Brutus Scrimgeour
Nazwisko matki: Fortescue
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Krew czysta ze skazą
Zawód: Pisarz, Doradca-asystent trenerski dla drużyn Quidditcha
Wzrost: 180 cm
Waga: 77 kg
Kolor włosów: Czarne
Kolor oczu: Niebieskie
Znaki szczególne: Dziwna mowa ciała wynikająca z trudności w poruszaniu prawą ręką
13 cali, dość sztywna, Limba, Włos z grzywy jednorożca
Hufflepuff
Brak
Tłuczek
Czerwone wino, mandarynki, cytrus
On trzymający w jednej dłoni (całkowicie zdrowej) książkę o szlachetnych rodach, otwartej na rozdziale poświęconym Scrimgeourom, w drugiej puchar Quidditcha, z którego wystaje Order Merlina pierwszej klasy
Quidditch, gry czarodziejskie, zagadnienia teoretyczne dotyczące sportu i magii
Dopinguje drużynę Hufflepuffu, zaś z profesjonalnych drużyn nie ma ulubionej
Lata rekreacyjnie na miotle
Muzyka Klasyczna
Edward Norton
Mało kto pamięta, że kiedyś sam grywał w Quidditcha. W Hogwardzkiej izbie pamięci, na tabliczce znajdującej się pod jednym z pucharów, pomiędzy imionami jednej z zwycięskiej drużyny z lat trzydziestych znajduje się nazwisko Brutusa. Sezon ten zapamiętał jako wyjątkowy; był to niewątpliwie jeden z najlepszych okresów w jego życiu. Będąc gwiazdą drużyny zdobył dużą popularność wśród puchonów, mógł porzucić swój skupiony na książkach i lekcjach styl życia oraz nabrać ogłady towarzyskiej.
Dla przeciwwagi najgorszym rokiem dla niego i jego drużyny był ten ostatni dla Brutusa w Hogwarcie. Gdy tylko wspomina ten okres Brutus zaciska mocno wargi w niezadowoleniu i próbuje w nieumiejętny sposób udawać, że to przeszłość, z którą się pogodził. Czuł się bardzo dobrze podczas spotkań, był przekonany, że nigdy wcześniej nie był w tak wysokiej formie. Już widział siebie oczyma wyobraźni jako profesjonalnego gracza, wiedział, że w takiej dyspozycji i umiejętnościami ma duże szanse na dostanie się do któreś z drużyn Quidditcha. Całą jego przyszłość przekreśliło jedno spotkanie. Było to kluczowe starcie sezonu. W jego trakcie doszło do poważnego wypadku z udziałem Brutusa. Chłopak zasłabł na miotle, a następnie uderzony przez tłuczek upadł z wysokości. Po tym zdarzeniu nigdy już nie wrócił do czynnej gry, a jego sukcesy na miotle zostały szybko zapomniane.
Medycy go poskładali, lecz to, co od nich usłyszał, było jak wyrok. Klątwa Ondyny, powiedzieli. Wysoko rozwinięta, poważny przypadek. Gra w Quidditcha – niewskazana. Wprawdzie w ciągu całego swojego życia czuł symptomy tej choroby, ale nigdy nie traktował ich poważnie. Gdy tylko czuł się gorzej, zawsze znajdował coś, na co można było przerzucić winę. Kiedy miał problemy z oddechem wierzył w zależności od sytuacji, że to wina kiepskiej kondycji, zbyt długiego przesiadywania nad książkami lub duchoty w pokoju. Nigdy się nie spodziewał, że może to być na tyle poważne, by przekreślić jego plany na przyszłość.
To jednak nie był wcale koniec. Poskładali mu rękę która najmocniej oberwała od tłuczka, ale mimo że kości się zrosły z niedowierzaniem odkrył, że bardzo ciężko mu się nią porusza. Medycy po wielu badaniach wzruszyli ramionami. Mimo kilku prób Brutusa na naprawę tego stanu rzeczy nie było widać poprawy. Konsultował się z wieloma specjalistami od uzdrawiania i eliksirów, wydał całkiem sporą sumę na kuracje. Bez sukcesu. Wszystko zrosło się prawidłowo, problem musi leżeć w głowie, psychice, mówili niektórzy z uzdrowicieli.
Znajomi powtarzali, że po wypadku podczas meczu z dnia na dzień oklapł. Stał się bardziej ponury i poważny, często uciekał myślami i nie słuchał, co inni do niego mówią. Próbował czas wolny od treningów poświęcić nauce, lecz szło mu bardzo topornie. Ciężko mu było uczyć się i robić zadania domowe, bo pisał trzy razy wolniej niż przed wypadkiem. Z wyjątkowo utalentowanego ucznia w pierwszych latach nauki stał się zaledwie „dobrym”. Egzaminy końcowe zdał z z wynikiem dużo poniżej tego, czego wymagali od niego rodzice oraz on sam. Zawsze więcej uwagi przykładał do przedmiotów, które wymagają usystematyzowanej wiedzy, które odnoszą się do pamięci oraz rozumu, jak na przykład historia magii oraz starożytne runy, a nie do uczuć i przewidywań, jak wróżbiarstwo czy magiczne zwierzęta. Podczas gdy inni ekscytowali się rzucaniem zaklęć, on preferował takie zajęcia, na których sukces zależał od samego ucznia, a nie od tego, jak bardzo posłuszną różdżkę dał mu los. Brutus mocno angażował się tylko na zajęciach z zaklęć, ale tylko ze względów praktycznych tego, czego tam nauczano. Jednak po ocenach końcowych nie było tego widać tak dobrze, jak by sobie tego życzył.
Zdołał się załapać na staż w ministerstwie, w dziale niewłaściwego użycia czarów. Nie była to praca, którą lubił. Ciągłe siedzenie za biurkiem i wypełnianie na okrągło tych samych dokumentów było poniżej jego ambicji. Jego kariera stała w miejscu i nie spieszył się za bardzo z jej rozwijaniem, jako, że jego uwaga była poświęcona zupełnie innej sprawie. Niedługo po otrzymaniu przez niego pracy rodzice oświadczyli mu, że znaleźli dla niego przyszłą małżonkę. Panna Rookwood, będąca w jego wieku, również na stażu w ministerstwie, miała być bardzo dobrą partią. Co bardzo go uszczęśliwiło była ona wyjątkowo piękną kobietą. Szykowanie ślubu zajmowało wszystkie jego myśli, aż w końcu nadszedł ten wielki dzień.
W letni, słoneczny dzień para młoda bez wahania powiedziała sobie tak, po czym żyli długo i szczęśliwie… przez jakieś kilkanaście dni. Jeszcze w trakcie miesiąca miodowego Brutus, po wcześniejszym powrocie z pracy, zastał swoją żonę w ramionach innego. Był to jego własny przyjaciel, którego znał od czasów pierwszych lat w Hogwarcie. Był to cios przypominający tamto feralne uderzenie tłuczka, które przerwało jego karierę. Coś się w nim odblokowało. Znów poczuł się tak, jak czuł się na boisku, gdy jedynym jego celem było zmiażdżenie wroga, gdzie wszystko było dozwolone, a każde celne, brutalne uderzenie wiązało się z owacjami na stojąco.
Pozornie wybaczył im tą zdradę. W myślach jednak zaczął układać plan zemsty. Czekał na odpowiedni moment udając, że zapomniał o tym, co się wydarzyło, choć nie było to łatwe, gdyż codziennie, gdy kładł się obok żony, czuć było od niej obcy zapach perfum, dostrzegał, jak dyskretne wymieniała spojrzenia z swoim kochankiem oraz niemal słyszał jak śmiali się z jego łatwowierności za plecami. Czuł jednak, że nastąpi dobra okazja na zemstę gdy z przyjacielem zaczął pracować nad książką dotyczącą nowych taktyk w Quidditchu. Wraz z powstającymi nowymi rozdziałami, których autorem w większości był kochanek żony Brutusa, Scrimgeour niecierpliwił się coraz bardziej, mając w głowie gotowy pomysł na ukaranie ich za przyprawianie mu rogów.
Sprawa trafiła do niektórych gazet, dla których stanowiła dobrą pożywkę. Nagłówki krzyczały o młodej Scrimgeour, z domu Rookwood, zamordowanej w swoim domu w trakcie kłótni z kochankiem, który, w przypływie żalu, rzucił na siebie zaklęcie wymazujące pamięć. Brutus nie spodziewał się, że jego udział w tym wszystkim zostanie tak gładko niezauważony. Nawet przez chwilę nie czuł, że dochodzenie może ujawnić fakt, że to on zamordował swoją żonę, wymazał pamięć byłemu przyjacielowi, a następnie przygotował miejsce zbrodni tak, by zrzucić winę na niego. Nawet, jeśli Scrimgeour był w strefie podejrzeń, to nie dano mu tego odczuć. Z wszystkich stron napływały w większości fałszywe kondolencje dla młodego wdowca. Udawał zrozpaczonego wiadomością o zdradzie oraz śmierci żony, choć w głębi duszy był szczęśliwy, że stał się wolny od dwójki „bliskich” mu osób.
Z ukończoną książką udał się do wydawcy, u którego przedstawił się jako jej jedyny autor. Z tym kłamstwem nie było problemu – jego przyjaciel nie pamiętał, żeby przy niej pracował, poza tym miał odpowiadać za zabójstwo. „Biblia pałkarza” trafiła do księgarń niewiele później. Tytuł wydawał się Brutusowi głupi, ale wpadł na nią przyjaciel już na początku prac nad książką, także Scrimgeour postanowił ją pozostawić. W każdym razie książka przyniosła mu spory rozgłos w świecie sportu. Opowiadała o filozofii gry, wedle której zawodnicy swoje dżentelmeńskie zachowanie powinni zostawić na ziemi, w powietrzu zaś powinno panować zimne wyrachowanie oraz agresja. Krytycy docenili ją za kilka kreatywnych pomysłów i świeże podejście.
Publikacja książki otworzyła mu wiele możliwości. Nie tylko uniezależnił się pod względem finansowym, lecz także mógł porzucić pracę w ministerstwie po to, by zająć się sportem na miotłach. Wprawdzie nie jako zawodnik, o czym marzył w latach szkoły, ale jako specjalista od tego sportu. Chociaż nie miał stałej pracy, to trafiały mu się okazje napisania jakiegoś artykułu do gazety lub promowania nowych modeli mioteł. Najbardziej cenił sobie jednak dorywcze prace w zespołach Quidditcha, które od czasu do czasu zatrudniały go w roli niezależnego doradcy, mającego pomóc trenerom zidentyfikować i wyeliminować przyczyny gorszej formy zawodników. Jego marzenia o zostaniu profesjonalnym graczem zastąpiło pragnienie, by na stałe dołączyć do któreś z drużyn jako trener, osoba w pełni odpowiedzialna za skład i wynik zespołu. Wiedział jednak, że musi uzbroić się w cierpliwość – swoją pracę w trenerce rozpoczął gdy jego rówieśnicy byli u szczytu swoich karier jako zawodnicy. Był wtedy za młody na to, by ktoś dał mu taką posadę. Wykonywał profesjonalnie i rzeczowo swoją robotę wiedząc, że kiedyś przyjdzie na niego pora i kiedy tylko to nastąpi, będzie gotów poprowadzić zespół do zwycięstw, niezależnie od tego, który to będzie.
Jego życie osobiste zaczęło wyglądać dosyć nudno, całkowicie stłumione przez pracę. Po doświadczeniach z żoną nie chciał się mieszać w związki. Nie ufał kobietom, nie wierzył w miłość, nie czuł potrzeby na dokładanie na swoją głowę problemów uczuciowych. Udając, że nadal opłakuje śmierć swojej żony łatwo był w stanie odstraszyć każdego, kto sądził, że Brutus mógłby być dobrym zięciem.
Żeby mieć pełny obraz tego, jak to się stało, że ten pisarz stał się taką a nie inną osobą, warto opowiedzieć o jego dzieciństwie. Nie ma w nim wprawdzie historii o wypadkach, zdradach i zabójstwach, ale mimo spokoju oraz stabilności, jaką zaznał Brutus w młodości, trzeba wspomnieć o kilku rzeczach. Wychowywał się niedaleko Londynu, w ładnym domu, razem z rodzicami oraz rodzeństwem. Cały ciężar wychowywania dzieci spoczywał na matce, podczas gdy ojciec pracował w Ministerstwie na jednym z kierowniczych stanowisk w departamencie przestrzegania prawa czarodziejów. Mimo odpowiedzialnej posady zawsze miał czas na to, by polatać z synem na miotle. Być może właśnie te chwile spędzone na miotle były przyczyną tego, że gdy ojciec zmarł, sposobem Brutusa na rozładowanie emocji stał się Quidditch.
W domu panowały jednak zazwyczaj dosyć surowe zasady. To, co łączyło rodziców Brutusa było przekonanie, że Scrimgeourom należy się miejsce wśród najbardziej szlachetnych rodzin w Wielkiej Brytanii. Stąd też ważne było odpowiednie wychowanie, takie, by dzieci mogły później przynieść dumę rodzinie. Dodatkowe zajęcia, nauka zasad właściwego zachowywania się, spotkania towarzyskie z podobnymi sobie - Brutus miał dokładnie to samo, co miało wiele innych dzieci o podobnej czystości krwi.
6 | |
2 | |
2 | |
4 | |
0 | |
0 | |
5 |
Repello Mugoletum, Teleportacja, Miotła (przeciętnej jakości), Różdżka, Omnikulary, Sowa
Witamy wśród Morsów
alone in the wind and the rain you left me
it's getting dark darling, too dark to see