Wydarzenia


Ekipa forum
Meredy Skamander
AutorWiadomość
Meredy Skamander [odnośnik]27.03.16 14:38

Meredith  "Meredy" Skamander

Data urodzenia: 11 maja 1934
Nazwisko matki: Carrow
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Zawód: Dyplomatka, pracownik Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów; Łowca artefaktów, także czarnomagicznych
Wzrost: 175 centymetrów
Waga: 67 kilogramów
Kolor włosów: Brązowe, w słońcu mienią się złotymi refleksami
Kolor oczu: Niebieskie, przetykane złotymi plamkami
Znaki szczególne: Poprzeczna blizna za uchem, czasem specjalnie mówi z lekko francuskim akcentem


Władza to niebezpieczna gra.

Zwyciężasz albo giniesz - znasz reguły tej gry, słodka siostrzyczko, uczyłam Cię ich już od najmłodszych lat. Nasz ojciec jest dobrym człowiekiem, pełnym serdeczności i nadziei. Miałam szczerą nadzieję, że wyplenię z Ciebie te cechy - ale cóż, nie udało mi się to do końca. W tak wielu rzeczach jesteś dokładnie taka sama jak on - wiem, nie jest głupi, ale to nie to samo co nasz dziadek. To on zdobył fortunę, wpływy, wysoką pozycję. Tylko dzięki niemu tata mógł poślubić szlachciankę - może i była to kwestia tego, że nikt inny jej nie chciał, ale nie mówimy o tym głośno. Liczy się prestiż, nie to, że dostał wadliwy egzemplarz. Na szczęście Ty nie jesteś wadliwa - wręcz przeciwnie. Kiedy patrzę na te twoje ciemne loki, na niezwykłe oczy, uśmiecham się z zadowoleniem. Los nie poskąpił Ci urody, chociaż starasz się ją ukrywać - mówią, że jesteś niezwykle inteligentna, lecz jeżeli tak, dlaczego odmawiasz sobie tego atutu? Piękna buźka to tylko jedna z Twoich broni, musisz jednak o niej pamiętać - nie zawsze musisz wojować za pomocą miecza czy umysłu równie jak on ostrego. Mam nadzieję, że kiedy wreszcie dorośniesz, zmądrzejesz. Może wreszcie zrozumiesz ile mi zawdzięczasz, może wreszcie nie będę musiała Cię bezustannie pilnować. Poświęcam Ci tyle uwagi, a Ty? Ty to ignorujesz, nie widzisz tego, ciągle pakujesz się w kłopoty. Im bardziej coś irracjonalne, tym bardziej wydajesz się tym zainteresowana. Ma to, oczywiście swoje plusy - jesteś czarująca, przyciągasz do siebie ludzi. Nie dziwi mnie to tak bardzo, w końcu jesteś moją siostrą. Musisz taka być, krew płynąca w Twoich żyłach do czegoś zobowiązuje. Pamiętam doskonale dzień Twoich urodzin, Twoje dzieciństwo. Ile razy mnie zawiodłaś, taplając się w błocie albo latając na miotle, ile czasu poświęcałaś na zabawę zamiast nauki? Gdyby nie ja, wątpię czy ktokolwiek dostarczyłby Ci odpowiednią edukację, przynajmniej przed tym kiedy poszłaś do szkoły - zadbałam o to, byś trafiła do Beauxbeatons, wraz ze mną, a nie do Hogwartu jak początkowo planował ojciec. Pomyśl tylko! Co by było, gdyby Tiara przydzieliła Cię do Ravenclawu, gorzej, do Gryffindorru? Mogłabym zupełnie stracić nad Tobą kontrolę. Nie, siostrzyczko, nie tam było Twoje miejsce. Byłaś dla nich zbyt dobra.



Nikt prawie nie wie, dokąd go zaprowadzi droga, póki nie stanie u celu.

Twoja droga wiodła do Francji, do Akademii Beauxbeatons, która wychowała już wielu sławnych czarodziejów. Pięknej, nieskazitelnej, niedostępnej, znajdującej się wysoko w górach. Miałaś tylko dziesięć lat, byłaś małą, smarkatą dziewczynką. Nie, żeby wiele się zmieniło. Bałam się, że popełniłam błąd, bo oddaliłam się od Ciebie. Lata mijały, a Ciebie nie interesowały te same dziedziny co mnie. Mówili, że byłaś wybitna w Zaklęciach, ale nie chciałaś uczyć się legilimencji. Z trudem przeforsowałam naukę Czarnej Magii i to dopiero pod koniec nauki. Jesteś uparta, zbyt uparta. Potrafisz wydawać rozkazy, ale nie ich słuchać. A czasami powinnaś. Mimo to, zaskoczyłaś mnie pozytywnie - odznaczałaś się wśród bladych lic, byłaś kimś znaczącym. Twoja osobowość była magnetyczna, a z czasem nauczyłaś się używać wrodzonego sprytu, owijać sobie innych wokół palca. Powiedziałabym, że jeżeli chodzi o kaprysy, to jesteśmy podobne - nie lubimy kiedy ktoś nam odmawia. To ja Cię tego nauczyłam. Nie możesz przegrać bitwy, chyba, że po to aby wygrać całą wojnę. Z każdej porażki musisz coś wynieść, musisz uczynić z niej swoje małe zwycięstwo. Kiedy ja skończyłam szkołę, myślałaś, że jesteś poza moim zasięgiem i że możesz robić co chcesz - złudna nadzieja. Ściany mają uszy, ale po co mi ściany, skoro można mieć ludzi? Tak dużo jest w Tobie z naszego ojca, beztroskiego podróżnika. Pokochałaś Akademię jak swój drugi dom, poznałaś tam wielu ludzi. Czas biegł nieubłaganie, nie potrafiłaś go zatrzymać, chociaż słyszałam, że niezwykle Cię pasjonował. Marzyłaś, aby trzymać Zmieniacz Czasu w swoich rękach, znaleźć lekarstwo na wszystkie błędy. Tylko, że ono nie istnieje. Widzisz świat w dwóch kolorach, w czerni i bieli, podczas kiedy jest on pełen odcieni szarego. Nie zawsze to co skryte w cieniu jest złe, nie zawsze Ci, którzy okrywają się światłem są dobrzy. Słowa to wielka moc, na szczęście wiesz, jak zrobić z nich użytek. Chłonęłaś książki tysiącami, lokując informacje w swoim Pałacu Umysłu. Interesowało Cię wiele rzeczy, psychika ludzi, historia, odkrycia. Byłaś łakoma wiedzy, chciałaś więcej i więcej. Ale nie dla siebie. Pragniesz poczucia, że zmienisz świat na lepsze, że będziesz kłaść się spać z tą myślą. Zgrywasz bohatera, dziewczynę, która przewróci czyjś świat do góry nogami. To śmieszne, moja droga. Próżno pokładałam nadzieję w tym, że z wiekiem staniesz się bardziej do mnie podobna. Potrafiłaś udawać zepsutą, potrafiłaś manipulować i choć robiłaś to z łatwością, to nie z zamiłowaniem. Udawałaś twardą, ale znam Cię, wiem swoje. Masz serce prawdziwego wojownika, obite niemal nieprzenikalną zbroją, ale pod nią - bardzo kruche. Miałaś być mieczem, przydatną, niezniszczalną bronią. Dziś już rozumiem, Meredith.



Jeżeli jesteś mieczem, to zrobionym ze szkła i widziałam, jak powoli zaczynasz pękać.

Sama potrafię go kruszyć, kawałek po kawałku, zupełnie jak Twój upór. Chciałaś wolności, ceniłaś ją ponad wszystko, uciekałaś od swojego przeznaczenia. Głupia, czy nie możesz zobaczyć, że skoro jesteś ze mną spokrewniona, to pisane Ci jest coś więcej? Udało Ci się. Po ukończeniu szkoły, z wybitnymi wynikami, wyrwałaś się z moich szponów. W Anglii dostałaś się na staż w Ministerstwie Magii, w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Nie kryłam zdziwienia i złości, że nie miałam w tym temacie nic do powiedzenia. Z pozoru nie był to głupi pomysł, ale już po kilku tygodniach wyjechałaś. Słyszałam Twoje opowieści, znajduję to nawet całkiem zabawne, że nadal zwierzasz się z trywialnych rzeczy swojej starszej siostrze. Wybrałaś się do Egiptu by negocjować jakiś akt prawny wraz ze swoim opiekunem - tam obudziły się w Tobie geny ojca, podróżnika. Fascynowała Cię kultura i magiczne stworzenia, a także stosunki międzynarodowe. Zapewniło Ci to aprobatę i opinię idealnej stażystki, pracowniczki z powołania, z pasją. Słuchałam o Paryżu, o Moskwie, o Durmstragu w Norwegii, o Ilvermonry. Widziałam, jak podróże kształtują Twój charakter, jak odcinają mój wpływ, który choć odbił się na Tobie, malał. Trajkotałaś jak szalona, mówiąc o Demimozach czy nawet o Nundu. Na całe szczęście, odziedziczyłaś, podobnie jak ja, miłość naszej matki do cennych, niebezpiecznych przedmiotów. Peleryny niewidki tkane z włosów pierwszych stworzeń, czy nawet rdzeń Twojej różdżki - pazur najniebezpieczniejszego zwierzęcia na świecie, które powalała grupa ponad stu czarodziejów, wszystko to miało swoją wartość. Zainteresowałaś się też animagią. Twoje zagraniczne znajomości bywały przydatne, stałaś się zaradna, umiałaś je wykorzystywać. Wieczory spędzałaś grając na skrzypcach, jak nauczył Cię ojciec lub w teatrach całego świata. Miałaś prawdziwy talent do uczenia się języków - oprócz angielskiego i francuskiego, biegle opanowałaś włoski, norweski i niemiecki, a także w dobrym stopniu rosyjski, czy nawet tak odległy chiński. Do domu przywoziłaś włoskie wina, bo czerwony trunek stał się Twoim przyjacielem, a Rzym kochankiem. Wszystko to w ramach idiotycznego stażu, prowadzonego przez urzędnika, który ciągał Cię po świecie - nie mogłaś zajmować się handlem, tylko dyplomacją? Kiedy wreszcie, nie tak dawno temu, Twój staż się skończył, wróciłaś do domu na kilka miesięcy, ale nie na długo. Zawsze wracałaś do Anglii, jak bumerang, jednak podejmowałaś się spraw będących jak najdalej od domu. Dopiero niedawno, na wieść o chorobie ukochanego rodzica pojawiłaś się tu na dłużej. Wydaję mi się, że wreszcie zmądrzał, bo jest bardzo sceptycznie nastawiony do Twoich podróży. I tak stanęłaś znów na wyciągnięcie niewidzialnej ręki, mojej i dziadka. I tak znowu zacznę kruszyć Twój upór, Twoją fałszywą wizję świata.



Zmieniłaś się. Teraz widzę, jaka jesteś. Masz dobre serce, zbyt dobre, zbyt kruche. Jesteś zbyt wesoła, zbyt pewna siebie, zbyt uparta. Zbyt wiele czasu spędzasz na rzeczach, które nie doprowadzą Cię na szczyt. Mimo to, masz również zbyt wysokie ambicje. Jesteś zbyt czuła na krzywdę, chociaż twarda z Ciebie kobieta. Czasami zbyt bardzo się starasz. Posiadasz charyzmę, umiesz wykorzystywać słowa, ale bywasz zbyt arogancka, szczególnie w stosunku do mnie - masz nienaganne maniery, ale nie zawsze ich używasz. Chociaż jesteś niezwykle inteligentna, zbyt wiele czasu spędzasz nad książkami. Jesteś zbyt lojalna, odważna zakrawasz o głupotę.  Zbyt bardzo chcesz wierzyć, że świat może być dobry. Kiedy wreszcie to zrozumiesz? Twoje heroiczne wyczyny na nic się zdadzą.

Albo umierasz bohaterem albo żyjesz wystarczająco długo aby zobaczyć jak stajesz się złoczyńcą.


Nie pozwolę by czas i trud, który włożyłam w wychowanie Ciebie poszedł na marne. Masz wiele wad, ale jestem z Ciebie całkiem zadowolona. A już niedługo przyjdzie czas, gdy znów Cię wykorzystam, słodka siostrzyczko.

Patronus: Sokół to majestatyczny ptak, potężny, piękny. Potrafi wzbić się w powietrze, latać, a czy jest większa wolność niż latanie? Może wyglądać wspaniale, ale to nie wszystko - jest doskonałym łowcą, drapieżnikiem. Precyzyjnym, szybkim, morderczym. Meredy ma wojowniczą naturę, ponad wszystko ceni sobie jednak wolność. Podobnie jak sokół jest łowcą, inteligentnym, zdolnym - nawet jeśli nie poluje na zwierzęta. Ma również wyśmienity wzrok i zmysł obserwacji, dostrzega mnóstwo szczegółów, jej umysł przetwarza wiele informacji. Odznacza się swoim własnym punktem widzenia, spogląda na ludzi i rzeczy z różnych perspektyw, chce przejrzeć ich na wylot. Jako uczennica szczególnie zainteresowana zaklęciami potrafiła wyczarować patronusa już we wczesnym stadium nauki - co zadziwiające, przyjmował on wtedy postać kruka, identycznego jak u jej siostry.

Podczas rzucania zaklęcia, najchętniej sięga pamięcią do swoich podróży lub do ostatnich lat nauki w Beauxebaton. Najczęściej używanym jest zdecydowanie pewna gwieździsta noc w Alpach, konna przejażdżka i zapierające dech w piersi widoki. Bywa również tak, że przywołuje chwile spędzone z ojcem, nucąc pod  nosem utwory, który grała dla niego na skrzypcach.










 
17
5
0
0
0
1
6


Wyposażenie

Sowa, różdżka, 11 punktów statystyk





Ostatnio zmieniony przez Nixie dnia 30.03.16 0:06, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Anonymous
Gość
Re: Meredy Skamander [odnośnik]27.03.16 19:30
Podobno skończone!
Gość
Anonymous
Gość
Meredy Skamander
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach