Wrak Golden Hind
Strona 4 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]Wrak Golden Hind
Nawiedzony wrak, na którym ponoć pływać miał sam Czarnobrody stoi przycumowany przy brzegu i od lat pozostaje nietknięty. Tak przynajmniej głosi legenda podtrzymywana od lat przez zamieszkujące stary statek… duchy. Ukryte w spróchniałych skrzyniach i ciemnych katach czekają tylko, by móc przestraszyć kolejnego śmiałka, który postanowi się zapędzić do środka. Z czasem jednak atrakcja ta stawała się coraz popularniejsza wśród młodych czarodziejów, dlatego duchy porzuciły dawne zajęcie, a przynajmniej częściowo. Dzisiaj bowiem straszą dalej, ale już dla zabawy. Wrak Golden Hind uchodzi za jedną z ciekawszych atrakcji dla czarodziejskiej młodzieży, która zakłada się o to, komu uda się przejść przygotowaną przez duchy ścieżkę strachu. A nie jest to łatwe!
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 22:35, w całości zmieniany 2 razy
Wóz miał na nich czekać za około pół godziny. To powinno wystarczyć, by odpowiednio zająć się całym ładunkiem, o którym przeczytała w raportach. Wskazówki zaś były jasne i proste - miała zabrać jakiegoś młodego chłopaka, który od niedawna wiedział o Zakonie Feniksa i w pewnym sensie... Powierzyć mu najważniejszą część zadania. Przyznać trzeba było, że Marcella była dosyć zaskoczona, gdy usłyszała od niego jak wiele potrafi, więc z pewnością musiał być pomocny. Ona mogła go ledwie dostarczyć na miejsce i zadbać, by nikt nie przeszkadzał mu w pracy. Gdy spotkali się na samym początku, kiwnęła tylko na niego. Była dosyć spięta - ostatnio jej misja nie poszła najlepiej. Dzisiaj chciała się trochę zrehabilitować. Nie sypiała też ostatnio najlepiej, a chłopak wydawał się jakiś... Podekscytowany. To znacznie ułatwiało pracę tak właściwie - chyba nie zniosłaby kolejnego ponuraka myślącego tylko o swoich porażkach. Przecież coś im się udawało, nie? Chciała też pomóc w rozwoju Oazy. Niestety jej możliwości finansowe nie były najlepsze ostatnio. Rok bez pracy wyciągnął z niej wszystkie oszczędności. Nie zdążyła też przyzwyczaić się do pensji policjantki. Gracze Quidditcha zarabiali o wiele lepiej...
Zgarnęła niejakiego Steffena z miejsca, w którym mieli się spotkać. Gdy ściągną już klątwy zabezpieczające z ładunku, ludzie z ich wozu mieli zabrać cały ładunek. Będzie pewnie trzeba też zatrzymać właściwy wóz transportowy od Shafiqów, co wzięła pod uwagę. Ale to już wtedy, kiedy Steffen wykona swoją część pracy. Zabrała go więc na jedną miotłę i pod osłoną nocy dostali się na wrak, który znajdował się już bardzo blisko. Wystarczyło się tam dostać. - Wyskoczysz na statek kiedy tylko podlecę bliżej. Spróbuję odwrócić ich uwagę jakimś udawanym atakiem. - powiedziała tylko. Mieli konkretny plan, dosyć jasny i pewny. Po ostatnim wypadzie wolała jednak mieć dokładnie wszystko obmyślone. Wzięła w dłoń swoją miotłę i nim ruszyli. Wycelowała różdżkę w chłopaka. - Magicus Extremos. - Wypowiedziała. Każda pomoc będzie teraz na wagę złota.
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
The member 'Marcella Figg' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 90
'k100' : 90
Jego kolejna m i s j a !
W dodatku z kobietą, którą cenił, której kibicował, której karierę śledził z zapałem i której nie mógł się przyznać, że czytał o niej, gdy jeszcze była zawodniczką Quidditcha. Był prawdziwym fanem Quidditcha i jeszcze większym fanem dramatycznych historii. Chyba nawet miał nadzieję, że panna Figg wróci kiedyś do gry (zanim zapomniał o niej na rzecz kolejnych graczy, którym kibicował), ale w sumie bycie w policji i Zakonie Feniksa było jeszcze bardziej cool.
Za to prywatne zwierzenia nie byłyby cool w momencie, gdy mieli zadanie do wykonania. Pomyślał, że zaprosi Marcellę na piwo już po wszystkim (ostatnio wszystkich zapraszał na piwo, ale jego budżet jeszcze jakoś się trzymał), o ile oczywiście wszystko się powiedzie. Nie sądził jednak, aby klątwy zabezpieczające przed kradzieżą mogły spowodować trwały uszczerbek na życiu lub zdrowiu, choć kto wie? Szlachcice to psychopaci, ale jak kraść to od psychopatów.
