Wydarzenia


Ekipa forum
Kuchnia
AutorWiadomość
Kuchnia [odnośnik]26.11.12 1:12
First topic message reminder :

Kuchnia

Kuchnia po odbudowie stała się taka, jak kiedyś zapewne była i cała chata: niewielka, czysta, schludna, przytulna i utrzymana w jasnej kolorystyce, można rzec, że w typowo angielskim stylu. Zdecydowaną większość przestrzeni wypełnia pomalowany na ciepły, jasny kolor solidny, drewniany stół, otoczony wianuszkiem krzeseł - te jednak są ciemne i na pierwszy rzut oka widać, że pochodzą z dwóch niepełnych kompletów; razem tworzą jednak dość estetyczną całość. W kuchni znajduje się całe wyposażenie, które niezbędne jest do przygotowania posiłku. Szafki - zarówno wiszące jak i stojące - są w takim samym ciepłym, stonowanym kolorze co stół. Pierwsza z nich, znajdująca się przy drzwiach, mieści w sobie różnobarwne kubki. Każdy Zakonnik może znaleźć tam kubek opatrzony odrobinę koślawymi literami układającymi się w jego własne imię. Na drzwiach do malutkiej spiżarni przytwierdzone zostały haczyki, na których wiszą kolorowe ścierki kuchenne, niektóre z nich w dość fikuśne wzorki. Pod sufitem gdzieniegdzie przywieszone zostały suszące się zioła i kolorowe szkiełka, które wraz z zasłonami w kolorze przyjemnej dla oka żółci nadają kuchni domowej przytulności. Pomieszczenie oświetla zwisająca z jednej z sufitowych belek samotna lampa w kolorze butelkowej zieleni. Również tutaj, jak w prawie że całej chacie, można spotkać małe, świetliste leśne stworzonka przypominające patronusy - niewątpliwie ktoś zakupił je na Festiwalu Lata i postanowił wypuścić w kwaterze Zakonu. W

W tym pomieszczeniu znajduje się myślodsiewania
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 18 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Kuchnia [odnośnik]29.05.20 0:05
Miała wrażenie, że teraz tylko ona potrafiła w ogóle uporządkować rzeczy, które na stole leżały. No może poza Susie, a Florek bardziej szedł w te słodkie klimaty. Nawet nie chciała nic mówić na temat ślubu Antka, bo chociaż niby nic jej nie przeszkadzało, a wręcz cieszyła się z tego, jak się do niego przygotowywał, z kiltem i w ogóle, to o ile jej pamięć nie myliła to Macmillanowie już od dawna mieszkali w Kornwalii. Babcia Murieall na pewno by się oburzyła. Na sto procent. - Właściwie to nie jest takie do końca... Szkockie wesele. - wtraciła się w pytanie Keata, pewnie wchodząc na grząski grunt. - Nie słyszałam nawet o przedweselnym turnieju. Wiecie, o rękę panny młodej. - Upiła trochę herbatki.
Zerknęła w stronę Sue i kiwnęła lekko głową. - Nie wiedziałam, ale chyba mamy dość warzyw, żebyśmy byli w stanie zrobić z tego nadzienie. Paprykę, pomidory, ziemniaki. Chyba damy radę. - Nie spodziewała sie trochę, że ktoś z nich nie będzie jadł mięsa, ale nie tylko z mięsa mieli stworzyć to cudowne danie. Na szczęście pie to raczej dość mobilne danie. Wyciągnęła gdzieś nawet jakiś bardzo zakurzony fartuch kuchenny w kratkę. Kiedy go założyła, wyglądała już zupełnie jak pani domu!
- To zależy od dania... - Powiedziała do Lucy, w odpowiedzi na jej pytanie, bo właściwie nie mogła powiedzieć, że wszystko gotowało się bardzo szybko. Przecież były dania, które trzeba było przygotowywać tygodniami! Lub nawet zwykłe, kruche ciasto, które trzeba było odstawić na noc w zimnym miejscu. - Ale my uwiniemy się w pół godziny, bo zrobiłam już wcześniej ciasto. - powiedziała, wyciągając miskę z odleżanym już ciastem. - Sue, zajęłabyś się nim? Trzeba je rozwałkować. - spytała, podsuwając jasnowłosej również mąkę oraz wyciągnęła wałek do ciasta. Trzeba było je ładnie rozwałkować, by na koniec mogło trafić do foremek, trochę większych niż takie do babeczek.
- Ja zajmę się mięsem, Keat, Lucy... - zaczęła powoli rozdawać zadania. Lucinda dostała do ręki paprykę, a Keat - ziemniaki. W kolejce czekały jeszcze marchewka i pomidory, które trzeba było obrać i pokroić. Ale tutaj akurat bez problemu mogli pomóc sobie magią.
- Anthony, Gabriel, też będziecie musieli rozwałkować ciasto i je pokroić w prostokąty. Niestety dla was, ręcznie.
W ruch poszła kolejna miska, tym razem z kruchym ciastem, zimnym od stania w spiżarce. Krążąc tak powolnie, zatrzymała swoje spojrzenie niemal na każdym, żeby upewnić się, że mają rozdzielone zadania. Na samym końcu jej spojrzenie utknęło na panie Fortestcue, jemu posłała urokliwy uśmiech. Stał się cichy, to nie było do niego do końca podobne. - Przypilnujesz, żeby z ciasteczkami wszystko wyszło? - dopytała grzecznie.

| Zadania:
Lucinda i Keat: Krojenie warzywek i obieranie warzywem
Susia: przygotowanie ciasta na danie główne
Antek i Gabs: przygotowanie ciasta na deser
Florek: pilnuje dwóch wyżej
Marcy: przygotowuje mięsko do dania głównego

Następny odpis: 1.06 (prawdopodobie)
Prosiłabym, żeby w tej kolejce znalazł się opis przygotowywania i wykańczania dań :pwease: W następnej zasiądziemy do stołu!


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Kuchnia [odnośnik]29.05.20 12:50
Gruszkowe dżemy ze Szkocji. Od razu wziąłem jeden do ręki, bo kulinarna ciekawość nie pozwoliła mi tak po prostu zignorować domowych przetworów. Mi cały czas wychodziły za słodkie albo za kwaśne – wciąż pracowałem nad znalezieniem idealnych proporcji. Chyba uchodziłem w towarzystwie za eksperta od gotowania, ale prawda była taka, że cały czas się uczyłem. Rzuciłem pracę w ministerstwie zaledwie parę lat temu, a pomysł otwarcia lodziarni był na tyle spontaniczny, że w zasadzie założyłem ją niewiele potrafiąc. Chociaż słysząc coraz głośniejsze i liczniejsze rozmowy, doszedłem do wniosku, że jednak na ich tle naprawdę jestem mistrzem.
- Niestety nie dysponujemy żadnym skrzatem - zaśmiałem się, spoglądając na Anthony'ego. Nie byłem pewny czy pyta poważnie, ale skoro wychowywał się ze skrzatami, to bardzo możliwe, że faktycznie nie wyobraża sobie bez nich życia. - Czy ktokolwiek u was w rodzinie czasem coś gotuje? - Wiedziałem, że arystokraci raczej nie kwapią się do wykonywania takich prozaicznych czynności, ale zawsze najlepiej zasięgnąć wiedzy u źródła. Może dałem się oszukać stereotypom. Chociaż pytanie Lucindy trochę mnie zbiło z pantałyku. - Eee... No czasem gotowanie faktycznie zajmuje dzień albo dwa, ale dzisiaj spokojnie się wyrobimy w godzinkę. Chyba, że coś wybuchnie... - dodałem, zerkając na Marcy, bo tylko ona zdawała się mieć pojęcie o sztuce kulinarnej. Zacząłem się bać, że nie poradzimy sobie z tą bandą gastronomicznych beztalenci i faktycznie wylecimy w powietrze, a przecież Stara Chata dopiero co została wyremontowana.
- No nie wiem, jak bym się czuł dziwnie w kilcie. To tak jakby nałożyć tradycyjny gobliński hełm i wejść w nim do banku. Gobliny na pewno poczułyby się... no, urażone - podzieliłem się swoją opinią z Keatem, chociaż było wśród nas wystarczająco dużo Szkotów, żeby mogli rozstrzygnąć tę kwestię.
- Zdecydowanie NIE KORZYSTAMY z lamino w kuchni - przeraziłem się, kiedy z ust Susanne padły te słowa – jeszcze ktoś z obecnych faktycznie stwierdzi, że to dobry pomysł. Dlatego się nie zaśmiałem na ten żart, chociaż wizja Skamandera w roli kucharza-ninja faktycznie była zabawna.
- Turniej o rękę panny młodej? I niby co się na nim robi? W sensie można tam przegrać? To trochę bez sensu skoro ktoś już podjął decyzję o ślubie - przegrany nagle tracił swoje prawa i ustępował miejsca obcemu mężczyźnie chwilę przed przygotowaną ceremonią? Jakoś nie wierzyłem, że w obecnych czasach to faktycznie jest taka przydatna tradycja, no chyba że pan młody dostaje fory. - Zresztą Tonik i tak by wygrał, w końcu pokonał Wiklinowego Maga - zaśmiałem się. Wspomnienie tego dnia wciąż było żywe, może dlatego, że trochę tam oberwałem. I w ogóle miło spędziłem tam czas, aż szkoda, że w tym roku Festiwal Lata się nie odbędzie.
Zamyśliłem się, wracając do czasów, kiedy żyło się normalnie, ale pytanie Marcelli pozwoliło mi wrócić na ziemię. - Pewnie, nie chcę oberwać lamino czy coś - westchnąłem w odpowiedzi, obierając sobie na cel lorda Macmillana i zmartwychwstałego Gabriela. Podszedłem bliżej nich, opierając się o szafkę kuchenną. - Słuchajcie, ciasteczka to naprawdę banalny przepis. Szczególnie, kiedy mamy już ciasto. Musicie nasypać na blat trochę mąki, żeby ciasto nie przywierało do blatu. Dopiero wtedy możecie je wyjąć z miski i zacząć rozwałkowywać. Robimy to za pomocą wałka. To taki kuchenny przyrząd w kształcie walca z rączkami po bokach. Wałkujcie tak długo aż zrobi się taki cienki placek - zarządziłem, uważnie przyglądając się ich niezgrabnym ruchom. - Nie, nie, nie, mniej mąki - westchnąłem, strzepując część na bok. - Nie no, ale nie aż tak mało - ostatecznie sam nasypałem tej mąki, żeby zaspokoić moją kulinarną nerwicę natręctw. Przyglądałem się dalej jak wałkują ciasto, co jakiś czas sprawdzając jego grubość i mówiąc jeszcze. - A teraz musicie wykroić nożem jakieś kształty, najłatwiej prostokąty, ale może macie inną wizję - wzruszyłem ramionami, bo nie chciałem zdusić ich inwencji twórczej. - Można też szklanką wyciąć kółka - dodałem, bo chyba nie było w chacie żadnych foremek. Ja w międzyczasie podszedłem do piekarnika, żeby ustawić odpowiednią temparaturę. Chyba sobie nie odkroją palca podczas mojej dwuminutowej nieobecności?
- A gdzie moja kawa? - Właśnie dlatego mój kubek był taki kolorowy, żeby łatwiej go zauważyć. Wszedłem między Keata i Lucindę, zabierając swoją własność. - Ale wiesz, że tego zielonego ogonka się nie je? - Zaśmiałem się, spoglądając na paprykę w rękach Hensley. A potem wypiłem łyk jeszcze ciepłej kawy, czując jak rozlewa się po moim ciele, dodając mi energii. Teraz byłem gotowy poradzić sobie nawet z tymi obciętymi palcami, choć jednak miałem nadzieję, że nikomu nic się dzisiaj nie stanie.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 18 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Kuchnia [odnośnik]31.05.20 20:53
- Moment, czy one... - parsknął szczekliwym śmiechem, wpatrując się w przegonione przez Susie świetliste króliki, które wyglądały zupełnie tak, jakby... Wyszczerzył się idiotycznie, nie komentując tego w żaden inny sposób. Skoncentrował się na przelewaniu wody, mieszaniu i innych tego typu czynnościach, które powinno się chyba robić automatycznie mając na karku dwa krzyżyki i niebezpiecznie zbliżając się w stronę trzeciego, ale pochłonęło go to całkowicie, brakowało tylko, żeby wystawił język w pełni skoncentrowany na trzymaniu w dłoni łyżki, jakby dzierżył w niej jakiś oręż i toczył właśnie batalię życia.
- O - powtórzył za Susie, odrywając się na chwilę od swojego Wielce Poważnego Zadania. - Ale żadnego? To może z ryby zrobimy jakiś farsz... Marc, da radę? - wiadomo, mięso to mięso, a ryba to ryba, więc zawsze jakaś alternatywa. - Co do ziół, to chyba o tym komuś już opowiadałem, jest tam taka starowinka, lat nieskończoność, i krząta się po całej Oazie, sadząc zioła, mam przed domem kilka różnych rodzajów, najwięcej tej bazylii chyba i mięty - opowiadał o tym wszystkim, ale naprawdę go to rozczulało. Dla tej babuszki Oaza stała się prawdziwym domem. I traktowała wszystkich, jak członków swojej rodziny.
- Genialne - mruknął, a choć wyobraźnię miał skąpą, bez trudu wyobraził sobie nabitą nożami paprykę. - Jak kiedyś mi wyjdzie to zaklęcie, to będzie pierwsza rzecz, którą zrobię, w sensie, warzywna sałatka, poszatkuję wszystkie warzywa lamino i dam ci znać, jak się to skończyło - obiecał uroczyście, a potem zerknął w stronę kaw, kontrolnie; chyba ten etap można uznać za zakończony. - Melduję, że kawa zrobiona - dodał, zerkając na Marc, a oznajmił to takim tonem, jakby właśnie dokonał niemożliwego.
- To Ty nie jesteś Szkotem? - robiło się skomplikowanie; Ognista była szkocka, Antek ją produkował, ale nie był... jakim cudem? - I jakim turnieju? - choć wtrącenie Marcelli było enigmatyczne, pewnie kryło się za nim coś, co chętnie by usłyszał.
Zadumał się też nad słowami Floreana, może ten kilt to przesada?
- A to nie jest jakby... no okazanie szacunku gospodarzowi? Ktoś może się obrazić? - zadając ostatnie pytanie zerknął już na Anthony'ego, mocno skonfundowany. - Nie chodzi przecież o chodzenie w nim codziennie, tylko ubranie go raz, na tę uroczystość.
- Hmmm - chwycił co prawda te ziemniaki, które Figg wcisnęła mu bezpardonowo, ale przypatrywał im się tak, jakby miał właśnie w rękach sklątkę tylnowybuchową, która gotowa jest eksplodować lada chwila. - I co z tym? - ma coś obrać? Pytanie tylko - jak. Na szczęście z opresji wybawiła do Susie, pokazując mu niezawodny sposób na poradzenie sobie z każdą bulwą. Karykaturalnie powtórzył jej ruchy, zezując też w stronę Floreana rozporządzającego mąką. Pewien pomysł wpadł mu do głowy i kusił mocno.
- Oskórowałem go, ale... tak jakby nie zostało z niego za dużo - połowa? Tyle wystarczy? Dla pewności wziął kolejnego, z mściwą satysfakcją wbijając w niego ostrze. A kiedy uporał się z ziemniakami, przekradł się wokół stołu, wyjmując z kieszeni różdżkę, którą ukradkiem wskazał stanowisko pracy cukierników. I wypowiedział w myślach zaklęcie, które wzbiło mąkę w górę, kierując biały podmuch prosto w nich.



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Kuchnia [odnośnik]01.06.20 13:18
O tak, Anthony był przygotowany na te niebezpieczne momenty, kiedy brakowało whisky. To znaczy, w jego domu jej nie brakowało nigdy… ale na przykład w Starej Chacie tak, na nieszczęście. Dlatego miał piersiówkę ze sobą zawsze i wszędzie, a obecnie zamierzał się z nią podzielić z każdym, kto chciał. Był w końcu dobrym kolegą, a poza tym nie wypadało nigdy pić samemu (co by to nie wyjść na alkoholika!) Zaśmiał się głośno i przyjemnie na stwierdzenie Keatona.
Właściwie to jestem czystokrwistym Anglikiem – wybąkał niby oburzony z bardzo kornwalijskim akcentem. – Tak… w większości. Nigdy nie śledziłem swoich przodków. Chyba niewiele osób to u nas robi. A rękę Rii zostawmy w spokoju. – Tym stwierdzeniem właściwie przytaknął Marcelli, która wyprzedziła go w odpowiedzi. Wiedział o czym mówiła, ale nie chciał mimo wszystko wchodzić w detale. – Ale nie, to nie obraza  – odpowiedział w końcu na pytanie Gabriela i Keatona dotyczące kiltu, po tym krótkim wtrąceniu. – Ech, tradycją u nas jest chyba tylko bójka na weselu i zapasy kornwalijskie… i picie do nieprzytomności – westchnął, chcąc odpowiedzieć na pytanie Susanne. Miał nadzieję, że żadne z nich nie zamierzało wziąć Macmillanów za jakiś barbarzyńców. – Jesteśmy… specyficzni. Ale prócz tego, raczej nie ma jakiejś niewidzianej nigdzie indziej tradycji – zaczął głośno rozmyślać nad pytaniem panny Lovegood. Sam nie był pewien. Właściwie… sam się nie znał na tradycjach. – Ale mówią, to znaczy pozostałe rody mówią, że u nas nigdy nie jest nudno – uśmiechnął się.
Pytanie Lucindy było całkiem na miejscu. I Macmillan chciał wiedzieć ile im to zajmie… bo przecież w domu wszystko było niemal na pstryknięcie palca. Dlatego właśnie zapytał o skrzata, a wyjaśnienie Susanne przyjął z ogromnym zaskoczeniem. No bo jak to nie było skrzata? Jak to mieli robić wszystko sami?
Nie – odpowiedział Floreanowi. Nikt u nich niczego nie gotował. Może poza wodą, którą trzeba było przygotować do destylacji.
Czuł się trochę niekomfortowo w całej tej sytuacji, zupełnie jak gdyby każdy uważał go za kogoś nienormalnego.
Sam użyłbym lamino na papryce – przyznał bardzo cicho po słowach Susanne i Floreana, byleby nikt go nie usłyszał.
Kwestia gotowania wyraźnie go zakłopotała i zmartwiła. Nie chciał przecież czegoś popsuć, a na pewno nie czegoś, co pozostali mieli wkrótce zjeść. Fortescue mówił o całym przygotowaniu bardzo ładnie i brzmiało to łatwo…  ale chyba nie było takie łatwe. O tym przekonał się bardzo szybko. Po pierwsze najpierw mąka buchnęła prosto na nich. Anthony z kolei zaczął szukać sprawcy tego ataku, ale nie potrafił go dostrzec. Przyjął więc, że najwyraźniej mąka osobiście miała coś przeciwko niemu i Gabrielowi. Był cały biały i zły. Po drugie – Florean ciągle był niezadowolony z ilością mąki (tej, która przecież ich wcześniej zaatakowała!) A na końcu – Anthony nawet nie wiedział jak zabrać się za ciasto. Trzymał chwilę wałek w dłoni i analizował go. Aż w końcu nie zaczął okładać nim ciasta (dosłownie, tak jak uderzałby pałką kogoś po głowie), dopóki ponownie Fortescue nie wyjaśnił mu jak to zrobić.
Facere – rzucił urok, bo tak było łatwiej. Po co miał się męczyć? Niech wałek sam wałkuje!
I wszystko było piękne, dopóki nie przyszła pora na krojenie. Anthony chwycił nóż w dłoń. Teoretycznie powinno to być łatwe. Zupełnie jak krojenie na talerzu prawda? Ale problem pojawił się w tym, że każdy wycięty przez niego prostokąt okazał się być innej wielkości.

| nie dostrzegłem jajcarza  Neutral


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 18 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Kuchnia [odnośnik]01.06.20 23:13
- Aha - potwierdziła rozbawiona, nie tracąc rytmu i dzielnie przygotowując z Keatonem napoje - cóż mogła więcej zrobić, z naturą nie dało się kłócić, króliki to jednak króliki! W swoim czasie Lovegood pomogła z rozdawaniem odpowiednich kubków odpowiednim osobom i skinęła Marcelli głową, przyjmując swoje zadanie kuchenne - no, mięśni do rozwałkowywania ciasta za bardzo nie miała i ramiona prędko się męczyły, ale wiedziała jak to zrobić, dlatego zaprzęgła do roboty wałek sprytnym zaklęciem, niezwykle przydatnym w kuchni. - Facere - wypowiedziała raz dwa, dzięki temu mogąc też pomóc przy ziemniakach.
Temat szkockiego wesela i Szkocji był dla Susanne obcy, nie znała się ani na tradycjach i zwyczajach, ani na potrawach, czy języku - dopiero po chwili zorientowała się też, że przecież Macmillanowie wcale nie mieszkali na północy wysp, a na południu - w Kornwalii, chyba najbardziej od szkockich ziem odległej. Słowa Marcelli tylko to potwierdziły, choć turniej o rękę panny młodej brzmiał jakoś absurdalnie. Pewnie dlatego, że Lovegood wyobrażała sobie, jak stado mężczyzn walczy o dosłowną rękę, a jeśli wygra pan młody, ręka zostaje na swoim miejscu. Białowłosa otworzyła nawet usta, chcąc coś powiedzieć albo dopytać, ale zrezygnowała, zaś słowa Anthony'ego wywołały w niej jeszcze więcej konsternacji. Już sama nie wiedziała, o co chodzi z tą Szkocją-nie-Szkocją. Westchnęła, przypatrując się Macmillanowi.
- Czyli jesteście tak trochę szkoccy, trochę angielscy, a trochę kornwalijscy? - dopytała skołowana, choć bardzo uprzejmie. Nie było w tym nic złego, przecież jej rodzina też była wielką mieszanką... wszystkiego. Najbardziej wyobraźni, to fakt. - Po co się bić na weselu? - nie rozumiała, kompletnie nie, przecież to dzień radości, celebracja, a nie... cóż, upijanie się do nieprzytomności także nie wydawało się najbardziej atrakcyjną opcją.
- Super - odpowiedziała wesoło Marcelli, gdy dostała przyzwolenie na zrobienie warzywnych wersji dania - zaraz przeniosła wzrok na Keata, uśmiechając się delikatnie, gdy dłoń położyła na jego ramieniu w uspakajającym geście. - Nie, nie, ryba to też zwierzę, nie mogłabym - powiedziała, nie mniej raźnym tonem. Nie umiała zjeść niczego, co miało za życia oczy.
- Nawet nie umiem go rzucić - wzruszyła ramionami, odpowiadając Floreanowi na kwestię związaną z rzucaniem Lamino w kuchni. Zaraz znów spojrzała na Burroughsa, odpowiadając mu. - Koniecznie daj mi znać, jak wyszło! Zawsze możesz ćwiczyć na papryce, i tak będzie dobra do zjedzenia - uznała. Nie zmarnuje się przecież! Chyba że nieudane zaklęcia ją wykończą, to byłoby możliwe. Musiała się jednak skupić na ziemniakach, z poczuciem misji prezentując, jak się z nimi obchodzić. - ... najlepiej w ogóle obierać je w kształt serc, ale to się wszystko wypracuje z czasem - obiecała z powagą, unosząc do góry swoją ziemniaczano-serduchową rzeźbę. - Cieniej trochę, płycej, patrz - pokazała Kitty'emu, jak lepiej trzymać nóż. - Tylko nie w palce, ostrożnie - upominała, zerkając też na wałek, który sam radził sobie znakomicie. Cudownie, mogła więc też zerknąć na Lucindę i jej paprykę! Florean dawał super radę, więc Sue też mogła coś dodać, skoro już się interesowała.
- Florek dobrze mówi, a ze środka trzeba wyjąć to gniazdko z pestkami - zwróciła uwagę, gotowa pomóc w razie potrzeby. Zatrzymała wałek - ciasto wyglądało na gotowe, zajmowało spory kawał blatu i tylko czekało na trafienie do foremek i wypełnienie farszem.



how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Kuchnia - Page 18 JkJQ6kE
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Kuchnia [odnośnik]01.06.20 23:48
Brak umiejętności kucharskich były dużym zaniedbaniem. Żałowała, że wcześniej nie sięgnęła do odpowiednich ksiąg czy porad bardziej obeznanych w tym osób. Na szczęście nie była w tym jedyna, a ich świat dawał przyzwolenie na takie braki w umiejętnościach. Głównie dzięki urodzeniu i szlacheckim korzeniom mogła tłumaczyć własną niewiedzę. Nie było to za dobre wytłumaczenie. Sama skarciłaby się raczej lenistwem, bo przecież to, że była szlachcianką nie przeszkadzało jej w robieniu innych zakazanych jej rzeczy, a jednak wcale się przed nimi nie broniła. Plusem zdecydowanie było to, że dziś tu była i starała się czegoś nauczyć. Nawet jeśli miała coś po drodze zmarnować.
Blondynka naprawdę nie wiedziała ile trwa przygotowywanie potraw i to jeszcze takim mugolskim sposobem. Zawsze jej się po prostu wydawało, że oni wszystko robią bardzo wolno. Magia potrafiła działać cuda i oszczędzała tak wiele czasu. To było nawet przykre, bo skoro mugole musieli spędzać tyle czasu na gotowaniu czy innych czynnościach domowych to kiedy po prostu żyli? Wsłuchując się w odpowiedzi czarodziejów doszła do wniosku, że oni chyba też niekoniecznie wiedzą ile to będzie trwało. Co zakonnik to inna miara czasu. Najbardziej jednak zaciekawiła ją Susia, która wspomniała o krojeniu za pomocą lamino. Może niekoniecznie chciała tego próbować przy tak wielkiej publiczności, ale to na pewno byłoby ciekawe doświadczenie. Dziesięć punktów za paprykę, stówka za odcięty palec. – Może to jest myśl? Może powinniśmy połączyć przyjemne z pożytecznym? Ćwiczmy zaklęcia i gotujmy mięsne ciasto? – nie wiedziała czy to ciasto będą w sumie gotować? Kiedyś widziała, że piecze się je w piekarniku, ale może wcześniej należy je też odgotować? To wszystko było naprawdę skomplikowane i teraz miała zamiar zwrócić honor nawet jej babuni, która choć przyrządzała przeokropną pieczeń to musiała się przy niej nagłowić.
- Nie przejmujcie się kiltami. To szlachecki ślub i tak naprawdę im bardziej oryginalnie tym lepiej. Nikt nie będzie odczuwał urazy dopóki nie zaczniecie jawnie kiltu deptać przy wszystkich gościach. Pamiętam jak na weselu jeden z lordów niecelowo oczywiście podarł herb rodu Pana Młodego. Skończyło się tragicznie. – odparła ze wzruszeniem ramion. – Ta zniewaga krwi wymaga – dodała jeszcze cięższym głosem parodiując skrzywdzonego lorda i uniosła kącik ust w uśmiechu. Nie chciała przecież nikogo przestraszyć. Wręcz przeciwnie.
Zadanie, które dostała naprawdę nie należało do najprostszych. Postanowiła, że nie będzie sobie pomagać magią. Choć raz mogła odstawić ją na bok i zobaczyć jak to jest bez niej. Oczywiście nie do końca wiedziała jak się do tego zabrać. Bardzo lubiła paprykę, ale zwykle nie bawiła się w jej krojenie. A nawet jeśli do tego dochodziło to raczej nie przejmowała się tym by wyjąć nasionka. Pomocne rady Florka i Susi przyszły troszkę za późno. Blondynka zdążyła już skroić jedną z papryk w całości. – Wiedziałam – mruknęła pod nosem i zebrała pokrojone kawałki papryki pod zlew chcąc spłukać z niej małe nasionka. – Drobniej mam je kroić? – zapytała choć liczyła, że odpowiedź będzie przecząca. Już i tak się przy niej namęczyła.
Zanim jednak sięgnęła po kolejną paprykę upiła łyka kawy i to akurat w momencie, w którym mąka buchnęła w twarz walczących z ciastem czarodziei. Szlachcianka parsknęła śmiechem krztusząc się przy tym kawą. Kiedy udało jej się uspokoić pokręciła głową i wbiła nóż w kolejną paprykę. – A to? – zapytała pokazując Florkowi małą papryczkę, która wyrosła w dużej papryczce nie chcąc przeszkadzać Sue przy obieraniu ziemniaków (nie oszukujmy się kto naprawdę je obiera)  – To jemy? – i tak wiedziała, że atak nie pozostanie bez odzewu i zaraz będą tu mieli prawdziwą wojnę na mąkę.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 18 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Kuchnia [odnośnik]02.06.20 0:36
Jakiś niezręczny był ten temat kilku i Szkocji. Ona nie chciała za bardzo się w to zagłębiać, ale wiedziała, że pewnie to jej odpowiedź będzie najbardziej adekwatna. - Znaczy ja nie mam nic przeciwko... Chodzio to, że rodzina MacMillan ma swoich przodków w Lochaber, w Highlandach. I najwyraźniej bardzo to zostało pomimo tego, że wyprowadzili się do Kornwalii... Ale to tak zatarte korzenie, że ja bym nie nazwała tego... w ten sposób. Zwłaszcza, że Twoja mama była Angielką, prawda, Anthony? - spytała dokładniej. Wśród czarodziejów nie było to wprawdzie aż tak widoczne, ale gdy obserwowała mugoli, wiedziała, że nadal średnio przychylnie patrzono na zbytnie uwielbienie wobez Saseannachów. Rodzina czasami odmawiała błogosławieństwa takiego mieszanego małżeństwa, nawet jeśli powoli się od tego odchodziło, to bardziej siedziało w starym pokoleniu. - Raczej bardziej czepiałoby się o to starsze pokolenie, na przykład, moja babcia. Mój tata opowiadał, że była strasznie wściekła, kiedy poznał się z moją mamą. Bo ona była z Walii. - Uśmiechnęła się lekko pod nosem. To musiało być naprawdę tramuatyczne dla babci. Nie dość, że między nimi była wielka różnica wieku to jeszcze kobieta nie-ze-szkocji. Prawdziwa tragedia. - Ale moim zdaniem... To super, że chcecie się pokazywać w kilcie. To zawsze bardzo miłe pokazanie, że interesujecie się tą kulturą. Ja nigdy nie nosiłam kiltu, ale ponoć jest naprawdę wygodny, mój brat często w nim biega.
Marcella zajęła się doprawianiem mięska - używając Windgardium Leviosa podnosiła kolejne słoiczki z przyprawami, które dodawała do mieszanki, która ostatecznie miała wylądować w pie. Ponieważ była w tym wprawiona, nie zajmowało jej to bardzo dużo uwagi, więc mogła jednocześnie rozmawiać i doglądać co dzieje się w przypadku innych spraw. Widać było też, że za przygotowanie warzywnej odmiany farszu Susanne bardzo się wzięła i pomagała zarówno Keatowi jak i Lucindzie. Kiedy jednak ziemniaki były obrane, a papryka pokrojona, przyszedł też czas na marchewki - pokazała więc Lucindzie w jaki sposób powinna je wyskrobać, żeby były odpowiednio czyste. - Trzeba je jeszcze zetrzeć na tarce. Rzuć Facere, będzie o wiele łatwiej.
Ciasto się wałkował o i wszystko szło naprawdę dobrze, więc zaczęła wyciągać odpowiednie blaszki z wgłębieniami jak na babeczki. Z rozwalkowanego przez Sue ciasta wycinała kubkiem okręgi, pozwalajac reszcie, by obserwowali jak ona to robi - wypełniała je farszem, w części mięsno-warzywnym, zaś część tylko z warzywami, tak jak chciała Sue. - Ach, turniej. Kiedy jest jakiś ważny ślub u nas, przed nim zawsze jest turniej. Ale wiadomo, tylko wtedy, kiedy kogoś na to stać. I tradycja mówi, że ten, kto wygra turniej, może zabrać sobie rękę panny młodej, ale teraz już się tak nie robi właściwie nigdy... Raczej po prostu wygrany całe wesele pije za darmo. A na wieczorze panieńskim chodzi się po wszystkich barach w okolicy z garnkiem i kiedy ktoś wrzuci do niego pieniądze, może ukraść pannie młodej całusa. - powiedziała trochę rozbawiona. To zabawny zwyczaj, kiedyś nawet poszła z jedną z młodych panien z okolicy na taką przebieżkę po pubach. - Żadnego lamino w kuchni! - powtórzyła po Floreanie. Tylko tego brakowało. Zwłaszcza po mącznym wybuchu, który został zorganizowany przez, mogła się domyślić, kogo. Bo od razu widziała czyja różdżka Keata trochę za mocno poruszyła się w stronę Anthony'ego. Właściwie ciastka jeszcze były w połowie roboty, ale pierwszą porcję głównego dania właśnie wrzuciła do pieczenia. I mogli się odrobinkę pobawić.
Tylko troszeczkę. Dlatego złapała dłonią trochę mąki, napełniając piąstkę i niemal musiała do tego podskoczyć, ale rozsypała, rozmazując nieco na włosach Keata, śmiejąc się przy tym ciepło.

| chyba się trochę przedłuży, przepraszam, ale nie mogłam

a mi się udało dociec co to za gagatek


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Kuchnia [odnośnik]03.06.20 23:38
Poczuł się trochę oszukany. No dobra, w sumie to sam siebie oszukał, bo jednak teorię o tym, że Antek był Szkotem wysnuł sam. Ale to się wydawało takie oczywiste przez Ognistą... teraz to już niczego nie rozumie. I chyba nigdy nie był w Kornwalii. Ale zapasy, bójka i picie do nieprzytomności... brzmiało jak coś, czemu jest w stanie podołać.
- Te kornwalijskie czymś się różnią od... - zwykłego wpierdolu? Hagrid był niezłym zapaśnikiem, może powinien wybrać się na to wesele, choć chyba trudno byłoby go przemycić niepostrzeżenie - tych... zwykłych?
Za dużo dziwnych nazw pojawiło się w wypowiedzi Marc, żeby był w stanie to jakoś ogarnąć, ale w gruncie rzeczy wszystko sprowadzało się do tego, że mógł ubrać kilt. I tyle go interesowało. No, może jeszcze jedna kwestia. - Nigdy nie było kiltów dla kobiet?
W porcie ryb mieli pod dostatkiem, może dlatego nigdy nie patrzył na nie tak, jak na kawałek mięsa. Ryba to zwierzę, fakt, ale do mięsa to jednak było jej daleko. Trudno jednak kłócić się z argumentem o oczach.
- Susie, ale to co ty jesz? - może dlatego była taka drobna? Nie do końca był sobie w stanie wyobrazić, że ktoś mógł żywić się tylko warzywami. Czy one w ogóle mają jakieś kalorie? Przyjrzał jej się nie tyle zaskoczony, co zaniepokojony. Czemu pozostało niewypowiedziane, choć cholernie go to ciekawiło.
- Moje przypominają bardziej... - aż oko zmrużył, patrząc na obranego z trudem ziemniaka, ale dostrzegł tylko bezkształtną masę. - Nic - parsknął śmiechem, turlając go po blacie w stronę serca Lovegood. Dzięki, wymruczał jeszcze, starając się wcielić w życie zasłyszane wskazówki. Następny ziemniak wciąż przypominał nic, ale przynajmniej została z niego więcej niż połowa.
Z miną niewiniątka zgarniał ze stołu obierki z ziemniaków, kiedy Anthony rozeźlonym wzorkiem mierzył mąkę. - A z obierek co zrobimy? - rzucił w eter, czekając na jakieś pomysły. Dokowe gotowanie sprowadzało się w gruncie rzeczy do tego, że nic nie mogło się zmarnować. - Moja mama jakimś cudem jest w stanie przetransmutować je w karmel, a na magii zna się tak dobrze jak ja, musi być na to inny sposób - jako że Florek był tutaj niekwestionowanym Królem Słodkiego, zerknął na niego, czekając na rozstrzygnięcie tej kwestii.
- Lucy, jak coś, to z pestek się jakoś robi sos, w sensie, z tych pestek z papryki, chrupiące są, dobre całkiem - dodał szybko, gdyby ktoś planował się ich pozbyć. - Tylko z ogonkiem to nie wiem, czy można coś jeszcze zrobić - musiałby zapytać mamy, ale tego już nie powiedział na głos, bo to by brzmiało tak, jakby się cofnął na pierwszy rok do Hogwartu. - Pewnie coś by się dało... - przybliżył się do Lucy, wpatrując się intensywnie w zieloną końcówkę; aczkolwiek nic nie przyszło mu do głowy. - O, w sumie może po prostu poczęstujesz tym jakieś zwierzęta? - zerknął w stronę Sue; na najprostsze rozwiązania najtrudniej wpaść.
No, a potem się zaczęło. Wiedział, że Marc wiedziała, i że z przypadkiem ukoronowanie go mąką nie miało nic wspólnego; obrócił się teatralnie powoli, po czym pochylił się pospiesznie, strzepując na nią tyle mąki, ile tylko zdołał, zanim odskoczyła.
A potem opuszkami palców namalował sobie wojenne barwy na twarzy; mąką, oczywiście. Wyzwanie? Zdecydowanie.
W oczach skrzyło się rozbawienie. I chyba gdzieś odpłynęło zmęczenie po patrolu.



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Kuchnia [odnośnik]05.06.20 11:25
Gabriel tak słuchał z zamyśloną miną tych dyskusji na tematy kulturowe i chociażby chciał powiedzieć coś mądrego, albo chociaż ciekawego, to tak naprawdę nie miał nic do dodania w tej materii. Z tego co wiedział - a wiedział niewyobrażalnie mało - jego rodzina z dziada pradziada, przynajmniej od strony ojca zamieszkiwała okolice Londynu. W dodatku nie mógł pochwalić się żadną tradycją rodową, wszakże wychował się w rodzinie mugolskiej i to przeciętnej. Nie żeby z tego powodu miał ubolewać, bo jak każdy Tonks był dumny ze swojego pochodzenia, to oczywiste!
Nie można było ukryć, że kiedy Gabriel stanął przy swoim stanowisku i wysłuchał Floriana, który dosyć klarownie wyłożył jemu i Anthony'emu co powinni dalej robić, poczuł lekki zawód. Myślał, że dzięki krótkim zajęciom z grudnia zabłyśnie przed Marcella sztuką rozbijania jajek, którą przez te kilka miesięcy udało mu się opanować do perfekcji. Niestety, przyszło mu się zmagać z kolejnym zadaniem i to okazało się trudniejsze niż mogło się wydawać. Bo mąki było albo za dużo, albo za mało! A w dodatku, ta chyba naburmuszyła się z powodu takiego traktowania i postanowiła ukarać Anthony'ego i Gabriela. Chociaż, czy aby na pewno? Chyba na nieszczęście Keata, Gabriel nawet jeżeli wyglądał jak święty Mikołaj po wizycie u barbera to nadal pozostawał aurorem, którego sokole oko wyłapało ten jego kawał. Na szczęście, chociaż mogło to nie być takie znowu oczywiste, poczucie humoru jeszcze w nim nie umarło. - Widzę cię, Burroughs - zwrócił się w jego stronę, jednocześnie dzierżąc w dłoni wałek, który teraz obracał w dłoniach a nie rozwałkowywał ciasto jak do tej pory. W końcu miał się wystrzegać magii i robić wszystko po mugolsku, prawda? I chociaż specjalistą od gotowania nie był, to miał pewność, że jeszcze czegoś takiego, jak samowałkujące wałki nie wynaleziono. Ani takie, które posłużyłyby za broń w walce na mąkę.
Jednakże Gabriel znalazł inny sposób. Jako, że udało mu się wykroić pierwsze pokraczne prostokąty i na bok odłożył resztki ciasta... Zerknął jedynie w stronę szefa sekcji cukierniczej i upewniając się, że Florian nie ujrzy tej zbrodni, uformował ciastkową kulkę, która docelowo miała trafić w Keata. No chyba, że ten wykaże się zwinnością kota!
Gabriel X. Tonks
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6145-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t6193-gabrysiowe-listy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t6795-skrytka-bankowa-nr-1529 https://www.morsmordre.net/t6194-gabriel-tonks
Re: Kuchnia [odnośnik]06.06.20 0:09
Może krojenie papryki byłoby skuteczniejsze, gdyby wyobrażać sobie, że jest Śmierciożercą? Nie dla Sue, co prawda, gdyż zaklęcie leżało daleko poza jej możliwościami i nie planowała tego zmieniać... Nie poświęcała już Lamino zbyt wiele czasu, zaraz przerzucając się na kolejny temat. Lucinda mówiła coś o oryginalności na ślubie szlacheckim i słowa te sprawiły, że Lovegood zaczęła się zastanawiać, czy powinna iść ze strojem na całość. Przecież była mistrzynią dziwactw - a raczej wielu ją za taką miało, bo jej zdaniem wszystko było w porządku. Zapowiadało się na nietypową imprezę, im więcej o niej mówili, tym więcej pytań przychodziło na myśl. Z dużym zaskoczeniem patrzyła na Marcellę, rozjaśniającą kwestię turnieju i choć zazwyczaj Sue nie potrzebowała sensu ani logiki, ta wizja nie potrafiła jej przekonać. Zwłaszcza, że panna młoda nie miała w temacie nic do gadania - jak zwykle! Oburzające!
- Biedne panny młode! I co, wtedy nie ma ślubu? - zapytała, zatrzymując się na chwilę i obiema dłońmi trzymając kubek, ale pod wpływem tematu zupełnie zapomniała, że może się z niego napić.
- Słodycze - wyszczerzyła się do Keatona, chcąc obrócić temat w lekki żart. - Wiesz, no, warzywa, owoce, kasze, warzywa, pieczywo, strączki, jajka nawet i mleko, i jeszcze więcej warzyw i owoców - przyznała, trochę przedłużając listę warzywami, ale na pewno nikt się nie zorientował. Co prawda jedzenie jajek czasami przynosiło ze sobą wyrzuty sumienia, ale nie mogła zaprzeczyć - zjadała je. - Jak ci zrobię zupę, to zobaczysz, jakie to może być dobre i syte - obiecała, bo ostatnio nawet wprawiła się w gotowaniu zup i nie schodziła już na mniejsze gary - po co, skoro zawsze mogła zanieść komuś słoik albo cztery? Nie chciała jednak ciągnąć tematu, wciąż mając w pamięci, ile budził kontrowersji. Nie planowała nikogo namawiać, nie tu, nie teraz. Mogli się zająć ziemniakami, zamiast skupiać się na jej diecie!
- Jak zmrużysz oczy i obrócisz go trzy razy - kompletnie bez celu i sensu - to nawet przypomina kamień z dziurą - zauważyła, udając ekscytację na widok poprawnie obranego, ale bezkształtnego ziemniaka. Mogłaby widzieć w nim coś więcej, ale najpierw musiałaby go chyba transmutować.
- Z resztek można zrobić kompost - podsunęła, zazwyczaj praktykując właśnie ten sposób. Teraz nawet przydawał się w Oazie. Z zaskoczeniem przyjęła pomysły Burroughsa na obierki i pestki papryki, nie miała pojęcia o takich rozwiązaniach. - Koń czy inny wielgachny stworek mógłby zjeść i ogonek, ale zwykle odrzucam je na kompost - przyznała.
- Oooooooch mała papryczka - rozczuliła się pod nosem, dostrzegając w rękach Lucindy to maleństwo, które wydała na świat papryczka-matka. Nie usłyszała jednak pytania, które tak czy inaczej było skierowane do Floreana.
Gdzieś w całym zamieszaniu dołączyła do małej bitwy - pozwoliła walczyć reszcie, podczas gdy sama przekradła się w niepozorny kącik i skierowała różdżkę na worek z mąką, którą ostrożnie wzbiła w powietrze. Uformowała z niej sporego, choć mocno koślawego feniksa i po chwili pozwoliła mu zatrzepotać skrzydłami nad stołem oraz głowami kucharzy - to tu, to tam, ostatecznie każda osoba musiała skończyć z zabielonymi ramionami! Małe świetliste zwierzątka zebrały się nawet na blacie i przyglądały się tej wesołej wojnie, najwyraźniej oswojone z Zakonnikami po tych paru miesiącach.



how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Kuchnia - Page 18 JkJQ6kE
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Kuchnia [odnośnik]06.06.20 1:02
Ostatnio coraz więcej czasu spędzałem w Oazie, a nie kojarzyłem babuszki, o której wspominał Keat. - Jaka babuszka? Ta co mieszka tam przy rondzie? - Zastanowiłem się, oczywiście mając na myśli umowne rondo, które wcale ronda nie przypomina, ale z jakiegoś powodu to miejsce dostało taką nazwę. Może chodziło o rondel, chociaż to też nie miało większego sensu. Mniejsza z tym, wszyscy i tak dobrze wiedzieli o co chodzi!
Nie odezwałem się już w sprawie dumy Szkotów, bo ich reprezentanci byli wśród nas, a takiej wiedzy najlepiej zasięgać u źródła. Ich słowo było w tej kwestii najważniejsze, ja tylko się naczytałem książek i czasem się wymądrzałem.
- Wiesz, Susanne, w zeszłym stuleciu żył taki czarodziej - oho, zaczyna się, ale ja naprawdę nie potrafię nad tym zapanować. Historia jest zbyt ciekawa, dlatego nie umiem powstrzymać tej potrzeby podzielenia się ze wszystkimi swoją wiedzą. - Albert Whitehorn, jeden z prekursorów ochrony magicznych zwierząt. Większość życia spędził pracując jako kat, aż w końcu się nawrócił i postanowił uratować tyle zwierząt ile zdążył zabić. Podobno uratowało mu się uratować ich o wiele więcej - kontynuowałem, wodząc spojrzeniem po całym pomieszczeniu. - No, w każdym razie, on też był wegeterianinem - dokończyłem, wzdychając cicho, ale miałem nadzieję, że ktoś mnie wysłuchał. - Małą papryczkę zostaw - poradziłem Lucindzie, bo pokrojenie takiego warzywnego dziecka mogło być dla niej zbyt dużym wyzwaniem. - Wtedy w domu aukcyjnym tak szybko poradziłaś sobie z klątwą, więc z krojeniem tym bardziej sobie poradzisz - dodałem, w tej samej chwili dostrzegając swój kolorowy kubek. Ach, kawa, tego było mi trzeba. Wróciłem z nią do Anthony'ego i Gabsa, ponownie opierając się półdupkiem o blat szafki. - Hmm... Nigdy nie próbowałem niczego robić z obierek, ale właściwie to ma sens. Myślę, że dałoby się z nich zrobić coś podobnego do karmelu... - odpowiedziałem Keatowi, zamyślając się na chwilę. To było genialne w swojej prostocie. - Nie, nie, nie wyrzucaj na kompost - sprzeciwiłem się szybko, słysząc propozycję Suzanne. - Zostaw mi - teraz musiałem wypróbować ten niecodzienny przepis i zrobić z nich karmel. Cały wór ziemniaków zabiorę ze sobą do Rudery, może Bertiemu też się spodoba.
A potem dostałem mąką w twarz. Wytarłem oczy, dzięki czemu wyglądałem trochę jak panda. Cóż, rozbawiło mnie to, ale nie miałem przy sobie mąki, więc postanowiłem zrobić inny psikus. - Capillus - wymierzyłem w Keata, wyobrażając sobie, że ma na głowie śnieżnobiałe afro. Bo właśnie taka była mąka – biała i miękka.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 18 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Kuchnia [odnośnik]07.06.20 17:57
Tak właściwie to od nadmiaru pytań i stwierdzeń, szczególnie tych ze strony Marcelli, sam już nie wiedział jakiego jest pochodzenia.  Czy był Szkotem, pół-Szkotem, częściowo-Szkotem, Kornwalijczykiem, Anglikiem czy kto wie kim – jakie to miało obecnie znaczenie? Po prostu mieszkał w Kornwalii, mówił po angielsku i czasami świętował jak Szkot! Czy wszystko musiało być tak skomplikowane, jednolite i nie mogło się mieszać? Miał mętlik w głowie! Przecież nigdy go to nie interesowało! Nosił kilt i czasem zachowywał się jak Szkot, bo taka była jedna z niewielu tradycji jego domu! Z zachowania w sumie przypominał bardziej Anglika, bo mimo wszystko należał do szlachty, a zdarzało mu się mówić jak typowy Kornwalijczyk! Jak miał to inaczej wyjaśnić! Jak?! Ugh! Nie był historykiem, żeby rozumieć tę złożoność! Macmillanowie nie przejmowali się zbytnio historią! Chyba, że w grę wchodził Quidditch!
Coś w tym rodzaju – odpowiedział na pytanie panny Lovegood. – Moja mama jest z Longbottomów – wyjaśnił pannie Figg bardzo dumnie. Właściwie to nic nie zmieniało. A na pewno nie w oczach czarownicy. Dla niego jednak takie podkreślenie było bardzo ważne (bo sprawiało, że czuł się znacznie bardziej dumny ze swojej mamy).
Być może ze względu na to, że był bardzo wyrozumiały (w niektórych kwestiach), współczuł trochę Marcelli ze względu na to jak zachowywała się jej babka. Szybko jednak przeszedł do rozbawienia, kiedy Lucinda zaczęła opowiadać o tragicznie podartym herbie.
Musisz po prostu sprowadzić zawodnika na ziemię. Bez bicia, rzecz jasna – wytłumaczył Keatonowi. – No i nie są jakoś... brutalne – stwierdził, wahając się przez chwilę. Bywały jednak bolesne, ale tę kwestię przemilczał. No i czasem można było skończyć oblepionym botem.
Starał się dalej wycinać odpowiednie kształty, a kiedy to zrobił spojrzał wyczekująco na Floreana. Dopóki, rzecz jasna, mąka nie zbuntowała się przeciwko całej trójce. I choć z początku naprawdę przypuszczał, że ta sama się na nich rzuciła… tak późniejsza reakcja panny Figg i Fortescue sprawiła, że szybko odnalazł winowajcę. Nic dziwnego, że wyciągnął różdżkę, machnął ją i rzucił w Keatona upiorogacka.
Co dalej, szefie? – Zapytał Floreana jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. Nawet nie oczyścił się z mąki. – Czy mogę polać ciasto whisky? – Zapytał cicho i oczekiwał podobnej dyskrecji ze strony cukiernika.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 18 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Kuchnia [odnośnik]07.06.20 17:57
The member 'Anthony Macmillan' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 62
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 18 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kuchnia [odnośnik]10.06.20 0:01
Zakonnicy poruszali tak wiele tematów, że sama do końca nie wiedziała na co odpowiedzieć. Jednym słowem w tej małej kuchni działo się naprawdę za dużo, a do tego miało im z tego jeszcze wyjść pyszne mięsne ciasto. Tak naprawdę Lucinda nie do końca wiedziała za co się teraz ma zabrać. Szkoda jej było zostawiać zieloną część papryki i kiedy Keat wspomniał o tym, że z obierków można było zrobić karmel to od razu pomyślała, że z jej pozostałości także da się coś przygotować. Sos z pestek brzmiał skomplikowanie, ale kto wie… może po tej nauce gotowania będzie w stanie zrobić coś więcej w kuchni niż samą herbatę? – Czyli następnym razem zaserwujesz nam sos z pestek? – zapytała mężczyznę uśmiechając się delikatnie. Zastanawiała się czasami jak ona przeżyła te wszystkie samotne święta czy w ogóle życie bez gotujących dla niej skrzatów. Minęło tak wiele lat od jej wyprowadzki w domu, a wcześniej przecież mieszkała w Hogwarcie. Nie nacieszyła się zbytnio szlacheckimi przywilejami i jakoś jej to wcale nie przeszkadzało.
Lucinda skinęła głową, gdy Marcy podała jej marchewkę. Może i lepiej jeśli jednak użyje tutaj magii. Nawet nie chodziło o sam czas, ale o palce, które przy tak skomplikowanym przedmiocie może stracić. – Facere – rzuciła kierując różdżkę na tarkę, która miała zająć się marchewką. Magia ułatwiała wszystko. Nie bez powodu pomyślała sobie, że mugole naprawdę muszą poświęcać wiele czasu na przyrządzanie posiłków skoro magia tak bardzo im pomagała.
Blondynka uśmiechnęła się szeroko do Sus kiedy ta wspomniała o małej papryczce. Cóż był to zdecydowanie rozczulający widok, ale Flo miał rację. Nie powinna próbować jej kroić skoro i tak niezbyt dobrze radziła sobie z ciachaniem dużej papryki. Na wspomnienie ich wspólnej misji zaśmiała się głośno. – Nie poradziłabym sobie, gdyby nie twoje umiejętności naciągania prawdy – odparła unosząc brew choć mężczyzna odszedł już by pomóc reszcie w przygotowywaniu deseru.
Nagle wybuchła prawdziwa wojna na mąkę i choć wyglądało to przekomicznie to blondynka wolała zostać jedynie biernym obserwatorem tego starcia. Mąka latała jej nad głową brudząc całą kuchnie. Lucinda jedynie westchnęła przewracając oczami, a jej wzrok mówił jedno: ah te dzieci.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 18 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Kuchnia [odnośnik]29.10.20 20:43
- Nie no, chyba jest normalnie, tylko z tym, co ją sobie wygrał. Jak do trzydziestki nie znajdę sobie żony, to ruszam na podbój Szkocji, zgarnę jakąś pannę młodą na turnieju - oświadczył tonem na tyle poważnym, że trudno było orzec, czy żartuje sobie właśnie, czy niekoniecznie. - Ale jak mi się jednak nie spodoba, to można ją potem oddać? - zapytał jeszcze przezornie w przypływie olśnienia.
Potem Sue zaczęła mu tłumaczyć, jak można żyć bez mięsa, i patrzył na nią podejrzliwie, bo trudno mu sobie było wyobrazić jarski żywot (niedolę prędzej). Jeszcze same słodycze brzmiały obiecująco, ale co się kryło za takimi strączkami, chociażby, pojęcia nie miał.
- Na słowo ci nie uwierzę - odparł w końcu; gotów był jednak do poświęcenia i spróbowania jej popisowych zdań, wtedy wyda werdykt. Surowy (to niby miał być dowcip, ale chyba nie wyszedł, tak tylko zaznaczam, bo jak nie zaznaczę, to pewnie nikt tej marnej próby nawet nie dostrzeże). - Powiedzmy, że jestem gotowy spróbować twojej zupy - nie na bulionie z kości, ani nawet nie z ryby, która, jak już ustaliliśmy, jednak rośliną nie jest - i tych słodyczy - ze słodkościami problemu nie będzie.
Potem, za sugestią, zmrużył więc. I obrócił ziemniaka trzy razy.
- Hm, no nie wiem, nadal jest jakby taki... do niczego nie podobny, chociaż może faktycznie wygląda trochę jak kamień z dziurą... tylko po co dziura w kamieniu? - na wisiorek? Całkiem nieźle komponowałby się z resztą ekstrawaganckich dodatków Lovegood.
- Mała papryczka? Czyli że papryki się rodzą tak, że w tej dużej rośnie mała? - fascynujące. Nigdy o tym nie słyszał. Zrobił krok w stronę Lucy, zezując na cud papryczkowatego macierzyństwa. - A co do sosu z pestek, to chyba się nie podejmę, chyba że będę miał wasze wsparcie - naprawdę był ostatnią osobą, która powinna zabierać się za gotowanie czegoś bardziej skomplikowanego niż woda.
- Merlin jeden wie, gdzie ta staruszka mieszka, powiedziałbym, że wszędzie, bo gdzie się nie obejrzę, to tam ją widzę, obstawiam, że jak już przyjdzie na nią czas, to wróci z zaświatów do Oazy i będzie jakoś nadal te zielska sadzić - Florean mógł mieć rację, Burroughs przy najbliżej okazji z ciekawości to sprawdzi.
Na wyznanie Gaba zrobił taką minę, jakby nie miał pojęcia, o co może chodzić z tym całym widzę cię. Najmniejszego. A potem lekko zaczął zezować w stronę wałka, który znalazł się ręce Tonksa - wyglądało to tak, jakby mieli skrzyżować je ze sobą jak drewniane miecze w pojedynku na śmierć i życie (i mąkę). Burroughs kontrolnie zerknął w stronę leżącego obok niego oręża, które mógłby wykorzystać, gdyby tylko został zaatakowany. Powinien zdążyć wypuścić nóż i sięgnąć po przyrząd, którym będzie mógł rozpocząć masakrę drewnianym wałkiem niemechanicznym.
W oczach Keata zaskrzyło się wyzwanie.
I Tonks co prawda podjął je, choć z wykorzystaniem czegoś o nieco innej sile rażenia (równie skutecznego). W zakrzywiony nos pacnęła kula z ciasta, zaczepiając się o krzywiznę i zostając tam na chwilowe zawsze. Burroughs nawet nie zdążył odskoczyć.
No tak to się bawić nie będziemy.
- Psidwacza mać - instynktownie zanurkował pod stół, żeby uchronić się przed kolejnym atakiem. Miał okrojone (i pokrojone, resztki obierek walały się tuż obok niego) zasoby do obrony, trzeba było coś skombinować.  
Warto nadmienić, że nim skrył się w swoim drewnianym bunkrze, trafiło w niego, a raczej w jego włosy, perfidne zaklęcie, co z włosów zrobiło mu białe afro. A potem jeszcze upiorogacek. Ledwie stłumił okrzyk przerażenia.
Wojowniczo zanurzył palce w cieście oblepionym mąką, ścierając z niego biały pył, którym namalował sobie na policzku barwy wojenne.
- Wszyscy na jednego? Tak będziecie walczyć? - ryknął dziarsko; jak tak, to i on jeńców nie będzie brał. Chyba że... - Szubrawcy, wstydu nie macie - różdżka się gdzieś zapodziała, chociaż przecież jeszcze chwilę temu miał ją gdzieś w zasięgu dłoni; trudno, trzeba będzie bronić się inaczej. Czas na zakładnika?
Chciał prześlizgnąć się pod stołem, żeby znaleźć się tuż za Lucy, która mogłaby stać się jego, cóż, tarczą.
Spędzili w kuchni jeszcze jakiś czas, a później każdy ruszył w swoją stronę.

*nie udało się uchylić, w sumie ani przed Gabem, ani przed afro Florka, ani przed upiorogackiem Tonika

**staram się zajść od tyłu Luckę i zrobić z niej swoją zakładniczkę; rzucam na ukrywanie się [I]

zt



from underneath the rubble,
sing the rebel song


Ostatnio zmieniony przez Keat Burroughs dnia 03.08.21 9:09, w całości zmieniany 1 raz
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189

Strona 18 z 19 Previous  1 ... 10 ... 17, 18, 19  Next

Kuchnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach