Sypialnia Pani
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Sypialnia Pani
Azyl Megary usytuowany w osobnym skrzydle dworku.
Czyli potrafi go zmusić do oddania poduszki. Świetnie, przynajmniej to jej się dzisiaj udało. Rzuciła ją gdzieś w bok pewnie przy okazji zrzucając wszystko co stało na nocnej szafce. Czemu ja zawsze muszę coś zniszczyć? zganiła samą siebie. Naprawdę chciała się pozbierać. Wstać z łóżka, otrzeć łzy i z gigantycznym uśmiechem obwieścić światu dobrą nowinę. Naprawdę chciała. Może poczułaby ulgę gdyby zobaczyła jak Deimos się cieszy. Cieszyłby się prawda?
Gdy usłyszała o tym, że chciał się z nią tylko zobaczyć przewróciła oczami. Wcale nie czuła się winna za odrzucenie zaproszenia. Od kiedy to niby tak ich ciągnęło do siebie, że nie mogli bez siebie wytrzymać? Nie, lepiej nie odpowiadać. - Wybacz, mam kiepski nastrój - mruknęła dla dopełnienia małżeńskich formalności. Oczywiście nie zapomniała o wpleceniu pomiędzy wypowiadane przez siebie słowa odrobiny sarkazmu. To tyle jeśli chodzi o wypowiadanie oczywistości.
Siedziała po turecku starając się ze wszystkich sił pozbyć się łez które uparcie ciekły jej po policzkach. Przez chwilę zastanawiała się jakim cudem może tak długo płakać. Ostatnio tak się zachowywała gdy pies ojca zagryzł jej ulubioną lalkę. Po chwili dotarły do niej słowa Deimosa. - Nie wysadziłam połowy szpitala jeśli o to ci chodzi - burknęła już prawie spokojna. Zawsze o to chodzi. Megara znowu coś narobiła. Megara znowu przyniosła wstyd. Podniosła się na równe nogi podchodząc do krawędzi łóżka. - To chyba nic złego - odezwała się w końcu. Ciężko było stwierdzić, czy mówi do siebie czy do swojego męża. - Ale pewnie przetransmutuje się w jakąś beczkę albo wieloryba - zeskoczyła z materaca i na chwilę zatrzymała się przyglądając się własnemu odbiciu w lustrze. - Chociaż nie, z moim szczęściem to będzie płetwal błękitny - warknęła sama do siebie. Zaczęła chodzić po pokoju starając się a wszelką cenę uniknąć wzroku Deimosa. - I weźmiesz sobie jakąś kochankę bo ponoć mężczyźni tak zawsze robią. Nie rozumiem dla czego bo co jedno przeszkadza drugiemu? - spytała retorycznie coraz mocniej przy tym gestykulując. - Ale proszę cię, nie żadną z towarzystwa bo wystarczy jeden głupi uśmiech a obiecuje, że wydrapie jej oczy - to nie był dobry moment na okazanie swojej zazdrości. To zdecydowanie był zły sposób by przekazać mu radosną nowinę . Megara wciąż tkwiła w ciężkim szoku a te trzy słowa za żadne skarby nie chciały się przecisnąć przez jej gardło. - Jak to wszystko ma się udać skoro nigdy nie potrafimy się dogadać? Co zrobimy jak będzie do mnie podobne albo do mojego brata? Albo jak będzie takie jak ty? W końcu nazwiesz mnie dziwką a jego wydziedziczysz. A teraz pewnie każesz mi się zwolnić z pracy? Bo przecież wszyscy tak robią. Ale ja nie chce….ja tu zwariuje. - mówiła szybko i bardzo nieskładnie. Jedyna nadzieja w tym, że Deimos połowy nie zrozumie. Chociaż... może będzie lepiej gdy się dowie jak wiele pytań krąży po tej młodej główce. Zmęczona ciągłym bieganiem w kółko w końcu usiadła ponownie na łóżku. Łokcie oparła na kolanach wciąż machając dłońmi na lewo i prawo. - A jak to będzie dziewczynka będziesz miał do mnie żal - dodała już na sam koniec znów ukrywając twarz w dłoniach.
Gdy usłyszała o tym, że chciał się z nią tylko zobaczyć przewróciła oczami. Wcale nie czuła się winna za odrzucenie zaproszenia. Od kiedy to niby tak ich ciągnęło do siebie, że nie mogli bez siebie wytrzymać? Nie, lepiej nie odpowiadać. - Wybacz, mam kiepski nastrój - mruknęła dla dopełnienia małżeńskich formalności. Oczywiście nie zapomniała o wpleceniu pomiędzy wypowiadane przez siebie słowa odrobiny sarkazmu. To tyle jeśli chodzi o wypowiadanie oczywistości.
Siedziała po turecku starając się ze wszystkich sił pozbyć się łez które uparcie ciekły jej po policzkach. Przez chwilę zastanawiała się jakim cudem może tak długo płakać. Ostatnio tak się zachowywała gdy pies ojca zagryzł jej ulubioną lalkę. Po chwili dotarły do niej słowa Deimosa. - Nie wysadziłam połowy szpitala jeśli o to ci chodzi - burknęła już prawie spokojna. Zawsze o to chodzi. Megara znowu coś narobiła. Megara znowu przyniosła wstyd. Podniosła się na równe nogi podchodząc do krawędzi łóżka. - To chyba nic złego - odezwała się w końcu. Ciężko było stwierdzić, czy mówi do siebie czy do swojego męża. - Ale pewnie przetransmutuje się w jakąś beczkę albo wieloryba - zeskoczyła z materaca i na chwilę zatrzymała się przyglądając się własnemu odbiciu w lustrze. - Chociaż nie, z moim szczęściem to będzie płetwal błękitny - warknęła sama do siebie. Zaczęła chodzić po pokoju starając się a wszelką cenę uniknąć wzroku Deimosa. - I weźmiesz sobie jakąś kochankę bo ponoć mężczyźni tak zawsze robią. Nie rozumiem dla czego bo co jedno przeszkadza drugiemu? - spytała retorycznie coraz mocniej przy tym gestykulując. - Ale proszę cię, nie żadną z towarzystwa bo wystarczy jeden głupi uśmiech a obiecuje, że wydrapie jej oczy - to nie był dobry moment na okazanie swojej zazdrości. To zdecydowanie był zły sposób by przekazać mu radosną nowinę . Megara wciąż tkwiła w ciężkim szoku a te trzy słowa za żadne skarby nie chciały się przecisnąć przez jej gardło. - Jak to wszystko ma się udać skoro nigdy nie potrafimy się dogadać? Co zrobimy jak będzie do mnie podobne albo do mojego brata? Albo jak będzie takie jak ty? W końcu nazwiesz mnie dziwką a jego wydziedziczysz. A teraz pewnie każesz mi się zwolnić z pracy? Bo przecież wszyscy tak robią. Ale ja nie chce….ja tu zwariuje. - mówiła szybko i bardzo nieskładnie. Jedyna nadzieja w tym, że Deimos połowy nie zrozumie. Chociaż... może będzie lepiej gdy się dowie jak wiele pytań krąży po tej młodej główce. Zmęczona ciągłym bieganiem w kółko w końcu usiadła ponownie na łóżku. Łokcie oparła na kolanach wciąż machając dłońmi na lewo i prawo. - A jak to będzie dziewczynka będziesz miał do mnie żal - dodała już na sam koniec znów ukrywając twarz w dłoniach.
Próby zrozumienia humorów żony w przypadku Megary bardzo często spezały na niczym. Czasami Deimos po prostu sięgał do głębokich pokładów swego opanowania, czyniac reakcję podobną lekceważeniu słów małżonki. Co, w konsekwencji drażniło ją jeszcze mocniej. Wydawało by się, że on, który tak otwarcie manifestował przynależność polityczno pogladową do Rycerzy Walpurgii, jest bardziej porywczym i rzeczywiście tak było - dwa pierwsze miesiące małżeństwa były wręcz okrutnym okresem, który się jednak -co ciekawe- zakończył już w grudniu. Nieświadomy niczego Deimos żył więc w tej sielance, powoli i niezauwazajac tego nawet, potulniejąc. Z tego wzgledu, bił się nawet ostatnio z myślami na temat organizacji w której działanie był zamieszany. Czy chciał dalej w tym uczestniczyć, czy będzie miał na to czas, kiedy... no właśnie, czy Megara nie chciała mu przekazać jakiejś radosnej nowiny. Nowiny, która mogłaby naprawić jego myślenie, zmienić priorytety. Fobos nie oparł się spotkaniom w Białej Wiwernie i za każdym razem, kiedy mógł i był w kraju. Jednakże od ślubu Deimos tracił ten bliski kontakt z bratem. Czy i to było powodem jego przemian wewnętrznych?
Teraz spogląda na Megare ze spokojem, który wyjątkowo dziś kontrastował z jej zachowaniem. Starał się zrozumieć przynajmniej ogólny sens jej jęczenia i płaczów, ale jeżeli dobrze rozumiał i wywnioskował, to Megara była w ciąży. A dlaczego w związku z tym płakała? Wiedział, że nie jest przeciętną szlachcianką, która marzy o tym, by uszczęśliwić męża,ba, że nie jest przeciętną kobietą lat 50. Ale czy aż takim rozżalenem napawała ją wizja młodego macierzyństwa? Przecież i tak czy siak musiała kiedyś mu urodzić dzieci. Innej opcji nie przewidywał, a nawet czułby się mniej męski, gdyby nie udało im się splodzić potomka.
A więc jednak jest w ciąży, paple o kochankach i jakiś wielorybach, o arystokracji, która wcale nie interesuje już teraz Carrowa, bo oto dochodzi do niego informacja. I patrzy na tę płaczącą kobietę, sam będąc zadowolonym jak nigdy. Bo czy to właśnie nie w tym celu zrezygnował z wygodnego starokawalerstwa?
-Megara, ty wariatko, myślałem że wydarzyła ci się jakaś krzywda- tu chciał trochę się pośmiać, że pewnie wcześniej jak coś to sie jej wydarzyło, ale nie dzis. Siada obok, nawet jeżeli miałaby go odtracac, to na szczęście on jest tym silniejszym i może ją objąć i nie przejmować się jej protestami. Ta sama cecha zaprowadzi jego sielanke za kilka dni do ruiny, ale narazie niech trwają w tej beztroskiej wizji, kiedy nic nie wiedzą. Sięga po jej twarz, pewnie całą czerwoną i mokrą od dramatów ciążących na Megarce i patrzy jej w te oczy, czy na powieki, w każdym razie on się stara.
- To najlepsza wiadomość od tego dnia, kiedy dowiedziałem się, że zgodziłaś się na ślub ze mną. Wiec nie trać niepotrzebnie łez- te poważne słowa pewnie zaskakują ją mocno, on jednak nie przejmuje się tym i całuje jej twarz, bo pewnie ta dalej tkwi w szoku i sama nie wie, co sie dzieje. A kiedy oba policzki i usta są już obcalowane, to dodaje:
- Zamówimy jasnowidza, który podpowie w jakich kolorach urzadzimy dziecku pokoik- co miało jej podpowiedzieć, żeby się absolutnie nie glowiła nad tymi absurdami, że z dziewczynki się nie ucieszy. Najwyżej będą próbowali aż będzie chłopiec, a i czasy się zmieniają i może córka wreszcie będzie dobrą nastepczynią i zarzadczyniaą stadniny.
Teraz spogląda na Megare ze spokojem, który wyjątkowo dziś kontrastował z jej zachowaniem. Starał się zrozumieć przynajmniej ogólny sens jej jęczenia i płaczów, ale jeżeli dobrze rozumiał i wywnioskował, to Megara była w ciąży. A dlaczego w związku z tym płakała? Wiedział, że nie jest przeciętną szlachcianką, która marzy o tym, by uszczęśliwić męża,ba, że nie jest przeciętną kobietą lat 50. Ale czy aż takim rozżalenem napawała ją wizja młodego macierzyństwa? Przecież i tak czy siak musiała kiedyś mu urodzić dzieci. Innej opcji nie przewidywał, a nawet czułby się mniej męski, gdyby nie udało im się splodzić potomka.
A więc jednak jest w ciąży, paple o kochankach i jakiś wielorybach, o arystokracji, która wcale nie interesuje już teraz Carrowa, bo oto dochodzi do niego informacja. I patrzy na tę płaczącą kobietę, sam będąc zadowolonym jak nigdy. Bo czy to właśnie nie w tym celu zrezygnował z wygodnego starokawalerstwa?
-Megara, ty wariatko, myślałem że wydarzyła ci się jakaś krzywda- tu chciał trochę się pośmiać, że pewnie wcześniej jak coś to sie jej wydarzyło, ale nie dzis. Siada obok, nawet jeżeli miałaby go odtracac, to na szczęście on jest tym silniejszym i może ją objąć i nie przejmować się jej protestami. Ta sama cecha zaprowadzi jego sielanke za kilka dni do ruiny, ale narazie niech trwają w tej beztroskiej wizji, kiedy nic nie wiedzą. Sięga po jej twarz, pewnie całą czerwoną i mokrą od dramatów ciążących na Megarce i patrzy jej w te oczy, czy na powieki, w każdym razie on się stara.
- To najlepsza wiadomość od tego dnia, kiedy dowiedziałem się, że zgodziłaś się na ślub ze mną. Wiec nie trać niepotrzebnie łez- te poważne słowa pewnie zaskakują ją mocno, on jednak nie przejmuje się tym i całuje jej twarz, bo pewnie ta dalej tkwi w szoku i sama nie wie, co sie dzieje. A kiedy oba policzki i usta są już obcalowane, to dodaje:
- Zamówimy jasnowidza, który podpowie w jakich kolorach urzadzimy dziecku pokoik- co miało jej podpowiedzieć, żeby się absolutnie nie glowiła nad tymi absurdami, że z dziewczynki się nie ucieszy. Najwyżej będą próbowali aż będzie chłopiec, a i czasy się zmieniają i może córka wreszcie będzie dobrą nastepczynią i zarzadczyniaą stadniny.
Siedziała w bezruchu. Miała wrażenie, że na chwilę cały świat się zatrzymał. Słowa Deimosa do niej nie docierały. Była zbyt zajęta analizowaniem każdego fragmentu swojej przyszłości. Dni pełnych niepewności, samotności i smutku. Czuła jak niewidzialna obręcz zaciska się na jej sercu Nie mogła złapać tchu…Jak miała być odpowiedzialna za nowe istnienie skoro sama nie potrafiła zadbać nawet o siebie. Jak miała pokochać stworzenie rosnące pod jej sercem skoro sama nigdy nie doznała matczynej miłości. Przez rozszerzone palce wpatrywała się w powierzchnie dywanu. Strach podsuwał jej wizje przeszłości. Wszystkie te chwile w których drżała przed swoimi rodzicami, wszystkie te w których pragnęła ich śmierci. W końcu i tą w której stanęła nad grobem własnej matki i nie poczuła nic. Odsunęła dłoń od twarzy i ostrożnie położyła ją na swoim brzuchu. Nie chciała takiego losu dla swojego dziecka. Nie chciała takiego losu dla siebie. Nigdy nie marzyła o byciu matką, nigdy tego nie chciała. Ale jak miała mu to powiedzieć.
Poczuła jak otaczają ją jego ramiona. Zaciskają się wokół jej drobnego ciała, pewnie chciał ją pocieszyć jakoś uspokoić. Ale ona wciąż nie rozumiała co się dzieje. W pierwszym odruchu chciała go od siebie odepchnąć ale to nic nie dało. Był przy niej, czy przed kilkoma dniami nie tego właśnie chciała? Zmuszał by na niego spojrzała. Dla czego tak mu na tym zależy? Zdecyduj się Megara. Chcesz zobaczyć jego radość czy tego właśnie boisz się najbardziej? W końcu jednak godzi się na to by spojrzeć w jego oczy. Pozwoliła by dostrzegł strach i smutek czający się w niebieskich tęczówką. Zaczerwienia, rumieńce, ślady po łzach. Wierzyła, że jest na tyle silna by zmierzyć się z uczuciami malującymi się na twarzy męża. Wiecznie przecież nie może się ukrywać przed jego wzrokiem. W tej samej chwili on wypowiedział tak dziwne słowa. Smutek na chwilę zniknął z i pojawiło się niedowierzanie. - Bredzisz Deimos - odpowiada cicho, niemal machinalnie. Gdyby w tej chwili wyznał jej swą dozgonną i szczerą miłość nie byłaby tak zaskoczona. Wciąż się przed nim broniła. Choć on właśnie powiedział jej, że w tych dla niej pełnych grozy i nienawiści do świata chwilach on odczuwał szczęście. Nie ważne czy chciał by przestała płakać. I te pocałunki w których jest coś dziwnego. Nie mogła tego zrozumieć, dopiero budziła się z szoku i żalu jaki ją ogarnął. Wpatrywała się w niego z wciąż nie mijając niezrozumieniem. Wiedziała szczęście odmalowane na twarzy której nie poznawała. Na usta cisnęło jej się pytanie którego mimo wszystko nie odważyła się zadać. Po co nam dziecko Deimos? własny głos dudnił w głowie lady Carrow. Nie umiałaby sobie wybaczyć gdyby to za jej przyczyną ten pogodny wyraz na zawsze zniknąłby z oblicza jej męża.
Z lekkim opóźnieniem docierają do niej słowa odnośnie jasnowidza. Deimos próbował ją pocieszyć, odegnać choć jedną z trosk. Nie mogła się nie uśmiechnąć. Nawet jeśli wciąż pamiętała jak on i Lestrange kpili z córek lorda Blacka - Masz odpowiedź na wszystko? - spytała retorycznie. Uśmiech zniknął z jej twarzy. Wzięła głęboki oddech i całą swoją uwagę skupiła na Deimosie. - Ty się naprawdę cieszysz - przerwała ciszę. Może ona też potrafi z tego cieszyć.
Poczuła jak otaczają ją jego ramiona. Zaciskają się wokół jej drobnego ciała, pewnie chciał ją pocieszyć jakoś uspokoić. Ale ona wciąż nie rozumiała co się dzieje. W pierwszym odruchu chciała go od siebie odepchnąć ale to nic nie dało. Był przy niej, czy przed kilkoma dniami nie tego właśnie chciała? Zmuszał by na niego spojrzała. Dla czego tak mu na tym zależy? Zdecyduj się Megara. Chcesz zobaczyć jego radość czy tego właśnie boisz się najbardziej? W końcu jednak godzi się na to by spojrzeć w jego oczy. Pozwoliła by dostrzegł strach i smutek czający się w niebieskich tęczówką. Zaczerwienia, rumieńce, ślady po łzach. Wierzyła, że jest na tyle silna by zmierzyć się z uczuciami malującymi się na twarzy męża. Wiecznie przecież nie może się ukrywać przed jego wzrokiem. W tej samej chwili on wypowiedział tak dziwne słowa. Smutek na chwilę zniknął z i pojawiło się niedowierzanie. - Bredzisz Deimos - odpowiada cicho, niemal machinalnie. Gdyby w tej chwili wyznał jej swą dozgonną i szczerą miłość nie byłaby tak zaskoczona. Wciąż się przed nim broniła. Choć on właśnie powiedział jej, że w tych dla niej pełnych grozy i nienawiści do świata chwilach on odczuwał szczęście. Nie ważne czy chciał by przestała płakać. I te pocałunki w których jest coś dziwnego. Nie mogła tego zrozumieć, dopiero budziła się z szoku i żalu jaki ją ogarnął. Wpatrywała się w niego z wciąż nie mijając niezrozumieniem. Wiedziała szczęście odmalowane na twarzy której nie poznawała. Na usta cisnęło jej się pytanie którego mimo wszystko nie odważyła się zadać. Po co nam dziecko Deimos? własny głos dudnił w głowie lady Carrow. Nie umiałaby sobie wybaczyć gdyby to za jej przyczyną ten pogodny wyraz na zawsze zniknąłby z oblicza jej męża.
Z lekkim opóźnieniem docierają do niej słowa odnośnie jasnowidza. Deimos próbował ją pocieszyć, odegnać choć jedną z trosk. Nie mogła się nie uśmiechnąć. Nawet jeśli wciąż pamiętała jak on i Lestrange kpili z córek lorda Blacka - Masz odpowiedź na wszystko? - spytała retorycznie. Uśmiech zniknął z jej twarzy. Wzięła głęboki oddech i całą swoją uwagę skupiła na Deimosie. - Ty się naprawdę cieszysz - przerwała ciszę. Może ona też potrafi z tego cieszyć.
Możliwe że to kwestia bezmyślności Lorda Carrow, jego prostoliniości, albo zwykłej dumy i przekonania, że wszystko co wytwarza jest genialne, ale on nie miał takich obaw jak ona. Nie wiedział co dokładnie może przynieść przyszłość, ale wierzył, że prędzej dziadkowie będą się przejmowali, niż on zwatpi w rację swego potomka. Także nie sądził, by wychowanie było aż takie ciężkie. Zresztą, dla Lorda zwykle nie jest to rzecz absolutnie najbardziej zajmująca. Z tego względu może, to ona się nad tym glowiła. On jedynie zasiągnąłby języka, która guwernantka jest teraz na topie, a nie przejmował się co będzieu jeżeli. Gdyby tylko żyła jeszcze ostatnia żona Samaela, to można by było ją zatrudnić, podobno przed ślubem posługiwała jako opiekunka do dzieci dla jakiejś kobiety. Z drugiej strony, nazwisko jej nie było szlachetne, także może zmarła żona Averego była tak na prawdę jakąś służką, którą Samael hojnie chciał wynagrodzić ślubem. Jak się teraz Carrow nad tym zastanawia to nie umie znaleźć nawet jednego powodu dla tego ślubu. Nawet jeżeli w grę wchodziloby dziecko, to przecież takie sprawy załatwia się inaczej w przypadku służących.
Tak czy siak, Carrow miał jedynie dobre przemyślenia jeżeli chodziło o dzieci. Jako opiekun stadniny przecież miał codziennie do czynienia z porodami i śmiercią. I proszę się nie obrażać za przyrównanie do aetonanow, ale dla Deimosa to wcale nie było czymś co może gorszyć. Był zdania, że czasami koń lepszy od człowieka.
- Sama bredzisz jeżeli wolisz płakać, niż organizować bal z okazji narodzin naszego pierwszego dziecka- żartuje z niej, chcąc przegnać ten niezrozumiały strach, który miała w oczach. Później niedowierzanie. Co jest w jej sercu i dlaczego takie. Nie potrafi się cieszyć? Ale czy Lord cieszylby się że musi z siebie wypchnąć piłkę która będzie później dzieckiem.
Głaszcze blond włosy, piękne i pachnące. Ciekawe czy przynajmniej jedno z dzieci będzie miało te piękne włosy po mamie. Ona się na chwilę uśmiecha, on się z tego cieszy, bo osiągnął sukces chyba.
- Powiedz mi, ty się po prostu obawiasz, że jeżeli to będzie dziewczynka, to zamienię się w Adriena- żarty z kuzyna zawsze poprawiają humor. Nawet jemu. - Ale istnieje taka możliwość, że zdziwaczeje i też będę kimś takim - no, niestety Megarka, szykuj się.
Tak czy siak, Carrow miał jedynie dobre przemyślenia jeżeli chodziło o dzieci. Jako opiekun stadniny przecież miał codziennie do czynienia z porodami i śmiercią. I proszę się nie obrażać za przyrównanie do aetonanow, ale dla Deimosa to wcale nie było czymś co może gorszyć. Był zdania, że czasami koń lepszy od człowieka.
- Sama bredzisz jeżeli wolisz płakać, niż organizować bal z okazji narodzin naszego pierwszego dziecka- żartuje z niej, chcąc przegnać ten niezrozumiały strach, który miała w oczach. Później niedowierzanie. Co jest w jej sercu i dlaczego takie. Nie potrafi się cieszyć? Ale czy Lord cieszylby się że musi z siebie wypchnąć piłkę która będzie później dzieckiem.
Głaszcze blond włosy, piękne i pachnące. Ciekawe czy przynajmniej jedno z dzieci będzie miało te piękne włosy po mamie. Ona się na chwilę uśmiecha, on się z tego cieszy, bo osiągnął sukces chyba.
- Powiedz mi, ty się po prostu obawiasz, że jeżeli to będzie dziewczynka, to zamienię się w Adriena- żarty z kuzyna zawsze poprawiają humor. Nawet jemu. - Ale istnieje taka możliwość, że zdziwaczeje i też będę kimś takim - no, niestety Megarka, szykuj się.
Patrzyła na niego i zaczynała wierzyć, że ona też umiałaby się tak cieszyć. Być szczęśliwą i zadowoloną bo w końcu staną się rodziną. Ale jeszcze jest za wcześnie by wyobrażać sobie Deimosa trzymającego na kolanach dziewczynkę lub chłopca o jasnych włosach matki lub czarnych odziedziczonych po ojcu i żywych niebieskich oczach. Tak, na pewno będą niebieskie. Czuje jak obręcz która przed chwilą zaciskała się na jej sercu powoli się rozluźnia. Obecność Deimosa pomagała, nie pozwoliła jej rozpaść się i usilnie ciągnęła w stronę światła. Nieświadomie sięgnęła po jego dłoń i zacisnęła na niej długi palce. Gdy z niej żartował, gdy mówił o balu ona zdała sobie sprawę, że będzie musiała wszystkim powiedzieć. Deimos będzie chciał rozgłosić światu, że o to York spodziewa się kolejnego potomka. Nie wytrzymałaby teraz tych wszystkich rozmów i gratulacji. Nie zniosłaby wzroku swoich sióstr i przeświadczenia całego świata, że skoro Megara zostanie matką to już przestanie być Megarą. Grymas bólu przemknął przez jej twarz a palce mocniej zacisnęły się na dłoni Deimosa. - Jest jeszcze wcześnie - ostrzegła go. Nie wiedziała czy zdaje sobie sprawę z ryzyka poronienia. Nie wiedziała czy powinna go teraz o tym uświadamiać. - Poczekajmy zanim komukolwiek powiesz - poprosiła go. Jej głos był spokojny ale bardzo poważny. Wiedziała, że to jest jej pierwsze dziecko i nie wszystko mogło pójść tak jak chciał tego Deimos. W tym właśnie momencie po raz pierwszy zdała sobie sprawę, że możliwość utracenia dziecka nie wywołuje niej smutku lecz ulgę. Potrząsnęła lekko głową chcą jak najszybciej pozbyć się tej myśli. Gdy dotykał jej włosów na kilka sekund przycisnęła głowę do jego dłoni. Tak, obecność Deimosa pomagała.
Z każdym jego słowem ten nikły uśmiech który pojawił się na jej twarzy powiększał się. W pewnym momencie można było usłyszeć jak Megara cicho się śmieje. - Byłaby najpiękniejszą panną na wyspie. Ktoś przecież musiałby jej bronić. - byłaby bo przecież jeszcze nie wiadomo czy rzeczywiście jest to dziewczynka. Ale tą próbą wyobrażenia sobie przyszłości swojej córki zaskoczyła samą siebie. Uśmiechnęła się sama do siebie i nieświadomie zaczęła wypowiadać swoje myśli na głos. - Będziesz wspaniałym ojcem - szepnęła cicho. Podniosła na niego zaskoczone spojrzenie które złagodniało po kilku sekundach zupełnie tak jakby upewniła się o słuszności swoich słów. W niebieskich tęczówkach pojawił się znajomy błysk, głębia, uczucie. Wszystko to czego ani Megara ani Deimos nigdy nie potrafili przekazać za pomocą słów i już się tego nie nauczą. Ponad wszystko chciała być blisko niego. Tyle, że jeszcze nie miała odwagi przyznać się do tego przed samą sobą. Na razie zaprzątała ją jedynie myśl o Deimosie w roli ojca. Da sobie radę jeśli tylko ona mu na to pozwoli. Ktoś będzie musiał bronić tego dziecka również przed jego matką.
Z każdym jego słowem ten nikły uśmiech który pojawił się na jej twarzy powiększał się. W pewnym momencie można było usłyszeć jak Megara cicho się śmieje. - Byłaby najpiękniejszą panną na wyspie. Ktoś przecież musiałby jej bronić. - byłaby bo przecież jeszcze nie wiadomo czy rzeczywiście jest to dziewczynka. Ale tą próbą wyobrażenia sobie przyszłości swojej córki zaskoczyła samą siebie. Uśmiechnęła się sama do siebie i nieświadomie zaczęła wypowiadać swoje myśli na głos. - Będziesz wspaniałym ojcem - szepnęła cicho. Podniosła na niego zaskoczone spojrzenie które złagodniało po kilku sekundach zupełnie tak jakby upewniła się o słuszności swoich słów. W niebieskich tęczówkach pojawił się znajomy błysk, głębia, uczucie. Wszystko to czego ani Megara ani Deimos nigdy nie potrafili przekazać za pomocą słów i już się tego nie nauczą. Ponad wszystko chciała być blisko niego. Tyle, że jeszcze nie miała odwagi przyznać się do tego przed samą sobą. Na razie zaprzątała ją jedynie myśl o Deimosie w roli ojca. Da sobie radę jeśli tylko ona mu na to pozwoli. Ktoś będzie musiał bronić tego dziecka również przed jego matką.
Dlaczego nie zniosłaby widoku swoich sióstr, dlaczego nie chciałaby się cieszyć z ich zazdrości. Medea już urodziła dziecko, ale jedno, a do tego zarozumiałe. Astoria niedługo zacznie przekwitać a nawet jeszcze nie ma narzeczonego. Więc właściwie to dlaczego Megara tak bardzo denerwowała się na samą myśl o przyjęciu, którego będzie królową? Będzie triumfować. Będzie mogła dyktować warunki, po dwóch godzinach wyprosić gości, ulatniając się na spoczynek dla młodej matki. Deimos nie widział nic przerażającego, a przecież i on nie przepadał za zgromadzeniami tego typu.
- Masz rację, poczekamy, aż będzie bardziej widać - zgodził się bez mrugnięcia okiem, wydaje się, że nastały wygodne czasy dla Lady Carrow. Jej szczęśliwy mąż będzie jej teraz uchylał nieba, byleby się czuła się jak najlepiej i dbała o siebie w najbardziej kompleksowy sposób. - Teraz przede wszystkim będziesz musiała odpoczywać. Może po swoich urodzinach, pod koniec lutego wybierzesz się do uzdrowiska? Podobno wszystkie szlachcianki marzą, żeby spędzić tam czas oczekiwania. Nie będziesz musiała chodzić do pracy, tylko będziesz mogła czytać te swoje ksiązki - machnął ręką przypominając sobie właśnie, że ma przecież dla niej prezent i to dlatego ją wołał na dół. - A który już mamy miesiąc? - pyta z ciekawości, dotknąłby jej brzucha, ale ta ściska go za dłonie i się mu patrzy w oczy, jakby czekała aż jej każe powiedzieć, że to żart. Ale kiedy on się cieszy!
Jej słowa są miodem na jego serce, nawet jeżeli nie chce się do tego przyznać. Ale i tak jemu przyszłoby to o wiele łatwiej niż jej, bo ona wydaje się bać mówić to co czuje. On? On się nie cofa. Zbyt długo się cofał i nigdy nie mówił nic takiego Milburdze, aż skończyło się na tym, że stracił ją na dobre. Nie mógł sobie pozwolić na kolejne błędy.
- Mogłabyś to gdzieś uwiecznić, żebym mógł się tym posiłkować, jak zaczniesz ją wychowywać na młodą kujoneczkę i zapomnisz, że powinna przedewszystkim umieć dobrze jeździć na aetonanach - niech tylko sobie pomysli kochana, że wyśle mu dzieci do Ravenclawu bez uczenia ich jazdy konnej. A później już tylko uśmiecha się i znów ją do siebie przytula. No, to się dorobił bachorka.
- Masz rację, poczekamy, aż będzie bardziej widać - zgodził się bez mrugnięcia okiem, wydaje się, że nastały wygodne czasy dla Lady Carrow. Jej szczęśliwy mąż będzie jej teraz uchylał nieba, byleby się czuła się jak najlepiej i dbała o siebie w najbardziej kompleksowy sposób. - Teraz przede wszystkim będziesz musiała odpoczywać. Może po swoich urodzinach, pod koniec lutego wybierzesz się do uzdrowiska? Podobno wszystkie szlachcianki marzą, żeby spędzić tam czas oczekiwania. Nie będziesz musiała chodzić do pracy, tylko będziesz mogła czytać te swoje ksiązki - machnął ręką przypominając sobie właśnie, że ma przecież dla niej prezent i to dlatego ją wołał na dół. - A który już mamy miesiąc? - pyta z ciekawości, dotknąłby jej brzucha, ale ta ściska go za dłonie i się mu patrzy w oczy, jakby czekała aż jej każe powiedzieć, że to żart. Ale kiedy on się cieszy!
Jej słowa są miodem na jego serce, nawet jeżeli nie chce się do tego przyznać. Ale i tak jemu przyszłoby to o wiele łatwiej niż jej, bo ona wydaje się bać mówić to co czuje. On? On się nie cofa. Zbyt długo się cofał i nigdy nie mówił nic takiego Milburdze, aż skończyło się na tym, że stracił ją na dobre. Nie mógł sobie pozwolić na kolejne błędy.
- Mogłabyś to gdzieś uwiecznić, żebym mógł się tym posiłkować, jak zaczniesz ją wychowywać na młodą kujoneczkę i zapomnisz, że powinna przedewszystkim umieć dobrze jeździć na aetonanach - niech tylko sobie pomysli kochana, że wyśle mu dzieci do Ravenclawu bez uczenia ich jazdy konnej. A później już tylko uśmiecha się i znów ją do siebie przytula. No, to się dorobił bachorka.
Odetchnęła z ulgą gdy tak ochoczo zgodził się na jej prośbę. Mimo tej specyficznej atmosfery nie mogła nie zauważyć, że przecież to nigdy nie szło tak szybko ani ta łatwo. Zwykle musiała sporo się natrudzić używając najróżniejszych technik perswazji i manipulacji aż w końcu szanowny lord Carrow przyznawał żonie rację. Po minucie czy dwóch stwierdzał, że przecież od początku mówił to samo. Megara jeszcze nie rozumiała jak wielką władze zyskała nad tym człowiekiem. A wszystko to przez małą istotę rosnącą pod jej sercem. To się jednak wkrótce zmieni. Pojmie jaki skarb nosi w sobie, jak wielką bronią może być to dziecko. Użyje jej, spróbuje jej użyć i zniszczy siebie, jego i całe Marseet. Słucha dalej wtrącając w między czasie. - Nie jestem chora tylko w ciąży - ale on mówił dalej. Proponował wyjazd do uzdrowiska, spokój , ciszę i czas na pochłanianie kolejnych ksiąg. Pokręciła przecząco głową. Nawet nie zauważyła gdy to złe słowo samo opuściło jej usta. - Nie pozbędziesz się mnie z domu na tyle miesięcy - ostrzegła go cicho się śmieją. Jeden niewinny żart. - Wyjadę na tydzień czy dwa góra - i zamiast odpoczywać i pozwolić by zadbały o nią czyjeś delikatne i sprawne ręce ona wybierze próbę włamania. - A do pracy będę chodziła póki będę mogła podnieść się z miejsca bez niczyjej pomocy.- wzniosła oczy ku niebu na samą myśl o tym jak będzie wyglądała. Jeszcze dojdzie do tego, że nie będzie wstanie dostać się do własnej sypialni. I znów myśli o beczkach, wielorybach i płetwalach błękitnych. - Dobrze? - pytała grzecznie ciekawa czy jej życzenia zostaną przyjęte bez większych zastrzeżeń. - Chyba początek trzeciego - palnęła bez zastanowienia. Uzdrowiciel coś mówił ale wtedy nic do niej docierało. - Urodzi się w wakacje - policzyła szybko. To dobra wróżba, urodzić się gdy cały świat jest pełen barw i zapachów. To dobra wróżba. Obraz małej dziewczynki który wspólnie rysowali wydawał się czysty, nieskalany. Istota o umyśle matki i sercu ojca. Księżniczka Yorku, mała amazonka, perfekcyjna biała róża. A może tylko biedne małe dziecko ciągnięte za jedną rączkę do biblioteki a za drugą w stronę stajni - Coś wymyślę - obiecała cicho się przy tym śmiejąc. - Jestem na przegranej pozycji - przyznała wzruszając ramionami - Minie trochę czasu zanim sama będzie mogła sięgnąć po książkę a ty pewnie otoczysz ją wizerunkami aetonów już od dnia narodzin. Pokocha je bo wy macie to we krwi - uśmiechnęła się i pozwoliła na to by ją przytulił. Zdobyła się nawet na to by go objąć. Szczęście jest strasznie dziwne.
Deimos wiedział lepiej. Przede wszystkim wiedział, że ciąża to nie choroba, a stan błogosławiony, kiedy można a nawet trzeba wypoczywać. I kiedy Megara mówi, że będzie pracowała jeszcze tyle ile będzie mogła, on wcale się nie przejmuje tymi zapewnieniami. Przecież i tak nie będzie mogła. Jego matka leżała w ciązy prawie pięć miesięcy, dlaczego niby inne kobiety miałyby robić inaczej?
- Pomyśl sama, przecież czy nie wolałabyś dobrze wykorzystać tego czasu? To mimo wszystko jest jakiś mały człowiek w tobie, a chodzenie z nim do pracy, byłoby... musiałabyś wszędzie podróżować mugolskimi sposobami, chyba że kupiłbym ci karocę i zaprzągł w aetonany. A przecież to absurd pojawiać się tak w pracy, ten sposób jest zarezerowany jedynie na wielkie przyjęcia - przypomina jej, bo Megara chyba za wiele nie myśli o tym, że teleportacja w ciąży grozi czymś złym, jak na przykład rozszczepenie. - Nie tak dawno kobiety chorowały na histerię w ciązy, wiec wolałbym, żebyś nie narazała zdrowia swojego i naszego potomka- tak więc, nie, długo już Megaro nie pochodzisz do pracy, tak postanowił twój Deimos, lepiej się trzymaj jego ręki, ona podobno pomaga.
Kiedy usłyszał, że dziecko urodzi się w wakacje, to cały rozpromieniał. Sam miał urodziny już w cieplejszym okresie - maj to wspaniały miesiąc. No i to daje nadzieję na jeszcze lepsze święta niż te które właśnie mieli za sobą. Przecież było pięknie, nieprawdaż?
- Racja - kiedy Megara zwróciła uwagę na to, że gra nieczysto, sam się zaśmiał - W takim razie muszę cię zmartwić, ale zanim dasz jej cokolwiek do czytania, będzie małą dzikuską. Ale to trochę tak jak ty - i dotyka jej nosa, bo drażni się z nią, ale czy Megara nie zachowywała się jak dzikuska?
Daje jej spokój z tymi objęciami po jakimś czasie i ma nadzieje, że już się uspokoiła.
- A na dole czeka na ciebie prezent, co prawda nie wiedziałem do końca na co miałabyś ochotę, więc skorzystałem z pomocy panny Black - przyznaje i kiedy Alfred przynosi jakąś wielką i grubą księgę, Deimos każe ją podać pani Carrow. Boccacio napisał Dekameron bardzo dawno temu, ale w tak pięknej oprawie jeszcze nikt nie miał go na Wyspach. Niechże się ucieszy Megarka.
- Pomyśl sama, przecież czy nie wolałabyś dobrze wykorzystać tego czasu? To mimo wszystko jest jakiś mały człowiek w tobie, a chodzenie z nim do pracy, byłoby... musiałabyś wszędzie podróżować mugolskimi sposobami, chyba że kupiłbym ci karocę i zaprzągł w aetonany. A przecież to absurd pojawiać się tak w pracy, ten sposób jest zarezerowany jedynie na wielkie przyjęcia - przypomina jej, bo Megara chyba za wiele nie myśli o tym, że teleportacja w ciąży grozi czymś złym, jak na przykład rozszczepenie. - Nie tak dawno kobiety chorowały na histerię w ciązy, wiec wolałbym, żebyś nie narazała zdrowia swojego i naszego potomka- tak więc, nie, długo już Megaro nie pochodzisz do pracy, tak postanowił twój Deimos, lepiej się trzymaj jego ręki, ona podobno pomaga.
Kiedy usłyszał, że dziecko urodzi się w wakacje, to cały rozpromieniał. Sam miał urodziny już w cieplejszym okresie - maj to wspaniały miesiąc. No i to daje nadzieję na jeszcze lepsze święta niż te które właśnie mieli za sobą. Przecież było pięknie, nieprawdaż?
- Racja - kiedy Megara zwróciła uwagę na to, że gra nieczysto, sam się zaśmiał - W takim razie muszę cię zmartwić, ale zanim dasz jej cokolwiek do czytania, będzie małą dzikuską. Ale to trochę tak jak ty - i dotyka jej nosa, bo drażni się z nią, ale czy Megara nie zachowywała się jak dzikuska?
Daje jej spokój z tymi objęciami po jakimś czasie i ma nadzieje, że już się uspokoiła.
- A na dole czeka na ciebie prezent, co prawda nie wiedziałem do końca na co miałabyś ochotę, więc skorzystałem z pomocy panny Black - przyznaje i kiedy Alfred przynosi jakąś wielką i grubą księgę, Deimos każe ją podać pani Carrow. Boccacio napisał Dekameron bardzo dawno temu, ale w tak pięknej oprawie jeszcze nikt nie miał go na Wyspach. Niechże się ucieszy Megarka.
Tak szybko straciła swoją przewagę? Dobro dziecka jest ważniejsze od jej woli i jej życzeń? Ale czy to nie jest tak, że gdy matka jest szczęśliwa to dziecko rodzi się zdrowe i uśmiechnięte? Deimos powinien już wiedzieć, że jego żona nie jest taka jak większość kobiet. Nie w głowie jej obowiązki, zasady i polecenia. Nie podda się tak łatwo. - Przecież zawsze narzekasz gdy za dużo czasu siedzę nad książkami - popatrzyła na niego z ukosa. Bo co innego mogło się ukrywać pod hasłem „wykorzystywanie wolnego czasu”? - Do stajni też mi nie pozwolisz chodzić bo to niebezpieczne- mruknęła smutno spuszczając przy tym wzrok. Chyba właśnie próbowała brać go na litość. Coraz mniej podobała się jej ta rozmowa. Jeszcze chwila a Deimos oznajmi jej, że teraz zamieszka w wysokiej wieży z wielkim puchowym łożem i stosami książek dookoła. - I w końcu naprawdę zostanę tym wielorybem a ty będziesz się ze mnie śmiał - wytknęła mu wciąż pamiętając o płaczliwym tonie. - Sieć fiu jest przecież bezpieczna - przypomniała jeszcze nie podnosząc wzrok. - Karoca to za dużo ale gdybym tak miała własny samochód - spojrzała na niego jednym okiem . - Nie musiałabym korzystać z mugolskich środków transportu, żadnych teleportacji i podobnych problemów - oczami wyobraźni już widziała jak mknie przez łąki Yorkshire. Gdy teraz Deimos zmusił ją by na niego spojrzał dostrzegłby w oczach żony iskierki świadczące o nowym pomyśle i oczywiście nowych kłopotach. Choć pewnie powinna się oburzyć na wzmiankę o histerii na jej twarzy pojawił się uśmiech rozbawienia. - To żaden argument - machnęła przecząco głową nie przestając się przy tym uśmiechać. - Oboje wiemy, że na miano histeryczki zasługuje od dawna. - opanowała się szybko. - Ale dobrze, będzie jak zechcesz - - Prędzej w Marseet zamieszka Fawley - Obiecuje na siebie uważać - ścisnęła jego dłoń po raz ostatni by w końcu ją uwolnić.
- Nie jestem dzikuską - odpowiedziała z udawanym oburzeniem po czym strąciła jego palce z twarzy. - Bywam narwana ale wciąż jestem damą - nie mogła się nie uśmiechnąć gdy usłyszała jak śmiesznie brzmią te słowa w jej ustach. - Zobaczysz, będę jej czytała do snu dzieła filozofów i zobaczymy kto wygra- uniosła dumnie brodę rzucając mu to małe wyzwanie. Dziwnie zabawnie, dziwnie wesoło.
Zaskoczyła ją ta wzmianka o prezencie. Wyprostowała się nie wiedząc czego ma się spodziewać. Jeszcze jakaś lady Black kimkolwiek była. W końcu dużo było panien i pań o tym nazwisku. Alfred wszedł do jej sypialni z wielkim pakunkiem. Trudno było nie dostrzec jak oczy Megary błyszczą z zachwytu na sam widok nowej książki. - W takim razie to nie będą dzieła filozofów - sprostowała wracając do ich poprzedniej rozmowy nie odrywając przy tym wzrok od tomu. Palce same zabrały się za przeglądanie kilku pierwszych stron - Dziękuje - na chwilę porzuciła swój prezent tylko po to by skupić uwagę na darczyńcy. Instynktownie musnęła ustami szorstki policzek. Czy nie takich gestów wymaga się w podobnych sytuacjach? - Nie mogę uwierzyć, że coś zagnało cię do księgarni - wróciła do książki. Jej zachwyt jeszcze nie minął a po złach nie było już śladu.
- Nie jestem dzikuską - odpowiedziała z udawanym oburzeniem po czym strąciła jego palce z twarzy. - Bywam narwana ale wciąż jestem damą - nie mogła się nie uśmiechnąć gdy usłyszała jak śmiesznie brzmią te słowa w jej ustach. - Zobaczysz, będę jej czytała do snu dzieła filozofów i zobaczymy kto wygra- uniosła dumnie brodę rzucając mu to małe wyzwanie. Dziwnie zabawnie, dziwnie wesoło.
Zaskoczyła ją ta wzmianka o prezencie. Wyprostowała się nie wiedząc czego ma się spodziewać. Jeszcze jakaś lady Black kimkolwiek była. W końcu dużo było panien i pań o tym nazwisku. Alfred wszedł do jej sypialni z wielkim pakunkiem. Trudno było nie dostrzec jak oczy Megary błyszczą z zachwytu na sam widok nowej książki. - W takim razie to nie będą dzieła filozofów - sprostowała wracając do ich poprzedniej rozmowy nie odrywając przy tym wzrok od tomu. Palce same zabrały się za przeglądanie kilku pierwszych stron - Dziękuje - na chwilę porzuciła swój prezent tylko po to by skupić uwagę na darczyńcy. Instynktownie musnęła ustami szorstki policzek. Czy nie takich gestów wymaga się w podobnych sytuacjach? - Nie mogę uwierzyć, że coś zagnało cię do księgarni - wróciła do książki. Jej zachwyt jeszcze nie minął a po złach nie było już śladu.
-Narzekam tylko na to, kiedy zamiast siedzieć że mną w sypialni, wolisz siedzieć nad książkami- kręci głową, nieświadom że bliski jest wybuch sprzeciwu nadobnej małżonki. Pewnie dla niego to wszystko było tylko jakimś słodkim przrkonarzanirm sie, niczym specjalnym. Dla niej zaś wydawało się, że to kwestia życia lub śmierci, a każda chwila kiedy on powie słowo złe o jej pracy, to nowa bitwa. Tak bardzo zależało jej na pracy, że dążyła do zniszczenia ich relacji? Przecież te dopiero się formowały.
- Kochana, os teraz będę ci dawał jeździć jedynie na dobrze ułożonych klaczach. Nawet nie myśl, że będziemy kontynuować lekcje konnej jazdy, skoro musisz teraz bardziej na siebie uważać- potwierdził stanowczo jej obawę, niestety jeżeli chodzi o tego typu sprawy, Megara nie ma co liczyc na taryfę ulgową.
Kiedy mówi o sieci fiuu, Deimos unosi brew. Czy to nie na wernisażu Megara po tego typu sposobie komunikacji, prawie wymiotowala?,
-Lady Carrow w mugolskim aucie, chyba oszalalas- kręci głową, bo nie ma mowy nawet na to, żeby kupił jej auto. Nie wiem co musiałoby się wydarzyć. Jakas wielka katastrofa, wszak czy auta nie są powodem dla którego konie zostały wyparte. Ale przecież to rozrywka dla mugoli, co więcej tych najgorszego sortu. Nieważne, że Deimos wracał ze spotkania Rycerzy autem. Nie ma mowy i basta!
Megarce spodobał się prezent, a serce Deimosa się raduje. Dostał buziaka w policzek, czyli coś czego za często nie doświadcza.
-Gdybyś nie była dzikuską, to byś dostała prezent pół godziny temu, a tak ucieklas na górę płakać. Było warto?
No właśnie Megarko, czy narazie masz powody? Niedługo dopiero je dostaniesz.
| koniec
- Kochana, os teraz będę ci dawał jeździć jedynie na dobrze ułożonych klaczach. Nawet nie myśl, że będziemy kontynuować lekcje konnej jazdy, skoro musisz teraz bardziej na siebie uważać- potwierdził stanowczo jej obawę, niestety jeżeli chodzi o tego typu sprawy, Megara nie ma co liczyc na taryfę ulgową.
Kiedy mówi o sieci fiuu, Deimos unosi brew. Czy to nie na wernisażu Megara po tego typu sposobie komunikacji, prawie wymiotowala?,
-Lady Carrow w mugolskim aucie, chyba oszalalas- kręci głową, bo nie ma mowy nawet na to, żeby kupił jej auto. Nie wiem co musiałoby się wydarzyć. Jakas wielka katastrofa, wszak czy auta nie są powodem dla którego konie zostały wyparte. Ale przecież to rozrywka dla mugoli, co więcej tych najgorszego sortu. Nieważne, że Deimos wracał ze spotkania Rycerzy autem. Nie ma mowy i basta!
Megarce spodobał się prezent, a serce Deimosa się raduje. Dostał buziaka w policzek, czyli coś czego za często nie doświadcza.
-Gdybyś nie była dzikuską, to byś dostała prezent pół godziny temu, a tak ucieklas na górę płakać. Było warto?
No właśnie Megarko, czy narazie masz powody? Niedługo dopiero je dostaniesz.
| koniec
Strona 2 z 2 • 1, 2
Sypialnia Pani
Szybka odpowiedź