Wydarzenia


Ekipa forum
Pokój gościnny
AutorWiadomość
Pokój gościnny [odnośnik]26.11.12 1:15
First topic message reminder :

Pokój gościnny

Na poddaszu chaty znajduje się strych przedzielony w poprzek ścianką działową; jedno z utworzonych w ten sposób pomieszczeń jest niedużą sypialnią. Po odbudowie starej chaty pokój ten, choć nadal skromny, stał się zdecydowanie bardziej gościnny: zniknęły pożółkłe firanki i brudny dywanik, a zapach kurzu zastąpiła woń wypranej pościeli. Dwa dość szerokie, acz nadal niezbyt wygodne łóżka przykryte zostały narzutami ze zszytych ze sobą, kolorowych skrawków materiałów. W kącie pokoju stanęła drewniana skrzynia, na której leży gruby i ciepły koc w kratę - ze względu na ograniczoną przestrzeń służy jednocześnie za dodatkowe miejsce do siedzenia. W jej środku znajdują się kołdry i parę poduszek. Na dębowej podłodze leży nowy niebieski dywanik, a proste zasłony w ciepłym, czekoladowym odcieniu okalają okno. Na półce ponad wezgłowiami łóżek stoją nowsze i starsze książki o różnej tematyce - znajdują się wśród nich zarówno podręczniki używane na pierwszych latach nauki w Hogwarcie, książki kucharskie jak i kilka powieści. Na ścianach znalazły się również niebieskie ramki na zdjęcia Zakonników. Również tutaj, jak w prawie że całej chacie, można spotkać małe, świetliste leśne stworzonka przypominające patronusy - niewątpliwie ktoś zakupił je na Festiwalu Lata i postanowił wypuścić w kwaterze Zakonu.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój gościnny - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Pokój gościnny [odnośnik]07.02.18 18:15
- O. - w pierwszym odruchu Bertie chciał spytać, skąd taka decyzja, jakimś cudem jednak zdążył ugryźć się w język. Takie pytanie mogłoby się okazać zbyt wścibskie jak na pierwsze spotkanie, a choć Bertie z natury był osobą bardzo ciekawską, na pewno nie chciał żeby jego rozmówca poczuł się niekomfortowo. Ostatecznie prawdopodobną opcją jest to, że po prostu napatrzył się na żałośnie wyglądających pijaków i go to nie bawi, a równie możliwym jest iż wiąże się to z jakiegoś rodzaju przykrą historią. Nigdy nie wiadomo. - Nie jest zmieszane więc w razie co możesz nie dolewać rumu.
Dodał zamiast tego i wzruszył ramionami. Nie czuł się absolutnie urażony odmową, raczej nie czułby się sobą gdyby nie zaoferował czegoś do picia lub jedzenia drugiej osobie, mając to pod ręką. A ten człowiek sprawiał, iż temperatura odczuwalna przez młodego Botta zdawała się być jeszcze niższa.
Zaraz jednak odłożył swój kubek z którego przyjemnie parował ładnie pachnący, słodki i lekko alkoholowy napój i zabrał się za pracę. Szło całkiem sprawnie i w ciągu kilkunastu pierwszych uderzeń nawet nie uderzył się w żaden z palców. No, pierwszy sukces na dzisiaj zaliczony!
Uśmiech Bertiego na moment poszerzył się, kiedy As się przedstawił.
- Brzmi idealnie jak coś do gry w powiedz to trzy razy szybciej. - stwierdził i nie wątpił że byłby zwycięzcą i pokaleczyłby to imię jak jeszcze nikt dotąd. Tak czy inaczej postanowił się wysilić chyba dla samego siebie bardziej niż z uprzejmości. Ot, obce imię było ciekawostką, czymś dziwnym, podobnie jak fakt istnienia nowych głosek. - Brzmi jakbyś znalazł jakąś głoskę pomiędzy "a" i "o". - stwierdził, marszcząc przy tym brwi, widocznie nieświadom faktu, iż angielskie głoski pokroju tej pomiędzy "t" i "h" mogą wydawać się obcokrajowcom dziwne.
W trakcie całych tych lingwistycznych rozważań, młotek cały czas latał. Przez chwilę można było odnieść wrażenie, że to dłonie Botta są nawiedzone, one robiły swoje, czasami także się poruszając. Zupełnie jakby fakt że mówi ustami to było za mało, one też muszą dodać coś od siebie. Póki co jednak także i one nie wywoływały wypadku i pomiędzy przerwami na chwilę gestykulacji nawet tłukły kolejne gwoździe, już po chwili pierwsze deski całkiem ładnie się trzymały drewnianej konstrukcji.
- Ołesbjern? - zmarszczył brwi, starając się powtórzyć w miarę poprawnie, choć chyba dość szybko połapał się, że nic z tego nie będzie. - Dobra, As faktycznie ma większe szanse działać na Wyspach.
Przyznał, zbierając kolejne gwoździe. Być może małomówność rozmówcy - oraz fakt, iż odpowiadał on całkiem uprzejmie, nie sprawiając wrażenia jakby chciał tę rozmowę przerwać - sprawiała, że on właśnie gadał tyle. A może miał niezły nastrój i chyba trochę gadania mu brakowało, bo i w pracy siedział dziś głównie na kuchni.
- Uuu. To co cię tu zawiodło? Długo już w Anglii jesteś? - dopytał zaraz, bo i Norweg całkiem dobrze mówił po angielsku. Na chwilę spojrzał na niego, w końcu jednak wrócił spojrzeniem do desek podniósł kolejną, zanim ją doniósł i przystawił na miejsce, zdążył jeszcze uderzyć się nią w piszczel rzecz jasna, jednak bez tego chyba to przedstawienie się nie byłoby pełne. Syknął z bólu, skrzywił się, zaraz jednak po prostu przystawił winną wszystkiemu deskę do pozostałych i zamierzał za karę wbić ją gwoździami w konstrukcję którą obijali.
- Jestem cukiernikiem w magicznej cukierni. Na Pokątnej, Słodka Próżności, może znasz. - stwierdził, bo i lokal faktycznie nabierał ostatnimi czasy na popularności. - Poza normalnymi wypiekami, kombinujemy sporo z magicznymi wynalazkami. Mniej więcej raz w miesiącu, czasem częściej wychodzi coś nowego. Teraz zrobiliśmy bańki mydlane, tylko jakby nie z mydła. W sensie powstają z nich ala cukierki jak nadmuchasz i złapiesz, tylko pogoda trochę utrudnia promocję. - przechylił głowę. No, bańki mydlane raczej pasują do pierwszych promieni wiosny, niż zimowego mrozu, kiedy dzieciaki ganiają w rękawiczkach. Normalne dzieciaki w każdym razie. Choć i tak słodycze rozchodziły się całkiem fajnie. - Do tego ratuję świat, remontuję sekretne bazy tajemnych organizacji, a co najtrudniejsze przeżywam każdy dzień w pełni zdrowia. - dodał, choć ostatniego żartu As zapewne jeszcze nie zrozumie. Jeśli ta znajomość się pociągnie, jeśli As postanowi je zapamiętać to zapewne za jakiś czas dotrze do niego ich sens. Wszystko się zobaczy.
