Komnaty Glaucusa
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Komnaty Glaucusa
Część złożona z kilku pomieszczeń mieszczących się na piętrze. Po pchnięciu głównych drzwi ląduje się w samym centrum, czyli pokoju dziennym przeznaczonym do przyjmowania gości przez Glaucusa. Podłogi wyłożone są białym kamieniem, na ścianach znajduje się granatowo-brązowa tapeta. Na środku mieści się duża, skórzana kanapa oraz kilka foteli z tego samego kompletu; nad nimi wisi ogromny żyrandol. Przed nimi stoi cisowy stolik. Przy ścianach ustawione są drewniane regały wypełnione różnymi księgami, zwłaszcza tymi do transmutacji, animagii, historii magii i o Norfolk. Na samym końcu, na przeciwko drzwi ma miejsce ogromne oko na całą szerokość pokoju. Widać z niego cały przydomowy ogród.
Idąc z salonu na lewo wchodzi się do gabinetu wzbogaconego o solidne, cisowe biurko oraz krzesło z granatowym obiciem. Pod granatowymi ścianami stoi jeszcze więcej regałów, z kolei w prawym dolnym rogu skryty jest pokaźny barek zaopatrzony głównie w rum. Przed biurkiem rozpostarty jest granatowo-brązowy szezlong, a na białej podłodze ułożony jest wzorzasty dywan. Spore okno po stronie wschodniej wpuszcza dużo światła do gabinetu, ale wieczorami światło dają lampa na blacie biurka oraz stojąca kloszowa lampa w lewym dolnym rogu.
Po prawej stronie salonu drzwi prowadzą do sypialni Glaucusa. Przy jednej ze ścian mieści się ogromne łoże z dużą ilością poduszek. Na przeciwko niego znajduje się stolik z ciemnego drewna otoczony jasnymi fotelami. Po prawej stronie od łóżka znajdują się komody pełne ubrań oraz drobiazgów właściciela, nad nimi na ścianie wisi lustro w złotej oprawie. Z lewej strony łóżka można wyjść na mały balkon zaopatrzony w leżaki i stolik. Oprócz tego na przeciwko posłania rozpościera się spore, podłużne okno wychodzące na tereny przyległe do rezydencji, głównie pola.
Z sypialni istnieje bezpośrednie przejście do niewielkiej łazienki posiadającej podstawowe meble sanitarne służące do codziennej toalety. Pomieszczenie ozdobione jest granatowo-białymi kafelkami, a armatura ma złote zdobienia.
Idąc z salonu na lewo wchodzi się do gabinetu wzbogaconego o solidne, cisowe biurko oraz krzesło z granatowym obiciem. Pod granatowymi ścianami stoi jeszcze więcej regałów, z kolei w prawym dolnym rogu skryty jest pokaźny barek zaopatrzony głównie w rum. Przed biurkiem rozpostarty jest granatowo-brązowy szezlong, a na białej podłodze ułożony jest wzorzasty dywan. Spore okno po stronie wschodniej wpuszcza dużo światła do gabinetu, ale wieczorami światło dają lampa na blacie biurka oraz stojąca kloszowa lampa w lewym dolnym rogu.
Po prawej stronie salonu drzwi prowadzą do sypialni Glaucusa. Przy jednej ze ścian mieści się ogromne łoże z dużą ilością poduszek. Na przeciwko niego znajduje się stolik z ciemnego drewna otoczony jasnymi fotelami. Po prawej stronie od łóżka znajdują się komody pełne ubrań oraz drobiazgów właściciela, nad nimi na ścianie wisi lustro w złotej oprawie. Z lewej strony łóżka można wyjść na mały balkon zaopatrzony w leżaki i stolik. Oprócz tego na przeciwko posłania rozpościera się spore, podłużne okno wychodzące na tereny przyległe do rezydencji, głównie pola.
Z sypialni istnieje bezpośrednie przejście do niewielkiej łazienki posiadającej podstawowe meble sanitarne służące do codziennej toalety. Pomieszczenie ozdobione jest granatowo-białymi kafelkami, a armatura ma złote zdobienia.
i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Bardzo się cieszyła, że mogła go jeszcze zobaczyć przed wyjazdem, więc dobrze się stało, że obudziła się o odpowiedniej porze, patrząc, jak leżący obok małżonek wybudza się ze snu. Zazwyczaj to on wstawał pierwszy, dzisiaj było odwrotnie. Dlaczego? Tego nie wiedziała.
- Dobrze, że tego nie zrobiłeś – powiedziała, po czym westchnęła i musnęła dłonią jego policzek. Podejrzewała, że rzeczywiście byłby do tego zdolny, gdyby spała na tyle twardo, że nie obudziłoby jej jego poruszenie. – Czy na statku będziesz mieć czas, żeby wypoczywać, czy raczej jesteś nastawiony głównie na ciężką pracę? – zapytała jeszcze. No, ale zapewne nie wyruszał tam sam, więc miała nadzieję, że nie będzie chodził wiecznie zmęczony.
Usłyszała jego cichy śmiech, kiedy założyła na siebie jego szlafrok i owinęła się nim. Rzeczywiście musiało to wyglądać komicznie – drobne, filigranowe dziewczę w okryciu należącym do wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyzny.
- Więc zaczekam tam na ciebie – zapewniła go, zanim ruszyła w stronę wyjścia, uważając, by nie potknąć się o brzeg zbyt długiego szlafroka. Zanim jednak wyszła, obejrzała się przez ramię, patrząc, jak próbował się rozbudzić. Także cichutko zachichotała, ale już po chwili znalazła się na korytarzu. Najpierw poszła do jadalni, gdzie odnalazła swoje ubrania i szybko je na siebie wciągnęła, prawie wywracając się przy pospiesznym zakładaniu bucików, a później udała się prosto do holu. Bardzo się spieszyła, żeby pozbawić męża szansy na wymknięcie się po kryjomu.
Póki Glaucus nie nadszedł, krążyła od ściany do ściany. Kiedy usłyszała kroki na schodach, od razu zadarła głowę do góry. Jej małżonek, odświeżony, ubrany i chyba bardziej przytomny, właśnie schodził w jej kierunku.
- Więc to już? – zapytała, wspinając się na palce i obejmując go, kiedy już stanął na posadzce holu. – Pamiętasz, co mi obiecałeś? Listy, dużo zdjęć i opowieści. – Cmoknęła go w policzek, ręce opierając na jego ramionach i patrząc na niego ufnie, ale i z troską. – I przede wszystkim, wróć do mnie, dobrze?
Była to pierwsza jego podróż od czasu ślubu, w dodatku wyruszał prosto w objęcia żywiołu, który napawał ją takim niepokojem, więc nic dziwnego, że chyba trochę dramatyzowała i mocno to przeżywała, mimo że Cressida oraz reszta najbliższych męża trochę przygotowali ją psychicznie na to, jak to będzie wyglądać. Będzie jednak z niecierpliwością oczekiwać na jakieś wieści, oby mówiące o pomyślnym przebiegu podróży. Póki co przeciągała to rozstanie, a w jej oczach błyszczało wahanie. Chciała powiedzieć mu jeszcze coś, ale czuła się tak niepewnie, że po chwili umilkła, tylko na niego patrząc.
- Dobrze, że tego nie zrobiłeś – powiedziała, po czym westchnęła i musnęła dłonią jego policzek. Podejrzewała, że rzeczywiście byłby do tego zdolny, gdyby spała na tyle twardo, że nie obudziłoby jej jego poruszenie. – Czy na statku będziesz mieć czas, żeby wypoczywać, czy raczej jesteś nastawiony głównie na ciężką pracę? – zapytała jeszcze. No, ale zapewne nie wyruszał tam sam, więc miała nadzieję, że nie będzie chodził wiecznie zmęczony.
Usłyszała jego cichy śmiech, kiedy założyła na siebie jego szlafrok i owinęła się nim. Rzeczywiście musiało to wyglądać komicznie – drobne, filigranowe dziewczę w okryciu należącym do wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyzny.
- Więc zaczekam tam na ciebie – zapewniła go, zanim ruszyła w stronę wyjścia, uważając, by nie potknąć się o brzeg zbyt długiego szlafroka. Zanim jednak wyszła, obejrzała się przez ramię, patrząc, jak próbował się rozbudzić. Także cichutko zachichotała, ale już po chwili znalazła się na korytarzu. Najpierw poszła do jadalni, gdzie odnalazła swoje ubrania i szybko je na siebie wciągnęła, prawie wywracając się przy pospiesznym zakładaniu bucików, a później udała się prosto do holu. Bardzo się spieszyła, żeby pozbawić męża szansy na wymknięcie się po kryjomu.
Póki Glaucus nie nadszedł, krążyła od ściany do ściany. Kiedy usłyszała kroki na schodach, od razu zadarła głowę do góry. Jej małżonek, odświeżony, ubrany i chyba bardziej przytomny, właśnie schodził w jej kierunku.
- Więc to już? – zapytała, wspinając się na palce i obejmując go, kiedy już stanął na posadzce holu. – Pamiętasz, co mi obiecałeś? Listy, dużo zdjęć i opowieści. – Cmoknęła go w policzek, ręce opierając na jego ramionach i patrząc na niego ufnie, ale i z troską. – I przede wszystkim, wróć do mnie, dobrze?
Była to pierwsza jego podróż od czasu ślubu, w dodatku wyruszał prosto w objęcia żywiołu, który napawał ją takim niepokojem, więc nic dziwnego, że chyba trochę dramatyzowała i mocno to przeżywała, mimo że Cressida oraz reszta najbliższych męża trochę przygotowali ją psychicznie na to, jak to będzie wyglądać. Będzie jednak z niecierpliwością oczekiwać na jakieś wieści, oby mówiące o pomyślnym przebiegu podróży. Póki co przeciągała to rozstanie, a w jej oczach błyszczało wahanie. Chciała powiedzieć mu jeszcze coś, ale czuła się tak niepewnie, że po chwili umilkła, tylko na niego patrząc.
come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Nie lubię wcześnie wstawać, taką mam niestety wadę. Zwykle się wysypiam przed wyprawą, ale… tym razem się nie udało. Nie żałuję tego, bo było naprawdę fantastycznie, ale to sprawiło, że wstawanie było nadzwyczaj ciężkie. Zwłaszcza, że w ciepłym łóżeczku leżało się doskonale… niestety nic nie mogło trwać wiecznie; ta sielanka też. Dlatego zacząłem się powoli zbierać kiwając tylko głową. Dobrze zrobiłem. Pewnie nie zapamiętam tego na dłużej, ale co zrobić, skoro moja świadomość ogranicza się aktualnie do chęci snu. I jeszcze ta masa pytań. Uśmiechałem się lekko, ale trochę nieprzytomnie, spojrzenie miałem zamglone, będąc wciąż w innym wymiarze. Tym bardziej sennym. Starałem się pobudzić mózg do wytężonej pracy. A on mielił, mielił i mielił.
- Różnie bywa. Ale na sen zawsze znajdzie się czas – odpowiedziałem w końcu, wyraźnie z siebie zadowolony. Całkiem sensowna ta wypowiedź. Może mało konkretna, prosta i niewyczerpująca tematu, ale nadal sensowna. Znów ziewnąłem, po czym potrząsnąłem głową chcąc jeszcze mocniej wszczepić się w poranną rzeczywistość. Nie zważając już na nic podniosłem się z łóżka i powoli podreptałem do łazienki.
Kąpiel była krótka, a więc i szybka. Zwykle i tak jej nie zażywałem przed podróżą, bo to nie miało większego sensu, ale teraz było inaczej. Miałem pożegnać się z żoną, nie mogłem tak ordynarnie śmierdzieć; powinna mnie lepiej zapamiętać. Westchnąłem dopinając ostatni guzik cienkiego swetra narzuconego na inny sweter. Zszedłem po schodach w dół, a w tym samym czasie pojawił się skrzat z moim niewielkim bagażem. Tak szybko jak się pojawił, tak szybko zniknął.
- Już – odparłem będąc już na dole, pochylając się nad Lyrą. Uśmiechnąłem się po raz kolejny. – Pamiętam. Pamięć mam słoniową! – rzuciłem, nie będąc do końca przekonany co do tego, ale niech będzie. – Wrócę – zapewniłem ją, choć… co do tego to też nie byłem pewien. Nie powinienem był rzucać słów, których istnieje prawdopodobieństwo, że nie dotrzymam, ale od jakiegoś czasu wierzyłem w swoją nieśmiertelność w obliczu morskiego żywiołu. Zbagatelizowałem więc całą sytuację, zamiast z przejęciem pokazywać swoje wątpliwości, złożyłem pocałunek na ustach rudzielca. – Uważaj na siebie – poprosiłem jeszcze, kiedy już się odsunąłem. Zabrałem jeszcze torbę, ubrałem ciepłą szatę i teleportowałem się na Jolly Jelly II.
z/t
- Różnie bywa. Ale na sen zawsze znajdzie się czas – odpowiedziałem w końcu, wyraźnie z siebie zadowolony. Całkiem sensowna ta wypowiedź. Może mało konkretna, prosta i niewyczerpująca tematu, ale nadal sensowna. Znów ziewnąłem, po czym potrząsnąłem głową chcąc jeszcze mocniej wszczepić się w poranną rzeczywistość. Nie zważając już na nic podniosłem się z łóżka i powoli podreptałem do łazienki.
Kąpiel była krótka, a więc i szybka. Zwykle i tak jej nie zażywałem przed podróżą, bo to nie miało większego sensu, ale teraz było inaczej. Miałem pożegnać się z żoną, nie mogłem tak ordynarnie śmierdzieć; powinna mnie lepiej zapamiętać. Westchnąłem dopinając ostatni guzik cienkiego swetra narzuconego na inny sweter. Zszedłem po schodach w dół, a w tym samym czasie pojawił się skrzat z moim niewielkim bagażem. Tak szybko jak się pojawił, tak szybko zniknął.
- Już – odparłem będąc już na dole, pochylając się nad Lyrą. Uśmiechnąłem się po raz kolejny. – Pamiętam. Pamięć mam słoniową! – rzuciłem, nie będąc do końca przekonany co do tego, ale niech będzie. – Wrócę – zapewniłem ją, choć… co do tego to też nie byłem pewien. Nie powinienem był rzucać słów, których istnieje prawdopodobieństwo, że nie dotrzymam, ale od jakiegoś czasu wierzyłem w swoją nieśmiertelność w obliczu morskiego żywiołu. Zbagatelizowałem więc całą sytuację, zamiast z przejęciem pokazywać swoje wątpliwości, złożyłem pocałunek na ustach rudzielca. – Uważaj na siebie – poprosiłem jeszcze, kiedy już się odsunąłem. Zabrałem jeszcze torbę, ubrałem ciepłą szatę i teleportowałem się na Jolly Jelly II.
z/t
i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 2 z 2 • 1, 2
Komnaty Glaucusa
Szybka odpowiedź