Wydarzenia


Ekipa forum
Magiczne Łódki
AutorWiadomość
Magiczne Łódki [odnośnik]29.05.16 19:01
First topic message reminder :

Magiczne Łódki

★★
Najbardziej romantyczne ze wszystkich miejsc w wesołym miasteczku. Oddalone od hałaśliwych atrakcji najczęściej zajmowane jest przez tych, którzy chcą odrobiny spokoju. Po dużej tafli jeziora pływają łódki, które można do siebie przywołać i udać się na krótki rejs. Oprócz pływania istnieje take możliwość wyłowienia złotej rybki, która na życzenie szczęśliwca, który wyciągnie ją z wody zamienia się w jedną z czterech rzeczy: pamiątkową tiarę, ruszającego się, pluszowego misia, niewiędnącą różę albo jodłującą kaczkę ufundowaną przez sponsora, firmę GAROLA. Rybkę łowi się przy pomocy umieszczonej w każdej łódce wędki. By sprawdzić czy połów się udał, należy rzucić kością k3.
1 - Wędka zebrała tylko odrobinę mułu, a złotego błysku jej łusek nie zobaczyłeś nawet na chwilę.
2 - Rybka połknęła przynętę, ale najwyraźniej za słabo, zerwała się zanim zdążyłeś ją wyciągnąć.
3 - Udało ci się wyłowić rybkę. Teraz tylko pozostaje zażyczyć sobie, w co ma się zmienić.

Lokacja zawiera kostki
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:02, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Magiczne Łódki - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Magiczne Łódki [odnośnik]05.01.21 3:01
Ustalona data, była dla panny Crabbe tak na dobrą sprawę niefortunną. Ilość zdarzeń, jaka zawładnęła jej życiem, wydawała się zbyt wielka, w porównaniu do tego ile była w stanie znieść. Sytuacja z Aquilą, śmierć Alpharda i jeszcze ta rozmowa w Little Kingshill... Nadal była zmęczona, nadal miała dosyć, lecz nie chciała przekładać tak wyczekiwanego spotkania. Jedynie błagała w myślach Merlina, aby ten zmusił Steffena do spotkania, nawet jeśli do tego czasu miał być już trupem. Wzdrygnęła się na tę myśl, gdy poprawiała czarną chustę owiniętą wokół szczupłej szyi, idąc w kierunku zaczarowanego wesołego miasteczka. Czerń spowijała ją całą, już nie mogła odznaczać się na tle szarego Londynu, musiała pozostać żałobna. Drżała z zimna, ze zdenerwowania, z natłoku myśli. 
Nie widzieli się tyle czasu, nawet nie rozmawiali, a listy były tak okrutnie oszczędne - wszystko to jakoś wewnątrz mówiło jej, że mógł się czegoś bać, ale czego? Może ktoś tak naprawdę czyhał na jego życie, a on jak zwykle nie chciał jej nic powiedzieć? 
Jej kroki stawały się mimowolnie coraz szybsze, gdy była bliżej i bliżej... Nie wiedziała jednak, co miała zrobić, gdy już znajdzie się przy nim. Uderzyć w twarz za te wszystkie tygodnie ucieczki od rozmowy? Za brak znaku jakiegokolwiek życia? A może powinna go kopnąć, tak żeby wpadł do wody i ostudził się w tej wrześniowej, lodowatej tafli. Lecz gdy przyszło co do czego, to po prostu patrzyła na niego tępo przez chwilę, nie odpowiadając. Jedynie czuła jak jej oczy zeszkliły się i nabiegły czerwonymi żyłkami. Sińce pod oczami z niewyspania sprawiały wrażenie, jakby miały zostać już tam na zawsze, a drżące, opuchnięte wargi wykrzywiły się nieznacznie, jak po muśnięciu sokiem z cytryny. 
- Steff... - rozkleiła się, odpuszczając sobie wszelkie granice, które tak usilnie budowała przez ostatnie tygodnie. Nie czekając na jego gesty, rzuciła mu się na szyję, ciasno oplatając ramiona i wtulając mokrą od łez twarz w kark młodszego czarodzieja. I już nie chodziło tylko o niego, chodziło o wszystko, co się działo, o cały ten rozgardiasz, bałagan życiowy, którego nawet nie mogła zamieść miotłą dla własnego spokoju. Nie chciała się odsuwać, ale po niespełna minucie musiała to w końcu zrobić i spojrzeć mu w oczy, oczekując jakiegokolwiek wytłumaczenia, którego mogła nie dostać. - Masz szlaban na nieodzywanie się do mnie, rozumiesz? - wycedziła w końcu, żałośnie pociągając nosem i błądząc zapłakanymi oczami po konturach jego twarzy. Jego widok, żywego, zdrowego... stojącego tuż przy łódce, jakby to nie były te czasy, a wakacje sprzed kilku lat, sprawił, że nie była w stanie nie reagować emocjonalnie. Burza tego co wydarzyło się w ciągu ostatnich dni, sprawiła, że w końcu musiała pęknąć, a on był jedną z nielicznych osób, przy której mogła to zrobić bez obaw o wyśmianie, ocenianie czy obwinianie. I była stęskniona, po prostu.


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969
Re: Magiczne Łódki [odnośnik]05.01.21 3:22
Kontakt listowny był mocno problematyczny - Forsythia nie znała metody szyfrowania listów Zakonu, a Steff nie wymyślił żadnej lepszej. Zresztą, tylko sposób Zakonu dawał mu absolutną pewność. Inne mogły być zbyt podejrzane albo za łatwe do złamania. Był w końcu łamaczem klątw, a nie szyfrologiem. Szkoda, że Willric wyjechał za granicę, jego brat znał się lepiej na numerologii i na pewno wymyśliłby coś sprytnego do kontaktów z osobami spoza rodziny (bracia Cattermole mieli specjalny szyfr jeszcze z dzieciństwa, na tyle absurdalny, że zrozumiały tylko dla nich) i spoza Zakonu. Choć z drugiej strony, Cattermole prawie nie kontaktował się już z osobami spoza rodziny i Zakonu, co wypomniała mu Frances, i o czym na własnej skórze przekonała się biedna Forsythia...
Rozchylił ze zdumienia usta, widząc przyjaciółkę. Prawdziwy gentleman nigdy nie powinien myśleć w ten sposób o kobiecie, ale nie mógł nie zauważyć, że wyglądała strasznie! Znaczy, strasznie mizernie! Czy ona dzisiaj płakała? I czemu tak drżała? Nie było przecież aż tak zimno, choć zaczęła się jesień. Bladość jej cery niezdrowo kontrastowała z czernią jej stroju, dobranego jakoś niefortunnie. Rigel na pewno zrugałby ją za dzisiejszy wybór modowy i nawet Steff musiał przyznać, że choć czerń zwykle służyła pannie Crabbe to nie dziś.
O nie, o nie, o nie, ona NAPRAWDĘ płakała. I to TERAZ, na jego ramieniu! Osłupiał, zmartwiał, a w końcu przytulił ją mocno, bo tylko tyle mógł zrobić. To przez niego? To na pewno przez niego! Nieświadom innych zmartwień panny Crabbe, nie wiedząc jeszcze o śmierci lorda Blacka, wziął winę na siebie i poczuł się przytłoczony wyrzutami sumienia.
-Sythia, ja... przepraszam! Tak strasznie przepraszam, nigdy nie powinienem w Ciebie zwątpić -tak znikać, ale PROSZĘ, PROSZĘ, nie płacz przeze mnie, to się już więcej nie powtórzy! - poprosił nieporadnie, błagalnym głosem. Spodziewał się smutku i pretensji, ale skala jej histerii nieco go zaskoczyła. Spojrzał w jej przekrwione uczucie niepokoju.
-Forka, ty... - wyglądasz okropnie, przepraszam, ale -...czy ty dobrze sypiasz? Jesteś jakaś blada... - wydusił dyplomatycznie, z arogancją człowieka, który lekceważył własne cienie pod oczyma. Kilka dni temu w pocie czoła budował polowy szpital dla Oazy i mocno się przepracował, transmutacja przedmiotów wyczerpywała go bardziej niż animagia. Odespał dopiero niedawno, ale nadal czuł się zmęczony.
-Przepłyniemy się? - zaproponował na pozór nieśmiało, wskazując na łódkę. W jego głosie zabrzmiał jednak dziwny nacisk. Na jeziorze nikt ich nie usłyszy, nie musiał się tam lękać niepowołanych uszu. Było ciemno, prawie nikogo nie było w miasteczku o tej porze, ale i tak był przewrażliwiony.
Szczególnie, jeśli wreszcie odważy się poruszyć temat jej ojca. I narzeczonego.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Magiczne Łódki [odnośnik]05.01.21 4:00
Na próżno było szukać w niej choćby kobaltowego błysku biżuterii, bo tej nawet nie założyła. Po co miała się stroić? Po cóż zakładać kolejne maski, które ściągały kolejne nieszczęścia? Widziała sens zakładania ich w pracy, przy natarczywych krewnych, a nawet... przy Aquili, ale przy dawnym przyjacielu, który trwał przy niej gdy musiała skrzywdzić kogoś, kogo kochała, aby uratować przed większym nieszczęściem? Bezsensowne starania.
Słuchała go, lecz kręciła głową, jak gdyby odmawiała jego słów. - Nie przepraszaj - wymsknęło jej się pojękliwie, bo nie tego chciała. Liczyła, że usilnie utka mądrzejsze słowa, ale na nic nie potrafiła się zdobyć, a obiecała sobie go nie oszukiwać. - To nie przez ciebie... nie całkiem - westchnęła ocierając niedbale rękawem policzki i powieki. Przecież to ona jest starsza, ona powinna być silniejsza i stanowić opokę - czuła na sobie tę powinność względem zbyt wielu osób. Idealistycznie pragnąca szczęścia dla innych, altruistycznie poświęcająca się do bólu. - Steffek, proszę nie... Ty nie jesteś niczemu winien, proszę - błagali się wzajemnie, najwyraźniej czując taką samą winę i ten sam ciężar powinności zadbania o tę drugą stronę. Zaś słysząc pytanie, uniosła lekko brwi, jakby rozbawiona z cieniem kpiny na ustach. - A wyglądam, jakbym dobrze sypiała? - rzuciła cynicznie, doskonale zdając sobie sprawę, że była godna upiora - niemal tak podobnego do tego, jakim stała się po śmierci własnego brata. Parsknęła śmiechem z podenerwowania całą tą chwilą, zerkając lekko spode łba na przyjaciela. - Za to ty... - zlustrowała go ciemnymi oczami, ale potem zaledwie je zamknęła, krzywiąc się i obracając twarz w bok. Próbowała zreflektować się czymś, jakąś złośliwą uwagą, dokładnie jak za czasów szkoły, lecz ślina nic nie przynosiła jej na język, a zdanie nigdy nie miało zostać dokończone. Ściskała nerwowo dłonie w pięści, co chwilę zbyt mocno wbijając paznokcie we wnętrze dłoni. 
Przytaknęła kiwnięciem głowy na kolejne pytanie i nie do końca wiedząc jak zabrać się za wejście do łodzi, zerknęła pytająco na Cattermole'a, jakby oczekiwała, że przytrzyma łódkę. Zaraz potem pokracznie postawiła obcas na malutkim okręcie i prędko przełożyła drugą nogę, pospiesznie łapiąc się kurczowo ławeczki na środku. - Będziesz... - zaczęła, zerkając na wiosła, a potem na Steffena. Chciała zapytać, czy to on zostanie powiernikiem wioseł, lecz zaraz potem zmarszczyła lekko brwi, przypominając sobie kłótnie, w których walczyli wręcz o to kto będzie machał, a kto siedział, kto ponosi przysłowiowe spodnie, a kto posiedzi jak tak przysłowiowa baba dama. - Ja prawe, ty lewe? - zagaiła, biorąc lekko drżącymi dłońmi drewniany pagaj. Był to kompromis, przecież byli dojrzali. Już byli dojrzali... chyba.


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969
Re: Magiczne Łódki [odnośnik]08.01.21 16:59
Wsiadł za Forsythią do łódki i energicznie chwycił za wiosła... wiosło, bo z cieniem mgły bladego uśmiechu oddał jej prawe. Zaczął wiosłować i odpychać się energicznie, licząc że pomimo kiepskiej formy Forysthia dostosuje się do jego tempa. Chciał jak najprędzej znaleźć się bliżej głębi jeziora, z dala od brzegu, z dala od wszystkich i wszystkiego. Dopiero wtedy zerknął smutno na przyjaciółkę, odnosząc się do jej słów. Teraz wreszcie byli sami, mogąc rozmawiać zupełnie prywatnie. Odkąd zobaczył jej ojca w akcji, miewał paranoiczne myśli odnośnie tej prywatności - z jednej strony, miał wrażenie, że sama Forsythia może być kontrolowana, a z drugiej, że wszędzie mogą czaić się wrodzy animadzy i metamorfomadzy. Sam w końcu obserwował jej rodzinę jako szczur, a wyrzuty sumienia źle wpływały na zaufanie.
-Nie całkiem? - spojrzał na Forsythię uważnie, czując ciężar w sercu. Nie wiedział, czy poczuł się lepiej czy gorzej. Z jednej strony, nie chciał mieć na sumieniu całości obecnej rozpaczy przyjaciółki, ale z drugiej... jeśli działo się coś złego, a jego nie było przy niej... Ugh! -Co się dzieje, Sythia? - dopytał łagodnie, wyraźnie zmartwiony.
Westchnął ciężko. Przeprosiny były chaotyczne, ale musiał wytłumaczyć. Przynajmniej spróbować. Albo chociaż zrzucić ciężar z serca i podzielić się żałością z przyjaciółką, bo nie znajdował dla siebie usprawiedliwienia. Chciał tylko, żeby wiedziała.
-Spanikowałem, pierwszego kwietnia. Moją sąsiadkę z parteru zamordowali, przeraziłem się, że dowiedzą się o mojej mamie. - Sythia doskonale wiedziała o tym, że tata Steffena poślubił mugolkę. -W końcu wszystko się ułożyło, rodzice wyjechali, ja zarejestrowałem różdżkę z nieco... ubarwioną historią rodziny - Forsythii mógł się przyznać. Do wszystkiego, oprócz animagii. I Zakonu. I tego, co widział wtedy, w muzeum...
-Miałem nawet dobrą wymówkę, by zerwać z Ministerstwem, przyjęli mnie do Gringotta. Ale... sam nie wiem, strach mnie nie opuszczał, a potem chciałem do Ciebie napisać, naprawdę, ale w maju najechali dom Bertiego, a w lipcu... - wziął głęboki wdech, usta mu zadrżały. -Wiesz, dopiero wtedy zrozumiałem, co straciłaś. Wtedy. - szepnął, ledwo słyszalnie. Wiedziała, kiedy. Był na pogrzebie jej narzeczonego i brata, pocieszał ją jak mógł. Ale wtedy nie rozumiał, wtedy jeszcze nikogo nie stracił, wtedy jeszcze łudził się, że to milczenie jej pomoże.
Dopiero teraz docierało do niego, że milczenie nigdy nie jest rozwiązaniem.
Drżącymi rękami sięgnął po wędkę, zarzucił ją w wodę. Zabawy w wesołym miasteczku były ich tradycją, a tradycji nie należało łamać, choćby się miało złamane serce.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Magiczne Łódki [odnośnik]08.01.21 16:59
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Magiczne Łódki - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Magiczne Łódki [odnośnik]09.01.21 19:17
Pociągnęła nosem, usadawiając się wygodniej na ławeczce, tak aby zaprzeć się nogami i móc znaleźć dostateczne oparcie dla odpychania się przy wiosłowaniu. Próbowała w miarę nadążyć za tempem przyjaciela, co całkiem jej wychodziło, chociaż mina mówiła sama za siebie, że nie w smak było jej tak prędkie dopływanie na środek jeziora. Miała świadomość, że tylko na środku tafli jeziora będą w stanie porozmawiać bez ciekawskich uszu, ale z drugiej strony nie chciała się spieszyć. Nigdzie nie pędziła, jej dni stały się nagle rozlazłe i wiotkie, melancholijnie nudne.
Gdy nareszcie się zatrzymali, wpakowała wiosło na łódkę, tak aby nie spadło pod wpływem lekkich fal burzących taflę wody. Odruchowo opatuliła się mocniej czarną chustą i schowała dłonie do kieszeni, żałując, że jednak nie zabrała ze sobą rękawiczek. – Nie całkiem – powtórzyła za nim, odwracając spojrzenie na brzeg, przy którym zakręciła się para łabędzi. Śledziła je przez chwilę, aż padło pytanie, na które nie umiała odpowiedzieć. Wzruszyła ramionami, nie potrafiąc wypowiedzieć słów, które próbowały wdrapać się przez jej gardło. Wciągnęła głośniej powietrze, próbując zapanować nad emocjami, wyciszyć się, uspokoić – dokładnie tak jak w książkach, którym poświęcała tak wiele czasu ostatnio. – Nie wiem Steffku… Tego wszystkiego jest za dużo – wydusiła z siebie w końcu, nie chcąc bombardować Cattermole’a ciężkimi tematami, które przygniotły ją w ostatnich dniach. Śmierć Alpharda była jednym – fakt, który być może przybiłby ją bardziej, gdyby nie okoliczności, w jakich się o tym dowiedziała. Potem jeszcze dalsze informacje o bohaterskiej śmierci, okrytej woalką tajemnicy, której nie miała siły odsłaniać, może nawet nie chciała. – Za dużo… - powtórzyła cicho. Ufała mu, oczywiście, ale jak miała powiedzieć o Alphardzie, o Aquili, o tajemnicach ojca i listach, jakim w końcu mogła się przyjrzeć, o własnym zwątpieniu w to wszystko, wyniszczającej pustce, która rozrywała ją od chęci ucieczki z tej całej sytuacji, przy jednoczesnym zrobieniu czegoś… czegoś, co miałoby znaczenie. Czegoś, co mogłoby pomóc, tym którzy byli najbardziej pokrzywdzeni. I najpewniej wyzbierałaby się do dalszej rozmowy, gdyby nie… Spanikowałem, pierwszego kwietnia. Moją sąsiadkę z parteru zamordowali, przeraziłem się, że dowiedzą się o mojej mamie. Zadrżała i ścisnęła mocniej zęby, jakby próbując zagłuszyć to co miało nadejść dalej. Właśnie takim chciała pomóc, nie mogła znieść tego bezprawia, które inni tytułowali prawem. Tak nie można. Niepewnie zerknęła na Cattermole’a, bo choć wiedziała, że nie musiała przed nim udawać czystokrwistej panny gardzącej mugolami, tak… już się po prostu bała tego okazywać. Zeszklone oczy śledziły dokładnie jego mimikę, a myśli błądziły po ciemnej sali, szukając wyjścia z labiryntu niewypowiedzianych słów. W końcu jednak przysunęła się do niego, obejmując ciasno ramionami i zatapiając twarz w jego płaszczu. – Pieprzone rejestracje różdżek… - mruknęła pogardliwie pod nosem, przypominając sobie, jak sama została obsłużona lepiej od innych, widząc te zestresowane spojrzenia. I po co im to? Dla bezpieczeństwa? Gdyby tak było, szlachta też powinna się rejestrować. Płomień rozgoryczenia zadrgał w jej wnętrzu, podsycony wydarzeniami. W końcu nie musiała uważać na to co mówi, w końcu mogła zdjąć tę obrzydliwą maskę. Gdy wspomniał o Bottcie, przycisnęła go mocniej, mając wrażenie, że znów się rozklei, jednak nie płakała, choć jej spojrzenie było wilgotne. Przygryzła dolną wargę, a na usta cisnęły się jej same przekleństwa, siarczyste i soczyste. – Pieprzony Malfoy – bąknęła ciszej pod nosem, jakby bała się, że mimo wszystko ktoś ich usłyszy. Kochała swoją pracę, kochała budynek, kochała polot, jaki niósł ze sobą Departament Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, ale teraz… Po powrocie do kraju było inaczej, niż wcześniej, ominęło ją sporo, przyszła wręcz na gotowe, sprawując się pod rządami nowego Ministra. Niewiele wtedy wiedziała, niewiele też mogła. Jednak teraz… wzdrygnęła się, nie chciała zmieniać miejsca pracy, chciała, aby chociaż wróciły dawne czasy. Odsunęła się w końcu, pozwalając Steffkowi chwycić za wędkę. Smutnym spojrzeniem powędrowało po żyłce, a gdy ta zadrgała, panna Crabbe zacisnęła dłonie na krawędzi ławeczki, przechylając się, aby spojrzeć czy przyjaciel wyłowi rybkę. – Dalej, Steffciu, wyciągniesz ją – niemal w jednej chwili, na kilka sekund odeszło zmartwienie. Jednak rybka zerwała się, znikając gdzieś na dnie jeziora. Forsythia westchnęła niemrawo, sięgając po wędkę, aby samej spróbować tradycji. Zarzuciła więc żyłkę na drugą stronę łódki i czekała, aż coś ją chwyci. – Gringott, mówisz… – próbowała zmienić temat, nie mogła wytrzymać dalszego smutku, nie chciała też dopytywać o tragedie jakie działy się w życiu przyjaciela. – Co… co tam robisz? – zapytała niezobowiązująco.


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969
Re: Magiczne Łódki [odnośnik]09.01.21 19:17
The member 'Forsythia Crabbe' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Magiczne Łódki - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Magiczne Łódki [odnośnik]12.01.21 21:59
Za dużo.
-Co, jeśli jest tego jeszcze więcej...? - westchnął, w typowy dla siebie sposób najpierw mówiąc, a potem myśląc. Szybko przygryzł się w policzek, od razu żałując pochopnych słów. Ostatnie miesiące nauczyły go ostrożności w stosunku do nieznajomych i dalszych znajomych, ale przy przyjaciółce trudno było mu się kontrolować. Zadziwiając, że trzymał język za zębami tak długo, dławiony strachem i wspomnieniem wykrzywionej w szaleńczym grymasie twarzy starego Crabbe'a. Na szczęście, Forsythia na razie nie pociągnęła tematu. Obserwowała go jakoś przenikliwie, ale w końcu przytuliła się w znajomym geście, ukryła twarz. Przez chwilę byłoby jak dawniej - gdyby nie świadomość, że jego najlepsza przyjaciółka płacze. A najlepszy przyjaciel nie żyje. Podobnie, jak jej narzeczony.
Gdyby nie zaskakujące słowa, które padły z jej ust. Drgnął lekko, zaniepokojony. Wiedział, że jest pełna pasji, ale...
-Forsythia... - nie powinnaś. To niebezpieczne. Nie chcę stracić także ciebie. Zacisnął oczy, nie poznając samego siebie. Pod powiekami zatańczył mu Bertie, a potem Marcel, Rigel, wszyscy przyjaciele, których musiał chronić. Do niedawna sądził, że najlepiej ochroni Forsythię milcząc. Że tak będzie lepiej. Nie powiedziałby Marcelowi o Zakonie, to byłoby niebezpieczne. Taka sama logika kierowała jego rozumowaniem w kwestii ojca Forsythii. Mało tego, biedna dziewczyna mieszkała z nim pod jednym dachem! A nikt nie jest kłamcą idealnym.
-Forsythia, muszę... - zaczął niepewnie. Ostatnia szansa. Ostrożność ścierała się w nim z przekonaniem, że powinna wiedzieć. Że chciałaby wiedzieć. Że musiała wiedzieć. Może podjął decyzję już w lipcu, gdy opłakał Bertiego, gdy po raz pierwszy zrozumiał gorycz nieodwracalnej straty, gdy po raz pierwszy mógł kogoś obwiniać? Śmierć swojego mentora przeżył równie mocno, ale wtedy łudził się jeszcze, że to był wypadek. Tak, jak Forsythia łudziła się teraz.
Brunetka uparcie zmieniła jednak temat, zarzuciła wędkę do wody, jakby nigdy nic. Steffen nie trzymał swojej wystarczająco mocno, rybka wyrwała się. Nie miał energii, tylko apatycznie spoglądał w taflę wody.
-D..dobrze. Marzyłem o tym zawsze, pamiętasz. - powiedział, ale dziwnie bezbarwnym głosem. -Zajmuję się z..zabezpieczeniami. - i złamałem te zabezpieczenia. Jestem złodziejem. Mordercą. Pamiętał puste spojrzenie człowieka, który zapadł się w jego Dunie. Pamiętał krew, tyle krwi, gdy Bertie uratował go przed czarnoksiężnikiem w jesieni. Pamiętał gruzy katedry. Animagiem. Kłamcą. Tchórzem.
-Forsythia, muszę ci coś powiedzieć. N..n...nnie byłem sobą od pierwszego kwietnia, zauważyłaś? - musiała zauważyć, o ile nie pochłonęła jej żałoba. Nie był sobą od pogrzebu jej narzeczonego. Odłożył wędkę, dłonie nagle zaczęły mu niepohamowanie drżeć, a oczy zrobiły dziwnie szkliste. -Forsythia, j...ja tam byłem. Wszystko widziałem... - wydusił, z pozoru zupełnie bez kontekstu.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Magiczne Łódki [odnośnik]13.01.21 3:48
Kręciła głową poruszona, próbując zaprzeczyć jego słowom. Nie mogło już być tego więcej, nie w jej życiu. Nie dość było tego wszystkiego? Czy notorycznie miała pokutować za winy innych ludzi? Dostawać ciosy, które nigdy nie powinny być wymierzone w nią? 
- Więcej? Więcej trupów niewinnych ludzi? Więcej niesprawiedliwości? Więcej przemocy i agresji? Nieszczęścia? Smutku? Płaczu? – wymieniała, jakby czytała litanię do nieistniejącego boga, prosząc o zaprzestanie tego wszystkiego. O zmiany, o nadejście lepszego jutra, lecz boga nie znała i go nie miała, więc błagać nie mogła. Westchnęła ciężko, wtulając się w jego płaszcz, mając oparcie jak za dawnych lat, gdy pomimo wielu obelg, jakie padały w jej kierunku, on jej nie opuścił. Nie miała mu za złe tego braku jakiegokolwiek odzewu, raczej po prostu się bała, złość przychodziła na końcu. 
Słysząc swoje imię, wzdrygnęła się, jak spłoszone zwierzę, gotowa uciec, choćby do samej wody. Wody, która kusiła ją od tak dawna, porwaniem do lepszego świata. Tego bez trosk, bez skazy rzeczywistości. Jednak… czy naprawdę tam było lepiej? A jeśli nie? Zresztą… co mogłaby zrobić gdyby się temu oddała? Niewiele. Żywa wciąż coś mogła, a mimo to stagnacja trzymała ją na wodzy, nie pozwalając ruszyć dalej. Ciągłe wzgardzone spojrzenie ojca, jego wyrafinowany ton i notoryczne przywoływanie jej do porządku, nawet jeśli wydawało jej się, że w końcu nie popełniła żadnego błędu. Nigdy jednak nie miała być do końca dobra, przecież dla niego była wybrakowana. Nie miała w sobie tyle siły, aby zgłębiać czarną magię w praktyce, nie mogła, nie potrafiła. Zabicie niewinnych było ponad jej miarę. – Musisz? Błagam, nie mów, że musisz iść… - wypowiedziała zrezygnowanym głosem, choć tliła się w nim nadzieja. Nieprzyjemne uczucie przypomniało jej jak bardzo się o niego zamartwiała, jak bardzo zależało jej na tym spotkaniu, odnowieniu utraconej więzi. Nie wyobrażała sobie, żeby już miał odchodzić. W jej oczach rzadko kiedy można było rozróżnić źrenicę i tęczówkę, przez co bezdenne studnie duszy wydawały się maskować tak wiele emocji, pod płaszczem braku tego rozróżnienia. 
Wędka drgnęła nieznacznie, choć w pierwszej chwili, panna Crabbe tego nie dostrzegła, bardziej zaaferowana tonem przyjaciela. Ciche westchnienie wyrwało się z jej ust, a brwi zmarszczyły się nieznacznie. Choć mówił o czymś wyjątkowym, o marzeniu, tak brzmiał, jak gdyby został pomywaczem w podrzędnym lokalu, wręcz wykorzystywanym do znacznie gorszych obowiązków. Ryba jednak pociągnęła mocniej, a wtedy Forsythia zwinęła żyłkę, wyciągając tym samym swoją nagrodę. Zdjęła powoli oślizgłe ciało z haczyka, nim przyjaciel zebrał się w sobie. Gładziła delikatnie rybę po złotych łuskach, aż w końcu ponownie uniosła wzrok na przyjaciela, na jego słowa niemal wypuszczając magiczne stworzonko na deski łódki. - O czym ty mówisz? - zapytała, nie potrafiąc zrozumieć, do czego Steffen pił, o czym zaczynał rozmowę. Jej myśli krążyły po tak wielu wątkach, że nie potrafiła dla nich znaleźć odpowiedniego punktu zaczepienia. - G-gdzie byłeś? - jej głos zadrżał, chociaż próbowała trzymać go na uwięzi, niczym rozbrykaną klacz. Rybka wyślizgnęła się z długich palców, uderzając w małą kałużę wody na łódce. Kilkakrotnie zatrzepotała całym swoim ciałem, wydając obrzydliwy odgłos, aż w końcu kałuża zalała jej skrzela.


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969
Re: Magiczne Łódki [odnośnik]13.01.21 15:31
Zamknął oczy i pokiwał tępo głową w odpowiedzi na jej pytania (retoryczne?). Tak, więcej. Więcej tego wszystkiego. Widział coraz więcej.
-Uważaj na siebie, Forsythia, dobrze...? - wychrypiał cicho, pamiętając jak lord Black i jego tajemnicza towarzyszka wznieśli przeciw niemu różdżki, nie wiedząc nawet kim był. -Widziałem, jak atakują ludzi na ulicach. I podobno wieczorami po mieście krążą dementory... Zresztą, pewnie już to wszystko wiesz. - szepnął, jak najbardziej oględnie, ale obrazowo. Nie sądził, by coś jej groziło, z ministerialną posadką i wpływowym nazwiskiem. A jednak, martwił się - szczególnie biorąc pod uwagę to, do czego właśnie się zbierał. Widział już, jak ktoś w teorii Forsythii najbliższy krzywdzi ją, odbierając jej kogoś jeszcze bliższego. Pamiętał śmierć jej brata i coraz częściej zastanawiał się nad jej przyczynami. To wszystko było posępne, trudne, straszne.
Pokręcił szybko głową - nie, nie musiał iść. Byli na środku jeziora, nie umiał nawet pływać.
-W muzeum. - szepnął w końcu z naciskiem. -Wtedy. - dodał, odrobinę zdziwiony, że nie skojarzyła. Nie zauważyła, że dystans między nimi narastał właśnie od śmierci jej narzeczonego? A może była zbyt zrozpaczona, by zwrócić uwagę na dziwne zachowanie Steffena? Albo to on był zbyt dobrym aktorem? Kłamcą?
-W...wszystko widziałem. - wydusił z siebie, biorąc urywany oddech. Miał to wszystko ułożone w głowie, wszystkie słowa, całą narrację. Logicznie, po kolei. Ale usta mu zadrżały i nagle zorientował się, że nie może nabrać oddechu, że zdradziecki strach pełza mu pod skórą i zaciska szpony na gardle, że pod powiekami widzi wykrzywioną gniewnym triumfem twarz starego Crabbe'a. -P...pobiegłem za nimi nn..a górę, ale byłem z..za późno, z..z...a d..d...a...leko, przepraszam. - zaczął więc od końca, między słowami próbując na próżno zaczerpnąć głębszego oddechu - jego głos stał się jakiś płytki i hiperwentylował. Uparcie dążył jednak do przodu w swojej historii - a może powinien zawrócić, zacząć  od początku? Forsythia nie widziała go na górze, nikt go nie widział, nikt nie zwracał uwagi na małego gryzonia.
Nikt nie wiedział.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Magiczne Łódki [odnośnik]13.01.21 16:31
Skrzywiła się na jego potwierdzenie względem zadawanych pytań - wewnątrz wiedziała, że to się nigdy nie skończy. Zawsze będzie więcej. Jednak widząc i czując, jak się zmienił na przestrzeni lat, w jakiś sposób ją to zabolało. Nie był już tym samym uroczym, roześmianym Steffenem, beztrosko biegającym z nią po Hogwarcie. Był już dorosły. - Uważam. Próbuję uważać - kiwnęła głową nieznacznie. Były dni, w których musiała uważać, lecz zdarzały się i te, gdy w Londynie udawało jej się żyć względnie normalnie. Gdyby nie przywileje, jakimi mogła się bronić, z pewnością życie w stolicy nie byłoby tak proste. Bolałoby bardziej i srożej, poczułaby na skórze strach, który do tej pory nie miał szans eskalować - nie była prześladowana. Jednak widziała. Każde słowo wypowiedziane przez przyjaciela wywoływało w jej głowie obraz, który dostrzegała przez ostatnie miesiące. Była obserwatorem. Cichym szeptem, oceniającym w głowie tę całą sytuację. Te wszystkie zdarzenia, na które nie mogła reagować tak, jak tego chciała. Nie mogła się wypowiedzieć od serca, musiała chować to wszystko dla siebie, żyć w bałaganie, jaki zgotowało jej środowisko. - Wiem. Nie jestem ślepa, Steff... To co robią, jest brutalne. Zaciągnęli dzieci na egzekucję. Dzieci. - Pokręciła głową z dezaprobatą, a o dawnej znajomej już nie wspominała. Nie chciała myśleć co mogło stać się z Justine po pojmaniu przez Goyle'a. Jej ton nawet nie był już wzburzony, nie miała na to siły, była zbyt zmęczona - nieprzespane noce nie dawały jej chwili wytchnienia, piętrzące się obwiązki zasypywały wolny czas, a brak jakiejkolwiek osoby wokół, z którą mogłaby szczerze porozmawiać, bolał niemal porównywalnie do ciosu zadanego na bokserskim ringu. - I jeszcze Alphard... - mruknęła pod nosem. Jak długo miała jedynie stać i patrzeć na to wszystko? Podążać z nurtem - bo tak było wygodniej? Złota rybka coraz wolniej trzepała małym ogonkiem o drewno łodzi, łapiąc raz po raz płytkie oddechy. Forsythia spuściła na nią wzrok, a potem podniosła chcąc oszczędzić jej cierpienia, na które ją skazała - źle jej z tym było, choć przecież był to zaledwie twór magiczny. - Zmień się - mruknęła, a w myślach dodała resztę. W tej samej chwili w rękach panny Crabbe pojawił się biały miś. Zaraz potem przysunęła się bliżej przyjaciela, wilgotną dłonią biorąc jego rękę. Widziała, jak trudno było mu wydusić słowa, chciała go wesprzeć, szukając w głowie scenariusza, który łączyłby te wszystkie punkty. 
Im więcej mówił, tym bardziej czuła, że jest jej chłodno, a świat zwalnia. Próbowała przetwarzać słowa, które nijak po czasie nie chciały ułożyć się w logiczną układankę. Muzeum. Jakie muzeum? Wtedy. Kiedy? Widziałem. Ale co? Nieme pytania drżały w jej oczach, oczekując natychmiastowych wyjaśnień. Pobiegłem za nimi na górę. Byłem za późno. Za daleko. Zadrżała, na myśl, do czego to mogło prowadzić. Zrozumiała? Oddychała coraz wolniej, wpatrując się nadal intensywnie w Steffena. - Widziałeś jak... jak ona go... jak... - jak ona go zamordowała. Nadal winiła tamtą mugolaczkę, lecz pełnej winy doszukiwała się w ojcu, bo gdyby nie jego plugawe uczynki, nikt by ich wtedy nie zaatakował. Nikt nie miałby powodu. Winowajcą był Faustus. Jednak nie zdawała sobie sprawy jak bardzo. Kolejne pytania bombardowały jej głowę, a dłoń zaciskała się coraz mocniej na ręce przyjaciela - chłodna i bez życia.


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969
Re: Magiczne Łódki [odnośnik]13.01.21 17:14
Egzekucja. Umknął szybko wzrokiem, Connaught Square budziło zbyt wiele emocji. Zniknięcie Justine, odbicie Justine... Tyle sekretów i problemów, o których najbliższa mu niegdyś osoba nie mogła wiedzieć.
-...L..lord B...black? - drgnął, powtarzając tępo jego imię i spogladając na Forsythię wybałuszonymi oczyma. Wiedział, o jej pokrewieństwie z Blackami, dlatego nawet nie ośmieliłby się wspominać, ale...
...co ona wiedziała?
-Co z nim? - spytał z kiepsko maskowaną obojętnością, spoglądając na Forsythię jakoś troskliwie. Przeniósł wzrok na misia, białego jak zimny śnieg. Dłoń Forsythii była równie chłodna. Ostrożnie spojrzał w jej oczy, ale nie widział w nich pretensji, jeszcze nie. Tylko pytania.
-Wszystko widziałem. - potwierdził, usiłując uspokoić własny oddech. -Ona spadła pierwsza. - doprecyzował, drętwiejącymi wargami. Spodziewał się już kolejnego pytania, po którym będzie musiał powiedzieć najstraszniejszą z prawd. Ale jak zacząć, jak wypowiedzieć niewyobrażalne?
Może najlepiej... pokazać. Wyjaśnić, jak w ogóle tam się znalazł.
Cofnął dłoń, cofnął się na skraj łódki.
-Byłem za daleko, by cokolwiek zrobić. By zdążyć się... o...odmienić. Z...za to, co teraz zobaczysz, mogę trafić do więzienia. - zapowiedział, z powagą szukając spojrzenia Forsythii i rozpaczliwie chwytając się nitki zaufania, która łączyła ich od zawsze, która zdawała mu się coraz cieńsza. Co, jeśli to wszystko wstrząśnie nią tak bardzo, że nawet nielegalną animagię weźmie mu za złe? Brak rejestracji w Ministerstwie był karany Azkabanem, co Steff zawsze uważał za głupotę - jako nastolatek wierzył we własne prawa i kompas moralny. Opanował umiejętność bardzo młodo. Z biegiem lat zaczęło jednak do niego docierać, jak niebezpieczna jest zabawa w szczura.
Westchnął, przymknął oczy i zniknął.

W ciemności Forsythia przez moment mogła nie dostrzec nowego towarzysza w łodzi. Dopiero po chwili ogonek poruszył się na drewienku, a szczur postanowił zwrócić na siebie uwagę.
-Piip! - tutaj!
Wzniósł oczka do nieba, podświadomie lękając się drapieżnych ptaków. No dobrze, dość tej zabawy. Spojrzał jeszcze na Forsythię, dając jej chwilkę na przyswojenie jego tajemnicy, a potem odmienił się z powrotem.

Łódka zachwiała się lekko, gdy znów pojawił się w niej człowiek.
-Chciałem tam podglądać arystokratki, ale kłótnia twojego ojca bardziej przykuła moją uwagę... - wymamrotał, a potem wziął głęboki wdech. Kilkanaście sekund w szczurzym ciele pomogło mu się trochę uspokoić, zwierzęce instynkty wyciszały ludzkie emocje. No, dobrze. Teraz albo nigdy. -Szamotał się z tamtą kobietą, a potem ją pchnął i spadła... - zaczął, zaciskając na kolanach trzęsące się dłonie. -Twój narzeczony... nie chciał tego tak zostawić, zaczął z...zadawać pytania. I w...wtedy... p...pan C..Crabbe pchnął też jego.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Magiczne Łódki [odnośnik]13.01.21 18:18
Nie wiedziała jak mu to wszystko wyjaśnić, sprawa była świeża, rozdrapana, miała zbyt wiele niewiadomych, a jej kuzynka wydawała się zbyt dotknięta tym wszystkim, aby powiedzieć cokolwiek więcej. Kiwnęła smutno głową, lecz w oczach łez nie miała; minęło kilka dni, zdążyła przywyknąć do tej informacji. Bardziej krzywdziło ją to, co działo się z jej kuzynką po stracie brata, ale ona przynajmniej miała wsparcie kolejnego brata, matki, ojca... Żyła inaczej, miała to czego Forsythia nigdy nie dostała, będąc w żałobie. Wspomnienie wymierzonej różdżki w jej kierunku, zamajaczyło na horyzoncie, przypominając, że już nic nie będzie wyglądało tak samo jak wcześniej. Odrobinę beznamiętny ton głosu Steffena przykuł uwagę Forsythii, ale nie uznała tego za coś alarmującego. Przecież nie podejrzewała, że Cattermole, mógł jakkolwiek bliżej znać lorda Blacka. - Nie żyje - powiedziała powoli, asymilując się z dźwiękiem tych słów. Chociaż chyba już dawno się do nich przyzwyczaiła, mając za sobą pogrzeb matki, narzeczonego i własnego brata. - Podobno zginął jak bohater... Aquila... była tak roztrzęsiona i... - zawahała się. Nie, tego nie powinna mówić, nie powinna opowiadać, co straciła. - Boję się, że to... że to może być wina Zak... - urwała w pół słowa, rozglądając się po okolicy z lekkim niepokojem. Jednak już nie dokończyła, z domysłami też bała się wychodzić. Nie powiedziała nic więcej, przymknęła jedynie oczy. Nie powinna poruszać tego tematu, snuć teorii bez jakiegokolwiek poparcia. 
- Co...? - rzuciła w eter po jego potwierdzeniu. - Jak to pierwsza? - wyszeptała, próbując przywołać, jak wydarzenie brzmiało z ust ojca. Jej dłoń chciała podążyć za znajomymi palcami przyjaciela, nie puszczać ich i trzymać przy sobie jak skarb. Wprawiona w osłupienie, nie wiedziała co myśleć. - Jakiego więzienia...? Steffen... Ja nie... - mamrotała, nie ruszając się, zastygając niby posąg, któremu przyszło pozostać na wieczność w jednej pozycji. Zaczynała boleć ją szyja, łopatki, a zdrętwiała noga przebiegała dziwnym uczuciem, jak gdyby tysiące mrówek zaczynało biegać pod jej skórą.
Po chwili już go nie było. Po chwili bała się, że ją zostawił. Właśnie w tej chwili, opuścił, nie wyjaśniając nic, szerząc kolejne niewiadome, które frustrowały. Dobijały. Irytowały. Nagle usłyszała go. Oczy powoli opadły na szczura, siedzącego tuż obok. - Ty jesteś... animagiem... - wyszeptała ledwo słyszalnie, lecz dla zwierzęcych zmysłów chyba dostatecznie. Jedna z dłoni zakryła usta, zaraz potem zawtórowała jej druga. Zbyt wiele. Za wiele. Dzieliła się w tej chwili na zbyt wiele kawałków - podziwiała, że pojął tak trudną sztukę. Bała się, że... robił to nielegalnie. Faktycznie za to groziło więzienie. Chciała go zapytać od kiedy, chciała zrozumieć, czemu jej tego nie powiedział wcześniej. A potem pojawiała się część pretensji, podrażniona i zirytowana. Nie ufał jej? Czemu? Ona ufała mu bardziej, niż on jej. Widać było w jej oczach i twarzy jak toczyła w sobie wewnętrzną bitwę. Oblizała spierzchnięte usta i rozchyliła wargi, chcąc powiedzieć cokolwiek, lecz żaden dźwięk nie wydobył się z gardła. Za to do jej uszu doszły kolejne informacje. Uniosła oczy wyżej, aby ponownie przypatrywać się jego twarzy, utwierdzić się, że słowa zgadzają się z ruchem warg. Wpatrywała się nieruchomo, milcząc. Szamotał. Popchnął. Spadła. Narzeczony. Pan Crabbe pchnął też jego. Strzępki słów odbijały się wewnątrz pustego umysłu. Każda myśl uciekła, pozostało... nic
Nic.
Dreszcz wzrdygnął w końcu jej ciałem. Przecież to... było tak wygodne. Tak pasowało do tego wszystkiego. Ale czy było prawdą? Powoli pytania dobijały się do wrót umysłu, ale... chciała, żeby to była prawda. Byłoby jej łatwiej, paradoksalnie. Miała zaakceptować to jako fakt? Na bazie jakich dowodów? Słów? Ale przecież... Pokazał jej swoją tajemnicę, obnażył się przed nią. Jednak jej ufał. Mogła go podać do Ministerstwa, mogła zrujnować go. Po co miałby w takim razie kłamać? Manipulować? Przecież... on nigdy taki nie był. Nie zrobiłby jej tego. Plątanina odczuć i myśli zaczynała bulgotać w jej ciele, lecz nie miała do niej siły. Po policzkach w końcu ściekły szkliste perły, a usta zadrżały i po chwili Steffen mógł usłyszeć zbolały śmiech. Trwał krótko, ledwie chwilę, a potem panna Crabbe wsparła łokcie o kolana i skryła twarz w dłoniach. Opuszkami dłoni czuła jak gorącą miała głowę i twarz, jakby cała krew popłynęła do czaszki, aby pomóc przetworzyć jej dziwne myśli. Cisza trwała długo i Forsythia wiedziała, na jaki dyskomfort skazuje przyjaciela, ale musiał poczekać. Musiał dać jej czas. - Dlaczego teraz to mówisz? Dlaczego nie wcześniej? Nie od razu?


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969
Re: Magiczne Łódki [odnośnik]13.01.21 18:58
Sądził, że to on zaskoczy dziś Forsythię, a nie ona jego. Mylił się. Wybałuszył oczy, głos uwiązł mu w gardle. Alphard, jego kat, oprawca Hani... nie żyje. Wziął szybki, urywany wdech, usiłując zapanować nad mimiką, nad cisnącymi się na usta słowami, nad sobą.
To nie Zakon! Wiedziałbym, gdyby Zakon był w to zamieszany! - chciał wykrzyczeć, ale miał na tyle przytomności umysłu, by trzymać język za zębami.
Przykro mi - powinien zapewnić, ale nie chciał kłamać, już nie, a zresztą te słowa i tak nie przechodziły mu przez usta. Wiedział, że Alphard był drogi Forsythii, ale sam poczuł niewyobrażalną ulgę, której starał się nie okazać.
Tyle sekretów, taka przepaść... Dziś trochę ją zmniejszy, ale czy to wystarczy?
Szczurza postać kupiła mu chwilę na okiełznanie emocji, a jego czujnym uszkom nie umknęło żadne słowo Forythii. Biedna, wydawała się taka roztrzęsiona - on zresztą też ledwo nad sobą panował, dłonie mu drżały, a szyję skraplał zimny pot. Może zasługiwała na przyjaciela, który potrafiłby powiedzieć jej o wszystkim klarowniej. I szybciej.
Wreszcie wypowiedział sądne słowa, nazywając mordercę po imieniu.
Wlepił w Forsythię zmartwione, czujne spojrzenie. Jego uwadze nie umknął dreszcz, potem zobaczył łzy, usłyszał... śmiech? Merlinie, byle by tylko nie wpadła w histerię. Sam już histeryzował, nie wiedział, ile mógłby znieść.
Ale musiał, musiał to wszystko udźwignąć. Skoro już zaczął, skoro się zdecydował.
-Spadła pierwsza, twój ojciec i narzeczony zostali na piętrze sami, a potem... wszystko potoczyło się tak szybko. P..pan Crabbe jest taki... silny, a on się nie spodziewał...  - doprecyzował słabnącym głosem. Przed oczyma znów widział tą scenę - młody, oburzony człowiek domagał się wyjaśnień, nie spodziewając się ataku na własną osobę, czując się chroniony pancerzem zaręczyn, czując się częścią rodziny. A Crabbe, wzmocniony własną agresją, chwycił go za koszulę jak szmacianą lalkę.
Musiał to robić już wcześniej - uświadomił sobie Steffen już dawno temu. -D..doskonale wiedział, że taki upadek jest śmiertelny. - dodał cicho. Inaczej nie ryzykowałby konwencjonalnych metod, inaczej uciszyłby mugolkę magią.
Zapadła cisza, niezręczna cisza. Klik, Steffen wyłamał sobie palce ze stawów, nerwowo bawiąc się własnymi dłońmi. Wreszcie padło pytanie, a on podniósł na Forkę znękany wzrok.
-Bałem się. Jego. Jego mina, wtedy... - urwał, wziął szybki wdech. Pan Crabbe usunąłby ze swojej drogi każdą niewygodną przeszkodę. -Na pogrzebie... chciałem poczekać, dać ci go opłakać, a potem... zacząłem się bać o ciebie, wiedziałem, że nadal z nim mieszkasz, nie wiedziałem jak to zniesiesz, pomyślałem, że może pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć. Byłem tchórzem. - nazwał w końcu problem po imieniu, na jego policzki wpełzł rumieniec wstydu. -Dopiero po śmierci Bertiego zrozumiałem, jak to jest i że chciałbym wiedzieć, niezależnie co... bo... chcesz wiedzieć? - dopytał nerwowo, bo nadal nie był pewien, czy postąpił dobrze.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Magiczne Łódki [odnośnik]13.01.21 20:28
Nie odezwał się nawet słowem. Zerknęła na niego, jakby na coś czekała. Kondolencje? Możliwe... Lecz z drugiej strony poczuła ulgę. Nie dopytywał, nie szukał dziury w całym jak inni, zaakceptował i przyjął do wiadomości ten fakt. Tylko tyle i aż tyle. 
Słuchała, jak fale uderzają o bok łódki, wymierzając rytmem swój własny przelicznik czasu. Nie było sekund, minut czy godzin. Były uderzenia, poruszające ciałem - raz mocniejsze, raz delikatniejsze, jakby były ręką matki, która bujała kołyską. Zatroskaną matką, bojącą się o zdrowie swego dziecka. 
Słuchała uważnie, trawiąc każde słowo oddzielnie - odgradzała się od szoku, chłonęła informacje, które ktoś w końcu dawał jej na tacy. Jedynie zastygła z twarzą w dłoniach i zwieszonym tułowiem, a jej włosy już dawno potargał wiatr, niemal całkowicie niszcząc upięcie.
Tak, ojciec był silny, doskonale pamiętała, co jej robił i jak potrafiło to zaboleć. Odchyliła się od własnych rąk, łapiąc prawą dłonią za lewy nadgarstek, jakby nagle chciała ukryć siniaki, które czasem tam powstawały. Zaraz potem poczuła ból w trzewiach i na policzku, jakby wspomnienia próbowały wymierzyć jej ciosy, dla uargumentowania słów Steffena. 
Pokiwała głową. Oczywiście, że się bał. - Słusznie... - mruknęła cicho, przecież mówiła mu już w szkole, czym groził jej pierwszej miłości i jak na złość, zrobił to i tak z innym, już nawet nie bacząc na czystość krwi. Ważny był on, jego interes, jego reputacja, jego szczęście. - Też się go boję... bałam... nie wiem już sama - westchnęła delikatnie, pozwalając Cattermole'owi kontynuować historię. Kiwała głową, przyjmując jego tłumaczenia i argumenty. Rozumiała go chyba aż za dobrze. Sama najpewniej nie postąpiłaby inaczej. Słyszała w jego słowach siebie, swój strach, swoje rozgoryczenie, swój ból.  
Dlaczego to powinno sprawić jej więcej zawodu? Dlaczego czuła się jakby... coś wygrała, swoiste przyzwolenie. Tylko do czego? Policzki uniosły się w lekkim uśmiechu na krótki moment, a dziwny rodzaj ulgi rozpływał się po ciele. Chyba z najprostszej przyczyny... chciała, żeby to była prawda. Chciała tego przyzwolenia. Chciała tej karty, która dawała jej przewagę. Pragnęła jej. Nie potrzebowała jej wykorzystywać, stary Crabbe nigdy nie musiał dowiedzieć się o tym, że ona wie. Wiedziała. Miała wiedzę, jednie strzępki rozsądku błagały, aby upewniła się, że to prawda. Wyprostowała się i przybliżyła do Steffena, kładąc obie dłonie na jego policzkach, zmuszając do spojrzenia w oczy. Płonące oczy, choć bezdenne, drżały w nich iskry szalejących uczuć. - Chcę wiedzieć prawdę, Steff. Powiedz, że nie kłamiesz. Powiedz mi prosto w oczy, że to prawda, że mnie nie oszukujesz. Ja... Ja ci wierzę, ale proszę. Spójrz mi w oczy... i przysięgnij... - wieczyście. Nie dodała ostatniego, choć coś wydawało się zdradzać, co miało jeszcze paść. Powstrzymała jednak słowa, ściskając usta i wpatrując się w przyjaciela z... nadzieją.


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Magiczne Łódki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach