Główny salon
AutorWiadomość
Salon udekorowany w sztandarowych, rodowych barwach Rosierów. Szmaragdowa, elegancka czerwień obić sof idealnie oddaje charakter rodziny. Ich wyrafinowanie, dobry smak i nietuzinkowość. Tutaj najczęściej przyjmowani są wszyscy goście w posiadłości.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
2 grudnia
Pojawiłam się w posiadłości lady Rosier dzień przed zapowiedzianym wieczorkiem poetyckim. Nastrój, cóż… nie był może najcudowniejszy, ale starałam się trzymać i chociaż dla kuzynki, zachowywać zimną krew. Znałam znajomych Darcy, były to rody, które z moim nie miały przyjaznych stosunków. Bałam się, że taka jedna z nich będzie starała się z całego serca wyprowadzić mnie z równowagi, dlatego już od kilku dni nastawiałam się na to spotkanie i starałam się być pozytywnej myśli.
Dobrze złożyło się, że Darcy zaproponowała, abym pojawiła się u niej dzień wcześniej. Nie chciałam opowiadać jej o ostatnim wydarzeniu listownie, gdyby mój ojciec, albo wujkowie przeczytali ten list, mogłabym mieć z tego powodu nieprzyjemności. Przecież nie powinnam o tym nic wiedzieć.
Pojawiłam się w salonie w asyście swoich własnych skrzatów, które przyniosły moją walizkę i zapas kilku sukni. Od razu pojawiła się służba Rosierów, a ja będąc tu częstym gościem, zanim przyszła moja kuzynka, już sobie nimi porządziłam, aby przynieśli nam coś do picia, postawili stojak na suknie i zapowiedziałam, aby nam nie przeszkadzali, ponieważ będziemy zajęte.
Darcy zdążyła do mnie zejść, od razu podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam, witając się.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile od kilku dni zbieram w sobie pozytywnej energii i samozaparcia, jeżeli lady Carrow się pojawi, to będzie musiała się bardzo postarać, aby zepsuć mi ten wieczór - powiedziałam od razu. - Witaj, moja kochana.
Odsunęłam się od niej lekko i ze szczerym uśmiechem spojrzałam na jej twarz. W moich oczach tańczyły wesołe iskierki, chociaż ja byłam cała spięta i lekko zdenerwowana. Wiedziałam jednak, że tego wieczora wszystko minie, spędzanie czasu z kuzynką zawsze bardzo mnie rozluźniało.
- Bardzo dobrze się składa, że mnie do siebie zaprosiłaś. Muszę ci o czymś opowiedzieć, o czym wiedzieć nie powinnam, a wiem i jest to dosyć ważne - dodałam przejętym głosem. - A po za tym, mam ze sobą wszystko, czego będę potrzebować. Suknie już wiszą.
Spojrzałam na nie. Ile ich wzięłam? 5, 10? Nie wiem.
Pojawiłam się w posiadłości lady Rosier dzień przed zapowiedzianym wieczorkiem poetyckim. Nastrój, cóż… nie był może najcudowniejszy, ale starałam się trzymać i chociaż dla kuzynki, zachowywać zimną krew. Znałam znajomych Darcy, były to rody, które z moim nie miały przyjaznych stosunków. Bałam się, że taka jedna z nich będzie starała się z całego serca wyprowadzić mnie z równowagi, dlatego już od kilku dni nastawiałam się na to spotkanie i starałam się być pozytywnej myśli.
Dobrze złożyło się, że Darcy zaproponowała, abym pojawiła się u niej dzień wcześniej. Nie chciałam opowiadać jej o ostatnim wydarzeniu listownie, gdyby mój ojciec, albo wujkowie przeczytali ten list, mogłabym mieć z tego powodu nieprzyjemności. Przecież nie powinnam o tym nic wiedzieć.
Pojawiłam się w salonie w asyście swoich własnych skrzatów, które przyniosły moją walizkę i zapas kilku sukni. Od razu pojawiła się służba Rosierów, a ja będąc tu częstym gościem, zanim przyszła moja kuzynka, już sobie nimi porządziłam, aby przynieśli nam coś do picia, postawili stojak na suknie i zapowiedziałam, aby nam nie przeszkadzali, ponieważ będziemy zajęte.
Darcy zdążyła do mnie zejść, od razu podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam, witając się.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile od kilku dni zbieram w sobie pozytywnej energii i samozaparcia, jeżeli lady Carrow się pojawi, to będzie musiała się bardzo postarać, aby zepsuć mi ten wieczór - powiedziałam od razu. - Witaj, moja kochana.
Odsunęłam się od niej lekko i ze szczerym uśmiechem spojrzałam na jej twarz. W moich oczach tańczyły wesołe iskierki, chociaż ja byłam cała spięta i lekko zdenerwowana. Wiedziałam jednak, że tego wieczora wszystko minie, spędzanie czasu z kuzynką zawsze bardzo mnie rozluźniało.
- Bardzo dobrze się składa, że mnie do siebie zaprosiłaś. Muszę ci o czymś opowiedzieć, o czym wiedzieć nie powinnam, a wiem i jest to dosyć ważne - dodałam przejętym głosem. - A po za tym, mam ze sobą wszystko, czego będę potrzebować. Suknie już wiszą.
Spojrzałam na nie. Ile ich wzięłam? 5, 10? Nie wiem.
Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Darcy była zadowolona, że Rosalie przywiozła ze sobą swoje skrzaty. Nigdy nie zaszkodzi trochę rąk do pomocy. Nie miała wątpliwości, ze kuzynka, ulegajc jej drobnej sugestii pozwoli jej skorzystać z jej służby. W końcu nie byłby to pierwszy raz, kiedy skrzaty tych obu domów sprzymierzały się na kaprysy młodych dam obu dworków. Można powiedzieć, ze te stworzenia nauczyły się już nawet ze sobą współpracować w tym samym stopniu, w jakim pracowały zwykle oddzielnie na oddalonych od siebie daleko posiadłościach. Zresztą, pani karze, pani ma. Pogoniona przez Rosalie gromadka tych magicznych stworzeń bardzo dobrze znała swoje miejsce. Rosier zeszła na dół ubrana w zwykłą długą spódnicę i koszulę, poprawiając rodowy naszyjnik na szyi. Kuzynkę zawsze starała się przyjąć z odpowiednią prezencją, uznając ten gest za szacune wobec jej pięknej Rosalie.
Witając się z nią, słysząc jej pierwsze słowa, nie potrafiła powstrzymać się od lekkiego, odrobinę drwiącego uśmiechu na twarzy. Zauważyła bardzo trzeźwo:
— Nie wspominałam przecież nic o lady Carrow.
Chociaż obie wiedziały, że najpewniej właśnie przed nią próbowała kuzynę Darcy ostrzec w swoim liści. Nie potrafiła jednak powstrzymać się od tej drobnej złośliwości. Rozglądając się po pomieszczeniu zauważyła ile sukni przyniosła ze sobą Rosalie. Znając życie każda z nich nowa i tak samo piękna, aż trudno będzie się zdecydować na jedną konkretną na jutrzejszy wieczór.
— Naprawdę, Rosie? Dlaczego nie teleportować od razu całej garderoby? — zaśmiała się niewrednie, kręcąc lekko głową. — Będzie można przenieść Twoje kreacje do mojej sypialni. Skrzaty zajmą się przygotowaniem i rozwieszeniem wszystkich sukni moich i Twoich, żebyśmy mogły się na którąś zdecydować. Tymczasem pokażę Ci moją zdobycz.
Specjalnie przygotowany przez siebie przedmiot zgarnęła ze stołu, wręczając go kuzynce. Wyglądał on jak zwykła, trochę obdrapana na okładce książka, ale nie było w niej nic powszedniego.
— To jest specjalny wolumin ściągnięty prosto z Francji, uważaj, jest trochę złośliwy. Zostały już tylko takie egzemplarze, wszystkie inne były już wykupione. Niemniej…
— [i]Jestem idealnym towarzystwem do wieczorków poetyckich![i] – zakrzyknęła książka rozwierając swoje kartki, rozkładając się na dłoniach Rosalie. Darcy westchnęła. Chociaż tomikowi brakowało trochę kultury, będzie niezastąpionym elementem dającym rozrywkę podczas jutrzejszego spotkania.
— Więc może zanim zdradzisz mi wielkie tajemnice, pozbędziemy się tego wrednego tomiku na chwilę?
Witając się z nią, słysząc jej pierwsze słowa, nie potrafiła powstrzymać się od lekkiego, odrobinę drwiącego uśmiechu na twarzy. Zauważyła bardzo trzeźwo:
— Nie wspominałam przecież nic o lady Carrow.
Chociaż obie wiedziały, że najpewniej właśnie przed nią próbowała kuzynę Darcy ostrzec w swoim liści. Nie potrafiła jednak powstrzymać się od tej drobnej złośliwości. Rozglądając się po pomieszczeniu zauważyła ile sukni przyniosła ze sobą Rosalie. Znając życie każda z nich nowa i tak samo piękna, aż trudno będzie się zdecydować na jedną konkretną na jutrzejszy wieczór.
— Naprawdę, Rosie? Dlaczego nie teleportować od razu całej garderoby? — zaśmiała się niewrednie, kręcąc lekko głową. — Będzie można przenieść Twoje kreacje do mojej sypialni. Skrzaty zajmą się przygotowaniem i rozwieszeniem wszystkich sukni moich i Twoich, żebyśmy mogły się na którąś zdecydować. Tymczasem pokażę Ci moją zdobycz.
Specjalnie przygotowany przez siebie przedmiot zgarnęła ze stołu, wręczając go kuzynce. Wyglądał on jak zwykła, trochę obdrapana na okładce książka, ale nie było w niej nic powszedniego.
— To jest specjalny wolumin ściągnięty prosto z Francji, uważaj, jest trochę złośliwy. Zostały już tylko takie egzemplarze, wszystkie inne były już wykupione. Niemniej…
— [i]Jestem idealnym towarzystwem do wieczorków poetyckich![i] – zakrzyknęła książka rozwierając swoje kartki, rozkładając się na dłoniach Rosalie. Darcy westchnęła. Chociaż tomikowi brakowało trochę kultury, będzie niezastąpionym elementem dającym rozrywkę podczas jutrzejszego spotkania.
— Więc może zanim zdradzisz mi wielkie tajemnice, pozbędziemy się tego wrednego tomiku na chwilę?
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Przecież wiem o twoich znajomych, nie uprzedzałabyś mnie przed nimi, gdybyś nie wiedziała, jaki mam do nich stosunek - odpowiedziałam równie trzeźwo.
Uśmiechnęłam się do niej lekko, odwracając się razem z nią w stronę swoich sukni i słuchając jej uwagi na ten temat. Zaśmiałam się lekko, poczułam jak lekki rumieniec wyszedł mi na policzki. Nie moja wina, że miałam tego tyle, że nie mogłam zdecydować się na to, co wziąć ze sobą, a co dopiero na to, co na siebie założyć.
- To i tak przecież taka niewielka część! Zobaczysz, okaże się, że pewnie wzięłam nie te co powinnam i będę wysyłać skrzaty, aby wymieniały je na inne z domu. Już nie mogę się doczekać. Wzięłam też trochę biżuterii i kosmetyków. Co ty na to, aby zrobić sobie dzisiaj próbę tego, jak będziemy jutro wyglądać? Tak, pokaż mi to.
Obserwowałam ją bardzo uważnie, gdy brała starą księgę w dłonie i mi ją podawała. Wyglądała dosyć normalnie, trochę jak stare księgi z działu ksiąg zakazanych w Hogwarcie. Nie żebym tam jakoś często i bez zgody nauczyciela, a zdecydowanie bez zgody profesora Slughorna, zaglądała.
- Uuuuuu… no to się postarałaś - zaczęłam mówić, a książka przerwała mi w pół słowa. - O, jaka pewna siebie.
Zaśmiałam się, zamykając ją z powrotem. Czułam, że widowisko jutro będzie niezwykle ciekawe. Zastanawiało mnie, czy książka sama zaczyna czytać wiersze, czy będzie się wtrącać w pół słowa, temu, kto będzie to robił?
- Przypomina trochę książkę do opieki nad magicznymi stworzeniami, trzeba gdzieś ją po rogu pogłaskać, aby przestała gadać? - zażartowałam, rozglądając się, gdzie ją odłożyć. - Tak, tak, bo jeszcze podsłucha i wszystkim rozgada. Tylko gdzie ją zanieść? Do ciebie do pokoju?
Kiedy już schowałyśmy gdzieś księgę, tak, aby nas nie podsłuchała, ani nie była w stanie nam przeszkadzać, usiadłyśmy razem z Darcy na kanapie, a ja chwyciłam ja za dłoń i mocno ścisnęłam. Bałam się, że nie spodoba jej się to co powiem, z tego co się orientowałam, Rosierowie nie mieli dobrych kontaktów z Blackami, o których zaraz miałam wspomnieć.
- Moja droga, spotkałam się kilka dni temu z lordem Corvusem Black, kojarzysz może? Nie, nie dodam nic w stylu “i się zakochałam” czy coś takiego - zapewniłam ją od razu. - Chciał się ze mną spotkać, ponieważ uznał, że powinien mnie o czymś uprzedzić. Zgaduj o czym.
Uśmiechnęłam się do niej lekko, odwracając się razem z nią w stronę swoich sukni i słuchając jej uwagi na ten temat. Zaśmiałam się lekko, poczułam jak lekki rumieniec wyszedł mi na policzki. Nie moja wina, że miałam tego tyle, że nie mogłam zdecydować się na to, co wziąć ze sobą, a co dopiero na to, co na siebie założyć.
- To i tak przecież taka niewielka część! Zobaczysz, okaże się, że pewnie wzięłam nie te co powinnam i będę wysyłać skrzaty, aby wymieniały je na inne z domu. Już nie mogę się doczekać. Wzięłam też trochę biżuterii i kosmetyków. Co ty na to, aby zrobić sobie dzisiaj próbę tego, jak będziemy jutro wyglądać? Tak, pokaż mi to.
Obserwowałam ją bardzo uważnie, gdy brała starą księgę w dłonie i mi ją podawała. Wyglądała dosyć normalnie, trochę jak stare księgi z działu ksiąg zakazanych w Hogwarcie. Nie żebym tam jakoś często i bez zgody nauczyciela, a zdecydowanie bez zgody profesora Slughorna, zaglądała.
- Uuuuuu… no to się postarałaś - zaczęłam mówić, a książka przerwała mi w pół słowa. - O, jaka pewna siebie.
Zaśmiałam się, zamykając ją z powrotem. Czułam, że widowisko jutro będzie niezwykle ciekawe. Zastanawiało mnie, czy książka sama zaczyna czytać wiersze, czy będzie się wtrącać w pół słowa, temu, kto będzie to robił?
- Przypomina trochę książkę do opieki nad magicznymi stworzeniami, trzeba gdzieś ją po rogu pogłaskać, aby przestała gadać? - zażartowałam, rozglądając się, gdzie ją odłożyć. - Tak, tak, bo jeszcze podsłucha i wszystkim rozgada. Tylko gdzie ją zanieść? Do ciebie do pokoju?
Kiedy już schowałyśmy gdzieś księgę, tak, aby nas nie podsłuchała, ani nie była w stanie nam przeszkadzać, usiadłyśmy razem z Darcy na kanapie, a ja chwyciłam ja za dłoń i mocno ścisnęłam. Bałam się, że nie spodoba jej się to co powiem, z tego co się orientowałam, Rosierowie nie mieli dobrych kontaktów z Blackami, o których zaraz miałam wspomnieć.
- Moja droga, spotkałam się kilka dni temu z lordem Corvusem Black, kojarzysz może? Nie, nie dodam nic w stylu “i się zakochałam” czy coś takiego - zapewniłam ją od razu. - Chciał się ze mną spotkać, ponieważ uznał, że powinien mnie o czymś uprzedzić. Zgaduj o czym.
Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Darcy uśmiechnęła się kątem ust i kiwnęła z pozornie mniejszym entuzjazmem głową, choć faktycznie, po prostu większość emocji trzymała w sobie, ale cieszyła się na myśl wspólnego przymierzania sukien i dobierania makijażu. W ten sposób obie mogły mieć pewność, że przygotują się na wieczorek z jak największą skrupulatnością, wpisując się nie tylko w swój własny gust, ale też i w gust innych osób. Co dwie głowy to nie jedna.
Później już jednak, kiedy przysiadły na zwyczajnej rozmowie, wpatrywała się w Rosalie z niegasnącą troską i trochę być może… zaniepokojeniem? Uniosła bardzo nieznacznie obie brwi, słuchając, jak kuzynka zwierza jej się ze znajomością z lordem Blackiem. Aż przeniosła ciężar swojego ciała na przód i pochyliła się nad dziewczyną, przykładając z obawą dłoń do jej czoła, mierząc jej gorączkę.
— Blackiem? — powtórzyła za nią, specjalnie pomijając wszelkie tytuły. Nie było tajemnicą, że Rosierowie z rodem Blacków się raczej nie dogadywali. — Corvusem? — gdyby to była Druellka, czy Bastek, Rudi, potrafiłaby takie konszachty zrozumieć, ale Corvus Black? Czy nie każdego Blacka powinno się trzymać na kagańcu? No ostatecznie odpuściłaby go Cyrusowi, w końcu on żył pod opieką jej siostry, więc nie miała wątpliwości, że ta odpowiednio zajęła się jego czarnym charakterem.
— Dobrze się czujesz, Rosalie? — upewniła się — Ja myślę, że się nie zakochałaś w Blacku! — obruszyła się — co za dużo Blacków to niezdrowo. Trudno mi zgadywać o czym mógł Cię uprzedzić Corvus Black. Być może pragnie nauczyć się trochę ogłady od twoich trolli? Z pewnością mają jej więcej niż jakikolwiek nieokrzesany Black.
Ostre słowa, aczkolwiek Blackowie od zawsze pozostawali wrogami Rosierów, Dru i jej mąż byli tylko wyjątkiem od tej reguły.
Później już jednak, kiedy przysiadły na zwyczajnej rozmowie, wpatrywała się w Rosalie z niegasnącą troską i trochę być może… zaniepokojeniem? Uniosła bardzo nieznacznie obie brwi, słuchając, jak kuzynka zwierza jej się ze znajomością z lordem Blackiem. Aż przeniosła ciężar swojego ciała na przód i pochyliła się nad dziewczyną, przykładając z obawą dłoń do jej czoła, mierząc jej gorączkę.
— Blackiem? — powtórzyła za nią, specjalnie pomijając wszelkie tytuły. Nie było tajemnicą, że Rosierowie z rodem Blacków się raczej nie dogadywali. — Corvusem? — gdyby to była Druellka, czy Bastek, Rudi, potrafiłaby takie konszachty zrozumieć, ale Corvus Black? Czy nie każdego Blacka powinno się trzymać na kagańcu? No ostatecznie odpuściłaby go Cyrusowi, w końcu on żył pod opieką jej siostry, więc nie miała wątpliwości, że ta odpowiednio zajęła się jego czarnym charakterem.
— Dobrze się czujesz, Rosalie? — upewniła się — Ja myślę, że się nie zakochałaś w Blacku! — obruszyła się — co za dużo Blacków to niezdrowo. Trudno mi zgadywać o czym mógł Cię uprzedzić Corvus Black. Być może pragnie nauczyć się trochę ogłady od twoich trolli? Z pewnością mają jej więcej niż jakikolwiek nieokrzesany Black.
Ostre słowa, aczkolwiek Blackowie od zawsze pozostawali wrogami Rosierów, Dru i jej mąż byli tylko wyjątkiem od tej reguły.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Obserwowałam jej zmieniający się wyraz twarzy. Prawie się roześmiałam, gdy się nade mną pochylała, starając się zmierzyć, czy przypadkiem nie mam gorączki. Niestety, lub stety, nie byłam chora więc i czoło miałam normalne. Wiedziałam, że taką reakcję wywołam w kuzynce swoimi plotkami, więc nie przejęłam się zbytnio tym, że niemalże go obraziła. Ba, uśmiechnęłam się tylko rozbawiona, pozwalając jej na te ostre słowa.
- Niestety, wiem jak bardzo byś tego chciała, ale to nie o kontakty lorda Blacka z naszymi trollami chodziło - przechyliłam lekko głowę. - I nie wiem, czy lord Black jest typem mężczyzny, w którym mogłabym się zakochać.
Wzięłam jej dłoń, ujęłam w swoje i mocno ściskając położyłam na swoich udach. Przez chwilę milczałam zastanawiając się jak rozpocząć, aby mnie dobrze zrozumiała. Zależało mi na tym, aby nie nastawiła się od razu tak negatywnie, ale po jej słowach chyba było już po ptakach. Westchnęłam lekko, odwracając na chwilę wzrok.
- Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Rosierowie z Blackami się… niezbyt lubią. Jednak, jak wiesz, Yaxley’owie podchodzą do nich bardziej neutralnieee… i chyba zechcieli poprawić z nimi relacje. Czy może to ród Blacków zechciał poprawić relacje z nami - zacisnęłam mocno usta, przez chwilę ją obserwowałam, zastanawiając się, czy już wie, co mam zamiar zaraz powiedzieć. - Lord Black zechciał się ze mną spotkać, aby poinformować mnie, że jego rodzina rozmawia z moim ojcem na temat naszych zaręczyn.
Z jakiegoś powodu bałam się co powie na to Darcy. Bardzo chciałam, aby to zaakceptowała i chociaż starała się być miła. Aczkolwiek nie wiem czy ślub jej drogiej siostry i jej drogiej kuzynki z Blackami, to nie będzie dla niej za dużo.
- Udało mi się z nim spotkać dwa razy, wydaje być się całkiem porządnym czarodziejem. Jest magomedykiem, więc byłabym pod jego stałą opieką. Aczkolwiek, mieszka w Londynie, więc liczę na to, że ojciec wynegocjuje, abyśmy przeprowadzili się do większej posiadłości za miasto - posłałam jej niepewny uśmiech. - Jednak to tylko jeszcze rozmowy, ojciec nic nie mówi, a i ja mu się nie przyznałam, że wiem. Oh, proszę. Nie patrz tak na mnie.
- Niestety, wiem jak bardzo byś tego chciała, ale to nie o kontakty lorda Blacka z naszymi trollami chodziło - przechyliłam lekko głowę. - I nie wiem, czy lord Black jest typem mężczyzny, w którym mogłabym się zakochać.
Wzięłam jej dłoń, ujęłam w swoje i mocno ściskając położyłam na swoich udach. Przez chwilę milczałam zastanawiając się jak rozpocząć, aby mnie dobrze zrozumiała. Zależało mi na tym, aby nie nastawiła się od razu tak negatywnie, ale po jej słowach chyba było już po ptakach. Westchnęłam lekko, odwracając na chwilę wzrok.
- Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Rosierowie z Blackami się… niezbyt lubią. Jednak, jak wiesz, Yaxley’owie podchodzą do nich bardziej neutralnieee… i chyba zechcieli poprawić z nimi relacje. Czy może to ród Blacków zechciał poprawić relacje z nami - zacisnęłam mocno usta, przez chwilę ją obserwowałam, zastanawiając się, czy już wie, co mam zamiar zaraz powiedzieć. - Lord Black zechciał się ze mną spotkać, aby poinformować mnie, że jego rodzina rozmawia z moim ojcem na temat naszych zaręczyn.
Z jakiegoś powodu bałam się co powie na to Darcy. Bardzo chciałam, aby to zaakceptowała i chociaż starała się być miła. Aczkolwiek nie wiem czy ślub jej drogiej siostry i jej drogiej kuzynki z Blackami, to nie będzie dla niej za dużo.
- Udało mi się z nim spotkać dwa razy, wydaje być się całkiem porządnym czarodziejem. Jest magomedykiem, więc byłabym pod jego stałą opieką. Aczkolwiek, mieszka w Londynie, więc liczę na to, że ojciec wynegocjuje, abyśmy przeprowadzili się do większej posiadłości za miasto - posłałam jej niepewny uśmiech. - Jednak to tylko jeszcze rozmowy, ojciec nic nie mówi, a i ja mu się nie przyznałam, że wiem. Oh, proszę. Nie patrz tak na mnie.
Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Słuchała Rosalie w skupieniu. Jeśli nie trolle, a wiedziała, ze nie o nie mogło chodzić, to jedynie właśnie narzeczeństwo nasunęło jej się na myśl w ramach wyjaśnienia dla nowinki jej przyjaciółki. Wstrzymała oddech, trzymając jednak kciuki za to, żeby jej instynkt w tej kwestii ją mylił, ale nie mylił. Przymknęła powieki i wypuściła bezgłośnie powietrze z płuc, słysząc o zaręczynach. Nie przerywała Yaxley, zwyczajnie wiedząc, że mogłaby ją niepotrzebnie demotywować swoimi słowami. Z rozsądnego punktu widzenia, Blackowie nie byli aż tak słabą partią. Posiadali spory majątek, w historii ich rodu okradli Carrowów, więc zawsze był to jakiś pozytywny aspekt wyciągnięty z ich kronik, ale… nie było tajemnicą, że Rosierowie nie pałali sympatią do ich rodziny. Darcy starała się nie okazywać swoich dwubiegunowych emocji. Rozdarta była pomiędzy dobrem Rosie, a swoimi własnymi sympatiami.
— O, Morgano — skwitowała, chwytając za lampkę wina, popijając w milczeniu kilka łyków, zrobiła przerwę, żeby spojrzeć znów w twarz kuzynki i… nie, jednak żeby to przetrawić potrzebowała przełknąć jeszcze kilka łyków alkoholu, a że nie chciała się pośpieszać i sprawiać wrażenia zachłannej, moczyła usta w winie bardzo powoli, leniwie, więc zanim się odezwała mogło minąć nawet koło kilku minut.
— Mógł Ci chociaż kupić z okazji tych zaręczyn jednorożca w ramach pojednania — odetchnęła w końcu — To przecież Black. Stać go. Musisz mu to uzmysłowić, że jeśli chce się zaręczyć z panienką Yaxley, to potrzeba znacznie więcej niż tylko sprzysiężenia się z Twoim ojcem — rzuciła ostro, zdecydowana, po chwili zauważając.
— Dlaczego Lorne nic mi nie kupił z okazji zaręczyn?
Powiedziała to głośno, wstając z miejsca i przeszła się wzdłuż pokoju, dolewając sobie wina do już pustej lampki, opierając się biorami o toaletkę w pokoju kuzynki, stukała w zastanowieniu przez chwilę opuszką palca o szkło trzymane w dłoni.
— Widzisz Rosalie, jeśli mężczyzna nie będzie o Ciebie zabiegał o początku, jak mój Lorne, to nie będzie zabiegał wcale. Nie powtarzaj mojego błędu. Niech wie, ze jeśli chce prosić Cię o rękę, niech prosi Ciebie, a nie Twojego ojca. Musisz mu to uświadomić — zauważyła unosząc szkło do warg i upiła nieznaczny łyczek wina.
— No dobrze, pokaż mi swoją najlepszą sukienkę, Rosalie. Sprawimy, żeby to wszystko przebiegło lepiej. Znacznie lepiej. Niech Cię pokocha, Rosie i będzie gotów oddać Tobie wszystko, wtedy dopiero możemy mieć pewność, że jakiś tam Black na Ciebie zasługuje — a potem zgnieciesz go jak roba… Blacka. Zgnieciesz go jak Blacka!, dopowiedziała z przekąsem w głowie, chociaż prawda była taka, że dla Rosalie Black pozostawał chyba dobrą partią.
— Jest chociaż przystojny? Czy blady chodzący trup o kruczoczarnych włosach i podkrążonych oczach, jak większość Blacków?
— O, Morgano — skwitowała, chwytając za lampkę wina, popijając w milczeniu kilka łyków, zrobiła przerwę, żeby spojrzeć znów w twarz kuzynki i… nie, jednak żeby to przetrawić potrzebowała przełknąć jeszcze kilka łyków alkoholu, a że nie chciała się pośpieszać i sprawiać wrażenia zachłannej, moczyła usta w winie bardzo powoli, leniwie, więc zanim się odezwała mogło minąć nawet koło kilku minut.
— Mógł Ci chociaż kupić z okazji tych zaręczyn jednorożca w ramach pojednania — odetchnęła w końcu — To przecież Black. Stać go. Musisz mu to uzmysłowić, że jeśli chce się zaręczyć z panienką Yaxley, to potrzeba znacznie więcej niż tylko sprzysiężenia się z Twoim ojcem — rzuciła ostro, zdecydowana, po chwili zauważając.
— Dlaczego Lorne nic mi nie kupił z okazji zaręczyn?
Powiedziała to głośno, wstając z miejsca i przeszła się wzdłuż pokoju, dolewając sobie wina do już pustej lampki, opierając się biorami o toaletkę w pokoju kuzynki, stukała w zastanowieniu przez chwilę opuszką palca o szkło trzymane w dłoni.
— Widzisz Rosalie, jeśli mężczyzna nie będzie o Ciebie zabiegał o początku, jak mój Lorne, to nie będzie zabiegał wcale. Nie powtarzaj mojego błędu. Niech wie, ze jeśli chce prosić Cię o rękę, niech prosi Ciebie, a nie Twojego ojca. Musisz mu to uświadomić — zauważyła unosząc szkło do warg i upiła nieznaczny łyczek wina.
— No dobrze, pokaż mi swoją najlepszą sukienkę, Rosalie. Sprawimy, żeby to wszystko przebiegło lepiej. Znacznie lepiej. Niech Cię pokocha, Rosie i będzie gotów oddać Tobie wszystko, wtedy dopiero możemy mieć pewność, że jakiś tam Black na Ciebie zasługuje — a potem zgnieciesz go jak roba… Blacka. Zgnieciesz go jak Blacka!, dopowiedziała z przekąsem w głowie, chociaż prawda była taka, że dla Rosalie Black pozostawał chyba dobrą partią.
— Jest chociaż przystojny? Czy blady chodzący trup o kruczoczarnych włosach i podkrążonych oczach, jak większość Blacków?
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Uśmiechnęłam się na wspomnienie o jednorożcu. Przypomniał mi się dzień, w którym wybraliśmy się do rezerwatu Parkinsonów i z jaką ostrożnością odnosił się do tych zwierząt. W ogóle jakichkolwiek zwierząt.
- Wątpię, czy dostanę jednorożca, lord Black trochę się ich chyba obawia - stwierdziłam rozbawiona tym faktem. - Ale mam nadzieję, że sprawi mi coś ładnego i, że zadowoli mnie wygląd pierścionka zaręczynowego.
Przyglądałam się jej jak dolewa sobie wina do kieliszka i stwierdziłam, że musiała bardzo przeżyć te informację. Zazwyczaj przecież aż tyle nie pije, tylko wtedy, kiedy coś nią naprawdę mocno poruszy, widocznie ta wiadomość była dla niej niezwykle poruszająca.
- Tyle, że to nie on rozmawia z moim ojcem. Z tego co mówił, to jego rodzice zabrali się za te rozmowy. Obawiam się, że o zgodę poprosi mnie w momencie, kiedy już wszystko będzie ustalone, a ja naturalnie się zgodę - spuściłam lekko wzrok. - Sądzę, że po ostatnim nie powinnam narażać się nestorowi, a jestem pewna, że nie zgodzą się na ten ślub, jeżeli nie będą pewni, że jest to dla mnie odpowiednia osoba.
Bojownicza Darcy. Poleciła mi wybrać suknię, ale zaraz ponownie wróciła do tematu lorda Blacka, czym niezwykle mnie rozbawiła. Cóż, miałam bardzo podobne zdanie co ona i chętnie przystałam na jej propozycję. Podeszłam do swoich sukien szukając czegoś, co byłoby odpowiednie. Przejrzałam ich kilka, w końcu pokazując Darcy dwie. Jedna, była jasno zielona, prosta i wycięta na plecach, druga była jasnoróżowa, z kryształami zdobiącymi górę. Wybrałyśmy tą drugą. Zaczęłam rozpinać swoja suknię, zsuwając ramiona. Podeszłam w końcu do kuzynki, aby pomogła mi dalej, bo nie mogłam dosięgnąć zapięcia.
- Czy przystojny? Sądzę, że może się podobać. Ale jest bardzo podobny do wszystkich Blacków. Faktycznie ma ciemne włosy, ale nie są czarne. Ma lekko pociągłą twarz, ma zarost. Ale nie należy do najprzystojniejszych mężczyzn.
Gdy suknia zaczęła zsuwać mi się z ciała, chwyciłam ją i stałam tak przez chwilę, przygryzając dolną wargę. Odwróciłam się w końcu do przyjaciółki i zerknęłam na nią nie pewnie. Tym razem to ja wzięłam jej lampkę wina i upiłam, niewielki łyk.
- Tyle, że to nie wszystkie ciekawostki na jego temat. Jest coś, co jeszcze bardziej ci się nie podoba - stwierdziłam. - Jest wdowcem, jego żona zmarła rok temu.
Gryzło mnie coś jeszcze, ale o tym na razie nie chciałam wspominać.
- Wątpię, czy dostanę jednorożca, lord Black trochę się ich chyba obawia - stwierdziłam rozbawiona tym faktem. - Ale mam nadzieję, że sprawi mi coś ładnego i, że zadowoli mnie wygląd pierścionka zaręczynowego.
Przyglądałam się jej jak dolewa sobie wina do kieliszka i stwierdziłam, że musiała bardzo przeżyć te informację. Zazwyczaj przecież aż tyle nie pije, tylko wtedy, kiedy coś nią naprawdę mocno poruszy, widocznie ta wiadomość była dla niej niezwykle poruszająca.
- Tyle, że to nie on rozmawia z moim ojcem. Z tego co mówił, to jego rodzice zabrali się za te rozmowy. Obawiam się, że o zgodę poprosi mnie w momencie, kiedy już wszystko będzie ustalone, a ja naturalnie się zgodę - spuściłam lekko wzrok. - Sądzę, że po ostatnim nie powinnam narażać się nestorowi, a jestem pewna, że nie zgodzą się na ten ślub, jeżeli nie będą pewni, że jest to dla mnie odpowiednia osoba.
Bojownicza Darcy. Poleciła mi wybrać suknię, ale zaraz ponownie wróciła do tematu lorda Blacka, czym niezwykle mnie rozbawiła. Cóż, miałam bardzo podobne zdanie co ona i chętnie przystałam na jej propozycję. Podeszłam do swoich sukien szukając czegoś, co byłoby odpowiednie. Przejrzałam ich kilka, w końcu pokazując Darcy dwie. Jedna, była jasno zielona, prosta i wycięta na plecach, druga była jasnoróżowa, z kryształami zdobiącymi górę. Wybrałyśmy tą drugą. Zaczęłam rozpinać swoja suknię, zsuwając ramiona. Podeszłam w końcu do kuzynki, aby pomogła mi dalej, bo nie mogłam dosięgnąć zapięcia.
- Czy przystojny? Sądzę, że może się podobać. Ale jest bardzo podobny do wszystkich Blacków. Faktycznie ma ciemne włosy, ale nie są czarne. Ma lekko pociągłą twarz, ma zarost. Ale nie należy do najprzystojniejszych mężczyzn.
Gdy suknia zaczęła zsuwać mi się z ciała, chwyciłam ją i stałam tak przez chwilę, przygryzając dolną wargę. Odwróciłam się w końcu do przyjaciółki i zerknęłam na nią nie pewnie. Tym razem to ja wzięłam jej lampkę wina i upiłam, niewielki łyk.
- Tyle, że to nie wszystkie ciekawostki na jego temat. Jest coś, co jeszcze bardziej ci się nie podoba - stwierdziłam. - Jest wdowcem, jego żona zmarła rok temu.
Gryzło mnie coś jeszcze, ale o tym na razie nie chciałam wspominać.
Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Darcy była pełna obaw co do planowana tych zaręczyn. Były to jednak obawy tak mocno scentrowane na jej własne uczucia, ze nie wypowiedziała ich głośno. Mimo wszystko szanowała decyzje Rosalie, nawet jeśli się z nimi nie zgadzała, a z tą, w naturalny sposób nie mogła się zgodzić. Blackowie nie bez powodu zeszli na mroczną, wyboistą ścieżkę wraz z Rosierami. Różnili się ideologiami, wychowaniem, wbrew pozorom, cenili sobie zupełnie inne wartości, a nimi – Darcy wolałaby, żeby panienka Yaxley się nie zarażała. Lubiła Rosie taką, jaką była, obawiała się, ze związek z Blackiem może to zmienić. Może nie od razu, ale z czasem. Nie była pewna, czy Rosie w ten sam sposób ułoży sobie męża, co zrobiła to Druella, mimo swojego związku, utrzymując jeszcze pełną więź wobec tradycji i zachowania, jakie wyciągnęła z domu, nawet jeśli czasami od niego odbiegała.
— Tobie się nie podoba? — Darcy chwyciła się najmniej istotnych szczegółów rozmowy. Czy był przystojny?. Nawet w Blackach było coś przyciągającego wzrok. W tej bladej cerze i kontraście smoliście czarnych włosów, chociaż Rosier nie przyznałaby tego głośno. Rosalie jednak zdawała się wobec tej kwestii sceptycznie nastawiona. Cóż, Darcy zgadywała, że adorowało ją grono bardziej angażujących spojrzenie osób. W końcu to była Rosalie.
— Właśnie opisałaś mi 80% mężczyzn. Czyli jest dość… pospolity? A jest w nim coś, co mogłoby Cie ująć? Mimo wyglądu wypowiadasz się o nim w dość, hmmm, zaskakująco dobry sposób.
Darcy zamilkła, zajmując się pomocą w zrzuceniu sukni Rosalie. Dalej była zdania, że powinni wybrać na spotkanie z nim jakiś wyjątkowy strój, dlatego uważnie zmierzyła spojrzeniem sylwetkę Rosalie, kiedy materiał w końcu opadł na ziemię, a chwilę potem zwróciła twarz w kierunku przyniesionych przez kuzynkę najlepszych sukni. Rosie miała dwie swoje ulubione kreacje, Darcy wskazała więc na jedną z nich, obserwując dalsze działania kuzynki. Uniosła wzrok wyżej do jej oczu, kiedy się odezwała, zdradzając stan swojego przyszłego męża. Tylko rok po śmierci żony? Ledwie minęła żałoba. W jaki sposób taki mężczyzna mógłby obdarzyć Rosalie szczerym uczuciem?
— Jest coś jeszcze? — spytała instynktownie, bo kuzynka w niepodobny dla siebie sposób umilkła.
— Tobie się nie podoba? — Darcy chwyciła się najmniej istotnych szczegółów rozmowy. Czy był przystojny?. Nawet w Blackach było coś przyciągającego wzrok. W tej bladej cerze i kontraście smoliście czarnych włosów, chociaż Rosier nie przyznałaby tego głośno. Rosalie jednak zdawała się wobec tej kwestii sceptycznie nastawiona. Cóż, Darcy zgadywała, że adorowało ją grono bardziej angażujących spojrzenie osób. W końcu to była Rosalie.
— Właśnie opisałaś mi 80% mężczyzn. Czyli jest dość… pospolity? A jest w nim coś, co mogłoby Cie ująć? Mimo wyglądu wypowiadasz się o nim w dość, hmmm, zaskakująco dobry sposób.
Darcy zamilkła, zajmując się pomocą w zrzuceniu sukni Rosalie. Dalej była zdania, że powinni wybrać na spotkanie z nim jakiś wyjątkowy strój, dlatego uważnie zmierzyła spojrzeniem sylwetkę Rosalie, kiedy materiał w końcu opadł na ziemię, a chwilę potem zwróciła twarz w kierunku przyniesionych przez kuzynkę najlepszych sukni. Rosie miała dwie swoje ulubione kreacje, Darcy wskazała więc na jedną z nich, obserwując dalsze działania kuzynki. Uniosła wzrok wyżej do jej oczu, kiedy się odezwała, zdradzając stan swojego przyszłego męża. Tylko rok po śmierci żony? Ledwie minęła żałoba. W jaki sposób taki mężczyzna mógłby obdarzyć Rosalie szczerym uczuciem?
— Jest coś jeszcze? — spytała instynktownie, bo kuzynka w niepodobny dla siebie sposób umilkła.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Nie powiedziałabym, że mi się nie podoba - stwierdziłam szybko, bez zastanowienia.
Nigdy nie powiedziałabym tego na głos, ale miałam już do czynienia z kimś bardziej przystojnym, jednakże nie mogłam narzekać na wygląd mojego przyszłego małżonka. Nie było w nim nic, co mogłoby mnie odrzucać i z ręką na sercu mogłabym powiedzieć, że mogłam trafić gorzej. Nie wyglądał jednak jak królewicz z mojej bajki i nie wiem czy kiedykolwiek spotkałam takiego mężczyznę, który właśnie jego by przypominał.
Zaśmiałam się, gdy Darcy tak wypytywała mnie o niego. Chwyciła się wyglądu, nic dziwnego. Wiedziałam, jaką niechęcią darzy Blacków. Ale szczerze, może nadal ze swoją dziecinną naiwnością sądziłam, że kiedyś to się zmieni.
- Bo jest naprawdę miłym człowiekiem, z tego co go poznałam. Ale wydaje się mieć bardzo konserwatywne poglądy, wywodzące się prosto z jego rodu, co niezbyt mi się podoba…
Kiwnęłam lekko głową, kiedy Darcy wskazała na suknię. Założyłam ją i przerzucając włosy na jedno ramie, stanęłam do niej tyłem, aby pomogła mi ją zapiąć. Przez chwilę zastanawiałam się czy razem z Corvusem do siebie pasujemy, ale nie było przecież mowy o większym dopasowaniu, skoro nawet gdyby mi on nie powiedział, to sama dowiedziałabym się o swoich zaręczynach w dniu zaręczyn.
- Mam ogromną nadzieję, że uda mi się go ukręcić, nie chciałabym być pod zbytnią władzą mężczyzny. To nie w mojej naturze - zachichotałam. - Chciałabym żeby mój związek był tak dobry, na tych samych zasadach, co związek twojej kochanej siostry z Cyngusem. Bardzo dobrze się dogadują, a przecież Cyngus jest Blackiem.
Eh, Darcy znała mnie na wylot. Nawet nie musiała patrzeć mi w oczy, aby wyczuć, że coś jeszcze mam jej do powiedzenia, co specjalnie przemilczałam. Zacisnęłam usta mocniej.
- Bo wiesz, miał żonę i boje się, że będzie oczekiwał, że będę taka jak ona. Co jeśli była kompletnie przez niego zdominowana, a Corvus będzie oczekiwał, że ja również mu się poddam? - zmarszczyłam lekko brwi. - Przecież to nie możliwe, to mi mężczyzna ma padać do stóp, a on, prawdę mówiąc… nie widziałam, aby mój urok jakoś specjalnie na niego działał. Myślisz, że może zacznie? Z czasem?
Nigdy nie powiedziałabym tego na głos, ale miałam już do czynienia z kimś bardziej przystojnym, jednakże nie mogłam narzekać na wygląd mojego przyszłego małżonka. Nie było w nim nic, co mogłoby mnie odrzucać i z ręką na sercu mogłabym powiedzieć, że mogłam trafić gorzej. Nie wyglądał jednak jak królewicz z mojej bajki i nie wiem czy kiedykolwiek spotkałam takiego mężczyznę, który właśnie jego by przypominał.
Zaśmiałam się, gdy Darcy tak wypytywała mnie o niego. Chwyciła się wyglądu, nic dziwnego. Wiedziałam, jaką niechęcią darzy Blacków. Ale szczerze, może nadal ze swoją dziecinną naiwnością sądziłam, że kiedyś to się zmieni.
- Bo jest naprawdę miłym człowiekiem, z tego co go poznałam. Ale wydaje się mieć bardzo konserwatywne poglądy, wywodzące się prosto z jego rodu, co niezbyt mi się podoba…
Kiwnęłam lekko głową, kiedy Darcy wskazała na suknię. Założyłam ją i przerzucając włosy na jedno ramie, stanęłam do niej tyłem, aby pomogła mi ją zapiąć. Przez chwilę zastanawiałam się czy razem z Corvusem do siebie pasujemy, ale nie było przecież mowy o większym dopasowaniu, skoro nawet gdyby mi on nie powiedział, to sama dowiedziałabym się o swoich zaręczynach w dniu zaręczyn.
- Mam ogromną nadzieję, że uda mi się go ukręcić, nie chciałabym być pod zbytnią władzą mężczyzny. To nie w mojej naturze - zachichotałam. - Chciałabym żeby mój związek był tak dobry, na tych samych zasadach, co związek twojej kochanej siostry z Cyngusem. Bardzo dobrze się dogadują, a przecież Cyngus jest Blackiem.
Eh, Darcy znała mnie na wylot. Nawet nie musiała patrzeć mi w oczy, aby wyczuć, że coś jeszcze mam jej do powiedzenia, co specjalnie przemilczałam. Zacisnęłam usta mocniej.
- Bo wiesz, miał żonę i boje się, że będzie oczekiwał, że będę taka jak ona. Co jeśli była kompletnie przez niego zdominowana, a Corvus będzie oczekiwał, że ja również mu się poddam? - zmarszczyłam lekko brwi. - Przecież to nie możliwe, to mi mężczyzna ma padać do stóp, a on, prawdę mówiąc… nie widziałam, aby mój urok jakoś specjalnie na niego działał. Myślisz, że może zacznie? Z czasem?
Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Darcy czasami musiała na Rosalie wpływac bardziej dosadnie. Słuchała jej dokładnie i analizowała jej słowa, całą historię. Miała już pewne wyobrażenie Blacka w swojej głowie i obawiała się, że ten cały Corvus, wbrew temu, co Rosalie o nim mówiła jest bardziej jednak Blackiem niż miłym mężczyzną, a Blackowie i miłowanie kogokolwiek się nawzajem wykluczało, nawet jeśli w grę wchodziła Rosalie.
— Nie bądź naiwna. Jeśli Twój urok nie działa na niego na początku znajomości to tym bardziej przestanie działać po zawarciu związku małżeńskiego. Ale czy ty tak naprawdę próbowałaś go uwieść, Rosie?
Darcy bardzo dobrze zdawała sobie sprawę, ze wilę mogły w mniej bądź bardziej kontrolowany sposób hipnotyzować swoją naturą mężczyzn. Rosier, gdyby posiadała taką władzę w swoim wdzięku, jak Rosalie, nie zadawałaby tak absurdalnych pytań. Nie było osoby, która mogłaby się oprzeć tak prastarej magii, z jaką Rosalie się urodziła. Z jakiegoś powodu wstrzymywała się przed uzywaniem jej przeciwko Corvusowi.
— Nie polub go za bardzo Rosalie, przed tym zanim zdążysz go poznać — ostrzegła przyjaciółkę, bo sama być może była zbyt ostrożna wobec innych, ale z kolei jej kuzynka miała tendencję do zakładania zbyt optymistycznego założenia o każdym napotkanym jej człowieku. Przecież w końcu całkiem niedawno dziewczyna wylewała Rosier w ramię rzewne łzy za sprawą niejakiego Colina. Czyżby już o tym zapomniała? Zbyt nierozważnie podchodziła do każdego kolejnego mężczyzny w swoim życiu. Nawet jeśli tym mężczyzną miał być jej przyszły mąż i jeśli wynikało to z ustaleń rodzinnych, Rosalie powinna zachować większy dystans.
— Jeśli już teraz próbuje przejąć nad Tobą kontrolę, później będzie już za późno żby to zmienić.
— Nie bądź naiwna. Jeśli Twój urok nie działa na niego na początku znajomości to tym bardziej przestanie działać po zawarciu związku małżeńskiego. Ale czy ty tak naprawdę próbowałaś go uwieść, Rosie?
Darcy bardzo dobrze zdawała sobie sprawę, ze wilę mogły w mniej bądź bardziej kontrolowany sposób hipnotyzować swoją naturą mężczyzn. Rosier, gdyby posiadała taką władzę w swoim wdzięku, jak Rosalie, nie zadawałaby tak absurdalnych pytań. Nie było osoby, która mogłaby się oprzeć tak prastarej magii, z jaką Rosalie się urodziła. Z jakiegoś powodu wstrzymywała się przed uzywaniem jej przeciwko Corvusowi.
— Nie polub go za bardzo Rosalie, przed tym zanim zdążysz go poznać — ostrzegła przyjaciółkę, bo sama być może była zbyt ostrożna wobec innych, ale z kolei jej kuzynka miała tendencję do zakładania zbyt optymistycznego założenia o każdym napotkanym jej człowieku. Przecież w końcu całkiem niedawno dziewczyna wylewała Rosier w ramię rzewne łzy za sprawą niejakiego Colina. Czyżby już o tym zapomniała? Zbyt nierozważnie podchodziła do każdego kolejnego mężczyzny w swoim życiu. Nawet jeśli tym mężczyzną miał być jej przyszły mąż i jeśli wynikało to z ustaleń rodzinnych, Rosalie powinna zachować większy dystans.
— Jeśli już teraz próbuje przejąć nad Tobą kontrolę, później będzie już za późno żby to zmienić.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Jej pytanie zbiło mnie z tropu. Czy próbowałam go w ogóle uwieść? Odwróciłam wzrok zastanawiając się nad tym faktem. Gdyby się tak zastanowić, to nawet się zbytnio nie postarałam. Nie dawno co straciłam jednego mężczyznę, może to mnie jakoś powstrzymywało przed rozbujaniem uczuć w innym? Może czułam się winna, że jeśli będę to robić, to będzie to nie fair w stosunku do lorda Fawley’a? Z drugiej strony, chwilę po naszym rozstaniu widziałam go już z inną. Czy on nie miał wyrzutów sumienia?
- A być szczera? Właściwie to nie, trudno jest mi kiedy w umyśle i sercu nadal mam innego mężczyznę - powiedziałam speszona.
Czasami miałam wrażenie, że Darcy to taka mądrzejsza wersja mnie. Równie piękna, pełna wdzięku, tylko zamiast naiwności ma rozum, a zamiar romantyzmu - powagę. Coś, czego mi zawsze brakowało.
Ile razy już mnie ostrzegała, ile razy jej mówiłam, by nie przesadzała, a potem wracałam z podkulonym ogonem, po raz kolejny wypłakując się w jej ramie? Jednak chyba nie jestem w stanie się tego nauczyć i chociaż raz pokierować się rozumem.
- Tak, wiem. Ale z drugiej strony co mi to da? Wiesz jak bardzo chcę żyć w związku w zgodzie, co jeśli go poznam i nie polubię? - spytałam zmartwiona.
Wiedziałam, że później może być za późno, aby to zmienić. Żyłam nadzieją, że wcale tak nie będzie, ale chyba będę musiała wziąć sprawy w swoje ręce. Dotknęłam serdecznego palca, gdzie już niedługo miał spocząć zaręczynowy pierścionek. Chwyciłam jej dłoń i spojrzałam na jej pierścionek.
- Zawsze mogę rzucić na niego urok w krytycznej sytuacji, ale nie wiem czy chcę, aby to tak wyglądało. To nigdy nie jest dobrze odbierane. Myślisz, że udałoby mi się go uwieść do ewentualnego ślubu? - spojrzałam na Darcy z nadzieją w oczach.
Tą swoją zwykłą, dziecinną nadzieją.
- A być szczera? Właściwie to nie, trudno jest mi kiedy w umyśle i sercu nadal mam innego mężczyznę - powiedziałam speszona.
Czasami miałam wrażenie, że Darcy to taka mądrzejsza wersja mnie. Równie piękna, pełna wdzięku, tylko zamiast naiwności ma rozum, a zamiar romantyzmu - powagę. Coś, czego mi zawsze brakowało.
Ile razy już mnie ostrzegała, ile razy jej mówiłam, by nie przesadzała, a potem wracałam z podkulonym ogonem, po raz kolejny wypłakując się w jej ramie? Jednak chyba nie jestem w stanie się tego nauczyć i chociaż raz pokierować się rozumem.
- Tak, wiem. Ale z drugiej strony co mi to da? Wiesz jak bardzo chcę żyć w związku w zgodzie, co jeśli go poznam i nie polubię? - spytałam zmartwiona.
Wiedziałam, że później może być za późno, aby to zmienić. Żyłam nadzieją, że wcale tak nie będzie, ale chyba będę musiała wziąć sprawy w swoje ręce. Dotknęłam serdecznego palca, gdzie już niedługo miał spocząć zaręczynowy pierścionek. Chwyciłam jej dłoń i spojrzałam na jej pierścionek.
- Zawsze mogę rzucić na niego urok w krytycznej sytuacji, ale nie wiem czy chcę, aby to tak wyglądało. To nigdy nie jest dobrze odbierane. Myślisz, że udałoby mi się go uwieść do ewentualnego ślubu? - spojrzałam na Darcy z nadzieją w oczach.
Tą swoją zwykłą, dziecinną nadzieją.
Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Darcy skinęła głową. Niczego niż szczerości po Rosalie nie oczekiwała. Nie chciała, żeby to, co mówiła, jakie dawała jej przestrogi okazywało się prawdą. Wolałaby, żeby Rosie trwała w swojej utopii, chciałaby się czasem mylić, dla niej. To znaczyłoby, że w końcu panienka Yaxley znalazła swoje szczęście. Tymczasem Rosier okazywało się, ze miała rację zbyt często. Może nie powinna się odzywać. Może sama zsyłała na swoją kuzynkę taki los?
— Rosalie, chciałabym znać odpowiedzi na wszystkie Twoje pytania — westchnęła —ale chyba nie jestem odpowiednią do tego osobą. Nie ufaj mu, nie lub go za wcześnie, ale nie skreślaj go, tak jak ja, zbyt szybko. Wylądujesz w związku w impasie, jak ja z Lorne.
Darcy też popełniała błędy. Widziała to po jej narzeczeństwie. Być może miała szansę porozumieć się z lordem Bulstrode, ale teraz musiałoby to trwać znacznie dłużej. Czas docierania się, odbudowywania zaufania. Rosier wierzyła, że Rosalie nie musiała przez to przechodzić. Miała nadzieję, że jej kuzynka opanuje sytuację na tyle wprawnie i szybko, żeby więcej nie podlegać miłosnym dylematom, nie cierpieć z powodu mężczyzn. Być może obserwowanie zmagań Rosie z jej wybrankami serc zepchało Darcy na drogę bardzo nieprzychylną mężczyznom. Z boku obserwowała jak konsekwentnie sukcesywnie odbierali Rosalie jej radość, szczęście, zaufanie, jak podburzali jej ciepło i jej wiarę w wyższe uczucia i sama nie chciałaby kiedyś przeżywać czegoś podobnego. Nie miała w sobie tyle romantyzmu co Rosalie, żeby móc sobie pozwolić na łamanie jej wyobrażeń o miłości. Dlatego ta była dla niej, na ten moment, tylko zwykłą umową o równowartościowych korzyściach dla obu stron.
— Myślę, że uda się Tobie cokolwiek będziesz chciała i nie będziesz musiała w tym celu używać swojego specjalnego uroku, ale jeśli będzie to konieczne… nie powinnaś wahać się go wykorzystać.
To było zakończenie ich rozmowy. Darcy nie chciała już dłużej psuć idyllicznego światka Rosie. Zbyt dużo wyobrażeń zrujnowała jej już dzisiejszego dnia.
| zt
— Rosalie, chciałabym znać odpowiedzi na wszystkie Twoje pytania — westchnęła —ale chyba nie jestem odpowiednią do tego osobą. Nie ufaj mu, nie lub go za wcześnie, ale nie skreślaj go, tak jak ja, zbyt szybko. Wylądujesz w związku w impasie, jak ja z Lorne.
Darcy też popełniała błędy. Widziała to po jej narzeczeństwie. Być może miała szansę porozumieć się z lordem Bulstrode, ale teraz musiałoby to trwać znacznie dłużej. Czas docierania się, odbudowywania zaufania. Rosier wierzyła, że Rosalie nie musiała przez to przechodzić. Miała nadzieję, że jej kuzynka opanuje sytuację na tyle wprawnie i szybko, żeby więcej nie podlegać miłosnym dylematom, nie cierpieć z powodu mężczyzn. Być może obserwowanie zmagań Rosie z jej wybrankami serc zepchało Darcy na drogę bardzo nieprzychylną mężczyznom. Z boku obserwowała jak konsekwentnie sukcesywnie odbierali Rosalie jej radość, szczęście, zaufanie, jak podburzali jej ciepło i jej wiarę w wyższe uczucia i sama nie chciałaby kiedyś przeżywać czegoś podobnego. Nie miała w sobie tyle romantyzmu co Rosalie, żeby móc sobie pozwolić na łamanie jej wyobrażeń o miłości. Dlatego ta była dla niej, na ten moment, tylko zwykłą umową o równowartościowych korzyściach dla obu stron.
— Myślę, że uda się Tobie cokolwiek będziesz chciała i nie będziesz musiała w tym celu używać swojego specjalnego uroku, ale jeśli będzie to konieczne… nie powinnaś wahać się go wykorzystać.
To było zakończenie ich rozmowy. Darcy nie chciała już dłużej psuć idyllicznego światka Rosie. Zbyt dużo wyobrażeń zrujnowała jej już dzisiejszego dnia.
| zt
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Główny salon
Szybka odpowiedź