Nie myślał zresztą o dzisiejszym zadaniu jak o kradzieży, ale jako o redystrybucji zasobów - od aparatu opresyjno-arystokratycznego na rzecz tych naprawdę potrzebujących.
-Myślisz, że... - jak znajdziemy latający dywan to będziemy mogli go zatrzymać? Marcella zaczęła mu jednak udzielać instruckji, więc zamknął buzię w kubeł, bo to chyba nie była najlepsza pora pytać o prywatne benefity. -...nieważne.
W końcu liczył się Zakon i w ogóle.
-Jasne, wszystko rozumiem! - zapewnił i tylko on sam wiedział, jak wiele kosztowało go dziś milczenie i udawanie pewności siebie.
Po inkantancji Marcelli, poczuł jak przenika go biała magia. Nagle poczuł się silniejszy i odważniejszy, napełniony nadzieją. Uśmiechnął się szeroko.
-Dzięki! No to...nie zgub mnie! Wyskoczę na statek, gdy tylko dasz mi znać. - zażartował. Przymknął oczy i przemienił się w szczura.
-Pipipi! - Jestem gotowy!
Pozwolił Marcelli wziąć się na ręce i załadować na miotłę. Miał szczerą nadzieję, że nie bała ani nie brzydziła się szczurów.
Przy okazji zaczął -bacznie rozglądać się wkoło. Jako gryzoń widział w ciemności lepiej niż ludzie. Chciał dostrzec cokolwiek, co mogło ułatwić im pracę, a w szczególności - gdy już podlecą bliżej do statku- jakiekolwiek znaki po runach zabezpieczających transport. No i oczywiście patrzył, gdzie leci Marcella, aby móc wyskoczyć w odpowiednim momencie.
Magicus tura 1/3
rzucam na spostrzegawczość (poziom II)
W dodatku z kobietą, którą cenił, której kibicował, której karierę śledził z zapałem i której nie mógł się przyznać, że czytał o niej, gdy jeszcze była zawodniczką Quidditcha. Był prawdziwym fanem Quidditcha i jeszcze większym fanem dramatycznych historii. Chyba nawet miał nadzieję, że panna Figg wróci kiedyś do gry (zanim zapomniał o niej na rzecz kolejnych graczy, którym kibicował), ale w sumie bycie w policji i Zakonie Feniksa było jeszcze bardziej cool.
Za to prywatne zwierzenia nie byłyby cool w momencie, gdy mieli zadanie do wykonania. Pomyślał, że zaprosi Marcellę na piwo już po wszystkim (ostatnio wszystkich zapraszał na piwo, ale jego budżet jeszcze jakoś się trzymał), o ile oczywiście wszystko się powiedzie. Nie sądził jednak, aby klątwy zabezpieczające przed kradzieżą mogły spowodować trwały uszczerbek na życiu lub zdrowiu, choć kto wie? Szlachcice to psychopaci, ale jak kraść to od psychopatów.
Nie myślał zresztą o dzisiejszym zadaniu jak o kradzieży, ale jako o redystrybucji zasobów - od aparatu opresyjno-arystokratycznego na rzecz tych naprawdę potrzebujących.
-Myślisz, że... - jak znajdziemy latający dywan to będziemy mogli go zatrzymać? Marcella zaczęła mu jednak udzielać instruckji, więc zamknął buzię w kubeł, bo to chyba nie była najlepsza pora pytać o prywatne benefity. -...nieważne.
W końcu liczył się Zakon i w ogóle.
-Jasne, wszystko rozumiem! - zapewnił i tylko on sam wiedział, jak wiele kosztowało go dziś milczenie i udawanie pewności siebie.
Po inkantancji Marcelli, poczuł jak przenika go biała magia. Nagle poczuł się silniejszy i odważniejszy, napełniony nadzieją. Uśmiechnął się szeroko.
-Dzięki! No to...nie zgub mnie! Wyskoczę na statek, gdy tylko dasz mi znać. - zażartował. Przymknął oczy i przemienił się w szczura.
-Pipipi! - Jestem gotowy!
Pozwolił Marcelli wziąć się na ręce i załadować na miotłę. Miał szczerą nadzieję, że nie bała ani nie brzydziła się szczurów.
Przy okazji zaczął -
Magicus tura 1/3
rzucam na spostrzegawczość (poziom II)
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 71
'k100' : 71
Stała dokładnie na dziobie wraku, gdy Steffen przemieniał się w swoją zwierzęcą formę. Może gdyby nie widziała na własne oczy jak zmienia się w mniejszego siebie, rzeczywiście czułaby się w obecności szczra raczej niepewnie - jakaś Bombarda i na pewno stanie gdzieś bardzo wysoko, coby jej nie dosięgnął gagatek. I choć odczucia teraz były dosyć podobne, przemogła w sobie wszelaki stres przed wzięciem malucha na ręce.
Widziała jak chłopak wpatrywał się w nią przez całą drogę jak w obrazek. To było jakieś dziwne i zupełnie się do tego nie przyzwyczaiła. Nikt specjalnie nie uważał jej za osobę, która jest cool w jakimkolwiek stopniu już od lat. W ogóle mijało się to jakby z jej osobowością, którą w sobie wyrobiła. Kiedyś może owszem - jakieś słowa pochwał, gdy mecz poszedł jej dobrze się zdarzały, jednak dzisiaj było to już coraz rzadsze. I choć jego entuzjazm mógł wydawać się kompletnie nie na miejscu i mogłaby go równie dobrze opieprzyć... Dzisiaj tylko uśmiechnęła się pod nosem. Tak trudno jej było odnaleźć kogoś, kto w ogóle jeszcze cieszył się z postępów wykonywanych przez nich ruchów. Nie, potrafili jedynie narzekać na każdą małą stratę, nawet gdy zyski przekraczały poniesione koszta.
Szczura wrzuciła zaś do kieszeni grubego, zimowego płaszcza. Musiała się ciepło ubrać. Nawet jeśli klimat jej rodzinnych stron był znacznie ostrzejszy niż pogoda londyńskiego portu, nadal była zima, a przy locie wiatr nieprzyjemnie dmuchał w policzki, czerwieniąc je delikatnie i powodując nieprzyjemne pieczenie. W dodatku łatwo było o grypę w takich warunkach. - Trzymaj się, w odpowiednim momencie wyciągnę Cię i wtedy wyskoczysz. - powiedziała dla pewności. I dosiadła swojej miotły, czując napływający stres. Dużo zależało od tego jak cicho uda jej się podlecieć do statku, by Cattermole mógł wykonać jak najlepiej swoją robotę. Miał już w sumie to, co było mu najpotrzebniejsze - zapał. Jednak dla niej to było zupełnie przełomowe działanie, pierwszy raz w imię czegoś większego postanowiła łamać coś, co jasno spierało się z jej kodeksem moralnym. Przecież to kradzież. Ale ile ona znaczy wobec tego, jaki majątek mają Shafiq'owie?
Wzniosła się i poszybowała na miotle prosto w stronę statku. Przelatując niżej nad nim, wyciągnęła szczurka z kieszeni, by mógł wyskoczyć na pokład.
| rzut na latanie na miotle - poziom II ( + 60 )
Widziała jak chłopak wpatrywał się w nią przez całą drogę jak w obrazek. To było jakieś dziwne i zupełnie się do tego nie przyzwyczaiła. Nikt specjalnie nie uważał jej za osobę, która jest cool w jakimkolwiek stopniu już od lat. W ogóle mijało się to jakby z jej osobowością, którą w sobie wyrobiła. Kiedyś może owszem - jakieś słowa pochwał, gdy mecz poszedł jej dobrze się zdarzały, jednak dzisiaj było to już coraz rzadsze. I choć jego entuzjazm mógł wydawać się kompletnie nie na miejscu i mogłaby go równie dobrze opieprzyć... Dzisiaj tylko uśmiechnęła się pod nosem. Tak trudno jej było odnaleźć kogoś, kto w ogóle jeszcze cieszył się z postępów wykonywanych przez nich ruchów. Nie, potrafili jedynie narzekać na każdą małą stratę, nawet gdy zyski przekraczały poniesione koszta.
Szczura wrzuciła zaś do kieszeni grubego, zimowego płaszcza. Musiała się ciepło ubrać. Nawet jeśli klimat jej rodzinnych stron był znacznie ostrzejszy niż pogoda londyńskiego portu, nadal była zima, a przy locie wiatr nieprzyjemnie dmuchał w policzki, czerwieniąc je delikatnie i powodując nieprzyjemne pieczenie. W dodatku łatwo było o grypę w takich warunkach. - Trzymaj się, w odpowiednim momencie wyciągnę Cię i wtedy wyskoczysz. - powiedziała dla pewności. I dosiadła swojej miotły, czując napływający stres. Dużo zależało od tego jak cicho uda jej się podlecieć do statku, by Cattermole mógł wykonać jak najlepiej swoją robotę. Miał już w sumie to, co było mu najpotrzebniejsze - zapał. Jednak dla niej to było zupełnie przełomowe działanie, pierwszy raz w imię czegoś większego postanowiła łamać coś, co jasno spierało się z jej kodeksem moralnym. Przecież to kradzież. Ale ile ona znaczy wobec tego, jaki majątek mają Shafiq'owie?
Wzniosła się i poszybowała na miotle prosto w stronę statku. Przelatując niżej nad nim, wyciągnęła szczurka z kieszeni, by mógł wyskoczyć na pokład.
| rzut na latanie na miotle - poziom II ( + 60 )
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
The member 'Marcella Figg' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 83
'k100' : 83
Steffen starał się nie myśleć, że oto wykonuje misję dla Zakonu Feniksa, siedząc w cieplutkiej kieszeni lubianej przez siebie zawodniczki Quidditcha. Kto by pomyślał! Na szczęście, był w szczurzej postaci, a wtedy jego myśli biegły bardziej jednotorowo i nie zbaczały na tematy sportu oraz pięknych kobiet. Wysunął pyszczek z kieszeni Marcelli i wytężał swoje szczurze oczka, lustrując otoczenie i poszukując jakichkolwiek śladów run, oraz zapamiętując układ statku i czekające ich przeszkody. Rozglądał się również za patrolami i marynarzami, których musieli unikać... albo których musiała rozkojarzyć lub wyeliminować sama Marcella.
Połączenie jego adrenaliny i miotlarskich umiejętności panny (była chyba panną, nieprawdaż? Musiał spytać... potem!) Figg okazało się zaskakująco skuteczne. Z lotu ptaka, Steffen dojrzał pudła z towarem, poukładane na pokładzie statku i gotowe do rozładunku. Zauważył także wąskie przejście między dwoma rzędami pudeł, w którym mógł wylądować jako szczur i ukryć się jako człowiek.
Najbardziej ucieszył się, gdy Marcella zniżyła się w locie i dojrzał wyryte na górze pudeł runy. Sprytne miejsce - pudła były poustawiane jedne na drugim, dość wysoko, więc nikt nie mógł zapewne zauważyć run z pokładu. Nakładający zabezpieczenia z pewnością założyli, że z góry statek będzie widziany tylko przez mewy, a nie latające szczury.
Pisnął cichutko, na znak, że jest gotów wyskoczyć. Miał nadzieję, że Marcella będzie uważała na kogokolwiek, kto mógłby ich przyłapać, bo on musiał teraz skupić się na zdejmowaniu zabezpieczeń. Wątpił, by wpadka przy pracy kosztowała go zdrowie lub życie (jak w przypadku poważniejszych klątw), ale wiedział, że klątwy zabezpieczające przed kradzieżą mogą narobić natychmiastowego hałasu i znacząco utrudnić ich misję. Musiał zdjąć je szybko i bezbłędnie.
Wyskoczył na górę jednego z pudeł i podbiegł szybciutko do wypatrzonej wcześniej runy. Z satysfakcją rozpoznał wyryty w drewnie znak. Już wcześniej podejrzewał, z jakimi zabezpieczeniami może mieć do czynienia, ale teraz nabrał pewności. Pomknął w dół, w przejście między pudłami i upewnił się, że jest wystarczająco szerokie, aby zmieścił się tam człowiek. Tak, chyba było ustawione specjalnie dla marynarzy, którzy będą musieli rozładować te pudła.
Przemienił się w człowieka i zastygł w bezruchu, starając się narobić jak najmniej hałasu. Następnie sięgnął po różdżkę, wykonał ręką wyćwiczony gest i szepnął:
-Finite Incantatem. - jeśli mu się powiedzie, zabezpieczenia antywłamaniowe powinny zniknąć.
Magicus 2/3, +18 do rzutu
Połączenie jego adrenaliny i miotlarskich umiejętności panny (była chyba panną, nieprawdaż? Musiał spytać... potem!) Figg okazało się zaskakująco skuteczne. Z lotu ptaka, Steffen dojrzał pudła z towarem, poukładane na pokładzie statku i gotowe do rozładunku. Zauważył także wąskie przejście między dwoma rzędami pudeł, w którym mógł wylądować jako szczur i ukryć się jako człowiek.
Najbardziej ucieszył się, gdy Marcella zniżyła się w locie i dojrzał wyryte na górze pudeł runy. Sprytne miejsce - pudła były poustawiane jedne na drugim, dość wysoko, więc nikt nie mógł zapewne zauważyć run z pokładu. Nakładający zabezpieczenia z pewnością założyli, że z góry statek będzie widziany tylko przez mewy, a nie latające szczury.
Pisnął cichutko, na znak, że jest gotów wyskoczyć. Miał nadzieję, że Marcella będzie uważała na kogokolwiek, kto mógłby ich przyłapać, bo on musiał teraz skupić się na zdejmowaniu zabezpieczeń. Wątpił, by wpadka przy pracy kosztowała go zdrowie lub życie (jak w przypadku poważniejszych klątw), ale wiedział, że klątwy zabezpieczające przed kradzieżą mogą narobić natychmiastowego hałasu i znacząco utrudnić ich misję. Musiał zdjąć je szybko i bezbłędnie.
Wyskoczył na górę jednego z pudeł i podbiegł szybciutko do wypatrzonej wcześniej runy. Z satysfakcją rozpoznał wyryty w drewnie znak. Już wcześniej podejrzewał, z jakimi zabezpieczeniami może mieć do czynienia, ale teraz nabrał pewności. Pomknął w dół, w przejście między pudłami i upewnił się, że jest wystarczająco szerokie, aby zmieścił się tam człowiek. Tak, chyba było ustawione specjalnie dla marynarzy, którzy będą musieli rozładować te pudła.
Przemienił się w człowieka i zastygł w bezruchu, starając się narobić jak najmniej hałasu. Następnie sięgnął po różdżkę, wykonał ręką wyćwiczony gest i szepnął:
-Finite Incantatem. - jeśli mu się powiedzie, zabezpieczenia antywłamaniowe powinny zniknąć.
Magicus 2/3, +18 do rzutu
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 100
'k100' : 100
Steffen uniósł różdżkę, chcąc przełamać zabezpieczenia ciążące na pudłach, które wraz z Marcellą mieli bezzwrotnie "pożyczyć" od rodu Shafików. Chłopak poczuł, jak różdżka zaczyna drżeć wyjątkowo silnie w jego dłoni, a w chwili gdy zaklęcie uformowało się całkowicie rozlało się szeroką falą po całym pokładzie. Steffen mógł usłyszeć, jak skrzynie chicho klikają, tym samym zdradzając,że wszelkie zabezpieczające je przed kradzieżą inkantacje poddały się młodemu łamaczowi klątw. To nie było jednak jedyne, co chłopak usłyszał. Gdzieś za nim coś zaszurało cicho, coś poruszyło się w ciemności, coś co wyglądało zupełnie jak... dywan. Kiedy zabezpieczenia zostały zdjęte, rozkuły się również łańcuchy, którymi spętane były trzymane na statku latające dywany. Te natomiast od razu zaczęły wsuwać się pod ładunki. Najwyraźniej Shafiqowie używali ich do przenoszenia skrzyń z lądu na statek i na odwrót - łatwo było zrozumieć, jak wygodne ułatwienie stanowiły latające środki transportu, oszczędzając właścicielom - a w tym przypadku i złodziejom - zbędnego machania różdżkami.
| Jest to jednorazowa interwencja z powodu wyrzucenia krytycznego sukcesu - Mistrz Gry nie kontynuuje z Wami rozgrywki.
Latające dywany pomogą Wam przenieść pudła, będą posłuszne waszym poleceniom w tej materii - jeżeli jednak będziecie próbowali zatrzymać je dla siebie lub wykorzystać do czegoś innego, dywany zbuntują się i odlecą. Po wykonaniu zadania dywany wrócą na swoje miejsce, czyli na statek.
Tak tylko napomknę jeszcze, że Finite Incantatem jest zaklęciem niewerbalnym <3
| Jest to jednorazowa interwencja z powodu wyrzucenia krytycznego sukcesu - Mistrz Gry nie kontynuuje z Wami rozgrywki.
Latające dywany pomogą Wam przenieść pudła, będą posłuszne waszym poleceniom w tej materii - jeżeli jednak będziecie próbowali zatrzymać je dla siebie lub wykorzystać do czegoś innego, dywany zbuntują się i odlecą. Po wykonaniu zadania dywany wrócą na swoje miejsce, czyli na statek.
Tak tylko napomknę jeszcze, że Finite Incantatem jest zaklęciem niewerbalnym <3
W jej myślach było dużo wątpliwości. To co robili mogło zaważyć na całej jej przyszłości, jeśli tylko coś sprawi, że jednak wpadną. Na szczęście zdemaskowanie mogło ją czekać tylko, jeśli miotła ją zawiedzie. Tego jednak nie przewidywała - czuła się na niej jak na swoim miejscu, nawet jeśli nie grała w Quidditcha już wiele lat. Nadal uwielbiała latać i nawet w okropną pogodę sięgała po ten środek transportu. Nawet zimą. Nawet gdy anomalie szalały po magicznym świecie, potrafiła wsiąść na miotłę pomimo kompletnej niepewności, czy przyrząd jej nie zawiedzie. Nie zawiódł jej nigdy... Żadna miotła dotąd nie postanowiła jej się zbuntować w najgorszym momencie. Miała nadzieję, że tym razem będzie tak samo.
Gdy byli odpowiednio nisko nad pokładem, wyciągnęła szczurka z kieszeni. Próbowała sobie powtarzać w głowie ciągle, że jest to nadal człowiek, żeby zatrzymać wszystkie odruchy swojego ciała w przypadku trzymania zwierzęcia, które postrzegane było jasno jako szkodnik. Malec skoczył na jedną z wysoko stojących skrzyń, zaś Marcella w tym czasie okrążyła maszt statku. Po pokładzie kręciło się tylko kilku ludzi, pilnujących ładunku. Reszta musiała spać. Nie chciała podnosić alarmu, jednak, żeby skutecznie odwrócić uwagę wszystkich kręcących się ludzi, musiała udać atak. Niewinny, który nikogo nie zrani. Nie chciała robić tym ludziom krzywdy - wykonywali tylko swoją pracę, z resztą to ona tutaj była tym złym.
Kątem oka z lotu ptaka zauważyła, że Steffen zabrał się do roboty jak trzeba, ale jego poczyniania zwróciły czyjąś uwagę. Coś nagle poruszyło się na pokładzie, co wcale nie było w planie. To było za szybko. Musiała przystąpić do natarcia, najlepiej widocznego, żeby łatwo odwrócić uwagę wszystkich zebranych na pokładzie.
Marcella poderwała się do lotu i specjalnie przeleciała ledwie kilka metrów od stojącego nieopodal żeglarza, nim był zbyt zaskoczony, aby dobyć różdżki. Wtedy ona dobyła swojej, ciągle trzymając wolną ręką trzonek miotły i rzuciła niewerbalnie Ignis fatuus.
| rzut na latanie na miotle, poziom II (+60), zaklęcie jest bez ST
Gdy byli odpowiednio nisko nad pokładem, wyciągnęła szczurka z kieszeni. Próbowała sobie powtarzać w głowie ciągle, że jest to nadal człowiek, żeby zatrzymać wszystkie odruchy swojego ciała w przypadku trzymania zwierzęcia, które postrzegane było jasno jako szkodnik. Malec skoczył na jedną z wysoko stojących skrzyń, zaś Marcella w tym czasie okrążyła maszt statku. Po pokładzie kręciło się tylko kilku ludzi, pilnujących ładunku. Reszta musiała spać. Nie chciała podnosić alarmu, jednak, żeby skutecznie odwrócić uwagę wszystkich kręcących się ludzi, musiała udać atak. Niewinny, który nikogo nie zrani. Nie chciała robić tym ludziom krzywdy - wykonywali tylko swoją pracę, z resztą to ona tutaj była tym złym.
Kątem oka z lotu ptaka zauważyła, że Steffen zabrał się do roboty jak trzeba, ale jego poczyniania zwróciły czyjąś uwagę. Coś nagle poruszyło się na pokładzie, co wcale nie było w planie. To było za szybko. Musiała przystąpić do natarcia, najlepiej widocznego, żeby łatwo odwrócić uwagę wszystkich zebranych na pokładzie.
Marcella poderwała się do lotu i specjalnie przeleciała ledwie kilka metrów od stojącego nieopodal żeglarza, nim był zbyt zaskoczony, aby dobyć różdżki. Wtedy ona dobyła swojej, ciągle trzymając wolną ręką trzonek miotły i rzuciła niewerbalnie Ignis fatuus.
| rzut na latanie na miotle, poziom II (+60), zaklęcie jest bez ST
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
The member 'Marcella Figg' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 24
'k100' : 24
Słysząc dziwne szuranie, Steffen wziął głęboki oddech i mocniej zacisnął palce na różdżce. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo jest zestresowany. Czy to marynarze biegną go nakryć?! Ostrożnie obejrzał się przez ramię, ale zobaczył tylko dywany.
Latające dywany.
Chwilę stał w bezruchu, jakby spodziewał się, że dywany go zaatakują. Potem uświadomił sobie jednak, że czuje dziwną, magiczną więź pomiędzy sobą i egzotycznymi tkaninami. Więź, która utrzymywała się odkąd rzucił wyjątkowo mocne Finite. Uśmiechnął się i skinął lekko na pierwszy z dywanów, który podleciał pod pudła i zaczął wsuwać je na siebie.
Co za cuda! Steff uśmiechnął się szeroko, uświadamiając sobie, że jego zmartwienie jak przetransportować pudła ze statku właśnie się rozwiązało. Nie będzie już musiał marnować czasu na zaklęcia zmniejszające wagę oraz Wingardium Leviosa! Zachwycony, obserwował z podziwem dywan, aż jego wzrok przykuło światło.
To Marcella wykonywała na miotle zdumiewające i piękne akrobacje, a czerwone iskry z jej różdżki przyciągnęłyby chyba uwagę każdego. Doskonale. Nikt chyba prędko go nie dostrzeże.
Miał otwartą drogę ucieczki i dywany skłonne do pomocy, ale pozostawało mu zatrzeć ślady kradzieży. Nie chciał, by za kwadrans zrobiło się tu zbiegowisko - brak pudeł może zostać zauważony dopiero, gdy będą już daleko, w drodze do Zakazanego Lasu. Musiał zatrzeć ich nieobecność, a dopiero potem wskoczyć na dywan i ewakuować się pod przygotowany wcześniej wóz.
Na moment powstrzymał gestem dłoni dywany, po czym jeszcze raz wycelował różdżkę w związane pudła, starannie celując w drewno.
-Gemino. - szepnął. Poprawnie rzucony urok powinien pozwolić mu na duplikację pudeł, ale nie ich zawartości. Zwykle był stosowany jako zabezpieczenie, więc ironicznym będzie użycie go przez złodzieja. Korzystając z zamieszania wywołanego przez Marcellę, wykorzystał chwilę czasu na to, by ostrożnie dotknąć ładunków. Zarazem uniósł ostrzegawczo dłoń, nie chcąc aby dywany załadowały na siebie również puste duplikaty. Jeśli wszystko pójdzie z planem, ciężkie ładunki będą na latających dywanach, gotowe do lotu, a na ziemi pozostaną ich puste duplikaty. Szybko schował ręce do kieszeni, uważając aby nie dotykać już nic, dopóki nie zdejmie własnego zaklęcia.
3/3 magicus extremes (+18)
Latające dywany.
Chwilę stał w bezruchu, jakby spodziewał się, że dywany go zaatakują. Potem uświadomił sobie jednak, że czuje dziwną, magiczną więź pomiędzy sobą i egzotycznymi tkaninami. Więź, która utrzymywała się odkąd rzucił wyjątkowo mocne Finite. Uśmiechnął się i skinął lekko na pierwszy z dywanów, który podleciał pod pudła i zaczął wsuwać je na siebie.
Co za cuda! Steff uśmiechnął się szeroko, uświadamiając sobie, że jego zmartwienie jak przetransportować pudła ze statku właśnie się rozwiązało. Nie będzie już musiał marnować czasu na zaklęcia zmniejszające wagę oraz Wingardium Leviosa! Zachwycony, obserwował z podziwem dywan, aż jego wzrok przykuło światło.
To Marcella wykonywała na miotle zdumiewające i piękne akrobacje, a czerwone iskry z jej różdżki przyciągnęłyby chyba uwagę każdego. Doskonale. Nikt chyba prędko go nie dostrzeże.
Miał otwartą drogę ucieczki i dywany skłonne do pomocy, ale pozostawało mu zatrzeć ślady kradzieży. Nie chciał, by za kwadrans zrobiło się tu zbiegowisko - brak pudeł może zostać zauważony dopiero, gdy będą już daleko, w drodze do Zakazanego Lasu. Musiał zatrzeć ich nieobecność, a dopiero potem wskoczyć na dywan i ewakuować się pod przygotowany wcześniej wóz.
Na moment powstrzymał gestem dłoni dywany, po czym jeszcze raz wycelował różdżkę w związane pudła, starannie celując w drewno.
-Gemino. - szepnął. Poprawnie rzucony urok powinien pozwolić mu na duplikację pudeł, ale nie ich zawartości. Zwykle był stosowany jako zabezpieczenie, więc ironicznym będzie użycie go przez złodzieja. Korzystając z zamieszania wywołanego przez Marcellę, wykorzystał chwilę czasu na to, by ostrożnie dotknąć ładunków. Zarazem uniósł ostrzegawczo dłoń, nie chcąc aby dywany załadowały na siebie również puste duplikaty. Jeśli wszystko pójdzie z planem, ciężkie ładunki będą na latających dywanach, gotowe do lotu, a na ziemi pozostaną ich puste duplikaty. Szybko schował ręce do kieszeni, uważając aby nie dotykać już nic, dopóki nie zdejmie własnego zaklęcia.
3/3 magicus extremes (+18)
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 87
'k100' : 87
Niewinny, czerwony, iskrzący jak fajerwerki płomyczek pofrunął w stronę jednego z marynarzy. Rozświetlił on nieznacznie otaczającą ich ciemność. Mężczyzna musiał uznać je za coś niezwykle niebezpiecznego, bo uchylił się przed nią pospiesznie, a wywołany przez niego harmider przywołał jeszcze dwóch innych żeglarzy kręcących się po pokładzie. Kobieta zawróciła szybko na swojej miotle i z łatwością osiadła w końcu na deskach, łagodnie lądując na własnych nogach. Ciągle kierowała lotem kulki, pozwalając, by odwracała uwagę wszystkich wokół. Przyznać trzeba było, że trzech czarodziejów, którzy uznali ją za coś niesamowicie niebezpiecznego, przez co miotali się jak kurczaki, był widokiem niesamowicie rozbrajającym. Mogła być wdzięczna porze roku. Dzięki ciepłemu płaszczowi i ogromnej czapie na głowie była niemal nie do rozpoznania i jedynie dzięki niewielkiej sylwetce w ciemności można było w ogóle poznać, że jest kobietą. Nawet kosmyki jasnych włosów nie wystawały spod nakrycia głowy, a szalik zakrywał jej twarz do połowy. Latanie w takich warunkach pogodowych wymagało utrzymania ciepła. Nie miała pojęcia czy w ogóle zauważyli, że teraz trzymała swoją miotłę w dłoni, zamiast się na niej wznosić, zajęci pojmowaniem natury dziwnego zjawiska, które postanowiło ich gonić. Ponieważ mała kula płonęła, nie zdziwiłaby się, gdyby pracownicy statku pomyśleli, że to próba podpalenia całej łajby. Dłoń mocno zacisnęła się na różdżce, a bez rękawiczki czuła przenikające zimno lutowej nocy. Pod palcami czuła wypukłość drewna ułożonego w eleganckie smocze łuski. Przymknęła oczy nieznacznie i rzuciła zaklęcie. - Flagrate. - Głos był cichy, szepczący i zachrypnięty od lotu w środku zimy. Chłodny płomień rozbłysł kilka centymetrów nad pokładem, by mógł ułożyć się zgrabnie w słowa, pisane dużymi, drukowanymi literami, błyszczącymi żywym ogniem. Napis ułożył się w słowa - my nie śpimy, łagodnie unoszącymi się nad ziemią. W tym samym momencie ognista kula rozbiła się na maszcie, nie powodując żadnych szkód, zaś żeglarze zwrócili w końcu uwagę na oddalającą się od blasku liter postać.
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Z satysfakcją zobaczył, że pudła duplikują się pod wpływem jego dotyku. Steffen zachęcająco machnął na dywany, które załadowały na siebie właściwy ładunek. Nie przesadził z duplikacją, dotykając każdego pudła tylko raz - więc bez problemu był w stanie odróżnić oryginały (dużo cięższe) od podróbek. Po krótkiej chwili na pokładzie pozostał pusty ładunek, identyczny z tym oryginalnym. Iluzja powinna utrzymać się jeszcze dłuższy czas i jeśli dobrze pójdzie, nikt nie zauważy kradzieży.
Marcella zniknęła mu z oczu, fruwając zapewne z drugiej strony statku aby odciągnąć od niego uwagę. Zauważył jednak ognistą kulę przy maszcie. A więc wszystko szło zgodnie z planem i panna Figg sprawiała pozory zwykłego wandala (lub aktywistki!), a nie złodzieja. Pozostało mu dyskretnie się stąd ewakuować. Nie chciał w końcu sprowadzić na siebie pościgu, ale musiał działać szybko. Jeśli Marcella będzie fruwać nad pokładem za długo, to prędzej czy później ściągnie na siebie jakiś atak.
Skierował różdżkę na dywany z pudłami i pomyślał niewerbalne zaklęcie Kameleona. Dzięki niemu, ładunek pomknie przez niebo prawie niezauważony - ktoś musiałby mocno wpatrywać się w zakamuflowane dywany, ale po co, skoro na niebie śmigała ognista dama? Przy odrobinie szczęścia kamuflaż utrzyma się także podczas części podróży do Zakazanego Lasu - na tyle długo, aby znaleźć się daleko od statku i ludzi Shafiqów.
Steffen niecierpliwie wlepił oczy w pudła, ciekaw, czy magia go usłucha. Nie mógł się doczekać, by przemienić się w szczura i odfrunąć stąd na dobre. Pochwalić się Marcelli, zobaczyć Oazę, a potem napić się z Bertiem! No i oczywiście zajrzeć do ładunku, aby przekonać się, co właściwie ukradli. Nie mógł jednak tracić koncentracji. Za wcześnie na świętowanie - musieli opuścić ten przeklęty statek zanim ktokolwiek zagrozi ich bezpieczeństwu.
Podszedł bliżej pudeł, gotów ściągnąć własne Gemino i przemienić się w gryzonia, jeśli tylko kamuflaż zacznie działać.
Marcella zniknęła mu z oczu, fruwając zapewne z drugiej strony statku aby odciągnąć od niego uwagę. Zauważył jednak ognistą kulę przy maszcie. A więc wszystko szło zgodnie z planem i panna Figg sprawiała pozory zwykłego wandala (lub aktywistki!), a nie złodzieja. Pozostało mu dyskretnie się stąd ewakuować. Nie chciał w końcu sprowadzić na siebie pościgu, ale musiał działać szybko. Jeśli Marcella będzie fruwać nad pokładem za długo, to prędzej czy później ściągnie na siebie jakiś atak.
Skierował różdżkę na dywany z pudłami i pomyślał niewerbalne zaklęcie Kameleona. Dzięki niemu, ładunek pomknie przez niebo prawie niezauważony - ktoś musiałby mocno wpatrywać się w zakamuflowane dywany, ale po co, skoro na niebie śmigała ognista dama? Przy odrobinie szczęścia kamuflaż utrzyma się także podczas części podróży do Zakazanego Lasu - na tyle długo, aby znaleźć się daleko od statku i ludzi Shafiqów.
Steffen niecierpliwie wlepił oczy w pudła, ciekaw, czy magia go usłucha. Nie mógł się doczekać, by przemienić się w szczura i odfrunąć stąd na dobre. Pochwalić się Marcelli, zobaczyć Oazę, a potem napić się z Bertiem! No i oczywiście zajrzeć do ładunku, aby przekonać się, co właściwie ukradli. Nie mógł jednak tracić koncentracji. Za wcześnie na świętowanie - musieli opuścić ten przeklęty statek zanim ktokolwiek zagrozi ich bezpieczeństwu.
Podszedł bliżej pudeł, gotów ściągnąć własne Gemino i przemienić się w gryzonia, jeśli tylko kamuflaż zacznie działać.
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 4 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Wrak Golden Hind
Szybka odpowiedź