Cassius Prince Nott
Nazwisko matki: Lestrange
Miejsce zamieszkania: Nottinghamshire, Ashfield, Ashfield Manor
Czystość krwi: szlachetna czysta
Status majątkowy: bogaty
Zawód: Pracownik Urzędu Niewłaściwego Użycia Czarów
Wzrost: 179 cm
Waga: 71 kg
Kolor włosów: ciemne
Kolor oczu: ciemne
Znaki szczególne: runiczne zaklęcie wymalowane na lewym ramieniu; pomniejsze blizn po zranieniach (głównie na rękach i nogach)
Dziewięciocalowy, giętki cis wypełniony włosem pogrebina; na rącze wyrzeźbiono herb rodu
Slytherin
—
Ja sam, lub ktoś mi bliski, poraniony i unurzany w kałuży krwi
Starym pergaminem, mroźnym powietrzem, kocią sierścią, papierosowym dymem, mocnym alkoholem
Siebie samego posiadającego pierwszy, własnoręcznie wykonany magiczny przedmiot
Zastosowaniem zaklęć, pierwotnym pochodzeniem magii, runicznym odzwierciedleniem magii, magicznymi przedmiotami
—
Toczę czarodziejskie pojedynki, porządkuję notatki albo próbuję poczynić postępy w mojej "pracy badawczej" w towarzystwie szklaneczki dobrego alkoholu
Belli, ale równie często odprężam się przy klasyce
Elia Cometti
Narodziny pierwszego syna w rodzinie zawsze świętowano w niezwykły sposób. Oznaczało to możliwość przedłużenia nazwiska, a posiadanie tylko jednego takiego potomka sprawiało, iż zyskiwał on na wartości. Nie inaczej było w przypadku Cassiusa, choć – nim przyszedł na świat – wydarzyło się jeszcze kilka innych istotnych faktów.
Lord Reginald Nott poślubił lady Annabelle Lestrange mając dwadzieścia dziewięć lat. Tak długie zwlekanie z małżeństwem zawdzięczał jedynie swojej własnej opieszałości oraz skomplikowanemu procesowi aranżacji całego związku. Ostatecznie długi okres narzeczeństwa został zwieńczony huczną uroczystością w rodzinnej posiadłości Nottów, która wkrótce miała stać się także najważniejszym miejscem dla jedynego syna Reginalda.
Jednakże kilka lat wcześniej, a zaledwie siedem miesięcy po zawarciu związku Annabelle ogłosiła swemu mężowi radosną wieść o byciu brzemienną. Pierwsza myśl była oczywiście związana z potomkiem umożliwiającym godne przedłużenie rodu, lecz narodziny nadeszły znacznie szybciej i okazały się być nieszczególnie wesołe. Poród trwający ponad dziesięć godzin wymęczył młodą lady Nott tak bardzo, iż nie zachowała przytomności w chwili, kiedy jej małżonek wziął po raz pierwszy na ręce ich nowonarodzone dziecko. W tym samym momencie szczęśliwe pożycie niemal legło w gruzach. Upragniony pierworodny syn okazał się córką.
Stosunki między Reginaldem i Annabelle uległy ochłodzeniu dostrzegalnemu przez inne rody. Bez wątpienia wszyscy plotkowali za ich plecami, co tylko jeszcze bardziej pogarszało sytuację. Małżonkowie wymieniali się uprzejmościami jedynie w trakcie towarzyskich uroczystości, aby nie dać nikomu powodu do szerzenia oszczerstw. Niestety w rodzinnych murach stanowili dla siebie obcych ludzi, którzy mogli stanąć obok siebie jedynie w obliczu wielkiej tragedii bądź nieskończonego szczęścia. W przypadku Nottów okazja nadarzyła się do jednego i drugiego.
Szaleństwo Lestrange'ów zaczęło wyciągać swoje oślizgłe macki w stronę Annabelle, która z biegiem lat coraz bardziej zaczęła popadać na szereg różnego rodzaju chorób. Magomedycy nie mieli zbyt dużych możliwości, by wyjaśnić wszystkiego przypadki, ale jasnym było, że wszystko to miało coś wspólnego z magią płynącą w jej żyłach oraz ciągłym przebywaniem pod presją męża, pragnącym męskiego potomka. Ciągłe wizyty w Świętym Mungu odbiły się również na Reginaldzie. Lordowi nader często udzielał się nastrój żony, co zwykle kończyło się zażartymi awanturami, wybuchami magii oraz klątwami zagrażającymi życiu. W swojej nieustannej chęci posiadania syna posuwał się często do ledwie legalnych czynów. Wszystko to wynikało z dobitnej prośby magomedyka o powstrzymanie się od prokreacji. Rzecz jasna Nott nie poddał się tak łatwo. Już samo nazwisko zobowiązywało go do tego, by sięgnąć po kilka użytecznych środków perswazji (w tym bardzo dobrze opanowaną klątwę Imperiusa), dzięki którym z łatwością mógł wpłynąć na innych. Jednym zaklęciem zdołał przekonać medyka, by zniósł swój zakaz oraz zalecił stosowanie mnóstwa eliksirów wzmacniających organizm. Podobnie uczynił Annabelle, choć w jej przypadku wystarczyły zwykłe słowa. Miały wystarczająco dużo mocy, by posłuchała i zgodziła się na oferowany układ, bowiem przedwczesne oswobodzenie magomedyka spod klątwy nastręczyło kilka dodatkowych problemów. W dobitnych słowach przekazał małżeństwu informacje, jakoby ciąża wyjątkowo zagrażała życiu młodej lady Nott. Śmiał nawet zasugerować, iż istniało dość spore prawdopodobieństwo, że kobieta może nie przeżyć porodu. Jednak był w dość dużym błędzie. Reginald zapewnił żonie najlepszą osobistą opiekę, jaka istniała w Wielkiej Brytanii. Wszystko starał się przykryć płaszczykiem pozorów oraz niedomówień, by całe dziewięć miesięcy później doczekać się upragniony syna.
Pierwszy krzyk Cassiusa rozbrzmiał echem w murach rezydencji (lady Nott nie opuszczała sypialni w ostatnim tygodniu ciąży) bardzo głośno. Z pewnością nie był jedynym, który zasłużył na poród w rodzinnej posiadłości, ale od tego momentu stał się oczkiem w głowie lorda. Również Annabelle wydawała się szczęśliwa, choć w tamtej chwili z trudem potrafiła podnieść głowę z poduszki. Udało jej się wypełnić rodzinny obowiązek, jakim została obłożona wychodząc za mąż.
Zgodnie z tradycją, wychowaniem Cassiusa zajmował się Reginald. Oczywiście w pierwszych latach życia zajmowały się nim nianie skrupulatnie dobierane dla każdego okresu rozwoju. On w tym czasie pertraktował najlepsze umowy o małżeństwo dla dziecka wymagającego stałej opieki. Duża zasługa leżała również po stronie matki, która przez kilka lat małżeństwa opanowała do pewnego stopnia rodzinny dar perory i nie bała się wysnuć we własnym kierunku podejrzeń, iż nie była w stanie mieć więcej potomstwa. Gdyby tylko potencjalni kandydaci znali dokładne położenie rodzinnej posiadłości, dobijaliby się do drzwi dniami i nocami.
Wracając jednak do Cassiusa trzymanego pod opieką niań oraz skrzatów domowych, prawdziwa ojcowska opieka spłynęła na niego w wieku trzech lat. Został nauczony najważniejszych czynności z taką starannością, iż nie istniały absolutnie żadne przeszkody, by tak wcześnie uczestniczył w towarzyskich spotkaniach. Musiał w końcu zacząć wykorzystywać swoje oratorskie umiejętności. Jako dziecko nie był tego świadomy, lecz damy zgromadzone na przyjęciach chichotały i rumieniły się z każdej słownej pomyłki chłopca, nazywając go małym księciem ku uciesze samego zainteresowanego. Mało kto wiedział wtedy, że ojciec nadał mu drugie imię Prince. Wszyscy jednak zdawali sobie sprawę z wagi przykładanej przez lorda do zapewnienia synowi doskonałego wychowania. Niestety tak jawne okazywanie troski odbiło się na (jeszcze) niewinnym dziecku.
Starsza siostra małego Cassiusa dokuczała i okazywała zawiść niemal na każdym kroku. Mimo bycia świadomą całej gamy niebezpieczeństw zaprowadziła chłopca do lasu, aby przyniósł jej coś, czego nie można było znaleźć w ogrodzie. Być może czyn ten zostałby jej wybaczony przez ojca, jednak dziewczyna zdecydowała się złamać jeden z najważniejszych zakazów: Nie wchodzimy do lasu bez pozwolenia.
Przeciskający się przez leśne gęstwiny chłopiec nie zdawał sobie sprawy z zagrożenia mogącego skryć się nawet pod najmniejszym liściem. Nie rozumiał zbyt wielu rzeczy, by dostrzec intrygę uknutą przez kilka lat starszą siostrę, toteż śmiało kroczył coraz dalej, starając się zignorować swój strach. Nie miał wtedy pojęcia o mierzeniu odległości, jednak wiedział, że oddalił się od posiadłości wystarczająco daleko, aby ojciec nie usłyszał jego wołania.
Coraz ciemniej, coraz głębiej
Słysząc przerażające wycie jakiejś istoty krzyknął przerażony i zerwał się, biegnąc niemal na oślep. W ciemnościach ledwie widział gałęzie oraz konary drzew, lecz nie mógł dostrzec korzeni wyrastających spod ziemi, o które potykał się co kilka kroków. Panikował przy najcichszym usłyszanym szeleście, kiedy zatrzymał się z powodu zadyszki. Coraz mocniej zaciskał drobne palce na kolanach, szarpiąc za materiał. Łzy zgromadzone w kącikach oczu spłynęły ciurkiem po policzkach, drżąca broda poruszyła wargami, układając je w niewerbalne Tato. Jednakże równie szybko wydał z siebie wrzask pełen przerażenia, kiedy zza pobliskiego krzewu wyłonił się ogromny cień należący do jego ojca. Wyrazu ulgi oraz jednoczesnego strachu przed konsekwencjami nie dało się opisać, a tym bardziej niemożliwa do przewidzenia okazała się reakcja mężczyzny. Reginald bez słowa czy najmniejszego pomruku niezadowolenia chwycił syna za rękę i wyprowadził z lasu w świetle stworzonym przy pomocy różdżki. Zatrzymali się dopiero na krawędzi drzew graniczących z terenami posiadłości. Właśnie wtedy lord nachylił się nad Cassiusem, celując w niego połyskującym końcem najważniejszego, czarodziejskiego aspektu.
— Nigdy nie ufaj kobietom. — I wyprostował się, po czym z godnością odprowadził chłopca do rezydencji, gdzie skrzaty domowe mogły doprowadzić swojego młodego panicza do ładu i porządku.
Mając w pamięci lekcję przekazaną przez ojca, Cassius od tamtej pory pilnował się niemal na każdym kroku. Przestrzegał wszystkich wpojonych mu manier oraz przykazów, co w szczególności okazywał wobec swojej starszej siostry. Nie należał do szczególnie mściwych członków rodziny, ale cień przerażenia czający się w oczach dziewczyny dziwnie podnosił go na duchu. Czasami wystarczyło kilka słów, by strach zaczął sięgać jej twarzy, kiedy mijali się korytarzem. Jeszcze więcej klasy pokazywał podczas przyjęć, na których nie musiał przebywać pod nieustanną opieką kogokolwiek. Nie był tym nierozsądnym brzdącem sprzed wycieczki do lasu, niemniej jednak już wtedy zaczął kształcić w sobie nieco dwulicowe oblicze. Tego wymagało od niego nazwisko, ale też sprawiało wystarczająco dużo przyjemności, jeśli musiał w ten sposób rozliczyć porachunki z innymi. Miał zaledwie dziewięć lat, kiedy ojcowskie wychowanie zaczął wcielać w życie i nie kwestionował żadnego słowa, dopóki nie przyszło mu pójść do Hogwartu.
Nie było nic bardziej pewnego niż fakt, że w wakacje po jedenastych urodzinach otrzyma list z Hogwartu. Z domowym wykształceniem, w które swój wkład miała nawet matka, mógł iść tylko tam. Dlatego też dzień przybycia sowy nie był żadnym niezwykłym, a przynajmniej tak miał wyglądać na twarzy Cassiusa. W duchu cieszył się, iż dołączy do wielkiej społeczności, gdzie będzie miał możliwość pokazać swoją rodzinę z jak najlepszej strony i na oczach innych utrze nosa swojej siostrze. Uradowany samą myślą zasiewania odrobiny lęku przez okrągły rok nie mógł doczekać się swojego pierwszego roku. Wcześniej jednak czekała go wizyta na Pokątnej, aby zacząć dzierżyć w ręce najważniejsze narzędzie. Zaopatrzony w garść galeonów podarowanych przez ojca wrócił z cisową różdżką od Ollivandera. Nie zabawił tam zbyt długo, a nawet niewiele brakowało, by został wyproszony ze sklepu, bowiem Cassius od razu poczuł tę szczególną więź. Gdyby był kimś innym, z pewnością uległby namowom sprzedawcy, jednak pochodził z Nottów i musiał okazać swoją wyższość, którą zwieńczył dostojnym opuszczeniem sklepu. Rzecz jasna później otrzymał dość srogą karę w postaci odebrania różdżki za urażenie członka zaprzyjaźnionej rodziny, co jednak przekuło się w ślęczenie w szkolnych podręcznikach do końca wakacji. Swoją własność odzyskał wsiadając do pociągu. I zdziwił się, że ojciec postanowił zainwestować u Ollivandera w możliwość wyrzeźbienia rodowego symbolu na drewnie różdżki.
W chwili nałożenia na jego głowę Tiary Przydziału wiedział, że nie istniał dla niego inny dom niż Slytherin. Hańbą dla rodziny byłoby umieszczenie go w Gryffindorze albo, Merlinie uchowaj, Hufflepuffie. W ostateczności mógł nawet trafić do Ravenclawu i jakoś znieść wyjca od ojca, jednak czarodziejski kapelusz rozwiał jego wątpliwości. Tiara dumnie ogłosiła przydział do domu Salazara, lecz stało się to po nieco zbyt długiej ciszy, która zasiała cień wątpliwości w oczach współdomowników. Nie rozumiał tego podejścia, jednak dobrze wiedział, że w Slytherinie musiał udowodnić swoją wartość. Nie ważnym było, czy miał mieć dobre oceny, czy wykorzystać rodzinne koneksje do zdobycia szacunku. Rozpoczął swoją przygodę.
Siedem lat spędzonych w Hogwarcie na zawsze wyryło się w pamięci Cassiusa. W szkockim zamku zdobył ogrom wiedzy, gdyż postanowił być pilnym uczniem, godnym nazwiska swego ojca. Właśnie tam przeżył pierwszy szok, gdy została otwarta Komnata Tajemnic i zginęła uczennica, ale też nazwał inną osobę szlamą. Wydźwięk tego słowa smakował na języku wyjątkowo dobrze, jakby podświadomość tylko czekała na odpowiednią okazję do jego użycia. W Hogwarcie dołączył do Klubu Ślimaka prowadzonego przez profesora Slughorna. Poznał Toma, najlepszego ucznia w historii Hogwartu (a przynajmniej tak go zapamiętał), który mógł pomóc mu sięgnąć po coś, co zaczęło nęcić jego myśli od czwartego roku. Nie pragnął nieśmiertelności czy nieskończonej potęgi. Chciał jedynie odkryć prawdziwe, niemal pierwotne pochodzenie magicznej mocy skrytej w eliksirach czy zaklęciach. Dobrze wiedział, iż od wynalazcy jakiegoś czaru oczekiwano wielkiej wiedzy i doświadczenia, a Cassius nie mógł posiąść wszystkiego na raz. Dlatego poświęcał tak dużo czasu na naukę wszystkich wybranych przez siebie przedmiotów, ale też starał się nie zaniedbywać kontaktów towarzyskich z godnymi mu rówieśnikami. Niejednokrotnie mogli mieć styczność z wiedzą, której potencjalnie mógłby potrzebować w przyszłości.
Starał się myśleć perspektywicznie, choć podążał za Tomem wywyższając szlachetną krew ponad wszystkie inne. Z pewnością został dobrze zapamiętany przez niektórych ze swoich szkolnych znajomków (zwłaszcza tych mniej szczęśliwie urodzonych), lecz nie dbał o to. Zaledwie pamiętał, że ktoś taki istniał. Dużo więcej uwagi przykładał do dbania o własne korzyści, a pełnienie funkcji jednego z zaufanych ludzi Riddle'a dawało jeszcze więcej możliwości. Być może kiedyś miałby sposobność zaprezentowania mu swoich przemyśleń we frapującej go materii i prawdopodobnie jego uwagi zostałyby podzielone, bądź też uzupełnione o ciekawe przemyślenia. Chęci do zapewnienia prawowitej pozycji czarodziejom szlachetnej krwi skierowały młodego Notta na ścieżkę czarnej magii. Widział w niej wiele możliwości, dzięki którym mógł zbliżyć się do poznania tajemnicy, ale też musiał jeszcze bardziej uważać na wypowiadane słowa. Nie wszyscy podzielali tak duże zainteresowanie, gdyż niektórych obchodziły tylko najmodniejsze stroje, codzienne przyjemności, czy towarzyskie spotkania. Niemal chorobliwą ambicją próbował zapewnić swojej przyszłej rodzinie bezpieczeństwo, choć powoli zaczynał zdawać sobie sprawę z tego, że zaczynał popadać w lekki obłęd oraz obsesję. Wszystko to doprowadziło do niedużego wypadku, który okazał się mieć nieco bardziej tragiczne skutki.
Na początku szóstego roku nauki usilnie starał się zdobyć z biblioteki dość wyjątkowy egzemplarz książki traktującej o czarnej magii. Jakimś cudem (i absolutnie bez użycia czarów) zdołał przekonać opiekuna swojego domu, aby wydał pozwolenie na skorzystanie z działu zakazanego celem napisania pracy na Obronę, jednak ubiegł go rok starszy Krukon, z którym to wdał się w małą sprzeczkę. Chociaż będąc całkowicie szczerym, zwada ta zaczęła się od jawnej napaści.
W tamtej chwili nie bał się poniesienia konsekwencji i zaatakował ucznia całą serią znanych mu zaklęć. Niestety nie spodziewał się, że owy chłopak był nieco bystrzejszy niż wyglądał. Oparł się całemu atakowi, a nawet zdołał odpowiedzieć czymś, co nie miało wyrządzić bezpośredniej krzywdy. Wysadzając jakąś kamienną rzeźbę z pewnością postąpił dużo rozsądniej niż Nott, jednak to jej odłamki wyrządziły największe szkody. Jeden z większych kawałków trafił Cassiusa w głowę, zostawiając po sobie brzydką ranę na policzku, oraz pozbawiając go przytomności (Merlin jeden wie, jakim cudem zatoczył się na pobliski obraz i zniszczył go, raniąc się drzazgami w dłoń). Nim jednak ostatecznie stracił kontakt ze światem, zdołał warknąć zaklęcie, które prawie zwaliło Krukona z nóg.
Kiedy obudził się, leżał na jednym z łóżek w skrzydle szpitalnym. Nie było żadnego z jego kolegów, za to doskonale dostrzegł swojego ojca, szkolną pielęgniarkę oraz magomedyka ze Świętego Munga. Ból przeszywający palce, zawinięte w przesiąknięty krwią bandaż, zwróciły jego uwagę. Słyszał tylko niezrozumiały bełkot wydobywający się z ust uzdrowiciela, zaś sam skupiony był na tym, jak jego ciało zareagowało na to niewinne zranienie. Coś gęstego, mokrego spływającego po policzku na chwilę rozproszyło uwagę Notta, jednocześnie dając mu szansę na zrozumienie tego, co próbowano mu przekazać. Dotarły do niego tylko dwa słowa: Trauma Krwi. Więcej wyjaśnień nie potrzebował. Wiedział już, że wkrótce zostanie zabrany do Świętego Munga, gdzie wleją w niego dziesiątki eliksirów, rzucą setki nieznanych zaklęć i wyciągną każdą stresującą sytuację z jego życia. Ale do tego czasu Cassius zdołał na własną rękę rozwikłać przyczynę tej przeklętej choroby i całkowicie winił za nią swoją siostrę.
Nic więc dziwnego, iż z dnia na dzień przestało mu zależeć na czymkolwiek. Nieznacznie pogorszyły się jego wyniki w nauce, gdyż większość czasu spędzał w dormitorium próbując nadrobić zaległości spowodowane coraz to częstszymi wizytami u magomedyków. Ilość kontroli przerażała go, jednak nie zamierzał dzielić się swoimi uczuciami. Musiał je zdusić sobie i poradzić sam, aby wrócić do dawnego trybu życia.
Bardzo starał się ignorować wydarzenia dziejące się za murami Hogwartu. Legendarny pojedynek Dumbledore'a i Grindelwalda zakończony śmiercią tego pierwszego nie zrobił na Cassiusie większego wrażenia. Jedynie zaciekawił, bowiem potencjalne czarnomagiczne zaklęcia mogły mieć wielkie znaczenie w nierównej walce. Już bardziej przejąłby się śmiercią jakiegokolwiek czarodzieja gdzieś w Wielkiej Brytanii, choć doskonale zdawał sobie sprawę, jak bardzo szanowany w Wielkiej Brytanii Albus Dumbledore gardził czarną magią. I nienawidził go za to, co potrafił wygłosić w czasie roku szkolnego. Fakt faktem nie było to żadne głębokie uczucie, a jedynie uczniowska zawiść względem nielubianego profesora. Jednak szybko zrewidował swój pogląd i zaczął uważać go za głupca, który przyciągnął wojnę w jego rodzinne strony. Był bezgranicznie przekonany, że obstawanie za mugolami zaćmiło Dumbledore'owi umysł do tego stopnia, iż przestał dostrzegać to, co rzeczywiście zbudowało społeczeństwo czarodziejów i czarownic: tradycja, za którą młody Nott obstawał w całej swej osobie (choć niespecjalnie spieszyło mu się do ożenku); czysta krew, która zawsze zapewniała potomków obdarzonych magią oraz, w przypadku jego własnych krewnych, towarzyskie układy dzięki którym panował właściwy porządek. Tak, wojujący nauczyciel transmutacji zaburzył ledwie stabilny spokój, który próbowały zburzyć szlamy. Mugolskie dzieci obdarzone magią potrafiły zdać OWTMy lepiej niż niejeden uczeń ze szlachetnego rodu. Byli dla niego zagrożeniem mogącym zniszczyć jego reputację. Wybitne zdanie OWTMów mogło ją jakoś uratować, bowiem samo zyskiwanie zwolenników czy opowiadanie się za Tomem nie dawało już takich efektów jak kiedyś. Musiał działać.
Tuż po ukończeniu Hogwartu zaszył się w rodzinnej posiadłości. Przez lata nauki oraz wpływy ojca zdołał zgromadzić starannie wyselekcjonowane księgi, aby dalej zgłębiać wiedzę tworzenia przedmiotów posiadających w sobie magiczną moc. Niemal każda traktowała o czarnej magii, którą w domowym zaciszu mógł swobodnie praktykować na innych żyjątkach. Skrzaty domowe były bardziej niż chętne do bycia materiałem doświadczalnym, a panująca wojna tylko nakręcała go jeszcze bardziej. Przez moment nawet wierzył, że jego prace mogłyby zaprowadzić nowy porządek w czarodziejskim świecie, choć równie szybko musiał porzucić te nadzieje. Zgłębianie zapisków mających setek lat nie podobało się jego rodzinie. Ojciec niemal siłą zaciągał go na towarzyskie spotkania, byleby wydać Cassiusa za pannę z dobrego rodu. Nie zależało mu na niczym innym niż posiadaniu kolejnych dziedziców, jednak pełnoletni Nott był na tyle sprytnym czarodziejem, aby przekonać ojca o odłożeniu sprawy w czasie. Ze względu na wojnę, oczywiście. Nie spodziewał się jednak, że ojciec wyśle go w podróż po Europie (wszak bycie w ruchu dawało poczucie bezpieczeństwa), aby zdobył znacznie szersze znajomości, zasięgnął rady oraz takiej wiedzy, której nie mógłby zdobyć w ojczystym kraju.
Wędrując przez tereny mugoli starał się odwiedzić większość ruin oraz czarodziejskich bibliotek. Właśnie w nich widział szansę na znalezienie kolejnych wskazówek, które ostatecznie zaczęły wieść go coraz bardziej na północ. Właśnie w Skandynawii zapałał wielkim zainteresowaniem względem przedmiot, do którego nie przykładał dużej uwagi w Hogwarcie. Miejscowi, zakorzenieni w ludowych wierzeniach potrafili wykorzystać moc zamkniętą w runach, jednak nie mogli zdradzić mu tej tajemnicy. Wykute w kamieniu zapisy przetłumaczone z pomocą szkolnego podręcznika dały mu tylko jedną wskazówkę: Do wszystkiego musiał dojść sam. Jako jeden z kroków wybrał opracowanie prostego runicznego zaklęcia, które ponoć miało go chronić przed skutkami Traumy Krwi oraz innymi, niekoniecznie bezpiecznymi poczynaniami. W akcie poświęcenia wymalował je na lewym ramieniu przy pomocy różdżki, tuszu oraz odrobiny ziemi wymieszanej z jego własną krwią. Mając znacznie więcej czasu mógłby osiągnąć dużo więcej, jednak w kieszeniach podróżnej szaty miał coraz mniej galeonów. Również ojciec coraz bardziej upominał się o powrót swojego jedynego potomka do Wielkiej Brytanii, aby godnie pełnić obowiązki dziedzica. I nie chodziło mu o zapisanie się na staż w Ministerstwie Magii, w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów, który miałby zniszczyć jego szkolne marzenia o poznaniu tajemnic skrytych w runach. Studiując magiczne dokumenty miał dostęp do historycznych ksiąg, które nieco ułatwiały uporządkowanie zdobytej wiedzy, lecz ojcu chodziło tylko o poślubienie jakiejś czarownicy. Coraz to nachalniejsze pytania samego seniora Nottów o ślub (a miał zaledwie dwadzieścia dwa lata) spychało Cassiusa na granicę, za którą musiał ulec namowom.
W przypadku pierwszej potencjalnej żony sprawy nie były zbyt łatwe. Fakt, dziewczyna pochodziła z mniej wyśmienitego rodu niż Cassius, jednak jej rodzina chciała zdać się na niezwykle przyzwoity gest, przekazując w posagu znaczną część majątku oraz dając dostęp do wielu interesów w południowej Europie. Plotka ta z niewyobrażalną prędkością dotarła do innych powodując jeszcze więcej bezpodstawnych spekulacji. Narażenie Notta na taki stres rzecz jasna nie mogło mieć miejsca, toteż przebywanie w domowym zaciszu oraz przeniesienie części obowiązków wynikających ze stażu było jednocześnie okazją na bliższe poznanie się przyszłej pary narzeczonych.
Niestety ślub nie miał prawa zaistnieć. Wyzwolona południowym klimatem czarownica w pewnym stopniu próbowała dyktować warunki życia Cassiusa. Narastająca powoli wrogość nie wróżyła dobrze żadnemu związku, a ten nawet jeszcze na dobre się nie rozpoczął. Jednakże, co ważniejsze, coś takiego nie mogło dziać się pod dachem żadnego lorda Notta. Nieco posunięty w swojej obsesji Cassius zaczął bawić się kosztem swojej niedoszłej klaczy rozpłodowej, jak zwykł szeptać jej na ucho. No może nie robił tego aż tak dosłownie, ale przekaz nadal pozostawał jasny. Nawet ostentacyjnie zaczął palić papierosy oraz pić znacznie większe ilości alkoholu niż powinien. Doprowadziło to tylko do jeszcze większego emocjonalnego rozchwiania, a przymuszenie do spędzania niemal całego czasu z jedną osobą potrafiło doprowadzić do prawdziwego szaleństwa. Wygórowane oczekiwania Reginalda Notta, nieco nazbyt chwiejne nastroje matki oraz niekoniecznie przyjazne nawyki Cassiusa zaowocowały zerwaniem umowy.
Ojciec młodego lorda nie był w stanie znieść tak otwartego zachowania przyszłej synowej. Nie tak został wychowany i nie tak wychował własnego syna, by ten miał ulec jej namowom. Doskonale wiedział, gdzie leżała lojalność potomka, jednak nie mógł znieść myśli, że rodzina czarownicy nie była do końca szczera. Dlatego też Reginald postanowił wykorzystać Veritaserum, aby wydobyć całą brudną prawdę na wierzch. Potężny eliksir uwarzony przez jednego z zaprzyjaźnionych alchemików okazał się niezastąpiony, kiedy dolano go do herbaty. Niedoszła narzeczona upragnionego syna nie prowadziła się najlepiej. Pijąc ciepły płyn nie wiedziała, że coś do niego dolano. Nawet niespecjalnie odczuła jego działanie i powiedziała całą prawdę, z której tylko jedna rzecz miała dla Reginalda ogromne znaczenie. Dziewczyna nie była czysta. I miała jeszcze co nieco za uszami, jednak nie warto o tym wspominać.
Druga kandydatka była zdecydowanie bardziej znajoma Cassiusowi i pochodziła z szanowanego rodu Fawleyów. Na dodatek okazała się być jego przyjaciółką z dzieciństwa. Razem robili dosyć zuchwałe rzeczy, toteż wieść o zawarciu wstępnych umów okazała się dla niego rzeczą niepojętą. Młoda czarownica całkiem nieźle wpisywała się w towarzystwo Cassiusa, jednak jedna szczera rozmowa między potencjalnymi małżonkami jasno wygłosiła, że ze sobą być nie mogą. Dlaczego więc ciągnęli to dalej? Cóż, młody Nott był rad z takiego towarzystwa. Rozumieli się i dogadywali wystarczająco dobrze, aby niecne plany dziewczyny dało się wcielić w życie., a przy okazji i on sam mógł na tym skorzystać. Nie marzył o niczym innym niż szybkiej ucieczce do jednej z francuskich bibliotek (opiekując się lady Fawley zabierał ją tam przy każdej możliwej okazji, choć pogodzenie tego ze stażem oraz wieczną obecnością przyzwoitki zjadło więcej niż trochę nerwów). I właściwie na tym ich niewielkie narzeczeństwo się kończyło. Cała reszta była kłamstwem podtrzymywanym dla dobra rodziny, której wypadałoby wyperswadować jakikolwiek ślub, co okazało się znacznie łatwiejsze niż wcześniej przypuszczali. Ciągłe wycieczki do Francji, samotne powrotny Cassiusa do Anglii nastręczyły wystarczająco dużo plotek, z których jednoznacznie wynikało, iż młody Nott bawił się kosztem córki Fawleyów. Na takie szarganie reputacji żaden z rodów nie zamierzał sobie pozwalać, jednak wieloletnia przyjaźń nie mogła skończyć się tak po prostu. Całą sprawę wyciszono na każdy możliwy sposób, a niedoszłych małżonków ściągnięto na poważną rozmowę. Cassius ani nie zaprzeczył, ani nie potwierdził prawdziwości powstałych plotek. Zobowiązał się przed przyjaciółką na milczenie i jego jedyną obroną pozostawało szczere stwierdzenie, iż nie chciał zniszczyć ich przyjaźni. Cóż, czarownica od początku była świadoma, co najwyżej platonicznego uczucia, toteż i nie domagała się zadość uczynienia. Cóż też zostało rozczarowanym ojcom do zrobienia? Pokojowe rozwiązanie umów narzeczeństwa i wyprawienie wielkiego przyjęcia na koszt Nottów.
A Cassiusowi zależało na otrzymanej wolności, którą mógł w całości poświęcić na dalsze zgłębianie tajemnicy run (a także magicznych przedmiotów, które posiadały runiczne zdobienia) oraz kontynuowanie stażu w Ministerstwie Magii.
Tak duże poświęcenie (zostanie oszukanym przez nieczystą czarownicę jak i powstrzymanie potencjalnie dobrego związku na rzecz utrzymania stonowanej polityki między nadal zaprzyjaźnionymi rodami) zostało w pewien sposób docenione przez rodzinę i jedynie sugerowano, iż powinien obejrzeć się za damą z dobrego domu, lecz ciche wieści przekazywane przez dawnych przyjaciół Toma wyparły mu z głowy jakiekolwiek myśli o małżeństwie. Jako ktoś zaufany zamierzał sprzymierzyć się z Riddlem oraz zapewnić mu tak duże wsparcie jak tylko potrafił, a jednocześnie nie potrafił pozwolić sobie na zaprzepaszczenie prywatnego życia. Już w szkole potrafił robić więcej niż musiał, a ukończenie stażu wiązało się z otrzymaniem stałej posady w Urzędzie Niewłaściwego Użycia Czarów. Wprawdzie nie był to Departament Tajemnic, na który miał ochotę, ale i w swoim własnym biurze był w stanie prowadzić bezpieczne badania spowite papierosowym dymem czy wonią mocnego alkoholu. Nikogo nie zdziwiłby fakt, że we własnym gabinecie sączył Ognistą Whisky. Ba, nikogo to wówczas nie obchodziło.
<
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 5 | +1 (różdżka) |
Zaklęcia i uroki: | 10 | +1 (różdżka) |
Czarna magia: | 15 | +3 (różdżka) |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 4 | Brak |
Sprawność: | 4 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Język obcy: francuski | I | 1 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Astronomia | I | 2 |
Historia magii | II | 10 |
Kłamstwo | I | 2 |
ONMS | I | 2 |
Retoryka | III | 25 |
Starożytne runy | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Zastraszanie | I | 2 |
Zielarstwo | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Szlachecka etykieta | I | 0 |
Jasny umysł | II | 5 |
Silna wola | III | 10 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Rycerze Walpurgii | - | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | 0,5 |
Muzyka (fortepian) | I | 0,5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 1 |
Jeździectwo | I | 1 |
Taniec balowy | I | 1 |
Szermierka | I | 1 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Reszta: 2 |
Różdżka, teleportacja, sowa, 10 pkt statystyk
Ostatnio zmieniony przez Cassius P. Nott dnia 15.08.16 11:23, w całości zmieniany 2 razy
those warnings prepared you for
Witamy wśród Morsów
Eliksir kameleona (1 porcja, 15 stat. bonus +10) [od Yvette]
Eliksir osłabiający zdolności magiczne (1 porcja, 15 stat.) [od Yvette]
Bahanocyd (1 porcja, 15 stat.) [od Yvette]
Eliksir kociej zwinności (1 porcja, stat. 21, moc +5 [od Yvette]
[05.08.17] Ingrediencje (kwiecień)
[09.09.17] Ingrediencje (maj)
[20.09.17] Przekazane (dla Yvette): włosie akromantuli i róg buchorożca
[30.09.18] Otrzymane od Yvette: eliksir kameleona(1 porcja), bahanocyd(1 porcja) eliksir osłabiający zdolności magiczne(1 porcja), od Percivala: eliksir kociec zwinności(1 porcja)
[02.11.17] +1 PB do puli (nagroda za szybką zmianę)
[20.06.16] Wykonywanie zawodu grudzień + 50 pkt
[27.06.16] Odwołanie się do listopadowego Walczącego Maga + 10 pkt
[17.07.16] Wyrównanie punktów -10 pkt; 1 pkt CM
[22.07.16] Sabat +30 pkt
[13.08.16] Wykonywanie zawodu (sty/lut) +50 pkt
[16.08.16] Spotkanie Rycerzy +25PD, 1 pkt biegłości Rycerzy
[19.08.16] udział w gonitwie; +30 PD
[15.08.16] czara ognia; +10 pkt
[05.09.16] Wsiąkiewka listopad-grudzień; +90 pkt
[04.06.17] Przywrócenie rangi
[10.06.17] Osiągnięcie (Syn marnotrawny): +5 PD
[10.06.17] +5 pkt do statystyk
[10.06.17] Zwrot PD (za telep. i różdżkę): +1 pkt do sprawności, +1 do CM, +20 PD
[13.06.17] Aktualizacja postaci: +2 punkty CM, -100 PD
[30.07.17] Wsiąkiewka (kwiecień), +30 PD, +1 PB
[22.08.17] [G] Zakup dwóch kociąt, -20 PM (Skrytka Gringotta)
[07.08.17] Wykonywanie zawodu (kwiecień), +50 PD
[15.09.17] Wykonywanie zawodu (maj), +50 PD