Wydarzenia


Ekipa forum
Salonik
AutorWiadomość
Salonik [odnośnik]25.03.16 23:07
First topic message reminder :

Salonik

Drugi salon w posiadłości Yaxley'ów, jednak zdecydowanie mniejszy. Częściej korzystają z niego panienki Yaxley, kiedy przyjmują swoich gości. Jest bardzo przytulny, można usiąść na sofach, fotelach, pod jedną ze ścian stoi pianino. Na ścianie wisi pejzaż zakupiony przez Rosalie na ostatni wernisażu, której autorką jest panna Weasley.


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem


Ostatnio zmieniony przez Rosalie Yaxley dnia 27.03.16 20:34, w całości zmieniany 1 raz
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Salonik - Page 2 DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley

Re: Salonik [odnośnik]01.04.16 21:36
Niestety jedynym, co pozostawił Lyrze jej ojciec, była tęsknota i żal za tymi wszystkimi straconymi latami. Często zastanawiała się, jak potoczyłoby się życie rodzeństwa, gdyby nie zniknął, a cały czas był wśród nich? Czy wtedy byłoby lepiej? Nawet, jeśli materialnie byłoby równie kiepsko, to przynajmniej miałaby to poczucie pełnej rodziny i świadomość, że ojciec żyje i ma się dobrze. A przez lata nawet tego nie miała, nie wiedząc nawet, co się z nim stało, stopniowo godząc się z tym, że być może nigdy się tego nie dowie. Gdy nagle wrócił, tuż przed ukończeniem przez nią Hogwartu, wypełniały ją mieszane uczucia i z ulgą przyjęła propozycję zamieszkania z bratem w Londynie, do czego zresztą nakłaniała ją sama matka, obawiając się, że z ojcem może dziać się coś nie tak.
- Na pewno będą piękne – powiedziała. – I z przyjemnością coś dla ciebie namaluję. Może chciałabyś kiedyś otrzymać swój portret? Lub inny pejzaż? – Zerknęła przez ramię na wiszący na ścianie krajobraz klifów Weymouth, który Rosalie zakupiła na wernisażu. Zdecydowanie poczuła się raźniej, mogąc się w jakiś sposób odwdzięczyć za pomoc ze strony Rosalie, nie chciała tylko jej wykorzystywać.
Może coś w tym było, że te trzy lata różnicy i inne domy wystarczyły, żeby nie mieć zbyt wielkiego kontaktu? Lyra miała też nawet starszych znajomych, ale większość z nich poznała poprzez braci lub innych członków rodziny, lub niektórych, jak Glaucusa, dzięki malowaniu. Rosalie natomiast już w Hogwarcie obracała się w innym środowisku, Ślizgoni zresztą w zdecydowanej większości nie przepadali za Gryfonami, do których należała Lyra. Zaś jej debiut towarzyski nastąpił dopiero kilka miesięcy temu, podczas gdy pozycja panny Yaxley zapewne była już bardziej ugruntowana, zapewne także dzięki posiadaniu bardziej wpływowych krewnych. Lyra tego nie miała, debiutowała samotnie, nie mając w nikim wsparcia.
- Tak, może to o to chodzi – zgodziła się. – I nie wiedziałam. To musi być ciekawe zajęcie, praca z jednorożcami. Są takie piękne, prawda? – Rosalie miała o tyle dobrze, że nie czuła tej presji, że musi zarabiać na swoje utrzymanie, więc mogła skupić się na rozwijaniu szlacheckiego życia, zaś praca zapewne była dla niej po prostu ciekawym dodatkiem. Ale u Weasleyów nie było tak różowo. Choć Lyra przez wypadek nie mogła podjąć się konkretnego zajęcia (o kursie aurorskim nie wspominając), to miała o tyle dobrze, że posiadała talent plastyczny i mogła spróbować zarabiać na swojej pasji, żeby rozwijać się twórczo i jednocześnie nie być takim ciężarem dla rodziny. Gdyby się nie udało, wtedy pewnie szukałaby czegoś innego, jak staż w departamencie, w którym jej osłabienie i omdlenia nie stanowiłyby większej przeszkody, ale miała nadzieję, że do tego nie dojdzie, zdążyła naprawdę polubić bycie malarką.
- Tak, znam Lilianę. Właśnie dzięki jej stażowi się poznałyśmy – powiedziała; jakkolwiek źle wspominała pobyt w Mungu, to jednak w tamtym okresie zawiązała kilka ciekawych znajomości z młodymi stażystami, jak choćby z Alexandrem, Lilianą czy Eilis, którzy odwiedzali ją, gdy przez prawie trzy miesiące dochodziła do siebie po klątwie. Lyra doskonale wiedziała więc, jak to jest musieć zrezygnować z czegoś przez losowy czynnik, na który nie miało się wpływu, choć bardzo zdumiała ją wiadomość, na co choruje Rosalie. W końcu wyglądała tak pięknie i kwitnąco, ale pozory mogły mylić. Sama szczęśliwie nie została dotknięta chorobą, ale i tak życie postanowiło wyciąć jej inny przykry numer, doświadczając ją klątwą. – Nikomu o tym nie powiem. Sama też wiem, jak to jest, kiedy życie nagle postanawia zmienić nasze plany. Ale dzięki temu zostałam malarką.
Uśmiechnęła się blado.
- Tak, zacznijmy – powiedziała, wstając i przygładzając sukienkę. Była gotowa do dalszych nauk, choć wciąż zdumiona, że Rosalie tak szybko i łatwo na to wszystko przystała.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Salonik - Page 2 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Salonik [odnośnik]02.04.16 22:42
Wiedziałam co czuła Lyra po stracie ojca, to samo czułam wychowując się bez matki, aczkolwiek nie myślałam o tym, czy wiodłoby się nam lepiej materialnie, a raczej czy atmosfera w domu byłaby inna. Ojciec nas kochał, kochał bardzo i pokazywał nam to, w ten swój dziwny, nienaturalny sposób.
- Zgłoszę się do ciebie w odpowiednim czasie - zapewniłam ją.
Oczywiście miałam na myśli swój ślub. Chciałam mieć nasz portret, najlepiej w wykonany zaraz po ślubie. W końcu kto powiedział, że wezmę ten obiecany obraz od panny Weasley już, teraz, natychmiast?
Kiedy Lyra była młodsza, ja już wkraczałam w dorosłe życie. Kiedy ja brylowałam na spotkaniach Klubu Ślimaka, ona jako dziecko latała pewnie po błoniach bawiąc się z innymi. Mi nigdy nie wolno było biegać, wysilać się, więc cały swój czas poświęcałam na spotkania towarzyskie, naukę gry na fortepianie i czytanie powieści. Nic więc dziwnego, że w szkole nie było nam dane lepiej się poznać. Aczkolwiek miałam wrażenie, że nie raz i nie dwa ta ruda czuprynka przebiegła mi gdzieś przed nosem na korytarzu, ale wtedy nie zwracałam na nią zbytniej uwagi.
- Tak, są piękne. Jednakże dopuszczają do siebie tylko kobiety czyste, niezamężne. Moja praca, taka bliska, skończy się po nocy poślubnej - odpowiedziałam, z wyczuwalną nutą smutku w głosie. - Jeśli zechcesz, to mogę ci je pokazać, póki ty również możesz do nich podejść. Później będą się płoszyć i będą bardzo nieufne.
Bałam się tego. Nie wyobrażałam sobie, że miałabym tak po prostu zrezygnować z pracy w rezerwacie. Że miałabym przestać tam przychodzić, czesać ich piękne grzywy, próbować dosiadać. Było to coś dla mnie tak niewyobrażalnego. Nie wiedziałam co ze sobą pocznę, wiedziałam, że z pracy charytatywnej nie zrezygnuje, ale już nigdy to nie będzie to samo.
- Tak, staż Liliany jest bardzo dla mnie ważny. Nie raz uratowała mi życie - przyznałam szczerze.
Moja siostra była dla mnie ważna, na pewien sposób. Tak bardzo chciałam być tą mądrzejszą, zrobić pierwszy krok, ale bałam się odrzucenia z jej strony, dlatego nadal tkwiłyśmy w takim dziwnym letargu. Dla wszystkich dookoła wyglądałyśmy jak zwykłe, normalne rodzeństwo. Chyba nikt nie zdawał sobie sprawy, jakie relacje miałyśmy naprawdę.
- Dobrze, to zacznijmy - przytaknęłam, przestając o tym wszystkim myśleć.
Jednym ruchem różdżki odsunęłam trochę trochę mebli, aby zrobić więcej miejsca. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie.
- Przejdziesz się w jedną i w drugą stronę, dobrze? A ja ci się przyjże - stwierdziłam.
Kiedy Lyra przechadzała się po pokoju, ja starałam się sobie przypomnieć wszystko to, co mówiły mi moje guwernantki. Chciałam przekazać jej to w najbardziej profesjonalny sposób, ale też tak, by nie miała problemów z przyswojeniem tego.
- Nie jest tak źle, musisz tylko poćwiczyć nad kilkoma kwestiami. Zobacz, po pierwsze - przeszłam się w jedną stronę. - Musisz trzymać nogi blisko, razem. Jak chodzisz, stopy powinnaś stawiać, prawie że, na linij prostej, ale też bez przesady, żeby się nie krzyżowały - przeszłam się w drugą stronę. - Musisz bardziej wyprostować plecy, łopatki wygiąć lekko do tyłu, klatka piersiowa oczywiście do przodu, głowa prosto, podbródek lekko wyżej, ale nie zadzieraj głowy za wysoko. Wciągnij brzuch.
Podeszłam do niej i zaczęłam znów poprawiać jej ramiona, podniosłam głowę, co jakiś czas się do niej uśmiechając. Nagle chwyciłam po książkę z opisami szlacheckich rodów, nic dziwnego, że była w saloniku. Często miałam ją przy sobie. Ale położyłam ją Lyrce na czubku głowy.
- Postaraj się przejść, najpierw stawiaj pięty, a potem palce. Chód ma wyglądać na luźny i swobodny, nie spinaj się nigdzie za bardzo. Z książką na głowie i przed lustrem będziesz mogła sama ćwiczyć w domu. No idź, dalej - odsunęłam się kawałek, aby dziewczyna mogła spokojnie spróbować.
I tak wiedziałam, że za pierwszym razem zrobi może ze dwa kroki i książka spadnie jej z głowy.


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Salonik - Page 2 DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Salonik [odnośnik]03.04.16 13:54
Bardzo możliwe, że kiedyś widziała Lyrę w Hogwarcie. Mimo że starała się trzymać na uboczu, to jednak nie trudno było przegapić rude włosy (w pierwszych latach z byle powodu zmieniające kolor), wyjątkowo drobną sylwetkę i znoszone szaty, które zawsze były dla niej powodem wstydu, bo to w Hogwarcie pierwszy raz zobaczyła, jak bardzo odstaje od innych, nawet od mugolaków.
- Będę o tobie pamiętała – zapewniła. Jeszcze nikomu nie malowała ślubnego portretu, ale pewnie nie różniło się to zbytnio od zwykłych portretów, jakie już robiła nie raz.
Zaczerwieniła się lekko przy rozmowie o jednorożcach, zwłaszcza gdy uświadomiła sobie, że po ślubie już nie będzie tak niewinna i straci szansę na zobaczenie ich z bliska.
- Mogłabyś kiedyś zabrać mnie ze sobą? – Nie była pewna, czy Rosalie może ot tak zabierać swoje znajome, zwłaszcza Weasleyówny. – Chciałabym kiedyś zobaczyć je jeszcze przed ślubem.
I znowu powróciły myśli, że do tego momentu pozostało tak niewiele czasu, co nadal budziło w niej pewną konsternację. Zawsze marzyła o założeniu rodziny, chciała wyjść za mąż i patrzeć, jak po podwórzu biegają rudowłose dzieci, ale nie myślała, że przyjdzie jej przyjąć pierścionek tak szybko.
Nie wiedziała też, jak wyglądały relacje Liliany i Rosalie, bo nigdy z ani jedną, ani drugą na ten temat nie rozmawiała, ale zakładała, że pewnie mają dobre relacje. W końcu w towarzystwie, a widziała obie siostry na balu Averych i wernisażu, nic niepokojącego nie zauważyła.
Kiedy Rosalie poleciła jej przejść się po pokoju, Lyra zrobiła to, starając się poruszać najzgrabniej, jak potrafiła. Jednak nauki jej nieszlacheckiej matki nie mogły się równać z naukami, jakie odebrała panna Yaxley, więc nic dziwnego, że jej chodowi dużo brakowało do ideału. Może nie było zupełnie fatalnie, nie potykała się przecież na każdym kroku, ale brakowało jej tej gracji i niezwykłej lekkości, jaką wydawały się posiadać inne panny. A może to po prostu ona po raz kolejny patrzyła na siebie zbyt krytycznie?
Postarała się więc zastosować do uwag półwili; wyprostowała się mocniej, uniosła lekko podbródek i znowu przeszła przez salonik, starając się stawiać nogi tak, jak dziewczyna, która po chwili znowu podeszła, żeby położyć jej na głowie książkę.
I rzeczywiście, po zaledwie paru krokach ta zsunęła się na podłogę, a Lyra szybko schyliła się, żeby ją podnieść, co w gorsecie okazało się nieco trudniejsze niż normalnie.
- Spróbuję znowu – zapewniła, tym razem samodzielnie umieszczając książkę na głowie. – Chyba będę musiała poćwiczyć w mieszkaniu. Garrett nieźle się zdziwi, jak kiedyś wróci i to zobaczy.
Mimowolnie parsknęła śmiechem, wyobrażając sobie zdziwienie na twarzy brata, gdy ten wróci do domu po pracy i zastanie Lyrę chodzącą po salonie z książką na głowie i starającą się zachować jak największą grację.
Ułożyła książkę wygodniej i cofnęła ręce, po czym, starając się trzymać głowę i szyję prosto, znowu próbowała powoli zrobić kilka kroków. Ciekawe, czy do czasu ślubu choć trochę zbliży się do poziomu panny Yaxley?




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Salonik - Page 2 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Salonik [odnośnik]05.04.16 21:34
- Oczywiście, że mogłabym cię tam zabrać - przytaknęłam. - Rezerwat Parkinsonów jest otwarty dla gości, jednak, aby zobaczyć jednorożce trzeba umieć się tam poruszać. Ale, to już zostaw mnie.
Znałam ten rezerwat chyba jak własną kieszeń. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek udało mi się tam zgubić. Miałam wrażenie, że znam tam każdą ścieżkę, każdy zakątek, a już na pewno na pamięć znałam trasę do mojego kochanego źrebaka.
Obserwując jak Lyra radzi sobie z przechadzaniem po salonie, ja odpłynęłam gdzieś myślami. Skoro już weszłyśmy na temat jednorożców, od razu przypomniała mi się moja dosyć niedawna wizyta z lordem Blackiem, nasze wspólne rozmowy, to jak pokazywałam mu swoje kochane zwierzęta. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, Lyra mogła sądzić, że to z powodu jej potknięć, ale prawdę mówiąc, po za obserwacją, to byłam duchem daleko, daleko stąd. Zresztą, w czym miałabym jej być teraz pomocna? Ćwiczyła, a ja jedynie musiałam korygować jej błędy. W końcu, za dziesiątym przejściem, kiedy już jako tako ta książka trzymała jej się na głowie, wróciłam do niej myślami.
- Wciągnij bardziej brzuch i wyprostuj plecy... mocniej - powiedziałam.
Nie miałam zamiaru wypuszczać jej już teraz. Przyszła tutaj ćwiczyć, starać się, a jeśli chce coś osiągnąć, to będzie przy mnie paradować z tą książką nawet i kilka godzin. Zasiadłam więc w fotelu, wzięłam swoją filiżankę z ciepłą herbatą i upiłam łyk. Sięgnęłam po nowe wydanie Proroka, co jakiś czas zerkając na dziewczynę.
- Głowa ciut wyżej, patrz przed siebie, nie pod nogi - upomniałam ją po raz kolejny.
Straciłam rachubę czasu ile już tak chodziła. Zdążyłam przeczytać cztery artykuły, pięć razy upomnieć ją, aby cały czas patrzyła przed siebie, dopić filiżankę herbaty, trzy razy kazać jej się bardziej wyprostować i raz upomnieć ją, jak powinna stawiać nogi.
Wstałam, podeszłam do niej bliżej i bez słowa zaczęłam ją ponownie bacznie obserwować. Ten czas jaki poświęciła już na próby, chociaż nie minęła chyba nawet godzina jeszcze, był wystarczający, aby widać było już poprawy. Lyrka przyzwyczaiła się już do wciągniętego brzucha i prostej postawy, czasami jednak zapominała się jeszcze i patrzyła nie tam gdzie trzeba lub przechylała głowę. Zaśmiałam się lekko, zasłaniając usta dłonią.
- Jak dobrze, że przeszłam przez to wszystko kiedy byłam małą panienką - powiedziałam ucieszona.
Znów zajęłam się sobą, a jej pozwoliłam dalej w ciszy ćwiczyć. Wiedziałam co czuje i jak bardzo takie chodzenie jest męczące. Przecież sama przez to przeszłam i też godzinami, pod czujnym okiem guwernantki, chodziłam z jednego końca pokoju do drugiego i nie spoczęłam, póki moja nauczycielka nie była zadowolona z moich postępów. Sprostanie jej wymaganiom i wymaganiom mojego ojca, który był dla nas surowy jeśli chodzi o nauki, było bardzo ciężkie.
- Dobrze, wystarczy - powiedziałam w końcu po około półtorej godzinie obserwowania Lyry prób. - Napij się, ale nie siadaj. Teraz poćwiczymy dyganie.
Poczekałam aż dziewczyna chwilę odpocznie, a potem wskazałam jej środek pokoju. Jak tam stanęła, spojrzałam na nią uprzejmie.
- Dygnij - poleciłam.
Gdy dziewczyna to zrobiła, lekko pokiwałam głową. Nie było tak źle, ale wymagało kilku prób, aby i to zostało opanowane. Dygnęłam więc dla pokazu i ja, zabierając się od razu do tłumaczenia.
- Jest całkiem dobrze. Jedyne co musisz poprawić to to, aby zejść niżej na kolana. Dobrze, jeszcze raz. Prawa noga za lewą nogę, nie tak daleko - zaczęłam ją instruować, gdy ona podążała za moimi słowami. - Teraz leciutko chwytasz za suknię i wraz z schodzeniem niżej ją lekko rozsuwasz na boki. Niżej… niżej, jakbyś chciała usiąść na lewej nodze. Ale na niej nie siadasz. Tak, tak dobrze. Poćwicz teraz dyganie.
Tym razem trwało to zdecydowanie krócej. Co jakiś czas poprawiałam dziewczynę, kazałam jej schodzić niżej na nogach, upominać bo to za mocno, to za słabo rozwijała sukienkę. Całkiem jednak dobrze sobie radziła. Obie zbliżały się do końca dzisiejszego spotkania.
- Ćwicz około godzinę dziennie z książką na głowie i dygaj przed lustrem. Następnym razem jak się spotkamy, chcę widzieć postępy - dodałam przyjaźnie na pożegnanie.


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Salonik - Page 2 DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Salonik [odnośnik]06.04.16 17:00
- Nigdy tam nie byłam. – Parkinsonowie nie przepadali za Weasleyami, więc jak dotąd nigdy nie było okazji zobaczyć rezerwatu jednorożców. Ale może z Rosalie jej się uda? – Ale kiedyś powinien być ten pierwszy raz... Póki jeszcze mogę.
Przechadzała się po salonie, starając się zastosować do wskazówek. Trzymała się prosto, ostrożnie stawiała nogi i uważała, żeby znowu nie zrzucić z głowy książki. Nie próbowała jednak oszukiwać i zbyt często podpierać ją dłońmi, zdając sobie sprawę, że Rosalie regularnie na nią zerkała, zresztą Lyra naprawdę chciała się czegoś nauczyć. Czegoś więcej, niż nauczyła ją matka, która przecież nie mogła znać tego świata równie dobrze, jak panna Yaxley, a ojca w jej życiu zabrakło, by mógł przekazać jej jakiekolwiek wzorce. To nie było tak, że zupełnie nic nie umiała i nie wiedziała, jakieś podstawy znała, ale niestety miała zaległości i brakowało jej do ideału, było to widać.
W salonie było słychać jej ciche kroki. Jej policzki po jakimś czasie zarumieniły się, jednak tym razem nie z zawstydzenia, a zmęczenia, które po pewnym czasie zaczęła odczuwać, tym bardziej, że jej wiotkie ciałko było opięte gorsetem i była zmuszona do utrzymywania odpowiedniej postawy. A niby to tylko chodzenie po pokoju!
- Nie wiedziałam, że to jest aż takie męczące – przyznała, gdy Rosalie pozwoliła jej na krótką przerwę.
Napiła się herbaty, a potem zabrały się za naukę dygania. I tutaj Lyra miała jakieś podstawy, jednak jej próby prezentowały się dość niezgrabnie w porównaniu z płynnymi ruchami Rosalie. Pochylała się miękko na nogach i rozwijała dłońmi sukienkę, jednocześnie starając się nadal utrzymywać odpowiednią postawę i zachować jakąś płynność i grację, co wcale takie proste nie było, ale po kilku próbach zaczęło jej wychodzić.
- Dziękuję raz jeszcze za poświęcony mi czas. Mam nadzieję, że wkrótce znowu się spotkamy – powiedziała już po zakończeniu prób, obiecując sobie w duchu, że rzeczywiście będzie ćwiczyć. Do kolejnego balu, o ślubie nie wspominając, musiała prezentować się lepiej, tak, by nikt nie kwestionował pojawiania się Weasleyówny na salonach. Ciekawe, czy jak spotkają się wtedy, panna Yaxley będzie mogła być zadowolona z jej postępów i nie będzie wstydzić się tej znajomości w towarzystwie?
A niedługo później opuściła posiadłość Yaxleyów i wróciła do mieszkania brata.

| zt. x 2




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Salonik - Page 2 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Salonik [odnośnik]14.07.16 23:19
1 stycznia

Kiedy jechaliśmy powozem patrzyłam przez okno i widziałam padający śnieg. Płatki opadały powoli, na zewnątrz nie było jeszcze tak bardzo biało. Jak to możliwe, że wydarzyły się takie rzeczy, a pogoda pozostawała na to niewzruszona? Wydawało mi się to takie dziwne, zupełnie nie na miejscu, jakby ten śnieg, zupełnie niezależny od człowieka, zachowywał się jakoś niestosownie. Jednak ten widok i dźwięk szybkiego stukotu końskich kopyt pozwalał mi się uspokoić. Tańczyłam w powietrzu z delikatnymi gwiazdeczkami, a wszystkie zmartwienia zostawiałam na ziemi... Podmuchy wiatru mogły robić ze mną co chciały, aż w końcu lądowałam na jakimś drzewie, gdzie po prostu ładnie wyglądałam - jak zawsze. To byłoby bardzo miłe, gdyby moje wymysły okazały się prawdziwe.
Tymczasem powóz się zatrzymał, a tańce z płatkami śniegu zostały za mną. Byliśmy już pod posiadłością, a ja przez całą drogę nie odezwałam się ani razu. Wysiadłam za Morgothem - poprosiłam go, żeby mnie nie zostawiał, gdyby przypadkiem taka myśl przyszła mu do głowy. Od frontu Yaxley's Hall wydawał się bardzo ponury, jakby nikogo w nim nie było. Wiedziałam, że w rzeczywistości są tam skrzaty i może Rosalie ze swoim narzeczonym. Jednak ona miała jego, a ja...? Po raz pierwszy, ale tylko przez chwilę, pomyślałam, że może dobrze byłoby mieć kogoś swojego, kto by mnie obronił i przytulił kiedy bym tego potrzebowała. I chociaż mój kuzyn poniekąd był taką osobą, to przecież nie do końca o taką relację chodziło.
Z ulgą opadłam na kanapę w saloniku. W kominku zapłonął ogień rozniecony przez skrzata. Zrobiło się tak miło, że myśli, że być może niedaleko czai się zabójca, wydawały się abstrakcyjne.
- Kto to zrobił? - spytałam po raz kolejny Morgotha, jakby wszystko wiedział. Nie pamiętałam już co powiedział mi w posiadłości lady Nott, tak samo jak tamte moje słowa wydawały się wyjątkowo odległe. Poleciłam skrzatowi przynieść dla nas dzbanek wody - zupełnie nie miałam teraz ochoty na cokolwiek innego, kolejna dawka alkoholu połączona z dzisiejszymi wrażeniami mogłaby co najwyżej sprawić, że zrobiłoby mi się niedobrze.
Liliana Yaxley
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3066-liliana-yaxley#50362 https://www.morsmordre.net/t3091-ares#50606 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3506-liliana-yaxley#61144
Re: Salonik [odnośnik]15.07.16 0:01
- Szybko. Jeszcze tylko kawałek. Nie możemy czekać!
Służący spoglądał z powozu i wyciągał dłoń w ich stronę, popędzając ich. Morgoth trzymał Lilianę za ramiona, gdy zbiegali od wyjścia posiadłości do celu. Parę razy o mało nie przewracał się przez jej spódnice, ale jakoś udawało mu się zachowywać pion. Zresztą ludzie biegali dookoła jak szaleni popychając ich co chwila. Przerażeni sceną, która rozegrała się jeszcze chwilę wcześniej na wejściu do sali balowej. Krzyki, płacze, nawoływania bliskich. Morgoth szybko wepchnął kuzynkę do środka powozu i nie oglądając się już na dom lady Nott, zatrzasnął drzwiczki. W jednym momencie z zimna i śniegu znalazł się we wnętrzu suchej karmazynowej dorożki, dysząc ciężko. Poczuł lekkie szarpnięcie i powóz ruszył z cichym skrzypieniem zawieszenia. Nigdy nie spodziewał się czegoś takiego. Do teraz miał przed oczami widok wykrzywionego w strasznej agonii nestora swojego rodu. Rodu Yaxley’ów bez którego przyszłość rodziny była wątpliwa. Przypomniał sobie każdy najmniejszy szczegół, a siedząc w powozie w milczeniu i patrząc za okno, stracił rachubę czasu. Morgoth siedział naprzeciwko Liliany, pogrążony w myślach z dłonią przy twarzy zupełnie jakby jej tam nie było.
Obraz miejsca masakry gwałtownie został zastąpiony mrocznymi, ciężkimi płatkami śniegu, bombardującymi szybę i wyjącym wiatrem. Deszcz i mgła były tak silne, że nie dostrzegł jak szybko oddalali się od posiadłości Nottów. Oczami wyobraźni widział upragniony obraz rodowego domostwa, które jeszcze błogo spało, nieświadome tego, co zastanie rano. Sama myśl o tym napełniała jego ducha nieznośnym i wręcz dotkliwym jak uszczypliwy sąsiad przygnębieniem. Może gdyby sceneria nie była równie posępna, wystarczyłoby by osłabić lub rozwiać przykre wrażenie. Pełen rozgoryczenia i jednocześnie złości, zasłonił szybkim, nerwowym ruchem okno, oddzielając się równocześnie od dusznych wyrzutów sumienia powodowanych znajomą okolicą. Pełen wewnętrznego rozdarcia zwrócił całą uwagę na wnętrze środka lokomocji. Ściany dorożki były obite karmazynowym jedwabiem, a pozbawione naturalnego światła wnętrze tłamsiło jasne detale, nadając upiorne wrażenie jakby podróżny znajdował się w trumnie. Nie widział w tym niczego przygnębiającego, zważywszy na to, iż większość życia spędzał w podobnie urządzonej bibliotece.
Trwali tak pogrążeni w ciężkim milczeniu, aż do celu, gdy woźnica o specyficznej urodzie zapukał w okno i zwrócił się Morgotha niezrozumiałym prawie pomrukiem złożonym z kilku skomplikowanych pomniejszych krótkich i dłuższych mruknięć. Mimo, iż jego trupioblada twarz nie wyrażała żadnych emocji ani jego najmniejszy mięsień nie drgnął, ściśnięte usta poruszały się tak szybko, że niemal niezauważalnie. Gdy skończył, Morgoth kiwnął mu szybkim, energicznym ruchem głowy i woźnica zniknął tak szybko jak się pojawił. Wyszli na zewnątrz. Świtało, jednak Yaxley był pewien, że młodszej kuzynce wcale nie było prędko do łóżka. Musieli poczekać na jej rodziców lub kogokolwiek z kim mógłby o tym porozmawiać. Przeszli do małego salonu, gdzie dziewczyna od razu opadła na kanapę. Morgoth nie mógł usiąść. Nie teraz. Chodził za to po pomieszczeniu, aż w końcu zatrzymał się przy kominku, opierając lewą dłonią nad gzymsem i wpatrując w języki ognia.
- Nie wiem - odpowiedział jej gardłowym głosem, czując, że powinien powiedzieć coś więcej. Coś co podniosłoby ją na duchu lub dodało odwagi. - Ale ktokolwiek to był na pewno nie ujdzie mu to płazem - dodał. Gdy wszedł skrzat z wodą, blondyn odmówił ruchem głowy, po czym przyglądał się przez moment kuzynce. Nie powinien był pytać, ale to było ważniejsze. - Widziałaś coś jeszcze? - spytał, przyciągając jej wzrok. Urwał. Liliana zawsze była silniejsza i odważniejsza od Rosalie, ale nie wiedział, czy powinien był poruszać ten temat. Mimo wszystko... - Nieważne... Musimy poszukać twojego ojca. Gdzie jest ten skrzat?!



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Salonik [odnośnik]15.07.16 22:01
Przymknęłam oczy, chociaż wcale nie byłam zmęczona. W panującej pod powiekami ciemności powracały obrazy. Była pewna, że, kiedy już wreszcie się położę, koszmary będą wydawać się jeszcze straszniejsze niż to, co widziałam. Nie mogłam się zdecydować czy wolę patrzę na Morgotha, chodzącego niespokojnie w tę i z powrotem, czy może w ten dziwny sposób powracać do tamtych wydarzeń. Umiałabym się od nich odciąć, chociaż częściowo zająć myśli czymś innym, ale na pewno nie tutaj. Poza tym czy to miało sens? Byłam pewna, że przez najbliższe dni wszyscy będą mówili tylko o jednym, będą się doszukiwać, dyskutować, opowiadać... a potem wszystko jakoś wróci do normy. Ułoży się - może nie do końca samo - ale przecież wiedziałam, że ja akurat nie mogłam mieć na nic wpływu i pozostało mi jedynie bierne przyglądanie się.
Czy my naprawdę uciekaliśmy? Dopiero teraz to do mnie dotarło, kiedy siedziałam na pozornie bezpiecznej kanapie, w tak samo pozornie bezpieczny domu. Pomyślałam, że gdyby ten ktoś chciał się tutaj wedrzeć, to zrobiłby to dokładnie tak samo jak u lady Nott. Czy zabójca wtedy wciąż był wśród nas, dlatego chcieliśmy wydostać się stamtąd jak najprędzej i nawet nie oglądaliśmy się na siebie? Nie widziałam tej tajemniczej postaci, którą zauważyły niektóre osoby. Ba, po tym jak utkwiłam wzrok w świeżych trupach nestorów rodów, nie zwracałam uwagi na nic, może poza moim kuzynem, kiedy już się pojawił.
- Uciekaliśmy przed nim, Morgoth? - zapytałam, kiedy tylko naszła mnie tam myśl, nim jeszcze zdążył odpowiedzieć na moje poprzednie pytanie. To było chyba dosyć egoistyczne myśleć, że mordercy chodziło tylko o Yaxley'ów, skoro wśród ofiar było kilka znakomitych rodów, ale i tak nie czułam się bezpiecznie. Wzdrygnęłam się na tę myśl i spojrzałam w okno, które, całe szczęście, o tej porze było zasłonięte ciężkimi zasłonami i gdyby ktoś stał na zewnątrz, to mógłby co najwyżej dostrzec smugi światła.
Uśmiechnęłam się cierpko na słowa kuzyna. Tak, nie wątpiłam, że taki czyn nie ujdzie na sucho. Co on sobie w ogóle myślał? Mogłam sobie wyobrazić, jak parę osób pociągnie za odpowiednie sznurki i połowa aurorów z Ministerstwa zajmie się szukaniem winnego. Tylko, co jeśli nie było to szaleniec, który da się zaraz złapać, tylko potężny czarodziej, który doskonale wiedział co robi?
- Nie... nic nie widziałam - odparłam, miałam wrażenie, że moje myśli wciąż musiały przedzierać się przez jakąś mgłę, wywołaną nadmierną ilością wypitego alkoholu. I po co było, na złość Rosalie, brać takie duże łyki wina? - Och, kuzynie, musimy coś zrobić... przecież to niemożliwe, czy to był ktoś od nas, chciał się zemścić?
Coś mi niewątpliwie umykało, ale nie potrafiłam powiedzieć co. Wiedziałam, że Yaxley'owie nie lubią się z wieloma rodami szlachetnej krwi, ale mimo wszystko nie zdarzało nam się w taki sposób sobie grozić. No i, musiałam się upomnieć, były też inne nazwiska. Wzięłam szklankę wody i upiłam z niej szybko parę łyków w zupełnie nieelegancki sposób. Wmawiałam sobie, że mogę coś poradzić, podczas gdy mogłam tylko prowadzić niby poważną rozmowę z Morgothem, która prawdziwą stanie się pewnie dopiero wtedy, kiedy spotka się z moim i swoim ojcem.
- Morgothcie... skrzat tutaj jest - powiedziałam cicho. W normalnej sytuacji pewnie rozbawiłoby mnie jego roztargnienie, ale teraz zupełnie nie było mi do śmiechu. Doskonale potrafiłam zrozumieć jego zdenerwowanie. Skrzat, który przed chwilą przyniósł wodę, stał przy zasłonie i prawie nie było go widać.
Liliana Yaxley
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3066-liliana-yaxley#50362 https://www.morsmordre.net/t3091-ares#50606 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3506-liliana-yaxley#61144
Re: Salonik [odnośnik]16.07.16 10:48
To była przedziwna noc. Dalej nie wiedział jak to się stało, ale nie o to chodziło. Teraz jedynie skupił się na jedynym - co dalej? Większym niż pewne był fakt, że musieli czekać na wuja i jego ojca, po którego posłał zresztą już służącego. Dotarcie do pałacu Yaxley'ów, przekazanie informacji i zebranie się Leona powinno odbyć się dość sprawnie, więc tym się nie martwił. Zastanawiał się, co zrobi jego ojciec ze swym bratem. Czy pochwalą go za to, że zabrał stamtąd Lilianę, a może uznają, że powinien był ją odesłać i samemu zostać, ścigając domniemanego zabójcę? Zbyt dużo myśli w za krótkim czasie nie wpływały na niego za dobrze. Rozbolała go głowa. Morgoth przyłożył dłoń do twarzy i przetarł nią oczy, zupełnie jakby miało to w czymkolwiek pomóc. Trwał w bezruchu, nie odrywając spojrzenia dalej od skaczących po drewnie płomieni, gdy usłyszał głos Liliany. Spojrzał na nią, wpatrując się bez słowa i pozwalając, by pytanie zawisło w momencie ciszy. Dopiero po niej przymknął oczy i pokręcił przecząco głową, odpowiadając dziwnie spokojnym głosem:
- Nie uciekaliśmy przed nim, Lili. On, kimkolwiek jest, osiągnął już swój cel i nie byliśmy nim my. Już nie.
Ponownie zapanowała cisza.
- Tu chodzi o coś większego i boję się tego, co zwiastuje - powiedział ciszej, rozmasowując wewnętrzną stronę prawej dłoni. Czuł w niej nieprzyjemne spięcie. Słuchał słów kuzynki i chciałby ją zapewnić, że wszystko już w porządku i nie muszą się o nim martwić, ale wiedział, że nie była to prawda. Choroba jego matki na tle działań na Sabacie u lady Nott nabrała zupełnie nowego wydźwięku i... Tak. Obawiał się tego, co nadchodziło. Obawiał się, że jego podejrzenia okażą się prawdziwe i w duchu chciał im zaprzeczyć, ale znaki były zbyt wyraźne, by to zrobić. Musimy coś zrobić... To było pewne, ale na pewno nie w pojedynkę. Nie tylko sami Yaxley'owie byli tu potrzebni i nawet ze swoimi trollami stanowili zbyt małą siłę uderzeniową. Musieli coś zrobić i tym słowem było coś, czego nigdy nie doświadczył.
- Chodź tutaj! - Morgoth rzucił władczym tonem nieznającym sprzeciwu do skrzata. Nie był okrutny wobec tych istot, ale wydarzenia dzisiejszej nocy we wszystkich budziły wewnętrzne instynkty, które jak dotąd pozostawały uśpione. - Znajdź swojego pana, lorda Fortinbrasa Yaxley'a i sprowadź go tu najszybciej jak się tylko da - zażądał, a po chwili skrzat zniknął. Gdy znowu zostali sami, blondyn spojrzał na kuzynkę. Po dłuższej chwili podszedł do niej i przykucnął przed fotelem, na którym siedziała. - Nic ci nie jest? - spytał o wiele łagodniej, przyglądając się jej twarzy.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Salonik [odnośnik]16.07.16 23:03
Nie wiedziałam skąd Morgoth to wie - może tylko tak przeczuwał? Chyba musiałam uwierzyć mu na razie na słowo, teraz kiedy nie miałam dostępu do żadnych źródeł. Już nawet nie pamiętałam dokładnie kto jeszcze leżał martwy pod tym żyrandolem, bo nieustannie kołatało mi się w głowie, że jednym z nich był Yaxley. Już nie. Zastanawiałam się co to znaczy, ale nie spytałam, właściwie nie wiem dlaczego. Z jednej strony chciałam o tym rozmawiać, wałkować w kółko co się stało, wypowiadać na głos przypuszczenia i teorie co dalej, a z drugiej... to wydawało się być tak męczące. I nie do ogarnięcia przez moją zmęczoną głowę, chociaż jednocześnie czułam, że nie byłabym w stanie zasnąć. Siedzenie tutaj, w towarzystwie i przy trzaskaniu ognia w kominku wydawało się być całkiem kojące, w przeciwieństwie do ciszy, która musiała by panować w mojej sypialni.
- Jak bardzo większego? - spytałam, prawie że szeptem. Wyobraziłam sobie co jeszcze może się stać, skoro morderca posunął się do czegoś takiego. Wiedziałam, że może zatrząść całym magicznym światem. A na razie już to zrobił z moim.
Patrzyłam bez słowa, jak Morgoth rozkazuje skrzatowi sprowadzić mojego ojca. No tak, to było całkiem rozsądne. Nie zauważyłam wcześniej, jak wysyłał w tym celu służącego, więc wydawało mi się, że robi to po raz pierwszy. Ojciec musiał gdzieś wyjść na tę noc, bo byłam pewna, że gdyby został w posiadłości, to już dawno by do nas zszedł. To było chyba dosyć zaskakujące, że tak wcześnie wróciliśmy, podczas gdy powinniśmy się bawić całą noc. Teraz pozostawało tylko czekać. Jak zawsze - mężczyźni się wszystkim zajmą.
Uniosłam wzrok na kuzyna, który znalazł się blisko mnie. Wreszcie przestał chodzić w tę i z powrotem, jeszcze trochę i by chyba wydeptał tam ścieżkę. Wątpię, żeby dywan dobrze się potem prezentował.
- Nie... - odpowiedziałam na jego pytanie. - To znaczy, na tyle na ile może nie być. Jakoś się trzymam. - Spróbowałam unieść kąciki ust w niby-uśmiechu. Udawanie, że wszystko w porządku zawsze wychodziło mi nieźle. Ale co miałam powiedzieć? Morgoth i tak miał już wystarczająco na głowie, a nie mógł dla mnie wiele więcej zrobić. Wystarczyło, że tu był. - Chodź, usiądź obok. Ile można tak chodzić? - powiedziałam do niego, kładąc mu jedną dłoń na ramieniu. Chciałam go uspokoić, chociaż chyba nie byłam do tego najlepszą osobą, biorąc pod uwagę w jakim sama byłam stanie.
Liliana Yaxley
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3066-liliana-yaxley#50362 https://www.morsmordre.net/t3091-ares#50606 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3506-liliana-yaxley#61144
Re: Salonik [odnośnik]17.07.16 1:33
Fortinbras wyszedł tej nocy. Nawet on w sylwestra mógł spędzić czas gdzieś indziej niż tylko w rodzinnej posiadłości. Chociaż sam nie przepadał za przebywaniem wśród innych ludzi, był w końcu Yaxley’em z krwi i kości, to partyjką pokera ze szklanką whisky w dłoni nigdy nie pogardził.
Akurat rozgrywał ważną turę, ilość żetonów obok niego rosła, a czarodziejskie towarzystwo przez ilość wlaną do siebie alkoholu robiła się coraz bardziej wylewna, gdy atmosfera nagle zgęstniała. Zaczęły pojawiać się różnego rodzaju skrzaty czy też patronusy, informujące swoich właścicieli o jakimś wydarzeniu, a ci, szybko żegnając się, znikali z kasyna. Tak samo i przed Fortinbrasem pojawił się skrzat z jego domu.
- Panie, panienka Liliana wraz z szanownym lordem Morgothem Yaxley pojawili się w pańskiej posiadłości niezwykle zdenerwowali i kazali jak najszybciej pana zawiadomić, aby przybył pan do domu - powiedział skrzat.
Na kiwnięcie ręki Fortinbrasa, ten zniknął, a lord Yaxley od razu odszedł od stołu. Zabrał tylko swoje rzeczy i jak stał, tak teleportował się do salonu w własnym domu. Tam zastał go widok zdenerwowanych młodych czarodziejów, którzy zamiast bawić się na sabacie, siedzieli w salonie niezwykle rozemocjonowani.
- Co się stało? - zapytał mężczyzna. - Źle się poczułaś, Liliano?
Podszedł bliżej, chociaż zazwyczaj bił od niego pewnego rodzaju chłód, to bardzo martwił się o swoje córki. O Lilianę jak i Rosalie. Rozejrzał się, tej drugiej nie było w pomieszczeniu, ale jak się spodziewał, była wraz ze swoim narzeczonym.
- Morgoth, wyjaśnij mi proszę co się stało - zażądał stanowczym głosem.
Przeczuwał, że wydarzyło się coś niedobrego.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Salonik - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salonik [odnośnik]17.07.16 11:28
Nie odpowiedział jej. Nie dlatego że jej nie ufał lub wątpił w to, że zrozumie. Nie Liliana. Chciał, żeby uniknęła tych wszystkich nieprzyjemności i dalej była sobą, młodą kobietą zajmującą się swoimi sprawami. Nie muszącą mieszać się w polityczne niuanse. Bo to była polityka. To było zdecydowanie za dużo! Odetchnął, chcąc pozbyć się pulsujących w głowie myśli. Przejechał dłonią po zmęczonej twarzy i spojrzał na kuzynkę uważnie.
- Wiesz, że nie musisz przy mnie udawać. Za dobrze cię znam, Lili - odpowiedział tez z bladym uśmiechem, odgarniając jej zagubiony kosmyk włosów za ucho. - Ale wiem jak to zabrzmiało. Musiałem spytać - umilkł, po czym jeszcze chwilę trwał w milczeniu, z którego wyrwał go dotyk Liliany na ramieniu. - Pewnie masz rację, ale tak lepiej mi się myśli - odpowiedział, jednak poszedł za jej radą i wstał, by przysiąść zaraz obok dziewczyny. Poczuł jak miękkość materiału dosłownie go pochłania, powodując niechcianą senność. Z jednej strony tego nie chciał, z drugiej bardzo chciałby móc odpocząć. Na szczęście nie dane mu było tego zaznać, gdy do środka wszedł służący informujący, że lord Leon Yaxley trwał przy swojej małżonce i miał ważną rozmowę, dlatego pojawi się z lekkim opóźnieniem. Morgoth domyślał się, co za ważną rozmowę miał jego ojciec, dlatego jedynie skinął głową ze zrozumieniem. Teraz mieli jedynie czekać na jego stryja. Ten pojawił się dość szybko, a Morgo musiał przyznać, że skrzaty były świetnymi posłańcami. Na widok pana domu młody Yaxley zaraz poderwał się do pionu, pozwalając, by Fortinbras wpierw podszedł do córki. Gdy padło pytanie lub właściwie żądanie z oczywistych względów, natychmiast zaczął na nie odpowiadać:
- Na Sabacie doszło do tragedii, stryju. Nestorowie rodów Avery, Flint, Travers oraz... - urwał, zerkając na Lilianę, po czym znowu na mężczyznę. -... Yaxley nie żyją. Zostali zamordowani.
Pozwolił, by zapanowała cisza, po której dodał:
- Zapanował chaos, wydostałem nas, Rosalie jest bezpieczna.
Nie były tu potrzebne zbędne słowa. Tylko najważniejsze informacje. Na szczegóły przyjdzie czas później.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Salonik [odnośnik]21.07.16 15:01
Morgoth nie opowiadał mi więcej o tym co myślał - może to i dobrze. Rozumiałam to, chociaż równocześnie drażniło mnie też, że mężczyźni tak bardzo chcieli zachowywać całą tą politykę dla siebie, jakby tylko oni się na niej znali. Na Merlina, przecież pracowałam w Ministerstwie, więc nie byłam taką znowu nieświadomą tego, co działo się w czarodziejskim świecie. Jednak teraz nie był moment na złoszczenie się i rozmowy tego typu, wiedziałam, że później, w łatwiejszy albo trudniejszy sposób, dowiem się wszystkiego. Chociażby od współpracowników, którzy nie będą potrafili nie mówić o ostatnich wydarzeniach.
Nie było sensu kłamać, kiedy kuzyn już stwierdził, że przecież i tak wie jak jest naprawdę, więc nic nie powiedziałam, posłałam mu tylko kolejny z serii prawie uśmiechów, potwierdzający, że ma rację.
- Wiem - odparłam jeszcze, nim wreszcie zdecydowałam się usiąść obok mnie. Tak było lepiej i pewnie nawet można by stwierdzić, że przyjemnie, gdyby nie wydarzenia, które doprowadziły do tej sytuacji. Oparłam głowę na ramieniu Morgotha, kiedy już nie chodził, a zamiast tego był obok, czułam się o wiele spokojniej. Przymknęłam oczy i być może niedługo był usnęła, ale pojawienie się służącego mi na to nie pozwoliło, a niedługo potem przyszedł mój ojciec. Morgoth od razu wstał, a ja, trochę nieprzytomna, siedziałam tak samo jak wcześniej.
- Nie, ojcze, nic mi nie jest... - zaczęłam, ale nie kontynuowałam już dalej, bo Fortinbras zwrócił się do mojego kuzyna i to zapewne on był lepszą osobą do opowiedzenia co się stało. Gdybym ja miała to zrobić - na pewno nie umiałabym mówić tak konkretnie i pamiętając o odpowiednich szczegółach. Spojrzałam więc na niego jak w szybki, konkretny sposób przedstawia wydarzenia dzisiejszego wieczoru. W jego opisie brzmiało to zdawkowo i wcale nie przypominało horroru, który niedawno widziałam. Czekałam co powie ojciec. I czy w ogóle coś powie, kiedy jeszcze tutaj byłam. Nie chciałam, żeby wysłał mnie do pokoju.
Liliana Yaxley
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3066-liliana-yaxley#50362 https://www.morsmordre.net/t3091-ares#50606 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3506-liliana-yaxley#61144
Re: Salonik [odnośnik]24.07.16 18:02
Fortinbras obawiał się o swoje córki. Bał się, że coś mogło im się stać. Póki jednak Liliana siedziała bezpiecznie na sofie w jego posiadłości, a Rosalie była wraz ze swoim narzeczonym nie czuł o nie strachu. Zerknął na swojego bratanka, który jak na zawołanie zerwał się z miejsca. Nie wymagał tego od Liliany, była tutaj uprzywilejowana. Słysząc o tragedii czuł jak narasta w nim napięcie, które doszło do punktu kulminacyjnego w momencie, w którym z ust Morgotha padło ich własne nazwisko. Nestor rodu Yaxley nie żył.
Mężczyzna na początku nic nie powiedział. Widać było tylko na jego twarzy zdenerwowanie, trochę niedowierzanie. Kto mógł dopuścić się do takiego czynu, aby w dniu sabatu machnąć się na życie nestorów tak wielkich rodów. To była ogromna strata i Fortinbras o tym wiedział. Nie tylko ze względu na czarodziejską szlachtę, chociaż tutaj może przede wszystkim, o tyle również dla samego rodu do którego należał. Czekał ich pogrzeb, czekało ich wybieranie nowego nestora, ustalanie wielu rzeczy. Jedno jednak było pewne, było co atak centralnie wymierzony w stronę czarodziejskiej szlachty i coś niedobrego się szykowało.
Firtinbras ruszył się w końcu, podszedł do barku, wyciągną szklankę, nalał sobie do niej alkoholu i wypił wszystko od razu jednym haustem.
- Czy poinformowałeś swojego ojca o wszystkim? Jest w domu? - zapytał, nalewając sobie kolejną szklaneczkę, chociaż tej już tak szybko nie wypił.
Czekała go długa i ciężka noc. Ich wszystkich. Zerknął na Lilianę, całe szczęście, że jego córka była bezpieczna.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Salonik - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salonik [odnośnik]24.07.16 20:39
Obserwował swojego stryja z zaciśniętą szczęką i dłońmi splecionymi z tyłu. Wydawało mu się, że znowu jest małym chłopcem, który nie ma dostępu do świata dorosłych. I zapewne tak miało być i tym razem, chociaż nie miał zamiaru dawać ojcu pretekstu, by go zbył w pałacu. Leon Yaxley dzielił się przemyśleniami ze swoim pierworodnym synem, więc nie martwił się o to jakoś specjalnie. Gorsze było to, co mieli ustalić lub postanowić, gdy jego rodzic się pojawi w Yaxley's Hall. Wiedział, co ich czeka i wybranie nestora rodu... Cóż. To zdecydowanie skomplikowało by sprawę. Kiwnął głową na zapytanie ojca Liliany, ale wiedział, że ten na niego nie patrzył, więc od razu rzucił:
- Wysłałem po niego służącego. Powinien być w drodze.
I umilkł. Co miał jeszcze mówić? Na pewno nie były teraz potrzebne słowa niewnoszące nic do rozmowy. Morgoth zerknął na swoją kuzynkę, posyłając jej wymowne spojrzenie. Nie zostało im nic poza czekaniem. Zagryzł wargę, mając nadzieję, że ojciec przybędzie jak najszybciej. I jak się okazało nie musieli długo czekać. Po minucie ciszy, która ciągnęła się w nieskończoność, za drzwiami saloniku dało się słyszeć ciężkie, szybkie kroki, a po chwili w drzwiach stanął Leon Yaxley. Lord Yaxley nie należał do wysokich mężczyzn, ale na pewno nikt z tego powodu nie mógł nazwać go słabeuszem. Dość mocnej budowy w ogóle nie przypominał kogoś spokrewnionego ze szczupłym Morgothem, który odziedziczył tę cechę po Flintach. Praktycznie w ogóle się nie uśmiechał, zawsze był poważny i zdający się znać na wszystkim. I Morgo cały czas wydawało się, że właśnie tak było. Rycerz Walpurgii, którego dobrze było mieć po swojej stronie - dzielnie broniący swoich bliskich i bez litości niszczący swoich wrogów. Taki własnie był jego ojciec i młody Yaxley oddałby wszystko, by kiedyś stać się taki jak on. Leon widząc powagę zebranych natychmiast podszedł do syna i go przyciągnął do siebie.
- Nic ci nie jest? - spytał, a gdy Morgoth zaprzeczył, zaraz rzucił to samo pytanie do swojej bratanicy. Na koniec stanął przy bracie, czekając najwidoczniej na to, by ten wskazał mu swój gabinet. Blondynowi wydawało się, że jego ojciec już się dowiedział.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Salonik
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach