sypialnia
AutorWiadomość
Sypialnia
W głębi mieszkania znajduje się sypialnia. Nie ma drzwi, bo wypadły podczas jednej z większych kłótni. Oboje stwierdzili, że zamiast trzaskania wolą mieć łatwiejszy dostęp do łóżka.
To ulubiony pokój Roberta.
To ulubiony pokój Roberta.
Robert Lupin
Zawód : magiczny policjant
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
For somethin' that he never done.
Put in a prison cell, but one time he could-a been
The champion of the world.
Put in a prison cell, but one time he could-a been
The champion of the world.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Rozkojarzenie ulatnia się, gdy tylko zatapiam się w twych potężnych ramionach. Zapach papierosów miesza się z wonią charakterystyczną jedynie dla twojego ciała. Pojedynczy kosmyk sierści kota, pozostawiony na piersi, najwyraźniej dociera mi do nozdrzy, bo kicham leciutko. A psik. A psik. Z ust dobywa się coś na kształt cichego parsknięcia, gdy w przesadny sposób śmieszy mnie obrót całej sytuacji. Choć wciąż przymknięte mam oczy, to czuję się jakbyś długim korytarzem prowadził nas w stronę naszego światła. Sypialnia zawsze była dla nas niebem. Może właśnie dlatego tak naciskam, abyś właśnie tam skierował teraz swoje kroki.
Coraz głębiej zatapiam się w białej pościeli, niechętnie wyswobadzając się z twojego bezpiecznego objęcia, gubiąc kontakt czoła z powierzchnią twych ust, gdy tuliłeś mnie do siebie, jakbyś chciał przelać w me serce odpowiednie dawki pokrzepienia. Chciałabym móc bez przerwy czuć dotyk twych rąk na całym ciele. Bez względu na to, czy leżysz koło mnie, zaraz obok, czy gdy dzielą nas kilometry. Nie przeszkadza mi nieład twojej połowy łóżka, już dawno zdążyłam się przyzwyczaić, że pozostawiasz po sobie tyle niedokończonych drobiazgów. Niezasłane łóżko. Brudną miskę w zlewie. Szczoteczkę do zębów niedbale rzuconą na umywalkę. Do połowy pustą, czy też do połowy pełną - zapewne w zależności od twego nastroju - szklankę, niebezpiecznie chwiejącą się na skraju kuchennego stołu.
Ciągnę cię za rękę, siłą ściągam do łóżka, a przecież nie mam jej dzisiaj w sobie za wiele. Pragnę jedynie mieć cię zaraz obok siebie, położyć głowę na twojej piersi i razem z tobą odpłynąć w ramiona mitycznego Morfeusza (huehue, taki tam żarcik, sytuacyjny). Wzdycham lekko, ciesząc się z panującego w pokoju półmroku, zaburzonego nagłym zarysem kociej sylwetki na ścianie.
Kot. Zawsze pojawia się w najmniej odpowiednio odpowiednich momentach.
Coraz głębiej zatapiam się w białej pościeli, niechętnie wyswobadzając się z twojego bezpiecznego objęcia, gubiąc kontakt czoła z powierzchnią twych ust, gdy tuliłeś mnie do siebie, jakbyś chciał przelać w me serce odpowiednie dawki pokrzepienia. Chciałabym móc bez przerwy czuć dotyk twych rąk na całym ciele. Bez względu na to, czy leżysz koło mnie, zaraz obok, czy gdy dzielą nas kilometry. Nie przeszkadza mi nieład twojej połowy łóżka, już dawno zdążyłam się przyzwyczaić, że pozostawiasz po sobie tyle niedokończonych drobiazgów. Niezasłane łóżko. Brudną miskę w zlewie. Szczoteczkę do zębów niedbale rzuconą na umywalkę. Do połowy pustą, czy też do połowy pełną - zapewne w zależności od twego nastroju - szklankę, niebezpiecznie chwiejącą się na skraju kuchennego stołu.
Ciągnę cię za rękę, siłą ściągam do łóżka, a przecież nie mam jej dzisiaj w sobie za wiele. Pragnę jedynie mieć cię zaraz obok siebie, położyć głowę na twojej piersi i razem z tobą odpłynąć w ramiona mitycznego Morfeusza (huehue, taki tam żarcik, sytuacyjny). Wzdycham lekko, ciesząc się z panującego w pokoju półmroku, zaburzonego nagłym zarysem kociej sylwetki na ścianie.
Kot. Zawsze pojawia się w najmniej odpowiednio odpowiednich momentach.
Gość
Gość
Ledwie zauważalny gest uniesionej dłoni. Nie masz już siły na nic, widzę. Ściągam wreszcie z siebie płaszcz, bo nie miałem czasu by to zrobić wcześniej. Rzucam go gdzieś, niech leży. Nie zdążę nawet zająć się spodniami, bo już mnie wołasz. Niech będzie, że w nich usnę, nie musi zmienić się nic. Ni moje ubranie, ważne że jesteś zaraz obok.
Nim jednak zdążyłem ułożyć się wygodnie, ciche miauknięcie budzi moją czujność.
- Kot przyszedł - mówię oczywistą oczywistość, którą widzimy oboje. Nie znoszę zwierzaka, drenerwuje mnie i rozprasza. W takich momentach jak ten, wolałbym kotemplować zapach ciała Magrit, delektować się jego kształtem i smakować jej ust. Zamiast tego rozkojarzony wodzę wzrokiem za miękko poruszającą sie bestią, którą ostatnio złapałem na morderstwie. Rudość jego sierści przypomina mi o piegach, których nie znoszę. Jak dobrze, że na nosie Magrit nie ma ani jednego.
Znałem kiedyś kobiety, które tak pudrowały mocno twarz, że nie sposób było pojąć czy mają piegi czy ich nie mają. I niekiedy wpadałem w pułapkę, by dopiero po jakimś czasie przekonać się, że muszę usunąć ulokowane w kimś uczucia. Bo miały te piegi. Jestem tak płytkim człowiekiem niekiedy.
Kot ma sobie za nic nasze towarzystwo, chociaż Ciebie przyszedł powitać. Jesteś jego ukochaną współlokatorką, bo dajesz mu jedzenie dobre. Ale to na moje kolana najczęściej wchodzi, może jest złośliwy i wie, jak mnie to denerwuje.
- Kiedy byłem sam przyniósł mi żółtego ptaka z ukręconym karkiem - nie brzmię zbyt romantycznie, wybacz mi. Ale przypomniał mi się ten widok i jak małe kropelki krwi brudziły mu pysk. -Najgorsze było, że widziałem jak go zabija. Morderca, wynocha - mówię, ale kot jakby zachęcony wskakuje na łóżko i idzie w górę naszych nóg. Jak możesz go tolerować? Masz serce ze złota. Moje jest już tylko miedziane, na szczęście obok ciebie nie patynuje się i może być różowe do końca świata.
Nim jednak zdążyłem ułożyć się wygodnie, ciche miauknięcie budzi moją czujność.
- Kot przyszedł - mówię oczywistą oczywistość, którą widzimy oboje. Nie znoszę zwierzaka, drenerwuje mnie i rozprasza. W takich momentach jak ten, wolałbym kotemplować zapach ciała Magrit, delektować się jego kształtem i smakować jej ust. Zamiast tego rozkojarzony wodzę wzrokiem za miękko poruszającą sie bestią, którą ostatnio złapałem na morderstwie. Rudość jego sierści przypomina mi o piegach, których nie znoszę. Jak dobrze, że na nosie Magrit nie ma ani jednego.
Znałem kiedyś kobiety, które tak pudrowały mocno twarz, że nie sposób było pojąć czy mają piegi czy ich nie mają. I niekiedy wpadałem w pułapkę, by dopiero po jakimś czasie przekonać się, że muszę usunąć ulokowane w kimś uczucia. Bo miały te piegi. Jestem tak płytkim człowiekiem niekiedy.
Kot ma sobie za nic nasze towarzystwo, chociaż Ciebie przyszedł powitać. Jesteś jego ukochaną współlokatorką, bo dajesz mu jedzenie dobre. Ale to na moje kolana najczęściej wchodzi, może jest złośliwy i wie, jak mnie to denerwuje.
- Kiedy byłem sam przyniósł mi żółtego ptaka z ukręconym karkiem - nie brzmię zbyt romantycznie, wybacz mi. Ale przypomniał mi się ten widok i jak małe kropelki krwi brudziły mu pysk. -Najgorsze było, że widziałem jak go zabija. Morderca, wynocha - mówię, ale kot jakby zachęcony wskakuje na łóżko i idzie w górę naszych nóg. Jak możesz go tolerować? Masz serce ze złota. Moje jest już tylko miedziane, na szczęście obok ciebie nie patynuje się i może być różowe do końca świata.
+smoke rings of my mind+If you missed the train I'm on You will know that I am gone You can hear the whistle blow a hundred miles
Robert Lupin
Zawód : magiczny policjant
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
For somethin' that he never done.
Put in a prison cell, but one time he could-a been
The champion of the world.
Put in a prison cell, but one time he could-a been
The champion of the world.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Spoglądam na cały ten rytuał spod półprzymkniętych powiek, wodząc wzrokiem za każdym, nawet najmniejszym ruchem twojej dłoni, jakby obawiając się, że jeśli tylko pozwolę sobie zamknąć oczy na ułamek sekundy dłużej, to znowu znikniesz, a ja na powrót znajdę się w lustrzanej próżni. Poganiam cię, nie pozwalając na uwolnienie się od krępującego ruchy ubrania, pragnąc mieć cię koło siebie jak najszybciej, już teraz, nie chcę czekać ani minuty dłużej. Z ulgą przyjmuję skrzypienie łóżka, odczuwam zapadanie się materaca, gdy twoje ciało w końcu styka się z jego miękką powierzchnią. Usiłuję przysunąć się bliżej ciebie, zaplątując nogi w kołdrę, wciąż słabą dłonią zagarniając pod głowę poduszkę, chcąc ułożyć ją tak, aby poczuć twój równy oddech, przyłożyć policzek do unoszącej się regularnie piersi.
Z półsnu wyrywa mnie już nie tylko zarys kociej sylwetki na ścianie, ale także i jego miauknięcie, któremu po chwili wtórują twoje słowa. Wyczuwam napięcie mięśni, gdy krzywisz się na jego widok, bo przecież doskonale zdaję sobie sprawę, jak bardzo go nie znosisz. Choć czy na pewno? Czasem wmawiam sobie, że to tylko taka poza, że za moimi plecami zawsze czule chwytasz go w ramiona, drapiesz za uchem i czynisz jego obecność stałym elementem codzienności. To u ciebie na kolanach Kot prezentuje się najlepiej. Nikt nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
- Nie wiesz, że w ten sposób okazuje ci swoje oddanie? - mówię cicho, nieco niewyraźnie, mam wrażenie, że chwilami przechodzę w taki szept, że nawet w tej niemal namacalnej ciszy gubią się moje słowa. - Zawsze wiedziałam, że to właśnie ty pasujesz do niego najlepiej. Mnie traktuje jedynie jako t e g o człowieka, który co rano podsuwa mu pod pyszczek pełną miskę. - W ciemności próbuję ująć twoją dłoń, jakby uniemożliwić ci gwałtowny gest, bo tylko czekam aż strącisz z nas Kota jednym szybkim ruchem, wcale nie przejmując się tym, czy zwierzę, jak to ma zwyczaju, znowu spadnie na cztery łapy. - Ciebie po prostu kocha.
Z półsnu wyrywa mnie już nie tylko zarys kociej sylwetki na ścianie, ale także i jego miauknięcie, któremu po chwili wtórują twoje słowa. Wyczuwam napięcie mięśni, gdy krzywisz się na jego widok, bo przecież doskonale zdaję sobie sprawę, jak bardzo go nie znosisz. Choć czy na pewno? Czasem wmawiam sobie, że to tylko taka poza, że za moimi plecami zawsze czule chwytasz go w ramiona, drapiesz za uchem i czynisz jego obecność stałym elementem codzienności. To u ciebie na kolanach Kot prezentuje się najlepiej. Nikt nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
- Nie wiesz, że w ten sposób okazuje ci swoje oddanie? - mówię cicho, nieco niewyraźnie, mam wrażenie, że chwilami przechodzę w taki szept, że nawet w tej niemal namacalnej ciszy gubią się moje słowa. - Zawsze wiedziałam, że to właśnie ty pasujesz do niego najlepiej. Mnie traktuje jedynie jako t e g o człowieka, który co rano podsuwa mu pod pyszczek pełną miskę. - W ciemności próbuję ująć twoją dłoń, jakby uniemożliwić ci gwałtowny gest, bo tylko czekam aż strącisz z nas Kota jednym szybkim ruchem, wcale nie przejmując się tym, czy zwierzę, jak to ma zwyczaju, znowu spadnie na cztery łapy. - Ciebie po prostu kocha.
Gość
Gość
Możesz próbować, lecz nikłe są tego skutki, bo brak ci sił. To ja się przysuwam tak, byś nie musiała nadwyrężać mięśni i mogła z przyjemnością wsłuchiwać się w rytm serca, które wybija naszą piosenkę. Jedną z tych skomponowanych przez Nino Rotę, czy nie chcemy być aż tak przewidywalni. Dźwięki dudnią ci w uchu, śpij spokojnie moja mała.
Ale spoglądasz jeszcze ukradkiem na rudy zarys kota, zarys w świetle które dopływa do nas zza okna. Latarnia oświetlająca drogę biegnącą pod kamienicą w której mieszkamy została niedawno wymieniona, mamy więc już latarnię elektryczną. Nikt nie wyłączy jej w nocy, ale to dobrze. Dzięki temu nikłemu światłu, możemy mieć wyłączność na nasączony specyficznym nastrojem pokój. I nie muszę już dbać o to, by zapalać lampki przyłóżkowe, czy żeby wymieniać na bieżąco żarówkę. Zawsze możemy korzystać ze światła ulicznego. Szczególnie brzmi to szorstkością i śmiechem, kiedy myślę o powodach spadających ze stolika lampek i potłuczonych żarówek.
Kot kładzie się pomiędzy nami i niczym mały grzejnik przenośny grzeje mi jedno udo. Przegoniłbym go, ale wyciągasz dłoń i odruchowo, sięgam po nią, a nie po kota. Ten oparł łebek na łapkach i jeszcze spogląda na nas.
- Nie wiem skąd w nim tyle miłości, nikt nie pokochałby mnie za takie traktowanie - nawet ty byś nie pokochała mnie za to, chociaż wiele moich humorów już zniosłaś. Czasami dziwię się, że masz mnie ochotę jeszcze oglądać. Ale później dochodzę do wniosku, że może to dlatego, że jesteś moim aniołem. I nie masz wyjścia, musisz być obok mnie.
Ale spoglądasz jeszcze ukradkiem na rudy zarys kota, zarys w świetle które dopływa do nas zza okna. Latarnia oświetlająca drogę biegnącą pod kamienicą w której mieszkamy została niedawno wymieniona, mamy więc już latarnię elektryczną. Nikt nie wyłączy jej w nocy, ale to dobrze. Dzięki temu nikłemu światłu, możemy mieć wyłączność na nasączony specyficznym nastrojem pokój. I nie muszę już dbać o to, by zapalać lampki przyłóżkowe, czy żeby wymieniać na bieżąco żarówkę. Zawsze możemy korzystać ze światła ulicznego. Szczególnie brzmi to szorstkością i śmiechem, kiedy myślę o powodach spadających ze stolika lampek i potłuczonych żarówek.
Kot kładzie się pomiędzy nami i niczym mały grzejnik przenośny grzeje mi jedno udo. Przegoniłbym go, ale wyciągasz dłoń i odruchowo, sięgam po nią, a nie po kota. Ten oparł łebek na łapkach i jeszcze spogląda na nas.
- Nie wiem skąd w nim tyle miłości, nikt nie pokochałby mnie za takie traktowanie - nawet ty byś nie pokochała mnie za to, chociaż wiele moich humorów już zniosłaś. Czasami dziwię się, że masz mnie ochotę jeszcze oglądać. Ale później dochodzę do wniosku, że może to dlatego, że jesteś moim aniołem. I nie masz wyjścia, musisz być obok mnie.
+smoke rings of my mind+If you missed the train I'm on You will know that I am gone You can hear the whistle blow a hundred miles
Robert Lupin
Zawód : magiczny policjant
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
For somethin' that he never done.
Put in a prison cell, but one time he could-a been
The champion of the world.
Put in a prison cell, but one time he could-a been
The champion of the world.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Sen spływa na mnie nagle, niczym zasłona, czy kurtyna oddzielająca widza od r e a l n e g o świata, od tego, co przecież ułamek sekundy wcześniej rozgrywało się na scenie. Czuję twój delikatny dotyk, dociera do mnie ciche pomrukiwanie kota, a przez szparki powiek wkrada się poświata latarnianego światła. Nasze serca znów biją w jednym rytmie. Dźwięków Nino Roty. Twoja obecność zaraz obok mnie sprawia, że zdaję się zapominać. O tamtej pustce. Wyciągasz mnie z otchłani, wyciągasz mnie z próżni - jesteś moim metronomem, wyrównującym tempo życia, nadającym sercu właściwy rytm. Bez ciebie zagubiłabym się w gąszczu taktów, metrum i egzystencjalnych tonacji. Pewnie powiedziałbyś, że zazwyczaj to ja spełniałam tę rolę, ale bez zawahania odpowiedziałabym, że wcale nie jestem tego taka pewna. Zbyt wielką przypisujesz mi wartość, zapominając o tym, że bez ciebie obok, momentalnie nastąpiłby dla mnie koniec świata. Apokalipsa.
- Ja cię kocham nawet jeszcze bardziej. - Słowa wypowiedziane w półśnie, wymruczane do twojej piersi. Parę słów wpuszczonych w zagięcia koszuli, które śmigają do twych uszu w zatrważająco szybkim tempie - ale ja i tak już śpię. Zanurzona w twoim zapachu, bliskości. W końcu oddycham spokojnie. Już nie drżę, nie pozwalam sobie wypowiadać na głos pozbawionych głębszego sensu pół-zdań. Nie zarzucam cię liczbami, zbędną ilością chaotycznych - czy w ogóle prawdziwych? - informacji.
Trzy. Dwa. Jeden. Wyrównuje się także i twój oddech.
- Ja cię kocham nawet jeszcze bardziej. - Słowa wypowiedziane w półśnie, wymruczane do twojej piersi. Parę słów wpuszczonych w zagięcia koszuli, które śmigają do twych uszu w zatrważająco szybkim tempie - ale ja i tak już śpię. Zanurzona w twoim zapachu, bliskości. W końcu oddycham spokojnie. Już nie drżę, nie pozwalam sobie wypowiadać na głos pozbawionych głębszego sensu pół-zdań. Nie zarzucam cię liczbami, zbędną ilością chaotycznych - czy w ogóle prawdziwych? - informacji.
Trzy. Dwa. Jeden. Wyrównuje się także i twój oddech.
[zt x2]
Gość
Gość
Idzie. Obleczony w żółty szalik i ramiona Magrit. Jej śmiech rośnie przy każdym bardziej drastycznym ruchu. Cichy śmiech, chichot właściwie. Kobieta jest pijana, bo umówili się, że to ona może dziś pić do nieprzytomności. Nie robi tego za często, Robert zna ją już długo i w takim stanie widział ją na jej dwudziestych piątych urodzinach, rok temu. I to także przez niego, bo powiedział, że będzie w nią wewał wszystko póki nie powie dość. A Magrit nie mówi dość, jeżeli Robert zgadza się zabrać ją do restaturacji do l u d z i i jeszcze wydaje na nią pieniądze.
Idzie i stawia powoli ciężkie nogi na śniegu, nie chce się potknąć, poślizngąć, wywrócić. Nie z nią na rękach. Jeszcze mu się połamie, tak jak ostatnio. Zasmucił się, kiedy odkrył, że nie otworzy drzwi z klucza. Sapnął i wyciągnął różdżkę z torebki Magrit. Jej różdżkę. Już dawno uzgodnili, że mogą się posługiwać nieswoimi różdżkami w takich sytuacjach... drastycznych. Wiadomo, że nie posłuchałyby w mocnych zaklęciach, ale przy otwieraniu drzwi, były ok. Poza wszystkim, Robert i Magrit byli juz prawie jak jedność. I różnice w nich isotach były w konsekwencji elementami układanki z których postawali oni. Jako jedność. Państwo Lupin.
Przeciskanie się przez drzwi, otrzepywanie butów z brudu i Magrit co nie wie, że chrapie troche - Robert jej nie powie, bo przecież i tak mu nie uwierzy! Jej ciało wniesione przez próg, to bardzo romantyczna scena, a ona zasnęła. I śpi, a Robert niesie ją przez korytarz i znów skręca i kładzie ją na łóżku ze słowami: - Już nie udawaj, że nadal śpisz
Idzie i stawia powoli ciężkie nogi na śniegu, nie chce się potknąć, poślizngąć, wywrócić. Nie z nią na rękach. Jeszcze mu się połamie, tak jak ostatnio. Zasmucił się, kiedy odkrył, że nie otworzy drzwi z klucza. Sapnął i wyciągnął różdżkę z torebki Magrit. Jej różdżkę. Już dawno uzgodnili, że mogą się posługiwać nieswoimi różdżkami w takich sytuacjach... drastycznych. Wiadomo, że nie posłuchałyby w mocnych zaklęciach, ale przy otwieraniu drzwi, były ok. Poza wszystkim, Robert i Magrit byli juz prawie jak jedność. I różnice w nich isotach były w konsekwencji elementami układanki z których postawali oni. Jako jedność. Państwo Lupin.
Przeciskanie się przez drzwi, otrzepywanie butów z brudu i Magrit co nie wie, że chrapie troche - Robert jej nie powie, bo przecież i tak mu nie uwierzy! Jej ciało wniesione przez próg, to bardzo romantyczna scena, a ona zasnęła. I śpi, a Robert niesie ją przez korytarz i znów skręca i kładzie ją na łóżku ze słowami: - Już nie udawaj, że nadal śpisz
+smoke rings of my mind+If you missed the train I'm on You will know that I am gone You can hear the whistle blow a hundred miles
Robert Lupin
Zawód : magiczny policjant
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
For somethin' that he never done.
Put in a prison cell, but one time he could-a been
The champion of the world.
Put in a prison cell, but one time he could-a been
The champion of the world.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
sypialnia
Szybka odpowiedź