Esmeralda Moore
Nazwisko matki: Jaelle Moore
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: mugolak
Status majątkowy: nędznica
Zawód: uliczna tancerka/kieszonkowiec
Wzrost: 170 cm
Waga: 57
Kolor włosów: Czarny
Kolor oczu: Zielone
Znaki szczególne: Wisiorek z niewielkim szmaragdem
Wiśnia, Włos z głowy wili, 9 cali, b. sztywna
Huffelpuff
Sokół
Topielica
Zapach jaśminu, świeże truskawki, i czekolada
Jej matka i inni z rodziny, pogodzeni, nareszcie szczęśliwi i zjednoczeni. Krótko mówiąc... chciałaby zobaczyć prawdziwą rodzinę.
Taniec
Nie kibicuje żadnej, nie lubi sportu
brak
Bella
Mahafsoun
Historia ta pod żadnym względem nie jest, ani porywająca, ani fascynując. I najpewniej by nie była nawet nie warta opowiedzenia, gdyby nie bohaterka występująca w niej. Każdy z was na pewno w całym swoim życiu chociaż raz usłyszał wzmiankę o cyganach. Tak.. ten wędrowny lud, który nie wiedział skąd pochodzi, i dokąd chce zmierzać. Byli to mężczyźni i kobiety, bez praw, bez domu, bez żadnych szans, ale pomimo takiej doli jaką sprawił im los, byli na swój sposób szczęśliwi. W końcu do szczęścia tak naprawdę nie potrzebowali wiele. Wystarczyła im tylko ta upragniona wolność, trochę wina, i piękna muzyka która dzień i noc była słyszana w taborze. Mimo wszystko nim przejdziemy to prawidłowego toku opowieści i poznacie główną bohaterkę, musimy na początek przenieść się w czas kiedy to jej matka jeszcze stąpała po ziemi.
Jaelle była córką przewodniczącego taboru. Piękna dziewczyna która urodzę odziedziczyła po matce. Posiadała ona długie piękne czarne włosy, które na końcach naturalnie się kręciły, a jej brązowe oczy przyciągały wzrok nie jednego z Romów w taborze. Każdy z nich prześcigiwali się w obietnicach. Jeden obiecywał jej piękne konie, inny cudne chusty które będą powiewać podczas jej tańca, jeszcze inny obiecywał złote kolczyki i bransolety które to miały udekorować urodę Romki. I chociaż zalotników było wiele to dziewczyna wiedziała czego tak naprawdę pragnęła. Nie chciała złota, koni, czy też nowych pięknych spódnic. Pragnęła miłości, ale nie tej która była "ustawiona" przez jej ojca. Nie chciała być tylko towarem który należy dobrze sprzedać, a niestety kultura cygańska pozwalała na tego typu handel. Ojciec jak najbardziej mógł sprzedać swoją córkę temu który da za nią jak najwięcej. I tak minęła jedna wiosna, druga, trzecia. Dziewczyna starzała się, ale mimo wszystko jej uroda nie przemijała. Niestety jej ojciec oburzony tym, że dziewczyna nadal jeszcze nie ma męża, i że nie wypełniła swojego obowiązku jako dobra cyganka... czyli krótko mówiąc nie urodziła jeszcze conajmniej trójki dzieci, postanowił szybko działać. Myślicie pewnie, że Jaelle dostała za narzeczonego jakiegoś młodego i przystojnego cygana... cóż niestety nic bardziej mylnego. Przyszłym mężem cyganeczki okazał się być mężczyzna, który równie dobrze mógłby być jej ojcem... i o zgrozo był jej wujkiem. Krótko mówiąc wszystko zostaje w rodzinie. Ale nadajmy tej historii troszeczkę więcej kolorów niż do tej pory. Wybieranie odpowiedniego kandydata na męża dla tak ślicznej i uzdolnionej cyganki nie było proste, ale nikt nie wiedział wtedy, że jej serce bije już dla kogoś innego. Na drodze dziewczyny w pewien wiosenny dzień stanął niezwykły młodzieniec, o blond włosach i wyjątkowo zielonych oczach. Takiej mieszanki nie spotykało się często. I chociaż może uważacie, że na tym świecie nie ma miłości od pierwszego wejrzenia, to w chwili gdybyście widzieli tą dwójkę na pewno byście zmienili zdanie. Pasowali do siebie idealnie, doskonale się dogadywali, można powiedzieć, że tak naprawdę nie musieli nawet się do siebie odzywać aby wiedzieć co drugie chce powiedzieć. Mężczyzna ten miał na imię Arthur, ale nie był zwykłym nudnym człekiem jak się wam może wydawać. Opowiadał cygance niesamowite opowieści, o szkole magii która nazywa się Hogwart'em. Mówił o lekcjach czarów, o Quiddichu... sporcie czarodziei. I gdyby od czasu do czasu nie prezentował swoich umiejętności, dziewczyna najpewniej nie uwierzyłaby w to wszystko. Byli w sobie tak zakochani, że nie pragnęli niczego tak bardzo jak tego aby rozpocząć razem wspólne życie. Niestety życie nie zawsze jest takie jakie sobie wymarzymy. Z resztą mówi się, że jeżeli chce się rozbawić los to warto opowiedzieć mu o swoich planach. Cyganeczka postanowiła tak zrobić. Chciała porozmawiać ze swoim ojcem, wytłumaczyć, że to prawdziwa miłości, że nie wyobraża sobie życia u boku żadnej innej osoby, że wolałaby zginąć niż zrobić coś wbrew sobie. Niestety głowa taboru była głucha na jej tłumaczenia, na jej prośby. Stanowczo rozkazał jej zerwanie wszelkiego kontaktu z tym człowiekiem, który nie miał nic wspólnego z cyganami. Powiecie pewnie, że dziewczyna mogła się sprzeciwić i mimo wszystko zostać ze swoim ukochanym. Cóż... jak najbardziej mogła, ale to wiązało się z tym, że nigdy więcej nie zobaczyła by już swoich bliskich. Zostałaby wyklęta z rodu Romów, a tego nie chciała. Dlatego też z bolącym sercem, ale mimo wszystko przystała na to. Niestety nie była w stanie odejść tak bez pożegnania. Musiała wszystko wytłumaczyć swojemu ukochanemu. I podczas tego ostatniego spotkania stało się to co miało się stać już od dawna. Teraz nie tylko ich dusze były połączone w jedno, ale również ciała się złączyły. Szkoda tylko, że wszystko ma swoje konsekwencje... ale o tym później. Artuhr wyjechał z Anglii. Każde miejsce w Londynie przypominało mu o te czarnowłosej cyganeczce którą poznał. Dlatego też musiał zmienić otoczenie, spróbować ułożyć sobie od nowa życie... niestety z kimś innym niż mówiły obietnice. I gdyby tylko wiedział, że podczas tego pożegnania pozostawił dziewczynie po sobie najpiękniejszy prezent jaki tylko mógł istnieć, najpewniej wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Dokładnie tak Jaelle była w ciąży. Nosiła w sobie malutki fragmencik swojego ukochanego. Ratowało ją to, że niedługo po wyjeździe Artuhra zaplanowano jej ślub z narzeczonym którego wybrał ojciec. Więc nikogo nie dziwło to, kiedy ona ogłosiła niedługo po "nocy poślubnej", że jest w ciąży. Wówczas z resztą sama nie wiedziała, że zrobi dziecko nie z nasienia męża, ale dawnej miłości. I pewnie kłamstwo nie wyszło by na jaw, gdyby nie ta genetyka, która kocha płatać figle. Kobieta urodziła piękną i zdrową dziewczynkę, ale była rzecz która przykuła uwagę wszystkich cyganów. Były to zielone, wręcz szmaragdowe oczy dziecka. Może i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że matka jak i jej mąż mieli ciemno-brązowe oczy. Romka była zmuszona wyjaśnić wszystko, co skutkowało tym, że mąż nazwał ją ladacznicą i wyrzekł się jej i dziecka, a ojciec był tak bardzo rozczarowany, że wydziedziczył córkę, która z resztą właśnie tamtego dnia przestałą nią być. Zabronił komu kolwiek z rodziny o niej wspominać, czy pomagać.
Kara dla Jaelle była sroga, i naprawdę bolesna, ale miała przy sobie swoje maleństwo... w którego oczach widziała swojego ukochanego. To sprawiło, że pokochała dziewczynkę najmocniej na świecie, była jej największym skarbem, który chciała chronić. Niestety życie postanowiło zadać w jej kierunku jeszcze jeden cios, odbierając możliwość cieszenia się widokiem swojego maleństwa. Cygankę dopadła bardzo ciężka choroba, która z każdym kolejnym dniem odbierała jej siły. Wysoka gorączka i rozwijający się w jej ciele wirus sprawiał, że jej życia gasło powoli. W przed dzień swojej śmierci postanowiła napisać list do swojej córeczki. Opisała w niej wszystko to co opowiedział jej ukochany, oraz ojciec małej cyganeczki. Opisała szkołę magii, cały magiczny świat. Mówiła jej, że jeżeli w wieku jedenastu lat otrzyma list zaadresowany do niej, niech nie boi się niczego tylko idzie przed siebie. W liście nie wspomniała ani słowem o swojej historii. Uznała, że nie chce aby jej dziecko już na samym początku życia było obciążone jakimiś trudnymi doświadczeniami. Do koperty po za listem wrzuciła również swój wisiorek ze szmaragdem. Zakleiła starannie kopertę, zostawiając ostatkiem sił w kołysce swojego dziecka. Wówczas jej oczy się zamknęły, a dziewczyna imieniem Jaelle przestała wówczas istnieć.
Esmeralda rosła jak na drożdżach. Nikt nie winił jej za błędy matki, i chociaż o niej się nie mówiono to odnajdywano w twarzy cyganeczki twarz jej matki. Podobne rysy, ta sama mimika... tylko oczy się nie zgadzały, ale z biegiem czasu ludzie nauczyli się to ignorować. Tabor dalej posiadał swój piękny klejnot który ozdabiał ich kulturę. Co więcej... śmiech, i wielkie pokłady energii dziewczynki sprawiały, że ludzie żyli zupełnie inaczej. Nareszcie przyszły szczęśliwe dni dla cyganów. Wszystko układało się tak jak należy. I kompletnie nikt nie spodziewał się tego, że Esmeralda z biegiem czasu może okazać się być kimś więcej niż tylko zwykłą Romką. W końcu nikt nie wiedział kim był tak naprawdę jej ojciec, co potrafił, i co ona sama odziedziczyła po nim. Zastanawiacie się pewnie kto po śmierci matki dziewczyny zajął się nią. Cóż aż może się to wam wydać dziwne, i niemożliwe, ale małą Esmeraldę przygarnął jej dziadek, czyli ojciec jej matki. Był zimnym, i upartym człowiekiem to fakt, ale nie chciał aby jego wnuczka wychowywała się nie znając nawet własnej rodziny. Los i tak wystarczająco ją pokarał. Na szczęście los potrafi być na tyle dobroduszny, że czasami zadość ucznia nam te wszystkie krzywdy jakie przez niego musieliśmy doświadczyć. W chwili jedenastych urodzin dziewczyny wszystko się odmieniło. Przyszedł pewien list... nie wiadomo skąd i nie wiadomo od kogo, zaadresowany właśnie do naszej zielonookiej bohaterki. Cała jej rodzina była tym wyjątkowo zainteresowana. Wówczas dziadek dziewczyny przypomniał sobie o liście który matka zostawiła przed swoją śmiercią. Na kopercie było wyraźnie napisane aby wręczyć Esme ten list w chwili kiedy osiągnie wiek jedenastu lat. Tak też się stało. Właśnie tego dnia otworzyły się przed nią wrota do innego świata. Była czarownicą... miała uczyć się magii i wielu innych rzeczy o których słyszała tylko w cygańskich baśniach. Zastanawiacie się pewnie jak zareagowała na to jej rodzina. Cóż... teraz nie była tylko niezwykle urodziwą dziewczynką, ale była również wiedźmą której należy się bać, bo w każdej chwili będzie mogła zamienić kogoś w świnię, albo w żabę. W swoim ostatnim liście matka wyjaśniła jej wszystko. Mówiła, że przyjdzie ktoś z tej szkoły, aby zabrać ją na zakupy, że podczas tej wizyty dowie się co ma robić dalej.
Zrzeszona osoba do wprowadzenia jej do świata magicznego pojawiła się wyjątkowo szybko, bowiem już na drugi dzień od odebranego listu. Była to niewysoka czarownica, której to strój budził naprawdę wiele kontrowersji, i wśród cyganów przywodziła na myśl tylko czarownicę, i widok Esmeraldy, która odchodziła z tą tajemniczą postacią wzbudzał tylko lęk.
Ulica pokątna, Romce wydawała się być taka wielka, była wyrwana ze stronic jakiejś księgi w której znajdowały się baśnie dla małych cyganiątek. Najróżniejsze sklepy wabiły przechodniów swoimi wystawami. Można było tam znaleźć wszystko. Od magicznych różdżek, bo nietypowe magiczne stworzenia. W każdym, jednak świecie potrzebne są pieniądze. I do cyganki bardzo szybko doszedł fakt, że nie posiada przy sobie ani grosza. Na szczęście szkoła pomyślała o takich uczniach, którzy nigdy nie mieli kontaktu z magicznym światem. Zakładali im konta w banki Gringota, umieszczając tam symboliczną ilość pieniędzy, aby tacy młodzi czarodziej mogli zakupić sobie podstawowe książki, i różdżkę, oraz aby jakoś postawiły ten pierwszy krok w świecie magii. Po zakupie wszystkich najpotrzebniejszych książek do szkoły przyszedł czas na oczekiwanie końca wakacji, oraz na rozpoczęcie roku szkolnego.
Gdybym powiedziała, że cyganka, w szkole wcale się nie wyróżniała... cóż najpewniej bym skłamała. Nie tylko jej uroda wybijała się ponad wszystkie dziewczyny, które starały się mieć zawsze starannie ułożone włosy, i starannie wykonany makijaż, a ich strój czy to szkolny czy codzienny nigdy nie odbiegał od norm przyjętych w tym świecie. Cyganeczka poza lekcjami nosiła zawsze różnobarwne spódnice, które przywodziły na myśl skrzydła motyla, który w każdej chwili mógł wznieść się w powietrze. Na jej nadgarstkach wdzięcznie pobrzękiwały pozłacane bransoletki, a na uszach znajdowały się złote kolczyki w kształcie koła. Krótko mówiąc była przeciwieństwem wszystkiego tego co ludzie uważali w tych czasach za dobre wychowanie, i dobry smak. Chociaż fakt, że była cyganką usprawiedliwiało ją w pewien sposób, ale i tak znalazły się osoby które uważały, że wchodząc do tego świata powinna była dostosować się do zasad w nim panujących.
Jaką uczennicą była Romka?. Cóż można powiedzieć, że przeciętną. Nie wybijała się swoją wiedzą ponad innych uczniów, chociaż od zawsze przejawiała wyjątkowe zdolności jeżeli chodzi o opiekę nad zwierzętami, oraz zielarstwo.Nic dziwnego, w końcu była bardzo mocno związana z przyrodą. Wykorzystywała nawet krótką chwilę przerwy między zajęciami, aby odetchnąć świeżym powietrzem, które unosiło się nad błoniami szkolnymi. Była raczej typem marzycielki indywidualistki, kotką która zawsze chodziła własnymi ścieżkami i nie pozwalała nikomu nieproszonemu wejść do jej świata. Przyciągała na swój sposób swoją tajemnicą i tą umiejętnością oderwania się od ziemi, aby uciec w zupełnie inny... znacznie lepszy świat. Cyganka nie miała zbyt wielu znajomych właśnie przez to, że nigdy nie żyła tu i teraz. Nie każdy był w stanie ją zrozumieć, ale jej to nigdy nie przeszkadzało. Nigdy nie szukała poklasku, czy też zrozumienia u innych.Żyła swoim życiem i to się dla niej tak naprawdę tylko liczyło. Lata szkolne w końcu się skończyły. Cyganka w świecie czarodziei osiągnęła pełnoletność. I w chwili kiedy wszyscy postanowili podchodzić do egzaminu końcowego, zaplanować swoje życie, ona poszła swoją własną ścieżką. Wróciła do swoich rodzinnych stron, do innych cyganów, skazując się tym samym na uliczny taniec i ewentualne zabawy w kieszonkowca. Zastanawiacie się pewnie dlaczego tak zadecydowała. Cóż... społeczeństwo do cyganów nigdy nie było zbyt optymistycznie nastawione. Każdy kojarzył ich ze złodziejstwa, i różnych innych kłamstw. Znaleźć pracę cygance, która z resztą tak naprawdę nie znała nawet czystości swojej krwi... cóż było to bardziej niż skomplikowane...
3 | |
3 | |
3 | |
3 | |
4 | |
1 | |
3 |
wypisz po przecinku rzeczy (zwierzęta, inne) zakupione w sklepiku MG