Wydarzenia


Ekipa forum
Cela zbiorowa
AutorWiadomość
Cela zbiorowa [odnośnik]03.01.16 18:56
First topic message reminder :

Cela zbiorowa

Jedna z największych i najzimniejszych cel w całej Tower. Traktowana jako zbiorowa i tymczasowa, dlatego brak w niej sienników czy nawet krzeseł. Więźniowie siedzieć mogą jedynie, na chłodnych, wilgotnych kamieniach stanowiących jej posadzkę. w rzeczywistości okazuje się jednak, że osadzeni spędzają w niej nawet kilka lat. Jedynym plusem tego miejsca jest brak szczurów. Z nieznanego powodu zwykle omijają celę. Więzienna legenda głosi, że to przez ducha pewnego czarodzieja, którego kiedyś zamurowano tu żywcem. Przeżyć miał dziesięć lat żywiąc się złapanymi szczurami, które zwabiał gwiżdżąc. Faktycznie, w jednym rogu wybudowana jest dziwna, krzywa konstrukcja, która burzy plan idealnego kwadratu, jakim powinno być pomieszczenie. Usłyszeć zeń można gwizd, człowieka, ducha czy powietrza - ciężko orzec.
Trzy ściany celi stanowią grube, kamienne mury Tower, jedną, tę, na której znajduje się wejście, solidna, stalowa krata. Braku tu okien, jedyne światło dają magiczne pochodnie z korytarza, stąd w środku jest dość ciemno. Nieodpowiednia wentylacja powoduje zaś, że w powietrzu unosi się zapach stęchlizny i pleśni.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cela zbiorowa - Page 19 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Cela zbiorowa [odnośnik]05.05.21 20:33
Siedzieli tutaj za nic? Słowa Philippy rozbrzmiały w głowie Boyle tak, jak gdyby ktoś uderzył ją młotem. Natychmiast przypomniała sobie przerażający huk, który usłyszała dzisiaj na zapleczu, wtedy kiedy poszła po księgę ze wszystkimi potrzebnymi informacjami dla Montague’a. I wciąż pamiętała widok kilku policjantów celujących w stronę Hagrida, który zdawał się moment wcześniej próbować zaatakować Sallowa. Nie siedzieli tutaj bez powodu, powtarzała sobie, bo to przynajmniej choć trochę nadawało sensu jej pobytowi w więzieniu. Hagrid przyznał się do wszystkiego w trakcie nalotu.
Nie chciała już niczego komentować, uznając że kłótnia w celi byłaby bezsensowna… a i na tę chwilę nie wiadomo było ile miały tutaj spędzić czasu czy dni. Rozmowa była z kolei bezowocna. Właśnie się o tym przekonała, słysząc obie swoje pracownice. Obserwowała je jedynie ostro, uznając że te za bardzo pogrążyły się w całej tej wojnie. I nie chodziło tu już o chęć przeżycia, tylko o szalone dążenia do wejścia w cały ten wir.
Dobrze wiece za co siedzimy – odpowiedziała dopiero po chwili przerwy i ponownie zerknęła w stronę panny Lovegood, jak gdyby po cichu wskazując, że to ona była powodem. – A do samego Ministra nigdy byście się nie dostały – zauważyła złośliwie, bo po prostu musiała. Ciśnienie na moment jej skoczyło. Opanowała się jednak na tyle szybko, żeby ściszyć swój głos i liczyć na to, że żadna z nich nie zamierzała dosłyszeć jej słów.
Dla Boyle łatwiej było myśleć, że to wszystko, to jest jej obecność w więzieniu, nie była tak bezsensowna na jaką się wydawała. Nie chciała tutaj być, ale po tym, co się wydarzyło, nie mogło być inaczej… Sama już nie wiedziała co myśleć. Miała mętlik w głowie. Była rozdarta pomiędzy logiką i własnymi odczuciami. Zacisnęła dłonie na kratach, a ciche westchnienie opuściło jej usta.
Zaczęła rozmyślać o swoim interesie. Powtarzała sobie w myślach, że po wszystkim ciężko byłoby wrócić Parszywego na nogi. O ile w ogóle będzie to możliwe i opłacalne. Przeklinała w duchu swój na wpół tułaczy i pechowy los. Najpierw nie mogła znaleźć miejsca w Niemczech, potem w Anglii, potem znowu w Niemczech, znowu w Anglii… Parszywego przeklinała latami, ale jednak wydawał się być choć trochę jej. A i raz już została bez grosza przy duszy.
Oparła głowę ni to o pobliską ścianę, ni to o kraty i znowu słuchała wypowiedzi Moss i Huxley. Nie wiedziała co im odpowiedzieć. Być może zwyczajnie nie chciała odpowiadać. Nie potrafiła zrozumieć o co im chodziło i co chciały osiągnąć tym swoim buntem. Naprawdę chciała postawić się na ich miejscu, ale nie potrafiła. Łatwiej było jej myśleć, że gdyby nie całe to zamieszanie wokół panny Lovegood, to siedziałaby dzisiaj przy stoliku na zapleczu, miałaby na sobie ciepłą szatę i wróżyłaby kolejnemu klientowi. I wszyscy byliby na miejscu, jeżeli chodzi o Parszywy. Ale z drugiej strony… nie wiedziała już czy przeklinać dziewczynę, czy nie. Kiedy tak na nią spoglądała co jakiś czas i na otaczające ją Philippę i Rain, naprawdę nie wiedziała co myśleć. Dlatego łatwiej było znowu patrzeć w przestrzeń korytarza i wzdychać co jakiś czas, mając nadzieję, że ten minie dość szybko i że szybko dowiedzą się co miało się z nimi dziać.



nectar and balm
Dorothea Boyle
Dorothea Boyle
Zawód : Szefowa Parszywego; tarocistka
Wiek : 47
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Nie patrzcie na mnie, żem śniada, że mnie spaliło słońce.
Śniada jestem, lecz piękna.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t8286-matilda-dorothea-boyle#239983 https://www.morsmordre.net/t8307-friedel https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8309-skrytka-bankowa-nr-1867#240509 https://www.morsmordre.net/t8308-d-boyle#240506
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]07.05.21 20:26
Ręka Lovegood była zimna, ale to nie na tym wrażeniu skupiła się Moss w tamtej chwili. Były jeszcze oczy, tkane smutkiem, rozmazane tragicznym westchnieniem. Te oczy, z których spływały długie potoki obaw - ku którym niestety były podstawy. Choć Philippa mogła uparcie wznosić wieże pocieszenia, to jednak tam kilka korytarzy dalej był ojciec dziewczyny, a pergaminy policjantów spisywały jej winy. Sądny paluch ministerialnego księcia odbierał jej niewinność. Tamiza wylewała, mocząc wszystkich mieszkańców stolicy. Pośród lepszych i gorszych dzielnic nie dla każdego znajdzie się ratunek, nie każdy będzie mógł wsiąść do łodzi. Kim były te cuchnące psy ministra, by decydować o tym, co było złem a co nie? Dom kruszył się, mokre fundamenty gniły i zapadały się w ziemi. Jeszcze trochę i nie będzie już o co walczyć, nie będzie już czego zbierać. Ściągnęła z twarzy przyległe do niej palce i ścisnęła je lżej w równie lodowatej dłoni. Roztarła ich palce, jakby próbowała rozniecić ogień. Panująca wewnątrz wilgoć wcale temu nie sprzyjała. Łzy jasnowłosej tak chętnie gasiły najmniejszy błysk. Mimo to przez chwilę rozmasowywała drobną pięść wili, jakby wierzyła, że to choć trochę podniesie ją na duchu. Powinna może dołożyć jakiś uśmiech, ale w tej sytuacji chyba żadnej z nich nie było do śmiechu. Złość, gniew, smutek, żal. Kakofonia wstrętnych emocji, z których nie dało się zbudować nic praktycznego. Choć powiadają, że czająca się we wściekłości energia dostarcza wielu sił. To jak, przetrwasz, Celino Lovegood?
- Pani Boyle, nigdy nie mów nigdy, bo żyjemy w czasach, gdy dzieją się rzeczy, które nam się nie śniły. A ja jestem bardzo, ale to bardzo zdeterminowana – odezwała się, gdy nie ustało echo złowrogiego głosu przyjaciółki i gdy pani Boyle, tym razem oszczędniej, próbowała skończyć dyskusję. Ostatnie słowo wciąż jeszcze nie padło. – O tak, dobrze wiemy… Bo taki mieli kaprys – wyjawiła, poszukując spojrzenia szefowej. Popatrzyła jej prosto w oczy, z odrobiną żalu, że ta nie chciała zaakceptować ich punktu widzenia, że wolała się kryć i podporządkowywać. Moss nie była aż tak bezmyślna. Wiedziała, że są na przegranej pozycji. Ranił je – on, ich własny port. Więc może trzeba było znaleźć inny? Skamander powiedział jej wtedy dość jasno, że nie da się uratować tego kawałka Londynu z tej pozycji. Więc jak? Którędy pójść? Otrzymywała coraz więcej powodów, by zacząć się nad tym zastanawiać dużo poważniej. – Spróbuj zrozumieć nas, pani Boyle. Tracimy to. – A po tych słowach uniosła wyżej rozłożone ręce i machnęła nimi charakterystycznie. Wskazywała na otoczenie, które było im przecież najbliższe. Żadnego innego Philippa nie znała. Czuła, że musi walczyć o to, co kochała najbardziej.
Wreszcie wstała, niedługo po Celinie wzniesionej wyobrażeniem o krzywdach Rain. Celinie, tej dziwnej jasnowłosej baleriny, która w chłodnej celi umierała, a przecież powinna tańczyć, a przecież powinna dorosnąć. Tak samo dorosnąć jak niewiele młodsza od niej wtedy Philippa, która kuliła się brudna gdzieś na ulicy, nim pani Boyle wyciągnęła do niej rękę i wyprowadziła z tego nędznego życia. Zasadziła w niej wtedy siłę. Tę samą siłę, która teraz przemawiała już innym głosem, sprzecznym z tym, co wygłaszała starsza tarocistka. Głosem naznaczonym głębszym doświadczeniem, bo jak wiele może wiedzieć osiemnastoletnia sierota? Wtedy nie zdawała sobie sprawy, czym było wszystko to, co przeżyła, jak ją kształtowało i jak bardzo przyczyniło się też do tego, kim stała się dzisiaj. Być może jednak historia zataczała koło. Może tylko wydawało się dzisiaj Philippie, że ma stabilny dom. Przecież to miejsce wbijało w nie, w kobiety z doków, kolejne ostrza. O wiele głębiej niż te, które wyrysowały ślady na udach Huxley. – Wyjdziemy stąd wszystkie. Jeśli któraś zostanie, to nie na długo. Nie mogą nas trzymać tu… - na śmierć. – Nie mów, Celine, tak jakbyś nigdy już miała nie ujrzeć świata poza celą. I znajdź w sobie siłę. Rain ma rację, zastanów się dobrze nad tym listem, ale wiedz… - zbliżyła się do najmłodszej i ściszyła głos. – że jeśli to się nie uda, to masz jeszcze nas. Nie zostawimy cię – obiecała, wierząc, że przynajmniej Huxley podzielała tę opinię. W końcu były ze sobą związane. – Dowiem się, co  Jamesem i Marcelem – zapewniła, odgarniając jasne pasma opadające na smutną twarz. Cokolwiek miało się wkrótce wydarzyć, należało odjąć tej dziewczynie tyle trosk, ile się tylko dało. Czekało ją jeszcze wiele zła. – Są dzielni, na pewno sobie jakoś poradzili – ogłosiła ku pocieszeniu i przytknęła usta do bladego czoła. Już dobrze. Już nie musisz się bać. Brązowe oczy Philippy przekazywały bezgłośnie garść wsparcia, które tak naprawdę nie były niczym wielkim. Ale jedynym, co mogła jej teraz dać. We dwie z Rain pozostały blisko niej, dopóki tylko mogły. Swoich się przecież nie zostawiało. – Cokolwiek się stanie dalej, ty się nie możesz załamać – dodała jeszcze ostrzej, trochę bojowo i z powagą. Miała nadzieję, że chociaż część jej słów do niej dotrze.
I że po długiej, upiornej nocy w celi wyjdzie słońce. Oby dla nich wszystkich. Widok dymiących się portowych kominów był w tej chwili czymś, o czym marzyła najbardziej na świecie. Może poza dotykiem tych pewnych dłoni, dostatecznie ciepłych, aby mogły zmyć część koszmarów ze słodkiego Tower.


zt dla Fils tears
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]07.05.21 20:59
Celine nie miała mugoli w dupie. Żal było jej patrzeć na to, jak miasto opustoszało z miesiąca na miesiąc, jak w ciągu jednej nocy ulice spłynęły niewinną krwią, choć wtedy jeszcze nie rozumiała co to dokładnie oznaczało. Dziś było inaczej. Może powinna podziękować panu Sallowowi? Podziękować za to, że otworzył jej oczy, zwrócił wzrok? Pozwolił zrozumieć, która strona barykady tego konfliktu była oprawcą, a kto okazał się uciśnionym? Wcześniej te granice zacierały się niewiedzą, niechęcią dojrzenia prawdy czającej się tuż za rogiem, ignorancją wznieconą nawet wobec słów pana Samuela, którego nigdy nie widziała na oczy. Teraz wierzyła właśnie jemu - i portowej braci, którą sprowadziła za sobą do więzienia, do klatki stworzonej z zimnych cegieł i przesiąkniętych nienawiścią kamieni. W egoistycznym postrzeganiu świata przez kilka uderzeń serca była wręcz wdzięczna, że nie musiała przebywać tu sama, przemierzać samotnie dziedzińca ze zgniłymi głowami nabitymi na pale, w obawie słuchać nadchodzących kroków zbliżającego się patrolującego więzienne korytarze funkcjonariusza. Ostatnia nić nadziei błagała fatum o to, by rzeczywiście nie musiała już zostawać tu bez nich, nawet jeśli to wydawało się Celinie absurdalne, niedorzeczne, przecież żadna z trzech pozostałych kobiet nie popełniła wykroczenia. To ją ścigano. I ona ugrzęźnie tu jak w finale smutnej opowieści.
Przysłuchiwała się Rain, raz po raz delikatnie, ledwo dostrzegalnie kiwając głową w odpowiedzi na jej słowa. Ile dałaby za to, by móc wrócić do tamtej wanny. Jeszcze raz przygotować wodę, wlać do niej odrobinę aromatycznego olejku czy rozmydlić szare mydło, byle tylko przysporzyć im trochę piany. To, co czuła w swoim ciele, nie było już efektem kąpieli. Zimno i wilgoć Tower przesiąkły ją na wskroś, barwiąc kończyny żrącą czerwienią, siniejąc usta. Więcej tu nie trafić... Na jej ustach rozkwitł gorzki uśmiech, blady, bezsilny; powiedzieli, że zostanę tu do procesu, ale tak naprawdę wiedzą, że zostanę tu na zawsze. Może to dobrze. Nie była w stanie pokazać się na oczy lady Black, zhańbiona, choć święcie wierzyła całym sercem, że kobieta zdecyduje się ją wesprzeć kiedy tylko pozna powód umieszczenia swojej służki w lochach Tower. Przecież wspominała jej o napadzie, wyjawiła nazwisko swojego prześladowcy, a Aquila była aniołem, który z pewnością jej nie odtrąci. Nie w tak ważnym momencie.
- Wsty-dzę się - wyszeptała jednak szczerze, bo nie była w stanie zmierzyć się z wyobrażeniem więziennej sowy pukającej w okienną szybę w sypialni arystokratki. Ledwie wyciągnęła ją z bagna, by musieć robić to znowu. Celine zadrżała i skuliła się w sobie bardziej, znów przyciągnęła kolana pod brodę; jeszcze nie dziś, ten list mógł poczekać, ona i tak nie miała siły utrzymać pióra w rozedrganych, trzęsących się palcach. Pokłosie wróżki zebrało swoje żniwa; cudem był fakt, że jeszcze chwilę temu była zdolna podnieść się na równe nogi, by spytać o nieznane jej słowo wspomniane przez Rain. Spojrzała potem na Philippę. Mogła jej ufać, zawsze mogła, a barmanka niechybnie dotrze do informacji na temat Jamesa i Marcela, choć nie będzie mogła przekazać ich półwili zbyt szybko - ale to nic, najważniejszym była konieczność upewnienia się, że uciekli z metaforycznych płomieni bez szwanku. Że nikt ich nie szukał, nie śledził. - Napiszę... - obiecała jeszcze Huxley, byle tylko uspokoić jej zmartwienie. Czy rzeczywiście to zrobi, cóż, tego Celine nie mogła przewidzieć. Może przez dobę przyjdzie jej do głowy ktoś inny, ktoś, kogo obciążać swoimi tarapatami wstydziłaby się mniej?

Ciężko było rozróżnić godziny przepływające im przez palce w tym obskurnym miejscu. Półwila zasnęła jednak z wycieńczenia, z płaczu, na zimnych kamieniach, otulona jedynie gryzącym więziennym mundurem, kiedy ni to w środku dnia, ni w środku nocy obudził ją błękitny błysk dwóch tarcz orbitujących gdzieś nad nią. A kiedy podniosła się na łokciach z wyraźnym trudem, wciąż pozbawiona większej części sił witalnych, zauważyła, że nienaturalnie migoczącym źródłem światła była para oczu wpatrująca się w nią z góry. Białe lico okalały złote włosy, dziwnie znajome; postać pochyliła się później i wyciągnęła w kierunku niej chude ręce. Celine nie zauważyła nawet kiedy znów osunęła się na kamienie, pozwoliwszy własnej zjawie otulić się, przylgnąć do swych pleców, akceptując jej obecność tak zwyczajnie, jak można było spoglądać na pierwsze jesienne deszcze żegnające słodycz lata. Nie była jej pierwszą halucynacją, nie ostatnią. Ale była Celine, czystszą, spokojniejszą, odważniejszą, tą, która mogła zdjąć z wątłych ramion trochę cierpienia.
Tą samą Celine, która tamtego dnia kazała Corneliusowi złamać sobie rękę.

zt Sad


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]12.07.21 20:50
Wtedy nie wiedziała jeszcze, że to wszystko jednak nie skończy się tak jak planowały. Że wszystkie opuszczą mury Tower. Na ten moment była przekonana, że gdy tylko stąd wyjdą, ruszą chmury i podziemia, aby ukarać wszystkich tych, którzy ważyli się zakłócić ich spokój. I zniszczyć Parszywego. Tego dnia nie odezwała się już ani słowem. Cierpiała katusze widząc stan w jakim są jej najbliższe osoby. Żałowała, że uniosła wtedy różdżkę i pozwoliła sobie na ten atak. Prawdopodobniej by jej tu nie było. Prawdopodobnie nie widziałaby tego wściekłego spojrzenia Pani Boyle, walecznie uniesionej głowy Philippy i zapłakanych oczu Celine. Było by jej zdecydowanie łatwiej. Łatwiej jest nie patrzeć, udawać, że się nie widzi niż stanąć twarzą w twarz z prawdą.
Huxley się tego bała. Odwlekała to w czasie licząc na to, że może jakimś cudem wszystko się samo rozwiąże? Wiedziała, że nie. Ale przyznanie się do tego było ciężkie. Czekała na moment kiedy będzie gotowa, aby wziąć te sprawy w swoje ręce. Oby tylko nie przegapiła tego najważniejszego momentu.
Siedząc w celi i wpatrując się w ciemne ściany, wyobrażała sobie jakby wyglądały jej dni gdyby miała tutaj zostać na zawsze. Czy można było nazwać to życiem? Czy dałaby radę wysiedzieć w tych czterech ścianach zamknięta od świata? Czy próbowałaby popełnić samobójstwo pierwszej nocy, gdyby dowiedziała się, że nigdy więcej stąd nie wyjdzie?
Pokręciła głową. Odpływała myślami nie tam gdzie powinna. Spojrzała na Phils, na swoją matkę i swoją córkę i skarciła się, że myśli o takich rzeczach. Miała dla kogo żyć, w końcu gdzieś tam jeszcze czekał nie wiedząc o niczym Matthew. Miała też o co walczyć. Siedzenie tu i załamywanie rąk oraz myślenie o przyszłości w tak czarnych barwach nie sprawi, że cokolwiek się zmieni.
Musiała uzbroić się w cierpliwość. Poczekać. Opłaciło się, bo z Tower wyszła jako pierwsza. Ręce się jej trzęsły, gdy opuszczała jego mury. Nie wiedziała czy to z nerwów, stresu co będzie z resztą i brakiem dymu tytoniowego w płucach, którego jeszcze kilkanaście godzin temu smakowała na piętrze w Parszywym. Tego dnia wszystko miało się zmienić. Niedługo miała się o tym przekonać.
Opuszczając Tower wychodziła z poczuciem misji. Wysłanie sów stało się priorytetem Miała poruszyć podziemie. Pytanie tylko brzmiało, na ile to podziemie się tym przejmie?


zt


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774

Strona 19 z 19 Previous  1 ... 11 ... 17, 18, 19

Cela zbiorowa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach