Morsmordre :: Nieaktywni :: Sowy
Ludwik XVI
AutorWiadomość
Piętnastu poprzedników Ludwika umarło.
C'est toi pour moi, moi pour toi
Des nuits d'amour à plus finir un grand bonheur qui prend sa place les ennuis les chagrins s'effacent heureux, heureux à en mourir.
Theodore Barrowick
Zawód : policjant
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczony
I'll give you all I got to give
If you say you love me too
I may not have a lot to give
But what I got I'll give to you
If you say you love me too
I may not have a lot to give
But what I got I'll give to you
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Przeczytaj Marla
SkarbieCzytając kilka ostatnich Twoich listów, dochodzę do wniosku, że chyba nie kochałbyś mnie tak intensywnie, gdyby pod moim sercem nie rozwijało się – nie jedno, a dwoje – obdarowanych Twoimi genami istot. Czy przyznajesz, że byłeś w pełni poczytalny, kreśląc słowa, które stwierdzają, że nigdy wcześniej nie wyglądałam piękniej niż w ciąży? Jest mi bardzo przykro. Ale i tak za Tobą tęsknię. Codziennie przeznaczyłam równo trzy i pół godziny na odpoczynek. Ani minuty więcej. Jestem świadoma, jak bardzo opiekowanie się osobą starszą może być czasochłonne, uciążliwe i zapewne każdą chwilę odpoczynku musisz sobie wykradać w napiętym dniu. Ale ja tak nie mogę. Musisz zrozumieć, że ciąża to nie choroba, tylko stan fizjologiczny. Gdyby Twoje obawy, co do mojego przemęczania się podczas pracy przy maszynie, miały swoje potwierdzenie w rzeczywistości to już dawno żadna ludzka stopa nie odcisnęłaby się na tej planecie. A z tego co mi wiadomo, nawet mugolska medycyna poszła na tyle do przodu, by śmiertelność noworodków ograniczyć do minimum. Żałujesz, ale równie dobrze możesz przekazać ojca w ręce doświadczonych specjalistów ze szpitala św. Benedykta. Teraz napiszę coś potwornie egoistycznego, ale nie mogę tego przemilczeć. Twój ojciec przeżył już swoje życie. Nie pozwól, by czekanie na jego śmierć spowodowało, że przegapisz pierwsze chwile życia swoich dzieci.
Na Morganę, Theodorze Barrowick! Nie ma Cię od miesięcy, a Ty nawet w liście potrafisz rozstrzaskać i podeptać moje krwawiące już serce na tysiąc kawałeczków. Mam jednak nadzieję, a mówią, że nadzieja umiera ostatnia, że nie oddajesz się cielesnym uciechom z każdą sprzedawczynią, która przypomina Ci moją osobę. Żadna z nich nie jest t a k miła? A więc w pewnym stopniu jest? A może miła dla o k a? Wierz mi lub nie, ale kiedy ja robię zakupy w warzywniaku, to stary Gordon z wąsem i brzuchem piwnym wcale nie wywołuje u mnie podobnym fantazji. Polecam Ci, jak wrócisz, zakupy będziemy robić tylko u niego!
To takie straszne. Powolne umieranie ze świadomością, że nie czeka nas nic innego jak śmierć. Wspieraj ojca i nie działaj mu proszę na nerwy naręczem marchwi. Niech staruszek ma coś od życia chociaż u jego końca. Boleję nad myślą, że nigdy nie pozna Twoich dzieci.
Jak się czuję? Minął kolejny dzień bez zbytnich dolegliwości. Kiedy za długo stoję lub chodzę, puchną mi stopy i bolą kości. Ograniczyłam teleportację do minimum. Do Błędnego Rycerza też wolę nie wsiadać. Przemieszczam się mugolską komunikacją miejską, a w moim portfelu znalazło się więcej mugolskich funtów niż klepaków – knutów. O wygodne poduszki dbam sama. Przypominam Ci, Theodorze. Nie jestem obłożnie chora. Ciąża to stan fi zjo log i czny. Z zachowaniem wszelkich środków ostrożności, zapewniam Cię, że żyję całkowicie normalnie. Gwendolyn pojawiła się przed dwoma miesiącami z pierścionkiem zaręczynowym na palcu i swoim Rudolfem z obcobrzmiącym akcentem. Zaplanowali ślub na koniec września, a my z drogą Harrietką pracujemy w pocie czoła nad wymarzoną suknią ślubną dla pani Brand. Wyobrażasz sobie? Oczywiście przesadziłam, ponieważ to Hattka wykonuje najcięższe rzeczy, a ja dopracowuję detale i dbam o wizualny efekt. Niesty prace stanęły w martwym punkcie, ponieważ w akcji zginął mąż Harriett, pan Zaim. Straszna tragedia. Od kiedy się dowiedziałam, mieszkam z nią, żeby wesprzeć ją na duchu.
Państwo Wróbelki? Urocze nazwisko! Koniecznie musisz mnie z nimi zapoznać. Czym się zajmują?
Och, nie czytaj tego co tu nagryzmoliłam.
PS. Konsultuję się z przyjaciółką, która pracuje jako położna. Widzimy się co drugi dzień i oboje rozwijają się bez zarzutów. Biorę eliksir wzmacniający, ale malutką dawkę. Raz w miesiącu pojawiam się w Mungu na rutynowym badaniu. Chyba nie ma bardziej dbającej o siebie kobiety ciężarnej w całym magicznym Londynie. A przynajmniej nie słyszałam o takiej. Mam nadzieję, że rozwiałam Twoje wątpliwości.
PPS. Kocham Cię!
Twoja Marla
Na Morganę, Theodorze Barrowick! Nie ma Cię od miesięcy, a Ty nawet w liście potrafisz rozstrzaskać i podeptać moje krwawiące już serce na tysiąc kawałeczków. Mam jednak nadzieję, a mówią, że nadzieja umiera ostatnia, że nie oddajesz się cielesnym uciechom z każdą sprzedawczynią, która przypomina Ci moją osobę. Żadna z nich nie jest t a k miła? A więc w pewnym stopniu jest? A może miła dla o k a? Wierz mi lub nie, ale kiedy ja robię zakupy w warzywniaku, to stary Gordon z wąsem i brzuchem piwnym wcale nie wywołuje u mnie podobnym fantazji. Polecam Ci, jak wrócisz, zakupy będziemy robić tylko u niego!
To takie straszne. Powolne umieranie ze świadomością, że nie czeka nas nic innego jak śmierć. Wspieraj ojca i nie działaj mu proszę na nerwy naręczem marchwi. Niech staruszek ma coś od życia chociaż u jego końca. Boleję nad myślą, że nigdy nie pozna Twoich dzieci.
Jak się czuję? Minął kolejny dzień bez zbytnich dolegliwości. Kiedy za długo stoję lub chodzę, puchną mi stopy i bolą kości. Ograniczyłam teleportację do minimum. Do Błędnego Rycerza też wolę nie wsiadać. Przemieszczam się mugolską komunikacją miejską, a w moim portfelu znalazło się więcej mugolskich funtów niż klepaków – knutów. O wygodne poduszki dbam sama. Przypominam Ci, Theodorze. Nie jestem obłożnie chora. Ciąża to stan fi zjo log i czny. Z zachowaniem wszelkich środków ostrożności, zapewniam Cię, że żyję całkowicie normalnie. Gwendolyn pojawiła się przed dwoma miesiącami z pierścionkiem zaręczynowym na palcu i swoim Rudolfem z obcobrzmiącym akcentem. Zaplanowali ślub na koniec września, a my z drogą Harrietką pracujemy w pocie czoła nad wymarzoną suknią ślubną dla pani Brand. Wyobrażasz sobie? Oczywiście przesadziłam, ponieważ to Hattka wykonuje najcięższe rzeczy, a ja dopracowuję detale i dbam o wizualny efekt. Niesty prace stanęły w martwym punkcie, ponieważ w akcji zginął mąż Harriett, pan Zaim. Straszna tragedia. Od kiedy się dowiedziałam, mieszkam z nią, żeby wesprzeć ją na duchu.
Państwo Wróbelki? Urocze nazwisko! Koniecznie musisz mnie z nimi zapoznać. Czym się zajmują?
Och, nie czytaj tego co tu nagryzmoliłam.
PS. Konsultuję się z przyjaciółką, która pracuje jako położna. Widzimy się co drugi dzień i oboje rozwijają się bez zarzutów. Biorę eliksir wzmacniający, ale malutką dawkę. Raz w miesiącu pojawiam się w Mungu na rutynowym badaniu. Chyba nie ma bardziej dbającej o siebie kobiety ciężarnej w całym magicznym Londynie. A przynajmniej nie słyszałam o takiej. Mam nadzieję, że rozwiałam Twoje wątpliwości.
PPS. Kocham Cię!
Twoja Marla
Marlene Malkin
Zawód : Projektantka, krawcowa, ikona stylu
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Każda kobieta uważa się za niezastąpioną, choć sądzi, że sama mogłaby zastąpić bez trudu każdą inną.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Przeczytaj Marla
Skarbie, Podziwiam Twoją cierpliwość do moich listów. Bardzo. Nawet te, które naładowane są moimi humorzastym jadem i zazdrością wywołaną Twoim niewinnym wspomnieniem pani ze sklepu. Nawet nie wiesz jak bardzo było mi wstyd, kiedy sąsiadka zobaczyła przez okno w kamienicy jak staram się złapać Ofelię i powstrzymać przed odlotem, ale niestety nie zdołałam tego uczynić. Dlatego ten list mam zamiar wysłać, udając się na pocztę. Prawdopodobieństwo wypadnięcia z balkonu na oczach wścibskiej pani Williams, która co rano, kiedy wychodzę z mieszkania, komentuje moją skandaliczną postawę pracującej kobiety ciężarnej. Nie ważne, że w pracy zazwyczaj siedzę i podnoszę się z miejsca dopiero, kiedy do zakładu wejdzie jakaś klientka. Nie ważne, że nie siedzę na zwykłej drewnianej ławie rodem z Wielkiej Sali, tylko w bujanym fotelu, wypełnionym haftowanymi poduszkami. Jak odpoczywać to w wielkim stylu. Wracając do sedna sprawy – oczywiście, że pamiętam i wcale nie wątpię w Twoje uczucia! A Ty, proszę, nie wątp w moje, bo kocham Cię bardziej niż wystarczająco! Ale kochałabym Cię mocniej, gdybyś przy mnie był.
Przejrzałeś mnie, mój drogi! Jednak nie mogę sobie pozwolić aż na dwie godziny drzemki, długość mojego zwlekania się z łóżka oscyluje w granicach jakichś czterdziestu minut. Po obiedzie jedynie dwa kwadranse! Co to są dwa kwadranse? (Tak, wiem, że w tym czasie można stworzyć wiele rzeczy, jednak kiedy ma się dodatkowe obciążenie, które nie rozkłada się równomiernie po ciele i wcale nie jest tłuszczykiem uzbieranym po talerzu smacznych pączków, może przysporzyć wiele kłopotów, zwłaszcza w motoryce). Tak, moje ciało, ani owe bobasy nie dają mi o tym zapomnieć. Bywają momenty, że są wyjątkowo spokojne, ale zazwyczaj przed snem urządzają sobie istny koncert kopnięć i szturchnięć. Czego to naopowiadały Ci kobiety z wioski? Wierz mi, że zapewne nie usłyszałeś niczego, czego do tej pory bym się nie dowiedziała. Oczywiście nie licząc lokalnych zabobonów związanych z rozwiązaniem, chociaż z tego co słyszałam, to i one nie różnią się zbytnio od tych w naszej Anglii. Jeśli sądzisz, że oczekuję Twojego przyjazdu tylko dlatego, że czekam, byś wyręczył mnie w moich obowiązkach świeżo upieczonej matki, to się grubo mylisz (chociaż Twoja propozycja jest bardzo kusząca i nie byłabym sobą, gdybym jej nie rozważyła!). Theodorze Barrowick, tak jak mocno Cię kocham, tak samo teraz Cię nie znoszę! Ależeś narobił mi apetytu, na Morganę! Zabraniam Ci wspominać tych wszystkich pyszności, bo faktycznie udam się do restauracji i opróżnię wszystkie zapasy ze spiżarni. Ale wtedy roztyłabym się niczym ciotka Marge Malkin, która sprawia wrażenie jak gdyby miała większy zarost niż mój drogi ojciec. Tego chyba oboje byśmy nie chcieli, nieprawdaż?
Opacznie zrozumiałeś moje słowa, Najdroższy! Żałuję, że tak pochopnie wysłałam poprzedni list, bez wcześniejszego przeanalizowania jego treści. Słowa o egoizmie dotyczyły mnie, a nie Ciebie, Skarbie! Jak mogłeś nawet pomyśleć, że mówiłam o Tobie, skoro z takim oddaniem towarzyszysz dziadkowi w jego ostatnich chwilach? Nie znam drugiej tak bezinteresownej osoby. Widać, że jesteś o wiele lepszym człowiekiem ode mnie. Twoje słowa o pakowaniu walizek spowodowały tylko, że miałabym niewyobrażalną ochotę do zachęcenia Cię do ponownego ich spakowania. Wiem, że nie mogę o to prosić, dlatego nie będę dłużej ciągnąć tego tematu, by i Ciebie nie denerwować. Dosyć masz już zmartwień na głowie. Wiedz, że gdyby to było możliwe, wyszłabym za Ciebie nawet w tej chwili. A musisz być świadom, że po wieczornej kąpieli i w szlafroku z grubej froty i mokrych włosach przypominam raczej zmokłą kurę niż tę osobę ze zdjęcia, któremu tak często się przyglądasz. (Co mnie bardzo cieszy! Wspominałam Ci, że nabyłam więcej ramek na nasze wspólne zdjęcia? Teraz nie są już zamknięte w albumie a wiszą chyba na każdej ścianie w mieszkaniu).
Armia Barrowicków, powiadasz? To jeszcze nic. Przeczytałam w Czarownicy, że w siódmym miesiącu, zachowując wszelkie środki ostrożności, spokojnie można oddawać się uciechom cielesnym. Czego nie omieszkałam sobie odmówić. Cóż, takie życie samotnej kobiety.
Mam nadzieję, że zrozumiesz, że ja również się śmieje. Nawet do głowy nie przyszłoby mi podobne, skandaliczne i wyuzdane zachowanie. Może gdybyś był na miejscu, to moglibyśmy spróbować (Mówię jak najbardziej poważnie!). Ale z obcym mężczyzną, obrzydlistwo. Coś okropnego. Fuj, fuj, fuj. Cóż za biedne dziewczęta. Siedemnaście lat to przecież jeszcze dzieci. Co z tego, że w naszym świecie osiąga się w tym wieku pełnoletność. To nic nie znaczy! Ja w tym wieku żyłam jak pijane dziecko we mgle i nawet nie byłam świadoma jak wygląda prawdziwe życie. Najchętniej ukryłabym je wszystkie, by oszczędzić im tego losu. Panny powinny wychodzić za mąż, wtedy kiedy będą na to gotowe, a nie kiedy nakazuje im jakaś przestarzała rada seniorów wioski. Co też chodzi Ci po głowie? Zabrzmiało to cokolwiek tajemniczo. Niepokoisz mnie!
Przy najbliższej okazji przekażę kontakt pannie Flume do Ciebie. Nie wpadłam na to wcześniej, ale to faktycznie logiczne i najlepsze rozwiązanie. Co ja bym bez Ciebie zrobiła? (I co ja bez Ciebie robię? Siedzę i objadam się twarogiem z ogórkiem, a zegar wybił godzinę jedenastą w nocy. Gdyby nie ciąża, żyłabym tutaj niczym stary kawaler. Bo jestem przekonana, że stare panny w obawie przed utratą talii nie jadają po godzinie osiemnastej). Jestem przekonana, że potrafi się nimi posługiwać i jeszcze mnie przy okazji w tym podszkoli. Te aparaty są niesamowicie zabawne!
Liczę na to, że będziesz mi towarzyszyć na ich ślubie! Datę wyznaczyli na koniec września. Tych dzieci nie da się przeoczyć. Wspaniałe dzieciaki. Niedawno odwiedzili mnie z panią Emily, by zaopatrzyć się w szaty do Hogwartu. Nawet nie wiesz jak zabawnie jest szyć szaty szkolne, które jeszcze niedawno samemu się nosiło. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym odrobinę nie poszalała z godłem Gryffindoru. Uważam, że ów lew nabrał w nich więcej charakteru i nie wygląda już jak… srający kot na pustyni. Moim prezentem dla Gwen jest jej suknia ślubna. Jeszcze jej nie mówiłam, ale specjalnie sprowadziłam włosie z grzywy jednorożca z rezerwatu Parkinsonów (Troszkę się wykosztowałam, ale było warto!). Natomiast nie wiem co mogłabym podarować panu młodemu. Może Ty będziesz wiedział? Jesteście w podobnym wieku, na pewno coś uda Ci się znaleźć. A jeśli nie, to coś wymyślę.
Naprawdę? Jesteś najlepszy! Tak bardzo potrzebuję teraz materiałów. Pomyśleć, że sezon ślubny powinien już dobiegać końca, przecież jesień za pasem, ale widać niektórzy są niezrażeni chłodną temperaturą i nadal planują śluby. Na szczęście dla przyszłej pani Brand odłożyłam dużo wcześniej materiał na suknię, ale niedawno dostałam zamówienie od młodej lady Allison Avery. Wyobrażasz sobie? Ten Irlandczyk ma imię, Theodorze. Odwiedził nas wczoraj przed południem, jak zwykle niezawodny. Koronek nie zabraknie nam do przyszłego Bożego Narodzenia. I był jak zwykle miły i czarujący. Zawsze jakoś tak dzień wydaje się weselszy, kiedy odwiedza nas pan Mairtin.
Nieodżałowany Zaim. To takie niesprawiedliwe i smutne, że jego już nie ma. Pamiętasz, jak Ci opowiadałam, że przed wyjazdem do Francji miałam gorszy okres? Harriett i pan Zaim pozwolili mi u siebie zamieszkać i bardzo mnie wtedy wsparli. Honorów nikt nie miał prawa mu odmówić. Zebrało się wielu aurorów i przyjaciół. Dopiero na stypie wynikło jakieś zamieszanie, którego nie byłam świadkiem. Nie przepadam za pogrzebami. Rozbolała mnie głowa i wróciłam do swojego mieszkania zaraz po uroczystości. A jak wróciłam na stypę, to problem został zażegnany, także nie mam co opowiadać, niestety. Przekazałam Twoje kondolencje.
PS. Wielkie dzięki, Theodorze Barrowick. Natomiast ja nalewam sobie soku porzeczkowego do kieliszka, by stworzyć imitację wina, kiedy przychodzi mi na nie ochota.Trzeba sobie radzić, jak to mówią. Kocham Cię i też całuję, ale tylko w usta!
PPS. Wysłałam list sową pocztową. Moja malutka Ofelia jest zbyt zmęczona na kolejną tak daleką wycieczkę. Uważaj na tego ptaka, źle mu z oczu patrzy. Ale pan na poczcie zarzekał się, że Berenius nie gubi listów i potrafi osiągać całkiem przystępną prędkość lotu. Więc może doleci przed Bożym Ciałem.
Twoja Marla
Przejrzałeś mnie, mój drogi! Jednak nie mogę sobie pozwolić aż na dwie godziny drzemki, długość mojego zwlekania się z łóżka oscyluje w granicach jakichś czterdziestu minut. Po obiedzie jedynie dwa kwadranse! Co to są dwa kwadranse? (Tak, wiem, że w tym czasie można stworzyć wiele rzeczy, jednak kiedy ma się dodatkowe obciążenie, które nie rozkłada się równomiernie po ciele i wcale nie jest tłuszczykiem uzbieranym po talerzu smacznych pączków, może przysporzyć wiele kłopotów, zwłaszcza w motoryce). Tak, moje ciało, ani owe bobasy nie dają mi o tym zapomnieć. Bywają momenty, że są wyjątkowo spokojne, ale zazwyczaj przed snem urządzają sobie istny koncert kopnięć i szturchnięć. Czego to naopowiadały Ci kobiety z wioski? Wierz mi, że zapewne nie usłyszałeś niczego, czego do tej pory bym się nie dowiedziała. Oczywiście nie licząc lokalnych zabobonów związanych z rozwiązaniem, chociaż z tego co słyszałam, to i one nie różnią się zbytnio od tych w naszej Anglii. Jeśli sądzisz, że oczekuję Twojego przyjazdu tylko dlatego, że czekam, byś wyręczył mnie w moich obowiązkach świeżo upieczonej matki, to się grubo mylisz (chociaż Twoja propozycja jest bardzo kusząca i nie byłabym sobą, gdybym jej nie rozważyła!). Theodorze Barrowick, tak jak mocno Cię kocham, tak samo teraz Cię nie znoszę! Ależeś narobił mi apetytu, na Morganę! Zabraniam Ci wspominać tych wszystkich pyszności, bo faktycznie udam się do restauracji i opróżnię wszystkie zapasy ze spiżarni. Ale wtedy roztyłabym się niczym ciotka Marge Malkin, która sprawia wrażenie jak gdyby miała większy zarost niż mój drogi ojciec. Tego chyba oboje byśmy nie chcieli, nieprawdaż?
Opacznie zrozumiałeś moje słowa, Najdroższy! Żałuję, że tak pochopnie wysłałam poprzedni list, bez wcześniejszego przeanalizowania jego treści. Słowa o egoizmie dotyczyły mnie, a nie Ciebie, Skarbie! Jak mogłeś nawet pomyśleć, że mówiłam o Tobie, skoro z takim oddaniem towarzyszysz dziadkowi w jego ostatnich chwilach? Nie znam drugiej tak bezinteresownej osoby. Widać, że jesteś o wiele lepszym człowiekiem ode mnie. Twoje słowa o pakowaniu walizek spowodowały tylko, że miałabym niewyobrażalną ochotę do zachęcenia Cię do ponownego ich spakowania. Wiem, że nie mogę o to prosić, dlatego nie będę dłużej ciągnąć tego tematu, by i Ciebie nie denerwować. Dosyć masz już zmartwień na głowie. Wiedz, że gdyby to było możliwe, wyszłabym za Ciebie nawet w tej chwili. A musisz być świadom, że po wieczornej kąpieli i w szlafroku z grubej froty i mokrych włosach przypominam raczej zmokłą kurę niż tę osobę ze zdjęcia, któremu tak często się przyglądasz. (Co mnie bardzo cieszy! Wspominałam Ci, że nabyłam więcej ramek na nasze wspólne zdjęcia? Teraz nie są już zamknięte w albumie a wiszą chyba na każdej ścianie w mieszkaniu).
Armia Barrowicków, powiadasz? To jeszcze nic. Przeczytałam w Czarownicy, że w siódmym miesiącu, zachowując wszelkie środki ostrożności, spokojnie można oddawać się uciechom cielesnym. Czego nie omieszkałam sobie odmówić. Cóż, takie życie samotnej kobiety.
Mam nadzieję, że zrozumiesz, że ja również się śmieje. Nawet do głowy nie przyszłoby mi podobne, skandaliczne i wyuzdane zachowanie. Może gdybyś był na miejscu, to moglibyśmy spróbować (Mówię jak najbardziej poważnie!). Ale z obcym mężczyzną, obrzydlistwo. Coś okropnego. Fuj, fuj, fuj. Cóż za biedne dziewczęta. Siedemnaście lat to przecież jeszcze dzieci. Co z tego, że w naszym świecie osiąga się w tym wieku pełnoletność. To nic nie znaczy! Ja w tym wieku żyłam jak pijane dziecko we mgle i nawet nie byłam świadoma jak wygląda prawdziwe życie. Najchętniej ukryłabym je wszystkie, by oszczędzić im tego losu. Panny powinny wychodzić za mąż, wtedy kiedy będą na to gotowe, a nie kiedy nakazuje im jakaś przestarzała rada seniorów wioski. Co też chodzi Ci po głowie? Zabrzmiało to cokolwiek tajemniczo. Niepokoisz mnie!
Przy najbliższej okazji przekażę kontakt pannie Flume do Ciebie. Nie wpadłam na to wcześniej, ale to faktycznie logiczne i najlepsze rozwiązanie. Co ja bym bez Ciebie zrobiła? (I co ja bez Ciebie robię? Siedzę i objadam się twarogiem z ogórkiem, a zegar wybił godzinę jedenastą w nocy. Gdyby nie ciąża, żyłabym tutaj niczym stary kawaler. Bo jestem przekonana, że stare panny w obawie przed utratą talii nie jadają po godzinie osiemnastej). Jestem przekonana, że potrafi się nimi posługiwać i jeszcze mnie przy okazji w tym podszkoli. Te aparaty są niesamowicie zabawne!
Liczę na to, że będziesz mi towarzyszyć na ich ślubie! Datę wyznaczyli na koniec września. Tych dzieci nie da się przeoczyć. Wspaniałe dzieciaki. Niedawno odwiedzili mnie z panią Emily, by zaopatrzyć się w szaty do Hogwartu. Nawet nie wiesz jak zabawnie jest szyć szaty szkolne, które jeszcze niedawno samemu się nosiło. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym odrobinę nie poszalała z godłem Gryffindoru. Uważam, że ów lew nabrał w nich więcej charakteru i nie wygląda już jak… srający kot na pustyni. Moim prezentem dla Gwen jest jej suknia ślubna. Jeszcze jej nie mówiłam, ale specjalnie sprowadziłam włosie z grzywy jednorożca z rezerwatu Parkinsonów (Troszkę się wykosztowałam, ale było warto!). Natomiast nie wiem co mogłabym podarować panu młodemu. Może Ty będziesz wiedział? Jesteście w podobnym wieku, na pewno coś uda Ci się znaleźć. A jeśli nie, to coś wymyślę.
Naprawdę? Jesteś najlepszy! Tak bardzo potrzebuję teraz materiałów. Pomyśleć, że sezon ślubny powinien już dobiegać końca, przecież jesień za pasem, ale widać niektórzy są niezrażeni chłodną temperaturą i nadal planują śluby. Na szczęście dla przyszłej pani Brand odłożyłam dużo wcześniej materiał na suknię, ale niedawno dostałam zamówienie od młodej lady Allison Avery. Wyobrażasz sobie? Ten Irlandczyk ma imię, Theodorze. Odwiedził nas wczoraj przed południem, jak zwykle niezawodny. Koronek nie zabraknie nam do przyszłego Bożego Narodzenia. I był jak zwykle miły i czarujący. Zawsze jakoś tak dzień wydaje się weselszy, kiedy odwiedza nas pan Mairtin.
Nieodżałowany Zaim. To takie niesprawiedliwe i smutne, że jego już nie ma. Pamiętasz, jak Ci opowiadałam, że przed wyjazdem do Francji miałam gorszy okres? Harriett i pan Zaim pozwolili mi u siebie zamieszkać i bardzo mnie wtedy wsparli. Honorów nikt nie miał prawa mu odmówić. Zebrało się wielu aurorów i przyjaciół. Dopiero na stypie wynikło jakieś zamieszanie, którego nie byłam świadkiem. Nie przepadam za pogrzebami. Rozbolała mnie głowa i wróciłam do swojego mieszkania zaraz po uroczystości. A jak wróciłam na stypę, to problem został zażegnany, także nie mam co opowiadać, niestety. Przekazałam Twoje kondolencje.
PS. Wielkie dzięki, Theodorze Barrowick. Natomiast ja nalewam sobie soku porzeczkowego do kieliszka, by stworzyć imitację wina, kiedy przychodzi mi na nie ochota.Trzeba sobie radzić, jak to mówią. Kocham Cię i też całuję, ale tylko w usta!
PPS. Wysłałam list sową pocztową. Moja malutka Ofelia jest zbyt zmęczona na kolejną tak daleką wycieczkę. Uważaj na tego ptaka, źle mu z oczu patrzy. Ale pan na poczcie zarzekał się, że Berenius nie gubi listów i potrafi osiągać całkiem przystępną prędkość lotu. Więc może doleci przed Bożym Ciałem.
Twoja Marla
Marlene Malkin
Zawód : Projektantka, krawcowa, ikona stylu
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Każda kobieta uważa się za niezastąpioną, choć sądzi, że sama mogłaby zastąpić bez trudu każdą inną.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Przeczytaj Charlus
Szanowny panie Tadku! W istocie Twoje zniknięcie wydawało mi się dosyć niepokojące, a brak jakiekolwiek znaku życia mocno mnie niepokoił. Sam rozumiesz, czasem dzieją się przykre rzeczy, a nie chcemy chyba, żeby coś Ci się stało. Deszcz ognistej? Nie za bardzo mnie rozpieszczasz, przyjacielu? Nie będę Cię jednak torturował jak bardzo mi źle. Najważniejsze, że żyjesz!
Ach, gratulację! Mam nadzieję, że wasze kochane berbecie chowają się dobrze? Cieszę się Twoim szczęściem. I powiem Ci nawet, że mam tyle rzeczy do opicia, że nie wiem za co pić najpierw. Uwierz mi, że teraz, kiedy piszę ten list, ręka mi się trzęsie, więc przepraszam za jakieś kleksy, sam wiesz, że nigdy nie byłem mistrzem pięknego pisma. W każdym razie, nie chciałem Ci tego oznajmiać listownie, ale musisz wiedzieć. Podczas Twojej nieobecności zdarzyło się naprawdę wiele. Przede wszystkim Dorea wróciła! Byłem tak zaaferowany całą sytuacją, że nie pomyślałem, aby o tym do Ciebie napisać. Wybacz. Co więcej, nie ciesz się tak, bo ja również niedługo dołączę do grona dumnych ojców. Dorea jest w ciąży. Co prawda trochę się niepokoję. Niedawno odzyskała posadę w Biurze Aurorów, ale nie sądzę, aby praca w biurze była dla niej teraz odpowiednia. Dziękuję bardzo za zaproszenie, porozmawiam z moją małżonką i być może odwiedzimy Was niedługo. Gwar inny niż płacz dziecka? Myślę, że kiedyś po pracy możemy gdzieś wyskoczyć. Ale ty stawiasz, co zrekompensujesz się za tak długi okres milczenia. Mam Ci jeszcze tyle do przekazania, ale jest to sprawa, której nie można przekazać listownie.
P.S.
Nie przejmuj się Sową, jest wiecznie głodna, więc trzymaj ją z dala od Marli i dzieci.
Twój najdroższy przyjaciel, Charlus
Ach, gratulację! Mam nadzieję, że wasze kochane berbecie chowają się dobrze? Cieszę się Twoim szczęściem. I powiem Ci nawet, że mam tyle rzeczy do opicia, że nie wiem za co pić najpierw. Uwierz mi, że teraz, kiedy piszę ten list, ręka mi się trzęsie, więc przepraszam za jakieś kleksy, sam wiesz, że nigdy nie byłem mistrzem pięknego pisma. W każdym razie, nie chciałem Ci tego oznajmiać listownie, ale musisz wiedzieć. Podczas Twojej nieobecności zdarzyło się naprawdę wiele. Przede wszystkim Dorea wróciła! Byłem tak zaaferowany całą sytuacją, że nie pomyślałem, aby o tym do Ciebie napisać. Wybacz. Co więcej, nie ciesz się tak, bo ja również niedługo dołączę do grona dumnych ojców. Dorea jest w ciąży. Co prawda trochę się niepokoję. Niedawno odzyskała posadę w Biurze Aurorów, ale nie sądzę, aby praca w biurze była dla niej teraz odpowiednia. Dziękuję bardzo za zaproszenie, porozmawiam z moją małżonką i być może odwiedzimy Was niedługo. Gwar inny niż płacz dziecka? Myślę, że kiedyś po pracy możemy gdzieś wyskoczyć. Ale ty stawiasz, co zrekompensujesz się za tak długi okres milczenia. Mam Ci jeszcze tyle do przekazania, ale jest to sprawa, której nie można przekazać listownie.
P.S.
Nie przejmuj się Sową, jest wiecznie głodna, więc trzymaj ją z dala od Marli i dzieci.
Twój najdroższy przyjaciel, Charlus
Charlus Potter
Zawód : auror
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Baby you're all that i want, when you lyin' here in my arms.
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Ludwik XVI
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Nieaktywni :: Sowy