Wydarzenia


Ekipa forum
Kraina Jezior
AutorWiadomość
Kraina Jezior [odnośnik]08.04.16 14:38
First topic message reminder :

Kraina Jezior

Kraina Jezior to jedno z najlepszych miejsc w Anglii na spędzenie wakacji, oderwania się od przytłaczającej codzienności. Tuż pod granicami ze Szkocją, praktycznie odludnych terenach można odpocząć od hałasu samochodów, widoku drapaczy chmur czy ludzi wciąż ze sobą rywalizujących, skupionych na własnej karierze i sprawach doczesnych. Osoby obdarzone choć odrobiną artystycznej duszy z pewnością docenią uroki Lakes, wszak zbiorowisko akwenów znajduje się na włościach Fawleyów, jednych z najbardziej rozmiłowanych w sztuce i potrafiących docenić piękno magicznych rodów. Nic w tym dziwnego, gdy potomkowie dorastają na takich terenach! Kraina Jezior to nie tylko wszechobecna woda i malownicze lasy pełne dębów i sosen. Tutaj niewinne niziny, łąki osiągają rozmiary potężnych oraz stromych szczytów, które przyciągają miłośników górskiej wspinaczki i aktywnego wypoczynku; pasjonaci niższych terenów na pewno zachwycą się bezkresnymi wrzosowiskami. Niezależnie od pory roku woda w jeziorach ulokowanych w głębokich kotlinach jest lodowata. Choć zdecydowana większość wypoczywających ogranicza się do plażowania tuż poniżej zboczy, na których wypasane są owce, pozostała część zażywa niezapomnianych kąpieli. Wieczorami czarodzieje powracają do namiotów, przy których biwakują, a w rytm celtyckich melodii wyśpiewywane są historie o Pani z Jeziora, umilające czas przy ogniskach.
Na mniej zatłoczonych częściach można napotkać spokojne konie dziesiątkami przebiegające przez wody Krainy Jezior lub pasące się tuż przy zboczach w pobliżu brzegu. Niech to jednak nie zmyli nierozważnych śmiałków! Pomimo licznych ostrzeżeń i informacji wciąż zdarzają się przypadki porwania przez kelpie w głębokie tonie, gdy tylko zdejmie się magiczne wędzidła okiełzujące te zapierające dech w piersi stworzenia.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kraina Jezior - Page 9 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Kraina Jezior [odnośnik]27.07.21 19:52
 
Czasem miała wrażenie, że pośród tłumu jako jedyna pałała faktycznie żywiołem do brania spraw we własne ręce, a przecież było to tak irracjonalne uczucie. Podobnie nie potrafiła się powstrzymać od pomagania innym, przedkładając dobro czyjeś ponad własne - tym samym tworząc tę złudną woalkę braku egoizmu.
Poprosił nas o pomoc, więc to jest nasza sprawa. Zresztą, nawet nasza praca, a przynajmniej moja – stwierdziła, leciutko marszcząc brwi. Chociaż nie odpowiadały jej rządy Malfoya, tak pieczęć Ministerstwa stanowiła swoistą renomę i mimo wszystko, Forsythia wolała wypełniać należycie swoje obowiązki.
Brak ci w życiu rozrywek albo ryzyka? Potrzebujesz dawki adrenaliny? Zawsze. – Odparła może nieco butnie, jednak chciała korzystać z życia, póki mogła, póki klatka, w której ją trzymano, wciąż nie miała zamkniętych drzwi. Póki wojna nie odcięła wszystkich możliwości pogłębiania wiedzy i doświadczenia, a przecież na tym jej zależało.
Przewróciła oczami niezgrabnie, spoglądając lekko spod byka na Macnaira, szukając w nim jakiejś iskry i chęci przygody, którą przecież potrafiła w nim wyłapać, nie znali się od dzisiaj. Ostatecznie nie skomentowała jego słów, zaledwie uśmiechnęła się niczym szelma, pozwalając pozostawić nierozwikłaną zagadkę pytań w niebycie. Może nie jeździł? A może naprawdę nie sprawiało mu przyjemności pomaganie innym, nawet jeśli ci zdobyli się na odpowiednią opłatę. Może przez beztroskę stałego zatrudnienia, nie widziała problemu w zakasaniu rękawów i działaniu – miała wszystko, czego potrzebowała, więc dodatkowy wysiłek nie robił jej większej różnicy, a w jego przypadku było inaczej?
W pierwszej chwili nie zauważyła grzbietu kelpii, dopiero po dłuższej chwili gdy obłok mętnej wody opadł, dostrzegła zarys ślepi i sylwetki przepływającej nieopodal. – Musimy odgrodzić jej drogę i skierować na wał – wskazała różdżką kierunek. Nieufne stworzenie krążyło w bezpiecznej dla siebie odległości, najwyraźniej będąc jednym z bardziej bojaźliwych okazów, z którym przyszło się pannie Crabbe spotkać. Jak więc zmusić pod wodą stworzenie do obrania kierunku? Na konie – te magiczne i nie – działał najczęściej bat, lecz przecież pod wodą, manewrowanie nim nie miało najmniejszego sensu. Co innego mogłoby go w takim razie zastąpić? – Może rzućmy Relashio, skoro nie daje do siebie podpłynąć? Zagońmy ją wrzątkiem, a może wówczas sama przeskoczy? – zaproponowała, zauważając, że w takiej sytuacji to chyba była najsensowniejsza strategia. Miała nadzieję, że Cillian słyszał jej słowa, nawet pomimo bąbla powietrza wokół głowy. Staw był niewielki, a im bliżej wału tym robiło się płycej, przez co czarownica sądziła, że będzie im z pewnością łatwiej okiełznać kelpię i wygonić ją ze zbiornika, jeśli będą mogli stanąć na nogach. Również dzięki temu obejdzie się bez zbytniego zbliżania do stworzenia, które bądź co bądź było jednym z niebezpieczniejszych. Wykonała odpowiedni gest różdżką, a po bańce powietrznej okalającej jej głowę rozległa się inkantacja. – Relashio! – zaraz z końca wiśniowego drewna wystrzelił strumień wrzątku, przyjemnie ocieplając skórę. Jednocześnie promień odciął drogę kelpii, która zakręciła się zamaszyście, wzbijając kolejną chmurę mułu.

| Bąblogłowa 2/5
 


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969
Re: Kraina Jezior [odnośnik]05.08.21 23:14
Nigdy nie rozumiał osób, które stawiały czyjeś dobro ponad własne lub uznając, że cudze życie jest istotniejsze. Poświęcenie się dla innych, bez konkretnego celu, bez wymiernych korzyści, zdawało mu się nielogiczne. Do tego dochodziła kwestia, ułudnej i fałszywej wdzięczności, okazywanej z grzeczności, lecz nie faktycznie. W tym przypadku też postrzegał to w podobny sposób. Mężczyzna, który miał problem z kelpią, mógł załatwić to samemu, zająć się kłopotem, lecz wolał poprosić ich i zaryzykować cudzym życiem. Wodne stworzenia były niebezpieczne, czasami miał wrażenie, że po wielokroć bardziej niż lądowe przez przystosowania do środowiska w którym każdy czarodziej wypadał słabo. Ograniczone możliwości obrony czy działania, nie zachęcały. Właśnie z tego powodu nie garnął się, pozostając zdecydowanie negatywnie nastawionym i może marudnym.
- Zawsze, kiedy ktoś poprosi Cię o pomoc, zostawiasz wszystko dla obcego? – nie wiedział, czemu go to zainteresowało, ale faktycznie wzbudziło ciekawość. Naprawdę była tak altruistycznym typem kobiety? Z jednej strony pasowało mu to, przecież gdyby nie taka cecha, wielokrotnie spędzałby w Ministerstwie przesadną ilość godzin, aby dostać wszystkie pozwolenia. Panna Crabbe oszczędzała mu tego, zadając bardzo mało pytań i chętniej współpracując niż ktokolwiek inny na jej stanowisku.- Jeśli się nie mylę, twoją pracą jest upewnianie się, że dokumenty danych stworzeń się zgadzają i hodowle są w pełni legalne, a nie pływanie w listopadzie po jeziorze.- dodał nieco marudnie, ale oboje dobrze wiedzieli, że obojętnie ile się nagada i tak wylądują w cholernej, zimnej wodzie.
Kiedy okazała się bardziej butna niż przypuszczał, mimowolnie uśmiechnął się nikle. No proszę, młoda, ale pyskata. Działało to na jej korzyść zdecydowanie.
Faktycznie lubił ryzyko, a dla wszelakich przygód nie raz nadstawiał karku, lecz wolał podejmować się takich rzeczy, kiedy nie miał w perspektywie wejścia do zbiornika z wodą, której temperatura była niewiele ponad zero. Może dla dziewczyny był to mniejszy kłopot, ale jego zwyczajnie odrzucało i nawet perspektywa kelpii nie poprawiała nastawienia. Finalnie robił to bo musiał, bo miał korzyści w tym, że Forsythia wróci na brzeg cała i zdrowa, a przynajmniej względnie.
Obserwował kelpię, kiedy znalazła się w zasięgu wzroku i nie znikała już z oczu, chociaż nadal pozostawała w polu widzenia. Widział, że nie chciała zbliżyć się do nich, nawet uciekając zawracała, aby zachować dystans. Zerknął na Crabbe, kiedy zaryzykowała zaklęciem. Nie był to zły pomysł, dawał szansę, ze wrzątek odetnie ostatnią drogę zwierzęciu. Budowa stawu sprawiała, że ich dwójka oraz wiązka zaklęcia, stawały się potrzaskiem.
- Podpłyń od prawej, ale nie zbliżaj się za bardzo.- powiedział cicho, gestem dodatkowo pokazując o co mu chodziło, gdyby głos nie niósł się tak daleko. Widział w końcu szansę, żeby udało się zagonić kelpię i zmusić do przeskoczenia wału. Sam zmniejszył odległość bardziej na wprost, korzystając z tego, że podgrzana woda na lewo nadal tworzyła swoistą barierę. Niegroźną, ale stworzenie polegając na instynkcie unikało tamtego kierunku, jeszcze przez chwilę.- Kiedy podniesie łeb ku górze, płyń w jej stronę powoli. Zagonimy ją do góry, nie będzie miała jak uciec.- instruował nadal, mając nadzieje, że dobrze przewidywał, co wodne stworzenie zrobi za chwilę.
Nie pomylił się, patrzył, jak kelpia podrywa łeb do góry i ze zdecydowaną prędkością płynie ku powierzchni, by zaraz zniknąć im z oczu.- Zadowolona?- spytał nieco zadziornie, samemu zaczynając płynąć ku powierzchni.- Mogę się założyć, że przysiadła na wale. Trzeba będzie ją przegonić całkiem.- mruknął, kiedy wynurzyli się oboje. Bańka powietrza pękła, a on ze spokojem rozejrzał się za powodem tego zimowego pływania.


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Kraina Jezior [odnośnik]06.08.21 0:17
Sumienie popychało ją w kierunku pomagania innym, a nawet jeśli by się temu próbowała przeciwstawić, możliwe, że próba zakończyłaby się fiaskiem. Pośród zawistnej rodziny, w której na próżno należało szukać współczucia i altruizmu, ona kumulowała te cechy, niejako pokutując w ten sposób za resztę krewnych, którym brakowało chęci poświęcania swego czasu innym. Pytanie wywołało dziwny grymas niezadowolenia na jej twarzy, przypominając czarownicy podobne słowa, ubrane w nieco inną poetykę, wyłaniającą się z ust ojca, brata, kuzynki i innych, którym niesmak była jej chęć okazywania dobrotliwej dłoni. – Zawsze, kiedy musisz komuś pomóc, rozkładasz wszystko na czynniki pierwsze? – odbiła piłeczkę, unosząc lekko brew, jednak było to raczej pytanie retoryczne. Zaraz odchrząknęła, poprawiając spięte włosy, aby nie zburzyły się podczas pływania. – Gdybyś się jeszcze nie zorientował, Cillianie, przestałam być stażystką – zauważyła, z nieco wyżej podnosząc brodę. Owszem, dokumentacja leżała w jej obowiązkach, ale odkąd przerzedzono zasoby ministerialnych pracowników, dosyć często trafiała się jej praca w terenie, która nie zawsze należała do najłatwiejszych. – Mam ci opowiedzieć, jak parę dni temu położyłam agresywnego dwurożca jednym zaklęciem? – zapytała z kąśliwością w słowach. Do tej pory była dumna z tamtej chwili, gdy zwierzę pędziło z impetem, a w zderzeniu z promieniem różdżki zostało powalone wprawnie na ziemię. Nieukrywany szok w oczach towarzyszącego jej wówczas jegomościa zdecydowanie napawał ją dumną, chociaż nie rozpowiadała o tym ani w domu, ani w pracy, a prawdopodobnie Macnairowi również nie wspomniałaby o spotkanym tam Lovegoodzie. Doskonale zdawała sobie sprawę, że jej umiejętności magiczne się podnosiły, podobnie, jak wiedza o magicznych stworzeniach, z którymi było jej dane się spotkać w przeciągu ostatnich miesięcy. Nie przepadała za tym, gdy ktoś jej umniejszał, nawet jeśli zdążyła się do tego przyzwyczaić, ścierając na porządku dziennym.
Chłód wody przeszkadzał tylko przez chwilę, przecież tak wiele razy udawało jej się zanurzać w jeziornych odmętach w jesienną pluchę. Przestała dosyć prędko świadomie zwracać nań uwagę, pozwalając by zaledwie gęsia skórka i prędko siniejące usta wskazały na nieprzystosowanie do panujących warunków. Powiadano przecież, że wszystko siedziało w psychice, czyż nie?
Wysłuchawszy propozycji Cilliana nie miała zamiaru sprzeczać się z nim i zrobiła dokładnie to, co zaproponował, już po chwili ciesząc oczy widokiem znikającej kelpii. Najwyraźniej musiała uskoczyć na wał, tylko czy zdołała przez niego przeskoczyć? O tym musieli przekonać się, dopiero gdy wypłynął na powierzchnię. Pytanie, chociaż dotarło do niej ze znamienną zadziornością, zaplątało się bliżej podświadomych odruchów, przez co odpowiedź mogła wydać się pozbawiona większych emocji. – To się zaraz okaże… – stwierdziła, zmuszając zmarznięte mięśnie do ruchu ku powierzchni tafli jeziora. Jednak nie płynęła zaledwie w górę, ale również kierowała się bliżej brzegu, chcąc wreszcie ponownie stanąć na nogach. Wynurzywszy się na powierzchnię, w pierwszej chwili myślała, że powietrze stało się dziwnie ciepłe. Dopiero gdy udało jej się przepłynąć kilka metrów i stanąć na nogach, poczuła chłodny powiew na mokrej skórze, a całym ciałem wstrząsnęły drgawki. Cholera. Zaraz potem odszukała spojrzeniem kelpię, która najwyraźniej w dosyć pokraczny sposób próbowała spełznąć z wału. – T-trzeba ją zep-zpechnąć – odpowiedziała, próbując zapanować nad mimowolnym drżeniem ust. – Everte stati? Dep-p-primo? – zapytała, proponując zaklęcia, nie siląc się na wynurzenie z wody dalej niż po szyje, wiedziała, że jeśli to zrobi, zimny wiatr ochłodzi ją jeszcze bardziej, a przynajmniej podświadomie. Ścisnęła wiśniowe drewno, czując, jak sztywność nadgarstka będzie najprawdopodobniej przeszkadzać w poprawnym zamachnięciu się, niemniej jednak wycelowała w kelpie. – Everte stati – wyrzekła bez zająknięcia, jednak zaklęcie gdy tylko uderzyło w magiczne stworzenie, nie było w stanie zrobić z nim tego samego co z człowiekiem. Promień rozbłysnął, a kelpia została zaledwie popchnięta kawałek dalej. Gdzieś w tle rozległ się krzyk właściciela stawu, który najwyraźniej pod domostwem obserwował całą sytuację, kibicując dwójce magizoologów.


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969
Re: Kraina Jezior [odnośnik]07.08.21 19:12
Spojrzał na nią z wyraźną dezaprobatą, kiedy odwdzięczyła się pytaniem. Przemilczał je, nie mając chęci zagłębiać się w szczegóły, jak również uświadamiać dziewczynę, że kiedyś dorośnie do takiego podejścia. Nigdy nie był osobą, która rzucała wszystko, aby pomóc innym, lecz miewał przebłyski dobroci. Naiwnej chęci pomocy, gdy miał dość czasu, a nie kosztowało go to wiele. Później kolejne osoby zabiły w nim takowe zachowania, udowodniły brutalnie, że to zawsze strata czasu. Nawet okrągłe sumki pieniędzy, potrafiły okazywać się zbyt małe i bezwartościowe, kiedy czuł na karku kłopoty. Jasne, był materialistą, a galeony przemawiały do niego, jak nic innego, ale miało to nadal swoją granicę. Zdrowe podejście, którego najwyraźniej nie posiadała panna Crabbe.
- Oh, oczywiście, jak tylko skończymy z kelpią, do której się tak rwiesz, chętnie posłucham.- fałszywe zainteresowanie, przesiąknęło sarkazmem, aż do przesady. Z jednej strony naprawdę zaciekawiła go ta kwestia, lecz z drugiej... na razie nie chciał skupiać na tym swojej uwagi. Co innego stawało się priorytetem, nawet jeśli narzuconym mu przez dziewczynę.
Każda minuta w wodzie przynosiła ze sobą podejrzane ciepło, lecz rozsądek uświadamiał, że odczucie było pozorne. Zimno wymuszało na ciele, wzmożoną pracę, aby utrzymać odpowiednią temperaturę ciała. Może, gdyby był do tego przyzwyczajony, martwiłby się mniej, jednak teraz robił wszystko, aby przegonić stworzenie na wał i dalej. W duchu cieszył się, że kelpia nie znalazła sposobu na kolejną ucieczkę, wyrwanie się z zasadzki. To były mądre stworzenia, czasami niedoceniane, ale wszystko, co zaliczało się do magicznej fauny, zyskiwało w jego oczach.
Sarknął pod nosem, kiedy jego przypuszczenia potwierdziły się. Zwierzę nie nabrało dość rozpędu, aby przeskoczyć wał. Obserwował chwilę, jak kelpia niezgrabnie próbuje prześlizgnąć się na drugą stronę i uciec od nich. Musieli jej tylko pomóc, ale na to już pojawiały się pomysły.
- Próbuj.- mruknął, samemu unosząc różdżkę ponad powierzchnię wody. Kiedy jedno zaklęcie okazało się nieskuteczne, spróbował sam.- Deprimo.- wypowiedział chwilę później. Stworzenie przesunęło się nieznacznie, popchnięte przez silny wiatr, ale znów było to za mało.
- Zaczyna panikować, trzeba ją szybko zepchnąć, bo wróci na naszą stronę.- burknął, chociaż dziewczyna bez wątpienia również widziała, coraz bardziej nerwowe ruchy kelpi. To był największy minus i zarazem plus pracy z dzikimi zwierzętami... robiły, co chciały i nie miały na uwadze człowieka stojącego im na drodze.- Deprimo.- powtórzył raz jeszcze, licząc, że Forsythia zrobi to samo. Kolejny podmuch wiatru wyraźnie przestraszył zwierzę, które zaczęło samo w panice przesuwać się w odpowiednią stronę. Zdecydowanie nie podobało jej się na lądzie, niebędącym naturalnym środowiskiem.


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Kraina Jezior [odnośnik]07.08.21 20:52
Przewróciła niedbale oczami słysząc odpowiedź Macnaira, która aż kipiała od sarkazmu. Nie powiedziała już nic więcej, zaledwie pozostawiając sobie własne myśli w szufladkach, by za kilka godzin dojść do wniosku, że żałowała braku wypowiedzianych słów. Najpewniej gdyby to zrobiła, wówczas po czasie żałowała, że je powiedziała, więc niezależnie od ostatecznego wyniku sytuacji, nie mogła być zadowolona.
Zacisnęła nieco mocniej zęby, usiłując mierzyć się z mimowolnym drżeniem objawiającym się po zroszonym gęsią skórą ciele. – Deprimo! – zamachnęła się, czując, jak materiał cienkiego odzienia skutecznie utrudnia jej manewrowanie ręką, podobnie, jak chłód, zaciskający się coraz mocniej na wynurzonej dłoni, obijanej przez wiatr. Ostatni promień zaklęcia uderzył w cielsko magicznego stworzenia, spychając je wreszcie z wału do rzeki znajdującej się po drugiej stronie. Charakterystyczne pluśnięcie rozległo się w oddali wraz z końskim krzykiem zakrawającym o wrzask syreny wynurzonej na ląd. – D-d-dziękuję – rzuciła w stronę Cilliana, przez chwilę zatrzymując na nim wzrok, a potem dostrzegła właściciela, który maszerował z ręcznikami, a zaraz z chaty wynurzyła się jego żona, krzycząc coś o ciepłej herbacie. Crabbe ruszyła w kierunku brzegu do swojego odzienia, dziarskim krokiem wyłaniając się z wody, aby, jak najprędzej naleźć się w płaszczu, który porwała jako pierwszy do ręki, nim jeszcze właściciel stawu doczłapał na miejsce. Otuliła się materiałem i drżąc, skierowała różdżkę na mokre ubrania, zaklęciem doprowadzając je do sucha. – Orzeźwiająca kąpiel – uśmiechnęła się krzywo do Macnaira, wierząc, że nie był na nią specjalnie zły, przecież nic im się nie stało. Dopiero teraz czuła, jak zimno naprawdę było i dlaczego październik wydawał się lepszym miesiącem do kąpieli w jeziorze niż listopad. Sprawnymi ruchami, przywdziała szybko spódnicę i całą resztę odzienia, która była zbędna w wodzie. – Państwo poradzili sobie z tym tałatajstwem! Jakże wspaniale, chodźta do mnie do domu, zapłacę tam i żona poczęstunek przygotowała – wypowiedział właściciel hodowli, podając obojgu ręczniki. Sythia chwyciła materiał i przetarła nim twarz, a potem częściowo namoknięte włosy. Pokiwała głową, niewiele mówiąc przez szczękające zęby i zsiniałe usta. Została, ogrzewając się w zaciszu salonu właściciela hodowli ryb, popijając ciepłą herbatę. Wówczas uściśliła swój raport, dopytując właściciela, jakie trudności odnotował w hodowli podczas zaistniałej sytuacji zaostrzającego się konfliktu. Niespełna pół godziny później, gdy przemarznięcie przestało jej doskwierać, zebrała wszelkie dokumenty i pożegnawszy się ze wszystkimi, ruszyła do Londynu, gdzie czekała ją dalsza praca.

| zt


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969
Re: Kraina Jezior [odnośnik]07.08.21 21:47
Nie wiedział do końca, co tak naprawdę odpowiadało dziś za jego parszywy humor, który pogarszał się z każdą chwilą. Nie mniej, wiedział że przesadził, że ostatnie słowa, jakie rzucił w kierunku dziewczyny to za dużo. Miała prawo cieszyć się z własnych osiągnięć i czuć się z nich dumna. Przecież sam tak robił, uwielbiał poczucie satysfakcji, gdy wszystko szło po jego myśli. Kiedy osiągał więcej, niż przypuszczał początkowo. Nie wydusił jednak z siebie przeprosin, prędzej utopiłby się w tym stawie, niż to zrobił. Miał zbyt wiele uporu w sobie, aby przyznawać się do błędu.
Spoglądał, jak ostatnia wiązka zaklęcia tworzy potrzebny teraz wiatr, uderzając w ciało stworzenia. Tak niewiele brakowało, ostatnie szarpnięcie samej kelpii i rozległ się głośny plusk, gdy te wpadła do rzeki. Idealnie. Przeniósł błękitne tęczówki na dziewczynę, by skinąć lekko głową.
- Ważne, że się udało.- uśmiechnął się słabo, chociaż była to reakcja na możliwość wyjścia z wody. Chciał już znaleźć się na brzegu, nawet jeśli samo wyjście ze stawu miało być znów zderzeniem z zimnem. Obejrzał się w stronę domu, również zauważając właściciela terenu i samego cholernego stawu. Podpłynął do brzegu, by z cichym przekleństwem wyjść.
Prychnął cicho i niezbyt wesoło, słysząc komentarz o kąpieli.- Zdecydowanie, ale wolę jednak tego nie powtarzać zbyt szybko.- starał się brzmieć neutralniej niż wcześniej, nie warczeć wręcz na nią za to, że w pewien sposób pociągnęła go za sobą do stawu. Ubrał się z powrotem, czując, jak materiał nieprzyjemnie lepi się od ciała. Niewerbalne evanesco, rozwiązało ten problem od razu, chociaż i tak przyjął podany ręcznik, aby przetrzeć nim krótkie włosy, których kosmyki przykleiły mu się do czoła. Mimo ubrania czuł ten przeszywający chłód, delikatne igiełki wbijające się w mięśnie.
Dopiero teraz skupił większą uwagę na mężczyźnie.
-Radzę odgrodzić się od rzeki. Staw pełen ryb będzie przyciągał kolejne kelpie.- burknął, mniej przyjaźnie. Skorzystał z zaproszenia do środka i z trudem powstrzymał ciche westchnięcie ulgi, gdy zobaczył rozpalony kominek. Właśnie tego potrzebował, trochę ognia, ciepła. Czegoś, dzięki czemu pozbędzie się zimna, którego naprawdę nie lubił. Krócej niż Crabbe korzystał z gościnności, ledwie kwadrans później odebrał dodatkową zapłatę i zniknął im z oczu, żegnając się krótko z wymuszonej grzeczności na która porwał się w ostatnim podrygu.

| zt


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Kraina Jezior [odnośnik]21.12.21 20:13
15.03

W takich dniach jak dzisiejszy, żałował, że zamknął gabinet w Londynie i że musi dostosowywać się do życzeń pacjentów. Domowa wizyta w jednym z miasteczek Cumberland przebiegła fatalnie - mąż pacjentki próbował podsłuchać ich sesję, a ostra wymiana pomiędzy mężczyzną a Hectorem zaowocowała napadem histerii kobiety. W końcu uspokoił ją za pomocą Paxo (na szczęście obyło się bez eliksirów, które przezornie zabrał) i za zgodą jej "opiekuna" kontynuował rozmowę na spacerze. Pogoda nie była już tak koszmarna jak w zimowych miesiącach, a kraina jezior wydawała się całkiem urokliwa. Nadmiernie kontrolujący mąż samodzielnie "odebrał" pacjentkę z przechadzki, dość ostentacyjnie wręczając zapłatę magipsychiatrze, a Hector nie miał już powodu ani ochoty udawać się do ich domu. Pozostał samotnie nad brzegiem jednego z jezior, szukając wzrokiem słynnych kelpie. To miejsce podobałoby się Deimosowi - może powinien tu przybyć z synem, wiosną? Z drugiej strony słyszał, że w żadnym z hrabstw nie było już zupełnie bezpiecznie, zwłaszcza na zachodzie kraju. W cichej Walii łatwo było o tym zapomnieć, a mając w kieszeni dokumenty i zarejestrowaną różdżkę uważał, że nie powinny go spotkać żadne nieprzyjemności. Mimo wszystko, przezornie nie udawał się w żadne miejsca, w które mogły dotrzeć walki. Dzisiejszą trasę zasugerował w końcu mąż pacjentki, mieszkaniec Cumberland, a Hector ufał w jego znajomość okolicy.
Zaraz będzie się zresztą zbierał - jeszcze tylko kilka chwil w malowniczej okolicy, jeszcze tylko kilka ostrożnych kroków nieśpiesznego spaceru. Nieprzyjemna scena w trakcie terapii rozdrażniła go bardziej, niż chciałby przyznać. Świadom własnych emocji, chciał je uspokoić zanim teleportuje się daleko stąd. Może zje tu drugie śniadanie.
Podniósł wzrok znad tafli jeziora i zobaczył znajomą sylwetkę na przeciwległym brzegu. Zmrużył lekko oczy, uniósł brwi, a potem uśmiechnął się sam do siebie. Zwykle poza godzinami sesji udawał, że nie zna własnych pacjentów - jeśli sami nie dali mu innego sygnału - ale dla tego warto będzie złamać własne zasady. Wychodził z gabinetu tak wzburzony, że Hector obawiał się, że już nie wróci.
Ruszył w stronę chłopaka na tyle prędko, na ile pozwalała mu kaleka noga.
-Oliverze, co za niespodzianka. - uśmiechnął się, tak jakby szczerze się cieszył, że go widzi. W gruncie rzeczy, tak było. Niewiele wiedział o blondynie, nie wszystko musiał wiedzieć - ciekawe, czy mieszkał w Kumbrii? -Wszystkiego najlepszego, mam nadzieję, że urodziny miło ci minęły? - wbił w młodzieńca nieco natarczywe spojrzenie, ledwo powstrzymując się przed dodaniem "widzimy się za kilka dni".

ekwipunek: zarejestrowana różdżka i dokumenty, mieszanka antydepresyjna, eliksir uspokajający (+50), 30 PM, kanapka z suchego chleba z twarogiem


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12123-hector-vale#373184 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
Re: Kraina Jezior [odnośnik]21.12.21 20:39
Cumberland, czy jak kto wolał Kumbria kojarzyła mu się tylko z listopadową szarlotką Aurory, choć powinna zgoła inaczej. Słyszał przecież o pięknych jeziorach, które przetykały krajobraz kryształowymi tarczami, ale nigdy nie znalazł czasu, by się tam odnaleźć. Im dalej od Somerset, tym mniej pewnie się czuł. Wydarzenia, które popchnęły go na ścieżkę wojenną z całym impetem, sprawiały, że czuł się jeszcze bardziej odpowiedzialny za to, co robi, z kim rozmawia i gdzie przebywa.
Miał już dwadzieścia cztery lata i uważał skromnie, że to najlepszy czas, by wreszcie przestać się mazać i wziąć sprawy w swoje ręce. Dlatego też, szukając ucieczki od dręczących go wspomnień, od chłodu palców zaciskających się na jego nadgarstku w bezpieczeństwie gabinetu pewnego walijskiego magipsychiatry, odnalazł kontakt do pewnego człowieka, który trudnił się handlem magicznymi kamieniami, głównym surowcem koniecznym do tworzenia talizmanów. Spotkali się w krainie jezior z samego ranka, gdy poranny szron jeszcze nie ustąpił z jasnych źdźbeł trawy. Rozmawiali długo i energicznie, Castor dopytywał o miejsca wydobycia kamieni i próby ich jakości, chcąc być pewien, że nie kupował kota w worku. Odkąd miał na głowie swój własny sklep, spełnienie wszystkich dziecięcych marzeń, jeszcze bardziej ostrożnie podchodził do kwestii pieniędzy i ich wydawania. Prawidła ekonomii były mu przecież znane, spędzał z Thalią kilka dobrych razy na dyskusji z tym lub owym handlarzem, przejmując trochę jej bezwzględny manieryzm, ten ustawiony na jak największy zysk. Wcześniej bywał nieco zbyt miękki, a przez to mógł sparzyć się na ludziach, którzy miło wyglądające chuchra jego pokroju traktowali niepoważnie i sprzedawali jakieś bezużyteczne błyskotki, których nie mogli się pozbyć inną drogą.
Pozostał jeszcze chwilę na brzegu, choć jego rozmówca już dawno odszedł. Kamyki w jutowych woreczkach spoczywały w kieszeni jego płaszcza, a on, stojąc na brzegu jeziora, w miękkim świetle późnego poranka, wyglądał na nieszczęśliwego człowieka. Zawsze przybierał podobną minę, gdy myślał o domu, choć ostatnimi czasy myśli te powodowały w nim coś znacznie więcej niż smutek, coś, czego nie potrafił do końca nazwać.
Ale nazwać chciał to Hector Vale, zbliżający się do niego dość żwawo, jak na zapamiętane przez mgłę problemy z nogą.
— Pan Vale — poza gabinetem był wyłącznie panem. Przez moment w głowie Castora zakwitła myśl, że mógłby uciec z tego miejsca. Wsiąść na miotłę, na której (ku własnej rozpaczy) tu przyleciał i nie oglądać się dalej, bo wciąż nie był pewien, czy chciał mieć z tym człowiekiem cokolwiek wspólnego. Ale magipsychiatra składał mu właśnie życzenia urodzinowe, spóźnione o jeden dzień i chyba nie wypadało zostawiać go bez odpowiedzi.
Uśmiechnął się więc, na tyle na ile mógł się do tego zmusić.
— Dziękuję za życzenia. Urodziny były... Jak to urodziny — lewy kącik ust uniósł się nieco wyżej od prawego, zaś Castor przymknął powieki na kilka chwil, jakby chciał dać do zrozumienia, że nie po drodze mu takie zwierzanie się w — bądź co bądź — przestrzeni publicznej. Zresztą, nie wierzył, że pytania zadawane przez Hectora były w jakikolwiek sposób podyktowane szczerą ciekawością. — Ale wyspałem się. Może to pana uspokoi

| ekwipunek: różdżka, miotła, szata i buty ze skóry tebo (+27 do żywotności), eliksir ochrony, eliksir znieczulający, eliksir uspokajający (+60), eliksir niezłomności (+106)


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Kraina Jezior [odnośnik]21.12.21 20:39
The member 'Castor Sprout' has done the following action : Rzut kością


'Zdarzenia' :
Kraina Jezior - Page 9 M0pL6qa
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kraina Jezior - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kraina Jezior [odnośnik]22.12.21 18:08
-Hector. - przypomniał z bladym uśmiechem Oliverowi, zastanawiając się z czego wynika ta regresja do formy grzecznościowej. Nie skojarzył, że Meadowes wytycza w ten sposób granicę między intymnością gabinetu i tym, co łączy ich poza terapią (czyli niczym). Zauważył za to, że blondyn zaczął budować ten dystans po emocjonalnym wybuchu i chciał to prędko skorygować.
Jego bystremu spojrzeniu nie umknęła również mowa ciała młodzieńca, wskazująca na pragnienie szybkiego zakończenia tej rozmowy. Dobrze, nie zamierzał naciskać.
-Dobrze to słyszeć. Porozmawiamy dłużej za kilka dni. Termin nadal ci pasuje, prawda? - upewnił się, tonem wskazującym na gotowość do pożegnania. Jedynie intensywnie błękitne spojrzenie utkwił natarczywie w jasnych oczach Olivera, jakby chcąc zmusić go do potwierdzenia, że tak, stawi się na terapii. Martwił się o to, odkąd wzburzony pacjent opuścił jego gabinet - a teraz okazja do przypomnienia mu o zobowiązaniach wobec własnego zdrowia sama się nadarzyła.
Zadrżał lekko z zimna, gdy powiał lodowaty wiatr, przynosząc za sobą chmury. Nagle zrobiło się ciemno, dziwnie ciemno, a przeszywający chłód zakłuł w kulawej nodze tępym bólem. Skrzywił się mimowolnie, a potem rozszerzył lekko oczy, dostrzegając za ramieniem Olivera upiorny cień. Widywał już dementory w Londynie - za każdym razem przynosiły wspomnienia śmierci rodziców i Beatrice, dotkliwe poczucie winy, otępiającą melancholię. Za każdym razem mijały go jednak obojętnie - i chyba usiłował to sobie wytłumaczyć, odnaleźć w fali posępnych wspomnień podszept racjonalności. Instynktownie postąpił krok do przodu, by znaleźć się przed Oliverem i choćby fizycznie odgrodzić go od zakapturzonej postaci. Ostatnim, czego potrzebował jego pacjent był zalew traumatycznych wspomnień, a Hector zawsze czuł instynkt obronny wobec tych, którzy złożyli swoje zdrowie w jego ręce.
Zgodnie z przewidywaniami i wbrew paraliżującemu lękowi, dementor minął ich beznamiętnie, kierując się na przeciwległą stronę jeziora, gdzie Hector dostrzegł nieznajomego człowieka. Dementor objął go i Vale chyba instynktownie zrozumiał, co zaraz się wydarzy, ale nie mógł w żaden sposób zareagować w ciągu ostatnich kilku sekund. Nie potrafił nigdy wyczarować zaklęcia patronusa, biała magia z uporem odmawiała mu posłuszeństwa.
I wtedy...
...nigdy nie widział czegoś takiego, nie chciał widzieć czegoś takiego, nie chciał pamiętać, że dementory pozbywają się tak rebeliantów. Chyba chciał uciekać, ale nogi odmawiały mu posłuszeństwa, ta kaleka pulsowała już nieznośnym bólem, podobnie jak skronie. Chyba jęknął głucho, ale nawet tego nie słyszał, nie mogąc oderwać wzroku od upiornej sceny. Zrobiło się zimno, tak upiornie zimno - nie zarejestrował nawet, jak noga ugięła się pod nim, jak znalazł się na kolanach, wciąż obserwując ohydny, koszmarny, przerażający pocałunek.
Dementor zaczął się oddalać i zniknął w ciemności, a Hector nadal patrzył szeroko otwartymi oczyma na nieruchomego człowieka. Nie mógł złapać oddechu.
-Musimy... - wydyszał wreszcie po kilku (kilkunastu?) minutach, czas zdawał się zwolnić. ...sprawdzić... - co z nim.


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12123-hector-vale#373184 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
Re: Kraina Jezior [odnośnik]25.12.21 12:18
— Hector — powtórzył po nim, spokojnym tonem głosu. Tonem, który kontrastował ze wcześniejszymi sposobami przekazu, zwłaszcza z drżącymi zgłoskami, które raz za razem rozbrzmiewały w prywatności gabinetu magipsychiatry. Poza gabinetem Castor wciąż był wychudzonym młodzieńcem o miodowych lokach — teraz jednak nie był zgarbiony, nie cofał się przed dotykiem (bo i jego nie było), zaś stał wyprostowany, dość pewnie, brązowy płaszcz łopotał na delikatnym wietrze, a skryte za szkłami okularów w okrągłej oprawce oczy nie ustępowały jasnej barwie spojrzenia Vale.
— To dalekie plany — odezwał się wreszcie, tym razem jakoś bardziej szorstko. Nie uważał, że ich wcześniejsze spotkanie przebiegło zgodnie z planem, choć tak naprawdę nie miał nawet pomysłu na to, co oznaczało samo słowo "plan". Wydarzenia ostatnich kilku tygodni nauczyły go jednak, by nie naginać się do woli kogokolwiek, gdy nie czuł się z tym w stu procentach pewny, że pokrywają się z jego sumieniem. Nie wiedział, czy dożyje następnego dnia. Zapewnianie, że stawi się w Walii za dni kilka, było czymś zdecydowanie nieodpowiedzialnym. Nie tylko stawiało go w złym świetle, jako człowieka niesłownego, ale narażało Hectora Vale na niepotrzebne straty; mógłby przecież przyjąć w tym czasie innego pacjenta i może nawet zarobić więcej niż na Meadowsie z podciągniętym do samego podbródka golfem. — Nie przywykłem do rzucania słów na wiatr.
Czy Vale wyczuł zakamuflowaną w tym tonie odmowę?
Nie było to już ważne. Wzrok Hectora zawieszony nad jego ramieniem, skumulowany z nagłym podmuchem zimnego wiatru, który zmusił Castora do zapięcia płaszcza i postawienia kołnierza na sztorc, ta ciemność nagła, wystarczyły, by obrócił się przez własne ramię, w prostym odruchu potrzeby dowiedzenia się.
Odruchu, którego prędko pożałował.
Lewy bark i prawy bok odezwały się prędko ognistym, fantomowym bólem, gdy do Sprouta doszło to, co właśnie widział przed sobą. Dementor. Książka o białej magii podarowana przez Justine, którą czytał przecież przez kilka ostatnich tygodni do snu, traktowała też o sposobach na pozbycie się tych... stworzeń. Zagryzł nerwowo dolną wargę, gdy chłodna, drżąca dłoń sięgnęła odruchowo do różdżki. Inkantacja zaklęcia, które powinien rzucić, zbiegła się z eksplozją kolorów, gdy wspomnienia uderzyły w niego z całej siły. Eksplozja nie była przyjemna. Castor pamiętał ją przecież z września, gdy wykrwawiał się na ziemi, gdy resztki mchu i ziemi chrzęściły między zębami.
Patronus, patronus, Mike by potrafił, Justine też, patronus, trzeba rzucić patronusa...
Zadrżał nerwowo, topiąc się we wspomnieniach z października. Pełni, w trakcie której stracił swą ulubioną parę spodni, którą odkupił sobie dopiero w styczniu. Otępiający, gorący ból rozlewał się w nim dalej, choć był mimo wszystko bardziej znośny od tego towarzyszącego mu co miesiąc. Dopiero ta realizacja, szarpnięcie ręką, wystawienie różdżki przed siebie — ruch złapany kątem oka, gdy Hector ruszał p r z e d n i e g o — oszalał?! — pozwoliły mu przypomnieć sobie, że to wszystko zakodowane jest tylko w jego pamięci. Że prawdziwe jest uczucie chłodu, prawdziwe są tylko dreszcze.
Przypomnij sobie najszczęśliwsze wspomnienie...
Problem w tym, że nie potrafił. Wszystkie myśli skupione były wokół tego, co złe. Krzywdy, której nie powinien stać się ofiarą, rozszarpanego boku, wyimaginowanej krwi pod paznokciami, krwi, która wydawała mu się płynąć spod ciemnych szat dementora i brudzić nie tylko cieniem, a i juchą właśnie, ścieżkę, którą przestępowało magiczne stworzenie w drodze do swej ofiary. Szczęśliwie, choć trudno było mówić w tej sytuacji o szczęściu, mijając tak magipsychiatrę, jak i jego pacjenta.
Nie mógł oderwać wzroku, choć widok był upiorny. Castor próbował mówić sobie, że widział już gorsze rzeczy. Że na własnej skórze przeżywał koszmary, że budził się w ich gęstej melasie każdego dnia, ale pierwszy raz widział, jak umiera człowiek. Jak życie ulatuje z żywego, jak kończy się coś, czego nie powinien kończyć nikt, tylko sama natura, gdy upomina się o swoje dzieci. Gdzieś obok siebie, chyba przed sobą, usłyszał jęk.
O nie, nie, nie. Nie mógł ocalić tamtego człowieka. Nie potrafił. Zawiódł. Ale miał jeszcze przed sobą żywego magipsychiatrę, żywego Hectora Vale, który wciąż wiercił mu dziurę w brzuchu i zapraszał do gabinetu. Może udałoby się ocalić chociaż j e g o?
Szarpnął się do przodu, próbując złapać Hectora pod pachami i jeżeli nie podciągnąć go w górę, do pionu, to przynajmniej ocalić przed zderzeniem kolan z podłożem.
— Nic pan nie musi — odpowiedział wyjątkowo cicho, jakby nie miał siły na zabranie głosu w jakikolwiek sposób. Wciąż spoglądał na poszkodowanego znad głowy Hectora, układając w głowie plan. Może... Może dementor nie zrobił wszystkiego tak, jak powinien? Może dusza nieszczęśnika została w nim jeszcze, może faktycznie żył i dało mu się pomóc? Miał miotłę, mógł go zabrać do Leśnej Lecznicy. Tam... tam na pewno otrzyma pomoc. — Da... pan radę... Wstać? Ja się nim zajmę...

| rzucam na sprawność względem Hectora


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.


Ostatnio zmieniony przez Castor Sprout dnia 25.12.21 14:08, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : za zgodą Hectora dopisek o powodzie rzutu)
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Kraina Jezior [odnośnik]25.12.21 12:18
The member 'Castor Sprout' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 88
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kraina Jezior - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kraina Jezior [odnośnik]30.12.21 19:19
Uśmiechnął się lekko, słysząc jak głos Olivera wybrzmiał pewniej, spokojniej. Chciałby wierzyć, że to postęp, ale nie był aż tak naiwny. Prędzej chęć udowodnienia czegoś swojemu magipsychiatrze (podczas pożegnania Hector wyczuł przecież w pacjencie złość, przekorę, rodzaj buntu - to dlatego tak obawiał się o kolejną wizytę, to dlatego dzisiaj do niego podszedł), ale to zawsze coś.
-Dalekie? To kilka dni. - przypomniał z łagodnym uśmiechem, jak dziecku. Oliver zreflektował się szybko, dodając coś o rzucaniu słów na wiatr. Słowa powinny uspokoić Hectora, ale coś w tonie mu nie pasowało - zmarszczył lekko brwi, rzucając blondynowi natarczywie pytające spojrzenie i...
...I to wszystko - wizyta, terminy, terapia - przestało się liczyć w obliczu mrożącego krew w żyłach chłodu.
Wspomnienia. Stanął z przodu, tak jakby naiwnie miał nadzieję, że bariera ciała - bezużytecznego worka wątłych mięśni i połamanych kości - wystarczy, by wspomnienia uderzyły w niego, nie w Olivera.
Jeszcze raz identyfikował ciało Beatrice, szramy pazurów zdeformowały dawniej piękną twarz, na brzuch wolał nie patrzeć.
Jeszcze raz stał w drzwiach sypialni Deimosa, próbując wytłumaczyć mu, że mama nie wróci.
Jeszcze raz unosił różdżkę, celując w tamten obraz, pierwszy i jedyny raz podnosząc głos, pierwszy i jedyny romans, którego nie potrafił jej wybaczyć. Jeszcze raz podnosił rękę, to ty jesteś dziwką,, nie, nie, wspomnienia niosły go już za daleko. Resztką woli spróbował spojrzeć w przyszłość, w teraźniejszość, ale w uszach słyszał tylko jej głos, twoja noga nigdy nie była problemem, tylko twoja dusza przegniła...
Oddech przyśpieszył, spojrzenie uporczywie zawisło na upiornym pocałunku, a Hector przez moment miał wrażenie, że jest na miejscu tamtego nieszczęśnika. Potem dementor oddalił się, a Vale'owi przemknęło przez głowę, że przecież jest bezpieczny.
Pewnie nawet nie miał duszy, która interesowałaby dementora - potwór nie znalazłby tam szczęścia, ani nawet bólu, tylko pustkę, pustkę, pustkę.
Myślał, że jest już na kolanach, ale zorientował się, że ktoś go podtrzymuje. Co...?
Laska upadła gdzieś na ziemię, ale zdołał się wyprostować.
-Dam. - głos rozbrzmiał sucho, jakby z dystansu. Strach powoli ustępował miejsca zażenowaniu. Mógłby poprosić tego sprawnego młodzieńca o podanie laski, ale duma i trauma ściskały mu gardło. Nachylił się po nią sam, a po twarzy przebiegł wyraźny grymas bólu. Zacisnął mocno zęby i podparł się na hebanowym drewnie.
-Jestem uzdrowicielem, to pewnie obrażenia na psychice, pomogę mu. - zaoponował, trochę nieobecnie, jakby sam siebie nie słyszał. Ruszył do przodu, na tyle szybko na ile pozwalała mu obolała z zimna i prawie-upadku noga i przemarznięte mięśnie.


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12123-hector-vale#373184 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
Re: Kraina Jezior [odnośnik]30.12.21 21:17
Nie lubił tej łagodności; tego, że traktował go jak dziecko, mimo tego, że byli już poza gabinetem. Uniósł podbródek wyżej, chyba w głupiej próbie schowania się za własną dumą, w zamiarze zerwania kontaktu wzrokowego, którym próbował go krępować. To spojrzenie — natarczywe i zupełnie nieskromne — służyło Hectorowi Vale za główną broń, za młotek, którym pragnął rozbić zwierciadło pozornego spokoju Sprouta Meadowsa.
Olivera Meadowsa, który uśmiechnął się do swego magipsychiatry gorzko, opuścił wzrok na kilka chwil na ziemię, zasłonił szarobłękitne tęczówki długimi, jasnymi rzęsami. Jeszcze nie wiedział, że Hector uciekał się czasem do podobnych zabiegów. Również w sytuacjach, w których nie czuł się swobodnie w rozmowie, gdy pragnął odwrotu, ale grzeczność nie pozwalała.
— W kilka dni życie się może zawalić — powiedział zupełnie poważnie, podnosząc wreszcie wzrok na uzdrowiciela. Próbował się nawet uśmiechnąć i pewnie zrobiłby to, gdyby nie nagłe zajście chmur, porywczy wiatr i fala wspomnień, która rozpoczęła się od trzasku.
Pierwszy trzask był pękającym szkłem. Taflą, przed której ostrymi krawędziami ledwo obronił się zaciśnięciem oczu. Oczu, spośród których jedno przyjęło impet ciosu, nieprzyjemnie ciepły prąd rozlał się po całej twarzy i chyba pusty jęk — alarmujący, pusty jęk — wyrwał się z jego ust. Nie potrafił o to zadbać.
Drugi trzask był znacznie cichszy, ale jego efekt sprawił, że zachwiał się na nogach. Usta pełne krwi, dramatyczne próby pozbycia się jej, mimo, że już splamiła jasne zęby, że ciekła gęstą strugą po brodzie i kapała na kołnierz czarnej koszuli, chyba na ręce, albo może i nie, on chciał widzieć ją na swych rękach, bo wtedy... Wtedy byłby zdecydowanie bardziej bezpieczny.
Trzeci trzask złapał go — jak wtedy — nieprzygotowanego. Pęknięte czwarte żebro, z n o w u pęknięte, przywarł lewą rękę do materiału płaszcza, ale to chyba tylko pamięć, tylko świeża pamięć sprawiła, że choć naciskał i robił to dość intensywnie, nie czuł dalej charakterystycznego pęknięcia, nawet przy urywanym oddechu. Zachwiał się na nogach, ale gdy zamrugał intensywnie, gdy zaciągnął się powietrzem, poczuł wyłącznie znajomą woń mokrego, jezior chyba, wymieszaną z niedalekim lasem. Daleko od krwi zmieszanej z rzygowinami.
Dementor odszedł, ale zostawił po sobie ofiarę, człowieka, któremu należało pomóc, pomimo głosów brzęczących w głowie, że już za późno, że zawiódł bezpowrotnie.
I magipsychiatrę w jego ramionach.
Pachniał świeżym praniem, herbatą i czymś jeszcze, co Castor znał zdecydowanie zbyt dobrze. Lepki, ciężki zapach strachu.
Był zdziwiony swą nagłą siłą. Że udało mu się utrzymać Hectora w pionie, chyba chciał objąć go jakoś wygodniej, gdyby była taka potrzeba, ale człowiek ten dorównywał mu w dumie i zacięciu, już chciał wstawać, choć był... nie słaby. Zmęczony. Tak samo jak Castor nie lubił myśleć o sobie w kategorii słabości, a zawsze tłumaczył się zjadającym jego wątłe ciało zmęczeniem.
Przyglądał mu się, gdy sięgał po laskę. Chciał mu pomóc.
Chyba nie był taki zły. Tylko... niedoświadczony. Naiwny w ten sam sposób, co naiwny był Castor, który pomimo wiedzy pragnął wierzyć, że temu człowiekowi jeszcze można było pomóc. Nie chciał gasić nadziei towarzyszącego mu mężczyzny. Zagra z nim w tę grę.
— Ja... Zabiorę go do szpitala — właściwie to do Leśnej Lecznicy, wydusił z siebie, drżące tęczówki kierując raz po raz to na tamtego człowieka, to na Hectora. Głos mu drżał, był spanikowany, ale poczuł się w obowiązku ochrony przynajmniej tego, którego mógł jeszcze uratować. Jeżeli nie od dementora, to od większej traumy związanej z człowiekiem bez duszy. — Niech pan do niego nie podchodzi, proszę...


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Kraina Jezior [odnośnik]30.12.21 22:07
Życie Hectora nigdy nie zawaliło się w kilka dni - to lata żłobiły w nim dziury i wyrwy, kawałek po kawałku, od naznaczonego czarną magią dzieciństwa. Być może śmierć Beatrice byłaby dla innego człowieka nagłą traumą, ale jemu uświadomiła jedynie skalę pustki we własnym sercu. Mimo wszystko, próbował zrozumieć swoich pacjentów o gwałtowniejszych przeżyciach i uczuciach. Olivera też chciałby zrozumieć, ale dementor wszystko przerwał.
Kolana mu drżały, dłonie drętwiały, udo paliło bólem, a głos blondyna docierał do niego jak przez mgłę. Szpitala, dobrze (chyba powiedział to na głos, dobrze), pokiwał nawet głową. Myśli galopowały chaotycznie, a choć nie lubił chaosu to nie mógł zwolnić, przemyśleć tego wszystkiego, spytać jak Oliver ma zamiar przetransportować człowieka do szpitala i gdzie konkretnie. Na przód wysuwała się tylko jedna myśl - dotrzeć do pacjenta. Zignorował prośbę Olivera, próbował przyśpieszyć kroku, ale uparcie szedł za wolno, za wolno.
-Ascendio! - syknął, to podstawy, powinno się udać. Syknął cicho, gdy różdżka pomknęła do przodu z zaskakującą prędkością, dawno nie czarował w ten sposób. Włożył w zaklęcie nieco za mało energii - zatrzymał się o kilka metrów od leżącego na ziemi człowieka, z trudem łapiąc równowagę. Szybko pokonał ostatnie kilka kroków i upadł obok niego, na kolana. Trawa i błoto zabrudziły jasne spodnie.
-Proszę pana, już dobrze, jestem uzdrowicielem... - wydyszał, bezskutecznie starając się nadać głosowi tej samej łagodności, co zwykle. Dotknął lewą dłonią szyi mężczyzny, chcąc zbadać funkcje życiowe - czuł puls, pacjent oddychał, ale jego spojrzenie było tak... puste.
To trauma, to pewnie trauma, odrętwienie. Na pewno da się mu jakoś pomóc, musi się dać, myślał tylko o tym, zupełnie ignorując jasne podszepty bardziej świadomej części siebie - że pocałunek dementora to nieodwracalna kara.
-Rennervate. - skierował różdżkę na pacjenta, ale jego spojrzenie nadal było tak samo puste, nadal się nie poruszał, tylko oddychał tak równomiernie, tak ciężko...
-Rennervate! - powtórzył głośniej, w ton wkradł się ślad histerii. Oczy go piekły - nie wiedział dlaczego, skupiony na działaniu. Tylko Castor-Oliver, podchodząc bliżej, mógł dostrzec na śmiertelnie bladej twarzy magipsychiatry błyszczące smugi łez.

rzuty - Ascendio połowicznie udane, pierwsze Rennervate nieudane (nawet udane duszy nikomu nie zwróci...)


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12123-hector-vale#373184 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale

Strona 9 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11, 12  Next

Kraina Jezior
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach