Pomieszczenie piąte
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
Pomieszczenie piąte
Gdy otworzysz drzwi i zrobisz krok do przodu, srebrzysta powłoka stawi ci delikatny opór. Nie możesz się jednak wrócić - za tobą jest tylko pustka, bowiem drzwi zdążyły się zamknąć i rozpłynąć w powietrzu.
Jeśli napierasz na powłokę całym ciałem, wybrzusza się odrobinę - możesz mieć wrażenie, że poruszasz czymś przypominającym konsystencją zastygającą smołę. Lecz nagle coś się zmienia - wraz z upływem czasu opór niknie, a stosunkowo elastyczne włókna opinają się na twej sylwetce. Rozciągają się do granic możliwości, by następnie pęknąć i umożliwić ci wydostanie się z tego osobliwego półkokonu.
Znajdujesz się w pomieszczeniu, w którym widzisz setki (a może nawet całą nieskończoność?) własnych odbić - wokół ciebie rozstawionych jest kilkanaście luster sięgających szklanego sufitu. Dociera do ciebie, że właśnie… przeszedłeś przez jedno z nich.
Jeśli dotkniesz którejkolwiek lustrzanej tafli, dowiesz się, że teraz już bez większych problemów będziesz mógł… zanurzyć w niej rękę - tak jakbyś zamaczał dłoń w wodzie, choć nie pomoczy się ani twoja skóra, ani ubranie.
Wygląda na to, że musisz zanurkować w nieznane, by odnaleźć wyjście z pokoju. Tylko które z nich będzie prawdziwe? A które okaże się tylko złudzeniem optycznym? I co jeszcze kryje się tam - po drugiej stronie lustra?
Masz dwa dni na odpis. Posty nie muszą być długie.
Pamiętaj, aby rzucić kostką k100. Jeśli dodasz post w przeciągu 24 godzin, do wyniku rzutu kostką dolicza się 5.
Jeśli napierasz na powłokę całym ciałem, wybrzusza się odrobinę - możesz mieć wrażenie, że poruszasz czymś przypominającym konsystencją zastygającą smołę. Lecz nagle coś się zmienia - wraz z upływem czasu opór niknie, a stosunkowo elastyczne włókna opinają się na twej sylwetce. Rozciągają się do granic możliwości, by następnie pęknąć i umożliwić ci wydostanie się z tego osobliwego półkokonu.
Znajdujesz się w pomieszczeniu, w którym widzisz setki (a może nawet całą nieskończoność?) własnych odbić - wokół ciebie rozstawionych jest kilkanaście luster sięgających szklanego sufitu. Dociera do ciebie, że właśnie… przeszedłeś przez jedno z nich.
Jeśli dotkniesz którejkolwiek lustrzanej tafli, dowiesz się, że teraz już bez większych problemów będziesz mógł… zanurzyć w niej rękę - tak jakbyś zamaczał dłoń w wodzie, choć nie pomoczy się ani twoja skóra, ani ubranie.
Wygląda na to, że musisz zanurkować w nieznane, by odnaleźć wyjście z pokoju. Tylko które z nich będzie prawdziwe? A które okaże się tylko złudzeniem optycznym? I co jeszcze kryje się tam - po drugiej stronie lustra?
Masz dwa dni na odpis. Posty nie muszą być długie.
Pamiętaj, aby rzucić kostką k100. Jeśli dodasz post w przeciągu 24 godzin, do wyniku rzutu kostką dolicza się 5.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:58, w całości zmieniany 1 raz
Ucieczka w samotność, po kilku godzinach spędzonych na zatłoczonym przyjęciu, wydała jej się niemal zbawienna; choć perspektywa zmierzenia się z nieznanym jeszcze do niedawna budziła w niej niepokój, to ten zdążył znacznie się przytępić. Osobliwy nastrój, który ogarnął ją po teatralnym przestawieniu, zaczynał powoli wygasać, choć dotknięcie chłodnej klamki, przytwierdzonej do niepozornych drzwi, posłało wzdłuż cressidowego ciała lekki dreszcz. Zawahała się dosłownie na sekundę, ale odwrót nie wchodził w grę, zresztą – wcale nie chciała rezygnować, namawiana do podjęcia ryzyka przez ciche, szepczące jej do ucha chochliki. No i, koniec końców, co złego mogło się wydarzyć w zaczarowanym pokoju?
Wsunęła się cicho do środka, połknięta miękko przez ciemność. Zawiasy skrzypnęły cicho za jej plecami i rozpłynęły się w powietrzu, pozostawiając ją sam na sam z… nie była pewna. Zrobiła krok do przodu, ostrożny, wyważony, ale jej zapobiegawczo wyciągnięta przed siebie dłoń, napotkała na niespodziewany opór. Srebrzysta powłoka mieniła się subtelnie, wyginając się nieznacznie pod naciskiem, ale nie ustępując. Czyżby znalazła się w pułapce? Odwróciła się, być może należało obrać inną drogę, tylko że… inna droga nie istniała, bo tam, gdzie jeszcze przed sekundą znajdowały się całkiem namacalne drzwi, ziała pustka. Dosłownie; ciemność, która zastąpiła przejście, wydawała się wręcz ciężka i Cressida była niemal pewna – podpowiadało jej to jakieś irracjonalne, abstrakcyjne przeczucie – że podłoga również urywała się zaraz za nią, prowadząc w przepaść bez końca.
Po plecach przebiegł jej dreszcz, gdy wracała myślami do tajemniczej przeszkody, tym razem napierając na nią obiema rękami, a w końcu – całym ciałem, które, niespodziewanie, zagłębiło się w żywej materii, oplatającej ją niczym kokon. Zaskoczyło ją to, ale już się nie cofała, wykorzystując słabnący opór, a wreszcie, wraz z bezgłośnym trzaskiem, przedostając się na drugą stronę. Czyli… dokąd właściwie? Zamrugała, w pierwszej chwili mając wrażenie, że znalazła się nagle w zatłoczonym pomieszczeniu, wypełnionym jej sobowtórami. Wciągnęła głośno powietrze, zakrywając dłonią usta, a wtedy pozostali, otaczający ją ludzie, zrobili dokładnie to samo – i nagle zrozumiała, że tak naprawdę nie istnieli. Zrobiła kilka kroków przed siebie, wszędzie dookoła dostrzegając poruszające się sylwetki. Wrażenie było niesamowite i dezorientujące, ale nie zatrzymała się, dopóki nie znalazła się bezpośrednio przy jednym z luster. Przyjrzała się własnemu odbiciu – blademu, przejętemu, o zaciśniętych w skupieniu wargach i z pionową zmarszczką między brwiami – i wyciągnęła rękę, chcąc zbadać strukturę tafli. Jej palce, szczupłe i nienaturalnie jasne, nie napotkały jednak na opór, zagłębiając się w przypominającej bezbarwny, przejrzysty płyn substancji. Cofnęła je, przyglądając im się uważnie, ale lustrzana woda? nie pozostawiła na nich nawet śladu.
Zerknęła raz jeszcze we własne odbicie, biorąc głębszy oddech – jak przed zanurzeniem w jeziorze – i ruszając do przodu, z zamiarem przejścia przez nierzeczywistą powłokę.
Przepraszam za poślizg, już się ogarniam!
Wsunęła się cicho do środka, połknięta miękko przez ciemność. Zawiasy skrzypnęły cicho za jej plecami i rozpłynęły się w powietrzu, pozostawiając ją sam na sam z… nie była pewna. Zrobiła krok do przodu, ostrożny, wyważony, ale jej zapobiegawczo wyciągnięta przed siebie dłoń, napotkała na niespodziewany opór. Srebrzysta powłoka mieniła się subtelnie, wyginając się nieznacznie pod naciskiem, ale nie ustępując. Czyżby znalazła się w pułapce? Odwróciła się, być może należało obrać inną drogę, tylko że… inna droga nie istniała, bo tam, gdzie jeszcze przed sekundą znajdowały się całkiem namacalne drzwi, ziała pustka. Dosłownie; ciemność, która zastąpiła przejście, wydawała się wręcz ciężka i Cressida była niemal pewna – podpowiadało jej to jakieś irracjonalne, abstrakcyjne przeczucie – że podłoga również urywała się zaraz za nią, prowadząc w przepaść bez końca.
Po plecach przebiegł jej dreszcz, gdy wracała myślami do tajemniczej przeszkody, tym razem napierając na nią obiema rękami, a w końcu – całym ciałem, które, niespodziewanie, zagłębiło się w żywej materii, oplatającej ją niczym kokon. Zaskoczyło ją to, ale już się nie cofała, wykorzystując słabnący opór, a wreszcie, wraz z bezgłośnym trzaskiem, przedostając się na drugą stronę. Czyli… dokąd właściwie? Zamrugała, w pierwszej chwili mając wrażenie, że znalazła się nagle w zatłoczonym pomieszczeniu, wypełnionym jej sobowtórami. Wciągnęła głośno powietrze, zakrywając dłonią usta, a wtedy pozostali, otaczający ją ludzie, zrobili dokładnie to samo – i nagle zrozumiała, że tak naprawdę nie istnieli. Zrobiła kilka kroków przed siebie, wszędzie dookoła dostrzegając poruszające się sylwetki. Wrażenie było niesamowite i dezorientujące, ale nie zatrzymała się, dopóki nie znalazła się bezpośrednio przy jednym z luster. Przyjrzała się własnemu odbiciu – blademu, przejętemu, o zaciśniętych w skupieniu wargach i z pionową zmarszczką między brwiami – i wyciągnęła rękę, chcąc zbadać strukturę tafli. Jej palce, szczupłe i nienaturalnie jasne, nie napotkały jednak na opór, zagłębiając się w przypominającej bezbarwny, przejrzysty płyn substancji. Cofnęła je, przyglądając im się uważnie, ale lustrzana woda? nie pozostawiła na nich nawet śladu.
Zerknęła raz jeszcze we własne odbicie, biorąc głębszy oddech – jak przed zanurzeniem w jeziorze – i ruszając do przodu, z zamiarem przejścia przez nierzeczywistą powłokę.
Przepraszam za poślizg, już się ogarniam!
I pray you, do not fall in love with me,
for I am f a l s e r than vows made in wine.
for I am f a l s e r than vows made in wine.
Cressida Morgan
Zawód : złodziejka, nokturnowa handlarka, kot przybłęda, niedoszły auror
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
she walked with d a r k n e s s dripping off her shoulders;
i’ve seen ghosts brighter than her s o u l.
i’ve seen ghosts brighter than her s o u l.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Cressida Morgan' has done the following action : rzut kością
'k100' : 44
'k100' : 44
Przechodząc przed taflę lustra poczułaś przeszywający chłód i pierwszym co zobaczyłaś, był wilgotny, połyskujący w półmroku mur, w powietrzu natomiast unosił się zapach zgnilizny, a na Twoją Twarz padały pojedyncze promyki słońca wydobywające się przez szczeliny drewnianej, okrągłej klapy znajdującej się niecały metr nad Twoją głową. Zanim jednak zorientowałaś się, gdzie tak dokładnie się znajdujesz, straciłaś grunt pod stopami. Właściwie pod jedną, którą poczyniłaś pierwszy krok prosto w przepastną... studnię?
| St na złapanie równowagi i powrót do sali luster wynosi 79.
Pamiętaj, że jeśli dodasz post w przeciągu 24 godzin, do wyniku rzutu kostką dolicza się 5.
ja także najmocniej przepraszam :c
| St na złapanie równowagi i powrót do sali luster wynosi 79.
Pamiętaj, że jeśli dodasz post w przeciągu 24 godzin, do wyniku rzutu kostką dolicza się 5.
ja także najmocniej przepraszam :c
I show not your face but your heart's desire
Zimno. Gwałtowny wdech. Zadrżała, mając wrażenie, że wciąga do płuc płynny lód, a jej przedramiona i kark niemal natychmiast pokryły się gęsią skórką. Uczucie było dziwne i nieprzyjemne, ale jeszcze dziwniejsze okazało się otworzenie oczu. Zamrugała szybko, przyzwyczajając wzrok do nowego rodzaju ciemności – wilgotnej, duszącej, skondensowanej, szczelnie wypełniającej niewielką przestrzeń między nią samą, a kamiennym murem, połyskującym niepokojąco w… promieniach słońca? Wyciągnęła dłoń przed siebie, ostrożnie, powoli, dotykając palcami śliskiej powierzchni, po której tańczyły żółtawe promienie. Uniosła głowę do góry, próbując odruchowo odszukać źródło światła i dostrzegając drewnianą klapę. Owalną, dopasowaną do ścian dookoła, wykonaną z wypaczonych od wilgoci desek, stanowiącą zamknięcie osobliwego więzienia, w którym – jakimś cudem – się znalazła.
Ukłucie niepokoju nie pojawiło się od razu; osiadło najpierw na jej skórze jak kropelki zawieszonej w powietrzu wody, powoli przesączając się przez pory, prosto do krwioobiegu. Klaustrofobiczne uczucie zamknięcia zmusiło serce do przyspieszenia normalnego rytmu, automatycznie przełączając organizm na tryb podwyższonej czujności. Nie wiedziała, jak, nie wiedziała, dlaczego – sala z lustrami, przyjęcie z okazji nocy duchów, sztuka teatralna, to wszystko oddaliło się gdzieś poza horyzont – ale wyglądało na to, że była w pułapce, otoczona kamiennymi ścianami, z ewentualnym wyjściem znajdującym się zbyt wysoko, żeby choć próbować do niego dosięgnąć. Wdech, wydech, panika już przyglądała jej się zza zasłony ciemności. Zakręciło jej się w głowie, spróbowała złapać się muru, ale dłoń osunęła się po wilgotnej powierzchni, kolana ugięły się lekko, straciła równowagę, a próbując ją odzyskać – natrafiła stopą w pustkę.
Wrażenie spadania odebrało jej na moment zdolność do oddychania. Serce zamarło na ułamek sekundy w jej klatce piersiowej, gubiąc naturalny rytm i podskakując wysoko, prawie do gardła, jakby nie chciało podążyć za lecącym w dół ciałem. Ratuj się, usłyszała gdzieś w tyle czaszki i dopiero wtedy przypomniała sobie o tym, że wciąż miała ręce, którymi potrafiła poruszać. Zamachała nimi gwałtownie dookoła, starając się po omacku natrafić na cokolwiek, czego mogłaby się złapać i co pozwoliłoby jej wycofać się z powrotem na bezpieczny grunt. A jeśli nie bezpieczny, to przynajmniej stabilny.
<3
Ukłucie niepokoju nie pojawiło się od razu; osiadło najpierw na jej skórze jak kropelki zawieszonej w powietrzu wody, powoli przesączając się przez pory, prosto do krwioobiegu. Klaustrofobiczne uczucie zamknięcia zmusiło serce do przyspieszenia normalnego rytmu, automatycznie przełączając organizm na tryb podwyższonej czujności. Nie wiedziała, jak, nie wiedziała, dlaczego – sala z lustrami, przyjęcie z okazji nocy duchów, sztuka teatralna, to wszystko oddaliło się gdzieś poza horyzont – ale wyglądało na to, że była w pułapce, otoczona kamiennymi ścianami, z ewentualnym wyjściem znajdującym się zbyt wysoko, żeby choć próbować do niego dosięgnąć. Wdech, wydech, panika już przyglądała jej się zza zasłony ciemności. Zakręciło jej się w głowie, spróbowała złapać się muru, ale dłoń osunęła się po wilgotnej powierzchni, kolana ugięły się lekko, straciła równowagę, a próbując ją odzyskać – natrafiła stopą w pustkę.
Wrażenie spadania odebrało jej na moment zdolność do oddychania. Serce zamarło na ułamek sekundy w jej klatce piersiowej, gubiąc naturalny rytm i podskakując wysoko, prawie do gardła, jakby nie chciało podążyć za lecącym w dół ciałem. Ratuj się, usłyszała gdzieś w tyle czaszki i dopiero wtedy przypomniała sobie o tym, że wciąż miała ręce, którymi potrafiła poruszać. Zamachała nimi gwałtownie dookoła, starając się po omacku natrafić na cokolwiek, czego mogłaby się złapać i co pozwoliłoby jej wycofać się z powrotem na bezpieczny grunt. A jeśli nie bezpieczny, to przynajmniej stabilny.
<3
I pray you, do not fall in love with me,
for I am f a l s e r than vows made in wine.
for I am f a l s e r than vows made in wine.
Cressida Morgan
Zawód : złodziejka, nokturnowa handlarka, kot przybłęda, niedoszły auror
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
she walked with d a r k n e s s dripping off her shoulders;
i’ve seen ghosts brighter than her s o u l.
i’ve seen ghosts brighter than her s o u l.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Cressida Morgan' has done the following action : rzut kością
'k100' : 64
'k100' : 64
Straciłaś równowagę, aby ześlizgnąć się gładko z podestu i runąć w otchłań. Lot dłużył się - już dawno, może kilka sekund wcześniej, powinnaś była roztrzaskać się o kamienne, wysuszone dno? Jak się jednak okazało, Twoje ciało spotkało się nagle z mroźną taflą wody, której przyszywający chłód i dezorientacja spowodowana zderzeniem - lecz o dziwo nie na tyle silnym, aby złamać Ci kręgosłup, ponieważ upadłaś na plecy - sprawiła, że na krótką chwilę nie wiedziałaś, gdzie się znajdujesz i dopiero, gdy zaczęło brakować Ci powietrza, otrzęsłaś się z chwilowego zamroczenia. Gdy otworzyłaś oczy, woda okazała się mętna i nieprzejrzysta, lecz dostrzegłaś w tle jakieś ciemne, zapewne dryfujące, podłużne kształty. Traciłaś jednak siły i jakkolwiek starałaś wypłynąć na powietrze, niewidzialna siła - być może to zmęczenie? - ciągnęła Cię na dno.
| St na wpłynięcie na powierzchnię wynosi 71.
Pamiętaj, że jeśli dodasz post w przeciągu 24 godzin, do wyniku rzutu kostką dolicza się 5.
| St na wpłynięcie na powierzchnię wynosi 71.
Pamiętaj, że jeśli dodasz post w przeciągu 24 godzin, do wyniku rzutu kostką dolicza się 5.
I show not your face but your heart's desire
Osunęła się w nicość. Tak po prostu, w jednej chwili stała na podeście, a w następnej leciała w dół, nie będąc w stanie zrobić już nic; złapać się ścian, wziąć oddechu, krzyknąć o ratunek – po co, do kogo? Na moment przestała nawet się bać, skupiając się na pędzie powietrza, który zdawał się wyciskać z jej płuc życiodajny tlen, zaciskając na nich ciasną obręcz. Czy to była choroba, czy faktycznie znalazła się w próżni? Nie wiedziała, obserwując migające, murowane ściany, coraz ciemniejsze i mniej wyraźne, otoczona jedynie przejmującym, przeszywającym ją na wskroś chłodem.
A potem chłód uległ materializacji; zmienił konsystencję, gęstość i strukturę, witając ją niespodziewanym uderzeniem w plecy. Zacisnęła usta odruchowo, niemal nieświadomie wstrzymując oddech, ale przez dłuższą chwilę nie robiąc nic poza tym. Spadanie stało się wolniejsze i spokojniejsze, zrobiło się też jakby ciszej; wiatr przestał szumieć jej w uszach, zamieniając się w ciche dzwonienie. Miała wrażenie, że otulił ją mrok, ciągnąc ją mozolnie w dół. Chciała się poddać, wyłączyć i zasnąć, ale przeszkadzał jej ogień, początkowo nieśmiało tlący się gdzieś w środku, by następnie stopniowo zająć płomieniem całe płuca.
Potrzebowała powietrza.
Tak doskonale znane uczucie duszenia się wyrwało ją wreszcie z odrętwienia. Otworzyła oczy, do których niemal natychmiast napłynęły łzy, protestując przeciwko napierającej wodzie. Wszystko, co widziała – a nie było tego wiele – ograniczało się do zamazanych, niewyraźnych kształtów. Instynkt podpowiadał jej podjęcie próby wydostania się na powierzchnię, rozsądek przypominał brutalnie, że nigdy nie nauczyła się pływać, a poczucie przestrzeni tylko śmiało się histerycznie, bo tak naprawdę nie miała pojęcia, gdzie była góra, a gdzie dół. Nie mogła jednak tak po prostu się poddać, zaczęła więc machać rękami i nogami – nerwowo, chaotycznie, z wyraźną desperacją w urywanych ruchach, chwytając się ulotnej iskierki nadziei, że jej się uda i starając się ignorować pieczenie w nieprzyzwyczajonych do wysiłku mięśniach.
Czy to wszystko w ogóle było prawdziwe?
A potem chłód uległ materializacji; zmienił konsystencję, gęstość i strukturę, witając ją niespodziewanym uderzeniem w plecy. Zacisnęła usta odruchowo, niemal nieświadomie wstrzymując oddech, ale przez dłuższą chwilę nie robiąc nic poza tym. Spadanie stało się wolniejsze i spokojniejsze, zrobiło się też jakby ciszej; wiatr przestał szumieć jej w uszach, zamieniając się w ciche dzwonienie. Miała wrażenie, że otulił ją mrok, ciągnąc ją mozolnie w dół. Chciała się poddać, wyłączyć i zasnąć, ale przeszkadzał jej ogień, początkowo nieśmiało tlący się gdzieś w środku, by następnie stopniowo zająć płomieniem całe płuca.
Potrzebowała powietrza.
Tak doskonale znane uczucie duszenia się wyrwało ją wreszcie z odrętwienia. Otworzyła oczy, do których niemal natychmiast napłynęły łzy, protestując przeciwko napierającej wodzie. Wszystko, co widziała – a nie było tego wiele – ograniczało się do zamazanych, niewyraźnych kształtów. Instynkt podpowiadał jej podjęcie próby wydostania się na powierzchnię, rozsądek przypominał brutalnie, że nigdy nie nauczyła się pływać, a poczucie przestrzeni tylko śmiało się histerycznie, bo tak naprawdę nie miała pojęcia, gdzie była góra, a gdzie dół. Nie mogła jednak tak po prostu się poddać, zaczęła więc machać rękami i nogami – nerwowo, chaotycznie, z wyraźną desperacją w urywanych ruchach, chwytając się ulotnej iskierki nadziei, że jej się uda i starając się ignorować pieczenie w nieprzyzwyczajonych do wysiłku mięśniach.
Czy to wszystko w ogóle było prawdziwe?
I pray you, do not fall in love with me,
for I am f a l s e r than vows made in wine.
for I am f a l s e r than vows made in wine.
Ostatnio zmieniony przez Cressida Morgan dnia 06.01.16 1:24, w całości zmieniany 2 razy
Cressida Morgan
Zawód : złodziejka, nokturnowa handlarka, kot przybłęda, niedoszły auror
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
she walked with d a r k n e s s dripping off her shoulders;
i’ve seen ghosts brighter than her s o u l.
i’ve seen ghosts brighter than her s o u l.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Cressida Morgan' has done the following action : rzut kością
'k100' : 68
'k100' : 68
Udaje Ci się wydostać na powierzchnię. W ostatkach sił możesz uchwycić się unoszących się na wodzie... kłód? Nagle okazuje się jednak, że są to dryfujące, rozkładające się ciała, których skóra pod Twoim dotykiem miękko ustępuje. Nagle czujesz duszący Twoje płuca odór. W mroku dostrzegasz jednak ratunek: u zimnej ściany znajdują się metalowe pręty wygięte i ułożone w taki sposób, jak gdyby miały stanowić drabinę na samą górę. Przynajmniej wydaje Ci się, że to pręty, ponieważ jest na tyle ciemno, że ledwie dostrzegasz unoszące się na powierzchni cienie.
I show not your face but your heart's desire
Pierwszy oddech przypominał wciąganie do płuc opiłków metalu. Ostre, lodowate drobinki wybuchły jej w klatce piersiowej, unoszącej się i opadającej gwałtownie, w miarę jak próbowała za wszelką cenę uzupełnić w organizmie brakujący tlen, walcząc jednocześnie z narastającą paniką. Już dawno zapomniała o przyjęciu i tajemniczym pokoju; była tylko ona, wąska studnia i lodowata woda – idealna scenografia do kolejnego koszmaru o tonięciu, z którymi zmagała się od dziecka, z tym, że… była niemal pewna, że tym razem wcale nie śniła. Nie wiedziała co prawda, jak ani dlaczego znalazła się w tym osobistym piekle, ale aktualnie zajmowały ją bardziej naglące problemy. Na przykład, jak nie wrócić z powrotem we wciągającą ją toń.
Ciemnego, dryfującego kształtu złapała się odruchowo, początkowo nawet specjalnie mu się nie przyglądając, chociaż przecież wdzierający się do jej nosa mdły odór powinien był w jakiś sposób ją zaalarmować. Unoszący się na powierzchni przedmiot był miękki w dotyku i śliski, ale przez chwilę skutecznie pomagał jej utrzymać się na wodzie, przynajmniej dopóki nie udało jej się względnie wyrównać oddechu, a latające przed oczami gwiazdki nie rozpłynęły się w nicości. Dopiero wtedy rozejrzała się dookoła, obejmując wzrokiem już znajomo wyglądające ściany i otaczające ją cienie. I nagle poczuła, jak znowu zaczyna brakować jej powietrza.
Jej palce były blade i zsiniałe od zimna, ale w porównaniu z tym, czego się uchwyciły, wyglądały niemal zdrowo. Krzyk uwiązł jej w gardle; wytrzeszczyła oczy, z jakąś nienaturalną fascynacją wpatrując się w rozpadającą się pod jej dotykiem tkankę, w dłoń zagłębiającą się w miękką skórę. Powędrowała spojrzeniem dalej, po nabrzmiałym od wody ramieniu, klatce piersiowej, aż do zielonkawej, pustej twarzy, przypominającej sflaczałą piłkę, porośniętą rzadkimi włosami. A później zobaczyła ich więcej – unosiły się na wodzie jak osobliwe, groteskowe kwiaty, każdy w innym stopniu rozkładu, z martwymi oczami wpatrzonymi w pustkę.
Jej zduszony wrzask odbił się echem od kamiennych ścian. Oderwała dłoń od cuchnącego ciała, prawie natychmiast czując, jak woda wciąga ją z powrotem pod powierzchnię. Zamachała rękami, a jedna z jej dłoni wplątała się w długie, jasne kosmyki, niemal wyrywając je z głowy topielca. Znów krzyknęła, przez chwilę miotając się chaotycznie; chciała uciec, gdziekolwiek, byle jak najdalej od tego smrodu, od zwłok, od klaustrofobicznej, duszącej ją przestrzeni. Kątem oka wychwyciła na ścianie cienie; podłużne, regularne, przypominające drabinę. Rzuciła się automatycznie w tamtym kierunku, nie mając pewności, czy w ogóle znajdzie w sobie siły na wspinaczkę, starając się unikać dotykania trupów. Sięgnęła dłońmi do tego, co wydawało jej się metalowymi prętami, każdym świszczącym, spanikowanym oddechem błagając o ratunek.
Ciemnego, dryfującego kształtu złapała się odruchowo, początkowo nawet specjalnie mu się nie przyglądając, chociaż przecież wdzierający się do jej nosa mdły odór powinien był w jakiś sposób ją zaalarmować. Unoszący się na powierzchni przedmiot był miękki w dotyku i śliski, ale przez chwilę skutecznie pomagał jej utrzymać się na wodzie, przynajmniej dopóki nie udało jej się względnie wyrównać oddechu, a latające przed oczami gwiazdki nie rozpłynęły się w nicości. Dopiero wtedy rozejrzała się dookoła, obejmując wzrokiem już znajomo wyglądające ściany i otaczające ją cienie. I nagle poczuła, jak znowu zaczyna brakować jej powietrza.
Jej palce były blade i zsiniałe od zimna, ale w porównaniu z tym, czego się uchwyciły, wyglądały niemal zdrowo. Krzyk uwiązł jej w gardle; wytrzeszczyła oczy, z jakąś nienaturalną fascynacją wpatrując się w rozpadającą się pod jej dotykiem tkankę, w dłoń zagłębiającą się w miękką skórę. Powędrowała spojrzeniem dalej, po nabrzmiałym od wody ramieniu, klatce piersiowej, aż do zielonkawej, pustej twarzy, przypominającej sflaczałą piłkę, porośniętą rzadkimi włosami. A później zobaczyła ich więcej – unosiły się na wodzie jak osobliwe, groteskowe kwiaty, każdy w innym stopniu rozkładu, z martwymi oczami wpatrzonymi w pustkę.
Jej zduszony wrzask odbił się echem od kamiennych ścian. Oderwała dłoń od cuchnącego ciała, prawie natychmiast czując, jak woda wciąga ją z powrotem pod powierzchnię. Zamachała rękami, a jedna z jej dłoni wplątała się w długie, jasne kosmyki, niemal wyrywając je z głowy topielca. Znów krzyknęła, przez chwilę miotając się chaotycznie; chciała uciec, gdziekolwiek, byle jak najdalej od tego smrodu, od zwłok, od klaustrofobicznej, duszącej ją przestrzeni. Kątem oka wychwyciła na ścianie cienie; podłużne, regularne, przypominające drabinę. Rzuciła się automatycznie w tamtym kierunku, nie mając pewności, czy w ogóle znajdzie w sobie siły na wspinaczkę, starając się unikać dotykania trupów. Sięgnęła dłońmi do tego, co wydawało jej się metalowymi prętami, każdym świszczącym, spanikowanym oddechem błagając o ratunek.
I pray you, do not fall in love with me,
for I am f a l s e r than vows made in wine.
for I am f a l s e r than vows made in wine.
Cressida Morgan
Zawód : złodziejka, nokturnowa handlarka, kot przybłęda, niedoszły auror
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
she walked with d a r k n e s s dripping off her shoulders;
i’ve seen ghosts brighter than her s o u l.
i’ve seen ghosts brighter than her s o u l.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Cień majaczących przed Twoimi oczami okazał się być faktycznie metalowymi, zimnymi i wilgotnymi prętami, które, gdy spojrzałaś w górę, wiodły w stronę materializującego się sześć metrów nad Twoją głową lustra. Były śliskie, lecz stabilne - czy zaryzykujesz? Zdawałoby się, że nie masz wyboru, gdy słyszysz za swoimi plecami... pluskanie? Czyżby ktoś płynął w Twoim kierunku? Ale czy odwrócisz się, by zobaczyć, jak do tej pory nieruchome, martwe ciała powoli suną w Twoim kierunku jakby ożywione?
| Aby wspiąć się na samą górę, musisz rzucić trzema kośćmi, wśród których żadna nie może być mniejsza niż 11. Jeśli odpiszesz w ciągu 24 godzin, do najniższego rzutu kością otrzymasz 5 punktów.
| Aby wspiąć się na samą górę, musisz rzucić trzema kośćmi, wśród których żadna nie może być mniejsza niż 11. Jeśli odpiszesz w ciągu 24 godzin, do najniższego rzutu kością otrzymasz 5 punktów.
I show not your face but your heart's desire
Dotyk chłodnego metalu pod palcami wywołał w niej chwilowe, nieco irracjonalne uczucie ulgi. Chwyciła się drabinki jak ostatniej deski ratunku, mocno ściskając stabilne pręty i dając sobie kilka sekund na uspokojenie szalejącego tętna. Drżała na całym ciele, głośno szczękając zębami ze strachu i zimna, ale wyglądało na to, że już się nie dusiła – najwidoczniej klątwa Ondyny łaskawie dawała jej moment wytchnienia, nie atakując płuc dodatkową falą duszności. Zacisnęła powieki, opierając czoło o zimną stal i wsłuchując się we własny oddech, wracający stopniowo do prawie regularnego rytmu. Odliczała od dziesięciu w dół, uspakajając się w jedyny znany sposób, którego lata temu nauczyła ją domowa skrzatka, gdy budziła się w środku nocy, z włosami mokrymi od zimnego potu. – Nie boję się – powiedziała stanowczo, ale jej głos zabrzmiał cicho i piskliwie, jakby przytłoczony wysokimi ścianami. – Nie bo…
Urwała, nagle intensywnie nasłuchując, bo wydało jej się, że gdzieś za swoimi plecami usłyszała plusk. Jeden, później następny, za którym podążył szelest. Odwróciła się przez ramię, a to, co zobaczyła, na ułamek sekundy zamroziło ją w miejscu – martwe ciała, jeszcze przed chwilą dryfujące na ciemnej powierzchni wody, p ł y n ę ł y w jej kierunku.
Niespodziewany zastrzyk adrenaliny zmusił ją do ponownego skupienia się na drabince. Chociaż jej mięśnie błagały o litość, a przedramiona nadal drżały niekontrolowanie, zebrała resztki sił, przeznaczając je na podciągnięcie się w górę. Jeden szczebel, drugi, trzeci; przesiąknięte ubranie ciągnęło ją w dół, stopa raz czy dwa pośliznęła się na mokrej powierzchni, ale nie ośmieliła się po raz kolejny obejrzeć za siebie, żeby sprawdzić, czy przegniłe zwłoki podążają za nią. Spojrzenie utkwiła w połyskującym nad jej głową lustrze, chwytając się jakiejś nikłej nadziei, że uda jej się przez nie wydostać, chociaż przez długi czas – miała wrażenie, że minęła co najmniej godzina – wydawała się w ogóle nie przybliżać do celu, słabnąc coraz bardziej, poganiana tylko i wyłącznie przez złowrogie pluski i szelesty gdzieś za sobą.
Urwała, nagle intensywnie nasłuchując, bo wydało jej się, że gdzieś za swoimi plecami usłyszała plusk. Jeden, później następny, za którym podążył szelest. Odwróciła się przez ramię, a to, co zobaczyła, na ułamek sekundy zamroziło ją w miejscu – martwe ciała, jeszcze przed chwilą dryfujące na ciemnej powierzchni wody, p ł y n ę ł y w jej kierunku.
Niespodziewany zastrzyk adrenaliny zmusił ją do ponownego skupienia się na drabince. Chociaż jej mięśnie błagały o litość, a przedramiona nadal drżały niekontrolowanie, zebrała resztki sił, przeznaczając je na podciągnięcie się w górę. Jeden szczebel, drugi, trzeci; przesiąknięte ubranie ciągnęło ją w dół, stopa raz czy dwa pośliznęła się na mokrej powierzchni, ale nie ośmieliła się po raz kolejny obejrzeć za siebie, żeby sprawdzić, czy przegniłe zwłoki podążają za nią. Spojrzenie utkwiła w połyskującym nad jej głową lustrze, chwytając się jakiejś nikłej nadziei, że uda jej się przez nie wydostać, chociaż przez długi czas – miała wrażenie, że minęła co najmniej godzina – wydawała się w ogóle nie przybliżać do celu, słabnąc coraz bardziej, poganiana tylko i wyłącznie przez złowrogie pluski i szelesty gdzieś za sobą.
I pray you, do not fall in love with me,
for I am f a l s e r than vows made in wine.
for I am f a l s e r than vows made in wine.
Cressida Morgan
Zawód : złodziejka, nokturnowa handlarka, kot przybłęda, niedoszły auror
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
she walked with d a r k n e s s dripping off her shoulders;
i’ve seen ghosts brighter than her s o u l.
i’ve seen ghosts brighter than her s o u l.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Cressida Morgan' has done the following action : rzut kością
'k100' : 76, 70, 36
'k100' : 76, 70, 36
Wraz z każdym twoim kolejnym ruchem lustro połyskiwało coraz wyraźniej, a jego tafla była już tak blisko... Właśnie wtedy szczebel, na którym oparłaś ciężar swojego ciała, odłamał się. Twe drobne ciało zawisło na niebezpiecznie skrzypiącym szczeblu, a nogi musiały szybko znaleźć kolejny punkt oparcia.
Mało brakowało, a ponownie wpadłabyś do wody. Jednak na szczęście tak się nie stało - a tobie zostało do pokonania już zaledwie dziesięć szczebli, żeby wydostać się ze studni.
Możesz już przejść przez lustro do pomieszczenia, w którym znajdowały się setki twych odbić. Jeśli rozejrzysz się wokół siebie, zauważysz, iż na jednej z tafli zarysowują się stare, drewniane drzwi. Wystarczy, że raz jeszcze zanurzysz się w lustrze - tym razem samą dłoń - aby otworzyć drzwi i przejść na zaplecze.
Gratulacje, wydostałaś się z pomieszczenia!
(Masz dwa dni na odpis. To ostatni post w tym pomieszczeniu. W prywatnej wiadomości dostaniesz link do następnego pokoju, do którego wejdzie Cressida. Możesz napisać również posta na zapleczu, ale nie jest to wymagane.)
Mało brakowało, a ponownie wpadłabyś do wody. Jednak na szczęście tak się nie stało - a tobie zostało do pokonania już zaledwie dziesięć szczebli, żeby wydostać się ze studni.
Możesz już przejść przez lustro do pomieszczenia, w którym znajdowały się setki twych odbić. Jeśli rozejrzysz się wokół siebie, zauważysz, iż na jednej z tafli zarysowują się stare, drewniane drzwi. Wystarczy, że raz jeszcze zanurzysz się w lustrze - tym razem samą dłoń - aby otworzyć drzwi i przejść na zaplecze.
Gratulacje, wydostałaś się z pomieszczenia!
(Masz dwa dni na odpis. To ostatni post w tym pomieszczeniu. W prywatnej wiadomości dostaniesz link do następnego pokoju, do którego wejdzie Cressida. Możesz napisać również posta na zapleczu, ale nie jest to wymagane.)
I show not your face but your heart's desire
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Pomieszczenie piąte
Szybka odpowiedź