Nadia Sonya Devonne
Nazwisko matki: Malfoy
Miejsce zamieszkania: Kiedyś Londyn, teraz Nokturn
Czystość krwi: czysta ze skazą
Zawód: seryjna zabójczyni(trucicielka), właścicielka sklepu z truciznami na Nokturnie.
Wzrost: 178
Waga: 54kg
Kolor włosów: złoty blond(kolor pszenicy)
Kolor oczu: zielony przechodzący w chłodną stal
Znaki szczególne: preferowany kolor to czarny, bardzo jasna wręcz niezdrowa karnacja, duże oczy jak u lalki i kilka blizn skrywanych pod szatą.
dość giętka, tarnina, łuska kappy, 12 cali
Slytherin
nietoperz
Testral
popiół, krew i skoszona trawa
Ona, lepsza od swojej siostry
eliksiry, czarna magia
Nietoperze z Ballycastle
trucizny,
klasyczna
Doutzen Kroes
Jedna kropla zła nasącza jadem całe nasze dobro. Zatruwa organizm powoli, ale najpierw zaczyna od naszego umysłu. To właśnie tam zaczynają rodzić się złe myśli, które coraz bardziej zatruwają nasz umysł by wreszcie całkowicie zasłonić cieniem nasze serce.
W tej historii zło wygrywa, a dobro zostaje zamknięte w zimnym lochu i skute łańcuchami. Trzęsie się z zimna. Złem jest dorosła kobieta, która doskonale zna swoją wartość. W akcie urodzenia podczas porodu odnotowano: Sonya Russeau. Dobrem zamkniętym w jej zimnym sercu jest radosna i przede wszystkim kochająca wszystko co żyje dziewczynka. Teraz zamknięta i skuta łańcuchami przez złą i starszą wersję siebie nie ma szans na ratunek. Starsza postać nie ma też zamiaru dopuścić do siebie ciepłych uczuć z przeszłości. Dobro zamknięte na wieczność. Teraz od 4 lat dawno zapomniano o imieniu Sonya. Każdy kto ją zna przyzwyczaił się do imienia Nadia, a dla ludzi, którzy lubują się w czarnej magii i w jej usługach jest po prostu Ariel. Musi być ostrożną w tym co robi dlatego też nigdy nie używa swoich prawdziwych danych.
Wysłuchajmy jednak tej historii od początku, wszak nie zawsze zło było górą moi drodzy.
Dzień w którym przyszła na świat Sonya był dla Danielle Malfoy datą którą miała zapamiętać na całe życie. Schlebiało jej strasznie, gdy każdy mówił jaką to śliczną córeczkę urodziła. Wtedy to Sonya była w centrum uwagi i nikt nie patrzył na malutką Rosemary, która stała przy łóżku swojej macochy i z błyszczącymi oczyma patrzyła na swoją malutką siostrzyczkę. Ot zwyczajny obraz prawdziwej i kochającej się rodziny. Pielęgniarka zrobiła zdjęcie, które potem zostało wywołane i po wyjściu Danielle ze szpitala zajęło honorowe miejsce w salonie na komodzie. Na zdjęciu widać było uśmiechniętego ojca dziewczynek, Rosemary uśmiechniętą i przytuloną do ręki Danielle i malutką Sonyę która leżała w ramionach Danielle. Każdy jednak wie, że z rodziną zawsze wychodzi się najlepiej tylko na zdjęciach. Później miało być już tylko gorzej.
Danielle nie przywykła do bycia matką. Mimo iż swoją pierworodną kochała nad życie i gotowa była zrobić dla swoich córek wszystko to po prostu brakowało jej czasu. Nie lubiła być kurą domową i mimo iż opuściła rodzinny dwór to nie przywykła do życia w biedzie a także sprzątania i gotowania. Ojciec Danielle był złym człowiekiem. Rodzina miała pieniądze, ale wszystko pochodziło głównie z kradzieży. Penelopa pochodziła ze szlacheckiej rodziny, jednakże nikt nie wie co tak naprawdę urzekło ją w tym francuskim złodziejaszku na tyle, że gotowa była opuścić dla niego salony i wszelkie bogactwo. Oczywiście rodzina ją za to wydziedziczyła.
Danielle zawsze chyliła nieba Sonyi, ale nie nadawała się na matkę o czym dziewczynka przekonała się w późniejszych latach swojego życia. Gdy tylko skończyła siedem lat i stała się samodzielna matka postanowiła rzucić ją na głęboką wodę i uczyła wszystkiego co mogło się jej potem przydać w życiu. Chciała by znała języki obce, a także świetnie czytała i grała na skrzypcach. Nadal w tym wszystkim więcej czasu poświęcała Sonyi. Rosemary również była kochana, ale była dziwnym i bardziej niż Sonya wycofanym dzieckiem. Danielle zostawiała ją samą sobie i do niczego nie zmuszała. Cieszyła się, że ma śliczne córeczki, jednakże tak naprawdę to Sonya posiadała jej krew, a Rosemary była bękartem, dla którego zgodziła się być macochą. Wiedziała, że jest córką wili, więc sam ten fakt przerażał ją, a zarazem budził obrazę, że jest jakimś stworzeniem, wręcz diabelskim pomiotem. Nie dawała jednak tego nigdy po sobie poznać. Pilnowała Sonyi, wiedziała bowiem jak niebezpieczne potrafią być wile gdy wybuchną gniewem. Nie chciała by Rosemary kiedyś skrzywdziła jej młodszą córeczkę. Tak zleciały lata dzieciństwa dla naszej złotowłosej, a zarodek zła już wręcz zakwitał w jej serduszku. Wszystko spowodowane przez ukochaną rodzicielkę. Każda z sióstr miała swoje zabawki, którymi się bawiła i swój osobny pokój. Przez to wszystko Rosemary stała się osobą zamkniętą w sobie, a Sonya zawsze była w centrum, pewna siebie i otwarta dla każdego. Była niczym złoto w małym szarym domku w którym mieszkali całe swoje życie. Od dziecięcych lat Ariadna interesowała się alchemią i eliksirami. Matka pomagała jej w zdobywaniu wiedzy, a Sonya zawsze kradła jej księgi by samemu próbować pojąć alchemiczne wzory i runy.
Nadszedł wreszcie upragniony dzień, gdy Sonya pierwszy raz miała przekroczyć próg Beauxbatons. Cieszyła się, że w końcu opuści rodzinny dom i pozna nowych znajomych. Z niecierpliwością oczekiwała na swój list, a gdy tylko kupiła na ulicy Pokątnej swoją pierwszą różdżkę, nie mogła spać całą noc z przejęcia. Był to dla niej nowy etap w jej dziecięcym życiu. Tam też będzie mogła całkowicie zapomnieć o siostrze. Przynajmniej tak jej się wtedy wydawało. Jej siostra była również w tej szkole, ale ona należała do Gryfów, pięknie śpiewała i tańczyła. Danielle nalegała by jej córki uczęszczały do szkoły we Francji. Sonya dziwnie się czuła w towarzystwie nowych uczniów, gdy lecieli powozem zaprzęgniętym do Abraksanów do nowej szkoły, oni jednak traktowali ją jak równą sobie. Sonya sama nie wiedziała co odpowiedzieć, gdy zadano jej pytanie w którym domu się znajdzie. Przemilczała wtedy tą sprawę. Nowi znajomi od razu poczuli do niej sympatię. Przydzielono ją do smoków, gdzie królowały spryt i szybkość. Jeszcze większą radość na jej twarzy sprawiła wiadomość, że znajomi z jej przedziału również tam się znajdują. Wszystko robiło na niej ogromne wrażenie,zwłaszcza szkoła, która była naprawdę ogromna. Tam minął pierwszy dzień w Beauxbatons, potem z dnia na dzień było już tylko lepiej. Starała się unikać siostry, ale to było trudne. Miała wrażenie, że Rose jest wszędzie, a każdy facet w zamku widzi tylko ją. Jeszcze większy gniew ogarnął ją, gdy jej chłopak zostawił ją dla Rosemary mówiąc, że się w niej zakochał. Sonya marzyła tylko o tym, by zmieść swoją starszą siostrę z powierzchni ziemi.
W szkole nigdy nie była kujonem. Dobrze jednak radziła sobie z zaklęć, transmutacji a także dzięki fotograficznej wręcz pamięci lubiła historię magii a także eliksiry i zielarstwo. Miała dobre wyniki w nauce, ale nigdy nie starała się pracować ponad poziom. Nie ciągnęło ją za to do Quidditcha. Odrywanie się od ziemi powodowało u niej paraliż. Przekonała się o tym podczas pierwszej lekcji latania. Tak, okazało się, że Sonya ma lęk wysokości. Z czasem polubiła inne środki lokomocji, zwłaszcza teleportację i wygodny w użyciu, proszek fiuu.
Na trzecim roku nauki w nowej szkole, miała już alergię na swoją siostrę. Nie mogła na nią patrzeć. Gdy ją widziała dostawała szału niczym dzikie zwierzę. Poznała w szkole niejakiego Evana Reynolsa i robiła tylko wszystko by trzymać go z daleka od Rose. Plusem dla Sonyi był fakt, że chłopak był w Smokach. Na początku mu nie ufała. Nikomu w szkole nie ufała. Mimo dobrych ocen i ślicznej buźki była w cieniu swojej siostry. Każdy facet o niej zapominał, gdy tylko na horyzoncie pojawiała się Rosemary. Po pewnym czasie Evan stał się jej bliski niczym brat, którego nigdy nie miała. Matka dostrzegła wreszcie w którymś z listów Sonyi, że jej stan psychiczny z każdym miesiącem pogłębia się coraz bardziej. Nienawiść względem przyrodniej siostry przeradzała się w chorobę psychiczną. Zrobiła to co było konieczne. Na wakacje zabrała Sonyę daleko od domu do Szwecji na wspólne wakacje. Sonya potrzebowała zmiany. Jej psychika była w rozsypce. Była wrażliwą dziewczyną, a w Beauxbatons przerodziła się w chodzącą bombę gotową wybuchnąć w najmniej spodziewającym się tego przez innych, momencie. Aby wyładować swoje emocje zaczęła po prostu tworzyć eliksiry. To one sprawiały, że potrafiła się wyciszyć i skupić swoje myśli na czymś innym. Tutaj całkowicie zapominała o świecie, oraz o całej niesprawiedliwości, która otaczała ją wokół. Znikała w księgach i oparach unoszących się nad kociołkiem, a w ten sposób jej dusza w pewien sposób odnajdywała ukojenie.
Pod koniec szkoły zakochała się w Evanie. Wcześniej był jej przyjacielem jednakże później przerodziło się to w coś więcej. To właśnie w ostatniej klasie zaczęły się dziać dziwne zatrucia u uczniów. Nigdy jednak nie udało się określić kto był prowodyrem owych zatruć. Były to tylko dwa, może trzy przypadki. Nie odkryto sprawców, a Sonya i Evan dokonali tego tylko i wyłącznie z powodu zemsty. Potem mogli tylko tego żałować swoich decyzji. Nauczyciele szybko odkryli co się dzieje, sprawa ucichła, a Evan i Sonya zostali zawieszeni na pewien czas w prawach ucznia. Nigdy nikogo nie zabili w szkole, ale zatrucia były czymś do czego nie powinno nigdy dojść na terenie Beauxbatons.
Pod koniec szkoły to właśnie Evan wpadł na pomysł by posunąć się dalej. Chciał zamieszkać z Sonyą. Chciał też bliżej poznać jej siostrę Rosemary. Słyszał, że jest półwilą. To on zaproponował próbę zrobienia śnieżki i sprzedania jej na Nokturnie. Wiedział, że mogą na tym zarobić fortunę. Sonya nie kochała nigdy swojej siostry, więc zgodziła się bez wahania. Evan był metamorfomagiem, ale też świetnie opanował transmutację. Podczas ostatnich wakacji zaraz po ukończeniu szkoły zaczepili Rosemary w jakiejś uliczce i porwali. Coś jednak poszło źle. Rose nie była sama, ktoś ruszył za nimi, więc chcąc nie chcąc jako jeszcze mało doświadczeni porywacze musieli zostawić dziewczyę w jakimś nadrzecznym starym magazynie i uciec. Półwila nigdy nie poznała prawdy, że to siostra chciała z niej zrobić śnieżkę. Jednym słowem to Evan sprawiał, że Sonya stawała się złem. Po szkole spędzała z nim każdy dzień praktycznie od rana do wieczora. Ten uczył ją czarnej magii, a także pozwalał czytać czarno magiczne księgi z piwnicy swojego ojca. Mogła chłonąć wiedzę i właśnie pod jego okiem pierwszy raz rzuciła trzy zaklęcia niewybaczalne. Normalna istota powinna się załamać, pożałować tego co zrobiła, ona jednak cieszyła się z tego co widziała i ból który był w oczach zwierzęcia, które zranili sprawiał jej wtedy radość. Coraz częściej Evan zabierał Sonyę na Nokturn i tam uczył jak powinna się poruszać by nie oberwać. Tylko raz oberwała w twarz i wróciła do domu solidnie posiniaczona. Matka ostro na nią wtedy nawrzeszczała i zabroniła wychodzić z domu. Dziewczyna jednak zignorowała rozkaz matki. Dosypała rodzicom dziwnej substancji na głęboki sen do esencji z kawy, którą pili codziennie rano i uciekła z domu. Nie planowała już tam nigdy wracać. Zamieszkała wraz z Evanem na Nokturnie, a że miała już skończone 19 lat i dawno już była osobą pełnoletnią, rodzice nic nie mogli jej zrobić, ani też nie byli w stanie zmusić jej do tego by wróciła. Wolała odizolować się od wszystkiego. Nikt z rodziny nie wiedział gdzie się podziewa, a na Nokturnie przybrała fałszywe imię i nazwisko Nadia Ariel Devonne.
Mieszkając na Nokturnie, spotkała pewnego razu swoją siostrę na ulicy pokątnej. Rzuciła się na wilę przy ludziach chcąc ją zabić i grożąc jej najgorszą śmiercią. Dzięki temu trafiła do zakładu psychiatrycznego, gdzie stwierdzono u niej niepoczytalność. Po roku czasu wyszła za poprawne zachowanie. Była wspaniałą aktorką. Zagrała przykładną pacjentkę, tylko po to by wreszcie móc opuścić białe ściany, które codziennie doprowadzały ją do szału. Gdy jednak wróciła na Nokturn okazało się, że nagle została sama. Evan bez słowa opuścił ich mieszkanie i już nigdy nie wrócił. Nie dociekała co się stało. Przyzwyczaiła się do tego, że ludzie wracają do niej a potem odchodzą bez słowa. Znalazła sobie pracę u pewnego starszego gburowatego gościa, którego własnością był sklep z truciznami. Nadia zyskała jego sympatię, gdy tylko odkrył, że jest w stanie przyrządzić mu praktycznie każdą truciznę jaką tylko zażyczy sobie klient. Wiedział, że jest pewna siebie i bardzo samolubna, ale nigdy nie doszedł do tego, że mogłaby go podtruwać. Otóż tak, Nadia po roku czasu pracy u starszego Pana, gdy już tylko wkupiła się w jego łaski i zamieszkała w jego domu, a także zyskała własny pokój zaczęła mu gotować. Trzeba rzec, że jej potrawy zawsze były przepyszne. Zawsze jednak miały jakiś sekretny składnik o którym starszy Pan nie miał pojęcia. Substancja zwana arszenikiem była bezwonna i bez smaku więc nie można było jej wyczuć w potrawie, nie psuła jej smaku więc była składnikiem idealnym. Były to śladowe ilości substancji, które jednak po jakimś czasie mocno odbiły się na zdrowiu starszego Pana. Wtedy Nadia zaproponowała mu leczenie. Przestała podawać mu truciznę, ale za to zastosowała eliksiry medyczne. Starszy Pan od razu poczuł się lepiej. Pokochał fałszywą Nadię niczym własną córkę, której nigdy nie miał. Nadia omamiła go do tego stopnia, że ten przepisał jej w spadku cały swój sklep łącznie z mieszkaniem. Pewnej nocy serce starszego Pana przestało bić. Nadia wyprawiła pogrzeb godny pochwały dla swojego opiekuna, a także zaszlochała fałszywą łzą nad jego grobem. Szybko jednak się otrząsnęła z tej żałoby. Teraz została właścicielką sklepu z truciznami na Nokturnie. Mogła stać się kimś jeszcze bardziej szanowanym niż wcześniej. Każdy znał miejscową Ariel, która robiła trucizny na zlecenia, a także osłabiała nieznośne żony szlachciców, a także wręcz przeciwnie, mężów którzy bili swoje słabe psychicznie żony. Dodatkowo udało jej się stworzyć dość pokaźną grupkę ludzi z którymi polowali na wile. W ciągu roku udało im się zabić jedna, ale niestety wille były wręcz niczym produkt deficytowy na rynku. Bardzo ciężko było je znaleźć i równie trudno upolować. Trzeba było odrobinę zmienić swoje preferencje bo z takiej działalności raczej by się nie utrzymali.
Jakiś rok temu mając 21 lat poznała Toma Riddle’a dzięki któremu dołączyła do Rycerzy tym samym mogąc pomagać Tomowi dzięki swoim umiejętnością i sprytowi. Często dostarczała mu wielu informacji z zakątków Nokturnu, wygrzebanych niczym od szczurów z samego centrum kanałów. Tom wiedział, że może na niej polegać. Dzięki swojej pracy mogła zatrudnić kogoś w swoim sklepie, a także podróżować po świecie by móc uczyć się nowych przepisów dotyczących trucizn i wywarów uspokajających o silnym zastosowaniu. Zabrała się za badania nad stworzeniem eliksiru rozpaczy. Praktycznie zarwała wiele nocy, wertując wszelkie księgi, które kiedyś ukradła z domu rodziców Evana, nigdy mu o tym nie wspominając. Niestety, była również czasem złodziejką. Taki był jej urok. Pewnego razu spotkała na Nokturnie ciekawą istotę. Dziewczyna była od niej o dwa lata starsza, ale przyszła do jej sklepu z chęcią nauczenia się czegoś nowego. Nadia zaakceptowała Norę po pewnym czasie, a że dziewczę było niesamowicie uparte zgodziła się pomóc jej podciągnąć swoją wiedzę z zakresu trucizn. Dzięki temu spędzały wspólnie co trzeci wieczór na zapleczu sklepu. Nadia była wyjątkowo surowym i podłym nauczycielem. Często przeklinała na Norę, ale zdarzało się też, że ją nagradzała dając jej fiolkę z odrobiną trucizny w prezencie. Pewnego razu przypadkiem poznała jej prawdziwe imię i nazwisko, ale nie mówiła jej nic o tym, aby później mieć podstawę do szantażu, gdyby nagle Nora się zbuntowała przeciwko niej. Tak toczył się praktycznie dzień za dniem, przepełniony ciągłą i wieczną pracą.
Jakieś 3 miesiące temu Nadia spotkała na Nokturnie pewnego rudzielca. Była w szoku, gdy odkryła że znajomy chłopak to jej stary przyjaciel Barry. Cieszyła się, że mogła go spotkać. Znowu odnowili swoją znajomość. Pewnego dnia otrzymała w prezencie słodką ogromną puchatą kulkę. Ten dzień na zawsze pozostał w pamięci panny Nadii. Wtedy też poznała Deimosa Carrowa. Tak się złożyło, że dość szybko zaczęła dla niego pracować. Jej zadaniem było pilnowanie by nikt nie dosypał mu nigdy niczego do napoju, a także odwrotna sytuacja, by w razie kłopotów Nadia unieszkodliwiła wroga, albo też zabiła. Strasznie zboczyła ze swojej ścieżki dobrej i kochanej dziewczynki. Stała się oschła, samolubna i nieprzyjemna dla otoczenia. Teraz była kimś i cóż, to się raczej nie zmieni. Do domu rodzinnego nadal jeszcze nie wróciła. Rodzice mają wierzyć, że ich córka odeszła, równie dobrze mogłaby dla nich już być martwą.
4 | |
0 | |
0 | |
10 | |
0 | |
5 | |
1 |
teleportacja, kuguchar, sowa,różdżka,
Ostatnio zmieniony przez Nadia McKinnon dnia 06.04.16 22:58, w całości zmieniany 4 razy
Witamy wśród Morsów
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n