Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset
Polana w głębi lasu
W lasach Dorset palą się liczne, mniejsze ogniska, przy których zbierają się czarodzieje. Niektóre z nich są po prostu miejscem zapewniającym ciepło i rozmowę, ale przy innych uczestnicy oddają się też... innym rozrywkom. Na jednej z polan w lesie rozpalono kilkanaście mniejszych ognisk, przy których ustawiono kosze z suszonymi ziołami, używanymi do wytwarzania magicznych kadzideł. Niektóre z nich rosną w okolicznych lasach, inne sprowadzono z bardzo daleka, wiele z nich przywieźli handlarze przybyli zza granicy, zwłaszcza z Hiszpanii.
Zioła można wrzucić w ogień, uwalniając w ten sposób zapach, który odniesie efekt na wszystkich znajdujących się przy palenisku istot.
W jednym wątku można wykorzystać tylko jedną mieszankę ziół. Są to głównie substancje roślinne, zioła. Postać z zielarstwem na co najmniej II poziomie potrafi rozpoznać ich znaczenie i wybrać odpowiednie, wrzucając do ognia konkretne spośród rozpisanych na poniższej liście. Pozostałe postaci mogą próbować ich w sposób losowy - poprzez rzut kością k6:
1: Mieszanina żywicy i sosnowych igieł przepełniona jest też czymś, co pachnie jak świeże górskie powietrze. Bardzo orzeźwiająco, nieco otumaniająco. Zapach jest łagodny, koi zmysły, uspokaja nastroje, wzbudza zaufanie do rozmówców. Pobudza do szczerych wyznań i zdradzania sekretów, ale nie hamuje całkowicie naturalnych barier związanych z rozmową z osobami nieznajomymi lub takimi, przy których postać naturalnie czułaby się skrępowana.
2: Drzewny zapach musi mieć swoje źródło w niewielkiej ilości drzewa sandałowego, które zmieszano z rosnącymi w Dorset dzikimi kwiatami oraz sporą ilością ostrokrzewu. Kadzidło jest trochę duszne, głębokie, wprowadza w przyjemne odrętwienie, spowalnia zmysły i pozwala w pełni odprężyć ciało. Pod jego wpływem trudniej jest zebrać myśli. Wprowadza w przyjemne otępienie i relaksację, odpędza troski.
3: Słodki zapach bergamotki przebija się przez skromniejszy bukiet owoców, które prowadzi cytryna oraz nieznacznie mniej wyczuwalna porzeczka, zapach jest przyjemny, świeży, lekko cytrusowy, dodaje energii, poprawia nastrój. Dalsze nuty kadzidła lekko i przyjemnie otępiają. Czarodziej znajdujący się pod wpływem tego kadzidła staje się pobudzony do flirtu i trudniej mu usiedzieć w miejscu, korci go spacer lub taniec.
4: Gryzące zioła, pieprz, rozmaryn, tymianek i inne, które trudniej rozpoznać, przemykają do odrętwionego umysłu, wyciągając z niego cienie. Niektórzy twierdzą, że to kadzidło oczyszcza umysł: pobudza smutek, zmusza do sięgnięcia po problemy i uzewnętrznienia ich, do szczerych wyznań odnośnie tego, co ostatnim czasem trapi czarodzieja, co jest jego zmartwieniem. Wyciska z oczu łzy, ale dzięki temu pozwala zostawić najczarniejsze myśli za sobą i rozpocząć nowy etap życia bez obciążenia.
5: Zapach wiedziony przez silnego irysa w towarzystwie polnych kwiatów wywołuje wesołość, a przy dłuższej ekspozycji - niekontrolowany śmiech. Poprzez lekkie przytępienie zmysłów dodaje odwagi, skłania do czynów i wyznań, na które czarodziej nie miał wcześniej odwagi, a na które od zawsze miał ochotę.
6: Lawenda przeważnie koi zmysły, ale w towarzystwie czterolistnej koniczyny i konwalii odnosi podobny efekt na istoty, nie na ludzi. Czarodziejów zaczyna drażnić, roztrząsa najdawniejsze urazy. Pod jego wpływem niektórzy mogą stać się skorzy do drobnych złośliwości, a inni do kłótni lub nawet agresywni.
Skorzystanie z kadzideł przy ognisku zastępuje jedną wybraną używkę z osiągnięcia hedonista.
Wśród świętujących czarodziejów krążą ceremonialne misy wypełnione pszenicznym piwem zmieszanym z fermentowanym kwiatowym miodem, tradycyjny napój Lughnasadh. Ze wspólnych mis pili wszyscy, przekazując je sobie z rąk do rąk. Naczynia zapełniały charłaczki w zwiewnych sukienkach noszące przy sobie duże miedziane dzbany.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:07, w całości zmieniany 2 razy
— Chcę wymazać ten dzień z pamięci — oznajmia, patrząc z powagą na Pomonę — Kompletnie wyrzucić, pogrążyć w ciemności. Nie mówimy o nim, nie wspominamy, tylko się uśmiechamy i kiwamy głowami — przestrzegła, twarz uzdrowicielki wręcz jaśniała prośbą — A teraz chodźmy na to ciasto, może nawet uda się nam kupić coś mocniejszego. I wino. I chcesz jakieś wstążki? Widziałam ładne wstążki. Karmelki też widziałam, chyba jagody również — paplała wesoło, nie odwracając się nawet, by spojrzeć, czy inni uczestnicy także opuścili labirynt. Była gotowa wręcz siłą odciągnąć brunetkę, byleby nie tkwić blisko tego przeklętego magicznego żywopłotu. Ten festiwal nie był najlepszym festiwalem, jaki dany był jej przeżyć. Maliny uświetnione kradzieżą oraz goblińskim atakiem, przykra wróżba sugerująca jakiegoś rogacza w przyszłości, a teraz labirynt, gdzie nic a nic im nie wyszło wręcz nakazywały (jakby krzycząc każdym nieszczęściem, jakie ją spotkało), by posadziła swe zgrabne cztery litery i nie pchała się na mecz quidditcha. Tylko sobie krzywdę zrobi i ego zrani. Jedynym jasnym punktem był Benjamin Wright, tylko on sprawiał, że wciąż mogła się uśmiechać, nie czując się jak kompletny przegryw. A przecież była Rowan, Rowan nie powinna być przegrywem. Podobno.
| zt dla Red
Please pull me from the dark,
And show me hope again...
Szedł posłusznie u boku Aydena i niemało się wystraszył, gdy ten niespodziewanie złapał go za przedramię. Na całe szczęście chodziło tylko o odgłosy skrzydełek. On też się cieszył z tego, że całe te zawody się kończyły. I dobrze… im bliżej końca, tym bliżej tajemniczej lady! Już tylko trochę! Korytarz, którym szli, dłużył się jednak niemiłosiernie. Miał wrażenie, że w ogóle nie dotrą do wyjścia. Chciał już nawet pytać Aydena jak bardzo, w jego opinii, wszystko sknocili, gdy wtedy zauważył innych czarodziejów i tłum.
– To znaczy, że przegraliśmy czy wygraliśmy? – Zapytał niepewnie młodszego od siebie krewnego. Jednak otrzymany wieniec zdawał się być symbolem triumfu… chyba. A może pocieszenia? Nie potrafił tego tak od razu stwierdzić.
To miało okazać się dopiero po kolejnym przemówieniu czarodzieja. A jednak, udało im się bezbłędnie przejść cały labirynt! Z radością w oczach spojrzał w stronę tajemniczej lady, stojącej u boku tego lorda-gbura. Oni także wygrali, a ona się do niego tak uroczo uśmiechała! Już miał nawet do niej podejść, ale opamiętał się, gdy tylko ktoś z organizatorów do niego podszedł i wręczył mu kawałek srebrnej nici. Podziękował cicho, choć jego spojrzenie ciągle uciekało w stronę lady.
Dobrze też, że trafiła mu się taka, a nie inna nagroda! Jeżeli rzeczywiście miała takie właściwości, jak przedstawiał to czarodziej, to był to dość ciekawy i niespotykany prezent. Na pewno przydatny przy podróżach. Czekał cierpliwie aż wszystkie nagrody zostaną rozdane. Tym niecierpliwiej spoglądał w stronę blondwłosej lady. Pech chciał, że niestety, po zakończeniu całej te ceremonii, nie zdołał do niej podbiec. Może to i lepiej? Lord, którego imienia nie znał wyjątkowo źle na niego patrzył.
– Chodź Ayden, może jeszcze ich dogonimy… – rzucił w stronę kuzyna i natychmiast zerwał się, żeby spróbować dogonić parę. W rzeczywistości jednak w ogóle nie obejrzał się za krewnym.
|zt
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
|zt
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
Świeżo upieczona pani Wroński udała się na spacer po lesie. Od ceremonii chodziła spokojniejsza, towarzyszył jej również wyborny humor - nie była jednak pewna, czy było to zasługą czynu, jakiego dopuścili się z przyjacielem czy zwyczajnie porządnej porcji odpoczynku, jakiej miała okazję zażyć w ciągu ostatnich dni. Potrzebowała tego, doskonale wiedziała, że jej organizm był już na skraju wytrzymałości, uparcie jednak próbowała wyciągnąć z siebie jeszcze więcej, wykonać kolejne obliczenia oraz dokończyć jeszcze jeden projekt. Kilka dni w leśnej głuszy, jaka otaczała domek letniskowy babci, sprawiło, że zapragnęła trochę częściej wychodzić na spacery. Jesień zdawała się być sezonem do tego idealnym, choćby z powodu darów, jakie dało się odnaleźć między leśnymi roślinami. Grzyby, jesienne owoce oraz korzonki mogły być cennym znaleziskiem, nawet jeśli była pewna, iż Daniel w odpowiedni sposób o nią zadba.
W tym wszystkim jednak, nie wyglądała jak ktoś, kto mógłby poszukiwać grzybów. Ubrana w obcisłą, granatową sukienkę podkreślającą kobiecą sylwetkę, w pantofelkach na obcasie oraz z dłońmi, skrytymi materią rękawiczek i niewielkim kapelusikiem na głowie wyglądała bardziej jak dama, która zbłądziła między londyńskimi uliczkami niż ktoś, kto wybrał się na grzyby. Jedynie wiklinowy koszyczek, jaki miała przewieszony przez ramię mógł wskazywać, iż czegoś poszukuje... Bądź zgubiła się w drodze na większy rynek. Eteryczna alchemiczka przekonana była jednak, iż eleganckim należy być bez konkretnej okazji, zwłaszcza teraz, gdy przyszło jej tytułować się czyjąś żoną. I nie chciała, aby mąż musiał się jej wstydzić, bądź czuć niechęć do przyznania się do tego... połączenia.
Szaroniebieskie spojrzenie uważnie wodziło po leśnej ściółce, a szerszy obcas pantofla umożliwiał swobodne poruszanie się po lesie, bez utraty równowagi bądź większego zawahania. Miała nadzieję, że przyjdzie jej odnaleźć jakieś grzyby, z których mogłaby zrobić przetwory na zbliżającą się coraz bliżej zimę. Na chwilę uniosła spojrzenie znad ziemi by zauważyć, że nie jest sama. Zawstydzenie pojawiło się na jej buzi, a eteryczna alchemiczka uniosła lekko kąciki ust... I już miała odwrócić się na pięcie, gdy coś w ściółce zwróciło jej uwagę. Ostrożnie przykucnęła, aby rozsunąć skrytymi pod rękawiczką palcami leśną ściółkę. -Och... - Westchnienie zawodu wyrwało się z jej ust, gdy zamiast grzyba który mógłby posłużyć do weków zauważyła niejadalną lisówkę. W alchemii roślina również była nieprzydatna, co jednie pogłębiło zawód, widoczny na delikatnej buzi dziewczęcia. Szkoda, wielka szkoda.
| Szukam grzybków (ST60), zielarstwo II, bonus +30
Ostatnio zmieniony przez Frances Burroughs dnia 18.01.21 21:20, w całości zmieniany 1 raz
'k100' : 83
Nagle zorientował się, że nie jest w na polanie leśnej sam. Z rozbawieniem stwierdził, że zamiast grzybów znalazł zagubioną damę. Jej strój świadczył o tym, że na grzyby nie chodziła zbyt często, a może po prostu miała taki styl bycia. Herbert był ostatnim, który by oceniał po wyglądzie. Zauważył, że kobieta pochyliła się nad ziemią i usłyszał jej słowa rozczarowania.
-Dzień dobry - zwrócił się do blondynki głośniej aby mogła go usłyszeć i dojrzeć. - Znalazła już pani jakieś grzyby?
Zagadnął uprzejmie. Sam miał swój jeszcze pusty, gdyż dopiero wybrał się na poszukiwania roślin.
- Dzień dobry. - Odpowiedziała uprzejmie, z pewną dozą niepewności w głosie. Mężczyzna w swoim wizerunku przypominał odrobinę jej ojca poległego w mugolskiej wojnie. A to wzbudzało w niej ostrożność w końcu, nie po to wychodziła za mąż by pozbyć się mugolskiego nazwiska, aby teraz ściągać na siebie niepotrzebne zainteresowanie magicznych służb chociaż… Mężczyzna nie wyglądał na strasznego bądź groźnego, a miejsce w którym znajdowali się zdawało się być niezwykle odludne. Szaroniebieskie spojrzenie uważnie powidło po sylwetce nieznajomego.
- Nie, nie miałam jeszcze szczęścia, a pan? - Spytała, z zaciekawieniem unosząc brew ku górze. Nie wiedziała, czy to miejsce hojnie obradzało w grzyby czy też nie. Przez chwilę przyglądała się mężczyźnie uważnie, a gdy nie wzbudził jej większych podejrzeń odetchnęła cicho, mając nadzieję, iż nie pożałuje samotnego spaceru bez męża u boku. - Szczerze mówiąc nie jestem pewna, czy w tych lasach da się odnaleźć jakiekolwiek grzyby, rzadko bywam w tej części Anglii… Wie pan może, czy poszukujemy w odpowiednim miejscu? - Spytała z zaciekawieniem, robiąc kilka kroków w głąb lasu. Szaroniebieskie spojrzenie uważnie skupiło się na ściółce w poszukiwaniu brązowych kapeluszy grzybów i zapewne, mogła wyglądać na całkiem zagubioną w obecnej sytuacji. Swą prezencją odbiegała daleko od kogokolwiek, kto celowo mógłby wybrać się na poszukiwanie leśnych grzybów oraz roślin.
Uśmiech wyrysował się na malinowych ustach, gdy zauważyła brązowy kapelusik.
- I chyba znalazłam odpowiedź… - Rzuciła cicho, z rozbawieniem w głosie by przykucnąć przy grzybie. Delikatnie odłożyła koszyczek na ziemię, by ostrożnie, dłońmi skrytymi rękawiczkami, podnieść dorodnego borowika z ziemi. Z zadowoleniem przyjrzała się grzybowi, by włożyć go do swojego koszyczka. - Zobaczmy, czy miał towarzystwo… - Dodała bardziej do siebie niż do mężczyzny, ostrożnie rozgarniając ściółkę w okolicy miejsca, z którego wyjęła grzyb, w poszukiwaniu innych, możliwych grzybów. Te, przynajmniej z tego co wiedziała, zwykły rosnąć w niewielkich skupiskach.
| Rzucam na ilość znalezionych grzybków.
'k10' : 3
Stawiał ostrożnie kroki starając się dojrzeć brązowe kapelusze tak pożądane przez grzybiarzy. Te małe skubance lubiły rosnąć przy drzewach oraz wśród paproci więc tam skierował swoje kroki w lekko pochylonej sylwetce z koszykiem w dłoni.
-Na razie nic – przyznał z rozbawieniem w głosie, gdyż w znajdowaniu rzadkich okazów roślin był dobry, ale najwidoczniej zwykłe grzybobranie nie było jego mocną stroną. Zerknął na blondynkę znad paproci jakby coś analizował. – To dobre miejsce na szukanie grzybów, ale można spróbować między drzewami bardziej szukać. I wśród innych roślin, grzyby nie lubią rosnąć w samotności.
Na razie powstrzymał się przed przekazaniem informacji, że mieszka w Dorset. Nie znał kobiety, nie wiedział z kim rozmawia ani z kim się zadaje. Jak zwykle Herbert był dość otwarty i chętny do rozmowy tak ostatnie wydarzenia sprawiły, że bardziej uważał na słowa jakie wypowiadał w otoczeniu obcych mu ludzi. Rozchylił liście paproci skupiając się przez chwilę na swoich poszukiwaniach. Nie przeszkadzała mu obecność kobiety, ale teraz miał cel, jakim było zdobycie grzybów do potrawki na obiad. Koszyk zionął pustką i Hal by miał używanie gdyby brat wrócił z niczym. Kiedy usłyszał słowa niespodziewanej towarzyszki grzybobrania podniósł na nią niebieskie spojrzenie uśmiechając się przy tym przyjaźnie.
-Brawo! Pierwszy grzyb do kolekcji – po tych słowach ponownie zniknął w paprociach poszukując brązowych kapeluszy, ale nie tylko. Kto wie, może znajdzie jakieś inne okazy roślin lub owoców. Dzikie maliny i jeżyny oraz borówki również były cenne. Na samą myśl o drożdżówkach z owocami zrobił się głodny.
|poszukuję grzybów, ST 60, spostrzegawczość I, zielarstwo III
'k100' : 63
Uśmiechnęła się delikatnie, gdy mężczyzna przyznał, że do tej pory nie znalazł jeszcze ani jednego grzyba. Jego słowa jedynie podsyciły niepewności w kwestii miejsca, jakie pojawiły się w jej głowie. Niepewności, które odrobinę przygasły, po kolejnych słowach nieznajomego.
- Pańskie słowa sprawiają, iż mam wrażenie, jakoby dobrze znał się pan na roślinach oraz okolicznych lasach… Czy to wrażenie jest trafne, panie…? - Spytała, z zaciekawieniem unosząc brew ku górze. Liczyła iż mężczyzna będzie w stanie dać jej kilka wskazówek dotyczących części lasu, w których powinna poszukiwać pewnych darów natury… I przy okazji zdradzi swoje imię.
Chwilę później rozmowa zeszła na dalszy plan, gdy wśród leśnej ściółki poszukiwała grzybów, a pierwszy znaleziony grzyb napawał zadowoleniem oraz nadzieją, że uda jej się znaleźć coś więcej.
- Zbiera pan grzyby na przetwory? - Spytała z zaciekawieniem, układając pierwszy grzyb w swoim wiklinowym koszyczku. - Ja mam nadzieję znaleźć tyle, aby wsadzić je w octową zalewę i odłożyć do zimy… Byłabym również niezwykle zadowolona, gdyby udało mi się odnaleźć dzikie owoce do przetworów, niestety te, które hodowałam w ogrodzie pożarła jakaś dziwna choroba… - Wypowiedziała kolejne słowa, chcąc przełamać ciszę poszukiwań. Kto wie, może mężczyzna w swej drodze natknął się na dziką jabłoń bądź pigwę? Taka informacja z pewnością okazałaby się przydatna, a eteryczna alchemiczka mogłaby zająć się przygotowaniem pewnych zapasów. Nawet jeśli posiadała pewność, iż Daniel zadba żeby nie chodziła głodna, nie chciała pozostać obojętną na problemy codzienności. Kątem oka zauważyła, że mężczyzna również coś odnalazł. Koszyczek zapełnił się o trzy sztuki borowików, niewiele, aczkolwiek alchemiczka miała wielką nadzieję, iż uda jej się znaleźć więcej. - Szczęście dopisało? Ja znalazłam trzy sztuki. - Spytała, po czym wstała, a szaroniebieskie spojrzenie ponownie powiodło po ściółce, w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak obecności grzybów gdy ostrożnie kroczyła pośród leśnej ściółki.
| Szukam grzybków (ST60), zielarstwo II, bonus +30
'k100' : 70
Odpowiedział jeszcze, gdyż spostrzeżenie kobiety było trafne. Zdawała się być miła i jednak nie należeć do osób, które łapią innych i torturują.
-Bywam często na wyprawach po lasach w poszukiwaniu rzadkich okazów roślin, albo jak dzisiaj poszedłem ot na grzyby. – Dodał z rozbawieniem w głosie. – Proszę patrzeć na tereny gdzie jest dużo mchów, tam lubią rosnąć. Tak jak ten kolega…
Sięgnął po ładną i dorodną kanię, która pyszniła się wśród zielonych mchów i paproci. Ostrożnie wyciągnął ją z ziemi i rozejrzał się dookoła za jej towarzystwem. Frances miała rację, kiedy szukała obok innych grzybów. Zwykle rosły po parę sztuk blisko siebie. Może i jemu uda się coś znaleźć. Zaraz jednak jego wzrok przykuł inny grzyb.
-Niech pani zobaczy – zagadnął Frances i wskazał jej grzyba, który swoim wyglądem łudząco przypominał borowika. – Gorzknik. Jadalny, ale wystarczy jeden taki mały skubaniec, a całe danie nie nadaje się do jedzenia. Należy patrzeć na nóżki, jest cieńsza, a kapelusz jest matowy. Borowik zawsze ma lekko błyszczący kapelusz i grubą nóżkę. Wolę uprzedzić, bo kiedyś sos grzybowy był do wyrzucenia, wielka strata.
Podzielił się swoją wiedzą z towarzyszką grzybobrania i przeszedł kawałek dalej szukając dalej grzybów, a te które znalazł włożył do swojego koszyka.
-Zobaczymy ile znajdę, ale liczę, ze na tyle iż będzie na przetwory. -Obejrzał się przez ramię i wskazał otwartą przestrzeń. – Jak chce pani znaleźć owoce polecam iść w tamtą stronę. Większe prawdopodobieństwo, że trafią się jakieś.
On na razie chciał uzbierać więcej grzybów, a jeżeli przy okazji trafi na owoce, których dałoby się zrobić pyszne powidła to Hattie na pewno nie będzie mu czynić wyrzutów. Przeczesał dłonią gęstą czuprynę ciemnych włosów i zanurkował w poszukiwaniu kolejnych grzybów.
|sprawdzam ile grzybów znalazłem i szukam kolejnych st 60, zielarstwo III, spostrzegawczość I
Ostatnio zmieniony przez Herbert Grey dnia 21.01.21 12:20, w całości zmieniany 2 razy
#1 'k10' : 4
--------------------------------
#2 'k100' : 57
- Frances Wroński, miło mi pana poznać. - Przedstawiła się, posyłając mężczyźnie ciepły uśmiech malinowych ust. Nie widziała nic złego w przedstawianiu się nowym, czystokrwistym nazwiskiem świeżo upieczonego męża. Zapewne była w tym nierozważna, tkwiła jednak w silnym przekonaniu, że nowe nazwisko oraz niezwykle sprytny mąż zapewnią jej bezpieczeństwo do końca żywota.
- Botanikiem? Och, to takie fascynujące! - Odpowiedziała z zachwytem, nigdy wcześniej nie mając okazji, aby zamienić kilka słów z botanikiem z prawdziwego zdarzenia. Znała dostawców roślinnych ingrediencji, znała pomniejszych zielarzy, nikogo jednak, kto naukowo zajmowałby roślinami bądź aspektami jakie były z nimi powiązane. - Zajmuje się pan jakąś konkretną specjalizacją? - Spytała, wyraźnie zainteresowana zawodem mężczyzny.
- Och, tak czasem się zdarza. Widzi pan, w mojej dziedzinie również czasem się zdarza, iż mistrz może mieć problem z najprostszym działaniem, jeśli pewne czynniki nie będą sprzyjające… Kto wie, może to dlatego, by praca nie była nudna? - Wyrzuciła z siebie swobodną teorię, wodząc szaroniebieskim spojrzeniem wodząc między męską twarzą a runem leśnym, wypatrując kolejnych grzybów. Kiwnęła głową słysząc radę, jaką jej udzielił, po czym zrobiła kilka kroków we wskazanym kierunku, podążając za mchem. Gdy jednak zwrócił jej uwagę na jeden z grzybów, pełnym gracji krokiem podeszła do mężczyzny, by przykucnąć obok i wlepić spojrzenie w pokazywanego jej grzyba.
- Och tak, Gorzknik jest mi doskonale znany. Widzi pan i ja posiadam trochę wiedzy jeśli chodzi o rośliny, zapewne mniej niż pan, lecz są mi niezmiernie przydatne w pracy. - Odpowiedziała ciepło, z delikatnym uśmiechem nadal wypisanym na buzi. Doskonale wiedziała, że wyglądała na kogoś, kto z poszukiwaniem grzybów ma pierwszy raz do czynienia, prawda była jednak zgoła inna, gdyż mogła pochwalić się całkiem sporą wiedzą z dziedziny zielarstwa.
- Och, dziękuję za radę, z pewnością później się tam rozejrzę. - Odpowiedziała uprzejmie na uzyskaną radę, odnotowując w głowie kierunek, w którym później powinna się udać. Miała nadzieję odnaleźć dziki dereń bądź choćby pigwę, aby przerobić zalegający w szafce spirytus.
Szaroniebieskie spojrzenie uważnie wodziło po leśnej ściółce, gdy w końcu wypatrzyło kolejne grzyby. Ostrożnie zerwała cztery, dorodne podgrzybki. - Sądzi pan, że znaleźliśmy odpowiednie miejsce? Mam wrażenie, że znajdujemy całkiem sporo grzybów. - Spytała by przerwać ciszę, krótkie pogawędki podczas przypadkowo wspólnego poszukiwania grzybów nie wydawały jej się czymś, co mogłoby być złym. Coś zatańczyło na granicy jej wzroku, to też eteryczna alchemiczka zrobiła kilka kroków w tamtym kierunku, by przykucnąć i rozgarnąć liście zaległe na mchu.
| [url=https://www.morsmordre.net/t9067p630-rzuty-koscia-ii#280555]Rzut na ilość grzybków; | Rzut na szukanie grzybków (ST60), zielarstwo II, bonus +30
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset