Wydarzenia


Ekipa forum
kuchnia
AutorWiadomość
kuchnia [odnośnik]08.01.16 18:43

kuchnia

Przez większość czasu jedynym źródłem światła w kuchni są wątłe słoneczne promienie padające przez zaczarowaną szybę; widok z okna, które teoretycznie wychodzi na gwarną ulicę, ukazuje jednak czystą, błogą naturę. Czasem szumią liście drzew, kiedy indziej ocean oblizuje brzeg błękitnymi falami. Douglas nie zaczarował go sam - okno jest pamiątką po czarodzieju, który mieszkał tu wcześniej.
Zawsze panuje tu bałagan; garnki obijają się o siebie, kiedy - nie potrafiąc przezwyciężyć siły grawitacji - zsuwają się w głąb zlewu. Szafki świecą pustką, większość naczyń jest okryta pierzyną kurzu, w powietrzu wciąż unosi się woń spalenizny sprzed paru dni. Trzy bukowe krzesła dosunięto do stołu, czwarte zniknęło już wiele lat temu. W niewyjaśnionych okolicznościach.
Douglas Jones
Douglas Jones
Zawód : szukający Os z Wimbourne
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sił mi brak i już nie chcę
nic wiedzieć, mam mętlik
w mojej małej głowie
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2023-douglas-jones https://www.morsmordre.net/t2037-poczta-douga https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f206-horizont-alley-18-5 https://www.morsmordre.net/t4275-skrytka-bankowa-nr-579#88646 https://www.morsmordre.net/t2187-douglas-jones#33292
Re: kuchnia [odnośnik]21.02.17 22:03
Czerp radość z małych rzeczy - mówiła mi mama. Często uśmiechała się przy tym ciepło sprawiając, że w jednej chwili sama stawała się tą "małą rzeczą". Pamiętam te chwile bardzo dobrze. Dlatego teraz, gdy troski próbowały mnie zewsząd atakować łapałam się tych wspomnień i podsuwanych przez los niespodzianek, a tą bez wątpienia było moje podwójne zwycięstwo w turnieju pojedynków! Ha! Właściwie wydarzenie to było dla mnie w tym momencie czymś więcej niż drobną życzliwością losu. Dopatrywałam się w nim mojego pierwszego od dawna wyczekiwanego zwycięstwa, pomyślnego kroku na przód. Niestety trochę głupio przyznać, jednak nie bardzo miałam w tym momencie z kim tego świętować. Moi bracia by mnie chyba pokrzywdzili gdyby się dowiedzieli o tym, że uczestniczyłam w pojedynkach. Moja przyjaciółka zaś w tym momencie utknięta była w szkole gdzie zajmowała się uczniami, którzy to niefortunnie wtykali sobie różdżki do nosa. Druga zaś łapała łotrów i to, że był właściwie środek dnia nijak jej w tym nie przeszkadzał. Byłam więc sama. Do czasu - wtedy sobie przypomniałam, że mam przecież nieporadnego sąsiada. Fakt, trochę mnie czasem przerażał, jednak nie wydawał się mi być złym człowiekiem.
W każdym razie nie kryjąc więc swego rozpromienienia przemieszczałam się przez klatkę schodową idąc pod ramię z koszem ciągle ciepłych drożdżowych warkoczy i pół tuzinem cynamonowych bułeczek wielkości dziecięcej piąstki. Nie zapomniałam również o czymś treściwszym - ciążył mi w końcu garnuszek wiosennej zarzucajki w której prócz szczodrze pływającej marchewki i groszku znaleźć można było lane kluski. Miały różne kształty i wielkości, gdy byłam mała lubiłam dopatrywać się w nich podobieństw do zwierzątek. Miałam nadzieję, że Słoneczku też się spodobają - bo to właśnie do tego wesołego promyczka biegłam napompowana radością.
Nie tracąc entuzjazmu przystanęłam pod dobrze mi znanymi drzwiami w które zapukałam energicznie. Ciągle się jeszcze uśmiechałam!

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Sally Moore dnia 08.07.18 0:23, w całości zmieniany 1 raz
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: kuchnia [odnośnik]12.03.17 16:11
Błąkał się po pomieszczeniu z irytacją; przeklinał raz za razem, wśród panującego chaosu próbując rozpaczliwie znaleźć różdżkę. Przesiał ją, znów ją przesiał - warknął pod nosem, miotając spojrzeniem najpierw po zagraconej sypialni, potem poszukiwał jej w salonie, aż w końcu z poczuciem skrajnej beznadziei zabrał się za przerzucanie wszystkich przedmiotów zalegających wśród kuchennego rozgardiaszu. Gdy usłyszał tupot bosych stópek przemykających po korytarzu, tknęła go myśl - w akcie niepowstrzymanej agresji rzucił trzymaną w dłoni ścierką o posadzkę, a potem ruszył w kierunku córki kręcącej się w kółko po mieszkaniu. Brwi Douglasa były mocno ściśnięte, a z jego oczu trzaskały burzowe błyskawice. Jasnowłosa istotka o twarzyczce aniołka miała nieme pytanie wpisane w spojrzenie, gdy Jones patrzył na nią z narastającą złością.
- Gdzie ją znowu dałaś? - wyrzucił z siebie krótkie warknięcie, ale odpowiedziało mu milczenie. - Gdzie ją... - ale wtedy rozległo się delikatne pukanie w grube, drewniane drzwi i dźwięk ten rozszedł się echem - przecięło się przez ciszę mocno, brutalnie, sprawiając, że Douglas głośno wypuścił z siebie powietrze. Lizzie, korzystając z okazji, wyrwała się spod ciężaru surowego spojrzenia i czym prędzej pomknęła w kierunku drzwi; otworzyła je, stając na palcach i z uśmiechem spoglądając na twarz stojącej za nimi osoby.
- Sally! - powitała ją radośnie, ale w tym samym momencie w ich kierunku ruszył Douglas; nieznacznie złagodniały mu rysy, gdy stanął za córką, delikatnie chwytając ją za nadgarstek i starając się - wbrew jej woli - znów wprowadzić ją do mieszkania.
- Sally - powtórzył nieco głucho, z pewną dozą zaskoczenia - nie spodziewał się jej ujrzeć. Zawiesił spojrzenie na jej twarzy, potem na trzymanym przez nią koszyku, potem znów skrzyżował z dziewczyną spojrzenie. Marszczył lekko brwi. Nie rozumiał.
- Co tak ładnie pachnie? - spytała lekko Lizzie, znów stając na palcach, ale potem posłusznie wycofała się o krok, by powrócić do przedpokoju przemykającego przez sam środek mieszkania. Douglas nie czekał na to, aż padnie odpowiedź na pytanie dziewczynki; zmierzył Sally spojrzeniem, a potem w niewyjaśnionym geście przetarł powoli dłonią kark.
- Potrzebujesz czegoś? - rzucił, w końcu wyzbywając się złości, która jeszcze przed chwilą sprawiała, że zaciskał zęby i rzucał przypadkowo znalezionymi przedmiotami. - To nie jest... - najlepszy moment; urwał jednak, decydując się na milczenie. Wbijał w Sally spojrzenie, nie decydując się jeszcze zaprosić do środka (nie wpadł na to?), ale jednocześnie nie torował jej drogi prowadzącej do wnętrza mieszkania.
W którym szalała Lizzie, grając w przedpokoju w klasy na nieistniejącym placu zabaw.


and I don't give a damn
about my bad reputation

Douglas Jones
Douglas Jones
Zawód : szukający Os z Wimbourne
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sił mi brak i już nie chcę
nic wiedzieć, mam mętlik
w mojej małej głowie
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2023-douglas-jones https://www.morsmordre.net/t2037-poczta-douga https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f206-horizont-alley-18-5 https://www.morsmordre.net/t4275-skrytka-bankowa-nr-579#88646 https://www.morsmordre.net/t2187-douglas-jones#33292
Re: kuchnia [odnośnik]24.07.17 19:52
Zmarszczyłam wojowniczo nosek słysząc zza drzwi podniesiony ton mojego sąsiada. Nie uważałam, że mam prawo wtrącać się w to jak wychowuje Lizzy, jednak moja kobieca natura już dawno osądziła, że robi to pod każdym możliwym względem...źle. Nie miałam jednak w zwyczaju na głos zwracać mu uwagi bo szczerze mówiąc trochę się bałam - tego, jakby zareagował na otwartą krytykę. Nie byłam w końcu głupia. Nie mogłam nie zauważyć że ma gwałtowną naturę, a ja odwiedzałam go sama bez żadnej towarzyszącej mi osoby, która mogłaby mi pomoc w razie gdyby...coś...
Ech
Pokręciłam przecząco łapkiem chcąc wyrzucić te myśli. Wygrana w pojedynkach sprawiła, że czułam się pewniejsza i odważniejsza niż na co dzień dlatego tutaj też byłam - by trochę tą aura swoją po-rozpromieniać życie małej Lizzy.
- Hej skrzacie - Przykucnęłam rozpromieniając się jeszcze mocniej, tak by malutka mogła swobodniej uwiesić się na mojej szyi, lecz pan domu miał inny pomysł. Ułożyłam z ust smutną podkówkę i tak z tej żabiej perspektywy podniosłam wzrok na górującego nade mną blondyna czyniąc mu spojrzenie pełne wyrzuty, niczym kocię któremu nie nałożono do miski kompletnie nic przez całe,koszmarnie długie trzy godziny. To takie nieludzkie, ja wiem, lecz miałam zamiar pobawić się w ludzkiego lumosa konfrontującego się z wampirem.
- Zwycięstwo, moja droga - powiedziałam wolną ręką odsłaniając ściereczkę i pozwalając aromatowi świeżego jedzenia buchnąć prosto w twarze dwójki Jonesów - i obiad dla ciebie oraz twojego wielkiego Ponuraka - wyjawiłam jej konspiracyjnie zerkając w pewnym momencie na jej opiekuna. Wyprostowałam się jednocześnie niwelując dzielącą nas w pionie różnicę.
- Trochę miejsca w kuchni - wypaliłam z grubej rury bo jakoś nie widziałam sensu się czaić, a potem widząc jego postawę, oceniając gesty dodałam -  Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że nie jesteś głodny - zrobiłam kilka kolejnych kroków w przód ku wnętrzu mieszkania ciągle utrzymując na Dougu spojrzenie. Uśmiechnęłam się przy tym delikatnie. Szczerze mówiąc odwiedzając go czułam się jakbym obcowała z dzikim zwierzęciem na jego terenie. Przez wzgląd na mój wypaczony umysł było to jednocześnie przerażające i ekscytujące. W takich sytuacjach należało bowiem być ostrożnym i uważnie obserwować zmiany, czytać mowę ciała stworzenia w każdej kolejnej sekundzie. Być może i jego postawa nie wzbraniała mi rozgoszczenia się, lecz z przezorności kroki stawiałam na tyle wolno by mógł w każdej chwili mnie powstrzymać gdyby poczuł się zagrożony. Maszerowałam więc rozprzestrzeniając aurę " masz tu władzę więc mną się nie przejmuj", kiedy to w ciszy i bez rzucania opinii oraz strojenia min odnośnie  wystroju mieszkania znalazłam się w kuchni, gdzie po krótkiej chwili wypatrzyłam niczym sęp kawałek wolnej przestrzeni. Złożyłam na niej koszyk pozwalając ręce odpocząć - Będziesz miał coś przeciwko jak trochę posprzątam? - spytałam, a w moim głosie nie pobrzmiewała krzta potępienia dla panującego wokół chaosu. Miałam w końcu czterech braci i po prostu WIEDZIAŁAM, że niektóre rzeczy z natury ich przerastały - w sensie, mężczyzn.

Czas mi jakoś szybko zlatywał. Sprzątanie, pranie i gotowanie nawet przy pomocy magii trwały. Nie przeszkadzało mi to za specjalnie bo lubiłam oddawać się takim domowym obowiązkom. Czułam ten przyjemny przypływ satysfakcji gdy czyste naczynie leżały w kredensie, a powietrze wypełnione było mieszanka prania i dobrego jedzenia. Taka to moja była dodatkowa wisienka na mentalnym torcie przyjemności. Nie chcąc się narzucać opuściłam miejsce udając się do swojej sąsiadującej kamienicy. Nim jednak - przypomniałam sobie, że skończyło mi się mleko, a ruszyła mnie niewyobrażalna chcica na kakao. Zmieniłam więc swoją trasę udając się w pierwszą uliczką na lewo.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: kuchnia [odnośnik]03.07.18 14:25
Georgina Smith miała za sobą ciężki tydzień. Nie dość, że zmarł jej ukochany kugucharek Pankracy, to jeszcze postanowił zemrzeć za kanapą. Starowinka - bowiem Georgia miała już swoje lata, dumnie przekraczając wiek sędziwy - długo musiała dochodzić do tego, gdzie zniknął wypieszczony zwierzak i dlaczego w pomieszczeniu unosi się coraz trudniejszy do zniesienia odór. Sprawdzała wszelkie szafki, ale przejęta nieobecnością kota, nie wpadłaby na to, by zajrzeć za pokaźną sofę. Pankracy był raczej sporych rozmiarów, roztył się też od przekąseczek, rybek oraz wszelkiego dobrodziejstwa, które pańcia wpychała w niego przy każdej nadarzającej się okazji, sądziła więc, że nie zdołałby zmieścić się w wąskim prześwicie za oparciem kanapy. Jednakże, udało mu się to i dopiero po kilku dniach, przy pomocy młodego sąsiada, pani Smith zdołała odkryć tymczasowy grobowiec kuguchara. Wpadła w rozpacz. Nie dość, że straciła swojego ukochanego podopiecznego, to wywietrzenie mieszkania nie było takie proste. Nawet najsilniejsze Deprimo, rzucane przy otwartych oknach - by nie zniszczyć pomieszczenia - zdołało wygnać okrutny smród gnijącego mięsa. Niby wszystko powróciło do normy, ale Georgina nie mogła przyzwyczaić się do samotnego życia. Pisała długie listy do wnuków, ale nie otrzymywała odpowiedzi; starała się także napisać do dzieci bądź dalszych krewnych, ale siwiutka sowa przylatywała niemrawo i zawsze z pustymi szponami.
Starowinka nie poddawała się, lgnąc do ludzi. Nie mogąc rozmawiać z Pankracym, zaczęła zaczepiać przypadkowych przechodniów na ulicy, którzy wydali się jej choć odrobinę przyjaźni. Brunetka wychodząca z sąsiedniej kamienicy właśnie na taką wyglądała, dlatego staruszka od razu podeszła - powolutku - do panienki Moore, chwytając ją sękatą dłonią za przedramię. - Kochanieńka, słoneczko moje drogie, pomożesz babci? - spytała ochrypłym, lecz żywym głosem, wpatrując się w młodziutką twarz nieznajomej. Ani jednej zmarszczki - piękna była, jak sama Georgina za czasów młodości. Ach, wtedy to się działo! - Chciałabym ruszyć na zakupy, ale zdrowie nie te...ciężarów dźwigać nie mogę - pobiadoliła, umiejętnie skrywając fakt swych czarodziejskich umiejętności. Zaklęcie zmieniające ciążenie rozwiązałoby ten problem, ale łaknęła kontaktu z drugim człowiekiem.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
kuchnia 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: kuchnia [odnośnik]08.07.18 1:00
Nie byłam z rodzaju ludzi tych takich płochliwych i pokrzywdzonych w sposób specjalny przez los. Zwłaszcza dziś czułam się niezwykłą zwyciężczynią dlatego też, gdy poczułam uścisk sękatej dłoni na przed ramieniu nie wystraszyłam się ani tez nie próbowałam wyrwać dłoni. Znieruchomiałam i przeniosłam zaciekawione spojrzenie na przyczynę. Starszą, skarłowaciałą panią.
- O! Doskonale się składa! Bo wie Pani, tak sobie właśnie też pomyślałam, żeby też pójść sobie na zakupy. To już będzie mój drugi raz dzisiaj ale jakoś się tak złożyło, że wszystko co rano nakupowałam to podarowałam sąsiadowi. Trudny człowiek, życie go już doświadczyło, a taki młody dopiero. A to wiadomo, że takim to jednak trzeba od czasu do czasu nieba przychylać ciepłym obiadem by się nie stali zbyt zgorzkniali - mówię i spoglądam na nią sugestywnie mając na myśli że faceci tak mieli i też nie bardzo umieli o siebie samych zadbać. Czasem trzeba było im w tym dopomóc - Teraz właśnie tak wracam z pustym koszykiem. Ogromna ochota mnie na kakao wzięła. - zdradzam nieco się rumieniąc jak dziecko, które podzieliło się jakimś poważnym sekretem. Trochę mi wstyd się tak dzielić z każda moją myślą z innymi ludźmi, lecz z drugiej strony nie mogę się powstrzymać i to robię. Zawsze tak robiłam i prawdopodobnie tak mi zostanie do końca. Trochę jak o tym myślałam to mnie przerażała trochę przyszłość - Ma pani jakąś konkretną listę zakupów albo ulubione sklepy? Dobrze byłoby to jakoś zaplanować by panią tak nie fatygować specjalnie - mówię do niej z autentyczną troską. Nie wiem ile bowiem sił trzyma się w tych kościach i tak właściwie w tym właśnie momencie zastanawiałam się czy prócz zakupów to nie wziąć tej pomarszczonej babinki na plecy bądź pod pachę. Zakupy zawsze mogłam jakoś w zębach przytrzymać lub kosz na szyję zarzucić - siłę to przecież miałam w rękach jak nie jedna kobieta.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: kuchnia [odnośnik]08.07.18 8:11
Ludzie mknęli do przodu, zajęci własnymi sprawami, zaaferowani wojennym niepokojem, dlatego też Georgina nie spodziewała się natychmiastowej odpowiedzi. Może ta dzierlatka biegła ku swojemu ukochanemu, którego pragnęła pożegnać przed jakąś ważną bitwą? Staruszka pamiętała okrutne lata czterdzieste, rozumiała więc niechęć do marnowania czasu na wysłuchiwanie utyskiwań starowinki. Ku jej zdziwieniu, dziewczyna nie tylko zatrzymała się przy niej niemalże od razu, ale zamiast wywrócić oczami lub grzecznie wyłgać się z pomocy, odpowiedziała przyjaznym słowotokiem. W pierwszej chwili siwe brwi kobiety pomknęły ku górze, nie spodziewała się takiej reakcji i z trudem przystosowała się do natłoku dźwięków, ale już chwilę później jej suche usta rozszerzyły się w nieco bezzębnym uśmiechu.
- Kochanieńka, oby więcej takich ludzi jak ty chodziło po tym ziemskim padole łez! - wzruszyła się, trochę nie rozumiejąc, o czym trajkotała dziewuszka, a trochę po prostu nie słysząc z powodu przygłuchego prawego ucha. - Dobre z ciebie dziecko - dodała. Chętnie wytarmosiłaby Sally za obydwa policzki, jak rozkoszne dzieciątko, ale nie mogła sięgnąć sękatymi dłońmi tak wysoko. Pozostało jedynie wspieranie się na ramieniu przemiłego dziewczęcia. - Nie ma co się wstydzić miłości do kakao, rozgrzewa serce i duszę - powiedziała, widząc pewne zakłopotanie. Wyrafinowany napój należał także do ulubionych Georginy, dlatego zachichotała bezgłośnie. - Kupimy je. A potem wypijemy po dwa kubki! I trzeba wziąć też masło. I chleb...i jakby mieli te takie nowości, w puszkach, takie fajne, małe rybki...Ja nie wiem jak one się nazywają, ale może ty, drogie dziecko, będziesz wiedzieć - rozpoczęła zastanawianie się nad ucztą, jaką miała zjeść tego wieczoru - z nadzieją, że spożyje ją w towarzystwie tej pomocnej dziewczyny, poświęcającej jej tak wiele uwagi i czasu. Towarów deficytowych w tym trudnym okresie, pozbawiającym ludzi człowieczeństwa i wydobywającym to, co w nich najgorsze. Sally przeczyła tym wnioskom, obdarzając starowinkę szczerym uśmiechem i nadzieją na to, że chociaż tego wieczoru nie spędzi samotnie.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
kuchnia 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: kuchnia [odnośnik]27.07.18 8:50
Mówiłam, a właściwie nie raz zalewałam swojego odbiorcę masą niepotrzebnych informacji. Zbyt ufnie, zbyt naiwnie podchodząc do innych. Słowa już potem ze mnie wychodziły otokiem o sile mych emocji. Dziś ta była całkiem niczego sobie. Byłam szczęśliwa. Po paśmie mniejszych lub większych emocji w końcu mi się udało uszczknąć dla siebie coś dobrego. Czerpałam z tego garściami. Być może nieco za bardzo. Przytknęłam dłoń do ust czując, że się nieco zawstydziłam, kiedy to starowinka mnie pochwaliła.
- O rety...dziękuję. Bardzo mi pani schlebia - mówię jej dobrodusznie, wdzięcznie nie mając pojęcia, że robię coś dla niej swoją obecnością tutaj. Śmieję się w tym samym czasie kiedy ona z tą różnicą ze jednak głośnie. W policzkach pojawiają mi się dołeczki. Nie miałam nic przeciwko snucia planów skończenia u starowinki na herbacie bądź właśnie na czekoladowym naprze z włączoną w to przekąską. Właściwie wydawało mi się to pewną oczywistością w chwili w której zgodziłam się towarzyszyć pomarszczonej kobiecie. Prostoduszny ze mnie człowiek był bo ze wsi.
Stawiam palec wskazujący na dolnej wardze. Myślę intensywnie.
- O rajuśku, to mi pani zbiła ćwieka - nie znam się na rybach nigdy za bardzo z morzem nie miałam kontaktu...ale może sardynki lub śledzie? - chociaż wydaje mi się, że jak chcą to te rybki co wymieniam wcale nie muszą być takie małe bo nieraz coś słyszę o filetach z podobnych. Takich tyć-tyć to raczej nikt by nie obrabiał. Do głowy mi jednak nie przychodzi, że czasem zwyczajnie ości takich małych stworzeń są tak delikatne i drobne, że nie robią jedzącemu żadnej różnicy w przyjemności przeżuwania. Tak jak mówiłam zresztą - nie byłam córką rybaka tylko farmera - O, a może szprotki?! Raz jedną widziałam to ona nie dłuższe są niż palec - i pokazuję jej ten palec co chwilę wcześniej przytykałam do ust - Z dwa i pół cala będzie - dodaję po chwili mierząc długość kończyny centymetrem siedzącym w mojej głowie.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Sally Moore dnia 04.08.18 13:35, w całości zmieniany 1 raz
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: kuchnia [odnośnik]27.07.18 14:51
Troska Sally oraz jej otwarte serce, skore do pomocy nieznajomej staruszce, wzbudziło w Georginie szalone wzruszenie. Prawie bezzębne usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu a oczy wręcz zniknęły w skumulowanych fałdkach pomarszczonej skóry. Kobieta rzadko kiedy spotykała na swej drodze tak empatyczne istoty, dlatego też doceniała ten drobny - wielki - gest sympatii ze strony młodziutkiego dziewczęcia. - Och, oby ci piękny kawaler w dzieciach wynagrodził! Zdrowych i pulchnych, przynoszących radość swej matuli! - kontynuowała zachwyty, uwieszając się ramienia wyższej brunetki, nie starając się jakoś okiełznać swej wdzięczności. Pozostawała ślepa na możliwość niechęci wobec posiadania potomstwa - dla kobiety starej daty było to najlepsze życzenie pod słońcem. W końcu zmęczyła się jednak pochlebstwami i zafrasowana spoglądała na nieco zdezorientowaną buzię panienki Moore. - Nie wie, panienka? - spytała z zawodem, ciągle jednak posiadając w sobie nieco nadziei na to, że dziewczyna odkryje kulinarne zachcianki. Zmarszczyła płowe brwi, posiadające jedynie kilka włosków i bezgłośnie powtórzyła wszystkie trzy nazwy egzotycznych ryb. - Szprotki. Chyba szprotki. Ale takie duże, bo małe to co to, haps i już nie ma! - zaśmiała się jowialnie, zachęcająco kiwając głową, by ruszyły dalej. - Tu niedaleko jest sklepik, szast prast załatwimy zakupy a potem zapraszam do siebie. Goszczenie w moim mieszkaniu tak kochanego dziecka będzie dla mnie wielką radością - westchnęła z rozrzewnieniem, stawiając krótkie, niepewne kroczki na bruku. Coś strzykało jej w lewym kolanie, ale nie poddawała się, prąc do przodu. W pierwszej chwili myślała, że wyśle do sklepu panienkę Moore samą, ale towarzystwo brunetki tak się jej spodobało, że nie wybaczyłaby sobie zaprzepaszczenia szansy na kontynuowanie rozmowy. O dzieciach, o paskudnej pogodzie, o reumatyzmie, o dziwacznym sąsiedzie z naprzeciwka, który wył po nocach i tłukł w rury - a także o swej siostrze, świętej pamięci śpiewaczce ze złotym zębem. Georgina zarzucała Sally opowieściami całą drogę do sklepu, całe zakupy a także drogę powrotną, a buzia się jej nie zamykała. W końcu obydwie udały się do mieszkania staruszki.

| ztx2


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
kuchnia 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: kuchnia [odnośnik]04.08.18 13:58
Byłam nauczona szacunku i troski do starszych ludzi. Pochodziłam przecież ze wsi. Tam bez względu na to, czy starszy człowiek był miły czy też nie po prostu należało go szanować uśmiechając się mniej lub bardziej. W tej sytuacji tutaj kobieta była na tyle uprzejma że nie musiałam się mocno starać. Bardzo przyjemnie mi się bytowało w jej towarzystwie. Chłonęłam od niej nieco tego towarzyskiego ciepła i energii. Nigdy nie należałam do osób wyobcowanych. Potrzebowałam innych jak powietrza. Śmieję się więc do kobiety kiedy mi życzy pięknej rodziny za którą sama z utęsknieniem wypatruję. Czas leciał, a to nie działało dobrze na moje samopoczucie. Zawsze wśród kobiet znajdowałam się gdzieś na uboczu. W szkole patrzyłam z zazdrością jak rozczesują piękne długie włosy plecąc je w grube warkocze. Zazdrościłam nie tylko tego, a też kształtów w której mnie samej los poskąpił. Do tej pory nigdy nie byłam na randce, a sztuka flirtu była dla mnie zupełnie obca - wiedziałam o niej tyle, co wypisywane było w czarownicy. Mimo tego wszystkiego chciałam wierzyć, że znajdzie się jakiś mężczyzna, który pokocha mnie właśnie taką - niedoskonałą. Dlatego mój uśmiech zmienia się w dobrotliwy, ciepły, rozmarzony.
Przystaję chętnie na propozycję starowinki. Pocieszną kobietą była. Nie przypominała mi mojej własnej, lecz bardzo przyjemnie iskało moje serce te jej ciepło i radość. Nie wiedziałam, że tą daję jej ja czymś tak prozaicznym jak samą obecnością. Poszliśmy razem do sklepu dywagując na temat mniejszości rybek poupychanych w puszkach. Zahaczyłyśmy również o piekarnię wpadając na pomysł, że tak właściwie doskonałym pomysłem będzie zrobieniem do takiej rybki grzanki. I takie sobie też danie zorganizowałyśmy w skromnej chatce starowinki. Oczywiście całość zapiłyśmy kakaem. Naturalnie z drobna przerwą w czasie. Ja sama z rozpędu pomogłam staruszce posprzątać mieszkanie. Była stara i nie wszędzie mogła zadbać o odpowiedni porządek. Chciałam jej pomóc.
Dzień minął szybko, trochę za szybko przypominając mi że w moim własnym mieszkaniu znajduje sie od pół dnia sam z sobą mój pies.

|zt
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
kuchnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach