Douglas Arthur Jones
Nazwisko matki: Goyle
Miejsce zamieszkania: zagracona kawalerka w Londynie
Czystość krwi: półkrwi
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: szukający Os z Wimbourne
Wzrost: 178 centymetrów
Waga: 82 kilogramy
Kolor włosów: blond
Kolor oczu: błękit czystego nieba
Znaki szczególne: przydługie włosy, czarujący uśmiech, zniszczone dłonie pełne otarć i pęcherzy
13½ cala, sykomora, pióro lelka wróżebnika
slytherin
wyłącznie biała mgiełka
Czarny Pan mierzący do niego różdżką z pogardą i nienawiścią w oczach
drewno nasmarowane pastą Fleetwooda, świeży chleb i mocna woń alkoholu
siebie przemierzającego świat na miotle
quidditchem, spaniem do południa, pięknymi kobietami i uciekaniem od odpowiedzialności
osom, a komu innemu?
gra w quidditcha, biega, wdaje się w bójki
mugolskiego jazgotu, który puszczają jego sąsiedzi
ton heukels
Odkąd pamiętał, miał problemy z panowaniem nad emocjami. Jego starszy brat, Connor (miał gęste brwi, burzliwe spojrzenie i zbyt często zaciskał dłonie w pięści), zdawał się tego nie rozumieć; otwarcie drwił z pięcioletniego Douglasa, kiedy w jego jasnych oczach drżały łzy bezradności, a matka załamywała ręce, nie wiedząc, jak oduczyć synów agresji. Brakowało silnej ręki jej męża, ale ten całe dnie spędzał w pracy, a sporadyczne doprowadzanie do porządku podniesionym głosem nie starczyło, by wyplenić najgorsze nawyki. Ale byli szczęśliwi - tak bardzo, jak może być czteroosobowa rodzina mieszkająca w biednej dzielnicy na obrzeżach Londynu, żyjąca tylko i wyłącznie z niewysokiej pensji pana Jonesa całe dnie harującego za marne grosze jako barman w pobliskim pubie.
Jego pierwsza dotkliwa, brutalna bójka z bratem miała miejsce w dzień rozpoczęcia szkoły - odległe mury Hogwartu zdawały się już na wyciągnięcie ręki - i właśnie wtedy Connor złamał mu nos. Ojciec, który kiedyś poznał podstawy magii uzdrowicielskiej, niezgrabnie zatamował krwotok, ale nie było czasu udać się do Munga. Rodzice wpakowali więc synów do pociągu, machając do nich do momentu, gdy zniknęli z pola widzenia. Douglas siedział w przedziale w milczeniu, wpatrując się w obrazy przemykające za brudnym oknem i mimowolnie przysłuchując się rozmowom; były zabawne, prowadzone przez mozaikę przeróżnych charakterów. Nie wtrącał się. W końcu zawsze wolał milczenie.
Podczas wielkiej uczty zapamiętano go jako chudego, jasnowłosego chłopca o nogach jak tyczki, którego nos był dziwnie przekrzywiony, opuchnięty i wyjątkowo garbaty. Tiara Przydziału odrobinę się wahała, penetrując jego myśli, obawy, marzenia i cele (Douglasowi zdawało się, że nie posiadał żadnych) i w końcu krzyknęła - Slytherin. Ale jemu zdawało się, że w jej głosie dosłyszał coś na kształt niepewności. I ta niepewność towarzyszyła mu przez kolejne lata, gdy stronił od towarzystwa, przemykając niezauważony przez szkolne korytarze i skrywając wątpliwości za kurtyną zbyt długich, jasnych włosów, których nigdy nie chciał ściąć. Do trzeciej klasy cierpliwie znosił drwiny czystokrwistych paniczyków (którzy bardziej zasługiwali na miano śmierdzących gnomich bobków), przelewając złość i bezradność wraz z atramentem na pożółkły pergamin, ale w końcu wybuchł i pięść pierwszy raz poszła w ruch. Wiedział, że nie mógł liczyć na magię, bo ta w jego dłoniach zdawała się być kapryśna - ale mimo to, choć może nie zyskał szacunku, zyskał błogi spokój. Względne życie towarzyskie rozpoczął niedługo później; nie wiedział, co popchało go na pierwszy trening Quidditcha, ale szybko z ławki rezerwowych pofrunął na boisko. Tylko w ten sposób mógł pożytkować energię i złość, która rozsadzała go od środka.
Z czasem zaczął się uśmiechać. Wygrywać mecze. Lepiej się uczyć. Odkrył własną fascynację transmutacją i właśnie na niej się skupiał - na niej i treningach, które pochłaniały cały jego wolny czas, jego myśli i sny. Z początku próbował sił jako ścigający, ale kolekcja zbiegów okoliczności (lub uśmiech przychylnego losu?) uniemożliwiła dalszą grę szukającego. Na treningu zajął jego miejsce... i złapał złotego znicza w kilka minut, zaskakując wszystkich, a najbardziej samego siebie. Nie brylował jednak w towarzystwie, bo nigdy tego nie chciał - wrodzone przekonanie, że obnoszenie się z emocjami jest słabością spowodowało, że nie wyrażał swojej opinii, przechodząc przez życie jako milczący obserwator patrzący na wszystko z boku. Nie pomagała też jego wątpliwa krew, której czystość była jedną z głównych wartości w Domu Węża; przez siedem lat spędzonych w murach Hogwartu po prostu nie wychylał się, czasem wdając się w bójki, czasem doprowadzając do zapłonu starych mebli, ale większe problemy zdawały się go unikać - tak samo jak co niektórzy rówieśnicy o słabszych nerwach.
Zakończył szkołę z wyjątkowo miernymi wynikami, a jedynym przedmiotem, z którego otrzymał ocenę będącą powyżej przeciętnej okazała się transmutacja. Ale już wtedy wiedział, że czekała na niego kariera sportowa - jego wyczyny na boisku nie mogły zostać niezauważone i tuż po szkole wylądował na ławce rezerwowych Os z Wimbourne; tkwił tam półtorej roku, występując na meczach raczej sporadycznie, ale i tak dając z siebie wszystko na morderczych treningach. Kiedy poprzedni szukający odszedł na przymusową emeryturę (zbyt bliskie spotkanie z tłuczkiem odbiło się na jego sprawności psychofizycznej), kariera Douglasa wreszcie nabrała tempa - miał niecałe dwadzieścia lat, gdy pierwszy raz skandowano jego imię, po tym jak udało mu się wyjątkowo szybko pochwycić złotego znicza.
Odcinał się od rodziny, przestając odpisywać na listy; o śmierci matki dowiedział się przypadkiem, kiedy przelotem odwiedził go Connor, by wręczyć mu zaproszenie na własny ślub. Nie pojawił się na nim, nie interesowało go życie miłosne jego brata, nie przejmował się ich chorowitym synem, który przyszedł na świat rok później. Nie przejmował się również poddenerwowanymi podszeptami, które czasem dobiegały jego uszu; nie myślał o wojnie, nie zastanawiał się nad polityczną burzą, która kłębiła się im wszystkim nad głowami. Odcinał się od przeszłości, uparcie wierząc, że ta ograniczała go, trzymała w miejscu, nie pozwalając dotrzeć do apogeum szczęścia, którego uparcie szukał, lecz to wciąż wymykało mu się spomiędzy palców.
W jego życiu pojawiły się pierwsze substancje odurzające, a przez rozpadającą się kawalerkę na strychu starej kamienicy przewinęło się tak wiele kobiet, że zaczął mylić ich imiona. Jedna z nich zdawała mu się najważniejsza - to właśnie z Abigail przemykał przez ciemniejszą stronę Londynu, błądząc wśród korytarzy nokturnowych uliczek i zdobywając wiedzę o magii, której istnienia nigdy nawet nie podejrzewał. Wspólnie przez długie miesiące zatapiali się w mrocznych woluminach, testowali własne granice i progi bólu innych żywych istot; choć Jones nigdy nie odnajdywał przyjemności w magii, najczarniejsza z jej dziedzin zdawała się hipnotyzować, mamić zmysły, zachęcać do coraz bardziej bezmyślnego zagłębiania się w jej tajniki. Długa fascynacja czarami czyniącymi realną krzywdę wyblakła, kiedy jego ukochana zniknęła - ale gdy to uczyniła, nie wylewał łez, nie żalił się i nie zapijał smutków; nie odczuł jej nieobecności, zachłystując się każdym aspektem istnienia. Przypominał sobie, że żyje, gdy łamał nos odwiecznemu wrogowi w ciemnym zaułku, czuł ekscytację, gdy parskał śmiechem w barze, opijając ze znajomymi ostatni zwyciężony mecz, zachwycał się własną sławą (choć ta dopiero rosła, a jego nazwisko nie upiększało jeszcze pierwszych stron gazet - ale wszystko przed nim, prawda?), gdy otrzymywał kolejny wyperfumowany list od nastoletnich fanek.
I myślał, że życie pozwoli mu pławić się we własnej beztrosce do momentu, gdy jego sowa przyniosła wiadomość, która wcale nie była skryta w różowej, koślawej kopercie. Nie wierzył w to, co widzi - po latach odezwała się Abigail, ale tylko po to, by w liście o telegraficznej długości przekazać mu, że musi pilnie opuścić kraj; popełniła błąd, który kosztował ją zbyt wiele i poszukują ją osoby, w których ręce wcale nie chciałaby wpaść. Ale nie może wziąć ze sobą córki. Ich córki - jasnowłosa, kilkuletnia istotka była ponoć podobna do niego tak bardzo, że nikt nie był w stanie zakwestionować, kto jest jej ojcem. Podobno za kilka miesięcy Abigail miała wrócić. Kreśląc parę naznaczonych szantażem słów, nie pozostawiła Douglasowi żadnego wyboru. Nawet wyżycie się na przypadkowym czarodzieju przemykającym przez Nokturn nie pozwoliło mu uporządkować chaotycznych, bolesnych myśli; wtedy pierwszy raz od dłuższego czasu przypomniał sobie inkantacje najbardziej parszywych zaklęć, które w połączeniu z fizyczną siłą wywoływały fontanny krwistej posoki. Już niedługo potem wszystko uległo zmianie, na którą nie był gotowy - jasne oczy małej istotki, bliźniaczo podobne do jego własnych, szybko zaczęły patrzeć na niego z taką ufnością, że nie potrafił jej zawieść.
Czy jego bajka miała runąć jeszcze przed ostatnim zdaniem prologu?
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 0 | Brak |
Zaklęcia i uroki: | 0 | Brak |
Czarna Magia: | 5 | +2 (różdżka) |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 10 | +3 (różdżka) |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 25 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
Jasny umysł | I | 2 |
Silna Wola | IV | 20 |
Spostrzegawczość | III | 10 |
Zastraszanie | III | 10 |
Zielarstwo | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Rycerze Walpurgii | - | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Lotanie na miotle | III | 25 |
Pływanie | I | 1 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Reszta: 1 |
Różdżka, miotła bardzo dobrej jakości, 9 punktów do statystyk
Ostatnio zmieniony przez Douglas Jones dnia 10.01.17 22:35, w całości zmieniany 2 razy
nic wiedzieć, mam mętlik
w mojej małej głowie
Witamy wśród Morsów
[06.11.16] +15pkt ; mecz Quidditcha
[10.01.17] +1 do biegłości Spostrzegawczość
[26.01.17] Osiągnięcie - Weteran: +100 PD
[26.01.17] Zwrot PD; +20 PD, +1 pkt sprawności
[02.06.17] Dodatkowe punkty statystyk (+3 czarna magia, +2 sprawność)
[13.06.17] Aktualizacja postaci: +5 do transmutacji, -280 PD