Evelyn Guinevere Slughorn
Nazwisko matki: Rosier
Miejsce zamieszkania: Westmorland
Czystość krwi: szlachetna
Status majątkowy: bogata
Zawód: alchemiczka
Wzrost: 160 cm
Waga: 53 kg
Kolor włosów: ciemny brąz
Kolor oczu: niebieskie
Znaki szczególne: zawsze pachnie ziołami
10 cali, grab i sierść szczuroszczeta
Beauxbatons, Smoki
Irbis
Martwe ciało członka rodziny
Zioła, róże, lawenda, stare książki, zapach lasu po deszczu, woń pracowni eliksirów
Nestor rodu oraz ojciec gratulują jej udanej kariery alchemicznej
Eliksiry, zaklęcia, literatura, historia magii, sztuka, smoki, starożytne runy
Nie interesuje się quidditchem
Eliksiry, zaklęcia, czytanie, gra na fortepianie, rysowanie, niekiedy jazda konna
Klasyczna
Astrid Berges-Frisbey
Wszystko zaczęło się, kiedy młodziutka Guinevere Rosier, która ledwie ukończyła edukację w Beauxbatons, została wydana za mąż za starszego od niej o dobrych dziesięć lat Francisa Slughorna. Byli przeciwieństwami – on był raczej skryty i skupiony na sobie i swoich zajęciach, ona – jak przystało na panienkę Rosier, uwielbiała brylować na salonach i nie zamierzała z tego rezygnować nawet po ślubie. Francis mimo pewnej gburowatości i skrytości był jednak tolerancyjnym i wyrozumiałym mężem. Pozwolił jej udzielać się towarzysko i urządzić wspaniały różany ogród na tyłach posiadłości, a młódka szybko nauczyła się, że nigdy nie będzie dla męża tak ważna, jak jego praca i że nie warto mu przeszkadzać, bo wtedy z cichego, poważnego mężczyzny stawał się rozdrażniony i opryskliwy. Francis był pasjonatem eliksirów i zajmował się nimi również zawodowo, warząc mieszanki zlecone mu przez różne instytucje i osoby prywatne, poświęcał też sporo czasu na własne badania nad miksturami i składnikami. Miał więc całe mnóstwo zajęć absorbujących go mocniej niż ciągłe zajmowanie się młodziutką żoną. W przerwach między kolejnymi szlacheckimi przyjęciami i innymi godnymi jej uwagi okazjami towarzyskimi, których była stałą bywalczynią, Guinevere hodowała róże i grała na swoim fortepianie (otrzymanym z okazji ślubu od własnej matki pochodzącej z rodu Lestrange), przeżywając rozczarowanie małżeństwem, które okazało się nie tak bajkowe, jak w jej marzeniach.
Francis i Guinevere doczekali się czworga dzieci. Mieli wystarczająco dużo funduszy i przestrzeni na ich utrzymanie, więc każdy kolejny potomek był witany z radością i nadzieją na kontynuację wspaniałych tradycji Slughornów. Jako ostatnia urodziła się mała, drobna Evelyn, blada i ciemnowłosa jak ojciec, i o bystrych, niebieskich oczach matki oraz jej delikatnej, filigranowej urodzie. Nie musiała znosić takiej presji, jak jej najstarszy brat, Ignatius, w którym zawsze pokładano największe nadzieje, choć podobnie jak on, musiała przyswajać wszystkie niezbędne umiejętności, które miały się jej przydać w dorosłym życiu, łącznie z dumą płynącą z tak znakomitego pochodzenia. Starannie wpajano jej, jak ogromną wartość mają korzenie i powiązania rodowe oraz nienaganna czystość magicznej krwi, znacznie bardziej wartościowej niż ta mugolska, której nie należy pozwolić na skażenie idealnego magicznego rodowodu. Zamiast zabawek dziewczynka dostawała książki i miniaturowe zestawy alchemiczne, by od najwcześniejszych lat zapoznawać się z subtelną sztuką warzenia eliksirów, od wieków kultywowaną w rodzie Slughornów. Swój pierwszy zestaw otrzymała w prezencie, kiedy w wieku czterech lat i kilku miesięcy pierwszy raz ujawniła magiczne zdolności – będąc w rodowej szklarni z ziołami w towarzystwie brata, chciała dosięgnąć rosnący wysoko kwiat a ten po chwili sam zmaterializował się w jej dłoni, wywołując pisk ekscytacji i cudowną świadomość, że jest magiczna, wyjątkowa. Jednak pomijając wczesne nauki alchemiczne, którymi osobiście zajmował się ojciec, pragnąc jak najwcześniej wprowadzić potomstwo w rodową spuściznę, główny wychowawczy trud ponosiły jednak specjalnie zatrudnione guwernantki, które od najmłodszych lat sprawowały pieczę nad ich rozwojem. Prócz nauki czytania i pisania (także po francusku, którego nauczano ją na równi z angielskim, tym bardziej, że rodzina regularnie bywała w posiadłości rodziny ze strony matki na terenie Francji), dzieci Francisa i Guinevere uczono także odpowiedniego zachowania, poruszania się oraz szeroko pojętej sztuki, na co naciskała matka, nie mogąc przeboleć niskiej wrażliwości swojego męża na piękno muzyki, literatury i malarstwa. Guinevere wciąż czuła silne przywiązanie do rodu swojego pochodzenia, z którym zresztą utrzymywała zażyłe stosunki, dzięki czemu Evelyn i jej starsze rodzeństwo miało sporo do czynienia z młodym pokoleniem Rosierów. Jednak te wszystkie zajęcia bywały męczące dla wciąż małej Evelyn, która, zamiast bawić się jak większość dzieci w jej wieku, musiała uczyć się, jak w przyszłości być godną reprezentantką swojego rodu. Będąc kilkuletnią dziewczynką cierpiała, kiedy musiała sztywno siedzieć przy stole, kiedy za oknami świeciło słońce, zapraszające ją do przebywania na świeżym powietrzu. Niecierpliwiła się, musząc powoli i z wyczuciem wyginać swoje drobne ciałko w kolejnych pozycjach baletowych, balansować na palcach i stawiać kroki w odpowiedni sposób, bez miejsca na własną inwencję. Dopiero później matka w końcu odpuściła jej dalszą naukę tej umiejętności, zdając sobie sprawę, że jej najmłodsza latorośl nigdy nie będzie dobrą baletnicą.
Jednak gdy nie musiała wypełniać obowiązków, Evelyn razem z rodzeństwem spędzała czas w okazałym ogrodzie matki lub zwiedzała okolicę, z wiekiem zapuszczając się coraz dalej i odnajdując nowe fascynujące miejsca. Oczywiście, nawet wtedy byli dyskretnie pilnowani przez guwernantki lub skrzaty. Ich swoboda była jedynie pozorna, ale i tak cudownie było doświadczać rozkosznego posmaku ryzyka za każdym razem, gdy przekraczała nową granicę i sprawdzała, jak daleko może się posunąć w swojej ciekawskości. Zawsze była bardzo ciekawa świata, co pchało ją do zapuszczania się w różne dziwne zakamarki i kazało zaglądać do starych skrzyń i kufrów, wspinać się na dach posiadłości (na który łatwiej było wejść niż z niego zejść, więc nie raz była ściągana przez sfrustrowane opiekunki, póki nie urosła na tyle, by samodzielnie zsuwać się z brzegu dachu do okienka), schodzić do piwnic i robić wiele innych rzeczy, które zapewne bardziej przystały chłopcom, takim jak Ignatius. Evelyn już jako dziecko lubiła za nim podążać, to on pokazał jej większość z tych miejsc, które później tak bardzo polubiła. Podążanie za Ignatiusem było przecież dużo ciekawsze niż typowo dziewczyńska nauka baletu i inne tego typu zajęcia. Potrzebowała przeciwwagi dla tego, co jej wpajano, mimo wiary w słuszność poglądów rodziny i głębokiej dumy z pochodzenia nadal była tylko żądnym wrażeń dzieckiem. Próbowała różnych rzeczy, nie zawsze z dobrym skutkiem. Pewnego dnia znaleziono ją w podziemiu posiadłości z rozbitą butelką wina, którego chciała spróbować, by zobaczyć, jak czują się dorośli. Nie spodobało jej się to uczucie, na długo zapamiętała zarówno uporczywe zawroty głowy i mdłości, jak i pełen dezaprobaty wzrok starszego od niej Ignatiusa, który jednak lojalnie ukrył ją przed rodzicami. Wiedziała, że zawsze może na nim polegać.
Zapracowany i zajęty swoimi sprawami ojciec rzadko bezpośrednio zajmował się dziećmi, ale nigdy nie był wobec nich całkowicie obojętny. Evelyn często zaglądała do jego pracowni, uważnie patrząc, jak warzył eliksiry. Potomstwo Slughornów od najwcześniejszych lat było zaznajamiane z pierwszymi tajnikami alchemii, więc ojciec nie przeganiał jej, wydawał się być bardzo zadowolony, gdy córka patrzyła na jego pracę i zapamiętywała poszczególne czynności. Na pytania o eliksiry i składniki zawsze udzielał wyczerpujących odpowiedzi, a dziewczynka skwapliwie kiwała głową, czekając, aż będzie na tyle duża, że będzie mogła spróbować samodzielnie uwarzyć coś trudniejszego niż najprostsze wywary przeznaczone dla dzieci.
Kiedy Evelyn była starsza, zaczęto jeszcze bardziej wprowadzać cię w tajniki świata magii. Zapewniono jej całe mnóstwo książek na temat różnych dziedzin magii oraz historii czarodziejskiego społeczeństwa. Ojciec zawsze powtarzał, jak ważna jest znajomość historii, by uniknąć popełnienia błędów z przeszłości. Historia lubiła się powtarzać i należało zawsze mieć to na uwadze. Młodzi Slughornowie musieli poznać nie tylko dzieje każdego z rodów (z naciskiem na rody z którymi byli najbliżej spokrewnieni), ale również magicznej Anglii i Europy w ogóle. Uczyła się z zapałem, a jej miłość do literatury z wiekiem tylko się zwiększała. Nie mniejsze było jej zainteresowanie eliksirami. Ojciec osiągnął swój cel, bardzo szybko zaszczepił w córce prawdziwą pasję do alchemii. Przez te wszystkie lata, zarówno przed rozpoczęciem nauki jak i już później, w trakcie nauki, namiętnie pochłaniała podręczniki ojca poświęcone eliksirom, ziołom oraz starożytnym runom, których znajomość była potrzebna, by odczytać niektóre starsze alchemiczne manuksrypty, niekiedy sprowadzone przez przodków z dalekich miejsc. Wiele z tych ksiąg raczej nie było odpowiednią lekturą dla młodej panienki. Była jednak Slughornem z krwi i kości, więc brak zainteresowania rodową spuścizną nie leżał w jej naturze, tak samo jak ograniczanie się tylko i wyłącznie do tego, co było dozwolone. Pod okiem ojca uczyła się ingrediencji, dumna z każdej, nawet najmniejszej pochwały. Musiała na nie zasłużyć, ojciec nie lubił rozpieszczać nikogo nadmiernymi pochlebstwami, ale tym bardziej cenne były słowa podziwu. Już wtedy zdradzała zaczątki talentu do alchemii i dobrze radziła sobie z rozpoznawaniem składników, co było zasługą nie tylko ojca, ale i wyjątkowej pamięci. Ku jej radości, regularnie zabierano ją także do smoczego rezerwatu Rosierów, w którym pracowało wielu krewnych ze strony matki, a i jej ojciec niekiedy warzył eliksiry i badał ingrediencje pochodzące od smoków. Młodą pannę Slughorn szybko zaciekawiły smoki i naprawdę podziwiała czarodziejów, którzy potrafili okiełznać te ogromne, zionące ogniem bestie. Dodatkowym atutem tych wizyt był również fakt, że smocze ingrediencje były istotnymi składnikami wielu mikstur, co również łączyło się z zainteresowaniami młodej i ambitnej dziewczyny.
Jednak przez cały ten czas Evelyn dorastała w izolacji od zewnętrznego świata, choć wciąż utrzymywała naprawdę zażyłe relacje z krewnymi. Posiadłość Slughornów i jej otoczenie zawsze jawiły jej się jako bajkowe miejsce, bezpieczna enklawa z dala od niebezpiecznego, brudnego i szarego świata mugoli. Którego nigdy nie widziała, ale wierzyła w powtarzane od zawsze opowieści rodziców, mówiących, że to zupełnie inny świat, gorszy od ich własnego, magicznego. To, co istniało poza terenami należącymi do Slughornów, również budziło w niej ciekawość i rozpalało wyobraźnię, jednak nie zmieniało faktu, że darzyła mugoli instynktowną niechęcią i pogardą, nie chcąc mieć z nimi do czynienia. Czarodzieje musieli mieć w końcu powód, żeby ukrywać i chronić przed nimi swoje wspaniałe magiczne dziedzictwo.
Chociaż tradycją Slughornów była nauka w Hogwarcie, Francis Slughorn w obliczu pogarszającej się sytuacji oraz długotrwałych i usilnych namów żony zgodził się w końcu na wysłanie dzieci do francuskiej szkoły, którą przed laty sama ukończyła – Beauxbatons. Oboje pragnęli, by były bezpieczne w razie dotarcia do Anglii wojny rozpętanej przez Grindelwalda, ukryte w odizolowanej francuskiej akademii magii i mogące w spokoju skupić się na odpowiednim rozwoju swoich umiejętności. Skoro w Hogwarcie i tak następowała powolna degeneracja dawnych wartości, w które wierzył Slughorn, tradycja nie mogła stanąć przed troską o bezpieczeństwo potomków. Guinevere zależało również na tym, by jej dzieci utrzymywały silne więzi z rodem jej pochodzenia – Rosierami, których tradycją była nauka we Francji. Dzięki umiejętnemu podejściu męża i zagraniu na jego emocjach dopięła swojego celu, zarówno Evelyn, jak i wcześniej starsze rodzeństwo w wieku dziesięciu lat pojawiali się w murach Beauxbatons.
Starsze rodzeństwo i krewni przetarli jej szlaki, a także zawsze służyli radą i wsparciem, chociaż nie lubiła otwarcie prosić nikogo o pomoc, woląc stwarzać pozory, że potrafi radzić sobie z problemami. Od kilku lat czekała na ten dzień, ale mimo to bardzo tęskniła za domem, który dotychczas był dla niej całym światem, a teraz pierwszy raz opuściła go na tak długo. Ale akademia okazała się odizolowanym, niedostępnym miejscem, w którym mogła poczuć się niemal jak w znacznie większej wersji rodzinnej posiadłości. Zamieszkałej przez mnóstwo innych dzieciaków i nastolatków, co było dla Evelyn pierwszym takim kontaktem z dużą ilością ludzi, i to młodych, tak jak ona. Na początku wolała trzymać się z boku, przy krewnych oraz ich zaufanych przyjaciołach, w końcu rodzina wciąż była dla niej najważniejsza i najbliższa. Jednak mimo swoich ambicji nie lubiła bycia w centrum uwagi. Po co się wychylać, skoro w cieniu mogła pozwolić sobie na więcej i mogła wykorzystać swoją niepozorność do własnych celów? Interesy własne oraz najbliższych zawsze stały ponad sprawami innych, nie była osobą skłonną do poświęceń, chyba że z jakiegoś powodu jej się to opłacało. Z tych powodów przez niektórych została uznana za nieco mrukliwą i nieprzystępną, potrzebowała więcej czasu, by dopuścić kogoś bliżej, wprowadzić w swój własny świat, niedostępny dla ludzi, których uważała za niegodnych. Pod tym względem najprawdopodobniej była podobna do rodziny ze strony ojca – Slughornowie nigdy nie lubili wysuwać się na pierwszy plan, preferując bardziej wysublimowaną i nienachalną działalność w cieniu.
W Beauxbatons istotne było obcowanie ze sztuką. Matka zadbała o odpowiednie obycie córki, dzięki któremu Evelyn nie ośmieszyła się, gdy kazano jej malować lub grać na instrumentach. Może nie posiadała olśniewających talentów artystycznych, a jej umiejętności były wyćwiczone latami lekcji z wymagającymi guwernantkami sprowadzonymi przez matkę, ale nigdy nie dopuściła się rażącej kompromitacji. Musiała się pogodzić, że zawsze był ktoś, kto ją wyprzedzał, jak ta paskudna półszlama, która zawsze przodowała na zajęciach ze sztuki, zgarniając dla siebie rolę ulubienicy nauczyciela. Evelyn nigdy nie darzyła jej sympatią – bycie gorszą od kogoś nieczystego pochodzenia było ujmą dla jej dumy i prędzej przełknęłaby łyżkę ropy z czyrakobulwy niż przyznała, że jej rywalka naprawdę ma talent. Tym, co było wadą Beauxbatons, bez wątpienia była równość bez względu na pochodzenie i czystość krwi. Dla młodych Slughornów mogło być uwłaczające stawianie ich na równi z dziećmi mugoli, które, choć może nie odstawały od nich umiejętnościami magicznymi, nie odebrały przecież należytego czarodziejskiego wychowania, niekiedy dowiadując się o swoich zdolnościach dopiero w momencie otrzymania listu, a wcześniej żyjąc jak brudni mugole. A więc – byli osobnikami niższej kategorii, na których należało uważać, bo nigdy nie wiadomo, co wykombinują, żeby próbować wkraść się w łaski prawdziwych czarodziejów.
Ale to eliksiry szybko stały się jej najbardziej ulubionym przedmiotem, w którym pozostawiała większość swoich rówieśników daleko w tyle, gdzie mogła i chciała błyszczeć. W jej grupie była tylko jedna osoba, która jej dorównywała, a nawet potrafiła wyprzedzić, chłopak ze znanego Slughornom rodu, który stopniowo z traktowanego z dystansem rywala stał się przyjacielem dziewczyny, jedną z nielicznych osób spoza grona najbliższej rodziny, która mogła lepiej ją poznać. Jednak nawet wtedy oboje rywalizowali ze sobą na zajęciach, traktując to jednak nie jako wrogość, a dodatkową motywację do zwiększenia starań.
Wracała do posiadłości na każde wakacje i ferie świąteczne, ale przerwa od szkoły nie oznaczała przerwy od nauki. Wręcz przeciwnie, im była starsza, tym wymagania wobec niej coraz bardziej rosły. Po pierwszym roku szkoły zaczęła pobierać również lekcje jazdy konnej, której to w odpowiedzi na jej prośby zaczął uczyć ją Ignatius. Te umiejętności, od wieków kultywowane przez kolejne pokolenia rodu jej matki, w przeciwieństwie do nużącego baletu, którego uczyła się jako dziecko, szybko zdobyły jej sympatię, chociaż nie dorównywała starszym krewnym. Długo trwało, zanim udało jej się pierwszy raz pokonać wytrwale i cierpliwie asystującego jej brata. Wszystko było jednak przed nią, wystarczyło być cierpliwym i zaangażowanym, z czym kiedyś miała poważny problem, a teraz wydawało się naturalną koleją rzeczy.
Podczas któryś wakacji ojciec zaadaptował dla córki fragment piwnicy, gdzie miała swoje przybory i mogła szkolić się z coraz trudniejszymi wywarami, często wykraczającymi poza program przerabiany akurat w szkole. Nie wszystkie wywary były też w pełni legalne; zdarzało jej się bowiem podejmować próby przyrządzania trucizn, o których przeczytała w starych rodowych księgach. Świadomość, jak poważne skutki może przynieść zaledwie mała dawka wywaru, zamiast ją przestraszyć i zniechęcić, działała kusząco, zachęcając do dalszych poszukiwań i prób. Jej talent był jej dumą i źle znosiła porażki, choć i te jej się zdarzały, niekiedy dość groźne. Musiała się z tym liczyć, tak arogancko próbując ujarzmić siłę drzemiącą w odpowiednio połączonych ingrediencjach.
Ale jej pobyt w Beauxbatons zbliżał się do końca, przynosząc ze sobą przygotowania do zbliżających się ważnych egzaminów końcowych oraz podjęcia decyzji dotyczącej przyszłego zajęcia. Odrzucała ją perspektywa stałej pracy w Ministerstwie Magii, nie wyobrażała sobie tego ścisku i ograniczeń. Była niemal pewna, że chce zajmować się alchemią i dalej rozwijać swoją pasję na bardziej profesjonalnym poziomie.
Koniec roku szkolnego wreszcie nadszedł, a później, już jako dumna absolwentka szkoły, Evelyn wróciła do rodowej posiadłości, mogąc poszczycić się najlepszą oceną z eliksirów. Wkrótce później, za pozwoleniem ojca, rozpoczęła ministerialny kurs dla alchemików. Był to również okres, kiedy mocniej zainteresowała się niepokojącymi zagadnieniami niekiedy zahaczającymi wręcz o czarną magię. Choć już wcześniej poświęciła wiele czasu na czytanie o czarnomagicznych składnikach i wywarach, nie śmiała przed ukończeniem siedemnastu lat używać niedozwolonych klątw, te, nosząc Namiar, znacznie trudniej byłoby ukryć niż zabawy z eliksirami. Niewielu jednak wiedziało o tym zainteresowaniu dziewczyny, wtajemniczyła w to jedynie swoich najbliższych, mając do nich największe zaufanie, wiedząc, że nie tylko pomogą jej w nauce, ale i ukryją ją przed innymi. W bibliotece jej ojca nie brakowało ksiąg tego typu, zainteresowania Francisa były szerokie i nie ograniczały się wyłącznie do alchemii. Ale nawet jej matka, wciąż skupiona przede wszystkim na salonowym życiu i na własnych frustracjach, nie wiedziała o wszystkim, co absorbowało bystry umysł najmłodszej latorośli.
Gdy pomyślnie ukończyła kurs, mogła zostać alchemikiem z prawdziwego zdarzenia. Każdy nowy eliksir był interesującym wyzwaniem, z którym mogła się zmierzyć i coraz bardziej doskonalić swoją technikę warzenia. Mimo lat nauki oraz wrodzonego talentu odziedziczonego po przodkach od pokoleń parających się alchemią, nadal pozostało bardzo dużo do zrobienia. Lubiła również eksperymentować, w końcu niektóre eliksiry nadal generowały efekty uboczne, które można było zniwelować... Lub wręcz przeciwnie, w razie potrzeby zwiększyć. Chociaż ceniła sobie pewną niezależność i w wolnym czasie przyjmowała także dorywcze zlecenia na mikstury, zainteresowała się bliższą współpracą ze smoczym rezerwatem Rosierów, który zawsze, już od czasów młodości darzyła dużym sentymentem. Gdyby nie wpływy matki wywodzącej się z tego rodu i zaufanie, jakim środowisko alchemików darzyło jej zasłużonego na tym polu ojca (który przysłużył się rezerwatowi udoskonaleniem kilku mikstur przeznaczonych dla smoków) zapewne dużo trudniej byłoby dostać się do takiego miejsca nawet biorąc pod uwagę jej znakomite oceny z eliksirów zarówno w szkole, jak i na kursie. Póki co jednak przyuczała się zawodu pod okiem alchemików ze znacznie dłuższym stażem pracy, jak jej ojciec czy pracownicy na stałe zatrudnieni w rezerwacie Rosierów. Evelyn pomagała więc warzyć eliksiry dla smoków, chociaż (nad czym czasami ubolewała) nie zajmowała się tymi stworzeniami bezpośrednio, ograniczona do bezpieczniejszych zajęć, bardziej odpowiednich dla młodego dziewczęcia. Nie znaczyło to oczywiście, że zawsze pokornie trzymała się tylko tego, co było dozwolone. Pokusa sięgania po zakazany owoc była niemal tak silna, jak w dzieciństwie, tak samo, jak potrzeba udowodnienia, że wcale nie jest gorsza od męskich członków rodziny, którym zawsze pozwalano na dużo więcej niż jej. Często też wykorzystywała swoje pobyty w rezerwacie do własnych potrzeb, badając przydatność smoczych ingrediencji w przyrządzaniu eliksirów i próbując odkryć jakieś nowe, nieznane wcześniej właściwości cząstek istot posiadających w sobie tak duży magiczny potencjał. Pragnęła w przyszłości dorównać swojemu ojcu.
Nie dało się jednak ukryć, że była Slughornem, mimo licznych nauk z młodości nie potrafiła błyszczeć tak pięknie, jak Rosierowie, a salonowe życie często ją przytłaczało, dlatego ograniczała je do koniecznego minimum i podobnie jak w szkole, nadal nie lubiła wysuwać się na pierwszy plan. Pociągała ją pewna niezależność i działanie w ukryciu, pasujące z kolei do rodu jej ojca. Slughornowie w pewnych kręgach uchodzili za gburów przez to, że z reguły trzymali się z boku, jednak w odpowiednich momentach potrafili udowodnić swoją przydatność i konkretne, obiektywne spojrzenie na świat i układy rządzące magicznym społeczeństwem. Ale nie mogła okopać się w pracowni, przegapiając okazję na zawieranie jakże interesujących (i przydatnych?) znajomości. Nie była już tak roztrzepana, jak dawniej, bardziej powściągała swoją ciekawość i zachowywała się w bardziej odpowiedni sposób, tym bardziej, że zapewne kwestią czasu było znalezienie dla niej odpowiedniego narzeczonego.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 10 | +2 (różdżka) |
Zaklęcia i uroki: | 10 | +2 (różdżka) |
Czarna magia: | 1 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 1 | Brak |
Eliksiry: | 21 | +1 (różdżka) |
Sprawność: | 0 | Brak |
Zwinność: | 5 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Dodatkowy język: francuski | II | 2 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | I | 2 |
Astronomia | III | 25 |
Historia magii | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
Numerologia | I | 2 |
ONMS | II | 10 |
Retoryka | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Starożytne runy | II | 10 |
Ukrywanie się | I | 2 |
Zielarstwo | II | 10 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Szlachecka etykieta | I | 0 |
Silna wola | I | 2 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | Brak | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | 0,5 |
Malarstwo (tworzenie) | I | 0,5 |
Malarstwo (wiedza) | I | 0,5 |
Muzyka (instrument – fortepian) | I | 0,5 |
Muzyka (wiedza) | I | 0,5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Jeździectwo | I | 1 |
Taniec balowy | I | 1 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Genetyka – brak | nie dotyczy | 0 |
Reszta: 6,5 |
różdżka, teleportacja, 12 punktów statystyk
Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.
Ostatnio zmieniony przez Evelyn Rosier dnia 02.07.16 13:52, w całości zmieniany 7 razy
Witamy wśród Morsów
[12.07.16] Ingrediencje (styczeń)
[31.03.17] Ingrediencje (kwiecień)
[12.10.17] Ingrediencje (maj)
[26.12.16] Wsiąkiewka +2PB
[16.02.17] Zakup: +2PB
[26.04.17] Wsiąkiewka +2PB
[27.05.17] Zakup: +1PB
[25.06.17] Wsiąkiewka +2PB
[19.10.17] Rozwój Postaci: Anatomia; 2PB z reszty
[02.11.17] +1 PB do puli (nagroda za szybką zmianę)
[28.12.17] Wsiąkiewka +2PB
[26.07.16] Wykonywanie zawodu (sty/lut) +50 pkt
[19.08.16] Udział w gonitwie; +30 PD
[10.09.16] Czara Ognia +10 pkt
[15.09.16] Wsiąkiewka sty/luty +90pkt, 2PB
[15.09.16] Kociołek cynkowy, 1 pkt eliksirów -195 PD
[04.10.16] Wykonywanie zawodu: +50 pkt
[17.12.16] Czara Ognia +10PD
[26.12.16] Wsiąkiewka - marzec: +90 pkt, +2 pkt biegłości
[28.01.17] Zwrot PD; +20PD, 1pkt Zaklęć
[15.02.17] Wykonywanie zawodu (kwiecień): +50 pkt
[16.02.17] Zakupy: +2 PB, +1 pkt eliksiry; -220 PD
02.04.17 zwrot pd (teleportacja) +1 OPCM; (kociołek + statystyki x2) +115
[26.04.17] Wsiąkiewka (kwiecień): +90 PD, +2 PB
18.04.17 4 pkt OPCM: -400 PD
[27.05.17] +5 punktów do statystyk
[27.05.17] 1PB - 50 PD
[13.06.17] Aktualizacja postaci: +1 punkt eliksirów, -40 PD
[15.06.17] Osiągnięcie: Weteran, +100 PD
[25.06.17] Wsiąkiewka (kwiecień II): +60 PD, +2 PB
[15.08.17] Zakupy: +2 pkt eliksirów, zaklęcia ochronne (Tenebris, Bubonem); -200 PD
[02.10.17] Zdobycie osiągnięcia: Obieżyświat; +30PD
[12.10.17] Wykonywanie zawodu (maj), +50 PD
[11.11.17] Zwrot za statystyki, +160 PD
[28.12.17] Wsiąkiewka maj/czerwiec: +90 PD, +2PB
[15.05.18] Powiększenie limitu genetyki, -400 PD