Pracownia
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Pracownia
Do pracowni Cassandry nie ma wstępu każdy, mieści się w piwnicy nieopodal wejścia - aby zejść do środka, trzeba minąć jej trolla. Zwykle, kiedy nie można znaleźć Cassandry, zapewne jest tutaj.
W pracowni na niewielkim palenisku stoi niewielki żeliwny kociołek, raczej do podgrzewania eliksirów niż ich ważenia, Cassandra miała przyjaciółki, które tworzyły eliksiry o wiele sprawniej niż ona sama. Wnętrze oświetlają świece wetknięte w mało ozdobny świecznik stojący pośrodku stołu, na którym niemal zawsze widać pojedyncze kości lub preparaty z narządów powtykane w słoiki. Cassandra zajmuje się ich oczyszczaniem i dostarczaniem do Paliczków. Przy stole ustawiono krzesło i dziecięcy stołek.
W pracowni na niewielkim palenisku stoi niewielki żeliwny kociołek, raczej do podgrzewania eliksirów niż ich ważenia, Cassandra miała przyjaciółki, które tworzyły eliksiry o wiele sprawniej niż ona sama. Wnętrze oświetlają świece wetknięte w mało ozdobny świecznik stojący pośrodku stołu, na którym niemal zawsze widać pojedyncze kości lub preparaty z narządów powtykane w słoiki. Cassandra zajmuje się ich oczyszczaniem i dostarczaniem do Paliczków. Przy stole ustawiono krzesło i dziecięcy stołek.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:03, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Lupus Black' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 4
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 4
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Ciało znów zostało powiększone. Pierwsze oględziny pozwoliły uzdrowicielom ocenić pacjenta. By to mężczyzna dojrzały, choć zaniedbane, oszronione włosy, siwy zarost i zbierające się w kącikach oczu zmarszczki czyniły go starszym niż w rzeczywistości był. Jego skóra wydawała się nietknięta, on sam nie wyglądał na ofiarę spalenia — zupełnie jakby spał i lada moment miał się obudzić, choć jego klatka piersiowa nie unosiła się i nie opadała w oddechach; ciało było już chłodne, nie zimne i o dziwo nie sztywne, choć całkowicie bezwładne.
Cassandra wykonała precyzyjne, długie cięcie sięgające od jamy brzusznej do klatki piersiowej. W tej chwili stało się coś dziwnego — nóż i dłonie uzdrowicielki zmoczyły się krwią, ciepłą, gęstą i pociemniałą, ciemnobordową. Miała zapach zwykłej krwi - smak, jeśli postanowiła sprawdzić, również. Zalała jamę brzuszną i podbrzusze, spłynęła ciurkiem po lewym obojczyki i skapnęła na blat, jak mleko z przewróconego dzbanka. Nie było w tym jednak silnego ciśnienia, co oboje mogli dostrzec. Nagły krwotok powoli ustawał. Lupus zdecydował się sięgnąć po różdżkę, wycelował nią w rozciętą jamę brzuszną i wypowiedział inkantację. Zaklęcie jednak nie wykazało niczego jednoznacznego.
| Na odpis macie czas do ndz. 16:00
Cassandra wykonała precyzyjne, długie cięcie sięgające od jamy brzusznej do klatki piersiowej. W tej chwili stało się coś dziwnego — nóż i dłonie uzdrowicielki zmoczyły się krwią, ciepłą, gęstą i pociemniałą, ciemnobordową. Miała zapach zwykłej krwi - smak, jeśli postanowiła sprawdzić, również. Zalała jamę brzuszną i podbrzusze, spłynęła ciurkiem po lewym obojczyki i skapnęła na blat, jak mleko z przewróconego dzbanka. Nie było w tym jednak silnego ciśnienia, co oboje mogli dostrzec. Nagły krwotok powoli ustawał. Lupus zdecydował się sięgnąć po różdżkę, wycelował nią w rozciętą jamę brzuszną i wypowiedział inkantację. Zaklęcie jednak nie wykazało niczego jednoznacznego.
| Na odpis macie czas do ndz. 16:00
- Witaj, Lupusie - odpowiedziała, słysząc jego głos, ale nie podnosząc spojrzenia znad ciała. Nie znała go na tyle, by rozpoznać po samym brzmieniu, jednak nie spodziewając się żadnego innego gościa, nie mogła się mylić. Nie dbała o dobre wychowanie, przeszła do bezpośredniego zwrotu, choć nie przypominała sobie, by kiedykolwiek mężczyzna zgodził się na niego przejść. Nim jednak zdołała zgłębić się w szczegóły - wydarzyło się coś dziwnego. Ciało mężczyzny zachowało się jak balon wypełniony krwią. Bezkształtny worek wypełniony własną juchą, musiał odnieść silne wewnętrzne obrażenia - czyżby? Krwi było za dużo, zmarszczyła brew. - Implosio - mruknęła na głos, do Lupusa, choć brzmiała bardziej, jakby mówiła do siebie. Szukała w pamięci jakichkolwiek obrażeń, z którymi mogła mieć dotąd do czynienia - i które mogły pozostawić podobne... skutki.
Mocno wciągnęła powietrze, jakby mając nadzieję wyczuć w tym płynie coś niecodziennego - zanurzyła w niej mały palec, podstawiając go pod nos - pachniało jak krew i wyglądało jak krew. Posmakować się nie zdecydowała, to wciąż była krew trupa - mogła być zakażona więcej niż tuzinem chorób. Dopiero teraz uniosła spojrzenie na Lupusa, pytające, jakby spodziewając się, że ten może miał jakiś pomysł - po czym bez zastanowienia porwała jedna z fiolek, zamierzając wypełnić ją tą krwią - i delikatnie przystawiła do wnętrza zdjęte z ciała prześcieradło, zamierzając odsączyć tę krew, by mieć lepszy widok na organy. Koncentrowała się na jamie brzusznej, skąd krwotok zdał się wytrysnąć, kolejno zaczynając wyciągać z niej narządy, dokładnie je oglądając, a potem odkładając na bok, na blat stołu - pomagając sobie trzymanym w ręku nożem. Wątroba, pęcherzyk żółciowy, śledziona, może nawet kilka, trzustka, okrężnice, jelita. Ten krwotok musiał się skądś wziąć.
Mocno wciągnęła powietrze, jakby mając nadzieję wyczuć w tym płynie coś niecodziennego - zanurzyła w niej mały palec, podstawiając go pod nos - pachniało jak krew i wyglądało jak krew. Posmakować się nie zdecydowała, to wciąż była krew trupa - mogła być zakażona więcej niż tuzinem chorób. Dopiero teraz uniosła spojrzenie na Lupusa, pytające, jakby spodziewając się, że ten może miał jakiś pomysł - po czym bez zastanowienia porwała jedna z fiolek, zamierzając wypełnić ją tą krwią - i delikatnie przystawiła do wnętrza zdjęte z ciała prześcieradło, zamierzając odsączyć tę krew, by mieć lepszy widok na organy. Koncentrowała się na jamie brzusznej, skąd krwotok zdał się wytrysnąć, kolejno zaczynając wyciągać z niej narządy, dokładnie je oglądając, a potem odkładając na bok, na blat stołu - pomagając sobie trzymanym w ręku nożem. Wątroba, pęcherzyk żółciowy, śledziona, może nawet kilka, trzustka, okrężnice, jelita. Ten krwotok musiał się skądś wziąć.
bo ty jesteś
prządką
prządką
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 83
'k100' : 83
Zaklęcie, choć rzucone poprawnie, nie wykazało żadnych odstępstw od normy. To znaczy, nic jednoznacznego. Może dlatego, że pacjent nie żył. Choć wydawało mi się, że mimo to odnajdę jakieś nieprawidłowości w organach. Pokręciłem niezadowolony głową widząc, że mężczyzna był zimny, ale nie sztywny, a krew sączyła się z niego jak z jakiegoś naczynia. Było to naprawdę dziwne i równie tajemnicze. Spojrzałem zaskoczony na Cassandrę, a potem znów na wnętrzności, które wydawały się być w porządku. Zamierzałem też pobrać krew do badań, ale kobieta uczyniła to przede mną, dlatego zaniechałem ruszania się sprzed stołu. Nie miałem nic przeciwko zwrotowi jakiego użyła, w końcu byliśmy częścią tej samej sprawy, a tytuły nad trupem brzmiały idiotycznie.
- To strasznie dziwne – rzuciłem do uzdrowicielki, aż nie wiedząc za co zabrać się najpierw. Pokiwałem głową, możliwe, że to było implosio. Od strony teoretycznej czarna magia była mi znana, zdarzało się przecież, że leczyłem takie uszkodzenia. Nie miałem pomysłu co dalej, zaklęcie niczego nie wykazało. Chyba nie było sensu, byśmy oboje zajmowali się wnętrznościami w jamie brzusznej oraz klatce piersiowej, więc pomyślałem, że mógłbym w tym samym czasie dostać się do wnętrza czaszki. – Gdzie masz przyrządy do trepanacji? – spytałem. Założyłem, że musiała je mieć, czasem się przydawały. Nie istniało typowe zaklęcie na rozłupywanie czaszki, ale nawet teraz i tak lepiej było skorzystać z siły narzędzi niż kapryśnej magii. Jednak nie ruszałem się jeszcze zarówno po przedmioty jak i z zamiarem przejścia od razu do działania, bo ciekaw byłem tego, co ujrzymy w jamie brzusznej denata. Może jednak pozbycie się krwi rzuci na sprawę światło dzienne. Wierzyłem, że na kompleksowe badanie będzie jeszcze czas.
- To strasznie dziwne – rzuciłem do uzdrowicielki, aż nie wiedząc za co zabrać się najpierw. Pokiwałem głową, możliwe, że to było implosio. Od strony teoretycznej czarna magia była mi znana, zdarzało się przecież, że leczyłem takie uszkodzenia. Nie miałem pomysłu co dalej, zaklęcie niczego nie wykazało. Chyba nie było sensu, byśmy oboje zajmowali się wnętrznościami w jamie brzusznej oraz klatce piersiowej, więc pomyślałem, że mógłbym w tym samym czasie dostać się do wnętrza czaszki. – Gdzie masz przyrządy do trepanacji? – spytałem. Założyłem, że musiała je mieć, czasem się przydawały. Nie istniało typowe zaklęcie na rozłupywanie czaszki, ale nawet teraz i tak lepiej było skorzystać z siły narzędzi niż kapryśnej magii. Jednak nie ruszałem się jeszcze zarówno po przedmioty jak i z zamiarem przejścia od razu do działania, bo ciekaw byłem tego, co ujrzymy w jamie brzusznej denata. Może jednak pozbycie się krwi rzuci na sprawę światło dzienne. Wierzyłem, że na kompleksowe badanie będzie jeszcze czas.
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Krew, która wypłynęła z ciała miała ciemniejszy kolor niż normalna, lecz mimo to wyglądała na zadziwiająco świeżą. Jej gęstość odpowiadała krwi krążącej w krwiobiegu żywego człowieka, podobnie jak konsystencja — nie zastygła, nie zakrzepła, nie rozdzieliła się. Po wypełnieniu fiolki nie dało się dostrzec żadnych efektów rozpadu krwinek, na górze nie zebrała się cienka warstwa osocza. Wyglądało na to, że wciąż była zlokalizowana w całym ciele, a nie na jego dnie. Uzdrowicielom mogło to przypominać krwotok z rany kłutej brzucha, jednej z wielu widzianych na co dzień. Nie było żadnych innych śladów ani ran, niż te, które wykonała Cassandra z chirurgiczną precyzją, otwierając zwłoki. Na ciele nie było plam opadowych.
Gdy Cassandra opróżniła jamę brzuszną z juchy i narządów i przyjrzała się im dokładnie, z zadziwiającą łatwością mogła stwierdzić, że nie było na nich żadnych mechanicznych uszkodzeń — były jedynie zniszczone czasem, zaniedbaniem, niewiele było pomiędzy nimi tłuszczu — wszystko to jednak pasowałoby do każdego dojrzałego mężczyzny, który nie miał zagwarantowanej opieki medycznej. Wszystko wyglądało zwyczajnie, wskazywało na naturalną śmierć, choć wygląd skóry i nieświeży stan narządów wewnętrznych, pomimo wartkiej krwi wskazywały raczej na zgon sprzed kilku, a nawet kilkunastu długich dni. Co do tego ani Vablatsky ani Black nie mieli wątpliwości. Ofiara nie żyła już od dłuższego czasu.
| Na odpis macie 24h.
Gdy Cassandra opróżniła jamę brzuszną z juchy i narządów i przyjrzała się im dokładnie, z zadziwiającą łatwością mogła stwierdzić, że nie było na nich żadnych mechanicznych uszkodzeń — były jedynie zniszczone czasem, zaniedbaniem, niewiele było pomiędzy nimi tłuszczu — wszystko to jednak pasowałoby do każdego dojrzałego mężczyzny, który nie miał zagwarantowanej opieki medycznej. Wszystko wyglądało zwyczajnie, wskazywało na naturalną śmierć, choć wygląd skóry i nieświeży stan narządów wewnętrznych, pomimo wartkiej krwi wskazywały raczej na zgon sprzed kilku, a nawet kilkunastu długich dni. Co do tego ani Vablatsky ani Black nie mieli wątpliwości. Ofiara nie żyła już od dłuższego czasu.
| Na odpis macie 24h.
- Anomalia - odparła machinalnie, z rosnącym zdumieniem obserwując pozbawione skaz narządy. Nawet naturalna śmierć musiała mieć swoją przyczynę - szukała jej uparcie, przeglądając każdą chwytaną między dłonie tkankę. Nie musiała tłumaczyć Lupusuwi tego, co widziała - doskonale wszystko widział i bez wątpienia zdawał sobie sprawę ze znaczenia tej chwili. - Musiała... zatrzymać rozkład? - stwierdziła bez przekonania, krew nie powinna wypływać z jego ciała, powinna opaść, dawno martwa. Nie napędzona niebijącym sercem. Ściągnęła brew z niezadowoleniem - nie lubiła nie rozumieć - po czym przesunęła dłonie wyżej, ku klatce piersiowej. Czy tam wnętrze wyglądało podobnie? Czy mieli środki - możliwości - by sprawdzić trawiącą je magię? Zmarszczyła lekko nos od zapachu, mogła zostawić jamę brzuszną na koniec. Nie miała w tym wprawy.
- W kuferku pod stołem - odpowiedziała niemal machinalnie na jego słowa, obracając w dłoni nóż. - Rozcinałeś kiedyś inferiusa? - zapytała z zastanowieniem, inferius był tworem pół zywym, pół martwym, mózg obumarł, ale ciało nie przestawało się ruszać. Nie miała okazji nigdy ujrzeć podobnego stworzenia - był jednak pierwszym, o czym pomyślała, dostrzegając wciąż krążącą w nim krew. Być może Black miał w tej materii większe doświadczenie - nie mogła tego wiedzieć. Jej dłonie przesunęły się wyżej, ku klatce piersiowej - gdzie poprawiła cięcie, przeciągając je aż przez gardło. - Zajmę się w tym czasie sercem - dodała, dopiero wypowiedziawszy te słowa wspominając wizję o szmaragdowych refleksach. - Serce było częścią rytuału - stwierdziła, ostrożnie wycinając je z klatki piersiowej - i przyglądając się mu ze wszystkich stron, położywszy je obok, na blacie, z uwagę rozcinając każdą komorę. Skrzepy w sercu dostarczały o denacie mnóstwa informacji: świadczyły o długości agonii, choć martwiła ją, że najpewniej i w tym miejscu krew będzie świeża. Informacja o faktycznej śmierci denata mogła rzucić cień światła na tę zagadkę - próbowała ją odnaleźć.
- W kuferku pod stołem - odpowiedziała niemal machinalnie na jego słowa, obracając w dłoni nóż. - Rozcinałeś kiedyś inferiusa? - zapytała z zastanowieniem, inferius był tworem pół zywym, pół martwym, mózg obumarł, ale ciało nie przestawało się ruszać. Nie miała okazji nigdy ujrzeć podobnego stworzenia - był jednak pierwszym, o czym pomyślała, dostrzegając wciąż krążącą w nim krew. Być może Black miał w tej materii większe doświadczenie - nie mogła tego wiedzieć. Jej dłonie przesunęły się wyżej, ku klatce piersiowej - gdzie poprawiła cięcie, przeciągając je aż przez gardło. - Zajmę się w tym czasie sercem - dodała, dopiero wypowiedziawszy te słowa wspominając wizję o szmaragdowych refleksach. - Serce było częścią rytuału - stwierdziła, ostrożnie wycinając je z klatki piersiowej - i przyglądając się mu ze wszystkich stron, położywszy je obok, na blacie, z uwagę rozcinając każdą komorę. Skrzepy w sercu dostarczały o denacie mnóstwa informacji: świadczyły o długości agonii, choć martwiła ją, że najpewniej i w tym miejscu krew będzie świeża. Informacja o faktycznej śmierci denata mogła rzucić cień światła na tę zagadkę - próbowała ją odnaleźć.
bo ty jesteś
prządką
prządką
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 79
'k100' : 79
Przyglądałem się uważnie temu, co powoli ukazywała przed nam jama brzuszna. To dziwne, to wszystko. Organy wyglądały po prostu przeciętnie. Żadnych odchyłów ani w jedną, ani w drugą stronę. Brak stłuszczeń oznaczał, że mężczyzna albo prowadził zdrowy tryb życia, albo pił dużo alkoholu. Wątpliwe, by tkanka tłuszczowa nie przyrosła do narządów wskutek normalnej diety. Może ewentualnie dużo pracował fizycznie, ale to dość nietypowe jak na czarodzieja. W ogóle nic tu się nie trzymało kupy. Ciemniejsza krew, wskazówki, jakoby trup był świeży, a przecież minęło trochę czasu od jego śmierci. Przynajmniej kilka dni, tak na oko. Rana kłuta brzucha też nie przypominała niczego ciekawego. Ot, zwykła rana.
Brak plam opadowych stanowił istotną anomalię. Powinny zebrać się na dole ciała przez działanie grawitacji, a tymczasem nie było niczego takiego. Żadnego zasinienia lub szkarłatu. Gdyby ofiara się wykrwawiła miałoby to sens, że te nie wystąpiłyby wcale. Ale przecież właśnie oglądaliśmy osocze, dużo osocza, więc coś tu było nie tak.
- Też o tym pomyślałem – przytaknąłem Cassandrze. – Że go zakonserwowała. Ale jednak nastąpił rozkład. Organy zaczęły się psuć. To nie trzyma się kupy – mruknąłem trochę niezadowolony, że rozwiązanie nie było proste ani oczywiste. Ale w życiu rzadko bywa łatwo, więc nie zniechęcałem się. Skinąłem głową i podszedłem po narzędzia, faktycznie znajdując je w kuferku. – Nie zdarzyło mi się – przyznałem szczerze. Nie pamiętałem, bym miał podobne doświadczenia. – A ty? – dopytałem, też wiedziony ciekawością. – Myślisz, że to mógł być inferius? Ten, co go przemienił musiałby być martwy, skoro jego dzieło nie żyje, o ile będąc pół martwym można żyć – rozmyślałem na głos. Pokręciłem głową. Nie, to to głupie myśli. Nie miałem do czynienia z czarną magią aż tak użytkowo, to dlatego. Wydaje mi się, że inferius chyba powinien wyglądać inaczej. I w ogóle straszne bzdury. Zabrałem się więc do tej trepanacji czaszki, to powinno mi pójść lepiej niż czcze rozmyślanie niemające za wiele wspólnego z prawdą. Serce na pewno było istotne w tym wszystkim, ale może mózg też nam powie kilka istotnych szczegółów, choć dalej wątpiłem w nasze poszukiwania skoro zaklęcie nic nie wykazało. Nie mogliśmy jednak przeoczyć niczego.
Brak plam opadowych stanowił istotną anomalię. Powinny zebrać się na dole ciała przez działanie grawitacji, a tymczasem nie było niczego takiego. Żadnego zasinienia lub szkarłatu. Gdyby ofiara się wykrwawiła miałoby to sens, że te nie wystąpiłyby wcale. Ale przecież właśnie oglądaliśmy osocze, dużo osocza, więc coś tu było nie tak.
- Też o tym pomyślałem – przytaknąłem Cassandrze. – Że go zakonserwowała. Ale jednak nastąpił rozkład. Organy zaczęły się psuć. To nie trzyma się kupy – mruknąłem trochę niezadowolony, że rozwiązanie nie było proste ani oczywiste. Ale w życiu rzadko bywa łatwo, więc nie zniechęcałem się. Skinąłem głową i podszedłem po narzędzia, faktycznie znajdując je w kuferku. – Nie zdarzyło mi się – przyznałem szczerze. Nie pamiętałem, bym miał podobne doświadczenia. – A ty? – dopytałem, też wiedziony ciekawością. – Myślisz, że to mógł być inferius? Ten, co go przemienił musiałby być martwy, skoro jego dzieło nie żyje, o ile będąc pół martwym można żyć – rozmyślałem na głos. Pokręciłem głową. Nie, to to głupie myśli. Nie miałem do czynienia z czarną magią aż tak użytkowo, to dlatego. Wydaje mi się, że inferius chyba powinien wyglądać inaczej. I w ogóle straszne bzdury. Zabrałem się więc do tej trepanacji czaszki, to powinno mi pójść lepiej niż czcze rozmyślanie niemające za wiele wspólnego z prawdą. Serce na pewno było istotne w tym wszystkim, ale może mózg też nam powie kilka istotnych szczegółów, choć dalej wątpiłem w nasze poszukiwania skoro zaklęcie nic nie wykazało. Nie mogliśmy jednak przeoczyć niczego.
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Lupus Black' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 75
'k100' : 75
Wszystko, co Cassandra brała w swoje dłonie wyglądało jak fragmenty ciała zwykłego czarodzieja, nie mniej nie bardziej zniszczonego. Nie było na wewnętrznych narządach żadnych nietypowych zmian, podobnie jak na skórze - poza tym, że jego środek zdawał się być martwy już od dłuższego czasu, powłoka zaś wydawała się nie psuć wcale. Przedłużone cięcie sprawiło, że z naruszonego ciała, skóry, tkanej siateczki żył pod nią znów lekko popłynęła krew. Wyciekła również z silnie ukrwionego narządu, kiedy go wycinała. Podobnie przy każdym nacięciu, zupełnie tak jakby serce było jeszcze ciepłe, a ona rozkrawała wciąż żyjąca istotę. Nie było jednak żadnej reakcji. Było wiotkie, nieruchome, mało sprężyste pomimo sporej ilości krwi. Nie pracowało od dłuższego czasu. Mięsień nie był obrzmiały, uzdrowicielka nie odnalazła w nim żadnego zatoru, nie było żadnych skrzepów, serce wydawało się czyste — i wciąż wypełnione krwią, tak jak wszystkie inne narządy. Wiedza i doświadczenie Cassandry potrafiły ocenić, że przypadek leżący na stole był wyjątkowy, jego stan wewnętrznych narządów wskazywał na śmierć z niewyjaśnionej przyczyny wiele dni temu, a jednak trup z pozoru wydawał się wciąż świeży, rozkład następował bardzo powoli. Jedyną pewną rzeczą w truchle była krew - rzadka, ciemnoczerwona. Całkiem inna niż krew zdrowego i żywego człowieka, inna też niż krew trupa. Zabierający się do trepanacji czaski Lupus, odsłoniwszy płaty skóry z głowy szybko mógł zobaczyć nieprawidłowości. Kość była osmolona, zupełnie tak, jakby została wrzucona do ognia i trzymana w płomieniach przez pewien czas lub wystawiona na działanie smolistego dymu. Tkanki, które ją przykrywały wyglądały jednak całkiem normalnie, nie były uszkodzone ani nadpalone. Była w nich obecna również krew, która pozostawiła na czaszce ciemne plamy. Mózg wyglądał normalnie, nie wykazywał żadnych zmian - brak obrzęku, płynów, zranień. Barwa właściwa.
| Na odpis macie czas do wtorku g. 20:00
| Na odpis macie czas do wtorku g. 20:00
Tak naprawdę to było dość nowe doświadczenie. Pomijając żmudne praktyki raczej nigdy nie bawiłem się w patologa. Sekcja zwłok zarezerwowana była dla specjalistów w tej dziedzinie, ja raczej doprowadzałem pacjentów do stanów użyteczności po niewłaściwym działaniu jakiegoś zaklęcia. Zdarzało mi się zasklepywać rany czy naprawiać złamania ręki, ale rozbierać ciało kawałek po kawałku to od dawna już nie. Niby skończyłem kurs stosunkowo niedawno, ale i tak czułem się, jakby od tego czasu minęły całe wieki. Różnych przypadków, wielu twarzy oraz innych zajęć, nie tylko opiewających w leczenie. To było interesujące.
Niestrudzenie pozbywałem się skóry, a później kośćca czaszki, co było zajęciem wymagającym dużej siły. Na szczęście udało się za pierwszym razem. Od razu zauważyłem, że struktura kostna nie przypominała typowej pod względem barwy. Osmolona przywodziła na myśl raczej przypiekanie chleba nad ogniskiem niż czaszkę samą w sobie. Obróciłem kawałek w dłoniach będąc zaintrygowany tym znaleziskiem.
- Podwędzane ogniem kości. Pamiętasz wizję z Azkabanu? Te czarne, pływające na wodzie? – spytałem Vablatsky. Nie wiedziałem czy szedłem dobrym tropem rozumowania, potrzebowałem potwierdzenia lub zaprzeczenia, że to także był istotny element czarnomagicznego rytuału. – Mózg bez zmian, cały i czysty – dodałem, zerkając potem na jamę brzuszną oraz serce będąc ciekaw czy Cassandra doszła do jakichś wniosków. Potem wziąłem skalpel, by rozciąć dłoń oraz oddzielić mięśnie. Chciałem zobaczyć czy inne kości również wyglądały na nadpalone, a najbliżej mi było do obejrzenia paliczków. Najmniej cięć, najszybsza droga do interesującego mnie materiału.
Niestrudzenie pozbywałem się skóry, a później kośćca czaszki, co było zajęciem wymagającym dużej siły. Na szczęście udało się za pierwszym razem. Od razu zauważyłem, że struktura kostna nie przypominała typowej pod względem barwy. Osmolona przywodziła na myśl raczej przypiekanie chleba nad ogniskiem niż czaszkę samą w sobie. Obróciłem kawałek w dłoniach będąc zaintrygowany tym znaleziskiem.
- Podwędzane ogniem kości. Pamiętasz wizję z Azkabanu? Te czarne, pływające na wodzie? – spytałem Vablatsky. Nie wiedziałem czy szedłem dobrym tropem rozumowania, potrzebowałem potwierdzenia lub zaprzeczenia, że to także był istotny element czarnomagicznego rytuału. – Mózg bez zmian, cały i czysty – dodałem, zerkając potem na jamę brzuszną oraz serce będąc ciekaw czy Cassandra doszła do jakichś wniosków. Potem wziąłem skalpel, by rozciąć dłoń oraz oddzielić mięśnie. Chciałem zobaczyć czy inne kości również wyglądały na nadpalone, a najbliżej mi było do obejrzenia paliczków. Najmniej cięć, najszybsza droga do interesującego mnie materiału.
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Lupus Black' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 21
'k100' : 21
Wykonywała swoją pracę w skupieni, skoncentrowana na trzymanych w dłoniach okrwawionych tkankach, z uwagą rozcinając ich kolejne warstwy - tak, by nie zniszczyć chwilowo ich jedynej podpowiedzi.
- Tylko od zewnątrz - uzupełniła, wciąż z zastanowieniem. - Stał się dobrze utrzymaną skorupą. - Zmarszczyła brew, zginając mokre od świeżej krwi dłonie. - Czy ta krew w ogóle należy do niego? - Dało się przecież przeprowadzić transfuzję, wymienić krew jednego człowieka z drugim, na czym mógł polegać ten przeklęty rytuał? Widziała serce, podobne miała w dłoniach - czy ten człowiek mógł paść ofiarą tej samej makabry?
- Nie - mruknęła bez entuzjazmu, gdyby mieli w tej materii doświadczenie - ono znacznie ułatwiłoby tę sprawę. - Nie wiem. Nie jestem przekonana - To chyba był mylny trop - utwierdzała się w tym przekonaniu, kiedy Lupus odnalazł obrażenia na czaszce. Osmalone kości pasowały do dymu - ale ten człowiek nie był w ogniu ani przez chwilę. Skinęła głową, znajdowała słuszność w jego słowach, powiązanie z rytuałem było pierwszym, co nasuwało się na myśl. Czy ostatnim? - Serce też - stwierdziła bez entuzjazmu. Zaczynali wpadać w impas - napotykali dziwności, na które nie mogli znaleźć żadnej odpowiedzi. - Dymił się, pamiętasz? Nie widziałam, z którego miejsca. - Czy to było z głowy? - A jednak jego ciało nie nosi obrażeń od ognia. Te obrażenia musiało wywołać coś innego. Czarna magia? Czarnomagiczny rytuał - ślepe rzucanie skojarzeniami nie mogło prowadzić daleko. - Ale to były zwłoki dziecka, a on jest dorosły - przyjrzała się mu krytycznie, bez dbałości wrzucając serce do klatki piersiowej. Zamiast niego - ostrożnie rozcięła płuca, szukając w nich oznak zatrucia dymem. - Azkaban może nas przyjął, a może zatrzymał w pół drogi do siebie. Nie byliśmy tam na tyle długo, by ktoś w przeciągu tego czasu zdołał się ugotować w sierocińcu - wypadł z tego portalu donikąd razem z nami. - Mówiła, jakby był to fakt - choć w rzeczywistości niczego nie była pewna. - Więzień? - Ściągnęła brew, przeciągając spojrzeniem po jego ubraniu - mogło stanowić pewne wskazówki. - W sierocińcu nie było żadnej anomalii prócz tej, którą mogliśmy sprowadzić ze sobą - oświadczyła, unosząc spojrzenie na Lupusa. Gdzieś tej plątaninie myśli najpewniej dryfowała kłoda, której niby tonący mogli się chwycić - ale pośród wysokich fal ciężko było ją wypatrzyć.
- Tylko od zewnątrz - uzupełniła, wciąż z zastanowieniem. - Stał się dobrze utrzymaną skorupą. - Zmarszczyła brew, zginając mokre od świeżej krwi dłonie. - Czy ta krew w ogóle należy do niego? - Dało się przecież przeprowadzić transfuzję, wymienić krew jednego człowieka z drugim, na czym mógł polegać ten przeklęty rytuał? Widziała serce, podobne miała w dłoniach - czy ten człowiek mógł paść ofiarą tej samej makabry?
- Nie - mruknęła bez entuzjazmu, gdyby mieli w tej materii doświadczenie - ono znacznie ułatwiłoby tę sprawę. - Nie wiem. Nie jestem przekonana - To chyba był mylny trop - utwierdzała się w tym przekonaniu, kiedy Lupus odnalazł obrażenia na czaszce. Osmalone kości pasowały do dymu - ale ten człowiek nie był w ogniu ani przez chwilę. Skinęła głową, znajdowała słuszność w jego słowach, powiązanie z rytuałem było pierwszym, co nasuwało się na myśl. Czy ostatnim? - Serce też - stwierdziła bez entuzjazmu. Zaczynali wpadać w impas - napotykali dziwności, na które nie mogli znaleźć żadnej odpowiedzi. - Dymił się, pamiętasz? Nie widziałam, z którego miejsca. - Czy to było z głowy? - A jednak jego ciało nie nosi obrażeń od ognia. Te obrażenia musiało wywołać coś innego. Czarna magia? Czarnomagiczny rytuał - ślepe rzucanie skojarzeniami nie mogło prowadzić daleko. - Ale to były zwłoki dziecka, a on jest dorosły - przyjrzała się mu krytycznie, bez dbałości wrzucając serce do klatki piersiowej. Zamiast niego - ostrożnie rozcięła płuca, szukając w nich oznak zatrucia dymem. - Azkaban może nas przyjął, a może zatrzymał w pół drogi do siebie. Nie byliśmy tam na tyle długo, by ktoś w przeciągu tego czasu zdołał się ugotować w sierocińcu - wypadł z tego portalu donikąd razem z nami. - Mówiła, jakby był to fakt - choć w rzeczywistości niczego nie była pewna. - Więzień? - Ściągnęła brew, przeciągając spojrzeniem po jego ubraniu - mogło stanowić pewne wskazówki. - W sierocińcu nie było żadnej anomalii prócz tej, którą mogliśmy sprowadzić ze sobą - oświadczyła, unosząc spojrzenie na Lupusa. Gdzieś tej plątaninie myśli najpewniej dryfowała kłoda, której niby tonący mogli się chwycić - ale pośród wysokich fal ciężko było ją wypatrzyć.
bo ty jesteś
prządką
prządką
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 83
'k100' : 83
Pracownia
Szybka odpowiedź