Wydarzenia


Ekipa forum
Kwiaciarnia "Zapach róży"
AutorWiadomość
Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]08.05.16 0:45
First topic message reminder :

Kwiaciarnia "Zapach róży"

★★
Chociaż właścicielka kwiaciarni, starszawa pani Prince, tak naprawdę jest czarownicą, jej mały sklepik wypełniony zapachem świeżych, wielobarwnych kwiatów znajduje się w mugolskiej części Londynu. Jest on jednak niewidoczny dla tych, w których żyłach nie płynie magia; mugolom zdaje się, że lokal od lat jest opuszczony i zabity deskami.
Wnętrze sklepu wręcz emanuje magią. Konewki lewitują w powietrzu, podlewając kwiaty rosnące w doniczkach na, zdawałoby się, niebosiężnych regałach zakrywających każdą ścianę. Przycięte kwiaty w wazonach na oczach klientów zmieniają kolory, mieniąc się barwami całej tęczy. Za odpowiednią cenę można u pani Prince zakupić wszystko - czarne lilie przynoszące pecha tym, którym zostaną wręczone, czerwone niczym wino róże nasączone amortencją, piwonie usychające po jednym dniu i niezapominajki, które nie więdną dopóty, dopóki mężczyzna kocha czystym uczuciem obdarowaną nimi kobietę.
Pani Prince szczyci się mianem znawczyni symboliki kwiatowej i z wiecznym uśmiechem na twarzy jest gotowa pomóc tym, którzy nie wiedzą, jaki bukiet wręczyć drogiej im osobie.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:14, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
kwiaciarnia - Kwiaciarnia "Zapach róży" - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]24.02.21 16:28
20 X 1957

Lubił kwiaciarnie, choć nie trzymał kwiatów w domu. Nie umiał o nie dbać, zawsze robiła to Layla w swoim mugolskim mieszkaniu. Kiedyś chyba nawet lubił same kwiaty, ale po zerwaniu, obecność roślin w przestrzeni mieszkalnej zaczęła wręcz razić Sallowa. Teraz bukiety były dla niego środkiem do osiągnięcia celu, na przykład przypodobania się kochankom lub zrobienia dobrego wrażenia na ślubach i pogrzebach.
Dziś, wyjątkowo, nie miał konkretnego celu swojego spaceru po Londynie. Cornelius Sallow rzadko kiedy działał bezcelowo lub przypadkowo, a przynajmniej tak lubił o sobie myśleć. W rzeczywistości, ktoś absolutnie opanowany nie pozwoliłby sobie na młodzieńczy romans z nieodpowiednią osobą, nie spłodził nieślubnego syna, nie uczynił niechcący wroga z półwili i nie oddawał się coraz mniej roztropnym legilimencyjnym pokusom... ale Cornelius lubił o sobie myśleć dobrze. Na przykład teraz, gdy odruchowo przystanął przed progiem kwiaciarni, nie dopuścił nawet do siebie myśli, że ma ochotę tutaj wejść z powodów sentymentalnych. W bardzo podobnym miejscu poznał Laylę, a zapach dziesiątków kwiatów przenosił go na moment do czasów beztroskiej młodości, nieskrępowanego szczęścia, szczerego romantyzmu.
Ale nie będzie przecież o tym myślał ani tego wspominał.
Nie mógł.
Dlatego natychmiast zracjonalizował sobie chęć wejścia do sklepu. Na pogrzebie Blacków zauważył, że niektórzy składali bardzo wyszukane wiązanki, które ewidentnie coś symbolizowały i których znaczenia nie rozumiał. Znał się na historii magii, nieobce były mu tradycje związane z symboliką kwiatów - ale najwyraźniej coś mu umknęło. Być może kwiaciarka pomoże mu się dokształcić. Nie, żeby planował iść na kolejny pogrzeb, ale zawsze lepiej być przygotowanym na wszelkie ewentualności losu.
Ku jego irytacji, okazało się jednak, że kwiaciarka jest zajęta innymi klientami. Westchnął w duchu i już chciał się wycofać, gdy nagle podenerwowanie ustąpiło. Nagle poczuł się o wiele lepiej i weselej, otulony wonią róż, drewna, a nawet starych książek. Nie znał się na eliksirach na tyle, by rozpoznać w zapachu nikłą woń Amortencji, którą kwiaciarka skraplała kwiaty. Omylnie wziął odprężenie za naturalne i postanowił zostać jeszcze chwileczkę w tym miłym miejscu.
Leniwie rozejrzał się po kwiaciarni, odruchowo kierując się w stronę róż i odruchowo przesuwając spojrzeniem po zgrabnej figurze odwróconej do niego plecami brunetki.
Zawiesił wzrok na smukłej kibici, a potem uśmiechnął się pod nosem.
-Zna pani historię tych róż? - zagaił, stając o krok za kobietą i samemu przesuwając dłonią po jednym z kwiatów. Przybrał na twarz swój najbardziej czarujący uśmiech.
Odkąd wygonił z domu Mathildę, był samotny.
Bardzo samotny.
Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
kwiaciarnia - Kwiaciarnia "Zapach róży" - Page 3 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12143-cornelius-sallow#373480 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]01.03.21 22:57
Powiodła wzrokiem po otoczeniu, dłuższe spojrzenie zatrzymując na mężczyznach przekraczających próg kwiaciarni. Ciekawiło ją, ilu z nich było tu dziś chcąc wkupić się w łaski płci pięknej, bądź załagodzić swe przewinienia, jeśli czuli się winni. Oczywiście, łatwiej było przyznać to gestem, niżeli słowem, a kwiaty trafiały do większości kobiet, zachwycając w większym lub mniejszym stopniu. Skupiła swą uwagę ponownie na znajdujących się przed nią różach. Otulona zapachem amortencji wyczuwalnej na płatkach kwiatów, coraz mniej zwracała uwagę na otoczenie i wszelkie dźwięki będące charakterystyczne dla tego miejsca, ale również z powodu przebywających wewnątrz czarodziejów. Dlatego może nie zorientowała się, że w ów miejscu nie stoi już sama, a ktoś postanowił dotrzymać jej towarzystwa, zagaić przyjemnym brzmieniem. Słysząc męski głos, nie drgnęła ani odrobinę w popłochu, chociaż zauważalnie spięła się zaskoczona. Ciemne tęczówki ześlizgnęły się na dłoń mężczyzny, która ten dotknął jeden z kwiatów i dopiero wtedy przesunęła się nieco, aby skupić spojrzenie na nieznajomym.- Niestety nie.- odparła cicho, mając wrażenie, że go zna. Zatarte wspomnienia nie chciały jednak od razu powrócić i dać odpowiedź, co do tożsamości ów czarodzieja.- Panu zapewne nie jest ona obca, a ja chętnie posłucham.- dodała i chociaż na jej ustach pojawił się uroczy uśmieszek, tak w myślach nadal próbowała rozwikłać zagadkę. Im dłużej mu się przyglądała, tym wrażenie nabierało na sile, aż w końcu skojarzyła. Miała nadzieję, że nie zdradziła zaskoczenia.- Oczywiście, jeśli chciałby Pan, podzielić się ów wiedzą.- spróbowała zatrzeć dominujące emocje, wypowiadając kolejne słowa, bo mimo wszystko lepiej szło jej kłamanie, gdy nie próbowała zachować ciszy, a mówiła. Nie sądziła, że w tej niepozornej kwiaciarni spotka kogoś Jego pokroju. Cornelius Sallow. Nie widziała Go parę ładnych lat, lecz pamiętała jako częstego gościa w Blythburghu, jako przyjaciela jej ojca, jako człowieka, który w pewnej chwili wzbudził w niej niechęć i wzgardę, podszytą strachem. Ciekawskie spojrzenie stało się oceniające, gdy powoli prześlizgnęło po męskiej sylwetce. Nie zmienił się wiele, logicznie postarzał, ale nadal potrafiła go rozpoznać pomimo chwilowych problemów. Jednak On najwyraźniej nie dostrzegł w niej, tamtej dziewczyny, która mimo dumnie uniesionej głowy, miała ochotę uciec spod jego spojrzenia.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]07.04.21 19:42
Strategicznie postąpił o krok do przodu, dyskretnie omiatając spojrzeniem profil nieznajomej - a gdy, zwabiona tonem jego głosu, podniosła wreszcie głowę, uśmiechnął się również oczyma. Maskę uprzejmości już dawno miał przytwierdzoną do twarzy i ust, ale to w źrenicach zalśnił szczery podziw. Nad jej urodą i nad własną intuicją. Zdecydował się zaczepić młodą kobietę jeszcze zanim w ogóle ją ujrzał, a teraz mógł z satysfakcją pogratulować sobie wyczucia. Była nie tylko ładna, jak się spodziewał, co zjawiskowa. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jej rysy twarzy są dziwnie znajome, ale - oszołomiony zapachem Amortencji i przepaścią minionych lat - nie był w stanie połączyć tej młodej kobiety z córką przyjaciela, którą pamiętał jedynie jako podlotka. Instynktownie przypisał deja-vu konwencjonalnemu i bezpiecznemu pięknu. Ciemnooka brunetka nie kojarzyła mu się z Laylą, a gdy ostatni raz zwrócił uwagę na odrobinę podobną półwilę blondynkę, zakończyło się to upokorzeniem, koszmarem i utratą panowania nad sobą. Jeśli się namyślić, to instynktownie unikał blondynek od tamtego zerwania - a śliczna ciemnowłosa, niepodobna ani do pierwszej miłości ani do egzotycznej eks-narzeczonej, była dokładnie w jego obecnym typie.
Zauważył lekkie speszenie damy, ale była na tyle opanowana i dumna, że nie wyczuł ani strachu ani niechęci ani cienia wspomnień sprzed lat. Pomyślał tylko, że powinien stąpać ostrożnie - dobrze wychowane damy nie lubią być zagadywane znienacka, zwłaszcza przez nieznajomych starszych mężczyzn. Musi starannie ukryć flirt pod maską uprzejmości. Dziewczyna spoglądała na niego jakoś uważnie, może rozpozna w nim polityka? To by wiele ułatwiło. Zachęciła go zresztą do rozmowy, a więcej nie potrzebował - to ośmieliło.
-Teraz czerwone róże uznaje się za symbol miłości, ale tak naprawdę Walenty z Terni wręczał je młodym wdowom podczas wojen Gotów w II wieku. - rozpoczął opowieść, używając czerwonej róży (Mister Lincoln? Oby to było to, pamiętanie nazw kwiatów szło mu lepiej niż rozpoznawanie samych kwiatów. Na szczęście, kwiaciarka była zajęta innymi klientami, nie poprawi ani nie usłyszy ewentualnego błędu) jako przykładu. Tak naprawdę, nie chodziło mu o różę. Chodziło o grę słów, o wojnę i miłość, o wybadanie samej rozmówczyni. Nie widział na jej dłoniach obrączki ani pierścionka zaręczynowego, a w Londynie w teorii spacerowały teraz jedynie osoby o słusznych poglądach, ale wiedział, że życie bywa bardziej skomplikowane. Kim jesteś, śliczna nieznajoma? Za kim tęsknisz w życiu, czy lękasz się wojny czy przyjmujesz ją z otwartymi ramionami? Zabawmy się, zatańczmy wśród słów, niech zamierzchłe echo historii splecie się z naszą codziennością. -Karol II Gocki zakazał wcześniej ślubów, chcąc by żołnierze skupili się na walce, na wojnie. Walenty udzielał ich po kryjomu, a róże... cóż, czyż ich znaczenie nie jest przewrotne? Z jednej strony przypominają, że dla miłości znajdzie się miejsce nawet na wojnie, a z drugiej - są niemalże ironicznym symbolem bólu, jakie to uczucie potrafi przynieść. Taka jest ich historia. - kontynuował melodyjnym, łagodnym tonem, w żaden sposób nie zdradzając własnych poglądów na temat wojny, miłości, czegokolwiek. Był ciekaw jej reakcji, a jego słowa... to w końcu tylko opowieść. Czyż nie?
Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
kwiaciarnia - Kwiaciarnia "Zapach róży" - Page 3 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12143-cornelius-sallow#373480 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]28.04.21 22:52
Przyglądała się twarzy Corneliusa, błądząc leniwie po znajomych, chociaż zdecydowanie starszych rysach. Ciemne tęczówki na chwilę zawisły na wygiętych w uśmiechu ustach czarodzieja, by zaraz powędrować znów wyżej na zielone oczy, co z kolei prawie wywołało na jej twarzy lekki grymas. Lubiła ten kolor oczu, ale nie chciała polubić go u Niego. Obserwując mężczyznę, doszła do wniosku, że wydawał się nad wyraz zadowolony i pozostawało jedynie pytanie z czego. Przypadkowego spotkania po latach? Chyba nie, gdy nadal zdawał się widzieć w niej jedynie nieznajomą pannę spotkaną w kwiaciarni. Była więc druga opcja, a mianowicie przypadła mu do gustu aparycją, a to paradoksalnie wzbudzało w niej niechęć. Podobanie się mu, właśnie jemu burzyło spokój, kiedy widziała w nim głównie przyjaciela Victora Blythe. Mimo to zadziałała odruchowo, podejmując rękawicę, chcąc zabawić się trochę jego kosztem. Pierwszy raz od dawna zamierzała wodzić kogoś za nos, dla bezczelnej satysfakcji. Pozostawało więc uśmiechać się ładnie i wykorzystać okazję na tyle na ile będzie to możliwe. Nie obchodziły ją późniejsze konsekwencje, obojętnie co się stanie za kilka minut czy godzin. Najpewniej i tak ich rozmowa nie wyjdzie poza pomieszczenie, stąd przejmować się mogła jeszcze mniej.
Uśmiechnęła się uroczo, wręcz przymilnie dając mu złudne poczucie, że jest na wygranej pozycji i może brnąć dalej. Uniosła delikatnie brew, kiedy rozpoczął swą historię i już z początku mówiąc coś, co zaskoczyło. Wiedziała, że czerwona róża nie zawsze była symbolem miłości, ale wręczanie jej wdowom, było nowością w wiedzy, jaką posiadała.- Przykre.- stwierdziła jedynie. Nie przeszkadzała mu później, słuchając z uwagą i tylko pozornym żywym zainteresowaniem. Z każdym słowem zastanawiała się jednak nad inną kwestią, próbowała rozgryźć, czemu ma służyć ów opowieść o przeszłych czasach. W końcu nikt sam z siebie nie zaczynał opowiadać, zawsze miało to jakiś cel.
- Okrutne z jego strony i wyjątkowo głupie.- nie wahała się wyrazić opinii, zwłaszcza przy nim. Kusiło ją, aby zagrać nieco na nerwach mężczyzny, ale jeszcze nie teraz, jeszcze moment.- Sam zmuszał ich do nieposłuszeństwa i działania za swymi plecami.- czasami miała wrażenie, że rozsądek dawniej nie był zbyt mocną domeną mężczyzn, że gdzieś w wątpliwie błyskotliwych pomysłach, gubili się. Usłyszana właśnie historia była dodatkowym dowodem na to.- A co zrobiłby Pan? Wziął do siebie zakaz czy działał na przekór? – spytała, faktycznie ciekawa odpowiedzi. Pozornie odpowiedź wydawała się oczywista, ale Sallow był politykiem, więc mogła spodziewać się wszystkiego.
Przeniosła wzrok na znajdujące się przed nimi róże.- Miłość zawsze łączy się z bólem, prędzej czy później, specjalnie czy przypadkiem, ale dopada nas jedno i drugie.- mówiąc to, przesunęła opuszkami po łodydze jednej z róż, ze spokojem kalecząc palce. Cofnęła dłoń, aby potrzeć delikatnie kciukiem o palec wskazujący i rozetrzeć między nimi kropelki krwi.- To smutne, ale nie da się ukryć, że taki piękny kwiat staje się przewrotnym symbolem.- spojrzała na niego pewnie z uśmiechem kryjącym się w kącikach ust.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]09.06.21 19:49
Miała ładne oczy. Nie skojarzył ich w żaden sposób ze wzrokiem podlotka, córki swojego znajomego i siostry/wnuczki właścicieli jubilera. Dlaczego by miał? Zwracał uwagę tylko na to, co mu w życiu było potrzebne - a nastolatkami nigdy się nie interesował. Interesowały go za to piękne kobiety, szczególnie gdy był samotny, gdy potrzebował odreagować. Pobawić się dla samego flirtu, bowiem jako gentleman nie myślałby o czymś więcej przy eleganckiej damie. Od pustej rozrywki miał kobiety, nad którymi mógłby mieć jakąś kontrolę. Z tyłu czaszki kołatała mu zaś nieprzyjemna i natrętna myśl, że powinien się kiedyś ożenić, albo przynajmniej sprawiać wrażenie kogoś, kto się rozgląda. Śmierć brata i wojna kupiły mu czas, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że zerwane przed laty zaręczyny skaziły w jakiś sposób jego honor. Że polityk powinien mieć elegancką żonę z dobrego domu, o odpowiednich poglądach, albo przynajmniej narzeczoną. Sama perspektywa budziła odruchową niechęć, Sallow zbyt przywykł do starokawalerskiego stylu życia. Wspomnienia pełnych pasji związków z Laylą i Deirdre były zaś zbyt żywe - pomimo usilnych prób zapomnienia - by zadowalać się wyrachowanym i zimnym związkiem z obowiązku. Był na tyle próżny, że łatwo mógł sobie wmówić, że nic nie musiał. A zarazem na tyle rozsądny, by pamiętać, że aby piąć się wysoko po szczeblach towarzyskiej elity, wypadało jednak kogoś mieć.
Dla zachowania pozorów choćby przed samym sobą, mógł przynajmniej spróbować. Wybadać piękną młodą damę, ucieszyć się chwilą, porozmawiać z kimś o (oby) odpowiednich poglądach, wieku i urodzie. Jeśli miał w przyszłości się za kimś rozglądać, musiał sobie przypomnieć, jak się to robi. Zwłaszcza, że ta dama wydawała się (o, jakże Corneliusa zawodziły ludzkie zmysły, gdy nie mógł posiłkować się legilimencyjną pewnością w wykrywaniu słodkich kłamstw!) zainteresowana i chętna do rozmowy.
I w dodatku zadawała przemyślane pytania!
Przechylił lekko głowę, tak jakby szczerze namyślał się nad odpowiedzią.
-Nie zwykłem kwestionować autorytetów, więc trudno mi powiedzieć. - skłamał. Parał się nielegalną niegdyś legilimencją, jako dwudziestokilkulatek pieprzył się z mugolką, namówił Deirdre na wspólne mieszkanie przed ślubem, pieprzyć zasady i autorytety, a szczególnie ojcowski autorytet Tiberiusa Sallowa.
-Jednak… władca wydawał się nie rozumieć, że miłość potrafi być siłą, a nie słabością. - kontynuował łagodnym tonem, tak jakby przez myśl wcale nie przemknął mu dawny, zbuntowany, zbyt młody Cornelius. Uśmiechnął się uprzejmie, chytrze, mając nadzieję, że dobitnie uargumentował lepsze wyjście dla pięknej damy. W legendzie istniały wszak tylko dwa bieguny - zaślepiony władca i równie zaślepiony (własnym buntem) Walenty. Mądry polityk spróbowałby działać słowem, a nie otwartym nieposłuszeństwem.
-Proszę zatem przyjąć ten kwiat, na pamiątkę… historii. Jako prezent. - uśmiechnął się szarmancko, spoglądając to na kobietę, to na łodygę kwiatu, to na… krew?
-Skaleczyła się pani. - zauważył z nutą zaskoczenia, które w połowie zdania spróbował przekuć w przekonującą troskę.
Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
kwiaciarnia - Kwiaciarnia "Zapach róży" - Page 3 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12143-cornelius-sallow#373480 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]24.06.21 21:10
W duchu cieszyło ją, że najwyraźniej pozostawała dla niego nieznajomą panną, przypadkiem spotkaną. Co prawda tylko przypadkowość się zgadzała, reszta działała na jej korzyść, dając pole do popisu, lecz dziś mimo początkowego planu, prowadziła łagodną grę. Bawiła się słowami, niby niewinnie, bo nic jej nie groziło. Kokietowała mniej otwarcie niż zwykle, chociaż miała wrażenie, że mężczyźnie to wcale nie przeszkadza. Podtrzymując kontakt wzrokowy, pozwalając uśmiechowi wpełznąć na usta, zastanawiała się, co też kłębiło się w głowie tego mężczyzny. Była tego ciekawa, lecz jeszcze nie do końca wiedziała, jak go rozgryźć, aby sam powiedział wszystko.
Zmrużyła delikatnie oczy, przyglądając mu się z ciekawością, wobec tego co właśnie padło.
- Nigdy? – dopytała. Nie miała powodu, żeby mu nie wierzyć, ale też nie doszukiwała się przesadnie kłamstwa pozwalając, aby brnął dalej we własnych słowach. Niech mówi, najwięcej jak się da.- Bez wątpienia, ale czy nie taka jest domena mężczyzn? Nie dostrzegać oczywistości? – zadziorna nuta znów naznaczyła słowa, gdy zdradzała swe zdanie. Oczywiście nie była tak krytyczna, znała takich, którzy imponowali jej przenikliwością i spostrzegawczością, widząc rozwiązania tam, gdzie większość nie skupiała swej uwagi.
Kącik jej ust drgnął nieco, kiedy postanowił podarować jej ów piękną różę.
- Dziękuję, na pewno pomoże zapamiętać poznaną dziś historię i to niecodzienne spotkanie.- mogła już sobie darować, przerwać tą grę na nierównych zasadach, lecz nie byłaby sobą. Dlatego kokietowała nadal, wodziła za nos, póki Sallow okazywał się łatwą ofiarą.
Rozcierając krew między palcami, nie przejęła się tym widokiem. Zbyt często widziała poważne rany, aby drobne skaleczenie obecnie wywarło jakiekolwiek wrażenie. Uniosła spojrzenie na mężczyznę, gdy usłyszała echo troski w męskim głosie.- To nic takiego.- podała mu na moment różę, by sięgnąć po różdżkę i szepnąć cicho, najprostsze z zaklęć.- Curatio Vulnera.- wykonała powolny ruch różdżki tuż nad palcami, nim schowała ją znów. Rana muśnięta magią zaczynała się goić.
Odebrała od niego kwiat, skupiając ciemne tęczówki na twarzy mężczyzny.- Nie mdleje na widok krwi, Corneliusie.- w głosie zabrzmiało rozbawienie, jakiego nie starała się nawet hamować. Pozornie kończyła tą niewinną grę, gdy miała przewagę w postaci wiedzy, lecz tak naprawdę wyciągała dodatkowe karty. Niech myśli, niech się zastanawia, niech pyta, nawet jeśli odpowiedzi nie zamierzała udzielić za szybko.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]26.07.21 23:47
Uniósł lekko brew, uśmiechnął się samymi kącikiami ust - z założenia, tajemniczo. W Ministerstwie Magii zachowywał pełną powściągliwość, podobnie jak na salonach. Tutaj, przy nieznajomej dziewczynie w kwiaciarni, poczuł się śmielej. Zwłaszcza, że najwyraźniej go nie rozpoznała - szkoda, ale nie mógł jej za to winić. Nie każdy miał obowiązek interesować się polityką, a on od dawna nie występował nigdzie publicznie. Najwyższy czas to nadrobić - w wojennym Londynie wszyscy obywatele powinni zaangażować się w patriotyczne nastroje. Na propagandę jednak miał czas, długoterminowy plan, a dziś chciał bawić się chwilą.
-To domena słabych mężczyzn. - poprawił panienkę, instynktownie chcąc zaprezentować samego siebie jako silnego. Siła fizyczna nigdy nie była jego domeną, już w dzieciństwie należał do chuderlawych chłopców, a w Domu Kruka nie miał okazji wprawiać się w przemocy. Dom Pojedynków nieco rozbudził jego skłonności do agresji, ale wciąż gardził pustą siłą i usiłował przekonać cały świat (oraz, być może przede wszystkim, samego siebie), że prawdziwie liczą się spryt i inteligencja.
Nie wiedział jeszcze, jak ironicznie brzmią jego słowa w kontekście nierozpoznania córki pana Blythe. Tyle, że to nie jego wina, że do spostrzegawczych nie należał, a ona… bardzo się zmieniła!
-Nie ma za co, panienko… - zawiesił lekko głos, najwyraźniej oczekując, że młoda dama mu się przedstawi. Ona jednak zignorowała aluzję - zamiast personaliów, otrzymał z powrotem różę, a następnie spektakl magii leczniczej. Przez myśl przemknęło mu, że być może rozmowa wcale nie była tak miła jak się spodziewał i jest właśnie świadkiem wyrafinowanego uniku. Nie zamierzał brać tego do siebie - kobiet na tym świecie wiele, doskonale wiedział, że te młodsze mogły go traktować z pewną rezerwą i nie miał im tego za złe. Śiadczyło to jedynie o ich cnotliwości, a gonitwa za kimś nieosiągalnym podwajała niegdyś zabawę. Tak wszak zdobył Deirdre, choć musiał na spokojnie przemyśleć dawne błędy i zastanowić się, czy nie jest już na to wszystko za stary - potrzebował wszak stabilizacji, a nie skandali). Rozproszył się na chwilę, obserwując jak brunetka leczy własną ranę. Nie musiała używać zaklęcia do zwykłego rozcięcia - chciała mu zaimponować? Była perfekcjonistką, niezdolną do chodzenia z kropelką krwi na palcu wskazującym? W sumie, imponowały mu wszystkie te rzeczy - magia lecznicza, perfekcjonizm, ambicja, pewien spryt w tej gierce, którą nieświadomie rozpoczęli…
Aż…
Na dźwięk własnego imienia, błoga iluzja prysła. Zmarszczył lekko brwi, z jednej strony zupełnie nie rozumiejąc tego nietaktu, a z drugiej strony będąc nim szczerze urażonym. Niewiele osób mówiło do niego po imieniu, tym bardziej osoby, które nie miały s k ą d znać tego imienia. Czy ta młoda dama pomyślała, że, ot tak, może przechodzić na “ty” z polityczną sławą tylko dlatego, że był dla niej miły? Czy rozpoznała go od razu i celowo udała, że nie? Obie te możliwości nieprzyjemnie ukłuły jego dumę. Chętnie mówiłby jej na “ty”, ale gdyby inicjatywa leżała po jego stronie. I gdyby w ogóle znał jej imię.
-Cornelius Sallow. - poprawił z nutą pretensji. Uśmiech spełzł z warg, mężczyzna wyprostował się sztywno, mina stała się jakaś chłodniejsza. -Czy my się znamy...? - dodał, wyraźnie zakładając, że nie. Chciał jej po prostu w miarę delikatnie uświadomić, że właśnie przekroczyła granicę grzeczności bez jego wyraźnego pozwolenia.


Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
kwiaciarnia - Kwiaciarnia "Zapach róży" - Page 3 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12143-cornelius-sallow#373480 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]26.07.21 23:51
Nie przypuszczała, że przy czarodzieju, którego obecność odrzucała ją za młodu, nagle odnajdzie tak dobrą zabawę. Wodziła go za nos, rozkładała karty według własnego uznania, nie oferując w sumie nic, a jednak wiele. Zauważała drobne zmiany, stopniowe rozluźnienie sylwetki, czego nie pamiętała u niego. Chociaż z drugiej strony, minęło dużo czasu, zbyt wiele lat odkąd była paroletnią smarkulą.
Z trudem zdławiła w sobie śmiech, kiedy tak łagodnie poprawił ją w wyciągniętym wniosku.
- Doprawdy? – uniosła lekko brew, grając mimiką i tonem głosu, nadal zgrywając głupiutką panienkę. To nie było trudne, wystarczyło nie myśleć za dużo, działać impulsywnie i zdążyła się tego napatrzeć nie raz u kobiet, które starały się przypodobać mężczyzną. Oczywiście, sama nie raz to robiła, bo czemu miałaby nie, lecz różniła ją od nich, celowość działania.- Może jest Pan wyjątkiem od reguły? Nie oznacza to jednak, że inni również są tak spostrzegawczy – delikatnie połechtała męskie ego, niech ma. Mimowolnie przypomniała sobie, kiedy ostatni raz prowadziła podobną gierkę słowną i finału, jaki miała. Przypadkowa znajomość nabrała kształtu. Teraz jednak miała przed sobą kogoś znajomego, kogoś kto wątpiła, aby zmienił się bardzo od tego, co prezentował sobą parę lat temu.
Kiedy wyraźnie zasugerował jej, aby zdradziła kim jest, rzuciła mu jedynie krótkie spojrzenie. Za szybko i zbyt łatwo, przeciągnęła więc moment, skupiając swoją uwagę na magii leczniczej. Drobne rozcięcie mimo krwi, zdecydowanie nie było groźne i wystarczyło poczekać chwilę, aby kropelki przestały pojawiać się na skórze. Odruchem jednak było pozbycie się tej drobnej skazy ze skóry. Czuła, że jest obserwowana, ale uparcie nie podnosiła wzroku. Niech patrzy, niech czeka, skoro najwyraźniej nie nudził się tym.
Męskie imię wyrwało się w dziwnym odruchu, ale nie żałowała tego. Odsłonięcie kolejnej karty, wcale nie dawało odpowiedzi, skąd go zna. Co prawda nie interesowała się polityką, nie szukała najświeższych informacji o tym, co działo się w Ministerstwie. Miała własne problemy, kwestie, które pochłaniały jej uwagę, lecz znajdujący się przed nią polityk, był łatwy do rozpoznania.
Uniosła ciemne tęczówki na niego, przyglądała się zmianom zachodzącym w mężczyźnie. Wiedziała dobrze, że szarpnęła cierpliwością, brutalnie wypchnęła go z poczucia kontroli, bo właśnie zdradziła, że była o krok przed nim. Kącik ust drgnął, gdy On spoważniał, Jej nadal dopisywał humor i tym razem, bardziej szczery niż wcześniej.
- Oh, przepraszam, panie Sallow.- nuta fałszu dźwięczała na każdym słowie.
Myśl, Corneliusie, myśl, skąd się znamy. Domyślała się, czemu służyło ów pytanie, jak karcące miało być wobec obcej dziewczyny. Dlatego przeciągnęła znów chwilę, pozwoliła, aby otuliła ich cisza.- Może Cię to zaskoczy, panie Sallow, ale znamy się.- zdradziła w końcu.- Co prawda, gdy byłam jeszcze dzieckiem, prędzej mówiłam do pana, wujku, niż po imieniu.- przechyliła delikatnie głowę, utrzymując kłamliwie grzeczny ton.- Bez wątpienia mówi coś panu, nazwisko Blythe.- dodała zaraz.
- A teraz, dziękuję raz jeszcze za różę oraz interesującą historię.- uśmiechnęła się zadziornie, jakby nie zraziła się zmianą atmosfery między nimi.- Na mnie jednak czas. Do zobaczenia kiedyś.- dodała, zanim odwróciła się i opuściła kwiaciarnię.

| zt



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]18.08.21 2:52
Wyjątek od reguły, to brzmiało zachęcająco. Chyba ją zaintrygował, brakowało jeszcze tylko trzepotania rzęsami. Pociągnie odpowiednio tą rozmowę, a być może ciekawość przerodzi się w fascynację? Choćby na moment. Brakowało mu tego dreszcza adrenaliny, grania na instynkcie zdobywcy. Chwile takie jak te przypominały mu, że młodość wcale nie minęła bezpowrotnie. Czarodzieje żyli długo i cieszyli się doskonałym zdrowiem - a Cornelius Sallow był w kwiecie wieku i miał przed sobą długie lata. Nigdy nie był postawny ani przystojny, a wspominając nieśmiałego i niezgrabnego dwudziestoletniego siebie za nic nie wróciłby do przeszłości. Nabyte doświadczenie wyzbyło go z naiwności, a dzisiaj - po raz pierwszy od kilku tygodni, odkąd pewna tancerka i zaginiony syn namącili w jego życiu - poczuł, że tak właściwie wszystko jeszcze przed nim.
Tymczasem, wcale nie wykorzenił z siebie naiwności równie skutecznie, jak mu się wydawało. Gdy nie zdradziła swojego imienia ani nazwiska, to ona wywołała w nim fascynację - a nie irytacj bądź niecierpliwość. Obydwoje grali w tą grę i zbyt późno zorientował się, że był zaślepiony własną dumą i to ona zyskała przewagę w rozgrywce. Rozszerzył lekko oczy, gdy po raz kolejny zwróciła się do niego po nazwisku - a później znów, bezczelnie, na ty. Między brwiami pojawiła się lekka zmarszczka, zdradzająca koncentrację - ale rozpoznanie błysnęło w zielonych tęczówkach dopiero, gdy odwołała się do dzieciństwa. Rozchylił lekko usta, hipoteza już znalazła się na końcu jego języka i…panna Blythe odmówiła mu nawet tej odrobiny satysfakcji, nie pozwoliła mu uratować resztek honoru i zgadnąć jej personaliów. Podała mu je na tacy, od razu, szybko, zanim zdążył zareagować. Fałszywie grzeczna, zadowolona? Bawiło ją to?
Zmarszczył lekko brwi, bowiem jedna zagadka została rozwiązana, a druga pojawiła się w jej miejsce. Rozluźnił kontakt ze starym Blythe'm odkąd obydwojga pochłonął rozwój zawodowy, od dawna nie widział małej Belviny. Kim ona właściwie była, teraz? Blythe, to tylko nazwisko. Dawne rodzinne koligacje - czy tylko to dało jej śmiałość, by tak z nim pogrywać, tak się do niego odzywać, do szanowanego polityka? Co by na to powiedział jej ojciec?
-Proszę wybaczyć, panno Blythe. Nie poznałem panny, tak panna… wypiękniała. - na zbitego z tropu wyglądał przez jedynie (niewątpliwe satysfakcjonujący dla Belviny) moment. Szybko się pozbierał, uśmiechnął uprzejmie, tchnął w głos pochlebstwo. Ton brzmiał jednak nieco zimniej, a w zielonych oczach nie lśnił już podziw, lecz czysta ciekawość. Zawiesił na pannie Belvinie Blythe uważne spojrzenie - nie wyglądała jak ktoś, kto z przekory buntuje się przeciw rodzinie, flirtując ze znajomymi domu. Nie, to… coś innego? Ta róża, ta krew, ta odwaga.
Czyżby obydwoje dzisiaj grali?
-Dziękuję za… interesujące spotkanie, panno Blythe. Proszę pozdrowić rodziców. - skłonił się lekko, jakby niezrażony. Spotkanie było nieprzyjemnie zaskakujące, ale i bardzo interesujące.
-Do zobaczenia. - szepnął, odprowadzając ją zaintrygowanym wzrokiem.

/zt
Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
kwiaciarnia - Kwiaciarnia "Zapach róży" - Page 3 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12143-cornelius-sallow#373480 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Kwiaciarnia "Zapach róży"
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach