Wydarzenia


Ekipa forum
Podwórze
AutorWiadomość
Podwórze [odnośnik]29.12.15 20:14
First topic message reminder :

Podwórze

★★
Przy bramie wejściowej stoi piątka rosłych mężczyzn w (jakże wymyślnych) strojach dementorów - czyli w postrzępionych, ciemnych pelerynach. Panowie przepuszczają zaproszone osoby, które następnie muszą przejść przez podwórze - a konkretnie przez pajęczynowy tunel utkany przez setki mniejszych i większych ośmionogów. Jeśli nie przepadasz za pajęczakami, lepiej poproś kogoś o sprawdzenie, czy żaden z nich nie zaplątał się przez przypadek w twoje włosy - bowiem te pająki szczególnie upodobały sobie podróżowanie na niczego nieświadomych czarodziejach.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:58, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Podwórze - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Podwórze [odnośnik]06.01.16 21:46
Wydawał się być taki... niezdecydowany? Cóż za p a r a d o k s, wszak z jego osoby biła niemal pięścią w twarz aura człowieka pewnego siebie, mającego kontrolę nad absolutnie każdym aspektem życia swojego i ludzi w nim się pojawiających, a jednak coś wydawało się nie pasować. A może po prostu to ona pozwalała sobie na myśli bezwładne i chaotyczne, wywracające się niczym pijusy z Nokturnu, paplające bez większego ładu i składu, co wyjaśniałoby te sprzeczności.
Oni nie byli pijani, a jednak miała wrażenie ogólnej nietrzeźwości, oderwania od rzeczywistości krzywej kostki brukowej, zatęchłego powietrza, obskurnych budynków i smolistej ciemności. Bez zażenowania wpatrywała się w oczy mężczyzny, którego imienia nawet nie znała - i zupełnie jej to nie przeszkadzało - zdecydowana zrezygnować dla niego z kuszącej wizji spicia się Ognistą do nieprzytomności we własnym mieszkaniu (jak dumnie nazywała brzydką klitkę, na którą stać ją było z tych marnych groszy zarabianych teatralnym życiem, szumnie zwanych też wypłatą). Nie miała tak naprawdę pojęcia, do czego to wszystko prowadzi - wbrew pozorom niecodziennie poddawała się obezwładniającej f a s c y n a c j i. Tym razem na irracjonalne składało się wiele czynników, od potrzeby stłumienia rozczarowania przez próbę odegrania się za zawód sprawiony jej w teatrze aż po silny magnetyzm jasnoniebieskich oczu wpatrujących się w nią intensywnie, lecz nie nachalnie. Nie musiała odwracać wzroku, by w płaszczu chwyconym naprędce gdy uciekała z zaplecza znaleźć paczkę słabych papierosów, które paliła bardziej dla utrzymania teatralnego patosu niż rzeczywistego uzależnienia. Od dziesięciu lat. Pomiędzy szczupłymi palcami pianistki pojawił się papieros, a do jego podpalenia wykorzystała jakże mugolskie zapałki. Wysunęła paczkę w stronę towarzysza w geście poczęstunku, a potem na moment zerwała kontakt wzrokowy, wypuszczając kółeczko z dymu gdzieś nad jego ramieniem. - Jeszcze dalej? - spytała prowokująco. Igrasz z ogniem, Cornelia, wariatko. - Możemy. - Zamiast pytać dokąd chce zabrać ją nieznajomy, ona dawała mu przyzwolenie. Czujnie, z ukrywanym rozbawieniem obserwując jego działania, drgnienie mięśni na twarzy, wyczekując, aż wreszcie się złamie i podda szaleństwu Nocy Duchów.
Cornelia Mulciber
Cornelia Mulciber
Zawód : aktorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Someday I'll wish upon a star,
wake up where the clouds are far behind me
Where troubles melts like lemon drops, high above the chimney top
That's where you'll find me
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
another story
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1919-cornelia-mulciber https://www.morsmordre.net/t1944-odyseusz#27509 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f132-harley-street-10-4 https://www.morsmordre.net/t1945-cornelia-mulciber#27510
Re: Podwórze [odnośnik]07.01.16 20:31
To były resztki sił.
Absolutne ostatki, które trzymały go, wiązały kończyny strzępami pasów, ścierały do resztek hamulce, powoli zrzucając z progu ku samej przepastnej czeluści. Byli sami. Wyczuwał tylko jej obecność, dostrzegał skąpaną w pobladłych, nocnych promieniach, coraz wyraźniejszą z przybliżaniem się, zarysowaną w krajobrazie ogólnego zmroku. Mógłby się nauczyć. Wszystkiego. Chłonąć, nasiąkać i powtarzać wciąż bez znudzenia, odtwarzając dokładnie każdy szczegół. Przymknął na moment oczy; uczucia rozsadzały go od środka, niszczyły niekontrolowaną, destruktywną masą. Nie mógł, nie potrafił już dłużej się powstrzymać. Wewnętrzny głos zataczał się w błagalnym geście, krzyczał we wszystkich komórkach trawionych nagłym ogniem żądzy. O b ł ę d u, czystej odmiany szaleństwa, które zarzucało się wąską linią między rzeczywistością a światem zagubionego umysłu. Chciał więcej, możliwie więcej i więcej. Rozkoszować się każdym momentem, nie zwracać uwagi na nic i na nikogo. Nie pytał już jej o imię, choć zdawał się wszystko narzucać - w istocie jedynie oboje poddawali się działaniu tej nieznanej siły, która ściągała ku sobie ich drogi, na nowo spajała szlaki, chwilowo stawiając jedno obok drugiego. To wszystko. Cholera. Czuł się jak zwierzę, z budzącym się napadem instynktów, wyzwalających się nagle, by powoli niszczyć go w swoim destruktywnym tańcu. Nie wytrzymywał, choć równocześnie nie czynił żadnego ruchu, powoli i niby w transie, na moment dając pogrążyć się zatrzymaniu. Otworzył oczy, patrząc, jak początkowo rozmyty obraz na nowo nabiera ostrości kształtów. Nie wziął od niej papierosa, wyłącznie śledząc ociężałe ruchy jasnego dymu, rozwarstwiającego się na tle widoku. Jego mgliste odnogi wkraczały w nozdrza i osiadały na gardle, delikatnie drapiąc i szczypiąc. Wtem bez wahania zbliżył się do kobiety; skrócił dzielący ich dystans, nie przejął się śmiałością swoich ruchów. Mógł kruszyć bariery, przedzierać się przez ściany, czyniąc wszystko z bezczelnym niemal rozmachem. Bo czuł, że ma ku temu prawo. Dokładnie tak - został sam przez siebie upoważniony. Tym bardziej nie przejmował się, że paliła i to w iście mugolski sposób; w jego regułach nie istniały obecnie żadne zakazy.
- Pójdziemy do mnie - dodał tylko, z absurdalnie czającą się w głosie, spokojną głębią. Pobrzmiewającą w szeregu głosek, wychodzących tak swobodnie i lekko, jakby były czymś dla niego oczywistym. Nie zapraszał. Nie oferował, wyłącznie oznajmił. Pozwalał unoszącej się, tytoniowej mgiełce, wodzić lekko po nieznacznie rozchylonych wargach. Jakby znów chciał coś uczynić; ruszyć do przodu, przybliżyć się do niej lub oddalić, choć nie drgnął przy tym ani o milimetr.


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape

Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Podwórze - Page 2 Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger
Re: Podwórze [odnośnik]07.01.16 21:19
Brudny półmrok zdawał się spowijać wszystko prócz nich. Obskurne budynki, wyślizgana kostka brukowa, typy spod ciemnej gwiazdy przechodzące nieopodal, potargana sukienka poplamiona sztuczną krwią, nawet księżyc zdawał się uśmiechać szyderczo - witamy na ulicy Śmiertelnego Nokturnu. I pośród tego chorego, gnijącego miejsca oni, dwójka nieznajomych, uciekinierów z wszechogarniającego zepsucia... a może to oni zatruwali powietrze swoją  c h o r ą  fascynacją, potężną dawką rozszalałych emocji ujarzmianych resztkami silnej woli, które sączyły się powoli przez pęknięcia w grubym murze postawionych sobie granic, które stopniowo kruszyły się, by wreszcie runąć gwałtownie, niespodziewanie. Widziała to w jego oczach. Widziała jak jasnoniebieskie tęczówki zachodzą delikatną mgiełką szaleństwa; czystego, pierwotnego szaleństwa skąpanego w świetle księżyca. Wyglądał jak łowca, jak drapieżne zwierzę, które wyczuło słodki zapach krwi i nie mogło się już od niego uwolnić. A był przecież ofiarą. Zawiedzionych uczuć, gorzkiego smaku porażki, odrzucenia, pragnienia  z e m s t y, próby zatracenia. Nie. To było coś więcej niż egoistyczna potrzeba wypełnienia powstałej nagle pustki, bezmyślne zaspokajanie potrzeby uwagi tu, teraz, nieważne jak. Oboje tkwili w tym po uszy - oboje napinali nić, oboje nakręcali spiralę, brnąc w to nieokreślone  c o ś  coraz bardziej i bardziej, bez oglądania się na konsekwencje.
Zmrużyła oczy, gdy przyglądała mu się z bliska. Nie drgnęła, nie okazała zdumienia - przecież to był właśnie ten moment, w którym powinien podejść. Byli idealnie przygotowanymi aktorami, a los reżyserem, wyznaczającym im role, szepczącym do ucha kolejne kwestie.
A jednak na ułamek sekundy, zaledwie mgnienie, mniej niż mrugnięcie powieką, w scenariusz wkradł się błąd. Cień zawahania, otrzeźwienia, głos sumienia? Szpilka zwana poczuciem przyzwoitości ukuła boleśnie, ale była zbyt cienka, by ktoś zwrócił na nią większą uwagę. Ostatecznie - ten wieczór tak czy inaczej miał skończyć się kacem.
Wypaliła papierosa, nieznośnie przedłużając chwilę stania naprzeciw siebie w oczekiwaniu, napięcie wzrastało do absolutnych granic, kiedy pomiędzy nimi tango tańczył  o b ł ę d,  a ona rozchylała usta, na razie tylko bibułce pozwalając ich dotknąć. I wreszcie opadł ostatni popiół, a ona odrzuciła włosy w tył z uśmiechem, gorzkim, słodkim, kpiącym, uwodzicielskim, demonicznym. - Więc na co czekamy?

[zt]
Cornelia Mulciber
Cornelia Mulciber
Zawód : aktorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Someday I'll wish upon a star,
wake up where the clouds are far behind me
Where troubles melts like lemon drops, high above the chimney top
That's where you'll find me
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
another story
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1919-cornelia-mulciber https://www.morsmordre.net/t1944-odyseusz#27509 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f132-harley-street-10-4 https://www.morsmordre.net/t1945-cornelia-mulciber#27510
Re: Podwórze [odnośnik]13.08.16 18:47
| 7 stycznia

Gmach opuszczonego teatru zawsze wydawał się Benjaminowi żywcem wyjęty z innej baśni. Potężny, przestronny, emanujący pomimo zniszczenia sztuką wysoką, górował - teoretycznie - nad wąskimi uliczkami Śmiertelnego Nokturnu, roztaczając nad nim swój majestat. I opiekę dla tych, którym w życiowym wyścigu powodziło się gorzej. W zakamarkach budynku pomieszkiwali zapomniani przez Merlina ludzie a właściwie ich szczątki: narkomani, wydziedziczeni szlachcice, baronowie półświatka, którzy utracili swe wpływy w wyniku druzgoczącej porażki i zmian na czarnomagicznym froncie. Foyer, niegdyś goszczące najznamienitszych czarodziejów, teraz stało się wybiegiem dla przeróżnej maści ludzi upadłych. Wzgardzonych. Plugawych. Radzących sobie jednak całkiem nieźle w półmroku groźnej dzielnicy. Wright nie zapuszczał się tutaj zbyt często, właściwie ostatnim razem wędrując po korytarzach teatru w godzinie jego świetności. W Halloween opustoszałe wnętrza nabrały życia, więc w obecnej chwili - w półmroku nocy - tym dosadniej przebrzmiewała z ciemnych korytarzy niepokojąca pustka. Zwiastująca obecność tych, którzy noc wykorzystywali do załatwiania ciemnych sprawek.
Wright kluczył jakiś czas, ciągle trzymając różdżkę w pogotowiu, po czym zbiegł ze spróchniałych schodów zapomnianej klatki schodowej, wychodząc prosto na zaciemnione podwórze. Ciągle zaopatrzone w pozostałości po bankiecie z okazji Święta Zmarłych, chociaż labirynt pajęczyn ograniczał się do zaledwie kilku strzępków materiału, wiszących magicznie w powietrzu. Benjamin minął poszarpane płachty i skierował się w bok, ku zacisznej wnęce pod zewnętrzną klatką schodową. Spokój. Cisza, przerywana tylko dalekimi piskami - bólu? - i chrobotaniem plugawych zwierzątek, plądrujących niedalekie pokoje. Benjamin wtopił się wręcz idealnie w tło scenerii, opierając się o mur i czekając, aż z półmroku wyłoni się znajoma, ruda czupryna.
Potrzebował więcej. Skromne zapasy, uciułane w zapomnianym dnie skrzyni, skończyły się niezwykle szybko a Wright wiedział, że nie może wytrzeźwieć. Dopuszczenie do siebie myśli o tym, że Percival go zostawił, wybierając rodzinę i narzeczoną, oznaczałoby śmierć. I choć brzmiało to pretensjonalnie, romantycznie i skrajnie pedalsko, to Ben - wbrew ćpuńskim pozorom - przewidywał ten widowiskowy koniec całkiem rozsądnie. Nie wytrzymałby cierpienia, jakie ogarnęło jego ciało przed tygodniem, choć wydawało mu się, że Nott opuścił jego mieszkanie zaledwie wczoraj.


Make my messes matter, make this chaos count.


Ostatnio zmieniony przez Benjamin Wright dnia 15.08.16 10:34, w całości zmieniany 1 raz
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Podwórze - Page 2 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Podwórze [odnośnik]13.08.16 19:12
Pamiętał owy teatr, w końcu tu świętował jedno z ponurych świąt w kalendarzu imprez. I mimo wszystko nie żałował z wyborem miejsca. Z pewnością dobrze by się nie bawił na jakimś balu, chyba u Averych, nie pamięta tego nawet. Znajome towarzystwo wtedy pomogło przejść przez przeszkody i teraz mógł z uśmiechem na twarzy wspominać stare, dobre czasy. Bo co teraz ma - smutek, druzgocącą samotność i terapię, która nie byla ani trochę przyjemna. Ciężko teraz wierzył w to, że rzuci swój zgubny nałóg, kiedy pod ręką ma spory asortyment, o którym nie wspomniał Selwynowi. Musiał się tego pozbyć, wręcz w błyskawicznym tempie, aby dać sobie ostatnią szansę na ratunek. Bo jeśli teraz jemu się to nie uda, to kiedy odważy się ponownie stawić czoło narkotykom? Pewnie nigdy, a wtedy będzie wydziedziczony. Czy tego chce? Nie, chciałby mimo wszystko mieć kontakt z rodzeństwem, z bratem przede wszystkim. Westchnął siedząc na łóżku i wyciągnął dwie woreczki z dwoma porcjami złotej rybki. Zabawne, niedawno rudzielec kupował od Wrighta towar, a teraz zmieniła się kolej rzeczy. Ale nie zamierzał nad tym dywagować, kiedy to powinien trzymać się czasu i zjawić się w umówionym miejscu. Z założonym kapturem na głowie, który standardowo zakrywał zarówno jego piegi jak i rude włosy, wyszedł z kotła. Chwilę upewnił się, że nikt nie zerka w jego stronę i wszedł w ponure zakamarki Nokturnu. Stawiał szybkie kroki chcąc dojść jak najszybciej. Zależało jemu na czasie, którego miał mało. Miał nadzieję, że kiedy pozbędzie się swej pokusy, to może łatwiej stawi czoła swemu problemu. Może widok głodnego wzroku i zmizerniałego ciała w końcu zaniknie.
Lecz póki co, w końcu, nawet i na czas zjawił się przy wejściu do teatru. Nie widział jednak nikogo, więc ruszył prosto do przejścia na dziedziniec, nawet odważył się nieco podnieść kaptur, by słabe światło mogło spokojnie ukazać jego piegi. Włosów bal się odsłaniać, co jeśli ktoś jego obserwuje? Zaczął wzrokiem szukać śladu, który mógłby doprowadzić do Wrighta. W razie czego wyczuwał różdżkę, która była w kieszeni, a jego lewa dłoń dosyć często wędrowała w tej okolicy na każdy nieznany rudzielcowi odgłos.
Gdy w końcu jego odszukał, zaraz podszedł do brodacza z niewielkim uśmiechem na ustach, co wyglądało nieco komicznie do wyglądu jego oczu, które były zmęczone i nieco przekrwione. Głód nie oszczędzał nikogo, nawet rudzielca.
- Żeś się schował  dobrze. Nie obrazisz się, jak nie zdejmę kaptura. Mimo wszystko wolę nie odsłaniać swej rudej czupryny, sam rozumiesz. - rzucił na przywitanie podając jednocześnie swoją drobną dłoń Wrightowi., by wymienić się uściskami dłoni oczywiście. -Powiedz mi jeszcze, ile chciałeś porcji, bo nie byłem pewny gdy wychodziłem z pokoju. Jedną czy dwie porcje?- dopytał się nie obawiając się żadnych fochów i urażenia ze strony Wrighta. Po prostu miał wrażenie ze wziął on jeden woreczek za dużo, ale tego na głos jemu raczej nie powie.[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Barry Weasley dnia 16.08.16 10:43, w całości zmieniany 1 raz
Barry Weasley
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Podwórze - Page 2 Tumblr_n6gnr2EdcK1tq9875o1_400
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1134-barry-weasley#7558 https://www.morsmordre.net/t1142-zjadacz-mebli https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-smiertelny-nokturn-19-4 https://www.morsmordre.net/t3342-skrytka-bankowa-nr-330#56362 https://www.morsmordre.net/t1144-barry-weasley#7771
Re: Podwórze [odnośnik]14.08.16 15:07
Gdy z półmroku bramy wynurzyła się smukła sylwetka, Wright od razu wiedział, że to Barry. Zauważył błysk rudej grzywki...a może po prostu znał już na pamięć gibkość ruchów młodego Weasley'a. Załatwiali przecież sporo wspólnych interesów. Wright mógł poszczycić się doskonałą pamięcią do osób i ich cech charakterystycznych, także wtedy, gdy ukrywali się w półmroku Nokturnu. Może zwłaszcza wtedy? Zmysły ulegały wyostrzeniu, Ben stawał się bardziej skoncentrowany i stale czujny, by nie przegapić okazji do zarobku, ewentualnie: okazji do wykonania szybkiego uniku, by nie dać się nadziać na zardzewiały nóż lub oszpecającą klątwę. Nawet na zjeździe zachowywał resztki zdrowego rozsądku, z nieco nerwowym niepokojem rozglądając się dookoła. Pojawienie się Barry'ego przywitał z ulgą. Już, zaraz, za chwilę; dorwie coś, co ukoi ból, rozwieje koszmary, da szansę na odbicie się od mulistego dna, wciągającego go z każdą sekundą coraz głębiej.
Wyprostował się i nawet uśmiechnął, witając nadchodzącego mężczyznę krótkim skinieniem głowy. Zero spóźnienia - doceniał to, zwłaszcza w swym rozchwianym stanie, gdy każda minuta była na wagę złota, złotego strzału, mającego na nowo wysłać go na mugolską orbitę. Z dala od problemów z dala od widma Percivala Notta, które stawało się coraz wyraźniejsze z każdym trzeźwiejszym oddechem.
- Tak, rozumiem, wstyd się pokazać z czymś takim na głowie - odparł, wyczerpując pierwszym zdaniem resztki pokładów rubasznego humoru. Tyle. Nie pozostało już nic więcej i twarz Benjamina stężała w wyrazie skrajnej niecierpliwości. - Chcę wszystko - dodał, nie bawiąc się w targowanie i obliczanie porcji. Zapasy skurczyły się do minimum i musiał sobie pomóc, nawet jeśli oznaczało to pozbycie się każdego galeona oszczędności na czarną godzinę. Ta przecież nadeszła a cel uświęcał środki. Wolałby głodować niż pozwolić sobie na doznawanie emocjonalnego bólu w pełnym spektrum, przygważdżającym go do podłogi w zapuszczonej kawalerce.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Podwórze - Page 2 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Podwórze [odnośnik]15.08.16 13:49
Skoro już się zjawili na miejscu, należało teraz przejść do celu głównego i rozstać się w miarę sprawnie. Nokturn nie jest bezpiecznym miejscem, i wydawało się, że każdy tu z obecnych czarodziei doskonale o tym zarówno wiedziało, jak i czuło we własnej skórze. Dlatego rudzielec na słowa brodacza odpowiedział jedynie uśmiechem na ustach i zaraz skupił się na tym, co było istotne - na ich szybkim spotkanie.
- a masz tyle przy sobie?- zadał pytanie na chwilę lustrując Wrighta wzrokiem. Nie żeby jemu nie ufał, ba, sam wiedział jak musiał się czuć, bo nie wyglądał najlepiej. Dlatego nie czekał na odpowiedź Wrighta i sięgnął po swoją wsiąkiewkę. Ku swojemu zdziwieniu prócz dwóch porcji złotych rybek miał też dwie porcje śnieżki, które kiedyś sobie schował na zapas. Poczuł, jak ślina się zbiera w jego gardle, jak głód puka do jego mózgu mówiąc jedno - chcę ćpać. Kłopotliwie przez chwilę spoglądał na swoją zawartość, a chwilę później skierował swój kłopotliwy wzrok na Jaimiego, który chciał wszystkiego. Ma dać? Cholera, teraz już nie ukryje swego kłopotu. Ostatecznie westchnął i wyjął cztery woreczki, których wyróżniał inny odcień bieli, śnieżka była bielsza od złotej rybki. - Mieszanka jest lepsza.- rzucił wiedząc samemu, jak to cudnie zarówno smakuje, jak i jakie efekty wywołuje połączenie złotej rybki ze śnieżką. A jak jeszcze doda się do tego alkohol...
Nie, nie powinien tego wspominać, bo aż jego źrenice niebezpiecznie się rozszerzyły, jak i na chwilę wzmocnił swój ścisk czterech woreczków, jakby nie chciał ich dać, tylko samemu to zaaplikować.
Ale tego przecież teraz nie zrobi, nie przy kliencie. Dlatego nieco rozluźnił mięśnie jednocześnie oddając brodaczowi jego należność. Teraz zapłata, zanim się rozmyśli i ucieknie.
Barry Weasley
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Podwórze - Page 2 Tumblr_n6gnr2EdcK1tq9875o1_400
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1134-barry-weasley#7558 https://www.morsmordre.net/t1142-zjadacz-mebli https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-smiertelny-nokturn-19-4 https://www.morsmordre.net/t3342-skrytka-bankowa-nr-330#56362 https://www.morsmordre.net/t1144-barry-weasley#7771
Re: Podwórze [odnośnik]15.08.16 14:18
Benjamin był zbyt skupiony - nawet pomimo niezbyt przyjemnego działania zjazdu - by umknęła mu pewna nerwowość Barry'ego, dość wyraźnie różniąca się od nadmiernej uważności, normalnej w takich okolicznościach przyrody. Ćpuńskie transakcje zawsze wiązały się z ryzykiem. W opuszczonym teatrze, miejscu bezpiecznym i zbadanym, w środku Śmiertelnego Nokturnu, było ono znikome, ale jednak istniało, dlatego nie oczekiwał od Weasleya głupkowatej nonszalancji. W poddenerwowaniu rudzielca czaiło się jednak coś innego, coś, co mógł z łatwością rozpoznać każdy spragniony. Barry widocznie odmawiał sobie przyjemności, odsuwając od siebie słodkie proszki, mogące złagodzić ostre kanty codzienności. Może powinien zignorować symptomy odstawienia, aż nazbyt widoczne w c(i)ałokształcie mężczyzny, ale nie dbał o pozory.
- Wszystko w porządku? - spytał bez troski, raczej dość konkretnie. Jeśli twój ulubiony diler nerwowo zerka na towar, lepiej upewnić się, czy nie jest on przypadkiem słabej jakości albo po prostu zatruty...choć w obecnym stanie ducha Benjaminowi było dokładnie wszystko jedno. Trucizna, narkotyk, nieważne. Mozolna wędrówka po ziemskim padole łez wydawała mu się przerażającą torturą, więc jeśli przypadkowo miał znaleźć się po drugiej stronie - nie miał nic przeciwko. Przynajmniej nie w tej chwili, w tym ciemnym kącie pod schodami, gdy z radością chował woreczki do przepastnych kieszeni kurtki. Po chwili wyciągnął z nich ciężką sakiewkę, pełną galeonów: przedostatnie oszczędności. Postępował niezwykle nierozważnie, ale cóż miał robić z odkładanymi pieniędzmi? Przeznaczył je na podróż z...
Odetchnął głęboko, wciskając woreczek w rękę Barry'ego. - Mieszanie śnieżki z czymkolwiek innym brzmi jak doskonały przepis na szybką śmierć - powiedział tylko, lecz nie była to przestroga opiekuńczego wuja a luźno wypowiedziana myśl. Wsunął zmarzniętą dłoń do kieszeni, jakby dotyk narkotyków choć trochę uspokajał głód, wyciszając nerwowe brzęczenie w tyle głowy. Mroźne powietrze utrudniało oddychanie, ale przynajmniej łagodziło odrobinę chęć natychmiastowego odwrócenia się na pięcie, by jak najszybciej znaleźć się w zaciszu kawalerki i w spokoju oddać się zapomnieniu. Nie, nie chciał Śnieżki, tę zamierzał sprezentować Bleach...drugą porcję zostawiając na jedną z tych czarnych, strasznych w swej ostateczności godzin, o których nie chciał teraz myśleć.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Podwórze - Page 2 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Podwórze [odnośnik]15.08.16 14:48
Nie ukrywał swego stanu, który z łatwością był do odczytania, tego nie da się od tak ukryć, szczególnie mowy ciała, które niekiedy mówi wszystko o danej osobie, co słowami skrywa w głębi siebie. Ma nadzieję, że przetrwa te najgorsze katusze, mimo tego że chciałby zerwać wszelkie nici porozumienia z bratem, szczególnie w takich momentach, kiedy głód upominał się o pożywienie.
- Głód mnie skręca, a przez Garretta jestem na jakimś pieprzonym odwyku.- rzucił bez żadnych emocji w głosie, nawet z lekkim wyrzutem w stronę brata. Może gdyby miał wczoraj sesję u Selwyna, by inaczej dziś się zachowywał, ale no spotykają się raz na kilka dni, a głodu nie zapełni się ciągle zaklęciami. Rudzielec miał nadzieję, że nie będzie pytać o szczegóły - po co to komu.
Chwilę obserwował jeszcze woreczek niemal tęsknie, lecz gdy przyjął woreczek z zapłatą, zaraz ją wrzucił do swej wsiąkiewki, dobrze ją zamykając. Dobrze jest mieć czasami ten magiczny woreczek, przynajmniej nikt inny tam nie włoży swego palca. - Niby tak, ale wszystko zależy od proporcji, jak połączysz jedno z drugim. A śmierć - czy nie jest ona naszym przyjacielem?- skończył wzruszając bezradnie ramionami. Sam tak robił, i jakoś nie widać, by leżał przed Benem martwy. Ale fakt, nie powinno się tego mieszać, lecz czy naćpany człek też o tym będzie pamiętać? Raczej będzie chciał brać cokolwiek, aby utrzymać panujący błogi stan.
- Więcej się nie spotkamy, a kolejne działki zapewni ci pewnie Sheridan.- powiedziawszy wziął jeden z głębszych wdechów, chcąc poczuć nieprzyjemne, czy nawet kujące orzeźwienie zimnego powietrza w nagrzanym ciele, które ciepli się i łapczywie zerka na kieszeń brodacza. Zacisnął palce mocno, lecz ostatecznie schował je do kieszeni - gdzie one były bezpieczne.
Barry Weasley
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Podwórze - Page 2 Tumblr_n6gnr2EdcK1tq9875o1_400
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1134-barry-weasley#7558 https://www.morsmordre.net/t1142-zjadacz-mebli https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-smiertelny-nokturn-19-4 https://www.morsmordre.net/t3342-skrytka-bankowa-nr-330#56362 https://www.morsmordre.net/t1144-barry-weasley#7771
Re: Podwórze [odnośnik]15.08.16 16:52
Imię Garretta wybrzmiało w tej podłej, ciemnej miejscówce wyjątkowo głośno i nawet przez grubą watę otumanienia do serca Benjamina przedarło się jakieś dziwne uczucie, sprawiające, że przez sekundę poczuł się dość nieswojo. Czym innym było pogrążanie się w smutku bez żadnych mostów, łączących go z normalnym życiem, a czym innym stawało się ćpanie z perspektywą powrotu do tego codziennego świata. W którym miał przyjaciół. W którym walczył o ważne dla niego wartości. W którym istnieli ludzie, nie tłukący jego serca na drobne kawałki. Ta myśl nie była jednak wcale optymistyczna a wręcz przeciwnie, czyniła obraz Percivala jeszcze mroczniejszym, umieszczając Benjamina na samym dnie. Swojego żalu, rozpaczy i zranienia. Skrzywił się więc lekko na wspomnienie starszego Weasley'a, jednocześnie zastanawiając się, ile lat może mieć Barry. Właściwie nigdy o to nie pytał, ot, rudy młodzik, pozostający jeszcze pod wpływem odpowiedzialnego rodzeństwa.
- Na pewno chce dla ciebie dobrze - rzucił głębokim frazesem, w domyśle pozostawiając resztę zdania lub chce, żebyś wygryzł sobie z głodu przedramiona do żywej kości a potem powiesił się w łazience. Powstrzymał się jednak, woląc koncentrować się na konkretach niż na widmowej karcącej minie Garry'ego. Cóż, tym razem Ben miał czyste sumienie: odbierał Barry'emu sproszkowaną pokusę. - Skoro jesteś na odwyku, to co robisz na Nokturnie z kieszeniami wypchanymi towarem? - spytał zaskakująco logicznie, przyglądając się intensywnie zaczerwienionym oczom rudzielca. Czyżby pojawił się tutaj po ostatnie chwile przyjemności? Albo wspaniałomyślnie pozbywał się towaru? Wright zaczynał żałować, że nie potargował się o zapłatę. Mógłby zaoszczędzić na nowe rękawice...albo na kolejną porcję sproszkowanych pazurów smoka. Było już jednak za późno a zakupiony towar przyjemnie szeleścił w zakamarkach kurtki, zagłuszając nawet słowa o śmierci. I proporcjach, których Wright nie zamierzał próbować - na razie. Odkaszlnął jedynie, słysząc o Octaviusie. - Opuszczasz biznes na dobre? - zagadnął nie bez niechęci, chociaż nie przewidywał przecież ćpuńskiego maratonu. Jeszcze tylko kilka dni. Maksymalnie dziesięć. Może dwa tygodnie? Na pewno mniej niż miesiąc. Kłamstwa doskonale brzmiały w jego otumanionej głowie, dając ułudę panowania nad sytuacją.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Podwórze - Page 2 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Podwórze [odnośnik]15.08.16 17:22
Może i chce dobrze, parę dni temu widział w tym jakiś cel, jakąś przyszłość. Lecz teraz? Teraz widzi jedynie swój cel w marnym grobie, gdyż nie wierzy w to, że podoła wyzwaniu. Że wytrwa tyle dni bez słodkiego ukojenia, chociaż i tak już długo wytrzymuje, bo już prawie to będą trzy tygodnie. - Kto tam wie, było dobrze, póki się nie wtrącał. Teraz jest tylko gorzej, kto tam wie, jaki ma w tym cel.- rzucił jakby chciał mimochodem pociągnąć ten temat, by wyżalić się, by zwalić winę na brata, mimo iż to właśnie on sam przyczynił się do tego, w jakim jest stanie. Sam poleciał do brata i powiedział o nałogu. Ale w obecnym stanie przecież nie zwali winy na siebie, on widział tutaj oczywistą winę brata, nie widząc celu w tym, co robi. Czemu skazuje młodszego rudzielca na takie katusze, czemu ma rozmawiać o swym problemie z jakimś facetem, który jako jedyny sposób widzi tylko w rozmowie i w jednym zaklęciu, które rzuca cyklicznie. Nie widział nigdzie tu logiki, ale bardziej chyba bał się gniewu brata, gdyby porzucił ten irracjonalny pomysł ratowania siebie samego przed dnem. - Ja chodzę raz na kilka dni do jednego znajomego brata, a przez resztę dni muszę coś robić.- cicho zaśmiał się zwilżając nieco swe wargi. - Ale pozbywam się towaru. On jak i ten uzdrowiciel myślą, że jestem bez towaru, a ten białasek co wizytę sprawdza czy coś brałem, to wiesz... Przynajmniej zarobię coś jeszcze.- powiedział nieco uśmiechając się na sekundę, a potem wzruszył ramionami. Może i nie powinien handlować prochami, może powinien je oddać, ale wtedy straciłby kupę pieniędzy, które same piechotą nie chodzą. No i też pomoże tym, którzy z pewnością nie trafią na odwyk, jak taki Ben. Sam chciałby być na jego miejscu, lecz widmo brata jakby gdzieś przy nim krążyło i wolał po prostu być paskudnie czystym. Chciał już opuścić Bena, lecz usłyszał pytanie, na które cicho westchnął. - A mam jakieś inne wyjście? Mam brata i jednego aurora na głowie, którzy mnie pilnują.- mówiąc ostatnie słowo, zrobił cudzysłów , aby Ben wiedział, że teraz nie powinien nikt ich śledzić. - Dlatego chciałem spotkać się gdzieś na uboczu, by podczas swych patrolów mnie nie spostrzegli. Jeśli mi się uda wyjść z tego żywy bo przecież nie mógł mieć tej pewności, zawsze może głód jego pokonać to może poszukam jakiegoś legalnego dorobku, chociaż już nie muszę, bo siostra wydana za mąż, to nie trzeba dokładać do niej. Wolę poczekać, co następny dzień przyniesie. Może się okaże, że będę musiał porzucić pracę u Ollivanderów na rzecz walki. W obecnych czasach i na to muszę być przygotowany.- odpowiedział neutralnym tonem, mimo iż to z łatwością przychodziło mu, a przynajmniej początek wypowiedzi, bo ostatnie słowa wypowiedział z niejakim wahaniem, jakby sam nie wiedział, czy tak by uczynił. Może by walczył, może pozostanie neutralny, sam tego obecnie nie wiedział, bo toczył własną, prywatną wojnę. Nie miał sił, by walczyć o czyjeś dobro. Może kiedy będzie w stanie, gdy wyjdzie z nałogu.
Barry Weasley
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Podwórze - Page 2 Tumblr_n6gnr2EdcK1tq9875o1_400
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1134-barry-weasley#7558 https://www.morsmordre.net/t1142-zjadacz-mebli https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-smiertelny-nokturn-19-4 https://www.morsmordre.net/t3342-skrytka-bankowa-nr-330#56362 https://www.morsmordre.net/t1144-barry-weasley#7771
Re: Podwórze [odnośnik]15.08.16 20:34
Brat. Znajomy brata. Opiekun, kontroler i auror. Wszystko to brzmiało dość nieprzyjemnie i Wright uniósł krzaczaste brwi, zastanawiając się nad pokręconymi kolejami losu. Barry, jeden z brygady niezawodnych dilerów - i właściwie jedyny normalny w tym zazwyczaj czarnoksięskim gronie - znajdował się pod uzdrowicielskim kloszem, chcąc wyjść na prostą. A może nie chcąc a musząc, bowiem Ben wątpił w cnotliwe intencje rudzielca, pragnącego pozbyć się ze swojego krwiobiegu rozkoszy, zastępowanej przez ból, drżenie mięśni i rozpacz. Wright chwiał się nieraz na granicy uzależnienia, lecz zawsze cofał się w odpowiednim momencie. I wtedy odstawienie nie było łatwe, ale tylko raz w swym pasjonującym życiu wpadł w cug, obiecując sobie, że nigdy nie powtórzy samobójczej chęci sięgania po więcej. Teraz też naiwnie sądził, że poradzi sobie sam, że prochy nie przejmą nad nim kontroli, że są to po prostu leki, na równi z eliksirami przepisywanymi przez magipsychiatrów.
Nie chciał ciągnąć tematu Garretta ani odwyku, słuchał jednak Barry'ego z uwagą, dość zadziwiającą jak na pragnienie jak najszybszego znalezienia się w zaciszu kawalerki, by móc wzbogacić doznanie o Złotą Rybkę i po prostu odpłynąć. Jak najdalej od bagna, w jakim taplał się po szyję, usilnie odmawiając pogodzenia się z rzeczywistością. Wolał zamknąć oczy i wyobrażać sobie, że pływa w krystalicznie czystej wodzie a nie w śmierdzącej topieli, wciągającej go coraz więcej. Jeszcze nie było za późno, jeszcze mógł wyciągnąć własne wnioski - także budowane na kolejnych zdaniach wygłodniałego Weasley'a - ale odrzucał je od siebie daleko. Słowa przepływały przez ogołoconą z świadomości głowę, czyniąc z Bena słuchacza wdzięcznego acz jednocześnie absolutnie nieprzydatnego. Kiwał tylko głową w odpowiednich miejscach, w innych krzywił się dość nieprzychylnie, trzeźwiejąc dopiero na zdaniu o przeżyciu.
- Dasz radę, dzieciaku. Dbaj o siebie - mruknął pocieszająco, nawet nie próbując przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek rozmawiali jakoś dłużej. O jego codzienności, siostrze, marzeniach, innym zarobku. W tej chwili było to nawet mniej istotne niż kiedyś, dlatego Wright zakaszlał i wyprostował się gwałtownie, kiwając Barry'emu głową na pożegnanie. Wymijając go klepnął go po przyjacielsku po plecach i zniknął na schodach prowadzących na piętro opustoszałego teatru. Miał zamiar wracać do mieszkania okrężną drogą, chociaż wyczerpywał na to rozsądne działanie resztki pokładów samokontroli, mającej już niedługo ulec samozagładzie.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Podwórze - Page 2 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Podwórze [odnośnik]16.08.16 10:42
Zabawne, że kiedyś nie chciał niczyjej pomocy, że chciał sam wyjść z nałogu, być na nowej prostej, bez nałogu, lecz zazwyczaj nie wytrzymywał dłużej niż trzy tygodnie bez ćpania. I teraz też zbliżał się ten termin, lecz nie jest w tej walce sam. Może się uda wyjść na prosta. Może.
Dlatego obserwował swego słuchacza, nie biorąc jednak nic do siebie z jego zachowania. Jakby po prostu musiał wyrzucić te słowa, które głębiły się w jego głowie - lecz co gorsza, to nie było najgorsze. Ale dobrym momencie powstrzymał się, a i reakcja Wrighta nieco zmusiła rudzielca to spojrzenia na niego z innej, krzywej strony. Jedynie to kiwnął jemu głową żegnając się z nim i chwilę odczekał czując jeszcze te niby przyjacielskie klepnięcie, które może było lekkie dla Bena, lecz dla wychudzonego i wygłodzonego rudzielca było nieco mocniejsze. Nabrał zimnego powietrza, które łącząc się z niewielkim, aczkolwiek przyjemnym bólem, nabrał sił, aby wrócić do swego skromnego pokoiku.
Po pięciu minutach bezczynnego stania, rudzielec poprawił swój kaptur tak, by i jego piegi zostały zasłonięte przed obcym wzrokiem i ruszył w stronę Pokątnej najkrótszą drogą.

z.t oboje
Barry Weasley
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Podwórze - Page 2 Tumblr_n6gnr2EdcK1tq9875o1_400
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1134-barry-weasley#7558 https://www.morsmordre.net/t1142-zjadacz-mebli https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-smiertelny-nokturn-19-4 https://www.morsmordre.net/t3342-skrytka-bankowa-nr-330#56362 https://www.morsmordre.net/t1144-barry-weasley#7771

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Podwórze
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach