Kuchnia
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
Widział jej wzrok... smutny, który aż wywoływał wewnętrzny ból w nim. Nie, nie mogła teraz kłamać, prawda? Nie jest aż tak podłą manipulantką. Wolał w to wierzyć, choć pewnie wkrótce pojawią się kolejne zwątpienia, niepewności. W końcu kłamstwa nie lubią się kończyć i język lubi je wypluwać coraz to więcej. Nie, nie chciał jej pokazywać w tej chwili, jak mocno jej wzrok zadziałał na nim wewnętrznie. Jeszcze nie pora, za szybko. Nawet pierścionka nie kupił, do cholery jasnej. A wkrótce będzie musiał zarówno kupić pierścionek, jak i się jej oświadczyć... Tylko kiedy? Podczas ślubu jego przyjaciół? To byłby straszny dla niego ruch, bo miałby całą widownię, czego on woli uniknąć podczas właśnie takich wydarzeń. Lecz wiedział, że nie mógł tego zbyt długo utajniać.
- Skoro tak, to wiesz, że i tak ojciec Ciebie odnajdzie, czy tego chcesz czy nie i wtedy musisz być przygotowana na wojnę. Pomogę Ci, jeśli chcesz.- nie kontrolował swego języka, gdy padło kolejne zdanie. Nie powinien, lecz powiedział. A raczej zaproponował. Nie mógł już cofnąć słów, więc otworzył usta, a po chwili zamknął je i z wyczekiwaniem czekał na jej decyzję. Jeszcze tyle rzeczy musi ułożyć, strategię rozłożyć, która jest cholernie trudna. Szczególnie gdy tak dobrze słyszał szaleńcze wręcz tempo bicia jej serca. Musiał się uspokoić... Musiał wyjść, zanim sprawy przybiorą niespodziewany bieg. Lecz ... nie mógł. Po prostu nie mógł wyjść. Bo etyka wymagała wysłuchania jej decyzji, zamiast wyjścia.
- Skoro tak, to wiesz, że i tak ojciec Ciebie odnajdzie, czy tego chcesz czy nie i wtedy musisz być przygotowana na wojnę. Pomogę Ci, jeśli chcesz.- nie kontrolował swego języka, gdy padło kolejne zdanie. Nie powinien, lecz powiedział. A raczej zaproponował. Nie mógł już cofnąć słów, więc otworzył usta, a po chwili zamknął je i z wyczekiwaniem czekał na jej decyzję. Jeszcze tyle rzeczy musi ułożyć, strategię rozłożyć, która jest cholernie trudna. Szczególnie gdy tak dobrze słyszał szaleńcze wręcz tempo bicia jej serca. Musiał się uspokoić... Musiał wyjść, zanim sprawy przybiorą niespodziewany bieg. Lecz ... nie mógł. Po prostu nie mógł wyjść. Bo etyka wymagała wysłuchania jej decyzji, zamiast wyjścia.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Ciekawe, jak wyglądałoby teraz ich życie, gdyby Marcelyn wiedziała, kim ma być jej przyszły narzeczony. Gdyby wiedziała, że swoje obawy dotyczące zamążpójścia wygłasza właśnie temu, który sam o tym momencie zadecyduje. Gdyby wiedziała, że małżeństwo nie będzie całkowicie ustawione i typowe-dużo starszy mężczyzna, zapewne pracujący w Ministerstwie w departamencie którego ona, ciągle jeszcze młoda i spragniona życia, nawet nie zapamięta. Będą uśmiechać się do siebie uśmiechami tyle prawdziwymi, jak formy przybierane przez bogina. Ona-od dnia ślubu zawsze pięknie i drogo ubrana i w wiecznej masce obłudnego szczęścia, będzie ozdobą u boku Jego-chłodnego, acz stanowczego Pana Męża, na którego każde skinienie będzie musiała spełnić prośby i zachcianki, została wszak niemalże wykupiona dla niego. I tak do usranej śmierci.
Gdyby tylko wiedziała, że stoi w obliczu małżeństwa, w którym mimo trudnej przeszłości, przynajmniej jedna ze stron żywi szczere i gorące uczucie względem drugiej? Obecnie nie była przecież nawet pewna uczuć Barrego względem jej osoby. Czy dalej ją kochał po tym, jak zburzyła całą ich słodką idyllę?
Z zamyślenia wyrwały ją słowa chłopaka. Jeśli chcesz... jakże mogłabym nie chcieć? Jednak jak mógłby jej pomóc? Uciec z nią? Skryliby się razem gdzieś z dala od reszty świata i spędzili ze sobą wiele, przetykanych strachem, lecz dalej pięknych lat... Nie, przecież już obydwoje wiedzieli że ucieczka nie ma sensu-i tak zostaliby znalezieni. Podniosła na niego wzrok i mimowolnie, nie kontrolując zupełnie swojego odruchu tak, jakby cały czas byli na jednym ze swoich uroczych, pełnych odurzenia spotkań, chwyciła jego dłonie w swoje, pytając nieco zbyt gorliwie:
-Jak?-wpatrywała się w niego nie wiedząc, czy powinna była racjonalnie odmówić, czy zgadzając się z głosem serca, potwierdzić.
Gdyby tylko wiedziała, że stoi w obliczu małżeństwa, w którym mimo trudnej przeszłości, przynajmniej jedna ze stron żywi szczere i gorące uczucie względem drugiej? Obecnie nie była przecież nawet pewna uczuć Barrego względem jej osoby. Czy dalej ją kochał po tym, jak zburzyła całą ich słodką idyllę?
Z zamyślenia wyrwały ją słowa chłopaka. Jeśli chcesz... jakże mogłabym nie chcieć? Jednak jak mógłby jej pomóc? Uciec z nią? Skryliby się razem gdzieś z dala od reszty świata i spędzili ze sobą wiele, przetykanych strachem, lecz dalej pięknych lat... Nie, przecież już obydwoje wiedzieli że ucieczka nie ma sensu-i tak zostaliby znalezieni. Podniosła na niego wzrok i mimowolnie, nie kontrolując zupełnie swojego odruchu tak, jakby cały czas byli na jednym ze swoich uroczych, pełnych odurzenia spotkań, chwyciła jego dłonie w swoje, pytając nieco zbyt gorliwie:
-Jak?-wpatrywała się w niego nie wiedząc, czy powinna była racjonalnie odmówić, czy zgadzając się z głosem serca, potwierdzić.
Gość
Gość
Był tak blisko wyjawienia jej całej prawdy, ukazania piękna w jej rysie przeszłości, dać jej nadziej na odbudowanie tego wszystkiego. Wystarczyło powiedzieć tylko te parę słów, a potem uklęknąć i powiedzieć całą frazę. Ale nie, to było za szybko. Rudzielec nie mógł od tak jej się oświadczyć. Gdyby był innego statusu, nawet czystokrwistym czarodziejem, to mógłby spokojnie bez obawy o konsekwencje oświadczyć się w tym momencie Marcelyn. A tak musiał kombinować, wymyślać słowa, by się nie domyśliła. On jej nie okłamuje - jedynie ukrywa prawdę, a to jest znacząca różnica. Prędzej czy później przecież powie jej prawdę, chyba że coś stanie znów na tej drodze.
Czuł jej dotyk, nie odepchnął jej mimo iż powinien. Spoglądał na nią gryząc się w myślach, co powiedział. Po co, dlaczego jest taki głupi, że co w jednej chwili naprawił, to w drugiej musi wszystko wręcz niszczyć. I jak teraz wybrnie z tego bagna? A może wręcz z torfowiska?
-Daj mi czas. Wkrótce dostaniesz wiadomość.- powiedział, a raczej wyszeptał to do rudowłosej. Czuł że jego tętno przyśpieszyło, że coraz ciężej jemu jest wymyślać kolejne słowa, kolejne wymówki, więc odsunął się biorą swe ręce od jej szkatułki dłoni i przełknął ślinę. - Po prostu... poczekaj.- dopowiedział, po czym zaczął się zbierać. Musiał to zrobić, mimo iż to go bolało gdzieś od środka. Z jednej strony ona, z drugiej strony Polka... Musiał im obu pokazać, co do nich czuje. Jednej to, że mimo ciągle gorącego uczucia uważnie obserwuje jej poczynania, a drugiej, ze kocha ją jak kogoś najbliższego z otoczenia, jak siostrę, małą, drobną, nieco szaloną, lecz z francuskim uśmiechem na ustach. Ciężki wybór, jak cholera.
Założył szybko płaszcz na siebie i opuścił mieszkanie Marcelyn będąc ciągle zamyślony. Musiał coś wymyślić. Cokolwiek. Aż od tego globusu dostał, chociaż częściej to właśnie kobiety mają globus. Chyba skupi się dziś przy różdżkach. Tak, to go powinno wystarczająco odprężyć i pokonać globus. Kobiety.
z.t Barry
Czuł jej dotyk, nie odepchnął jej mimo iż powinien. Spoglądał na nią gryząc się w myślach, co powiedział. Po co, dlaczego jest taki głupi, że co w jednej chwili naprawił, to w drugiej musi wszystko wręcz niszczyć. I jak teraz wybrnie z tego bagna? A może wręcz z torfowiska?
-Daj mi czas. Wkrótce dostaniesz wiadomość.- powiedział, a raczej wyszeptał to do rudowłosej. Czuł że jego tętno przyśpieszyło, że coraz ciężej jemu jest wymyślać kolejne słowa, kolejne wymówki, więc odsunął się biorą swe ręce od jej szkatułki dłoni i przełknął ślinę. - Po prostu... poczekaj.- dopowiedział, po czym zaczął się zbierać. Musiał to zrobić, mimo iż to go bolało gdzieś od środka. Z jednej strony ona, z drugiej strony Polka... Musiał im obu pokazać, co do nich czuje. Jednej to, że mimo ciągle gorącego uczucia uważnie obserwuje jej poczynania, a drugiej, ze kocha ją jak kogoś najbliższego z otoczenia, jak siostrę, małą, drobną, nieco szaloną, lecz z francuskim uśmiechem na ustach. Ciężki wybór, jak cholera.
Założył szybko płaszcz na siebie i opuścił mieszkanie Marcelyn będąc ciągle zamyślony. Musiał coś wymyślić. Cokolwiek. Aż od tego globusu dostał, chociaż częściej to właśnie kobiety mają globus. Chyba skupi się dziś przy różdżkach. Tak, to go powinno wystarczająco odprężyć i pokonać globus. Kobiety.
z.t Barry
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Strona 2 z 2 • 1, 2
Kuchnia
Szybka odpowiedź