Fleamont Potter
Nazwisko matki: Slughorn
Miejsce zamieszkania: Dolina Godryka
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Zawód: Nauczyciel Historii Magii
Wzrost: 189
Waga: 85
Kolor włosów: Czarne
Kolor oczu: Szmaragdowozielone
Znaki szczególne: Przekrzywione okulary, zniszczona życiem teczka i szeroki uśmiech.
Z cedru, o rdzeniu z łuski trytona, która ponadto ma 12 cali i jest raczej sztywna.
Gryffindor
Fretka
Szyszymorę, czy tam topielca. W każdym razie coś na ten kształt.
Powietrzem po burzy, starymi woluminami, lasem i czubkiem głowy Jamesa.
Klara, żywa, która stoi otoczona rodziną.
Historią magii, oczywiście, oprócz tego staram się być na bieżąco z wydarzeniami ze świata, oraz współczesną muzyką.
W zasadzie, to nikomu. W przeciwieństwie do brata nie fascynuję się quidditchem.
Regularnie ćwiczę, biegam i te sprawy.
Wszystkiego, co się spodoba. Nie koncentruję się na konkretnym gatunku, przebieram w naprawdę różnych.
Will Higginson
Rozdział Pierwszy
„Kto ci ma zrobić kaszkę? Tatuś… czy MAMUSIA?!”
Ze swojego dzieciństwa zachowałem jedynie malutkie urywki wspomnień, które w dużej mierze zatarły się już w mojej niezwykle ulotnej pamięci. Podobno zawsze byłem cichym i stonowanym chłopakiem, który niewiele mówił. Bawiłem się w ciszy rozkoszując się pięknymi barwami świecowych kredek, wspinałem na najwyższe drzewa w okolicy i w późniejszych latach również zachwycałem się dziecięcą literaturą. Wszyscy członkowie rodziny zawsze mnie chwalili, że taki dobrze ułożony i wspaniale wychowany, a ja jedynie z dumą przyjmowałem komplementy cioć, babć i innych krewnych. Często jednak miewałem problemy z okazywaniem swoich emocji, więc wiele spraw dusiłem w zalążku, nie pozwalając im ujrzeć światła dziennego. Z trudem otwierałem się dopiero przebywając z kimś sam na sam, jednak i takie konfrontacje przyprawiały mnie o wilgotne dłonie i nieprzyjemne uczucie w brzuchu. Byłem nieśmiały, co odznaczyło się równie wyraźnym piętnem na całym moim życiu.
Rozdział Drugi
Do czterech odlicz! Czyli nie taka mała gromadka Potterów.
Byłem najstarszy, później był Charlie, Klara i Aurora. Mimo to obowiązki starszego brata wciąż spadały na Charlusa, który sprawował pieczę nad dziewczętami. Wciąż jednak dostrzegałem w nim nieodpowiedzialnego lekkoducha z głową w chmurach… najprawdopodobniej siedzącego na miotle. Nasze tak różne charaktery doprowadzały do licznych spięć. Ciągle się sprzeczaliśmy, a on nie potrafił zrozumieć, że się o niego troszczę. Mimo że tak często na niego wyklinałem pod nosem, to go wprost uwielbiałem, nie wiem jak by wyglądało moje życie gdyby nie on. Jednak Klara ciągle przyprawiała mnie o zmartwienia. Była tak wątła, jednak ufałem, że brat odpowiednio się nią zaopiekuje i tak zawsze było. Aż do feralnego dnia. Charlie był gdzieś w domu i zostawił miotłę na podwórku. Klara już doszczętnie zmęczona chuchaniem i dmuchaniem na swoje zdrowie postanowiła urządzić sobie przejażdżkę. Ta jednak skończyła się katastrofalnie. Kiedy wyszedłem z domu zauważyłem ją, która leżała na ziemi z oczami zwróconymi w górę. Pobiegłem po rodziców, jednak było już za późno. Mała siostrzyczka była już martwa. Nie mogłem sobie i Charlusowi tego wybaczyć. Jak mogliśmy być tak nieuważni? Wystarczyła chwila i straciliśmy małą bezpowrotnie.
- Fleamont to dobry chłopak – Ciemnowłosa kobieta wzruszyła z uśmiechem ramionami – Boli mnie tylko, że jest tak zamknięty w sobie. Ciągle przesiaduje na najwyższym buku w okolicy i pisze w swoim notatniku. Niewiele mówi, tylko patrzy tymi zielonymi oczami, które wydają się dostrzegać więcej niż się spodziewamy. Jest bystry i nic nie jest w stanie uciec jego uwadze. Wiem, że bardzo nie lubi tracić kontroli i zawodzić bliskich, dlatego spontaniczne działanie na poczekaniu wytrąca go z równowagi. Musi mieć wszystko zaplanowane. Nie da się go nie uwielbiać – Dodała i wróciła do krojenia warzyw. Mimo że nie było tam cebuli, to można było dostrzec, że ma lekko szkliste oczy.
Rozdział Trzeci
Na taborecie usiadł chłopiec o ciemnych włosach i bystrych oczach, a tiara w mgnieniu oka krzyknęła „Gryffindor!”
Kiedy dostałem list z Hogwartu byłem bardzo podekscytowany. Nie mogłem się doczekać, kiedy pójdę na Pokątną i będę mógł kupić swoją różdżkę i podręczniki, szaty. Mimo że dorastałem w magicznej rodzinie nie miałem aż tak bliskiej styczności z czarami. Miałem wrażenie, że jestem tylko obserwatorem, a kiedy otrzymałem list stałem się członkiem świata, gdzie dyskutowano o żabim skrzeku, szybkich miotłach i smokach.
Podczas ceremonii przydziału bardzo się stresowałem, bo nie chciałem zawieść rodziny. Nie mogłem trafić do Slytherinu! No i poszczęściło mi się, ponieważ poszerzyłem grono Gryfonów. Tam też zawarłem pierwsze przyjaźnie i zyskałem nowe doświadczenie w relacjach międzyludzkich. Oczywiście zdarzały się liczne wzloty i upadki, podczas których kociołki wybuchały w moich dłoniach, magiczne stworzenia zostawiały dotkliwe ślady zębów na moich rękach, a wolne popołudnia spędzałem na szorowaniu pucharów w Izbie Pamięci, wyklinając na swoją nieuwagę. Byłem zawsze raczej statycznym chłopcem, który wolał mimo wszystko trzymać wszystkie krwiożercze zwierzęta na dystans i zgłębiać wiedzę na temat przeszłości. Historia Magii stała się moją pasją.
SUM-y i OWuTeMy nie przyprawiły mnie o zbyt wiele stresu, ponieważ długo się do nich przygotowywałem. Byłem gotowy na wszystko, dlatego wyniki mnie bardzo zadowoliły. Nie wiedziałem tylko co po szkole. Marzyłem, żeby móc szerzyć swoją pasję jaką były dzieje magicznego świata.
- Potter? Był moim najlepszym uczniem. Zawsze skory do pomocy, grzeczny, dobrze wychowany… Oczywiście, czasem ciekawość pakowała go w tarapaty. W pierwszej klasie wspiął się na Wierzbę Bijącą, którą uznał za zwykłe drzewo. Zapewne domyślacie się jak to się dla niego skończyło – W tym momencie pulchny nauczyciel wybuchnął gromkim śmiechem i pogładził się po dużym brzuchu – Nie zdziwiło mnie kiedy został prefektem. Ale był nieśmiały, więc odznaka dodawała mu trochę pewności siebie. Nie nadużywał swojej posady. Przynajmniej mi nic o tym nie wiadomo – Dodał teatralnym szeptem i znowu się zaśmiał.
***
- Pamiętam jak podkochiwałam się w nim w szkole – Stwierdziła wyraźnie rozbawiona dziewczyna o ogniście rudych włosach – Wyznałam mu miłość, kiedy przechadzał się po Izbie Pamięci. Był tak zaskoczony, że jedynie zrobił się czerwony po same czubki uszu i powiedział, że ma coś do zrobienia. Zawsze był nieśmiały i milczący. Wydawał się intrygująco tajemniczy, liczyłam, że porwie mnie w ramiona i pocałuje… trochę się przeliczyłam, prawda? – Zaśmiała się cicho – Miło by było go spotkać po latach i powspominać.
Rozdział 4
What the world needs now is love, sweet love…
Po szkole znalazłem pracę w niszowej bibliotece w Dolinie Godryka. To mi pozwoliło regularnie zgłębiać wiedzę na interesujące mnie tematy. W chwilach, kiedy nie obsługiwałem klientów, przesiadywałem przy biurku i w wątłym blasku świec czytałem opasłe księgi. Ale wciąż chciałem wiedzieć więcej. Wtedy też bardzo zbliżyłem się do Euphemii, z którą przyjaźniłem się w Hogwarcie i niedługo po tym zostaliśmy parą. Dziewczyna była czystej krwi i dlatego nasz ślub nie stanowił dla rodziców żadnego problemu, wydawało mi się, że się nawet cieszyli.
Po ślubie wyjechaliśmy na trochę z Anglii. Podróżowaliśmy po całym świecie, a ja mogłem bez problemów zgłębiać wiedzę historyczną. Wciąż spotykały nas zaskakujące przygody, z których za każdym razem wychodziliśmy obronną ręką. Do powrotu do kraju skłonił nas fakt, że nasza rodzina miała się powiększyć. Miałem zostać ojcem!
***
- Mój mąż? Co ja mam o nim powiedzieć? Kocham go. Jednak mam wątpliwości, czy on mnie również. Czasem odnoszę wrażenie, że on kocha tylko swoje księgi i dawne dzieje. Ale nie jest złym człowiekiem. Oczywiście, sprzeczamy się czasami, jednak nigdy nie doszło do poważniejszej kłótni. Dobrze opiekuje mną i Jamesem, dba o nas, wiem, że nigdy by nie pozwolił aby coś nam się stało. Ciągle jednak odnoszę wrażenie, że nie wiem wszystkiego o nim, że ciągle coś przede mną ukrywa. Tylko milczy i doprowadza mnie do obłędu tym spokojnym spojrzeniem, którym mnie lustruje – Syknęła kobieta głaszcząc się po brzuchu, w którym ewidentnie skrywała dziecko. Po chwili pomieszczenie otwiera się z trzaskiem i wchodzi do niego mężczyzna o czarnych kręconych włosach.
- Ciężarne kobiety wprost uwielbiają wszystko wyolbrzymiać – Wysapał biorąc dziewczynę pod ramię – No chodź, trzeba się trochę przewietrzyć – Dodał i wyprowadził ją z pomieszczenia.
***
- Jaki jest mój brat? Całkowitym przeciwieństwem mnie. Widzicie, ja jestem czarujący, z fenomenalnym poczuciem humoru – Wymruczał uwodzicielsko mężczyzna i po chwili wybuchnął śmiechem – Oczywiście z tym ostatnim żartowałem, możecie to wykasować. Jak dla mnie zawsze był zbyt spokojny i skryty. Często człowiek się zastanawiał co mu chodzi po głowie, a wydawało się, że on znał twoją każdą myśl! Małomówny, ale też cierpliwy i wciąż z głową w chmurach… co ja mówię! W tych swoich cuchnących stęchlizną książkach. Ale zawsze pomagał w nauce, jak potrzebowałem referatu na historię, to mi zawsze pomagał. Trochę mi go nawet teraz brakuje – Wzruszył ramionami i popędził dalej.
Rozdział Piąty
- Moi drodzy, zapiszcie sobie temat : Powstania Goblinów. Proszę otworzyć podręczniki na stronie 328 i wreszcie zamienić się w słuch. Rozmowy są tutaj całkowicie, powtarzam całkowicie zbędne.
Kiedy urodził się James znalazłem wymarzoną pracę w Hogwarcie. Mogłem nareszcie wbijać do głów uczniów wiedzę, której im tak bardzo brakowało. Oczywiście grono pedagogiczne niezwykle obruszyło się na wieść, że tak młody chłopak będzie nauczał, jednak dyrektor mi zaufał i tak rok temu rozpocząłem pracę jako nauczyciel Historii Magii w szkole, w której sam niegdyś się uczyłem. Oczywiście w wolnych chwilach, między sprawdzaniem testów, wracałem do domu, żeby odwiedzić ukochaną Euphemię i Jamesa. Nawet nie zdajecie sobie jaki byłem szczęśliwy.
***
- Profesor Potter usilnie próbuje wbić do głowy dzieciakom swoją miłość do historii z różnym skutkiem. Jest niezwykle wykształcony w tej dziedzinie, co do tego nie ma wątpliwości, jednak jego wiek pozostawia wiele do życzenia. Liczymy jednak, że zostanie z nami na dłużej by udowodnić, że jest godzien swojej posady. Ma potencjał – Powiedział starzy mężczyzna z siwymi włosami i zniknął w jednym z korytarzy.
9 | |
2 | |
9 | |
5 | |
0 | |
0 | |
5 |
Różdżka, teleportacja, sowa, 10 punktów statystyk (poza tym +5 do sprawności za wagę)