Gabinet Giovanny Borgii
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Gabinet Giovanny Borgii
Gabinet Giovanny kolorystyką i wystrojem nie odbiega od standardów przyjętych w innych częściach Wenus. Królują tu biel i złoto, gdzie nie gdzie poprzetykane błękitnym elementami. W pomieszczeniu nie brakuje również włoskich akcentów: na masywnej komódce z stoi rzeźba toskańskiego koguta, zaraz obok maleńkiego drzewka oliwkowego. To tutaj najczęściej można znaleźć zarządcę przybytku, jeżeli nie widać jej nigdzie na sali restauracyjnej.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:50, w całości zmieniany 1 raz
Nie jest Francis ostatni, ale może bardziej przetrze szlaki dla nas wszystkich. I moje myśli czasami toczą się w te mętne zakamarki, kiedy zastanawiam się, czy to już choroba, czy po prostu dość mi zabawy i czas iść spać. Nikt mi nigdy nie powiedział, że jestem słabym kochankiem, kobiety twierdziły raczej na opak. A skoro czasami i mnie zmęczyła do niemożności zabawa wcześniejsza, podzielałem ten problem o którym mowa u Lestrange'a. Zwykle trwało to jednak tyle ile moja droga do pokoju kąpielowego w którym miałem szafkę z buteleczkami wypełnionymi eliksirami. Wystarczy jedna kropla!
Jak mniemam Francis, znawca wszelkich typów pomocy, dobrze wie o jakich mówię. Może sam dzięki nim jest w stanie stanąć na wysokości zadania?
Widzę, jak lord Lestrange podnosi się z fotela i gotów jestem założyć się z sobą samym, że zaraz dostanę jedno z jego kazań. I na pewno będzie mówił tonem, którego nauczył się od swoich dziwek. Albo może to one od niego? Owy nonszalancki ton, roztaczający przed oczami słuchającego istny raj, to znak firmowy Francisa - ja bym tak ocenił, mając wskazać go podczas przemówienia na jego ślubie. Może gdybym miał kiedyś wygłaszać taką mowę (powiedzmy, jako drużba), tak właśnie oceniłbym jego największą zdolność. Odrazu uśmiecham się półgębkiem, wiem, że właśnie nadchodzi. A niesmak związany z zapachem popijam drinkiem. Nie wypada zwracać uwagi, lub pokazać, że się zauważyło.
- Pieprzyć ? - powtarzam, bardzo rozbawiony, jakbym na prawdę rozważał, czy kiedy przestanę kogoś rozumieć, to czy powinienem go zaciągnąć do łóżka, żeby zrozumieć? A co jeżeli to będzie jakiś inny lord? Ta absurdalna myśl rozbawiła mnie tak, że wywróciłem oczami i piję za to, wcześniej unosząc kieliszek.
- Kultura, jak kultura, tak jak mówiłem, radzą sobie przednio - wzruszam zaraz ramionami, nie rozumiejąc po co się roztkliwiać nad rzeczami, które nie mają większego znaczenia w dyskusji o narkotykach. Mówiliśmy o nich a nie o kulturze arabskiej. To znaczy, to się poniekąd łączy. Ale nie do końca. Przyglądam się zaoferowanym grzybom i chociaż bardzo chcę, to wiem, że przyszedłem tu tylko na jednego . Takie przygody będę odwalać w zamku do którego się wyprowadzę, kiedy tylko się ożenię. Wtedy całe skrzydło przerobię na swoją męską jaskinię, nikt mi tam nie będzie przeszkadzał. Oczywiście poza Francisem ze swoimi paniami, a także Danielem... po prostu. - Z przykrością muszę odmówić, ale smacznego
Dziś mam ochotę na coś innego. Mała Pola kusi mnie paznokciem zataczając kółeczka na kolanie. A może są to serduszka? Wolałbym nie znaleźć się w sytuacji francisowej z nią. To byłaby największa z moich życiowych porażek .
- O, nie wiedziałem, że taki jesteś obeznany - uśmiecham się do kuzyna, ale już Pola się wspina po mych kolanach po mej klatce piersiowej i zasłania mi na niego widok. I zapomniałem, że miałem mu wyłożyć jeszcze jaśniej, że ja nie mam problemu z tym, żeby poradzić sobie z problemem - ale z tym, ze problem się pojawił. Niestety nie pamiętam, bo ruda czupryna błyszczy mi przed twarzą. Z bliska Pola ma ładne piegi i czerwone z namiętności usta. Zachodze w głowę, skąd na nich tyle soczystego połysku, ale nie długo zachodzę. Pola ma dość słuchania o biznesie, nie chce też żebym się spinał czy denerwował. Jeszcze myślałem o tym, że chciałbym ją pocałować, kiedy ją samą do tego ciągnie. Przysunęła się niespodziewanie, ale tym razem nie mam potrzeby zachowywać się pruderyjnie, zresztą niegrzecznie byłoby odtrącić kobiete, która chce się całować, czyż nie? Smakuje truskawkami.
Jak chyba wszystko w Wenus.
Nim się spostrzegłem, impreza nabrała tempa, Lestrange mnie ugościł przy pomocy słodkiej rudowłosej. Wróciłem do domu już nad ranem, i chociaż nie próbowałem tego co ofiarowywał kuzyn, i tak zrobiłem sobie lazy niedzielę.
[koniec]
Jak mniemam Francis, znawca wszelkich typów pomocy, dobrze wie o jakich mówię. Może sam dzięki nim jest w stanie stanąć na wysokości zadania?
Widzę, jak lord Lestrange podnosi się z fotela i gotów jestem założyć się z sobą samym, że zaraz dostanę jedno z jego kazań. I na pewno będzie mówił tonem, którego nauczył się od swoich dziwek. Albo może to one od niego? Owy nonszalancki ton, roztaczający przed oczami słuchającego istny raj, to znak firmowy Francisa - ja bym tak ocenił, mając wskazać go podczas przemówienia na jego ślubie. Może gdybym miał kiedyś wygłaszać taką mowę (powiedzmy, jako drużba), tak właśnie oceniłbym jego największą zdolność. Odrazu uśmiecham się półgębkiem, wiem, że właśnie nadchodzi. A niesmak związany z zapachem popijam drinkiem. Nie wypada zwracać uwagi, lub pokazać, że się zauważyło.
- Pieprzyć ? - powtarzam, bardzo rozbawiony, jakbym na prawdę rozważał, czy kiedy przestanę kogoś rozumieć, to czy powinienem go zaciągnąć do łóżka, żeby zrozumieć? A co jeżeli to będzie jakiś inny lord? Ta absurdalna myśl rozbawiła mnie tak, że wywróciłem oczami i piję za to, wcześniej unosząc kieliszek.
- Kultura, jak kultura, tak jak mówiłem, radzą sobie przednio - wzruszam zaraz ramionami, nie rozumiejąc po co się roztkliwiać nad rzeczami, które nie mają większego znaczenia w dyskusji o narkotykach. Mówiliśmy o nich a nie o kulturze arabskiej. To znaczy, to się poniekąd łączy. Ale nie do końca. Przyglądam się zaoferowanym grzybom i chociaż bardzo chcę, to wiem, że przyszedłem tu tylko na jednego . Takie przygody będę odwalać w zamku do którego się wyprowadzę, kiedy tylko się ożenię. Wtedy całe skrzydło przerobię na swoją męską jaskinię, nikt mi tam nie będzie przeszkadzał. Oczywiście poza Francisem ze swoimi paniami, a także Danielem... po prostu. - Z przykrością muszę odmówić, ale smacznego
Dziś mam ochotę na coś innego. Mała Pola kusi mnie paznokciem zataczając kółeczka na kolanie. A może są to serduszka? Wolałbym nie znaleźć się w sytuacji francisowej z nią. To byłaby największa z moich życiowych porażek .
- O, nie wiedziałem, że taki jesteś obeznany - uśmiecham się do kuzyna, ale już Pola się wspina po mych kolanach po mej klatce piersiowej i zasłania mi na niego widok. I zapomniałem, że miałem mu wyłożyć jeszcze jaśniej, że ja nie mam problemu z tym, żeby poradzić sobie z problemem - ale z tym, ze problem się pojawił. Niestety nie pamiętam, bo ruda czupryna błyszczy mi przed twarzą. Z bliska Pola ma ładne piegi i czerwone z namiętności usta. Zachodze w głowę, skąd na nich tyle soczystego połysku, ale nie długo zachodzę. Pola ma dość słuchania o biznesie, nie chce też żebym się spinał czy denerwował. Jeszcze myślałem o tym, że chciałbym ją pocałować, kiedy ją samą do tego ciągnie. Przysunęła się niespodziewanie, ale tym razem nie mam potrzeby zachowywać się pruderyjnie, zresztą niegrzecznie byłoby odtrącić kobiete, która chce się całować, czyż nie? Smakuje truskawkami.
Jak chyba wszystko w Wenus.
Nim się spostrzegłem, impreza nabrała tempa, Lestrange mnie ugościł przy pomocy słodkiej rudowłosej. Wróciłem do domu już nad ranem, i chociaż nie próbowałem tego co ofiarowywał kuzyn, i tak zrobiłem sobie lazy niedzielę.
[koniec]
Albo świetnie się rozumiemy, albo każdy z nas gada do siebie.
Czy coś w tym złego, nie, wszyscy ze strony rodziny mego ojca to szajbusy, może oprócz niego samego, ale dalej, to nikogo nie oszczędza. Nie chcieli, bym trzymał w domu żywego psa, więc wymyśliłem sobie Bruna, który obecnie jest szczeniakiem, a ma już za sobą dwa życia. Poprzedni, starowinka nie miał siły, by podejść do swojej niski, a jego poprzednik zerwał się ze smyczy, pobiegł w siną dal i tyle go widziałem. Gwiżdżę, żeby przywołać psiula do siebie, mała, wymyślona kulka wskakuje mi na kolana, a ja drapię go za uchem. Rozbójnik, szczeka i mocno bije ogonem, a ja muszę go uciszać, bo robi wstyd swoją ekscytacją. Więc do brzegu, co słychać, Aresie? Jedziemy na jednym wózku, czy obok siebie, aż w końcu na zwrotnicy ogarniemy, że wcale nie siedzimy obok siebie?
-Pieprzyć - potwierdzam, już ze swego miejsca, z szeroko rozsuniętymi kolanami, między którymi brakuje dziewczyny - pierdolić, dymać, posuwać, rżnąć, co chcesz - nakręcam się i czuję, że powoli w tym fotelu to już nie ma dla mnie przestrzeni - dopiero wtedy możesz powiedzieć, że wiesz wszystko, rozumiesz. Ludzie są obleśni. Obrzydliwi. Na zewnątrz jesteśmy fabryką gówna i w środku też, tylko, że tam, kurwa dosłownie. P o m y ś l o tym, Ares - zwracam się do kuzyna, choć w gruncie rzeczy mógłbym siedzieć tu sam z kotem i psem, żeby bez przeszkód prowadzić swój monolog - ale wszyscy to lubimy, a jeśli nie, to i tak to robimy, parzymy się, bo inaczej by już nas nie było. To straszliwie egoistyczne, jak to o nas świadczy, co? - pytam, ale nie chcę od niego żadnych odpowiedzi, ma siedzieć na dupsku i słuchać, jak się uzewnętrzniam - pedały przynajmniej nie ukrywają, że chcą tylko przyjemności, oni są dopiero kurwa, autentyczni - wnioskuję, bo do głowy mi nie wpada, że tam też może siedzieć miłość - a my co, z jebaną misją się znaleźli, z tym świętym obowiązkiem kolonizacji. To dopiero jest brytyjskie, a nie żadne herbaty, akcenty i kurwa, funty szterlingi - wybucham, zaciskając dłoń na oparciu fotela, bo inaczej pewnie wziąłbym i palnął w wypolerowane drewno z całej siły. Przerabiałem to, kości nadal mam słabsze od większości naturalnych surowców.
-To przyjdź w piątek, sobotę albo w poniedziałek, nieważne - proponuję, kiedy mi odmawia, sam sztachać się nie będę, choć... Nie, nie ufam w obserwacje Aresa, nieco mętne albo nad wyraz barwne, wolę jego pod/w stanie wskazującym na ulotność umysłu - humanista ze mnie, ot co - puentuję, patrząc, jak raczkują i zmierzają do konsumpcji uciech. Mam na nich ładny kadr, chociaż przez moment plecy Poli zasłaniają mi Carrowa, to jego stopy, dłonie zaczepione gdzieś przy szyi dziewczyny opowiadają, co i jak chce jej robić. No już, niech się wynoszą, bym i ten przypadek rozważył, trzymając nogi na biurku i skręta w gębie. Po zielsku jestem czulszy i mądrzejszy, głowę mam otwartą, jakby ktoś zaczął mi robić lobotomię, ale dostał pilną sowę i pobiegł na nią odpisać.
zt
Czy coś w tym złego, nie, wszyscy ze strony rodziny mego ojca to szajbusy, może oprócz niego samego, ale dalej, to nikogo nie oszczędza. Nie chcieli, bym trzymał w domu żywego psa, więc wymyśliłem sobie Bruna, który obecnie jest szczeniakiem, a ma już za sobą dwa życia. Poprzedni, starowinka nie miał siły, by podejść do swojej niski, a jego poprzednik zerwał się ze smyczy, pobiegł w siną dal i tyle go widziałem. Gwiżdżę, żeby przywołać psiula do siebie, mała, wymyślona kulka wskakuje mi na kolana, a ja drapię go za uchem. Rozbójnik, szczeka i mocno bije ogonem, a ja muszę go uciszać, bo robi wstyd swoją ekscytacją. Więc do brzegu, co słychać, Aresie? Jedziemy na jednym wózku, czy obok siebie, aż w końcu na zwrotnicy ogarniemy, że wcale nie siedzimy obok siebie?
-Pieprzyć - potwierdzam, już ze swego miejsca, z szeroko rozsuniętymi kolanami, między którymi brakuje dziewczyny - pierdolić, dymać, posuwać, rżnąć, co chcesz - nakręcam się i czuję, że powoli w tym fotelu to już nie ma dla mnie przestrzeni - dopiero wtedy możesz powiedzieć, że wiesz wszystko, rozumiesz. Ludzie są obleśni. Obrzydliwi. Na zewnątrz jesteśmy fabryką gówna i w środku też, tylko, że tam, kurwa dosłownie. P o m y ś l o tym, Ares - zwracam się do kuzyna, choć w gruncie rzeczy mógłbym siedzieć tu sam z kotem i psem, żeby bez przeszkód prowadzić swój monolog - ale wszyscy to lubimy, a jeśli nie, to i tak to robimy, parzymy się, bo inaczej by już nas nie było. To straszliwie egoistyczne, jak to o nas świadczy, co? - pytam, ale nie chcę od niego żadnych odpowiedzi, ma siedzieć na dupsku i słuchać, jak się uzewnętrzniam - pedały przynajmniej nie ukrywają, że chcą tylko przyjemności, oni są dopiero kurwa, autentyczni - wnioskuję, bo do głowy mi nie wpada, że tam też może siedzieć miłość - a my co, z jebaną misją się znaleźli, z tym świętym obowiązkiem kolonizacji. To dopiero jest brytyjskie, a nie żadne herbaty, akcenty i kurwa, funty szterlingi - wybucham, zaciskając dłoń na oparciu fotela, bo inaczej pewnie wziąłbym i palnął w wypolerowane drewno z całej siły. Przerabiałem to, kości nadal mam słabsze od większości naturalnych surowców.
-To przyjdź w piątek, sobotę albo w poniedziałek, nieważne - proponuję, kiedy mi odmawia, sam sztachać się nie będę, choć... Nie, nie ufam w obserwacje Aresa, nieco mętne albo nad wyraz barwne, wolę jego pod/w stanie wskazującym na ulotność umysłu - humanista ze mnie, ot co - puentuję, patrząc, jak raczkują i zmierzają do konsumpcji uciech. Mam na nich ładny kadr, chociaż przez moment plecy Poli zasłaniają mi Carrowa, to jego stopy, dłonie zaczepione gdzieś przy szyi dziewczyny opowiadają, co i jak chce jej robić. No już, niech się wynoszą, bym i ten przypadek rozważył, trzymając nogi na biurku i skręta w gębie. Po zielsku jestem czulszy i mądrzejszy, głowę mam otwartą, jakby ktoś zaczął mi robić lobotomię, ale dostał pilną sowę i pobiegł na nią odpisać.
zt
Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Gabinet Giovanny Borgii
Szybka odpowiedź