lat.
A teraz los znów postawił je naprzeciw siebie. Starsze, dojrzalsze, zmienione przez życie. I mimo tych wszystkich lat, bez najmniejszego wysiłku przypominały sobie słowa i gesty, które niegdyś były ich codziennością. Była odrobina obaw, bo instynkt krzyczy: uważaj! Nie zdradzaj sekretów, nie okazuj słabości - w tym świecie to wyrok śmieci. Gdy raz wyczują krew będą Cię ścigać, aż padniesz z wyczerpania. Tak działa ten mroczny półświatek, pełen niebezpieczeństw i gróźb. Trzeba jednak mieć kogoś na kim można polegać. Kogoś kto otrze łzy, połata rany... lub przywoła do porządku. Sheridan z pewnym zaskoczeniem uświadomiła sobie, że tęsknota za Dolohov zawsze była gdzieś w niej. I teraz nareszcie miała zniknąć. Milburga znów mogła być kimś niezbędnym w jej życiu. I skoro wszystko mogło być tak jak kiedyś - nadchodził czas, by Sheridan jasno wyraziła swoje poglądy na pewne sprawy.
Milczała przez dłuższą chwilę. Zaciągała się ofiarowanym jej papierosem głęboko i widać było w jej ciemnych oczach skupienie. Z każdą chwilą coraz mocniej marszczyła brwi - rozdarta między bezsilną wściekłością, a irytacją. Mężczyźni, na Morganę! Na co to komu? Mimowolnie uciekła myślami do jedynego człowieka, który w jej dorosłym życiu, przyprawił ją o ból serca. Borgin. Dawał jej absolutnie wszystko czego potrzebowała i dlatego uciekła od niego, gdy tylko zrozumiała, że z łatwością mogłaby się w nim zatracić. A na to nigdy nie mogłaby pozwolić. Musiała być sobą bez względu na koszt. Dlatego złamała jego serce, złamała swoje serce... i odzyskała pełną kontrolę na sytuacją. Od tego czasu już nikt nie zbliżył się do jej serca w ten wyjątkowy sposób.
Skrzywiła się minimalnie. Trudno powiedzieć czy było to wywołane przykrymi wspomnieniami, czy koszmarnym stanem Milburgii. Zgasiła niedopałek swojego papierosa w pustej już butelce po winie i to samo zrobiła z tym pozostawionym przez Milę na stoliku przy łóżku. Stanowczym gestem pociągnęła ją do góry i usadziła prosto. Plecy kobiety opierały się teraz o ścianę, a Rita klęczała obok niej z niezwykle surową miną.
- Weź się w garść, Dolohov. - poleciła, wbijając palec wskazujący w jej ramię. - Ten zasrany koniuszy nie jest wart nawet jednej z Twoich łez. Pomyliłaś się. Dałaś się zwieść uczuciom. Wszystkie tam byłyśmy, Mila. Wszystkie popełniłyśmy ten sam głupi błąd chociaż raz. - mówiła szybko i z uczuciem. Nigdy nie lubiła rozwodzić się nad problemami. Gdy ktoś chciał jej się wyżalić szybko traciła cierpliwość, bo przecież empatia nie była jej najlepiej wykształconą cechą. Umiała jednak działać. Umiała przywoływać do porządku. A teraz było o tyle prościej, że powtarzała słowa, którymi sama podnosiła się na duchu, gdy złamała sobie serce (na własne życzenie).
- Miłość nie jest dla takich jak my. - wyartykułowała dobitnie. - Jest przeszkodą. Chcesz się go pozbyć? Powiedz tylko słowo. Możemy go otruć na jego własnym weselu. Zapłacić komuś kto zadźga go w zaułku. Podpalimy mu dom. - uśmiechnęła się drapieżnie i zaśmiała groźnie. Paradoksalnie do wypowiadanych słów, w tej chwili jej spojrzenie znów złagodniało. Pogładziła lekko jej policzek. - Jeśli będziesz mieć dość łaski, możemy go nawet zostawić przy życiu i zaplanować inną zemstę. Ale Milburga Dolohov nie wyleje już ani jeden łzy z tego powodu, zrozumiano? - uniosła pytająco jedną brew i zmarła w oczekiwaniu na odpowiedź.




She wears strength and darkness equally well
The girl has always been half goddess, half hell.

Rita Sheridan
Rita Sheridan
Zawód : Trucicielka, lichwiarka, hazardzistka
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
The black heart angels calling
With kisses on my mouth
There's poison in the water
The words are falling out
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon Tumblr_nedt1rBwd81rawb5do1_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t600-margerita-sheridan https://www.morsmordre.net/t714-poczta-rity#2428 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-smiertelny-nokturn-13-3 https://www.morsmordre.net/t989-panna-rita
Re: Salon [odnośnik]30.05.16 1:16
Półmrok. Blask zapalonych świec, dodawał tajemniczego klimatu. Dymne opary, roznosiły  drażniący, odurzający zapach kadziła, wnikający w najdalsze odmęty wrażliwych komórek mózgowych. Rozpływały po całym ciele, dając powolne, systematyczne ukojenie. Powieki, stawały się coraz cięższe, czynności związane z intensywną pracą umysłu, mocno ograniczone. Skronie, pulsowały nieznacznie. Otoczenie, wirowało własnym, niepoznanym, melodyjnym rytmem. Ciężkie, aromatyczne powietrze, przykleiło się do odsłoniętych członków, powodując lekki dyskomfort. Czy wspominałam już jak bardzo nienawidziła lata?

Uspokoiła się. Słone fontanny, rozdzierające blade policzki, zaprzestały powolnej wędrówki. Rozczochrane włosy, okalały wilgotną fakturę, dopełniając nędznego wizerunku. Suchość gardła, ból poszczególnych kończyn, początkowy stan nieważkości. Usta, zaciśnięte w cienką, nieprzekraczalną linię. Jak to możliwe, że doprowadziła się do tak rujnującego stanu? Dała ponieść skrajnym, rozstrajającym, niepotrzebnym emocjom? Przejmowała męskim wytworem natury? Gdzie podziała się wypracowana i oczekiwana niezależność? Wąskie palce współtowarzyszki, zacisnęły się na odkrytych ramionach. Ich niepozorna siła, skutecznie postawiła delikwentkę do oczekiwanego pionu. Zimna powłoka ściany, otrzeźwiła zaspany umysł. Oniemiała brunetka, spoglądała w intensywne, świdrujące, wręcz rozpalone tęczówki alechemiczki, karcącą przyjętą postawę. - Masz rację. - rzuciła krótko, marszcząc brwi w widocznym niezadowoleniu. Powoli, uświadamiała sobie popełnione błędy. Bezsensowność sytuacji, która chwilowo pogrążyła całkowitą pewność siebie. Położyła swoje dłonie, na przedramionach kompanki, dodając: - I oby ostatni raz! - pogładziła lekko, wrażliwą skórę powodując przyjemne uczucie. Oswobodziła się z materiałowego odmętu, chwiejnie stawiając stopy na poziomej przestrzeni. Podeszła do jednego z okrągłych stolików, nachylając się, nurkując pod zakryte oblicze. Słuchała słów, kwitując chrapliwym, lecz głośnym rozbawieniem. Wszelkie zaproponowane opcje srogiej, morderczej, bolesnej kary, wydawały się cudownym zadośćuczynieniem. Czyż nie tworzyły, najznamienitszego duetu? Wychodząc spod stołu, wyciągnęła ze sobą niewielką, ozdobną butelkę z żółtawego szkła. Niezidentyfikowana zawartość, wzbudzała pewne wątpliwości? - To na czarną godzinę. - wtrąciła, podchodząc bliżej, podając dalej. Stanęła na przeciwko zapewniając: - Zrozumiano! - pauza, wymowne spojrzenie. - Nie przyglądaj się tak, pij! - kolejny, zagraniczny alkohol? Usiadła obok, z wyraźną poprawą nastroju. Czyżby w czarnej główce zrodził się złowrogi pomysł? - Mam inną, wspaniałą koncepcję, jak porządnie dobrać się do jego skóry. - okrutny uśmiech, ozdobił roztargnioną twarz. Zapewne w kolejnych minutach, podzieliła się nim razem z towarzyszką niedoli. Niespotykany trunek, szybko dopełnił dzieła. Emocjonalna pogawędka, zakończyła się długim, błogo, wyczekiwanym snem.

[koniec]


Wszystko czego się obawiamy kiedyś nas spotka.
Milburga Dolohov
Milburga Dolohov
Zawód : łowczyni wilkołaków, muzyk, towarzyszka eskapad poszukiwawczych
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Podobno zło triumfuje, podczas gdy dobrzy ludzie nic nie robią.
Ale to nie prawda. Zło zawsze triumfuje!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
możesz pozostawić puste
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t883-milburga-dolohov https://www.morsmordre.net/t1133-edgar#7523 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-pokatna-13-13 https://www.morsmordre.net/t1132-milburga-dolohov#7519
Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach