Wydarzenia


Ekipa forum
Sypialnia Katyi
AutorWiadomość
Sypialnia Katyi [odnośnik]13.03.16 17:18
First topic message reminder :

Sypialnia

Subtelnie zdobiony pokój, w którym lady Ollivander spędza najwięcej czasu, o ile nie można jej odnaleźć w bibliotece bądź sali z fortepianem. Lubuje się w ogromnej ilości poduszek, a także puszystej pościeli, która pozwala na przyjemniejszy sen. Nieproszeni goście mogą spodziewać się ataku w obronie własnej, bo przecież - dziewczę znajduje się na swoim terenie, prawda?

[bylobrzydkobedzieladnie]
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204

Re: Sypialnia Katyi [odnośnik]05.06.16 11:52
On sam początkowo nie chciał ożenku, ale postawienie go przed faktem dokonanym — choć go rozzłościło i wzbudziło w nim chęć mordu starego Rosiera, dało mu też do myślenia. Zmusiło do tego, aby rozważył wszystkie za i przeciw, przeanalizował swoją sytuację i dał szansę narzeczonej, która przyszła po Anastazji — kobiecie, która mogłaby być dla niego odpowiednią partnerką, lecz nie udźwignęła presji, jaką się charakteryzował. I dziś patrzył na Katyę z rezerwą, jakoby tamte sytuacje miały się powtórzyć, jakby historia miała zataczać koło. Nie mógł jednak przemóc wrażenia, że to mogło być jego pragnieniem, tym czego na ten moment chciał — a on zawsze dostawal to czego chciał.
— A mam powód, aby Ci nie wierzyć? Jest coś o czym powinienem wiedzieć?— spytał bez ogródek, unosząc brwi. Spojrzał jej w oczy bez złośliwości, badając reakcję. — To wygląda jakbyś miała jakieś doświadczenie, albo zamiast niego ukrywała w sobie… bardzo wiele wspaniałych potrzeb, których nie mogłaś zaspokoić we właściwy sposób latami. W końcu jesteś już dużą dziewczynką — mruknął nieco lubieżnie i uśmiechnął się lekko. Krzywo. Poprawił ją sobie na kolanach, nie wypuszczając jej w ten sposób, gdyby chciała się poruszyć, zejść, drgnąć.
Jej zawstydzenie było dla niego zaskakujące, zważywszy, że nastąpiło zaraz po tym, gdy sama pociągnęła jego rękę w tamtą stronę. Chciała złapać matriał sukni i ja unieść, ale jej nie pozwolił. Zmarszczył brwi, powoli uśmiechając się coraz bardziej, jakby w jakiś sposób go tym ujęła. Jakby widział nie tylko w lustrze, ale czuł w jej wrzącym ciele i słyszał w myślach jaką walkę toczy sama ze sobą w boju u to, czego pragnie, a co powinna. On wiedział czego nie powinna, ale miał to kompletnie gdzieś. Miała zostać jego żoną, kobietą, z którą będzie dzielił łoże, i z którą pocznie swoje dzieci. Zbyt wiele miał kobiet w swoim życiu, aby zadowalać się zwierzęcym seksem, pustym zaspokojeniem potrzeb łaknącego rozładowania organizmu. To było bowiem coś, co nie wymagało słów, nie wymagało nawet gestów czułości, aby było dobre, aby niosło spełnienie i ekstazę, a wiec jego wnętrze było bezpieczne od zbyt nagłych i bezpodstawnych(a może wręcz przeciwnie) osądów na jego temat. Nie był slaby, ale tu nie musiał niczego udowadniać. Nie musiał gwałcić, tak jak nie musiał kraść. Potrafił dostać to, czego chciał w inny, bardziej przyjemny sposób. Było jednak za wcześnie, aby pozwolić sobie na pognanie w stronę własnych dewiacji. Wciąż mogła od niego uciec.
— Znośnie — powtórzył z niedowierzaniem, niechęcią i obrzydzeniem do tego słowa jednocześnie, jakby nie dowierzał, że mogła to powiedzieć. Miał przy tym dość zabawny wyraz twarzy, zupełnie nie pasujący do jego twardej i obojętnej postawy w większości czasu. Na moment też wydawał się być młodszy niż był w rzeczywistości i łagodniejszy niż jawił się na co dzień. Nawet jej. — Skoro może być… to pozwolisz, że nie będę przestawał — szepnął do jej ucha i przygryzł lekko jego płatek — z zadziwiającą delikatnością podobna do lekkiego szczypnięcia. I pocałował kąt jej twarzy, a później przywarł rozpalonymi wargami do jej szyi, w której dźwięczało echo bijącego serca.
Powstrzymał parskniecie śmiechem, którego sam by się po sobie nie spodziewał w tej chwili, ale jej komentarz sprawił, że mentalnie opadły mu ręce. Zacisnął usta, gładząc jej delikatne, szczupłe udo po wewnętrznej stronie, sunąc nim w tę i z powrotem.
—Wstań — polecił jej, a może rozkazał. Nie czekał jednak aż to zrobi, tylko pociągnął ją do góry, zsunąwszy ze swoich kolan samym podniesieniem się. — Musisz mi zaufać.
Dopiero kiedy wstała mógł zsunąć z niej sukienkę. Rozpiął zamek z tyłu i pozwolił mu opadła na ziemię, pozostawiając ją w samej bieliźnie — odpiął też paski drugiej pończochy chwilę wcześniej, bo nieefektownie wyglądała samotna, bez swojej bliźniaczej części.
— Nie czuj się skrępowana — mruknął wprost, minąwszy ją, by stanąć przodem do niej — plecami do lustra. Siebie nie chciał oglądać, ale jej pozostawił widok na siebie i to, co robił. Wiedział, że to pobudzi jej wyobraźnię, wiedział, że speszy ją to jeszcze bardziej. — Jesteś piękna.
Zerknął przelotnie na lustro, gdzie tylko połowa jej sylwetki była widoczna. Drugą połowę zasłaniał sobą i tak miało zostać. Ujął ją pod brodę i musnął jej wargi delikatnie, mając otwarte oczy, by móc na nią patrzeć.
Chcesz zagrać, czy się boisz?
— Odpowiednio jest wtedy, kiedy…— szepnął i urwał w zastanowieniu, szukając w myślach właściwego słowa, bardzo nieprzypadkowo w końcu dodając: [/b]—wewnętrzny ból ściska wszystko, a ty pragniesz tylko tego, by go rozładować i uwolnić się w przyjemności.[/b]
Językiem przejechał po jej dolnej wardze, by zaraz uśmiechnął się w ten swój sposób, kiedy wbijał palce w jej lędźwia, kiedy jego dłoń wsuwała się pomiędzy jej nogi. Była blisko niego, na tyle, że słyszał jej oddech, czuł, że drży. Jej oczy wyrażały niepewność, jakiegoś rodzaju lęk i obawę. Czego się po nim spodziewała? Czego chciała uniknąć? Mógł zrobić wszystko w tej chwili, włącznie z upokorzeniem jej w pełnej krasie, ale przecież w tym momencie nie miał najmniejszego powodu ku temu. Patrzył jedynie w jej oczy, pozwalając aby ich ciepłe oddechy mieszały się ze sobą, aby jej ciało przywykło do jego obecności, choć… jeśli miało reagować tak za każdym razem, mógłby się na to zgodzić. Była rozkosznie niewinna i bezbronna w jego rękach, ale… nie powiedziała „nie”.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Sypialnia Katyi - Page 2 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Sypialnia Katyi [odnośnik]07.06.16 21:01
Nie wiedziała o wewnętrznych rozterkach Mulcibera ani całej transakcji. Dla niej to było proste. Malakai dobił targu z Ramseyem, a nie z kimś innym - o kim właściwie nie miała nawet pojęcia. Nie angażowała się jednak w te ustalenia, bo to nie było konieczne. Przynajmniej na razie. Pozwalała temu płynąć, a przecież nie brała pod uwagę, że oddawała się w tej chwili człowiekowi, który odpowiadał za jej rozpad. Uszył doskonałą intrygę, która odebrała świadomość życia Morfeusza, ale mówi się, że sprawiedliwość istnieje, prawda?
-Tak, jest - przyznała całkiem świadomie i wypuściła powietrze ze świstem. Oddychała ciężko, bo kiedy tak ją dotykał i deprymował - nie potrafiła się skupić. Skrzywiła się nieznacznie, bo jak miała mu się przyznać, że wpadła na szalony pomysł, by udać się po pomoc do prostytutki, która miała ją nauczyć umiejętnego sprawiania mężczyźnie przyjemności? Czuła się podle. -Nie-nie miałam w ten sposób nikogo, ale rozmawiałam z kimś o tym... - szepnęła zażenowana i czuła jak policzki palą ją od gorąca i wstydu, który ją wypełniał. Liczyła, że nie pociągnie tego tematu, że nie będzie dociekał, ale nagle zmienił front i kiedy ona próbowała się zasłonić, skutecznie pozbawił ją takowej możliwości. Wlepiała wzrok w lustro i szukała odpowiedzi na wiele dręczących ją pytań, a potem? Najzwyczajniej w świecie próbowała przeanalizować wszystko. Od A do Z. Poprawiła się nieznacznie, by go nie rozłościć, a po chwili jęknęła, gdy znów jej piersi były widoczne w szklanej taflii. Czuła się przez to niezręcznie, a podniecenie narastało w niej z każdą mijającą chwilą.
To normalne?
Posłusznie robiła to czego chciał. Powodziła dłonią za ramseyowym ruchem, który był zaskakujący. Wiedziała, że źle robi i nie powinna. Zatem, miał rację. Toczyła wewnętrzny bój, który rodził w niej wiele niepewności. Cóż więc tak naprawdę miała zadecydować, kiedy wyczuwała pod opuszkami delikatne wypukłości, które jeszcze uwięzione były w staniku? Nabrała powietrza w płuca, przez co klatka piersiowa uniosła się do góry, a on dostał chwilę czasu, by zarysować linię biustu, a zaraz potem obojczyków. Patrzyła też nieprzerwanie na Ramseya, bo przecież niebawem zostanie jej mężem, kochankiem, partnerem, ale chciała także żeby był przyjacielem, a może przede wszystkim? Nie znała smaku seksu, a przynajmniej nie w takim wymiarze jak on. Do tego też nie mogła się przyznać, bo to byłoby jak zachwianie zaufania, które chciała budować, ale gdyby spytał - okłamałaby go? Podniecał ją. Rozbudzał ciekawość i sprawiał, że pożądała go każdą komórką, jakby tylko ten mężczyzna umiał dać jej zaspokojenie emocjonalne i cielesne. Rozkoszowała się więc jego widokiem, lubieżnością i perwersją, której ulegała całkiem świadomie i chętnie.
-Tak, to źle? - spytała nieświadoma tego, że nie lubił tego słowa, ale sposób, w który się zemścił był wystarczający. Katował ją nieustannie, a to sprawiało, że miała ochotę uciec, schować się pod kołdrę albo do szafy, byle przestał. Mówiła stop? To zapewne nie przeszłoby jej przez szlacheckie gardło i spomiędzy karminowych ust. Tak nabrzmiałych i spragnionych ramseyowych warg.
-Och... - jęknęła, gdy przygryzł płatek jej ucha, a potem z pieszczotą zszedł na szyję, którą odchyliła, by miał lepszy dostęp. Zdawać się mogło, że to oddziaływało na młodą dziewczynę bardzo silnie. Poddawała mu się na tacy i szukała jeszcze więcej szans na to, by po prostu dostać to czego szukali oboje. Oddech spłycił się w ułamku sekundy, gdy dotknęła raz jeszcze swoich piersi w ten nietypowy sposób, o którym miała pojęcie, że daje radość, a potem? Przyglądała się smukłym palcom, które przemierzały ścieżkę wzdłuż zgrabnego uda, a uśmiech zagościł na dziewczęcej twarzy. Było jej dobrze, ale musiała się droczyćź. To była naturalna złośliwość. I zaczęła być mu wdzięczna, że przerwał te katusze, a jego palce wirtuoza znalazły się w odpowiednim miejscu. Bawiło ją to, że reagowała w ten sposób, ale szukała ujścia emocji, które rozrywały ją w pół, bo się znęcał. Katował ją i poddawał swoistego rodzaju próbie, ale to było dobre i hartowało jej ciało, które złaknione bliskości wołało o więcej. Skrzywiła się jednak, gdy nakazał wstać, bo jak to tak?
-Zaufać? Dlaczego? - szepnęła zdezorientowana, ale już po chwili patrzyła jak materiał sukni opada na dół, bo podniosła się tak jak tego oczekiwał. Wstrzymała oddech, a klatka piersiowa zapadła się w momencie, bo widok zarysowanej linii bioder, talii, a także ramion sprawił, że czuła się skrępowana, niespokojna i niesfoja. Nie potrafiła zrozumieć czemu jej to robił. Chełpił się tym, że nie umie się odnaleźć w ów sytuacji? Upokarzał ją? Może i nawet tak myślała, ale gdy znów był delikatny, zmysłowi i tak niepodobny do mężczyzny, który podniósł na nią rękę - poddała się. Przypominała speszoną dziewczynkę, która nie umie się odnaleźć w sytuacji, bo rodzice każą jej przywitać się z nowym światem, lepszym. I Ramsey stał się nauczycielem Katyi w tej wędrówce, która była zaskakująca; dla niej z pewnością.
Obróciła głowę nieznacznie w bok i spojrzała na ciało Mulcibera. Jego sylwetka ociekała świadomością walorów, bo był dobrze zbudowany, a zarysowane mięśnie sprawiły, że Ollivander zaschło w gardle. Chciała zatem tego pocałunku i kiedy rozchyliła wargi - dopominała się jeszcze. Nie pojmowała dlaczego to tak krótko trwało, ale skoro miał plan... Nie czuła się piękna ani atrakcyjna, bo jej łopatki zdobiły dwie blizny, a gorset oszpecił wątłe ciało, które z biegiem lat stanie się bardziej zdeformowane. Dopiero moment, w którym ujął jej piersi i ściągnął bardotkę, a ona dostrzegła w odbiciu zaróżowione i nabrzmiałe sutki, zastygła w bezruchu. Odchyliła głowę w tył, gdy raz po raz otulał opuszkami palców jej piersi i drażnił w ten wysublimowany sposób. Nie umiała tego racjonalnie wytłumaczyć, bo to nawet nie było potrzebne. Już pomykał dłonią w dół, jakby to było najważniejsze, ale ona się napinała jak struna i drżała pod każdym muśnięciem i delikatnością.
Chcę.
-Ból... - powtórzyła po nim, bo tylko to wyłapała. W tym tonęła i chłonęła niczym mała gąbka. Roszchyliła raz jeszcze usta, a wtedy koniuszek języka zetknął się z jej spierzchniętą wargą. Mógł słyszeć ciche pomruki, a kiedy tylko dłoń znalazła się na kobiecości arystokratki, przymknęła powieki. Nie chciała na to patrzeć, choć przecież sytuacja była niezwykle intensywna i owiana aurą tajemniczości, ale bała się, że pęknie pod naporem niedoświadczenia, które huczało jej w umyśle. Zagryzała policzek od środka, gdy raz po raz dotykał newralgicznych miejsc, a materiał zdawał się nie być przeszkodą, choć wciąż pozostawał na jej biodrach. Jęknęła ponownie, aż w końcu chwyciła Ramseya za nadgarstek i wbiła w niego przerażone spojrzenie. -Nie... Nie powinniśmy - i to był moment, w którym drugą ręką ujęła go pod brodę i zachęciła do pocałunku. Tego jedynego i niepowtarzalnego. Czułego i przesiąkniętego potrzebą, by został. Nie poradziłaby sobie z nagłym odejściem, bo... Tęskniła.


meet me  with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Sypialnia Katyi [odnośnik]08.06.16 8:40
Sprawiedliwość nie istniała i Mulciber był tego doskonałym przykładem — przynajmniej dopóki nie odpowiadał za czyny, których się dopuścił w przeszłości. Wierzy się, że istnieje coś takiego jak karma i ona zawsze wraca, a Ramsey wciąż czekał na Dzień Sądu, który sprawi, że fortuna kołem się zatoczy. Tak też patrzył na młodą Ollivanderównę, jako na łut szczęścia, złote jajo, które wpadło mu niespodziewanie w dłonie, nawet jeśli wcześniej wydawało mu się kompletnie czymś innym. Może nie była spełnieniem jego pragnień — fantazji prędzej — ale odpowiadała mu i nie wynikało to z tego, iż była zbyt słaba. On po prostu nie pragnął kobiet w ten sposób, nie pragnął uczuć ani zobowiązań na całe życie.
— Rozmawiałaś?— spytał nieco zaskoczony, ale i zaintrygowany, a cwany uśmieszek był tego prawdziwym dowodem. Uniósł lekko brwi, zerkając na nią bardziej z dołu. Trochę wyczekująco, trochę niecierpliwie. Nawet uniósł dłoń do jej policzka, by jej wierzchem dotknąć jej rumianego lica. Było gorące, wręcz wrzące, oddając temperaturę jej ciała, które paradoksalnie lekko drżało, pokrywając się stopniowo gęsią skórką.
Nie był zły, bo jak mógłby? To rozbawienie spowodowane tym, że czuje się skrępowana, zainteresowanie zaś wynikało z tego, iż sama była tego ciekawa. Szlachcianki z reguły stroniły od tego tematu, często też odbierały to jako przykry małżeński obowiązek. Ta konkretna — jak widać, wyjątkowa — była ciekawa świata i doznań, które ze sobą niósł. A On miał w sobie pełno sposobów na to by je obudzić. — Z kim rozmawiałaś? I czego się dowiedziałaś? Może zasięgnę Twojej porady… Mała?— spytał niemalże z pieszczotliwością w głosie, a uśmiech wciąż rozpromieniał mu twarz.
Wciąż był blisko niej, wciąż miał przecież jedną dłoń pomiędzy jej udami, smagając delikatnie materiał jej bielizny, zaznaczając wyraźnie jej krańce. Czuł każdy jej ruch, nawet gdy napinała się wewnętrznie, prostując kręgosłup i uciekając od niego biodrami. Ale był zbyt blisko, aby dać jej się odsunąć, częściowo przylegając do jej boku i badając jej granice i wszystkie zmiany zachodzące na jej twarzy.
Subtelne „och” sprawiło, że rozchylił lekko usta, jakby chciał po niej to samo powtórzyć i nie odrywał wzroku od jej czarnych tęczówek. Teraz wydawały się być jeszcze ciemniejsze, kiedy w pokoju panował półmrok, a ich częściowo nagie sylwetki okalał jedynie słaby blask lampy w rogu.
— Żebyś się nie obawiała tego wszystkiego. To nie musi być nic złego. To my nadajemy sytuacjom znaczenia i my je określamy mianem dobrych lub nie. Dlaczego wiec nie określić tego, jako coś… właściwego? Lady Ollivander? Hm?
Jego oddech otulał jej skórę, a on chłonął jej zapach. Jej słodka kwiatowa woń, która dobrze mu się kojarzyła od pierwszej chwili. Eskalował jej piękno każdym możliwym zmysłem — zapachem, wzrokiem, dotykiem… Pieścił ją subtelnie, nie nachalnie, przede wszystkim sprawiając przyjemność sobie.
Lecz kiedy złapała go za nadgarstek sam nieco spoważniał i zmarszczył brwi.
— Och, nie… Nie powinniśmy. Oboje – szepnął cicho, wprost do jej ust. Czyż to nie brzmiało jak obietnica suwerenności? W końcu byli w tej małej „zbrodni” razem, razem poddawali się rzeczom, ktrych nie powinni doświadczać, a przynajmniej ona mogłaby się wstydzić w towarzystwie. Ale to była ich słodka tajemnica. Jego i jej i nic nie mogło tego zmienić.
Poprowadziwszy się ku jej wargom zatopił się w nich w głębokim, namiętnym pocałunku, splatając ich języki w erotycznej grze zmysłów. Ich oddechy łączyły się w jedno, podobnie jak cała reszta, ale trwali w tym przez chwilę, czując jak podążanie zwiększa swoją intensywność. Czuł jak wypełnia kanaliki nerwowe, jak gorąca krew rozchodzi się po żyłach, jak pali na nowo jego trzewia. I dopiero kiedy przerwał to, aby zaczerpnąć powietrza, równie gęstego i wilgotnego jak oni sami, skrzyżował z nią spojrzenie. Odsunął się, choć nieznacznie, pozostając wciąż na wyciągnięcie ręki. Uniósł obie dłonie w geście kapitulacji i niemego poddania. Jeśli nie chciała, nie zamierzał jej do niczego zmuszać. Nie zamierzał nic robić, aby ją sprowokować, czy skłonić do zmiany zdania. Jeszcze nie dziś, nie teraz. Zachowaj spokój, bądź grzeczny. Dlatego wycofał się grzecznie do poziomu, którego powinni.
— Ale jeśli nie chcesz… Nie będę robił nic — powiedział cicho i pewnie, jakby faktycznie miał się zastosować do własnego zakazu, jakby liczył się z czyimś zdaniem i rozważał postawione mu granice. Ale czy „nie wolno” lub „nie możesz” kiedykolwiek stanowiło dla niego jakiś problem? Nie. Nigdy. Ale gotów był tym razem przemówić sobie do rozsądku i wybrać to, co wydawało się najrozsądniejsze i przynoszące najlepsze efekty. Był na jej terenie, w jej sypialni, bez różdżki, bez ubrań i bez możliwości uczynienia jej krzywdy — chyba, że samym sobą.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Sypialnia Katyi - Page 2 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Sypialnia Katyi [odnośnik]08.06.16 20:53
Jak na ironię można było jasno sądzić, że któregoś pięknego dnia dorwie właśnie jego i osądzi jak przestępcę, którym był. Czarnoksiężnika noszącego na dłoniach krew wielu mugoli, a przecież Katya szanowała ich ponad miarę. Mieszanie krwi uznawała za słuszne, a swoją pracę wypełniała z należytą starannością. Miała w końcu niezwykłego nauczyciela, który pojawił się w jej życiu nagle, ale teraz... Coś w niej siedziało. Coś nie dawało spokoju. Coś zmąciło dotychczasowe zasady, bo ufała człowiekowi - mugolakowi, którego kochała ponad wszystko, a on ją zdradził w sposób bolesny i brutalny. Nie przypuszczała, że to może być gra, ale czy igranie z ogniem, którym można się sparzyć nie jest nazbyt pociągające? Ramsey musiał o tym wiedzieć, dlatego odważył się na takie rozdanie i lady Ollivander było to na rękę, bo czy brał pod uwagę, że i ona nie wyciągnęła jeszcze najbardziej pożądanej karty? Była jego nagrodą, szansą i wybawieniem, ale tylko nie będąc głupcem mógł zgarnąć najwyższe trofeum. Jej zaufanie i szansę na to, by chroniła go sobą, a nie tylko dawaniem ciągłego alibi.
Ile był w stanie dla tego poświęcić?
Spuściła nieznacznie wzrok, a pytanie uleciało gdzieś w eter. Błądziła tęczowkami na wysokości męskiego torsu, a opuszkami palców na linii bioder, które były doskonale zarysowane. Oddychała głęboko, bo z każdą mijającą chwilą czuła jak krew zaczyna bulgotać od podniesionej temperatury, a kanaliki nerwowe pęcznieją pod wpływem czystego pragnienia, któremu nie mogła dać upustu. Przegrałaby wtedy z kretesem, a Ramsey sądziłby, że może ją mieć kiedy chce. To byłoby niezwykle trefne myślenie, bo nie była rzeczą i osobą, którą należy brać w chwili, w której ma się zachciankę. Dzisiaj buzował w jej żyłach alkohol, który pchał ją w zupełnie innym kierunku, niż początkowo sobie zakładała. Jednak pragnęła tego mężczyzny i chciała jego pocałunków, dotyku, bo pokzał jej, że to wszystko co mówiła Miu jest prawdą. Przyjemność płynęła z bliskości, o ile była autentyczna, szczera i nie trzeba było jej kupować.
-Dowiedziałam się, że nie powinnam się krępować w spełnianiu swoich... Fantazji - szepnęła dość dwuznacznie, a przygryziona warga zdawała się błagać o upust, bo ostre ząbki raniły skórę i to całkiem dotkliwie. Katya przypominała w tej chwili małą dziewczynkę, która nie jest pewna niczego, choć dużo już słyszała na temat erotyki, która mogła się wytworzyć między dwójką ludzi. Uniosła też spojrzenie i skrzyżowała z Królem tęczówki, by wyczytać z jego przenikliwych oczu wszystko, co skrywał w sobie. Pożądał jej i chciał mieć blisko, toteż gdy bezczelnie wciąż drażnił ją w ten subtelny, ledwie wyczuwalny sposób, stanęła bliżej, a rozchylenie ud było całkiem naturalne. Nabrała powietrza w płuca, bo nie zdawała sobie sprawy, że to może być tak intensywne. Nagość przestała stanowić problem, a reakcje ciała były widoczne na każdym centymetrze bladej skóry, która rozgrzana dawała pozorne ciepło.
-Czy to co pan mi czyni jest właściwe? - zapytała nagle i zacisnęła nogi, by nie prowokował jej, przynajmniej na razie. -Jaką mam mieć pewność, że żadna nałożnica nie znajdzie się u pańskiego boku, gdy opuści pan moje alkowy? Żadnej, a przecież na przyjemność trzeba sobie zasłużyć, mój Królu - powiedziała zadziornie, butnie i bawiła się tym, że może z nim igrać. Robiła to wręcz bezczelnie, choć w obliczu ich sytuacji było to dość zabawne. Odważyła się go dotykać, pieścić i przesuwać granicę. Dlaczego miała jednak tego nie robić, skoro oznajmił, że będzie jego żoną? Nie widziała przeszkód, w końcu i tak była skreślona z kasty, a sama oczekiwała dnia, w którym przestanie być częścią najbardziej zakłamanego towarzystwe, w którego kanon nigdy się nie wpasowywała. Ramsey był zatem jej wybawieniem, ale nie musiał o tym wiedzieć. Przyjdzie na to czas.
-Tak, nie powinniśmy, a pan mnie bałamuci, bo wino krąży w mym ciele i skutecznie udało się to panu wykorzystać - rzuciła przekornie i wsparła się o klatkę piersiową mężczyzny jedną dłonią, a ułożyła ją w nieprzypadkowym miejscu. Zrobiła to dokładnie tam gdzie miał serce i chciała poczuć, że żyje, jest prawdziwy i nie przypomina w niczym sennej mary. Kiedy więc trzymała go za nadgarstek, poruszyła się niespokojnie. Dawała sobie rozkosz samodzielnie, jakby wiedząc co trzeba zrobić, by było dobrze. Kołysała biodrami, gdy jeszcze trzymał palce w newralgicznym miejscu, a po chwili zastygła w bezruchu, bo musiała się wycofać. Tak jak on. Bez zastanowienia sięgnęła po butelkę magicznego trunku i upiła spory łyk, bo czuła jak suchość w gardle odbiera jej możliwość swobodnego oddechu. Łapała się na tym, że kręciło jej się w głowie i to na tyle, że musiała ująć dłoń Mulcibera i pociągnąć go za sobą do łóżka. I dopiero kiedy stanął tyłem do wielkiego materaca pchneła go na niego i zbliżyła się bardziej, by stanąć pomiędzy ramseyowymi nogami. -Powinnam powiedzieć dobranoc i pana zostawić - stwierdziła rzeczowo i już zapomniała o smaku jego warg, których przed chwilą kosztowała, dlatego ponownie wykonała ruch, który zmuszał go do tego, by się cofnął i ułożył wygodnie, a sama Katya? Bez zawahania wsunęła się na jego biodra, by usiąść w wygodniej pozycji i nieznacznie rozpocząć taniec, który z pewnością był dla niego nieodpowiedni. Rozbudzała w końcu męskie zmysły, by raz jeszcze doprowadzić go na skraj, ale nie o to chodziło. Opadła nieznacznie na swego narzeczonego, a kiedy ich klatki piersiowe przylgnęły do siebie i odczuwali własne dudnienie serc w sobie, uśmiechneła się lubieżnie. Nie pytała o zgodę, tylko bez trudu dotarła do ust - niemal księcia z bajki- i złączyła je raz jeszcze w erotycznym uniesieniu, które wywoływało w ciele drobnej czarownicy przyjemne skurcze. Nie trwało to jednak długo, bo kiedy tylko zsunęła się ze swoją pieszczotą na jego policzek, a potem kąt twarzy, zatopiła się w szyi Ramseya i pozostawiła tam ślad, który miał jasno sugerować, że do kogoś należał, by żadnej kobiecie nie przyszło do głowy wchodzić na teren, który był w pełni zakazany. Nie zamierzała mu jednak sprawiać bólu, toteż językiem przesuneła po siniaku, który powstanie na rano i przypomni mu o tym, że przesunął kolejne granice lady Ollivander. Sama zeszła z ulotnymi muśnięciami w dół i ucałowała jego obojczyk, by zaracz potem oprzeć się czołem o mulciberowski tors i zaśmiać cicho. -Co... Ty ze mną... Robisz, mhm? - zapytała, a alkohol, który wciąż w niej buzował sprawił, że oczy mimowolnie zamknęły, przez co niesforne dziewczę dopadła senność. Czy Ramsey mógł się tego spodziewać? Ułożyła się na nim wygodnie i nim zapewne zdążył odpowiedzieć... Słodko spała, choć z pewnością w nad wyraz niewygodnej pozycji.


meet me  with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Sypialnia Katyi [odnośnik]08.06.16 21:11
Nie miał szacunku dla mugoli. Nie miał ich również dla czarodziejów krwi czystej, którzy się z nimi spowinowacali. Idąc tym tropem dalej, nie miał nawet szacunku do większości szlachciców. W jego mniemaniu należało na to zasłużyć, podobnie jak na zaufanie. To, co sobą prezentował jednak to doskonałe obycie w towarzystwie i znajomość zagadnień kultury i manier obowiązujących w towarzystwie. Wiedział więc, kiedy należy się kłaniać i kiedy uśmiechać. To był jednak światek czarodziejów, istot obdarzonych magią, a mugole…? Byli jak mięso armatnie, pożywka dla bakterii. Byli potrzebni tylko do tego, by z nich kpić i żartować, by trenować na nich klątwy i nowe zaklęcia. W ogólnym rozrachunku mogli pełnić rolę królików doświadczalnych podległych czarodziejom — absurdem było to, że czarodziejska elita, tak potężna, musiała się ukrywać przed plugastwem. Nie akceptował tego i nie respektował. Dlatego nie wchodził z Katyą na te tematy i nie wracał do kwestii Morfeusza. Dla niego to był rozdział zamknięty. Gnił w Azkabanie za zabójstwo jego narzeczonej i świat miał zapamiętać historię, którą opowiedziały gazety.
Dziewczę, które stało przed nim nie stanowiło dla niego nagrody, chyba że za cierpliwość i ugodę, na którą poszedł sam ze sobą postanawiając jej nie zabijać. Im dłużej ze sobą przebywali tym bardziej odpowiednia mu się wydawała, zupełnie jak Anastazja. Miała w sobie dobroć i łagodność, która koiła jego nerwy, ale również naturalny bunt, który je rozniecał. Był świadom, że prędzej czy później znów ją skrzywdzi, lecz tym razem miał pilnować się i doprowadzić do tego cholernego ślubu. Stawka była zbyt wysoka, jego wiek już nie najniższy, a on nie mógł dać światu do zrozumienia, że coś jest nie tak. Chciał tego z wielu powodów — był przecież interesowny. Chciał tego jednak dla siebie, bo gdy otulała go potokiem słodkich słów, a jej twarz oblewała się niewinnym rumieńcem uśmiechał się mimowolnie.
Już od dawna nic sobie nie robił z tego, co między nimi było. Przekroczyli granice. Nie raz, nie dwa. Był brutalny, pozbawiał ją godności i szacunku tym, co robił, a nawet tym, że miał zostać jej mężem. I rościł sobie do niej prawa od samego początku, biorąc co jego, nawet jeśli winna zachować swą czystość do ślubu.
Chciał to już.
— Słusznie. Skrępowanie nam nie pomoże, a wiele ułatwi — odpowiedział leniwie i spuścił wzrok na ich sylwetki, które wciąż przez chwilę stykały się ze sobą, zanim się wycofał. A ona zrobiła to samo, nieco otrzeźwiona i uspokojona. Serce zaczęło jej pewnie wolniej bić, a on nie robił nic by temu zapobiec. Po prostu patrzył na nią i czekał, niemalże krztusząc się własną śliną po chwili, bo bałamucenie utknęło mu w uszach, prawie raniąc jego dumę.
— Naprawdę? — spytał z niedowierzaniem, nie będąc pewnym, czy może pociągnąć ten temat dalej i zażartować z niego, czy lepiej zacząć się fałszywie tłumaczyć, że nie miał tego wcale na myśli. Pierwsza myśl wygrała, bo Mulciber nie byłby Mulciberem, gdyby przyznał się pokornie do błędu. — W takim razie całkiem nieźle mi to poszło. To bałamucenie musi Ci się podobać, lady Ollivander, skoro tak na mnie patrzysz — mruknął szarmancko, unosząc na nią spojrzenie.
Jej spojrzenie było elektryzujące i z przyjemnością wpatrywał się w te dwa obsydiany na jej twarzy. Nim jego oddech całkiem się uspokoił, poruszała się przy nim prowokacyjnie, wykorzystując go, ale nie miał nic przeciwko. Patrzył jak się uczy, a może próbuje jemu coś uświadomić? Nie była niewinna. Wiedział to od dawna, po prostu czasem o tym zapominał, gdy wstydliwy uśmiech pojawiał się na jej twarzy.
Pociągnęła go za sobą, a on pozostał czujny, nie spuszczając z niej wzroku. Był ciekawy, więc zatrzymał się dokładnie tam gdzie chciała. Czy spodziewał się tego, co zrobi? Nie. To było nagłe i gwałtowne i nim zdążyl zaprotestować już siedziała na nim okracznie, jakby chciała go ujeżdżać. Dość pewnie i zmysłowo poruszała się, drażniąc zmysły i zakończenia nerwowe. To było oczywiste, że pobudziła męską wyobraźnię. Szok ustąpił konsternacji, lekkiej zadumie, gdy się w nią wpatrywał. Chwycił ją za ramiona i zacisnął szczękę, gdy złączyła ich usta w pocałunku, a później wyznaczyła sobie nimi własną ścieżkę przynależności. Ukąszenie było słodkie i przyjemnie szczypało przez chwilę. — Powinnaś. A jednak tego nie zrobiłaś. I nie zrobisz — odparł pewnie, marszcząc brwi i zerknął na nią po chwili. Odgarnął jej włosy z twarzy, by móc ją zobaczyć, gdy zachichotała pijacko, na co sam się też uśmiechnął rozbawiony jej stanem. Nagość mu nie przeszkadzała, ona leżąca na nim tym bardziej. — Kradnę twoją duszę, kawałek po kawałku. Ostrzegałem cię— odparł cicho, zerkając na nią z góry. Odruchowo bawił się jej włosami, pociągając je lekko palcami, nawet nie wiedząc, że mogło to być jakąś wysublimowaną formą pieszczot czy czułości. Takie rzeczy dla niego nie istniały, a to co robił — wynikało z instynktu i wygody. A może nie? Może kryło się w tym coś więcej?
Nim się spostrzegł już słodko spała na jego piersi, tkwiąc okrakiem. I ani jemu ani jej nie było zbyt wygodnie, więc po kilkunastu minutach, gdy uzmysłowił sobie, że lady Ollivander odpłynęła w ramiona słodkiego Boga snu westchnął ciężko i obrócił się lekko na bok, wraz z nią. W tej sposób mógł ją ułożyć w odpowiednim miejscu, a następnie okryć lekko kołdrą. Ciepłą, grubą, pokrytą delikatnym atłasem. Sam zaś wstał i ubrał się, na wszelki wypadek, gdyby ktoś miał ich nocą zaskoczyć. Nawet jeśli domowy skrzat postanowi nad ranem panienkę obudzić — wolał aby nie zastał go w negliżu. Po co miałby brudzić sobie ręce pod nosem już i tak przewrażliwionej narzeczonej.
Doprowadził pokój do porządku jednym prostym zaklęciem. Zniknęły wszystkie ubrania, butelki, zniknęły poduszki, które walały się po podłodze. On zaś położył się na łóżku, spędzając długie godziny na myśleniu. Oczy kleiły mu się niemiłosiernie, lecz nie dał się złamać.
Nie dał się.
Póki nie znużył go sen.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Sypialnia Katyi - Page 2 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Sypialnia Katyi [odnośnik]08.06.16 21:16
Była zbyt ufna, a Ramsey to wykorzystywał. Być może z pełną perfidią, ale przecież to nie było bolesne ani przykre. Nie mogło być, skoro naiwnie wierzyła jego słowom, którymi uraczył ją wczesnym wieczorem. Bywał impulsywny? Starała się to pojąć i zaakceptować, ale ile zadanych ciosów przez ukochanego męża była w stanie znieść? Jak wiele upokorzeń i przykrości musiałaby zdusić w sobie, by nie pęknąć na milion kawałków? Przez ten czas, który spędzili w odosobnieniu, a może raczej ona w samotności, a on? Co właściwie robił? Zdała sobie sprawę, że musi być silna, a także zaciskać zęby, by nigdy więcej nie poczuć palącego policzka, który po wymierzonym ciosie nosiłby znamię przez kilka dni. Dlatego zapomniała o Morfeuszu i nie zadawała już zbędnych pytań, bo tym mogłaby go rozgniewać, a potem po raz kolejny słone łzy zalałyby jej twarz. Nie chciała płakać, cierpieć. Odszukiwała w odmętach pamięci chwil, w których sprawiał wrażenie dobrego, szarmanckiego i wyplewiała z podświadomości, że mógłby być potworem, który ją zniszczy. A może to zrujnowana psychika, która nad wyraz poszarpana podsuwała scenariusze wyimaginowane, nigdy nie zrealizowane? To byłoby dla Mulcibera całkiem wygodne, bo przecież nie miał pojęcia o demonach, które mąciły w jej umyśle, a wybuch emocjalny, którego doświadczył mógł analizować w sposób oczywisty. Dała się ponieść chwili i pozwoliła na zbyt gwałtowną reakcję.
Lubiła to. Przełamywać granice i przesuwać bariery, bo czuła się wtedy dobrze, a mężczyzna, który rozpoczął tę grę był na tyle świadomy siebie, że czuła się przy nim dobrze. Nie rozważała tego w żadnych kategoriach, bo trwała w intensywnej zabawie, która pokazywała, że ciało jest studnią ekstazy, a wyobraźnia jedynym ograniczeniem.
Nie spodziewała się jednak, że znużenie zmusi ją do tego, by zasnąć, a zrobi w to tak mało komfortowej pozycji. Głośno bijące serce Ramseya odbijało się echem w jej drobnej klatce piersiowej, która unosiła się w wolnych oddechach. Nie poczuła nawet poruszenia, ledwie wyczuwalnego ruchu, a jedynie posłusznie ułożyła się na poduszkach, by zaraz potem wtulić się w ciepły materiał, który otulił jej ciało. Czegoś jednak brakowało, a ona sama nie miała pojęcia, co to może być. Dopiero gdy poczuła ciało Mulcibera przy sobie, objęła go szczelnie i wtuliła się, tak by do głowy nie przyszła mu ucieczka. Była zbyt wstawiona, by otworzyć oczy i upewnić się, że to on, ale kto inny odważyłby się kłaść obok? Poranek nastał nad wyraz szybko, bo kiedy tylko otworzyła oczy, dostrzegła jasną łunę za oknem i pruszący śnieg. Nie zdążyła się zorientować w sytuacji, ale gdy tylko dostrzegła Ramseya... Zamarła. Nie mogła przypomnieć sobie zbyt wiele z minionej nocy, a umysł podsuwał najgorsze obrazy. Czy naprawdę z nim spała? Ostatnią rzeczą, która zamajaczyła w głowie, to ta związana ze ściągnięciem sukni. Nabrała powietrza w płuca i z delikatnością dotknęła opuszkami czoła mężczyzny, by odgarnąć mu niesforne kosmyki i nie czekała aż się zbudzi. Krępacja i wstyd zalały ją nagle i to właśnie wtedy podniosła się bezszelestnie z łóżka. Sięgnęła po koronkowy szlafrok, dokładnie ten sam, który miała kilka tygodni temu, gdy to nawiedziła Ramseya w sypialni gościnnej, a delikatny materiał wciłź uwidaczniał linię piersi, bioder. Nie zważała na to, bo i z jakiej racji? Usiadła wygodnie przed toaletką i sięgnęła po szczotkę, nie zwracając uwagi na to, że pewna fotografia odznaczała się spomiędzy książek. Widniała na nim sama Katya, obok Morfeusza, ale przecież zapomniała o tym zdjęciu. Rozczesywała pukle i ukradkiem spoglądała na narzeczonego, a kiedy dostrzegła, że nie śpi, uśmiechnęła się szerzej.
-Chciałabym z tobą porozmawiać, mój słodki Królu... - szepnęła cichutko i poczuła jak poliki pokryły się rumieńcem. -Dobrze spałeś? Byłeś bardzo niespokojny... - stwierdziła nagle, bo było to najbardziej odpowiednie. Przygryzła też policzek od środka, gdyż nie miała pojęcia jak zacząć temat. -Ja... Ja... Przepraszam, nie powinnam pić - wydusiła z siebie i odwróciła wzrok, bo spojrzenie Mulcibera było iście palące.


meet me  with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Sypialnia Katyi [odnośnik]08.06.16 21:17

Ramsey wykorzystywał wiele rzeczy, włącznie ze słabościami innych. To był jego ulubiony choć nie jedyny sposób pozyskiwania tego, co chciał. Stanie się słabością swojej przyszłej żony mogło być dla niego zbawienne — wszystko stałoby się podane niemalże na srebrnej tacy, a on musiałby tylko sięgać po wybrane elementy. Nie planował dla niej upokorzeń, nie planował dla niej krzywd ani potwornego żywota u swojego domu. Kontrolował się i tracił panowanie z chwili na chwilę. I choć widział przyszłość, nie przewidywał pewnych sytuacji i zdarzeń. Inaczej musiałby spędzić swoje życie we śnie, próbując ułożyć swoją drogę jak najlepiej. Ale czując złość lub zniewagę nie mógłby jej odmówić podobnego upokorzenia. Z natury mściwy i złośliwy, choć nie w sposób oczywisty i gwałtowny. Forsował zasadę oko za oko, ząb za ząb, daleki od teorii, że karma wraca. Oddawał więc ze zdwojoną siłą, nie pozostawiając na swoim przeciwniku suchej nitki. Wszystko jednak mogło ulec zmianie, a młode dziewczę, które spało spokjnie obok niego całą noc, wtulone w jego ramię i oddychające cichym, słodkim oddechem, którego winny zapach otulał jego szyję, miało poznać prawdziwą stronę Mulcibera.
Czuł nocą jak się porusza, jak jej ciało drga, nerwowo poszukuje pieszczot i przede wszystkim ciepła, jakby potrzeba poczucia bezpieczeństwa i obecności kogoś bliskiego było niezbędne, aby mogła odpoczywać. Był więc świadom, że wtulona w niego śniła o rycerzu na białym koniu, zamkach i balach, jak typowa księżniczka, którą nie była.
On sam spał niespokojnie, jak zwykle. Męczyły go obrazy, wspomnienia z rzeczy, które się zdarzyły, lub nigdy nie miały miejsca. Tempo jego oddechu zmieniało się gwałtownie, ze spokojnego na płytki i przyspieszony, a brwi marszczyły się subtelnie nad prostym nosem, tworząc pionową zmarszczkę, która nadawała mu wrogiego wyrazu. A potem łagodniał, obracał twarz w bok, pozostając wciąż w tej samej pozycji. Mogłoby się wydawać, że każdy ruch i szmer go obudzi i rzeczywiście tak było, ale zmęczenie dawało mu się we znaki, przez co spał nieco głębiej niż zazwyczaj. Ledwie drgnął, gdy jego przyszła narzeczona poruszyła się na łóżku, ostatecznie podnosząc się z niego. Nie widział jednak jej zatroskanej, pełnej wstydu i strachu miny. Nie mógł wyczuć jej cichego rozgoryczenia i obawy przed tym, jak na nią spojrzy. Kiedy jednak zajęła miejsce przed toaletką, otworzył jedno oko, potajemnie jej się przyglądając na krótko, aż w końcu podniósł się na łokciach w górę, by otaksować ją całą.
— O czym?— spytał od razu, nie zmieniając swojego ciekawskiego wyrazu twarzy. Nie miał pojęcia, że dziewczyna niczego nie pamięta, a alkohol całkiem zaszumiał jej w głowie i pozbawił trzeźwego myślenia. Sam miał głowę raczej mocną. Nie tracił jej, kiedy pił, nie tracił kiedy palił, a nawet kiedy młody Weasley podrzucał mu śnieżkę. To, co w sobie kryła było zbyt cenne, aby dać się otumanić.
— Dlaczego nie? — spytał z rozbawieniem i przekrzywił głowę nieco, z tej perspektywy taksując ją wzrokiem, choć widział głównie jej plecy i długie włosy, które rozczesywała z gracją i elegancją. —Było całkiem zabawnie. Koedukacyjnie. Moglibyśmy to powtórzyć, nie miałbym nic przeciwko — odpowiedział leniwie i podniósł się całkiem z łóżka, aby się przeciągnąć i rozprostować kości. Siedział do niej bokiem, , oswajając wzrok z dniem, a swój oddech z gęstym sypialnianym powietrzem. Nie powinno go tu być. Miała rację. Najwyższa wiec pora, aby zniknął niezauważony, nim ktoś ich przyłapie.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Sypialnia Katyi - Page 2 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Sypialnia Katyi [odnośnik]08.06.16 21:19
Czy miał szansę stać się słabością Katyi, która dla niego poświęciłaby wszystko, bo obawę związana z utratą Ramseya byłaby tak silna, że zrobiłaby wszystko byle zatrzymać go przy sobie? Na to pytanie musiał odpowiedzieć sobie sam. Z jednej strony pragnęła jego bliskości, z drugiej zaś budził w niej lęk i sprawiał, że traciła poczucie samej siebie. To było iście głupie, ale przecież wpadali ze skrajności w skrajność, a listopad zdawał się być najlepszym dowodem. Sprzeczka i naruszenie prywatności w teatrze, a zaraz potem rozkosz, którą jej ofiarował gdy się do niego zakradła. Zmysłowa wymiana zdań, sprzeczka pod najpiękniejszą fontanną, która znajdowała się w Ministerstwie, a zaraz potem przyjemne wybrnięcie z sytuacji, choć wszystko skończyło się delikatną wymianą zaklęć. I dopiero moment, w którym została zapędzona w kozi róg sprawił, że przestała oddychać. To właśnie wtedy zrozumiała, że pod maską szarmanckiego, ironicznego mężczyzny kryje się coś więcej. Coś czego mogła się bać, bo było to nad wyraz nieznane. Złapała się także na tym, że obserwowała w Ramseyu zachodzące zmiany, ale mogły być wymuszone i nie lekceważyła własnej intuicji. Alkohol jednak sprawił, że czujność uleciała gdzieś w eter i w tej jednej, krótkiej chwili zapragnęła mieć przyszłego męża tylko dla siebie. Eskalując jego ciało i bawiąc sie emocjami, gdy tak śmiało przeciągała opuszkami wzdłuż mulciberowego ciała, a zaraz potem zostawiała mokre ślady po spierzchniętych wargach.
Noc przyniosła zaś inny efekt. Pomimo stanu, który jasno wskazywał, że jest wstawiona, szukała ciepła, bezpieczeństwa i poczucia przynależności, kiedy to raz po raz wtulała się w narzeczonego. Dopiero poranek sprawił, że oprzytomniała i ze zdumienia przecierała oczy, bo nie była pewna czy to nie był tylko sen.
-O nas - powiedziała rzeczowo i po chwili odwróciła się w stronę mężczyzny. Dostrzegła jego leniwy wzrok, którym ją taksował, a serce zakołowało jej w piersi. Oddychała spokojnie, ale czuła, że wyduszenie kilku słów sprawi u niej niedowład kończyn, co poskutkuje szybkim fikołkiem. Dlatego wstała pospiesznie z zamiarem podejścia do swego kochanka, partnera i człowieka, z którym przyjdzie jej dzielić życie, aż w końcu spojrzała na niego pobłażliwie.
-Koedukacja ci się marzy? - rzuciła z rozbawieniem i pokręciła głową. -Musisz w takim razie zapełnić nasze piwniczki winem, bo bez procentów... Jestem bardzo niewinna - i po tych słowach rozwiązała satynową wstążeczke, która trzymała poły koronkowe szlafroka, a oczom Ramseya mogła ukazać się linia drobnego ciała narzeczonej. Problem był jednak taki, że to nie o erotykę chodziło. Odwróciła się więc na pięcie i podeszła do ogromnego okna, zza którego był przepiękny widok na ogród, który pokryty był teraz śniegiem. -Nadchodzą dla mnie... - jęknęła, ale po chwili zreflektowała się, bo przecież nie tkwiła w tym sama. -Dla nas... Bardzo ciężkie czasy i chcę żebyś wiedział, że cokolwiek dojdzie do twoich uszu, to nie zwracaj na to uwagi - szepnęła bardziej do siebie, bo to ona potrzebowała ów zapewnienia, a przecież miała na myśli otrzymany list, a także ciagłe plotki, które tyczyły się ich zaślubin. Nie mogła jednak przyznać się do treści zaproszenia, wszak traktowała pana Mulcibera z szacunkiem i wierzyła, że jest w stanie temu zawierzyć. -W końcu, niebawem będę twoją żoną...


meet me  with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Sypialnia Katyi [odnośnik]08.06.16 21:20

Oczywiście, że miał szansę. Kwestię powodzenia warunkowała jego systematyczność i konsekwentność w dążeniu do celu. Co jednak z motywami? Był człowiekiem konsekwentnym, chłodnym, z dobrze przemyślaną strategią działania. Łapał się jednak na tym, że zapominał się w towarzystwie tego dziewczęcia i bynajmniej nie chodziło tu o granice, które bezwstydnie przekraczał. Bywały chwile, w których opuszczał gardę i było mu z tym wygodnie, nie obawiając się z jej strony nagłego ataku, zdrady, czy próby manipulacji. Nie uważał, aby była do tego zdolna, choć przez większość czasu jej nie lekceważył i pozostawał czujny. Swoją delikatnością i parzeniem na niego budziła w nim coś, czego od lat nie pamiętał, a może nigdy wcale tego nie miał? Zastanawiał się nad tym gorączkowo — nad tym, w jaki sposób na niego oddziałuje, co z nim robi i jaki to będzie miało skutek. Nie bronił się, a z ciekawością próbował zaprognozować dla siebie najbliższe działania.
Nocą bawił się jej ciałem, jej zmysłami i emocjami, które były namacalne jak każdy przedmiot w jej sypialni. Nie był tak pijany jak ona, ale z równie wielką przyjemnością zabawiał się z nią w sposób, który nie powinien. Ale czy ktoś go miał z czegokolwiek rozliczać? Czy jej ojciec mógł mieć do niego żal? Czy matka mogła na niego krzywo spojrzeć? Nie, a nawet jeśli to wcale się tym nie przejmował. Ślub z Katyą pieczętował wolę starego Rosiera, którego majątek mógł w ten sposób odziedziczyć. Zresztą, czy w jego sidła mogła wpaść bardziej interesująca partia? Patrzył na Katyę jak na słodki twór, który się stale kształtował. Wierzył, że może na nią wpłynąć, był tego pewien i właśnie to zamierzał.
— O nas — powtórzył po niej, podnosząc się z łóżka. Poprawił marynarkę i wolnym krokiem ruszył w jej kierunku, przystając za nią. Ze swojego odbicia widział jedynie część tułowia, przykryty przez posturę Katyi, jej dekolt i brzuch, a także zarys piersi w lekko rozchylonych połach szlafroka. — Oczywiście, że zapewnię nam wszystko, co należy. Podoba mi się pomysł z poszerzaniem horyzontów, a do tego niezbędna jest odpowiednia aura, moja droga, wszak niewinna jesteś tylko z daleka. Z bliska kusisz i igrasz z ogniem— mruknął z rozbawieniem, taksując jej obraz w zwierciadle. Dopiero o chwili, gdy odwrócił wzrok od jej pięknego ciała, dostrzegł fotografię, która sprawiła, że w momencie jego trzewia zacisnęły się z jakiegoś powodu. Nie była to jednak ani irytacja ani zazdrość. Ona odeszła do okna, pozstała zwrócona do niego tyłem. On zaś patrzył na zdjęcie i parkę, która się z niego uśmiechała, przez chwilę jej nie słuchając.
— Słucham?— spytał, wyrwany z zamyślenia i spojrzał w jej stronę. Przechylił nieco głowę i zmrużył oczy, próbując zrozumieć jej tok rozumowania, lecz on nie zawracał sobie głowy kwestiami, które jej mogły spędzać sen z powiek. Właśnie dlatego uważnie analizował jej słowa, próbując je zrozumieć. — Co miałoby dotrzeć do moich uszu, lady Olivander? Czego się obawiasz po nadchodzącym czasie?— Uśmiechnął się po chwili i skłonił głowę szarmancko, choć w geście wielce wyuczonym i wystudiowanym, który należało okazać dla dobrego wrażenia. Sam przecież nie chylił głowy przed nikim poza Tomem, do którego żywił ogromny szacunek. — Niebawem będziesz moją żoną, milady. Plotki lubią zajmować umysł, szczególnie kobiecy i tak podatny na opinię innych. Nie obawiaj się tego, co nastąpi. Gwarantuję Ci, że żaden szlachcic nie dałby Ci tak interesującej przyszłości jak mogę dać ja. I wiem, co mówię – zamruczał melodyjnie, powoli odwracając się w stronę drzwi. Nim jednak wyszedł, odwrócił się jeszcze przez ramię, by złapać jej spojrzenie, a niebezpieczny błysk w oku mógł do niej dotrzeć.

/zt



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Sypialnia Katyi - Page 2 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Sypialnia Katyi
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach