Hyde Park
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Hyde Park
Hyde Park tętni życiem od świtu do późnego wieczoru, a czasem i dłużej, niezależnie od pory roku. To jeden z najbardziej znanych parków w Londynie zarówno wśród mugoli, jak i czarodziejów, między innymi z powodu regularnie organizowanych w nim koncertów czy też innych wydarzeń kulturalnych. Wiele osób właśnie tutaj spędza przerwę na lunch wraz ze znajomymi, a w wolne popołudnia dla relaksu poświęca się różnorakiej aktywności fizycznej. W Hyde Parku z łatwością można wdać się w niezobowiązującą dyskusję z osobą, z którą dzieli się ławkę, wypoczywa na zielonych połaciach soczyście zielonej trawy - w końcu to doskonałe miejsce do przypadkowych spotkań na świeżym powietrzu. Jednak na co dzień przez park tłumy londyńczyków zmierzają pośpiesznym krokiem do pracy, lub pragną jak najszybciej dostać się do domów po skończonej zmianie.
29 września
W dziwacznym napięciu niemych zerknięć w samo sedno własnego odbicia w zwierciadle rozliczał się z brzemieniem grzechu. Grzechu, który drażnił przełyk gorzkim poczuciem winy; grzechu, który na powrót odbił się echem nieprzyjemności, gdy spojrzenia zjednoczyły się w milczącej rozprawie pośród ministerialnych murów. Chciał widzieć istotę wyrzutu wyłącznie w niej, właśnie w przenikliwej sylwecie nikczemnej modliszki, jakże zachłannie czyniącej zeń byle kukiełkę osobistych potrzeb, jakże niegodziwie manipulującej jego nierozumnym instynktem. Chciał uznawać ją za cyniczną reprezentację piękna i grozy, jednoczesnego wyrachowania i iście wzburzającej niegodziwości; obrazy jej słów majaczyły w trzeźwej reminiscencji niesatysfakcjonującym krzykiem przylepionej doń żałości. Z przekąsem rysował ją wówczas wyobrażeniem zakrzywionych kształtów, pobrudzonych krwią jego żalu, zniekształconych zapachem niemoralnego rozkładu. Co ty ze mnie zrobiłaś, Imogen?, dywagował niemo w cichych rozważaniach nad zepsuciem własnego ja, nad fatalnym przedmiotem chorobliwego cierpienia na zagubioną tożsamość; ile jeszcze jesteś gotowa zrobić?, chciałby wiedzieć i z bladym oczekiwaniem życzył sobie o niej nie pamiętać.
Ale pamiętał, pamiętał aż zanadto, sczeznąc w bólu wciąż niezasklepionych ran, w intymności nocy rozliczając się z popełnionych zbrodni i niezastałej kary. W nienormalnie pożegnalnym tonie spisywał więc uprzejmości na pergaminowej gładzi; tusz wsiąkał w papier, ilekroć tylko w pięknych zdaniach wybrzmiewała nihilistyczna nadzieja, pokorne przeprosiny, wreszcie też całkiem życzliwe, urodzinowe pozdrowienie. Wahliwa wątpliwość wprowadzała w drżenie niepewne palce, już wkrótce ubijające miękkość futra mruczącego pod dłonią zwierzęcia. Miał być jej strażnikiem, miał być podarunkiem i chyba też alegorycznym wyrazem odejścia. Wszakże tylko ono mogło okazać się zbawczym dla młodzieńczej fuzji emocjonalnych rozterek, które targały i nim i nią.
― Powiedz, że jest ode mnie ― wyrzekł lapidarnie, przekazując torbę z wierzgającym się wewnątrz kotem prosto w ręce zaznajomionej przyzwoitki. Tej samej, którą niefortunnie opłacił przed niespełna miesiącem. ― A właściwie... sam to zrobię ― postanowił od razu, już zaraz kierując się na skraj największego z londyńskich parków.
Przepraszam.
zt
W dziwacznym napięciu niemych zerknięć w samo sedno własnego odbicia w zwierciadle rozliczał się z brzemieniem grzechu. Grzechu, który drażnił przełyk gorzkim poczuciem winy; grzechu, który na powrót odbił się echem nieprzyjemności, gdy spojrzenia zjednoczyły się w milczącej rozprawie pośród ministerialnych murów. Chciał widzieć istotę wyrzutu wyłącznie w niej, właśnie w przenikliwej sylwecie nikczemnej modliszki, jakże zachłannie czyniącej zeń byle kukiełkę osobistych potrzeb, jakże niegodziwie manipulującej jego nierozumnym instynktem. Chciał uznawać ją za cyniczną reprezentację piękna i grozy, jednoczesnego wyrachowania i iście wzburzającej niegodziwości; obrazy jej słów majaczyły w trzeźwej reminiscencji niesatysfakcjonującym krzykiem przylepionej doń żałości. Z przekąsem rysował ją wówczas wyobrażeniem zakrzywionych kształtów, pobrudzonych krwią jego żalu, zniekształconych zapachem niemoralnego rozkładu. Co ty ze mnie zrobiłaś, Imogen?, dywagował niemo w cichych rozważaniach nad zepsuciem własnego ja, nad fatalnym przedmiotem chorobliwego cierpienia na zagubioną tożsamość; ile jeszcze jesteś gotowa zrobić?, chciałby wiedzieć i z bladym oczekiwaniem życzył sobie o niej nie pamiętać.
Ale pamiętał, pamiętał aż zanadto, sczeznąc w bólu wciąż niezasklepionych ran, w intymności nocy rozliczając się z popełnionych zbrodni i niezastałej kary. W nienormalnie pożegnalnym tonie spisywał więc uprzejmości na pergaminowej gładzi; tusz wsiąkał w papier, ilekroć tylko w pięknych zdaniach wybrzmiewała nihilistyczna nadzieja, pokorne przeprosiny, wreszcie też całkiem życzliwe, urodzinowe pozdrowienie. Wahliwa wątpliwość wprowadzała w drżenie niepewne palce, już wkrótce ubijające miękkość futra mruczącego pod dłonią zwierzęcia. Miał być jej strażnikiem, miał być podarunkiem i chyba też alegorycznym wyrazem odejścia. Wszakże tylko ono mogło okazać się zbawczym dla młodzieńczej fuzji emocjonalnych rozterek, które targały i nim i nią.
― Powiedz, że jest ode mnie ― wyrzekł lapidarnie, przekazując torbę z wierzgającym się wewnątrz kotem prosto w ręce zaznajomionej przyzwoitki. Tej samej, którą niefortunnie opłacił przed niespełna miesiącem. ― A właściwie... sam to zrobię ― postanowił od razu, już zaraz kierując się na skraj największego z londyńskich parków.
Przepraszam.
zt
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz; zarządca karczmy
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 17 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Hyde Park
Szybka odpowiedź