Wydarzenia


Ekipa forum
Theophilus Webber (budowa)
AutorWiadomość
Theophilus Webber (budowa) [odnośnik]01.05.16 20:54

Theophilus Webber

Data urodzenia: 29 czerwca 1925r.
Nazwisko matki: Blishwick
Miejsce zamieszkania: Holloway, Londyn
Czystość krwi: mugolska
Zawód: prawnik z wykształcenia, obecnie pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wzrost: 169 cm
Waga: 68 kg
Kolor włosów: ciemnobrązowe, prawie czarne
Kolor oczu: ciemnobrązowe
Znaki szczególne: leworęczny; chodzi o lasce
Status majątkowy: średniozamożny


« I’M DRAWN TO THE BLOOD
THE FLIGHT OF A ONE-WINGED DOVE
»

Lato 1930 roku spędzali jak zwykle w Buckinghamshire, odpoczywając od miejskiego zgiełku i upału w posiadłości dziadków Blishwicków na jakiejś zapadłej wsi w pół drogi między Londynem a Oksfordem. Czerwiec był suchy i ciepły, więc całymi dniami włóczyli się po lasku, brodzili boso w rzece, a wieczorami patrzyli na gwiazdy i łapali świetliki. W niedzielę zakładali najlepsze ubrania i szli do pobliskiego kościoła, średniowiecznej budowli o murach tak grubych, że nawet w środku lata było tam zimno; nie lubił tego, protestował i dąsał się, ale zawsze w końcu dawał się przekonać, czy to cierpliwym tłumaczeniem, czy to obietnicą słodyczy po powrocie do domu. Zawsze — poza tym jednym razem. Dwudziestego ósmego czerwca, dzień przed jego piątymi urodzinami. Tak bardzo nie chciał wtedy iść do kościoła, tak bardzo bronił się przed wyjściem z domu, tak bardzo się nadął, że z tego wszystkiego wylewitował się aż pod sufit w holu. Ojciec zrobił wtedy dziwaczną minę, a matka — z twarzą otoczoną aureolą ciemnych włosów, w swojej najlepszej sukience koloru kwiatu brzoskwini — klasnęła w dłonie i roześmiała się jak dziecko, i śmiała się tak przez cały ranek, nawet później, kiedy ojciec już wspiął się na drabinę i ściągnął go spod sufitu za nogę jak porwany wiatrem balonik, a babcia Blishwick, przewracając oczyma, odczarowała go jednym machnięciem różdżką. Takie było jego pierwsze wspomnienie.

Minęły lata, zanim dowiedział się o rozmowie, która miała miejsce późnym wieczorem tego samego dnia. Rozmawiali o nim, naturalnie. Dziadkowie byli w zupełności usatysfakcjonowani — nie mieli oczywiście nic przeciwko mugolom, w końcu wydali córkę za jednego z nich, tym niemniej uważali, że dobrze się stało, że wnuk okazał się być czarodziejem. Matka ani przez chwilę nie wątpiła, że syn odziedziczy po niej magię, ale i tak była wniebowzięta. Ojciec… Ojciec niewiele się odzywał. Gdy rozmowa zeszła na różdżki, miotły, szaty i kociołki, zamilkł zupełnie, tylko od czasu do czasu kiwał głową i pomrukiwał coś, żeby wiedzieli, że słucha. Bóg raczy wiedzieć, co sobie wtedy myślał.

Rodzice postanowili nie posyłać go do mugolskiej szkoły; jaki miałoby to sens, skoro za kilka lat i tak miał pójść do Hogwartu? Zamiast tego uczyli go w domu, każde po swojemu. Matka zniosła ze strychu swoje zakurzone podręczniki szkolne; czytał je z wypiekami na twarzy, wręcz pochłaniał, nie raz i nie dwa zdarzyło mu się zasnąć o świcie z nosem między stronami Fantastycznych zwierząt. W porównaniu z cudami czarodziejskiego świata mugolska codzienność wydawała się przygnębiająco zwyczajna, wręcz nudna, ale ojciec uparł się, by nauczyć go wszystkiego, co jego zdaniem powinien umieć młody człowiek z przyzwoitej rodziny, więc Theo ślęczał posłusznie nad ortografią, łamał sobie głowę nad matematyką, choć serce rwało się do czarów, które obiecywała mu matka. W snach prześladowały go maszerujące rzędy cyferek, pióra do kaligrafii pląsające w tańcu razem z różdżkami, zodiakalne zwierzęta śmigające na miotłach.


« HOW? HOW DID THIS HAPPEN?
HOW? HOW DID THIS HAPPEN?
»

Jesienią 1933 roku zachorował. Z początku wyglądało to na zwykłe przeziębienie; kilka dni przeleżał w łóżku z lekką gorączką, siorbiąc herbatę z cytryną i narzekając, że boli go głowa. Kiedy po tygodniu zaczął skarżyć się na dziwną słabość i ból w lewej nodze, matka uznała, że to pewnie zmęczenie po chorobie, i kazała mu zostać dłużej w łóżku, w międzyczasie pojąc go eliksirem pieprzowym mimo niewyraźnych protestów. Minęło jeszcze kilka dni, zanim wreszcie ojciec zabrał go do szpitala, a wtedy mugolski lekarz mógł już tylko rozłożyć ręce: paraliż dziecięcy, proszę państwa, inaczej zwany polio, nic się tu nie da zdziałać, co najwyżej robić gorące okłady i modlić się, żeby kręgosłup został zdrowy. Ojciec wściekł się tak, że o mało nie pobił lekarza; matka, o dziwo, wydawała się niezbyt przejęta.



« THE STRENGTH OF HIS ARM
MY LOVER CAUGHT ME OFF GUARD
»

« HOW? HEAD OF A RABBIT
HOW? HEAD OF A RABBIT
»

« FOR MY PRAYER HAS ALWAYS BEEN LOVE
WHAT DID I DO TO DESERVE THIS?
»

Patronus: Kawki towarzyszyły mu właściwie przez całe dzieciństwo: na wsi u dziadków nieduże stadko gniazdowało na drzewie, na które uwielbiał się wspinać, a w domu, w Londynie, też często zdarzało mu się znaleźć na strychu uwite nie wiadomo kiedy gniazdo. Zawsze przepadał za ich bystrymi oczkami, jasnym, wysokim głosem, czystym błękitem skorupek ich jajek… Kiedy choroba przykuła go do łóżka, lubił obserowować przez okno, jak gonią się po niebie czy oskubują rosnące niedaleko domu jarzębiny.

Chcąc przywołać patronusa, sięga głównie po wspomnienia z chwil, kiedy czuł się spokojny, bezpieczny i kochany, a cały świat wydawał się być w porządku: najczęściej są to momenty spędzone z rodzicami i dziadkami w domu na wsi, senne wieczory przed kominkiem albo wspólne spacery po zalanych słońcem polnych drogach, ewentualnie popołudnia w pokoju wspólnym Puchonów, wspólne pisanie esejów, niekończące się dyskusje o Bóg wie czym, skrobanie piór po pergaminach, złote światło wpadające przez okna, i to przejmujące poczucie, że każda rzecz i każda osoba — z nim samym na czele — jest dokładnie tam, gdzie być powinna.










 
7
2
8
4
0
0
2


Wyposażenie

6 punktów statystyk (+4 eliksiry, +2 transmutacja), różdżka, sowa, kot, muffliato (nałożone na sypialnię), repello mugoletum (nałożone na całą kamienicę, w której mieszka), prawo jazdy na samochód, komplet szachów, wykres gwiazd, aparat fotograficzny, przeszkolenie mugolskie



Gość
Anonymous
Gość
Theophilus Webber (budowa)
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach