Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Okolice :: Stara chata
Schody na poddasze
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Schody na poddasze
Po generalnym remoncie chaty na poddasze kwatery Zakonu Feniksa prowadzą niezbyt ciemne, zadziwiająco równe schody. Niegdyś podstępna i zaskakująca konstrukcja teraz może co najwyżej od czasu do czasu cicho skrzypnąć tu i tam, w miarę jak z biegiem czasu tworzące ją drewno staje się coraz bardziej suche. Niekiedy zdarzy się również, że pomiędzy nogami przebiegnie niewielkie świetliste zwierzątko, lis, wiewiórka, zając albo wyjątkowo zaczepny szop pracz - niewątpliwie ktoś zakupił je na Festiwalu Lata i postanowił wypuścić w kwaterze Zakonu.
Ich magiczna cebula mogła powoli zapoznawać się ze swoją nową ziemią, właśnie szykowali pod nią grunt. Ollivander wiedział o uprawie warzyw tyle, co o parzeniu dobrej kawy, na szczęście w numerologicznym ogrodzie odnajdywał się całkiem dobrze - i coraz lepiej, z biegiem czasu rozwijając swoje możliwości. Przez chwilę słuchał dyskusji Steffena i Lucindy, ale szybko zabrał się do pracy, milczenie Asbjorna przyjmując tym razem z lekkim zaskoczeniem. Wiedział i widział, że Norweg pracuje w skupieniu i chwała mu za to - dzięki jego obecności mógł pochylić się nad swoimi obliczeniami. Nadał stronie tytuł - podstawa bariery, zapisał datę i od razu sięgnął do jednej ze znajomych tabel, by przez chwilę studiować jej zawartość. Wypisał wszystkie interesujące zmienne, posiłkując się wykresami z bardzo zawężonej części Szkocji, dokładnie tej, w której położony był Hogwart, a więc i Zakazany Las. Dopiero mając te dane zabrał się za wyprowadzanie wzoru na postawienie bariery, nie przejmując się ogromną ilością niewiadomych w równaniu - wszystko miało się wyjaśnić, gdy dobiorą zestaw run oraz dowiedzą się, jak wiele może znieść pojedyncza powłoka przy przyjętych założeniach. Raz na jakiś czas odrywał się od pracy i zerkał na resztę, analizując przy okazji różne opcje - zastanawiał się jeszcze, czy powinni sprowadzić wszystko do najprostszych rozwiązań, czy nieco skomplikować sprawę. Każde z rozwiązań miało swoje wady. Pochylał się właśnie nad końcowymi uproszczeniami, gdy nagły drgnięcie poprowadziło pióro w górę, zostawiając na obliczeniach nieprzyjemny dla oka zgrzyt - zignorował go jednak, spoglądając na źródło hałasu - Steffena. Nie złościł się, tylko przyglądał pytająco chłopakowi i czekał na wnioski Lucindy, znając jej doświadczenie i liczne wyprawy. Zreflektował się szybko. - Nie przeszkadzajcie sobie - odezwał się krótko, bez trudu koncentrując się ponownie na wzorze, a po chwili odebrał też od Asbjorna jego część pracy. Przejrzał ją pobieżnie - wszystko było czytelne, dokładnie tak, jak lubił.
- Dobra robota, chyba możemy to połączyć - stwierdził, kładąc pergamin obok swoich zapisków, do których już podstawiał wyliczone przez Norwega wartości, by na koniec oznajmić wszystkim - Chyba mamy szkielet. Uzupełnimy go o runy i śmiało możemy ruszać z pomiarami, oczywiście w późniejszych etapach możemy dokonywać modyfikacji - zanim zaczniemy roztaczać barierę w miejscu docelowym, przeprowadzimy eksperymenty na mniejszych przestrzeniach - powiedział spokojnie, nie pospieszając runistów.
- Twoja pomoc w pomiarach i późniejszych analizach będzie nieoceniona, Asbjornie - odezwał się bezpośrednio do Ingissona, skinąwszy głową.
| czas na odpis 72h, do 28.04 godz. 23:30
| numerologia III (+60)
- Dobra robota, chyba możemy to połączyć - stwierdził, kładąc pergamin obok swoich zapisków, do których już podstawiał wyliczone przez Norwega wartości, by na koniec oznajmić wszystkim - Chyba mamy szkielet. Uzupełnimy go o runy i śmiało możemy ruszać z pomiarami, oczywiście w późniejszych etapach możemy dokonywać modyfikacji - zanim zaczniemy roztaczać barierę w miejscu docelowym, przeprowadzimy eksperymenty na mniejszych przestrzeniach - powiedział spokojnie, nie pospieszając runistów.
- Twoja pomoc w pomiarach i późniejszych analizach będzie nieoceniona, Asbjornie - odezwał się bezpośrednio do Ingissona, skinąwszy głową.
| czas na odpis 72h, do 28.04 godz. 23:30
| numerologia III (+60)
psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
and somehow
the solitude just found me there
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Ulysses Ollivander' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 8
'k100' : 8
Warstwa po warstwie – czy też raczej rubryczka po rubryczce – na pergaminie powstawał zamysł ich magicznej cebuli. To trochę jak w tej opowieści o ziarnie fasoli, z którego wyrosło pnącze tak wielkie, ze można się było po nim wdrapać do podniebnego zamku olbrzyma. Jeżeli by pójść dalej w to porównanie to olbrzymem byłaby Oaza, a zamkiem portal. Cebulo-fasola w tym przypadku stanowiła bowiem klucz do portalu. Chociaż, może raczej patronus? Norweg westchnął i wracając do skupienia po wybiciu z rytmu przez Cattermole'a skończył swoje zapiski. Podał je Ulyssesowi, z uprzejmym kiwnięciem głową przyjmując pochwałę. Jakby efekty jego pracy nie były zadowalające to zrobiłby to raz jeszcze. I ponownie. I znów, aż do skutku. Pochylił się wraz z Ollivanderem nad pergaminem, tyle że nie swoim, a różdżkarza, analizując wyprowadzone przez niego równania. Zostawiał runistów samych sobie, co jednak nie znaczyło, że później zajrzy także i do ich pracy. Runy traktował jednak w tej chwili dość pobocznie, skupiając swe wysiłki na numerologii. Czynił postępy w lepszym rozumieniu tej nauki i nie wątpił, że udział w badaniach Ulyssesa przyniesie mu wymierne korzyści.
Kilkukrotnie zmarszczył brwi, kiedy jego oczy znalazły wśród obliczeń Anglika koncepcje trochę bardziej zaawansowane niż umiejętności Norwega. Nie zwlekał więc ze złapaniem za swój czarny notes, kopiując fragmenty pracy do własnego użytku – czyli poszerzanie wiedzy. Miał na ten moment mgliste pojęcie o zaawansowanych prawidłach numerologii, lecz w notatkach Ollivandera poanował taki porządek, że bez problemu był w stanie namierzyć twierdzenia, z których ten skorzystał. Będzie musiał wygospodarować trochę czasu na wczytanie się w nie i spróbowanie poczynienia własnych obliczeń, ale ta ich cebula była na tyle intrygująca, że Norweg był gotów natychmiast poprzekładać parę spraw, by pochylić się dziś nad numerologią jeszcze bardziej. Spojrzenie oderwał od notatek na moment, kiedy z ust Ulyssesa padło jego (poniekąd) imię. Przez ułamek sekundy zaczął zastanawiać się, czy może jednak nie spróbować nauczyć różdżkarza poprawnej wymowy, ale właściwie od razu porzucił ten pomysł. Może jakby kiedyś został o to spytany to tak – teraz jednak nie zamierzał się nikomu narzucać.
– Możesz na mnie liczyć – odparł na skierowane do niego słowa, od razu dodając: – Jakieś konkretne daty?
Nim pytanie zdążyło przebrzmieć, alchemik już przewracał strony w notesie. Dotarł do terminarza – w dużej mierze już zapisanego – gotów niezwłocznie wygospodarować czas na kolejne spotkanie.
Kilkukrotnie zmarszczył brwi, kiedy jego oczy znalazły wśród obliczeń Anglika koncepcje trochę bardziej zaawansowane niż umiejętności Norwega. Nie zwlekał więc ze złapaniem za swój czarny notes, kopiując fragmenty pracy do własnego użytku – czyli poszerzanie wiedzy. Miał na ten moment mgliste pojęcie o zaawansowanych prawidłach numerologii, lecz w notatkach Ollivandera poanował taki porządek, że bez problemu był w stanie namierzyć twierdzenia, z których ten skorzystał. Będzie musiał wygospodarować trochę czasu na wczytanie się w nie i spróbowanie poczynienia własnych obliczeń, ale ta ich cebula była na tyle intrygująca, że Norweg był gotów natychmiast poprzekładać parę spraw, by pochylić się dziś nad numerologią jeszcze bardziej. Spojrzenie oderwał od notatek na moment, kiedy z ust Ulyssesa padło jego (poniekąd) imię. Przez ułamek sekundy zaczął zastanawiać się, czy może jednak nie spróbować nauczyć różdżkarza poprawnej wymowy, ale właściwie od razu porzucił ten pomysł. Może jakby kiedyś został o to spytany to tak – teraz jednak nie zamierzał się nikomu narzucać.
– Możesz na mnie liczyć – odparł na skierowane do niego słowa, od razu dodając: – Jakieś konkretne daty?
Nim pytanie zdążyło przebrzmieć, alchemik już przewracał strony w notesie. Dotarł do terminarza – w dużej mierze już zapisanego – gotów niezwłocznie wygospodarować czas na kolejne spotkanie.
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Nie był jeszcze świadom, że jego jakże wyrafinowane porównanie do magicznej cebuli już nieodwołalnie zapisało się w świadomości uczestników spotkania. Na razie skupiał się bez pamięci na runach, ze stresu gryząc ołówek (i to chyba nie własny, porwał go ze stołu - wybaczcie, Asbjornie, Lucindo, albo Ulyssessie!). Chociaż znał się na runach na tyle, by jego zaproponowana kombinacja nie okazała się bezsensowną, doskonale zdawał sobie sprawę, że mogłaby być lepsza, że czegoś jej brakuje. Nieco markotnie podniósł głowę, ale jego spojrzenie nieco pojaśniało na słowa runistki.
-Masz rację, Lucindo. - uśmiechnął się z nagłym entuzjazmem. -Stworzymy coś wielkiego, niewykrywalnego, niełamanego, zrozumiałego tylko dla nas i członków Zakonu, których wtajemniczymy, coś co dorówna najsłynniejszym runicznym zagadkom z historii run! - oczy mu rozbłysły, nęciła go perspektywa zyskania nieśmiertelnej sławy jako twórca skomplikowanych runicznych połączeń. Ale zaraz wrócił do rzeczywistości i zamrugał.
-Ale mamy ograniczony czas na rozważania teoretyczne i musimy zadbać o bezpieczeństwo naszych testów. - runy potrafiły być obosieczną bronią, a nawet właściwości ochronne potrafiły skrzywdzić runistów, jeśli ci sami byli nieostrożni. -Myślę, że naszym celem powinna być rozległa i skomplikowana kombinacja, ale jak myślisz, jak do niego najsensowniej dojść? Rozpocząć od małych kombinacji i złożyć je w całość, jak puzzle? Czy od razu prowadzić teoretyczne rozważania nad wielką całością, choć w tym przypadku testy w praktyce potrwają dłużej? - dywagował, bo teoretyczne marzenia zderzały się boleśnie z praktyczną rzeczywistością. Ale akurat tak wyglądało całe życie Steffena, chłopaka obdarzonego wielką wyobraźnią i idealistycznymi marzeniami, a urodzonego w prawie przeciętnej rodzinie w ogarniętym wojną kraju.
- Ȭlfam to świetny pomysł na wzmacnianie całości i zdezorientowanie kogokolwiek, to chciałby odkryć naszą kombinację! Możemy ją jakoś sprytnie wpleść w cały schemat. - zgodził się, wdzięczny za wsparcie i pomysły Lucindy. Chyba całkiem niezla z nich drużyna...?
O, a pan Ulyssess i pan Milczek już cośtam ustalają... wcześniej nie obdarzył ich uwagą, więc zainteresował się dopiero przy słowie data.
-Kiedy spotykamy się znowu? Wszyscy razem, czy runiści i numerolodzy osobno? - dopytał, mając nadzieję, że to nie przesada nazywać alchemika numerologiem.
-Masz rację, Lucindo. - uśmiechnął się z nagłym entuzjazmem. -Stworzymy coś wielkiego, niewykrywalnego, niełamanego, zrozumiałego tylko dla nas i członków Zakonu, których wtajemniczymy, coś co dorówna najsłynniejszym runicznym zagadkom z historii run! - oczy mu rozbłysły, nęciła go perspektywa zyskania nieśmiertelnej sławy jako twórca skomplikowanych runicznych połączeń. Ale zaraz wrócił do rzeczywistości i zamrugał.
-Ale mamy ograniczony czas na rozważania teoretyczne i musimy zadbać o bezpieczeństwo naszych testów. - runy potrafiły być obosieczną bronią, a nawet właściwości ochronne potrafiły skrzywdzić runistów, jeśli ci sami byli nieostrożni. -Myślę, że naszym celem powinna być rozległa i skomplikowana kombinacja, ale jak myślisz, jak do niego najsensowniej dojść? Rozpocząć od małych kombinacji i złożyć je w całość, jak puzzle? Czy od razu prowadzić teoretyczne rozważania nad wielką całością, choć w tym przypadku testy w praktyce potrwają dłużej? - dywagował, bo teoretyczne marzenia zderzały się boleśnie z praktyczną rzeczywistością. Ale akurat tak wyglądało całe życie Steffena, chłopaka obdarzonego wielką wyobraźnią i idealistycznymi marzeniami, a urodzonego w prawie przeciętnej rodzinie w ogarniętym wojną kraju.
- Ȭlfam to świetny pomysł na wzmacnianie całości i zdezorientowanie kogokolwiek, to chciałby odkryć naszą kombinację! Możemy ją jakoś sprytnie wpleść w cały schemat. - zgodził się, wdzięczny za wsparcie i pomysły Lucindy. Chyba całkiem niezla z nich drużyna...?
O, a pan Ulyssess i pan Milczek już cośtam ustalają... wcześniej nie obdarzył ich uwagą, więc zainteresował się dopiero przy słowie data.
-Kiedy spotykamy się znowu? Wszyscy razem, czy runiści i numerolodzy osobno? - dopytał, mając nadzieję, że to nie przesada nazywać alchemika numerologiem.
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Blondynka podziwiała rosnący w głosie mężczyzny entuzjazm. Mieli przed sobą jeszcze wiele prób zanim w ogóle stworzą coś co zadziała. Nie wspominając już nawet o tym by było to wielkie i niewykrywalne. Wiedziała jednak, że jeśli naprawdę się zaprą i poświęcą temu niemal każdą wolną chwile to na pewno uda im się to połączyć. W końcu z entuzjazmem Steffena szła wielka energia, którą należało wykorzystać. Lucinda od zawsze uważała, że to nie strata motywuje, a wizja sukcesu. Choć nie znała Cattermole tak dobrze by wysuwać na jego temat wielkie i śmiałe wnioski to jednak coś jej podpowiadało, że to nie jest czcza zachęta. Ten naprawdę marzył o tym by stworzyć coś czego wcześniej nie stworzył nikt. To świadczyło o tym, że bez względu na to jaki uda im się otrzymać zamierzony wynik to ten i tak będzie lepszy niż mogła sobie wyobrazić. – Tak, dlatego powinniśmy jak najszybciej przejść przez manuskrypty by upewnić się, że ta kombinacja może zadziałać. Możliwe, że będziemy musieli coś zmienić, w końcu runy mają mnóstwo swoich odpowiedników, a niektóre ze sobą zwyczajnie nie współpracują – dodała unosząc kącik ust w delikatnym uśmiechu. Zawsze myślała, że przeczesywanie starych ksiąg będzie najnudniejszym zajęciem. Po tylu latach przyzwyczaiła się już do tego typu pracy. Nawe zdążyła to polubić. – Potem będziemy mogli od razu przejść do praktyki. – dodała jeszcze wiedząc, że czas jednak ich goni. Niby mogli na spokojnie wszystkim się zająć, ale musieli mieć świadomość, że to był ich priorytet. Im dłużej Oaza pozostawała odsłonięta tym większe ryzyko, że ktoś się o tym dowie. Przy działaniu zawsze pozostawał strach, że się z czymś zwyczajnie nie zdąży.
- Możemy przetestować oba warianty na mniejszych grupach run. Tylko pamiętajmy, że przy nakładaniu ich na siebie możemy ich do siebie nie dopasować. To już zostawiłabym rozważaniom przy praktycznej części. Jeśli uda nam się zbudować odpowiednią kombinację to myślę, że sami zobaczymy, która z metod będzie dla nas korzystniejsza. – odparła zastanawiając się chwile dłużej nad sposobem nałożenia run. Wiedziała, że to wszystko uda im się dopasować razem z pomocą numerologów. Potrzebowali burzy mózgów. Blondynka odpowiedziała uśmiechem na słowa Cattermole. Cieszyła się, że podzielał jej zdanie w kwestii pustej runy. Zawsze było to coś nowego. Coś czym mogliby zaskoczyć swoich przeciwników by była ku temu potrzeba, a Lucinda doskonale wiedziała jakich łamaczy klątw i znawców run mieli w swoich szeregach.
Kiedy Steffen spytał o kolejne spotkanie blondynka uniosła głowę znad manuskryptu i spojrzała na Ollivandera. Musieli umówić się na kolejne planowanie. Już bardziej konkretne. Pewnie łatwiej by było, gdyby tym razem się rozdzielili.
- Możemy przetestować oba warianty na mniejszych grupach run. Tylko pamiętajmy, że przy nakładaniu ich na siebie możemy ich do siebie nie dopasować. To już zostawiłabym rozważaniom przy praktycznej części. Jeśli uda nam się zbudować odpowiednią kombinację to myślę, że sami zobaczymy, która z metod będzie dla nas korzystniejsza. – odparła zastanawiając się chwile dłużej nad sposobem nałożenia run. Wiedziała, że to wszystko uda im się dopasować razem z pomocą numerologów. Potrzebowali burzy mózgów. Blondynka odpowiedziała uśmiechem na słowa Cattermole. Cieszyła się, że podzielał jej zdanie w kwestii pustej runy. Zawsze było to coś nowego. Coś czym mogliby zaskoczyć swoich przeciwników by była ku temu potrzeba, a Lucinda doskonale wiedziała jakich łamaczy klątw i znawców run mieli w swoich szeregach.
Kiedy Steffen spytał o kolejne spotkanie blondynka uniosła głowę znad manuskryptu i spojrzała na Ollivandera. Musieli umówić się na kolejne planowanie. Już bardziej konkretne. Pewnie łatwiej by było, gdyby tym razem się rozdzielili.
Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Gdyby mężczyzna wiedział, że popełnia jakąś gafę przy wymawianiu imienia Ingissona, spaliłby się ze wstydu. Wewnętrznie, ale wciąż. Nie był mistrzem języków, a może po prostu nigdy nie skupił się na nich wystarczająco, całą uwagę koncentrując na naukowych i różdżkarskich aspektach. W każdym razie, błoga nieświadomość w towarzystwie badaczy była dobrym wyjściem dla reputacji Ollivandera - tym lepiej, że Norweg wstrzymał się z komentarzem.
- Świetnie. Możemy zacząć nawet jutro z samego rana - przez rana rozumiem bardzo rana. Im szybciej wykonamy pomiary, tym sprawniej runiści dopracują swoje koncepcje - zaproponował, nie mając pojęcia, czy Asbjorn wstaje o świcie albo czy ma na tę porę jakieś plany, skoro większość populacji preferowała w tych godzinach sen. Ollivanderowi nie były straszne. - Jeśli nie, najbliższa możliwa data będzie w porządku. Nie mam żadnych ważnych spotkań, gdy dopiero zaczyna świtać - lordowie nie byli jednak aż tak dziwni. Zależało mu na porannych godzinach, chciał przeprowadzić pomiary w możliwie różnych okolicznościach.
Przysłuchiwał się mimochodem Steffenowi i Lucindzie, poważnie zastanawiając się nad zgłębianiem tematu run. Nigdy nie poświęcił tej dziedzinie należytej uwagi, lecz dyskusja zdecydowanie wzbudziła jego ciekawość. Nie wątpił, że prace nad różdżkami mogłyby zostać znacznie wzbogacone przy znajomości tych niesamowitych znaków oraz ich zastosowań. Na pytanie najmłodszego z obecnych odjął spojrzenie od pergaminu, na którym właśnie spisywał plan badań i część raportu, mającego pomóc w organizacji pracy. Nie mogli pogubić się we własnych działaniach, prawda? - Będziemy pracować w mieszanych grupach. Dalsze prace w dużej mierze opierają się na pomiarach, których dokonamy my - wskazał otwartą dłonią Ingissona i siebie. - Z nich powstaną wykresy oraz analizy. Wyniki i wskazówki prześlemy wam jak najszybciej - wtedy będziecie mogli spotkać się z Lucindą na doprecyzowanie runicznej części. Reszta jest w planie, zaraz przekażę wam jego kopie, zaklęte sposobem, o którym wspominał na spotkaniu Alexander. Mimo tego pilnujcie, by były dobrze ukryte i nie wpadły w niepowołane ręce. Nie ma tam żadnych konkretów, ale każdy z nas zna powagę sytuacji - wspomniał dla czystej przezorności. Trochę nie ufał Steffenowi, który trajkotał z łatwością, gdy nakręcił się na dany temat - pozostawało liczyć, że kwestii bariery nie poruszy w żadnej publicznej przestrzeni.
- Jeżeli macie jeszcze pytania, to najlepszy moment - zbliżamy się do końca spotkania - oznajmił, przekazując przepisane estetycznie plany, ukryte pod płaszczem niezbyt przydatnych, numerologicznych notatek. Dobrze sobie dziś poradzili. Jeśli będą działać tak sprawnie, bariera miała szansę stanąć przed końcem miesiąca.
| zt, chyba że badacze mają do mnie pytania, to wrócę dla pewności czas wynosi 72h, kończy się 5.05 o 1:00
| podsumowanie rzutów:
- Asbjorn (numerologia II, +30) 94+30 = 124
- Ulysses (numerologia III, +60) 8+60 = 68 prowadzącyodsiedmiuboleści
- Lucinda (starożytne runy III, +60) 72+60 = 132
- Steffen (starożytne runy IV, +100) 9+100 = 109
= 433
- Świetnie. Możemy zacząć nawet jutro z samego rana - przez rana rozumiem bardzo rana. Im szybciej wykonamy pomiary, tym sprawniej runiści dopracują swoje koncepcje - zaproponował, nie mając pojęcia, czy Asbjorn wstaje o świcie albo czy ma na tę porę jakieś plany, skoro większość populacji preferowała w tych godzinach sen. Ollivanderowi nie były straszne. - Jeśli nie, najbliższa możliwa data będzie w porządku. Nie mam żadnych ważnych spotkań, gdy dopiero zaczyna świtać - lordowie nie byli jednak aż tak dziwni. Zależało mu na porannych godzinach, chciał przeprowadzić pomiary w możliwie różnych okolicznościach.
Przysłuchiwał się mimochodem Steffenowi i Lucindzie, poważnie zastanawiając się nad zgłębianiem tematu run. Nigdy nie poświęcił tej dziedzinie należytej uwagi, lecz dyskusja zdecydowanie wzbudziła jego ciekawość. Nie wątpił, że prace nad różdżkami mogłyby zostać znacznie wzbogacone przy znajomości tych niesamowitych znaków oraz ich zastosowań. Na pytanie najmłodszego z obecnych odjął spojrzenie od pergaminu, na którym właśnie spisywał plan badań i część raportu, mającego pomóc w organizacji pracy. Nie mogli pogubić się we własnych działaniach, prawda? - Będziemy pracować w mieszanych grupach. Dalsze prace w dużej mierze opierają się na pomiarach, których dokonamy my - wskazał otwartą dłonią Ingissona i siebie. - Z nich powstaną wykresy oraz analizy. Wyniki i wskazówki prześlemy wam jak najszybciej - wtedy będziecie mogli spotkać się z Lucindą na doprecyzowanie runicznej części. Reszta jest w planie, zaraz przekażę wam jego kopie, zaklęte sposobem, o którym wspominał na spotkaniu Alexander. Mimo tego pilnujcie, by były dobrze ukryte i nie wpadły w niepowołane ręce. Nie ma tam żadnych konkretów, ale każdy z nas zna powagę sytuacji - wspomniał dla czystej przezorności. Trochę nie ufał Steffenowi, który trajkotał z łatwością, gdy nakręcił się na dany temat - pozostawało liczyć, że kwestii bariery nie poruszy w żadnej publicznej przestrzeni.
- Jeżeli macie jeszcze pytania, to najlepszy moment - zbliżamy się do końca spotkania - oznajmił, przekazując przepisane estetycznie plany, ukryte pod płaszczem niezbyt przydatnych, numerologicznych notatek. Dobrze sobie dziś poradzili. Jeśli będą działać tak sprawnie, bariera miała szansę stanąć przed końcem miesiąca.
| zt, chyba że badacze mają do mnie pytania, to wrócę dla pewności czas wynosi 72h, kończy się 5.05 o 1:00
| podsumowanie rzutów:
- Asbjorn (numerologia II, +30) 94+30 = 124
- Ulysses (numerologia III, +60) 8+60 = 68 prowadzącyodsiedmiuboleści
- Lucinda (starożytne runy III, +60) 72+60 = 132
- Steffen (starożytne runy IV, +100) 9+100 = 109
= 433
psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
and somehow
the solitude just found me there
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Ollivandere wstrzelił się idealnie w preferencje godzinowe Norwega.
– Świetnie – odparł, nie kryjąc autentycznego zadowolenia w głosie. – Piąta? Szósta? – dopytał jeszcze o konkretną godzinę, po czym upewnił się co do miejsca spotkania i poczynił odpowiednią notatkę w swoim terminarzu.
Po odłożeniu notesu zagłębił się jeszcze na kilka chwil w odmęty notatek, uchem wyłapując słowa runistów, w tym niezwykle rodzimie brzmiące nazwy run. Nieznacznie uniósł mu się wtedy jeden kącik ust, lecz gęsta broda skutecznie to ukryła. Trochę tęsknił za domem – może nie tyle, co domem-domem, ale Norwegią. Brakowało mu na co dzień słuchania rodzimej mowy. Może waśnie dlatego też pozwolił na to, żeby złapała go chwila nostalgii.
Zadane przez małego wiercipiętę pytanie wyrwało Norwega z rozmyślań. Podniósł głowę i spojrzał wpierw na siedzących naprzeciw runistów, a następnie na spoczywającego obok niego Ollivandera. Był troszeczkę zaskoczony faktem, że miał stanowić aż tak istotny element badań. Skłamałby jednak, gdyby stwierdził, że nie zrobiło mu się poniekąd miło. Rzadko zdarzało się, by ktoś patrzył na niego zupełnie bez uprzedzeń; a nawet jeszcze więcej, bo Ulysses wyraźnie nie traktował Norwega tylko instrumentalnie. Sprawiało to, że w Ingissonie tylko rosła chęć dobrego spisania się przy pracy. Był w końcu solidny w tym, co robił, a i zapału mu nie brakowało. Dopóki więc czuł, że jest w jakimś miejscu potrzebny to dopóty zamierzał w nim trwać.
Nie miał żadnych pytań, toteż w milczeniu przyjął przepisane i zaklęte notatki w celu dalszego ich przestudiowania w domu. Miał co prawda pytanie do różdżkarza, lecz nie tyczyło się ono badań, a pożyczenia jednej z książek traktujących o numerologii. Åsbjørn był wręcz pewien, że bez niej znacznie gorzej poszłoby mu z dalszym rozwijaniem poczynionych obliczeń. Było to też dzieło, które trochę wykraczało ponad jego poziom znajomości numerologicznych zawiłości, lecz Ollivander powinien być z nim już zaznajomiony. Po otrzymaniu tomu podziękował, zebrał swoje rzeczy i pożegnał się z resztą badaczy. Miał dziś jeszcze wiele do zrobienia, zaś czas nieubłaganie gonił.
| zt
– Świetnie – odparł, nie kryjąc autentycznego zadowolenia w głosie. – Piąta? Szósta? – dopytał jeszcze o konkretną godzinę, po czym upewnił się co do miejsca spotkania i poczynił odpowiednią notatkę w swoim terminarzu.
Po odłożeniu notesu zagłębił się jeszcze na kilka chwil w odmęty notatek, uchem wyłapując słowa runistów, w tym niezwykle rodzimie brzmiące nazwy run. Nieznacznie uniósł mu się wtedy jeden kącik ust, lecz gęsta broda skutecznie to ukryła. Trochę tęsknił za domem – może nie tyle, co domem-domem, ale Norwegią. Brakowało mu na co dzień słuchania rodzimej mowy. Może waśnie dlatego też pozwolił na to, żeby złapała go chwila nostalgii.
Zadane przez małego wiercipiętę pytanie wyrwało Norwega z rozmyślań. Podniósł głowę i spojrzał wpierw na siedzących naprzeciw runistów, a następnie na spoczywającego obok niego Ollivandera. Był troszeczkę zaskoczony faktem, że miał stanowić aż tak istotny element badań. Skłamałby jednak, gdyby stwierdził, że nie zrobiło mu się poniekąd miło. Rzadko zdarzało się, by ktoś patrzył na niego zupełnie bez uprzedzeń; a nawet jeszcze więcej, bo Ulysses wyraźnie nie traktował Norwega tylko instrumentalnie. Sprawiało to, że w Ingissonie tylko rosła chęć dobrego spisania się przy pracy. Był w końcu solidny w tym, co robił, a i zapału mu nie brakowało. Dopóki więc czuł, że jest w jakimś miejscu potrzebny to dopóty zamierzał w nim trwać.
Nie miał żadnych pytań, toteż w milczeniu przyjął przepisane i zaklęte notatki w celu dalszego ich przestudiowania w domu. Miał co prawda pytanie do różdżkarza, lecz nie tyczyło się ono badań, a pożyczenia jednej z książek traktujących o numerologii. Åsbjørn był wręcz pewien, że bez niej znacznie gorzej poszłoby mu z dalszym rozwijaniem poczynionych obliczeń. Było to też dzieło, które trochę wykraczało ponad jego poziom znajomości numerologicznych zawiłości, lecz Ollivander powinien być z nim już zaznajomiony. Po otrzymaniu tomu podziękował, zebrał swoje rzeczy i pożegnał się z resztą badaczy. Miał dziś jeszcze wiele do zrobienia, zaś czas nieubłaganie gonił.
| zt
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
-Czyli powinniśmy popracować trochę w bibliotece? Poczytać na osobności, a potem wypożyczyć jak najwięcej książek albo zrobić jak najwięcej notatek i spotkać się w ustronnym miejscu? - upewnił się, mając w perspektywie pracę teoretyczną i myśląc nad tym, jak dokonać jej szybko, skutecznie i dyskretnie.
-Może udałoby mi się zyskać dostęp do Działu Ksiąg Zakazanych, pracuję w końcu w Ministerstwie... - przygryzł ołówek, bo choć w jego głowie kotłowały się już pokusy rzucenia pracy i spróbowania szczęśćia w Gringottcie, to wciąż pozostawał formalnie pracownikiem Ministerstwa. Będzie nawet musiał zarejestrować różdżkę. -Mógłbym się tym zająć, jeśli to dla Ciebie zbyt ryzykowne. - zaproponował Lucindzie, bo nie miał pojęcia, jak ród Selwynów zapatruje się na buszujące w zakazanych księgach arystokratki.
Skromnie spuścił wzrok, gdy pan Ulyssess i pan Asbjorn zaczęli się umawiać na poranne pobudki, mając nadzieję, że po nim nikt nie będzie oczekiwał chodzenia po lesie o tak nieludzkiej porze.
-Och... ja mam pytanie! - bąknął, gdy wszyscy zaczęli się zbierać. Zarumienił się lekko pod groźnym spojrzeniem rudego brodacza, no ale musiał zebrać się na odwagę, bo dalsze mówienie do niego bezosobowo będzie jeszcze bardziej peszące.
-Jak... właściwie wymawia się pana imię? - zapytał alchemika, bo na spotkaniu Zakonu usłyszał już przynajmniej dwie różne wersje. -Aasbyorn czy Esbjohrn, czy może Eis-john? - podał dla przykładu, z silnym angielskim akcentem, aż uświadomił sobie jak ko(s)micznie musi brzmieć i ugryzł się w język.
-Kiedy mogłabyś się spotkać? Mi pasuje każdy dzień, choć poza weekendami to najlepiej wieczorami albo późnym popołudniem, pracuję w końcu w urzędzie... - zwrócił się do Lucindy, gdy już otrzymał satysfakcjonującą odpowiedź na swoje pytanie. Ustaliwszy kolejne kroki, spakował książki i notatki, czując narastający entuzjazm. Badania były o wiele poważniejsze i bardziej ekscytujące niż cokolwiek, co robił w Ministerstwie po śmierci swojego dawnego mentora - Howard byłby pewnie z niego dumny. Wyszedł ze Starej Chaty pokrzepiony i pełen nadziei.
/zt
-Może udałoby mi się zyskać dostęp do Działu Ksiąg Zakazanych, pracuję w końcu w Ministerstwie... - przygryzł ołówek, bo choć w jego głowie kotłowały się już pokusy rzucenia pracy i spróbowania szczęśćia w Gringottcie, to wciąż pozostawał formalnie pracownikiem Ministerstwa. Będzie nawet musiał zarejestrować różdżkę. -Mógłbym się tym zająć, jeśli to dla Ciebie zbyt ryzykowne. - zaproponował Lucindzie, bo nie miał pojęcia, jak ród Selwynów zapatruje się na buszujące w zakazanych księgach arystokratki.
Skromnie spuścił wzrok, gdy pan Ulyssess i pan Asbjorn zaczęli się umawiać na poranne pobudki, mając nadzieję, że po nim nikt nie będzie oczekiwał chodzenia po lesie o tak nieludzkiej porze.
-Och... ja mam pytanie! - bąknął, gdy wszyscy zaczęli się zbierać. Zarumienił się lekko pod groźnym spojrzeniem rudego brodacza, no ale musiał zebrać się na odwagę, bo dalsze mówienie do niego bezosobowo będzie jeszcze bardziej peszące.
-Jak... właściwie wymawia się pana imię? - zapytał alchemika, bo na spotkaniu Zakonu usłyszał już przynajmniej dwie różne wersje. -Aasbyorn czy Esbjohrn, czy może Eis-john? - podał dla przykładu, z silnym angielskim akcentem, aż uświadomił sobie jak ko(s)micznie musi brzmieć i ugryzł się w język.
-Kiedy mogłabyś się spotkać? Mi pasuje każdy dzień, choć poza weekendami to najlepiej wieczorami albo późnym popołudniem, pracuję w końcu w urzędzie... - zwrócił się do Lucindy, gdy już otrzymał satysfakcjonującą odpowiedź na swoje pytanie. Ustaliwszy kolejne kroki, spakował książki i notatki, czując narastający entuzjazm. Badania były o wiele poważniejsze i bardziej ekscytujące niż cokolwiek, co robił w Ministerstwie po śmierci swojego dawnego mentora - Howard byłby pewnie z niego dumny. Wyszedł ze Starej Chaty pokrzepiony i pełen nadziei.
/zt
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Blondynka była zadowolona z ich wstępnych ustaleń. Bardzo szybko udało im się dojść do czegoś znaczącego i konkretnego. Oczywiście nie mogła być pewna tego, że to co ustalili będzie miało pełne pokrycie w rzeczywistości. Tak naprawdę dopiero ich wspólne próby miały określić czy są na dobrej drodze do stworzenia czegoś idealnego. A w końcu taka właśnie powinna być ich kopuła. Szlachcianka nie przyjmowała niczego niszowego. Jeśli nie będzie pewna swoich pomiarów to na pewno nie pozwoli by przeszło to do użycia. Nigdy nie robiła niczego na pół gwizdka. Oczywiście w sytuacjach gdy miała naprawdę mało czasu zdarzało jej się ufać własnej intuicji. Pokładać odpowiedzialność w szczęściu, którego jednak miała mało. W takich sytuacjach tylko ona mogła ucierpieć i głównie dlatego sobie na to pozwalała. Teraz nawet by o tym nie pomyślała. Zbyt wiele osób im zawierzyło.
Szlachcianka wsłuchała się w słowa runisty. Miał rację. Teraz najważniejsze było skonfrontowanie ustaleń z rzeczywistością. Musieli swoje założenia potwierdzić z literaturą. Na pewno nie uda im się znaleźć idealnego odzwierciedlenia, ale tu też nie o to chodziło. Musieli stworzyć coś unikatowego, ale z jak największą szansą powodzenia. – Jeśli masz możliwość dostania się do działu ksiąg zakazanych to się tam skieruj, ale jeśli ma nieść to za sobą zbyt duże ryzyko to lepiej odpuść. Przejrzyjmy najpierw to co mamy dostępne, a dopiero później sięgniemy do ostatecznych źródeł. – blondynka nie chciała, żeby mężczyzna ryzykował zamknięciem w Tower (lub gorzej) kiedy odpowiedzi mogą być na wyciągnięcie ręki. Doświadczenie nauczyło ją, że wszystko należy robi małymi krokami.
Lucinda uśmiechnęła się delikatnie kiedy Ollivander zakończył oficjalnie ich pierwsze spotkanie. Nie pozostało im nic innego jak czekać na wiadomość od numerologów. Ten czas miała zamiar wykorzystać na studiowaniu literatury i przeglądaniu odpowiednich kombinacji run, bo choć ta wydawała się być silna i wyjątkowa to zawsze mogła wpaść na coś lepszego. Konkretniejszego. Wiedziała, że młody runista także nie spocznie na laurach i będzie dążył do tego by kombinacja była idealnie dopasowana. Rzadko spotyka się taką motywację i potencjał w młodych ludziach.
Kobieta podniosła się z krzesła i pożegnała się z resztą czarodziejów. Jeszcze niejednokrotnie przyjdzie im się spotkać przy tym samym temacie, ale z możliwie coraz lepszym rezultatem.
z.t
Szlachcianka wsłuchała się w słowa runisty. Miał rację. Teraz najważniejsze było skonfrontowanie ustaleń z rzeczywistością. Musieli swoje założenia potwierdzić z literaturą. Na pewno nie uda im się znaleźć idealnego odzwierciedlenia, ale tu też nie o to chodziło. Musieli stworzyć coś unikatowego, ale z jak największą szansą powodzenia. – Jeśli masz możliwość dostania się do działu ksiąg zakazanych to się tam skieruj, ale jeśli ma nieść to za sobą zbyt duże ryzyko to lepiej odpuść. Przejrzyjmy najpierw to co mamy dostępne, a dopiero później sięgniemy do ostatecznych źródeł. – blondynka nie chciała, żeby mężczyzna ryzykował zamknięciem w Tower (lub gorzej) kiedy odpowiedzi mogą być na wyciągnięcie ręki. Doświadczenie nauczyło ją, że wszystko należy robi małymi krokami.
Lucinda uśmiechnęła się delikatnie kiedy Ollivander zakończył oficjalnie ich pierwsze spotkanie. Nie pozostało im nic innego jak czekać na wiadomość od numerologów. Ten czas miała zamiar wykorzystać na studiowaniu literatury i przeglądaniu odpowiednich kombinacji run, bo choć ta wydawała się być silna i wyjątkowa to zawsze mogła wpaść na coś lepszego. Konkretniejszego. Wiedziała, że młody runista także nie spocznie na laurach i będzie dążył do tego by kombinacja była idealnie dopasowana. Rzadko spotyka się taką motywację i potencjał w młodych ludziach.
Kobieta podniosła się z krzesła i pożegnała się z resztą czarodziejów. Jeszcze niejednokrotnie przyjdzie im się spotkać przy tym samym temacie, ale z możliwie coraz lepszym rezultatem.
z.t
Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Ingisson już zamierzał ruszyć ku drzwiom, kiedy zatrzymało go całkowicie niespodziewane pytanie od tamtego hałaśliwego runisty. Znaczy się – nie żeby bycie wiercipiętą dyskredytowało młodego badacza. Było to w oczach Ingissona trochę irytujące, tak. Ale na pewno nie podważało to umiejętności chłopaka. Wątpił, żeby Ulysses zaprosił do współpracy przy tych badaniach kogoś jeszcze mniej przydatnego niż Norweg.
Alchemik spojrzał więc na Cattermole'a, ale to spojrzenie zmieniało się na coraz bardziej zdziwione w miarę tego, jak Steffen ciągnął. Nie za wiele, ale jednak, bowiem nikt jeszcze nie był aż tak kreatywny w przekręcaniu jego imienia.
– Żadne z powyższych – mruknął. Bardzo wnikliwy słuchacz mógł wyłapać w głosie Ingissona nutę zrezygnowania. W końcu nie był to pierwszy raz, kiedy ktoś fonetycznie gwałcił jego personalia. Ani dziesiąty. Ani setny – zgubił rachubę po pierwszym tygodniu w tym kraju. Norweg wyciągnął więc różdżkę i przy pomocy banalnego zaklęcia narysował w powietrzu dwie ogniste litery: Å oraz Ø.
– Tę wymawia się jak O – powiedział, wskazując na A z kółeczkiem na górze. Miał nadzieję, że zaraz nie padnie pytanie, jak w takim razie wymawia się O. Bo to wymawiało się jak U.
Chociaż, z drugiej strony było to miłe, że ktoś się zainteresował.
– Ta druga to cięższa sprawa, nie macie takiego dźwięku w języku – mruknął, wskazując na skreślone O i przejeżdżając palcami po karku. – Brzmi jak.... jak jednocześnie wymówione Y i E kiedy tak naprawdę chciałbyś powiedzieć O – wyjaśnił w końcu, nie będąc pewnym, czy cokolwiek w ten sposób rozjaśnił. – Tak więc Åsbjørn. Ale Ås w zupełności wystarcza – powiedział, uśmiechając się nieznacznie. Bardzo niewiele osób podejmowało się tego wysiłku, by choćby spróbować zwrócić uwagę, że w zapisie pojawiały się jakieś nadprogramowe względem angielskiego alfabetu okręgi i przekreślenia. Zaraz jednak odrobinę się jednak zakłopotał i odchrząknął, po czym pożegnał się prędko, burcząc coś o tym, że czeka na niego jeszcze parę spraw. Nie chciał przed sobą samym przyznać, że tak naprawdę wzruszyło go to, że ktoś go zapytał.
| teraz już zt
Alchemik spojrzał więc na Cattermole'a, ale to spojrzenie zmieniało się na coraz bardziej zdziwione w miarę tego, jak Steffen ciągnął. Nie za wiele, ale jednak, bowiem nikt jeszcze nie był aż tak kreatywny w przekręcaniu jego imienia.
– Żadne z powyższych – mruknął. Bardzo wnikliwy słuchacz mógł wyłapać w głosie Ingissona nutę zrezygnowania. W końcu nie był to pierwszy raz, kiedy ktoś fonetycznie gwałcił jego personalia. Ani dziesiąty. Ani setny – zgubił rachubę po pierwszym tygodniu w tym kraju. Norweg wyciągnął więc różdżkę i przy pomocy banalnego zaklęcia narysował w powietrzu dwie ogniste litery: Å oraz Ø.
– Tę wymawia się jak O – powiedział, wskazując na A z kółeczkiem na górze. Miał nadzieję, że zaraz nie padnie pytanie, jak w takim razie wymawia się O. Bo to wymawiało się jak U.
Chociaż, z drugiej strony było to miłe, że ktoś się zainteresował.
– Ta druga to cięższa sprawa, nie macie takiego dźwięku w języku – mruknął, wskazując na skreślone O i przejeżdżając palcami po karku. – Brzmi jak.... jak jednocześnie wymówione Y i E kiedy tak naprawdę chciałbyś powiedzieć O – wyjaśnił w końcu, nie będąc pewnym, czy cokolwiek w ten sposób rozjaśnił. – Tak więc Åsbjørn. Ale Ås w zupełności wystarcza – powiedział, uśmiechając się nieznacznie. Bardzo niewiele osób podejmowało się tego wysiłku, by choćby spróbować zwrócić uwagę, że w zapisie pojawiały się jakieś nadprogramowe względem angielskiego alfabetu okręgi i przekreślenia. Zaraz jednak odrobinę się jednak zakłopotał i odchrząknął, po czym pożegnał się prędko, burcząc coś o tym, że czeka na niego jeszcze parę spraw. Nie chciał przed sobą samym przyznać, że tak naprawdę wzruszyło go to, że ktoś go zapytał.
| teraz już zt
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Schody na poddasze
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Okolice :: Stara chata