- A ty? Swoją drogą wybuchł przy tobie jakiś ziołowy eliksir? - raczej nie miało to zabrzmieć niemiło, chyba po Botcie trudno oczekiwać nieuprzejmych zachowań. Zapach z resztą nie był nieprzyjemny, jedynie trudno było go zignorować, a w czymś musiał mieć przyczynę.
Podniósł kubek, żeby wciąż kilka łyków i zaraz złapał kolejną deskę.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój gościnny - Page 2 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Pokój gościnny [odnośnik]20.03.18 23:04
Åsbjørn skłonił tylko lekko głowę, nie zbliżając się jednak do termosu z herbatą. Przyjął do wiadomości, że nie będzie to nietaktem, kiedy zapragnie się poczęstować czymś rozgrzewającym. Teraz jednak tego nie potrzebował, dlatego też nie zamierzał nadużywać uprzejmości drugiego mężczyzny. Który był trochę niezdarny swoją drogą, ale to Ås postanowił taktownie przemilczeć. W końcu sam przed chwilą nie wykazał się szczytem zgrabności.
Temu w przeciwieństwie do termosu Norweg przypatrywał się z lekka, obserwował, analizował. Miał taką tendencję do podchodzenia do ludzi niczym do nowo spotkanych zwierząt. Szukał sposobu na to, jak ich oswoić - choć tak właściwie to on był elementem potrzebującym okiełznania i przyzwyczajenia. Bertie Bott podchodził do życia z entuzjazmem. Niezdrowym wręcz i ekscentrycznym. A na pewno niezwykle rzadko spotykanym. Z reguły nie widywało się takich ludzi na pęczki, życie po prostu było szarawe i uciążliwe. Zwłaszcza wziąwszy pod uwagę ostatnie dziwne i niezrozumiałe czasy. Ås mruknął cicho pod nosem - Bertie spędził z nim jeszcze zbyt mało czasu by być w stanie umiejscowić ten dźwięk jako odpowiednik akceptacji i lekkiego zaciekawienia wygłoszoną właśnie przez Anglika uwagą. - Bardziej "e" i "y" - odparł w zamyśleniu. Właściwie to tak, usta trzeba było ułożyć jak przy wypowiadaniu najzwyklejszego, niefantazyjnego angielskiego "e", starając się przy tym powiedzieć "y", jednak nie nazbyt twardo, zahaczając przy okazji o "o". To jednak było zbyt wiele do powiedzenia, Ingisson dorzucił więc jeszcze tylko krótkie, acz treściwe: - Mniej więcej.
W końcu wyrażało dokładnie to samo, a zwięźlej.
Przy tym wszystkim rudowłosy nie spuszczał oczu z dłoni Bertiego Botta. Nie był zbyt ufny z natury, a ponieważ Anglik (Anglik!) w swoich dłoniach trzymał młotek samoczynnie stawał się obiektem wymagającym o wiele więcej uwagi. Ås zarabiał swoimi dłońmi, musiał w końcu przygotowywać ingrediencje i warzyć mikstury. Bez sprawnych palców miałby spory problem, a udanie się do uzdrowiciela traktował jako ostateczność. Miał awersję do Świętego Munga, nie ważne jak bezsensowną, ale miał. Próba wypowiedzenia przez Bertiego Botta imienia Norwega sprawiła, że ten westchnął w duchu. Twarz mu drgnęła, starał uśmiechnąć się odrobinę, lecz wyraźnie było widać, że po prostu stracił już nadzieję na to, że ktokolwiek nauczy się poprawnie je wymawiać.
Cała ta ekscentryczna persona odrobinę Ingissona przytłaczała. Brnął jednak dalej w rozmowę, choć faktycznie prym w tej konwersacji wiódł Bott. Nie żeby alchemikowi to przeszkadzało.
- Będzie pięć lat - odparł, na moment zawieszając się na wypowiedzianych właśnie słowach. Kiedy to wszystko minęło?
Na szczęście Bertie Bott wtedy trochę się rozgadał. Ingisson słuchał go uważnie, całkiem zainteresowany. Bo nie było przecież tak, że w swoim braku wylewności pogardzał wszystkimi i wszystkim. Wolał trafiać w punkt zamiast niepotrzebnie strzępić język. Zwykła pragmatyczność i ekonomia. Jednak gdyby się nad tym głębiej zastanowił zapewne doszedłby do wniosku, że mówiącego z pasją Botta słucha się całkiem przyjemnie. Powierzchownie był w stanie stwierdzić tylko, że człowiek którego dziś spotkał czuł się niezwykle swobodnie przy obcych.
- Brzmi ciekawie - wyraził swoją autentyczną aprobatę dla odpowiedzi, przykładając do schodów kolejną deskę, którą cukiernik z niemałą wprawą zaraz przybił do konstrukcji. Która tak właściwie coraz bardziej zaczynała przypominać schody. Dodana końcówka wypowiedzi Bertiego Botta sprawiła tylko, że Norweg kiwnął głową. W istocie, nie rozumiał żartu - stwierdził, że chodziło zapewne o anomalie. A że oczywistości tłumaczyć nie lubił, toteż milczał. Jego fasada drgnęła, gdy towarzysz wspomniał o eliksirach. Cały Ingisson zdawał się jakby odrobinę bardziej żywy, gdy temat wyszedł na światło dzienne w tej konwersacji.
- Dawno nic przy mnie nie wybuchnęło - odparł, nawet lekko się uśmiechając. W istocie, będzie z rok. - Ale trafiłeś. Jestem alchemikiem - i byłym trucicielem, dodał w myślach, a przez jego twarz przemknęła obawa. Nie umiał kłamać i zbyt dobrze ukrywać emocji. Zerknął z lekka zaniepokojony na cukiernika. Bał się utraty jego akceptacji, nie ważne jak bardzo dziwnie z jej powodu Åsbjørn by się nie czuł. Fox i Skamander dali mu coś, za czym nawet nie wiedział, ze tęskni. Namiastkę nadziei na to, że będzie mógł funkcjonować wśród ludzi niepatologicznych. - Jak długo...? - zapytał, wskazując na zgliszcza chaty. Pytanie wisiało w powietrzu, ale czy Bertie Bott był w stanie odczytać je tak, jak oczekiwał tego Ingisson?


Asbjorn Ingisson
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5694-asbjrn-thorvald-ingisson#133833 https://www.morsmordre.net/t5741-juhani#135532 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-little-kingshill-hare-lane-end https://www.morsmordre.net/t5742-skrytka-nr-1399#135537 https://www.morsmordre.net/t5743-a-t-ingisson#135543
Re: Pokój gościnny [odnośnik]22.03.18 16:27
Przyjął już do zrozumienia, że jego rozmówca nie mówi wiele. Nie przeszkadzało mu to z resztą, Norweg nie wydawał się także niezadowolony z jego gadatliwości. Bertie z kolei z reguły nie lubił ciszy. Bywało to różnie, nawet on od czasu do czasu mógł ją docenić, jednak to nie była taka sytuacja. Poznał nową, ciekawą osobę, pracował z resztą, a przy pracy dobrze jest zabić sobie czas chociażby rozmową, żeby wszystko szło szybciej.
Spróbował jeszcze raz z imieniem, czy chociaż tą dziwną głoską, która serio brzmiała mu śmiesznie, czy mówiąc krótko: po prostu obco. W końcu jednak poddał się i został przy prostym, krótkim i wygodnym As.
Jakoś tak przywykł też do tego, że ludzie uważniej go obserwują kiedy trzyma w dłoniach młotek, nóż czy cokolwiek podobnego. Tak już było, zazwyczaj przez to że po prostu go znali, widocznie jednak nie była to wcale taka znowu zasada. Nie przejmował się jednak i uderzał młotkiem o gwoździe znów i znów, zadziwiająco wiele razy nie trafiając w żaden ze swoich palców. Cała rodzina Bottów niewątpliwie byłaby z niego dumna, mieli powód!
- Sporo czasu. - przyznał, nie ponawiając jednak pytania o powód wyprawy. Miał ochotę, jednak skoro As jeden raz mu nie odpowiedział, nawet Bertie czuł że nie należy pytania ponawiać. Ot tak, jeśli Norweg nie ma ochoty o czymś mówić osobie, której kompletnie nie zna, naleganie byłoby co najmniej nie na miejscu. A ostatecznie na informacjach Bottowi szczególnie nie zależało, nie miał ku temu powodów, był zwyczajnie ciekaw swojego dzisiejszego rozmówcy.
- Największe różnice między Norwegią i Anglią? - zagadnął więc z innej strony. Nigdy nie był w Skandynawii, niewiele o tym miejscu wiedział, jednak możliwe, że trzeba to zmienić. Ostatecznie lubił podróże. Ta byłaby bardzo odległa i co najmniej szalona jako, że ni za grosz nie znał języka, to jednak nie zdawało mu się aż tak strasznie problematyczne. No, w każdym razie nie nie do obejścia. Tak czy inaczej nie planował jeszcze wyprawy, narazie musiał jednak trochę czasu spędzić na wyspie chociażby po to, by wydostać się choć częściowo ze swoich długów. Praca trzymała go póki co w miejscu, nie nudził się jednak szczególnie. Zawsze potrafił znaleźć sobie zajęcie i towarzystwo, zawsze miał też dryg do tych mniejszych wycieczek, chociaż na chwilę, małym kosztem, żeby trochę zmienić otoczenie, odpocząć i wracać.
Dalej po prostu się rozgadał - o swojej pracy mógł mówić dużo, lubił ją i bardzo się cieszył, że na pewnym etapie swojego życia spotkał Cynthię Vanity. Była wspaniałą osobą, dużo go nauczyła i choć dryg i zainteresowanie tematem miał od zawsze, ona pomogła mu przetopić to w prawdziwy zawód. Po części wskazała mu ścieżkę i pomogła trochę osiąść w życiu - zanim trafił do Słodkiej Próżności, łapał każdą pracę jaka się napatoczyła, zazwyczaj krótkoterminową, byle cokolwiek zarobić i ruszyć dalej. Zajęcia po prostu go nie wciągały, nudziły, nie widział siebie w nich na dłużej i pozostawały jedynie pracą zarobkową. Do Słodkiej Próżności z kolei po prostu lubił chodzić nawet mimo demonicznie wczesnego początku dnia pracy.
- Jest świetne. To genialne uczucie nie chodzić do pracy jako po prostu w miejsce w którym sprzedaje się godziny swojego życia za pieniądze. - podsumował, o dziwo całkiem jak na siebie zwięźle. Tak właśnie czuł. W wielu miejscach sprzedawał swój czas, wykonywał usługę nudną, lub obojętną, w żaden sposób się przy tym nie rozwijając, nie korzystając. I wiedział że nie może w czymś takim zostać, za bardzo go to frustrowało.
- O. Ciekawy zawód. Mam na myśli, mało ludzi ma do tego talent. Często ktoś w miarę daje sobie radę, czy zrobi prosty eliksir na kaszel, choć swojego bym nie dał nikomu no, chyba że jako narzędzie tortur. W każdym razie większość osób po szkole cokolwiek tam zrobi, ale mało kto nie gubi się kiedy eliksiry robią się już odrobinę bardziej skomplikowane. - przyznał. Taka była prawda, w Hogwarcie uczyli się wielu eliksirów, jednak dla zdecydowanej większości uczniów była to męczarnia. - Sam rozsadzałem kociołki, a nie byłem w tym wyjątkowy, eliksiry zawsze łapało tylko kilka osób na grupę w jednym domu. - przyznał, bo i taka była prawda. Jednym nie szło bardziej, innym mniej, większość dawała radę na podstawowym poziomie, jednak mało osób miało do tego dar. Talent do Zaklęć, czy Obrony nie był aż tak niespotykany, jednak Eliksiry? - Podobnie jak z Transmutacją. To chyba po prostu dla cierpliwych, czy osób, które potrafiłyby się skupić. Nie wiem z resztą. - wzruszył ramionami, bo i on się nie znał, może wypowiadać się nie powinien?
Na pytanie jakie mu zadano, zmarszczył lekko brwi.
- Jak długo co? Kiepski jestem w domysłach. - przyznał bezpośrednio. Jak długo odbudowują? To nie wątpił, że Norweg wie. A nic innego nie wpadało mu do głowy, czekał więc na wyjaśnienie pytania. I uderzał przy tym młotkiem, schody były już niemal gotowe. I dobrze, bo zaczynało się robić ciemnawo.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój gościnny - Page 2 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Pokój gościnny [odnośnik]22.03.18 16:27
The member 'Bertie Bott' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 85
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój gościnny - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pokój gościnny [odnośnik]14.04.18 21:34
Åsbjørn czuł pod palcami nierówną fakturę drewna, a niewielkie drzazgi wchodziły mu w skórę. Czuł tę świeżą, żywiczną woń, a chociaż był środek czerwcowej zimy miał wrażenie, że w uszach gra mu leśna pieśń poruszanych wiatrem liści. Poniósł smętne spojrzenie po niedalekich koronach, gdzie zieleń została zabita przez trzaskający mróz. Po raz pierwszy prawdziwie żałował, że na Wyspach spadł śnieg. Nie był w stanie powiedzieć, ile dokładnie minęło czasu. Chmury zasnuwające niebo rozpraszały słoneczne światło. Uniemożliwiało to ustalenie dokładniejszej godziny. Norweg czuł jednak, że musiało upłynąć dostatecznie wiele minut, ponieważ zarówno schody, jak i on, były coraz bardziej wykończone. Był zmęczony rozmową. Interakcje z ludźmi wymagały od niego wiele energii, a zdobywał ją dopiero będąc samemu. Ale starał się. Zaryzykował nawet wypowiedzenie większej ilości słów niż dwa.
- Różnice? Ludzie. Nie do końca was rozumiem - Ingisson powiedział ostrożnie, zaraz zwięźle rozwijając myśl. - Jesteście bardzo ekstrawertyczni - powiedziawszy, puścił trzymaną dotychczas deskę. Ta zaś trzymała się mocno drewnianej konstrukcji będąc jeszcze jedną cegiełką położoną ku odbudowie tej... kwatery tajnej organizacji. - Poza tym pogoda jest tu monotonna, tempo życia dość szybkie, a ilość ludzi jest momentami bardzo przytłaczająca i ciężko jest się odnaleźć - powiedział spokojnie, pogodnie, z cierpliwością, zupełnie jakby czytał przepis na jakiś eliksir. Tak, jakby to były nieciekawe, powtarzane po stokroć instrukcje dotyczące oprawiania szczuroszczeta. I oczywiście zrobił to niezwykle uprzejmie, mł w końcu użyć o wiele bardziej dosadnych słów. Wszystko było jednak szczerą prawdą, bowiem choć przyszło mu żyć w Oslo, stolicy Norwegii, tak naprawdę w porównaniu z gęsto zaludnionym, wciąż rozbudowującym się Londynem było ono miasteczkiem.
Kiedy cukiernik rozgadał się na temat swojej pracy Åsbjørn nie mógł zrobić nic innego, niż go słuchać. Było to tak właściwie całkiem przyjemne - Bertie Bott nie paplał żeby paplać, nie w oczach Norwega. Bertie przemawiając ukazywał sowje prawdziwe emocje i odczucia. Był bardzo autentyczny, czym zyskał ciche uznanie w oczach małomównego alchemika. Niewiele bowiem spotkał wygadanych osób, które umiałyby mówić tak naprawdę, żeby przyjemnie się ich słuchało. Zaczął nawetsię rozluźniać, przestał tak bacznie obserwować cukiernika, a jego machanie młotkiem zniknęło z pola zagrożeń. Åsbjørn nabrał do jego osoby odrobinę zaufania. Na tyle, by porozmawiać z nim o swojej pracy, a tak właściwie o tym, dlaczego akurat eliksiry.
- Pokochałem eliksiry dzięki matce. Nie wiem, co innego miałbym ze sobą zrobić niż zostać alchemikiem. Wychowałem się w kociołku - uśmiechnął się odrobinę do swoich wspomnień, choć z boku wydawać by się mogło, że uśmiech posyłał kolejnej przybitej desce. Zmienił on wyraz z wręcz czułego na przepraszający, kiedy jego niedoprecyzowane pytanie nie zostało zrozumiane. - Od jak dawna jesteś w Zakonie? - powiedział, a rytm jego słów zlał się z uderzeniami oznajmiającymi, że kolejne gwoździe dołączały do ich dzieła odbudowy.
Asbjorn Ingisson
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5694-asbjrn-thorvald-ingisson#133833 https://www.morsmordre.net/t5741-juhani#135532 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-little-kingshill-hare-lane-end https://www.morsmordre.net/t5742-skrytka-nr-1399#135537 https://www.morsmordre.net/t5743-a-t-ingisson#135543
Re: Pokój gościnny [odnośnik]14.04.18 21:34
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 87
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój gościnny - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pokój gościnny [odnośnik]14.04.18 23:02
Słuchał ze szczerym zainteresowanie. Jeśli o ekstrawertyzm chodzi, sam Bertie go nie dostrzegał. Miewał wręcz czasami wrażenie że może trochę przytłaczać ludzi własnym, nigdy jednak nie przejmował się tym za długo: skoro ludzie go ostatecznie nie unikali, chyba nie czuli się jednak źle. A jednak spora część Anglików wydawała mu się milcząca, może nie tak mocno jak poznany dzisiaj Norweg, jednak nadal nie nazwałby ich ekstrawertykami. Wychodzi na to, że w krainie nowego znajomego Bott nie miałby szans się odnaleźć.
Szczególnie jeśli faktycznie jest tam mniej ludzi.
Przez chwilę uderzał znów młotkiem, pracę powoli kończyli, a obojgu szło bardzo dobrze, wręcz zadziwiająco dobrze. Nikt też póki co nie zrobił sobie większej krzywdy, co także jest swego rodzaju sukcesem, prawda?
- Brzmi jakby Norwegia była strasznie ponura. - przyznał, bo i w jego oczach trochę tak było. Mało ludzi, powolny tryb życia, zamknięci w sobie ludzie. O ile i Bott czasami lubił trochę zwolnić, były to raczej chwile, nic trwałego.
Przez chwilę Bott skupił się na pracy, chcąc by udało im się skończyć zanim zacznie się robić ciemno. Kolejna deska, kolejne uderzenia. W końcu zabili wszystko, co było trzeba i wyszło to całkiem ładnie. Zadowolony otrzepał ręce, choć w sumie nie miał z czego - ten gest chyba zaczynał wchodzić mu w nawyk, coraz częściej ostatnio babrał się w mące bez użycia magii.
Kiedy As sam z siebie się odezwał, Bott uśmiechnął się pod nosem, trochę jakby uzyskał nowy stopień w jakiejś umiejętności. Słuchał go jednak po prostu i skinął lekko głową, był w stanie sobie to wyobrazić.
- Po prostu są dla ciebie naturalne. - stwierdził, bo i tak brzmiały słowa Asbjorna. Sam był przekonany że pieczenie jest naturalne dla niego - czuł się przy tym swobodnie, robił to intuicyjnie, nie miał problemów z wymyślaniem kolejnych rzeczy, nowe pomysły same pojawiały się w jego głowie. Nie wychował się z tym, choć zawsze to lubił, u Asa dochodzi jeszcze ten element: zapoznawał się z eliksirami tak jak z chodzeniem czy mówieniem. - To bardzo cenne.
Uśmiechnął się nieznacznie w wyjątkowo łagodny sposób. To było po prostu miłe: mieć coś swojego, tak naturalnego jak wszelkie czynności życiowe, co staje się częścią życia i przy tym pracą, która nie jest katorgą.
Na kolejne pytanie, pomyślał o Cynthii. Ta ostatnimi czasy pojawiała się w Próżności coraz rzadziej, nie widywał jej też na spotkaniach.
- Od lutego. Choć właściwie od dawna na to czekałem. Na możliwość ruchu, zrobienia... czegoś. Choćby miało to być machanie młotkiem, do faktycznego dążenia do uspokojenia tego chaosu. Gdyby nie Cynthia, pewnie zrobiłbym do tej pory coś głupiego. - przyznał szczerze, bo i działanie w pojedynkę nawet w jego oczach było głupie, a przynależność do organizacji nakazywała czekać i działać, kiedy był na to plan złożony przez kogoś o znacznie lepszej intuicji czy lepszych zdolnościach planowania i przewidywania. - No, głupszego niż na codzień.
Dodał z nieznacznym rozbawieniem.
- Wygląda na to, że odwaliliśmy dziś ładny kawał roboty.
Stwierdził, patrząc na ich dzieło i zaczynając zbierać rzeczy. Robiło się już późno.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój gościnny - Page 2 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Pokój gościnny [odnośnik]17.04.18 10:17
Ożywił się lekko, nawet mogło wydać się, że nazwanie Norwegii "ponurą" uraziło jego uczucia. Było to jednak tylko zwyczajne przejęcie. Nie zależało mu bowiem na tym, aby ludzie postrzegali jego kraj jako ponury.
- Nie. Jest cichsza. Spokojniejsza. Tam gdzie się urodziłem ponuro jest tylko i wyłącznie w czasie nocy polarnej, bo nie ma słonecznego światła. Jest inaczej. To trzeba poczuć - powiedział, patrząc z poruszeniem na Bertiego. Dlaczego jak coś mówił zawsze wychodziły z tego nieporozumienia? Chyba dlatego również nie za często rozmawiał z ludźmi. Potrzebowali zawsze dokładnych wyjaśnień, tylko siostra i czasami Lunara potrafiły zrozumieć go praktycznie bez słów. No i Lara. Ale z Larą to nie wiedział, jak jest. Nie słyszał od niej zbyt długo by się w tym orientować. Wiedział tylko, że znad Bajkału wróciła już jakiś czas temu.
Gdyby tylko relacje międzyludzkie przychodziły mu tak łatwo jak alchemia. Interlokutora nie odtraszały jednak niewielkie kompetencje Åsbjørna w tej dziedzinie. Jak gdyby nigdy nic odpowiadał na zadawane nie do końca zgrabnie pytania. Odpowiadał i opowiadał, a słowa które padały z ust Bertiego Botta trąciły w Norwegu bardzo delikatną strunę. Trafił do miejsca, do ugrupowania, w którym znajdowali się ludzie po prostu chcący robić dobrze. Zastanawiał się przy tym nad własnymi motywami. Czy faktycznie był dobrym człowiekiem, którego życie pchnęło na złą ścieżkę? A może po prostu był złym człowiekiem, który próbował się nawrócić? Im dłużej nad tym rozmyślał, tym bardziej nie był pewien odpowiedzi. Tyle czasu spędził w Nokturnowej matni goniąc za ratunkiem dla siostry, że nie wiedział już, kim jest. Czasem ufał bardziej słowom ostrym, krytycznym, niepozwalającym na pozostawienie cienia szansy na to, że miał dobro w sercu. To były ciemne dni, w czasie których znikał w szopie i nikt i nic nie było w stanie go stamtąd wyciągnąć. A czasem, jak w tej chwili, kiedy przebywał z miłym cukiernikiem myślał, że jest taki jak on. Że po prostu chciał robić rzeczy dobre.
Pokiwał powoli głową, patrząc na wykonaną przez nich prace.
- Na to wygląda - przytaknął. Dzień dobiegł końca, a kiedy rozmowny Anglik i cichy Norweg rozeszli się, jedynym widocznym efektem ich spotkania były obite świeżymi deskami schody.

| zt
Asbjorn Ingisson
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5694-asbjrn-thorvald-ingisson#133833 https://www.morsmordre.net/t5741-juhani#135532 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-little-kingshill-hare-lane-end https://www.morsmordre.net/t5742-skrytka-nr-1399#135537 https://www.morsmordre.net/t5743-a-t-ingisson#135543
Re: Pokój gościnny [odnośnik]24.07.18 17:49
23. lipca
Nawet nie wiedziała, gdzie mijał jej lipiec - już od samego początku miesiąca działo się bardzo dużo, działała w sprawie zakonowej misji, uczestniczyła w spotkaniu, zaczęła planowany powrót do sztuki alchemii, obóz organizowany przez Bertiego także minął - a planów nie brakowało. Musiała jeszcze zabrać się za anomalie, gdyż chciała przyczynić się do okiełznania rozbuchanej i dzikiej magii, regularnie trenowała transmutację, lecz teraz chciała jeszcze opanować sztukę animagii, powinna odezwać się do Minnie oraz Lorraine i kilku innych osób w sprawie tablicy, jaką zobowiązała się przygotować na ostatnim spotkaniu Zakonu Feniksa. W pamięci miała ćwiczenie czarów ochronnych, w szczególności zajęcie się wzmocnieniem swojego patronusa - nie widziała go dosyć dawno, trudne przejścia wydarły z niej resztki szczęścia, a każde wspomnienie rodziny jeszcze wiązało się z cierpieniem i ogromną tęsknotą, nie miała zdolności by pokonać je i skupić się na ciepłe potrzebnym do zmaterializowania stworzenia z błękitnej mgły. Teraz wracało do niej, powoli, małymi krokami. Te stawiała w otoczeniu wiernych i kochanych przyjaciół oraz silnej organizacji, trwającej mimo przeciwności losu. Odezwała się do Sophii niedługo po spotkaniu w Świńskim Łbie, aczkolwiek czas nie sprzyjał - każda miała swoje sprawy i dopiero teraz mogły zjawić się na terenie kwatery.
Rosła w oczach - teraz wygladała już naprawdę dobrze - zwłaszcza jeśli przyrównać ją do obskurnego, małego pomieszczenia małej knajpki w Hogsmeade. Susanne rozglądała się chwilę po wnętrzach, zapoznając z nowym otoczeniem, kiedy czekała na starszą koleżankę, rada, że Zakon stanowił dobry powód do odnowienia tak przyjemnych znajomości. Nie mogła zapomnieć dnia, kiedy panna Carter stanęła w jej obronie na szkolnym korytarzu - później to Lovegood jak prawdziwa lwica parła do pomocy pierwszorocznym oraz tym tępionym. Białowłosa znała jej możliwości w zakresie obrony przed czarną magią - jej własne prezentowały się przy nich licho - i miała być głownie pomocą w dzisiejszym spotkaniu, zajmując się utrzymaniem zaklęcia Fideliusa, które po wybuchu anomalii wymagało wzmocnienia. Skoro budynek był już gotowy, według wytycznych należało podjąć się właśnie tego.



how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Pokój gościnny - Page 2 JkJQ6kE
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Pokój gościnny [odnośnik]25.07.18 2:24
Lipiec Sophii także był czasem dość intensywnym i wypełnionym głównie pracą, w której spędzała nawet więcej czasu niż poza nią. Nic dziwnego, że po spotkaniu Zakonu dopiero teraz znalazła więcej czasu, by spotkać się z Susanne w odbudowywanej kwaterze; wcześniej obie nie potrafiły się czasowo zgrać. Nie udało jej się nawet zmierzyć ostatnimi czasy z żadną anomalią, choć oczywiście planowała to, pełna zapalczywej chęci, by naprawiać magię i walczyć ze złem, które panoszyło się w ich świecie.
Kwatera zeszła więc chwilowo na nieco dalszy plan, ale pamiętała o niej. Choć nie miała związanych z nią wspomnień tak jak członkowie Zakonu którzy trafili tu wcześniej, rozumiała, jak ważne jest to miejsce. Skoro budynek był ukończony (w czym sama pomagała), pozostawało wzmocnić osłabione zaklęcia ochronne, by miejsce znów stało się w pełni bezpieczne.
Poleciała tam na miotle, którą przemieszczała się odkąd nie mogła używać teleportacji. Jakiś czas później wylądowała przed odbudowaną kwaterą i zeskoczyła z miotły, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu dawnej koleżanki. Poznała Susanne jeszcze w Hogwarcie, na początku jej edukacji, kiedy stanęła w jej obronie, gdy zaczepiali ją Ślizgoni. Nie tylko Gryfoni tak postępowali; Sophia także zawsze starała się reagować na niesprawiedliwość i cudzą krzywdę. Nie widziała usprawiedliwienia dla dręczenia kogokolwiek. Tamtego dnia zdobyła nową, ciekawą znajomość, i choć niestety po Hogwarcie ich kontakt uległ rozluźnieniu, cieszyła się, mogąc znowu ją spotkać dzięki Zakonowi. I z przykrością dowiedziała się, że panna Lovegood również miała za sobą trudne przejścia i straciła bliskich, tak jak Sophia. Niestety w ostatnich miesiącach przerażająco wiele rodzin zostało rozdartych, więc tym bardziej doceniała rolę Zakonu, i rozumiała słowa padające na spotkaniu. Była gotowa zmierzyć się z trudną przyszłością, walczyć o lepsze jutro.
Weszła do środka. Inni Zakonnicy dobrze zajęli się wykończeniem budynku; kiedy była tu w czerwcu, jeszcze nie był w pełni skończony. Dobrze było widzieć owoc pracy ich wszystkich, wzniesiony ich własnymi rękami. Może kolejne spotkania odbędą się już tutaj? Na poprzednim ledwie się mieścili w tym małym pokoju w Świńskim Łbie.
- Sue? – rzuciła w przestrzeń, rozglądając się za koleżanką. I w końcu ją zauważyła, Lovegood musiała tu przybyć już wcześniej. – Och, tu jesteś! – ucieszyła się. – Właśnie udało mi się dotrzeć, wreszcie złapałam luźniejszy dzień w pracy. Czas się tym zająć, byśmy mogli już wkrótce cieszyć się ukończoną kwaterą.
Zaklęcia były ważne. Sophia miała nadzieję, że podoła zadaniu. W ostatnich dniach przygotowała się, czytając o Zaklęciu Fideliusa i tym, jak należy je nałożyć. Odświeżała wiedzę zdobytą na kursie, bo to tam pierwszy raz zetknęła się z pojęciem tego czaru. Znała istotę zaklęcia – polegało na zdeponowaniu tajemnicy w duszy żywego człowieka, tak, by tylko on i osoby, którym wyjawił sekret, znali umiejscowienie danego miejsca. Przyniosła nawet jedną książkę ze szczegółowym opisem rytuału, na wypadek, gdyby potrzebowały dodatkowej pomocy.
- Co wiesz o Zaklęciu Fideliusa? – zapytała nagle. – Nigdy nie miałam okazji go nakładać, ale sporo o nim czytałam i starałam się to zrozumieć. Musimy przeprowadzić pewien... rytuał. Jeśli próbowałaś naprawiać anomalie, to nakładanie tego zaklęcia w pewien sposób jest podobne. No, w pewnym sensie. Musimy skupić naszą magię, by zabezpieczyć to miejsce i zdeponować jego sekret w strażniku tajemnicy. Ja zacznę, a ty pomożesz mi swoją mocą. – Zakładała, że najlepszą do tego osobą byłaby profesor Bagshot, to ona w pewnym sensie czuwała nad Zakonem. To musiał być ktoś silnie związany z Zakonem, będący jego integralną częścią. Nie ona ani nie Susanne. – Jesteś gotowa? – zapytała jeszcze. Zaraz mogły zaczynać, ale zanim zacznie, musiała się upewnić, że Sue wie, co robić i jest przygotowana.



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Pokój gościnny [odnośnik]26.07.18 21:23
Zwiedzała właśnie pokój gościnny, z zamyśleniem wpatrując się w puste pomieszczenie, odnajdując dziwne analogie i skojarzenia w najprostszych rzeczach, choć wcale tego nie chciała - umysł wędrował, jak miał ochotę. Nie zatrzymywała go, dzielnie znosząc przykre oraz mniej przykre myśli, a głos Sophii w tym wszystkim okazał się miłym bodźcem. Przywitała rudowłosą koleżankę krótkim bez słów, krótkim skinieniem głowy i bladym uśmiechem - ten jednak w miarę spotkania i rozmowy miał przybierać bardziej obecną barwę, życie wracało do niej powoli i choć wierzyła, że kiedyś podniesie się ze smutku, nie potrafiła wyobrazić sobie powrotu do tej samej energii. Dwa miesiące - myślała, czując się, jakby nie widziała rodziny latami.
- Czas najwyższy, prawda? Spotkania w Świńskim Łbie są bardzo niewygodne, chociaż nie można odmówić im dreszczyku grozy i powiewu tajemniczości - uznała, dzieląc się spostrzeżeniami. Małe pomieszczenie, tłok, a do tego goście gospody pod ich stopami. Naprawdę była zaskoczona, że nie mieli innego miejsca na zgromadzenia.
Lovegood również czytała nieco o zaklęciu, jakim miały się tego dnia zająć - w niemałym chaosie, gdzieś pomiędzy zajęciami, dlatego spodziewała się, iż część faktów mogła z pamięci ulecieć lub poplątać się w niewygodny sposób, ale podstawy nie sposób było pomieszać. Mimo podstawowej wiedzy w dziedzinie obrony przed czarną magią, znała efekt zaklęcia, dlatego wertowała książki głównie w celu dowiedzenia się czegoś o procesie nakładania czaru.
- Mam nadzieję, że wiem wystarczająco - odpowiedziała najpierw w nieco wymijający sposób, ale prędko uzupełniła wypowiedź we wszystko, co na tę chwilę przychodziło jej do głowy po lekturze. Widziała też, że Carter ma ze sobą książkę. - Prawdopodobnie musimy rozprowadzić zaklęcie z jednego miejsca w dalsze zakątki, obejmując obszar, jaki chcemy objąć Fideliusem - obróciła się lekko w miejscu, rozglądając po pomieszczeniu, jakby wzrokiem chciała sięgnąć dalej, za ściany, do zakątków ochronnego. - Nie mam pojęcia, jak wygląda to w praktyce - czy będziemy widzieć bańkę, czy prowadzić czar po podłodze aż do granic, ale musimy pilnować tego, gdzie się rozrasta i zadbać o to, by objął całą chatę - obydwie wiedziały, że nie ma miejsca na żadne pomyłki i niedopatrzenia. Zakonnicy mieli zadbać o bezpieczeństwo swojej kwatery, już wcześniej dotarło do niej, jak wielka jest to odpowiedzialność, lecz mimo tego - postanowiła próbować i uczestniczyć w owym zadaniu. - Spróbuję się tym zająć i równocześnie podtrzymywać twoje zaklęcie. Możesz z początku skupić się tylko na nim, a jeśli poczujesz się pewnie z jego mocą, dołączyć do mnie, co ty na to? - jeszcze nie zaczęły a już wiedziała, że potrzebują maksymalnej koncentracji, dlatego starała się odgonić złe duchy, wykonując specyficzne ruchy dłońmi. Cóż, Sophia raczej wiedziała o nietypowym usposobieniu białowłosej, która teraz kiwnęła jej głową na znak, że jest gotowa.



how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Pokój gościnny - Page 2 JkJQ6kE
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Pokój gościnny [odnośnik]26.07.18 22:50
Dobrze było się znowu zobaczyć i razem zrobić coś dla Zakonu. Tym razem spoczęło na nich bardzo odpowiedzialne zadanie – nałożenie zaklęć ochronnych, konkretnie Zaklęcia Fideliusa. Chociaż Sophia wiedziała, że jej moc powinna być już dostatecznie silna na taki czar, i tak miała pewne obawy, bo jeszcze nigdy tego nie robiła, a uczenie się o czymś i czytanie w książce było czymś innym niż praktyka. Magia obronna była czymś, z czym radziła sobie nadzwyczaj dobrze i dokonywała bardzo szybkich postępów. Treningi aurorskie oraz pojedynki przynosiły efekty.
Wiedziała jednak, że zajęcie Susanne nie ma nic wspólnego z aurorstwem ani innym zawodem wymagającym intensywnego użytkowania obrony przed czarną magią, ale mimo to przyjęła propozycję koleżanki. Susanne i tak mogła jej pomóc, nawet jeśli nie będzie w stanie sama przeprowadzić rytuału. Zrobi to Sophia, a druga czarownica mogła ją wspierać, tak jak miało to miejsce podczas napraw anomalii, gdzie połączona magia dwóch czarodziejów miała za zadanie zdławić i zniszczyć siedlisko złej mocy.
- Byłam dopiero na dwóch, ale dobrze widzieć, że nas przybywa. To podnosi na duchu: myśl, że więcej ludzi widzi, że źle się dzieje i chce coś z tym robić, zamiast siedzieć z założonymi rękami i czekać, aż to ministerstwo naprawi magię i zażegna kryzys. Oby na kolejnym było nas tyle samo, a może nawet więcej. – To dobrze, że takich jak one było więcej, ludzi, którzy chcieli działać. Niestety ostatnie spotkanie wywołało pewne podziały i różnice oczekiwań niektórych ludzi, ale Sophia liczyła, że to ostatecznie ich umocni i uświadomi powagę sytuacji. Wszyscy na własne oczy widzieli dwie ofiary ich przeciwników, a niektórzy, jak Sophia, sami przekonali się o potędze pożogi, która strawiła ministerstwo. I najważniejsza instytucja nie obroniła się sama, upadła, dlatego nie mogli pokładać całej wiary w lepsze jutro w niej. Jej wiele to uświadomiło. Zrozumiała, że wojna nie jest mrzonką, a zbliżała się naprawdę.
- Nigdy nie byłam w poprzedniej kwaterze, więc pozostaje nam stworzyć nowe dobre wspomnienia w tej, kiedy już będzie ukończona – dodała, rozglądając się po otoczeniu.
Pozostawało kwestią czasu, kiedy kwatera będzie już gotowa. Zostały zaklęcia oraz odpowiednie urządzenie i uporządkowanie wciąż jeszcze surowych wnętrz.
- Z tego, co mi wiadomo, to zaklęcie już tu było i nadal jest, tylko znacznie osłabione po majowym wybuchu, który zniszczył poprzedni budynek. Musimy niejako stworzyć je na nowo i wzmocnić, by znów chroniło to miejsce jak należy – powiedziała, kiedy rozmowa zeszła już na temat zaklęcia. – Zaczęłabym od samego środka. Musimy znaleźć takie miejsce możliwie jak najbardziej na środku chaty i prowadziłabym zaklęcie coraz dalej, by objęło całą chatę i część terenów wokół niej, utworzyło bezpieczną kopułę nad chatą i podwórzem. Niezbyt wielką, bo nagłe zniknięcie zbyt dużego obszaru może wzbudzić zainteresowanie.
To wydawało jej się dobrym pomysłem. Rozpoczęcie procesu na środku chaty i stopniowe obejmowanie zaklęciem kolejnych metrów, tworzenie kopuły z centrum nad chatą. Podejrzewała jednak, że wykonanie tego będzie trudniejsze niż mówienie o tym, co powinny zrobić. Nie było tu miejsca na błędy, zaklęcie musiało zostać nałożone jak należy. Pozostawało mieć też nadzieję, że nie pojawią się żadne anomalie. Mogła odnieść wrażenie, że stawały się coraz bardziej groźne, choć Zakon dokładał starań, żeby je naprawić.
Uśmiechnęła się do Sue, widząc jej mały rytuał odganiania złych duchów; dawno już przywykła, że Lovegood ma swoje drobne, nieszkodliwe dziwactwa i nie przeszkadzało jej to.
- Zaczynamy – powiedziała więc, obchodząc chatę i próbując wytypować jej środek. Kiedy wydawało jej się, że odnalazła takie miejsce, stanęła tam, unosząc różdżkę nad głową, a potem skupiła całą swoją moc, żeby rozpocząć rytuał. Zdawała sobie sprawę, że rzucenie tak silnego zaklęcia może ją osłabić, ale była gotowa. I musiała wykonać swoje zadanie jak najlepiej, więc zaczęła wykonywać wszystkie kroki tak, jak wyczytała w książkach. Musiały stworzyć ochronną kopułę, skupiając się na tym, by zdeponować sekret tego miejsca w strażniku tajemnicy.



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Pokój gościnny [odnośnik]27.07.18 13:59
Susanne także nie miała okazji dotrzeć do chaty przed jej zniszczeniem - jej aktywność w Zakonie była bardzo ograniczona, bowiem starała się zachować swój udział w tajemnicy przed rodziną, zło na świecie było też bardziej uśpione. Teraz Artemis, jedyna cząstka domowego ciepła, jaka jej pozostała, wiedział o tym, że podejmowała jakieś działania, lecz nie miał dokładnego obrazu i tak miało pozostać. Nie chciała narażać brata, od zawsze czując potrzebę stawania przed nim niczym mur obronny - mogłoby się to wydać dziwne, ale dla niej wcale takie nie było. Urodziła się z duchem Gryffindora w sercu, gotowa do walki, zaś jej brat dryfował na nieco innych falach, mniej wzburzonych, bardziej spokojnych.
- Ja też nie miałam okazji wykazać się ponadprzeciętną aktywnością - odpowiedziała, pokazując dziewczynie, że nie uważa się za wprawionego Zakonnika. - Okolicznosci chcą, by to się zmieniło i tak właśnie się stanie - dopowiedziała pewnie, mimowolnie unosząc głowę. Starała się, teraz sens życia widziała głownie w organizacji. Miała cel i tylko tego się trzymała. To było teraz ważne. - Zaś kwatera na pewno będzie idealna do gromadzenia wspomnień - już teraz mogły zobaczyć, jak wspólnymi siłami podniosła się z gruzów i pyłu. Może nie była jak dumne budowle, pnące się pod niebo, lecz była ich własna. Stworzona współpracą i determinacją. Jeszcze trochę - meble, malowanie ścian, sprzątanie - i zyskają swoje miejsce.
- Och, to zdecydowanie ułatwi sprawę ze strażnikiem tajemnicy - zauważyła, zastanawiając się już wcześniej, jak mają uczynić panią profesor klucznikiem, kiedy nie było jej na miejscu. Teraz już wiedziała - wraz ze wzmocnieniem czaru, poprzedni efekt powinien się odnowić. Trzeba będzie to sprawdzić, lecz czas na to miał nadejść. Kiwnęła głową energicznie, zgadzając się z szukaniem środka - ale wróć, czy nie stały w dobrym miejscu?
- Właściwie jesteśmy na szczycie chaty, to chyba odpowiedni punkt - dwa małe okienka pozwoliły białowłosej wyjrzeć na zewnątrz - idealnie. - Tak, stąd wszystko widać. Zacznij, a ja postaram się, by zaklęcie nie zawędrowało daleko - choć pewnie im większy obszar, tym będzie trudniej - uznała, bo tak podpowiadała logika i wyobraźnia. Obserwowała Sophię, wykonującą podstawy, sama zaś dołączyła w się w odpowiednim momencie, kiedy bańka czaru zaczęła już lekko połyskiwać. Skierowała na nią swoją różdżkę, chcąc chwycić zaklęcie nim stało się zbyt silne na taki proceder. Wtedy zajęła się podtrzymywaniem mocy, aby Carter mogła spokojnie skupić się na całym obrządku. Szło im dobrze - tak przypuszczała.



how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Pokój gościnny - Page 2 JkJQ6kE
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Pokój gościnny [odnośnik]27.07.18 16:44
Sophia niestety dowiedziała się o Zakonie dość późno, bo dopiero pod koniec kwietnia, na krótko przed wybuchem anomalii i zniszczeniem kwatery. Gdyby jednak wiedziała o organizacji wcześniej, na pewno już dawno byłaby w jej szeregach, bo bierność i chowanie głowy w piasek nie były wpisane w jej naturę, zwłaszcza po tym, jak zginęli jej najbliżsi.
Nie widziała starej kwatery, ale aktywnie zaangażowała się w prace przy odbudowie nowej, pomagając przy zdobywaniu materiału, a także wznoszeniu budynku, znajdując pewną przyjemność w ciężkiej, ale przynoszącej efekty pracy czynionej dla wspólnego dobra.
- Dowiedziałam się o Zakonie zbyt późno – rzekła z pewnym żalem. Ale czasu nie cofnie, musiała wykorzystywać ten czas i okazje, które były jej dane, choć na początku była bardzo zawiedziona, kiedy okazało się, że w Zakonie było kilku jej krewnych i współpracowników, a żaden nic jej nie powiedział. Może nie zaufali jej dostatecznie lub próbowali ją chronić, ale przecież Sophia tego nie potrzebowała, chroniła się sama, zwłaszcza odkąd zginęli jej rodzice. Była dorosła, silna i niezależna, nie potrzebowała ochronnego klosza ani wyjątkowego traktowania, nie chciała być trzymana na dystans od tego, co ważne. Chciała działać i robiła to, próbując mierzyć się z anomaliami, odbudowując kwaterę i wykonując swoją pracę aurora. – Ale teraz, kiedy już wiem, nie zamierzam być obojętna i stać z boku.
Uśmiechnęła się, znów ogarniając spojrzeniem kwaterę i zastanawiając się nad przeprowadzeniem rytuału nałożenia zaklęcia. Skupiała swoje myśli i magiczne siły i po wstępnych ustaleniach szybko zabrała się za szukanie odpowiedniego miejsca, od którego można było zapoczątkować rytuał, żeby ochronna kopuła skupiła się nad chatą i jej podwórzem.
- Dobrze – zgodziła się z nią. – Tutaj będzie dobrze, więc zacznę od razu. Nie wiem, ile to potrwa, ale poprowadzę rytuał, a ty pomożesz doprowadzać moc do obrzeży podwórza wokół chaty i upewnisz się, że jest objęte ochronną kopułą.
Po chwili zaczęła. Robiła to pierwszy raz, ale trzymała się wyuczonych wcześniej instrukcji. Moc zaczęła przepływać przez nią podobnie jak przy próbach okiełznania anomalii. Z końca jej różdżki zaczęła wypływać srebrna poświata kierująca się w górę, przenikająca przez dach i rozpoczynająca proces tworzenia nad chatą kopuły. Przez cały czas pozostawała skupiona i zachowywała jasność umysłu, pozwalając najczystszej białej magii płynąć i wzmocnić osłabione zaklęcia. Kosztowało ją to trochę energii, ale wytrwale skupiała magię i próbowała otoczyć cały wyznaczony obszar zaklęciem. Susanne miała rację, to zdecydowanie miało ułatwić sprawę ze strażnikiem tajemnicy, niż gdyby miały rzucać zaklęcie całkowicie od podstaw. Wtedy cały proces na pewno byłby dla nich znacznie trudniejszy. Zaklęcie stawało się coraz silniejsze, a kopuła powoli, ale równomiernie spływała w dół, prowadzona ich magią na właściwe miejsce i zamykająca bezpiecznie tajemnicę kwatery.



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Pokój gościnny [odnośnik]29.07.18 17:01
Delikatny uśmiech rozjaśnił twarz Susanne, kiedy łagodnym spojrzeniem zerkała na Sophię. Lubiła jej aurę, poczucie sprawiedliwości i aktywność w walce ze złem, czystą determinację, którą potrafiła zarazić. Na świecie powinno być więcej podobnych dusz. - Czas nie ma znaczenia, najważniejsze jest to, że nas przybywa i mobilizujemy się do wspólnej walki - na każdym spotkaniu można było zobaczyć nowe twarze i choć szybko były zderzanie z rzeczywistością i brutalną prawdą, udzielały się w Zakonie. Tak wiele osób zaoferowało też pomoc w doszkalaniu się, rozwój umiejętności był traktowany jako ogólna korzyść, bez wyścigu szczurów i zawiści. Dzięki temu Lovegood czuła z zakonnikami więź, ufała im, miała pewność, że może zgłosić się po pomoc do doświadczonych aurorów lub tych, którzy byli biegli w przeróżnych dziedzinach. Astronomia, obrona, anatomia, tyle trzeba było się nauczyć!
Podziwiała moc, formującą się w bańkę - skrzyła pięknie na tle pochmurnegp nieba, strzelając iskrami w różnych barwach niebieskiego - od subtelnego błękitu po głęboki granatowy. Może moc reagowała tak intensywnie przez anomalie, bezustannie przeszkadzając białej magii; Sue odnosiła wrażenie, że czar ściera się z arkanami czarnej sztuki, walcząc o swoje terytorium. A może tak wyglądało to zawsze - nie mogła tego stwierdzić, gdyż nigdy nie widziała tego zjawiska, co nie zmieniało faktu, iż w jej wyobraźni proces przebiegał łagodniej - bez iskier i ostrego dźwięku, słyszalnego nawet przez zamknięte okna. Zmarszczyła brwi w skupieniu, pomagając opanować moc Sophii i już po pierwszych momentach wiedziała, że nie jest to zadanie proste. Różdżka drżała pod palcami i rozgrzewała się stopniowo, wyrywając mocno w stronę cienkiej błony zaklęcia - trzeba było pilnować, by nie zapadało się do środka. Odpychała je, zapobiegając porażce z wielkim wysiłkiem. Czuła, jak miękną jej nogi, kręgosłup przechodzą dreszcze - nie iskrzyła jak zaklęcie, lecz takie miała wrażenie. Drętwienie, szczypanie, zimne i ciepłe odłamki szkła. Może nie była gotowa, lecz dzięki głównemu trzonowi akcji - Sophii - radziła sobie mimo niedogodności. Chciała zerknąć na aurorkę, lecz utrzymywała wzrok na granicy zaklęcia.
- Już prawie - szepnęła, widząc jak zbliża się do ziemi, obsypując iskrami krzewy. Nie przestawała, prowadziła różdżkę.



how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Pokój gościnny - Page 2 JkJQ6kE
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Pokój gościnny
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach